gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
26.

W sumie zastanawiała się ostatnio nad swoją pracą i tym, co powinna z nią zrobić. Kiedy po śmierci swojej przyjaciółki wyprowadziła się od rodziców, zależało jej na dodatkowym zajęciu w miejscu, którego nie odwiedzaliby państwo Westbrook, ani jej bracia. Shadow było wówczas idealne, nikt nie wymagał od niej doświadczenia, nawet większego zaangażowania czy jakichkolwiek umiejętności, bo nie ma co ukrywać - kelnerką była marną. Nie musiała się uśmiechać i zapraszać ponownie, a przy tym łatwo było to wszystko utrzymać w tajemnicy. Tylko, że od tego czasu tak wiele się zmieniło. Remy wiedział, że pracuje gdzieś, ale mówiła mu, że nie chce powiedzieć, bo gdyby przyszedł, na pewno byłoby jej wstyd. W zasadzie była to prawdą, tylko, że przy tym powoli docierało do niej, że z samego miejsca pracy też nie byłby zadowolony. Głównie ta myśl sprawiała, że zastanawiała się nad odejściem i wcześniej nawet chciała to zrobić, ale jako, że ostatnio kłócili się dość często, Shadow stało się ucieczką od problemów, którą wcześniej był Soriente. Teraz tutaj mogła się wyłączyć i na czymś skupić, tak jak miało to miejsce tego wieczora. Przemykała się między klientami, do nikogo praktycznie nic nie mówiła i miała na tyle szczęścia, by nie pomylić żadnego zamówienia, ani też na nikogo niczego nie wylać. Ta dobra passa musiała więc zapowiadać jakąś niemałą katastrofę, chociaż sama wcale jej nie przewidywała.
Wysłano ja właśnie ze szklanką whisky do jednego stolika, gdzie przemknęła między tłumem, nie ponosząc na nikogo spojrzenia spod czarnej czapki z daszkiem. Ceniła sobie to, że mogła tutaj takie nosić. Nikt nie czepiał się tego dodatku, ani jej stylu złożonego z leginsów i dużo za dużej bluzy. Żadne koszule czy spódniczki nie były wymagane, chociaż naturalnie reszta kelnerek zdecydowanie wolała sięgać po takie elementy garderoby. Lisa lubiła natomiast wtapiać się w tłum i już miała odsunąć się od stolika jakiegoś mężczyzny, kiedy ten ją zatrzymał. Niechętnie - co pewnie było widać po jej minie - podniosła na niego wzrok, zatrzymując się w półkroku.
- Czegoś jeszcze potrzeba? - zapytała z lekko pospieszającą manierą, chociaż nigdzie w zasadzie jej się nie spieszyło. Takie zachowanie jednak sprawiało, że większość ludzi jej nie zaczepiała na dłużej, niż klika słów. - W razie potrzeby, zamówienia można składać przy barze - dodała, chociaż dopiero co postawiła przed nim alkohol. Nietrudno było się domyślić, że chciała raczej zwiać i zniknąć w tłumie, niż ucinać sobie pogawędki, tym bardziej, że mężczyzna był przystojny, a tacy w klubach takich, jak ten, byli najgorsi.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Picie samotnie w barze nie brzmiało jak rytuał zajętego i szczęśliwego mężczyzny, ale dawno już przestał sobie szukać wymówek do spożywania alkoholu. Dawniej pił, bo na imprezach, balach i wieczorkach poetyckich wręcz wymagano bycia na lekkim rauszu i tej swobody przy swawolach. Następnie uważał, że upija się z rozpaczy, bo zamiast twarzy miał odpadające mięso i nie w stylu sukienki Lady Gagi. Obecnie zaś pił, bo musiał. Wlewanie w siebie procentów, zresztą, było zgoła lepsze niż wypisywanie kolejnych kalumnii w postaci swojej książki.
Przecież i tak jej nie skreśli. Pearl Cambell nie stanie się najładniejszą więźniarką, bo nie doniesie na nią i tego był coraz bardziej pewny. Ba, zdążył już siebie znienawidzić za tę słabość i teraz pomstował na siebie w myślach opróżniając kolejne szkło i zastanawiając się, co przeoczył. Nic dziwnego, że nogi zaniosły go do Shadow, bo tu dziewczynę spotkał po latach. To musiał być jakiś trop i od tego powinien zacząć swoje prywatne śledztwo. Mimo wszystko jednak nie potrafił być podczas niego zupełnie trzeźwy, więc tylko wystawiał obojętnie rękę biorąc wszystko na swój mocno ograniczony rachunek.
Zapewne szybko sprowadziłby siebie do parteru przepijając swoje upokorzenie i słabość, gdy jedna z kelnerka nagle wydała mu się dziwnie znajoma. Tak dziwnie, że aż oprzytomniał na całą minutę, a jego synapsy mózgowe właśnie zapłonęły usiłując połączyć twarz z jakimikolwiek danymi personalnymi. Chwilę to trwało i choć coś do niego mówiła, niewiele sobie z tego robił. Przypominało to chwile, gdy wpadał w literacki cug i słowa układały się z łatwością w kolejne zdania. Tym razem jednak n i c się mu nie kleiło, bo skoro ta znajoma twarz była dziewczyną jego przyjaciela, to co do cholery, robiła w tej spelunie jako kelnerka?!
Siostra bliźniaczka? Nie, niemożliwe, wiedziałby.
– Kojarzę cię skądś! Z jakichś filmów dla dorosłych! – strzelił palcami zupełnie jakby wygrał główną nagrodę w Kole fortuny, bo zgadł Lisbeth po jednym kapturze i czapce z daszkiem.
To wcale nie było na serio, ale przecież Chris po alkoholu nigdy się nie hamował, wręcz rozpędzał do nieprzytomności i konsekwencji, które miały okazać się złowieszcze.
Wzrokiem omiótł dziewczę, które może i było ładne, ale zakrywała to tak obszerna warstwa ubrań, że wyglądała jak kloszard i to nie z gatunku tych hipsterskich, ale typowo bezdomnych. Podejrzewał, że sam chłopak pewnie pożyczył jej bluzę i choć Chris doceniał takie gesty na etapie liceum, obecnie uważał, że tego typu elementy garderoby należałoby zostawić w szafie. Na dodatek ten wyraz twarzy. Gdyby był klientem, a nie wysokofuncjonującym alkoholikiem to spieprzałby, gdzie pieprz rośnie. Na szczęście (dla niego, dla niej niekoniecznie) nie dało się go tak łatwo zrazić, więc z uśmiechem przypatrywał się temu zjawisku, by zastanawiać się bez końca, co taka dziewczyna tutaj robi.
Ewidentnie jakaś gwiazda porno, która ukrywa się pod płaszczykiem zbuntowanej panienki, wannabe dresiary.
Do cholery, zdecydowanie czytał za dużo brukowców.
- Żartuję. Po prostu wydajesz się dziwnie znajoma i nie wiem, gdzie mogłem spotkać cię wcześniej – dodał gwoli wyjaśnienia, ale nie brzmiało to zbyt dokładnie, na konwersację miał przyjść czas za chwilę. Tymczasem korcił go drink, więc przechylił go i bezczelnie postawił szklankę na jej tacy, ale w końcu tu pracowała, prawda?
Pozostawała jedynie nadzieja, że nie dostanie tą tacką po ryju.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Miała ostatnio na głowie sporo problemów i jak zawsze, nie wiedziała do końca jak sobie z nimi poradzić. Każde normalne dziecko martwiłoby się na wiadomość o tym, że jego rodzice wyjechali, ale dla Lisy był to kamień z serca, przynajmniej ich jednych miała z głowy, ale na tym pozytywy się kończyły. Zamieszkanie z Remigiusem zaczęło się od totalnej katastrofy, któren skutki nadal w sobie nosiła, chociaż jak zwykle udawała, że nie. W dodatku nie mogła przestać myśleć o tym, że Jude mógłby faktycznie wrócić na front, szczególnie po tym, jak obiecał, że już tego nie zrobi. W tym wszystkim była jeszcze wizja terapii, którą gotowa była podjąć dla Soriente, ale jako wybitnie zamknięta w sobie dziewczyna, nieszczególnie cieszyło ją rozmawianie z kimś obcym. Słowem, wiele się u niej działo, to chociaż w pracy chciała względnie odpocząć, ale gdzie tam. Od razu czuła, że z tym klientem będzie jakiś problem, ale kiedy wystrzelił z filmami, o jakich zasadniczo Lisa nie wiedziała za wiele, zaraz zacisnęła mocniej szczękę.
- Mogę zawołać ochronę i wyprowadzą ciebie stąd bez podawania przyczyny - wyrzuciła z siebie nieszczególnie głośno, ale na tyle, aby usłyszał. To było plusem tego miejsca, szefostwo nie przejmowało się klientami, bo przecież klub i tak miał paskudną renomę, a mimo to ludzie właśnie dlatego walili tutaj drzwiami i oknami. Idealne miejsce dla kogoś takiego, jak Lisa, ale o tym nie chciała myśleć, bo może faktycznie powinna była zrezygnować. Póki co jednak skupiła się na kliencie, który uznał, że żartował... Doprawdy zabawne. Posłała mu zniesmaczone spojrzenie, zastanawiając się, czy istniały kobiety, którym takie słowa by schlebiały. Ślepa nie była, widziała, że jest przystojny, więc może... W każdym razie ją to jedynie obraziło, tym bardziej, że z podobnych zaczepek w Shadow nic dobrego zwykle nie wynikało.
- W Shadow może. Pracuję tam - odpowiedziała sceptycznie na te jego przemyślenia, chcąc już sobie pójść, tym bardziej, że sklamalaby mówiąc, że nie zrobiło jej się gorąco. Tego właśnie się obawiała, odkąd pokazała się z Remigiusem na premierze w Los Angeles, że ktoś ją kiedyś rozpozna, zagada w sposób inny, niż jakby była jedynie kelnerką. Odruchowo więc opuściła głowę w dół, by skryć się bardziej pod czapką z daszkiem, a kiedy miała już czmychnąć, mężczyzna postawił pustą szklankę na jej tacy. - To znaczy, że chce pan następnego, czy co? - zapytała nieco zniecierpliwiona. Uwielbiała pijanych kliwntow, oczywiście że tak. Zawsze trzeba się było domyślać, co im chodzi po głowie, a trzeba zauważyć, że Lisa miewała problem z odgadnięciem cudzych intencji nawet w przypadku, gdy taka osoba mówiła o nich otwarcie.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
To nie tak, że był bezczelnym człowiekiem. Zazwyczaj większość ludzi określała go mianem ujmującego, co samo w sobie stanowiło problem. W końcu bezwiednie podrywał kolejne panienki i jakoś zapominał, że w domu czeka żona. Obecnie zaś nie mógł sobie pozwolić na tego typu ekscesy, bo raz pierwszy w życiu pragnął pozostać wierny. Z tego też powodu uzbroił się w pancerz bycia skończonym dupkiem i chamem. Wprawdzie i były kobiety, które na takie typy leciały, ale jego nigdy nie pociągały desperatki, więc problem wydawał się rozwiązany. Tyle, że znikała jego ujmująca osobowość, a pozostawał całkiem pijany gbur. Być może kluczem była tutaj również obecność alkoholu- pod jego wpływem nie miał siły na zagrywki z uśmiechem w tle. Wydawało się, że dopiero pijany odzyskiwał swoją prawdziwą i ponurą naturę. Przyjemniaczkiem bywał jedynie na trzeźwo, bo wtedy musiał kalkulować czy mu się opłaca być sobą. Jego menadżer twierdził, że niekoniecznie i niechętnie, ale przychylał się do jego prośby i był grzeczny.
Tyle, że nie dzisiaj i nie w tym miejscu, które przywodziło ostatnie, kiepskie wspomnienia. Już samo to wystarczyło, by stał się ordynarny, a obecność ładnej, choć mocno zakamuflowanej kelnerki jedynie podkręciła jego bezczelność.
- Aleś ty odważna. Już mi grozisz ochroną? - zaśmiał się cicho. Sama przeszła na ty, więc postanowił kontynuować tę wymianę zdań na poziomie mniej oficjalnym. Cały czas się jej przyglądał, zupełnie jakby nad jej głową miał się pojawić wielki neon z podpisem i dzięki temu mógłby rozwiać swój dylemat. Po jej reakcji czuł, że branżę filmów dla dorosłych mógł odrzucić. Wielka szkoda, na pewno mieli kategorię z tego typu okazami w kapturach.
- Czy jako kelnerka nie powinnaś być jakaś miła i uśmiechnięta? Nie macie tego w obowiązkach? - drążył dalej swoją tyradę, był człowiekiem cierpkim i tetrycznym, a ona zdawała się działać na niego jak płachta na byka. Tak właściwie działało na niego całe Shadow, bo ciągle miał wrażenie, że Pearl Cambell wyskoczy zza winkla razem z kanistrem benzyny i tym razem chluśnie mu ją prosto w twarz. To chyba były już początki paranoi i zdecydowanie nie powinien podlewać jej alkoholem, ale na jej bezpośrednie pytanie tylko kiwnął głową. Oczywiście, że się napije.
- Poza tym bywam tu tylko służbowo, więc raczej bym zapamiętał. Napijesz się ze mną? - jak na osobę, która potrzebowała informacji, to zaczął niewiarygodnie bezczelnie, ale przecież nie mógł się powstrzymać.
Jeśli chodzi o listę grzechów Christophera Haynesa to też właśnie stał na podium- nieumiarkowanie. Nigdy nie potrafił powstrzymać swojego apetytu, nawet jeśli chodziło o drobne złośliwości. Kiedyś miał za to zapłacić całkiem sporo, ale jak na razie buńczucznie przeceniał swój urok osobisty.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nawet mu się nie przyglądała, jak zawsze skupiona bardziej na tym, aby unikać kontaktu wzrokowego i czym prędzej wrócić do swoich spraw. Wcześniej z resztą zdążyła zobaczyć tyle, by całkowicie go zaszufladkować, najpewniej w dużej mierze niesprawiedliwie, ale tym akurat się nie przejmowała. Przed czterdziestką, dobrze zbudowany, nieźle ubrany, w klubie ze striptizem, samotny, popijający alkohol, jak dla niej w zbyt dużych ilościach. Raczej partnera na kościelną edycję gry w Bingo nie przyszedł tutaj szukać. Zagadał kelnerkę, więc może brakuje mu damskiego towarzystwa, a przy tym nie chodzi jedynie o pogapienie się na jakąś pannę, bo wówczas wybrałby salę, na której te nie mają za dużo ubrań. Wszystko zgrywało jej się na obraz mężczyzny, który przyszedł tutaj sam, a chce wyjść z kimś, przy czym trzeba mieć na uwadze, że do tej kategorii Lisa wrzucała przynajmniej osiemdziesiąt procent tutejszych klientów płci męskiej.
- Ostrzegam jedynie - poprawiła go, ale nie dodawała nic więcej, bo nigdy nie należała do osób wciągających innych w dyskusję. W zasadzie częściej coś tam sobie mamrotała pod nosem, niż nawet uczestniczyła w rozmowie. Z resztą... co tu dużo mówić, bała się ludzi, a na ten swój strach reagowała agresją, trochę jak te małe psy, które wiedzą, że nic nie zrobią w starciu z napastnikiem, więc dużo szczekają w nadziei, że tym kogoś odstraszą. Może najgłośniejsza nie była, ale za to emanowała aurą niechęci, przez którą nie tak łatwo dało się przebić.
- Ale pan zdaje sobie sprawę z tego, w jakim znajduje się lokalu? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, więc niezbyt grzecznie, ale co tam. Nie chciała dać się wciągnąć, plus naprawdę ceniła sobie to, że faktycznie w Shadow nie musiała się do nikogo szczerzyć. Rzadko uśmiechała się bez powodu, a nawet mając powód tego unikała, bo miała wrażenie, że z takim wyrazem twarzy wygląda idiotycznie, co w rezultacie wprawiało ją w zażenowanie własną osobą. Jakby sama odbierała sobie prawo do niektórych reakcji.
- Po pierwsze jestem w pracy. Po drugie nie piję z nieznajomymi - uniosła brwi w pełnym zdziwienia wyrazie, bo takiej propozycji się po nim nie spodziewała. Poza tym coś jej nie pasowało. Niby mogłaby odejść już, by przynieść mu dolewkę, ale jednak wolała się upewnić, o co też mu chodziło. - Służbowo? Nie słyszałam o pracy polegającej na piciu, chyba, że tak to teraz usprawiedliwiają sobie alkoholicy - wzruszyła ramionami, nawet nie mając nic złego na myśli. Na pewno też wcale umyślnie nie chciała go obrazić, ale właśnie Lisa miała to do siebie, że często nie przemyślała, jak jej słowa brzmią, a przy tym sięgała po tak dosadne terminy, że ich negatywny wydźwięk był wręcz nieunikniony dla osoby normalnej. Z naciskiem na normalnej, bo Westbrook zapytana wprost, powiedziałaby jedynie, że nazywa rzeczy po imieniu. Tylko, że ona często widziała wszystko albo czarnym albo białym, bez przestrzeni pomiędzy.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zazwyczaj był znacznie lepszy, jeśli chodzi o kontakty z kobietami. Potrafił wyczuć ich aurę, postawić się w bieżącej sytuacji i zareagować tak, by darzyły go sympatią. Zawsze mu się wydawało, że to niemal jego wrodzony talent. Umiał wgryźć się w osobowość każdej damy i karmił się jej wątpliwościami. Był jak wampir energetyczny, który zdobywał siłę poprzez słabości innych. Najwyraźniej jednak do czasu albo zaczął się już starzeć, bo kelnerka nie wydawała się być zachwycona jego swadą. Ba, patrzyła na niego tak jak patrzy się na podstarzałego wujka na weselu, który jest tak pijany, że nie dostrzega jak bardzo jest przy tym żałosny. Poprawia wąsa i rusza do podrywu ku zniesmaczeniu młodych niewiast.
To właśnie Chris czytał w spojrzeniu tej dziewczyny i irytowało go to niesamowicie. Tak to zwykle bywa, gdy nagle człowiek zderzy się ze świadomością szybkiego starzenia się i niedopasowania do współczesności.
Haynes poczuł się jak żywy obiekt muzealny, który usiłowano upchnąć do archiwum przeszłości. Był jak skamielina, pieprzony dinozaur, który na dodatek zajeżdżał tanią whisky, bo był przekonany, że właściciel oszczędza na trunkach.
Kurwa.
- Z takim podejściem to raczej chyba nie wzbudzasz sympatii, co? - zgadł znowu, bo ciągle próbował utrzymać status człowieka, który nie jest podstarzałym amantem. Chciałoby się rzec, że za późno, bo pierwsze wrażenie już zrobił, a to nie było za dobre. - Groźby, ochrona, wydaje się, że jesteś mocno konfliktowa - powinien przestać, wycofać się i ją przeprosić, ale przecież Haynes w takich momentach zawsze zachowywał się jak atakowane zwierzę. Kąsał, drapał i udawał, że to nie on pierwszy rozpoczął ten pokaz sił.
- To w jakim jestem lokalu? W podłej melinie, w której szef udaje, że sprzedaje alkohol, a pod ladą ma całe zapasy prochów? To cię zwalnia z bycia profesjonalną? - wydawało się, że już dawno przekroczył Rubikon i zachowywał się zwyczajnie chamsko, ale w czubie miał coraz więcej alkoholu, który zaburzał osąd sytuacji. Ta zaś powoli zaczynała go doprowadzać do wściekłości, więc wyżywał się na Bogu ducha winnej żonie dementora, która jedynie podwijała rękawy swojej wyjściowej bluzy.
Zapewne jednak w pewnym momencie zwolniłby i nawet przeprosił, gdyby nie fakt, że nagle postanowiła strzelić mu w pysk oskarżeniem o nałogu. Dawno nie słyszał tej śpiewki, bo karmiła go nią zazwyczaj była żona. To ona wywlekała na wierzch jego alkoholizm i przypominała mu, że kiedyś był zupełnie innym człowiekiem. Takim, który nie musi się napić, by napisać kilka słów.
Wspomnienie jej oskarżeń sprawiło, że cały się zaperzył i wstał gwałtownie, by wziąć od niej tackę.
- Mała, nie wiem czy masz okres czy coś, ale nie każdy w barze jest alkoholikiem. Ja, na przykład, szukam tutaj jednej dziewczyny i umilam sobie czas przy rozmowie z tobą, choć chyba nie ma w tym za wiele umilania - prychnął.
Nie do końca wiedział nawet w jakim celu wyciąga na wierzch osobę Pearl, bo przecież po tych oratorskich przepychankach raczej dziewczyna nie zacznie być wspierająca i pomocna. Sądził jednak, że po prostu musi wytłumaczyć się ze swojego zachowania, które sprawiało, że oceniał ją bez przerwy, a tak naprawdę jej nie znał. Zupełnie jakby na starcie skreślał wszystkich ludzi tu pracujących, bo jeden z gości postanowił skreślić jego za pomocą kanistra benzyny.
Niesamowite, że na samej Cambell nie potrafił się tak mścić. Sentyment jednak wygrywał we wszystkich pojedynkach.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Lisa miała w sobie coś takiego, co bez wątpienia nie przysparzało jej przyjaciół na żadnym etapie jej życia. Już jako dziecko była mocno zamknięta w sobie, raczej bawiąc się z wymyślonymi przyjaciółmi, niż z tymi głośnymi, wręcz rozwrzeszczanymi dzieciakami biegającymi dookoła. Przy tym zdecydowanie miała zbyt dojrzały sposób myślenia, a w połączeniu z wysoką wrażliwością, dawało to nienajlepsze skutki. Bo gdy inne dziecko coś zepsuło, co najwyżej kłamało, że to nie ono i biegło broić dalej. Lisa psując coś, nawet w wieku czterech lat, przeżywała to, że zawiodła rodziców, zniszczyła owoc ich ciężkiej pracy, a przy tym skrzywdziła jakiś przedmiot i co najgorsze, będąc dzieckiem nie jest w stanie tego w żaden sposób naprawić. Z czasem jej dojrzenie do perfekcji, połączone z pasją jaką była gimnastyka i zapatrzenie w starszych braci, jak i w wojskowego chrzestnego, sprawiły, że kompletnie nie wpisywała się w towarzystwo, w jakim mogłaby szukać sobie kompanii. Wyprostowana sylwetka, skupienie, w połączeniu z dużym zażenowaniem wywołanym okazywaniem emocji, dawały wszystkim wrażenie, że jest niezwykle chłodną i wyrachowaną panną, mającą siebie za kogoś lepszego. Świetnie wpisywało się to w jej zaplecze, bo przecież zarówno tata, jak i mama byli lekarzami, więc pieniędzy im nie brakowało. W połączeniu z licznymi zwolnieniami, na które dyrekcja pozwalała, bo przecież zawody rządziły się swoimi prawami, a także z indywidualnym podejściem do niej przez nauczycieli, to wszystko nie nastręczało jej rzeszy fanów. Wręcz przeciwnie, ludzie zwykli nie lubić jej z zasady, a ona... ona zwykła udawać, że nie sprawia jej to przykrości. Gimnastyka stała się więc jedynym sensem jej życia, a przynajmniej było tak do momentu, w którym Soriente nie postanowił trochę tych priorytetów poprzestawiać, jakimś cudem przełamując jej mury. Chociażby z szacunku dla niego teraz nawet nie patrzyła na swojego rozmówcę przez pryzmat jego wyglądu, bo przecież jako zajęta kobieta, tak zwyczajnie nie wypadało. Traktowała więc go według siebie z rezerwą, ale rezerwa w wydaniu tak z zasady zdystansowanej osoby, jak Westbrook, musiała trącić chłodem, jak rodem z epoki lodowcowej.
- Kto ma mnie polubić, ten mnie polubi - rzuciła niepewnie, bo cóż... idealnie trafił z tym pytaniem i trzeba przyznać, że niekoniecznie jej się to podobało. Chwilę się wahała, zanim znalazła w ogóle jakiekolwiek słowa komentarza. Była dość prostolinijna i przez to wychodziła na pyskatą, ale prawda była taka, że w żywych dyskusjach można ją było z łatwością pokonać, dlatego w kłótniach zwykle odwracała się na pięcie i uciekała, bo już po pierwszej rundzie brakowało jej argumentów, a czas reakcji jej ripost można by porównać do maratonu emerytów po wszczepieniu endoprotez. - W zasadzie unikam konfliktów - nie kłamała. Miała po prostu pecha do uczestniczenia w takowych i jeszcze nie rozgryzła skąd się to brało. Uważała, że to jakieś paskudne zrządzenie losu.
- Po pierwsze nie sprzedajemy tu narkotyków - tak kazano jej mówić na rozmowie o pracy i tego się trzymała. Poza tym, co świadczyło o jej naiwności, lubiła wierzyć, że było tak naprawdę, bo podobnymi substancjami do szpiku kości gardziła. - Po drugie gdybym była nieprofesjonalna, za takie zachowanie powiedziałabym panu parę niemiłych słów, a zamiast tego tutaj stoję i najpewniej przyniosę panu tego zamówionego drinka. Jeśli jednak przez profesjonalizm określa pan mizdrzenie się i przesadny entuzjazm, to chyba pomylił pan sale - westchnęła cichutko, bo ona naprawdę nie chciała być niemiła, ale naturalnie brzmiało to pewnie jak wstęp do ostrej dyskusji, bo normalni ludzie nie ubierają w tak odarte z subtelności słowa swoich myśli. Już by pewnie odeszła, żeby mu tego drinka przynieść, ale wtedy nazwał ją małą i cóż... w swojej głowie uważała, że jedyna osoba, która może ją tak nazywać, jest jednocześnie ostatnią osobą, która powinna ją tutaj zobaczyć. No, może... za jej rodzicami, bo jednak wierzyła, że wolałaby spotkać tu Remigiusa, niż państwo Westbrook.
- Jestem kelnerką, nie żadną małą. - powiedziała bardzo dosadnie, prostując się nawet bardziej, niż dotychczas. - Powiedział pan, że bywa tu służbowo... skoro jednak nie jest pan alkoholikiem, to dlaczego pije pan w pracy? To nieładnie i niepoprawnie - mimo wszystko nie miała problemu, by go pouczyć, jakby była starszą nauczycielką, a on tym spóźnialskim uczniem, który przerwał w połowie lekcji. - A szukanie dziewczyny... nie chcę się powtarzać, ale to wciąż sugeruje inną salę... - zauważyła, a po chwili coś przyszło jej do głowy i uznała, że tymi słowami na pewno podreperuje swój wizerunek i wyjdzie na o wiele milszą, empatyczną, pomocną dziewczynę. - To żaden wstyd, być samotnym w pana wieku i korzystać z takich usług - dodała więc, wzruszając ramionami, całkiem dumna z tego, jak to wypadło. Bo przecież w odczuciu Lisy totalnie go pokrzepiła, że mucha nie siada.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak naprawdę Chris był całkiem podobny do niej. Również tworzył swoich najlepszych przyjaciół, ba, robił to na tyle skutecznie, że wkrótce publikował pierwszą powieść. Jego wyobraźnia była tak naprawdę jedynym sojusznikiem. Nie był zbytnio towarzyski ani nie rzucał się w oczy. Wydawało się, że do końca życia zostanie mrukiem, który będzie przesiadywać w barach tego typu jako największy przegrany. Tylko łut szczęścia sprawił, że stał się popularnym pisarzem. Wystarczył tylko talent, który posiadał, by nagle był na ustach wszystkich. Tak naprawdę jednak wcale się nie zmienił. Nadal był tym samym, smutnym człowiekiem, który chował pod płaszczykiem sławy swoje kompleksy. Nie pomogło mu również podpalenie ze strony kochanki.
Ledwo zdążył polubić swoją twarz, a ją stracił. Tak naprawdę ciągle zmagał się z poczuciem absolutnej traumy, zwłaszcza że do tego doszły wątpliwości odnośnie dawcy. Trudno było się cieszyć z czyjegoś nieszczęścia. Psycholog odbywała z nim niekończące się sesje, by odkryć, że niewiele mu pomoże. Nie był w stanie postawić się w sytuacji szczęśliwego człowieka, tak naprawdę cały stworzony był z wątpliwości, kompleksów i pieśni przeszłości. Tak naprawdę więc mógł zgrywać przed kelnerką playboya i człowieka, który radzi sobie w każdej sytuacji, ale gdy przyszło co do czego… cóż, upijał się na smutno w barze, bo nie umiał zdecydować się czy powinien zabić swoją byłą kochankę czy wsadzić do więzienia.
Na dodatek jak ten debil i skończony cham wyżywał się na obsłudze lokalu, który przecież nie należał do tych z wyższej półki. Nie powinien zdecydowanie czepiać się ubioru, bo przecież nie byli w Ritzu.
Najwyraźniej jednak to było silniejsze od niego i wszedł z dziewczyną na wojenną ścieżkę.
Gdy stwierdziła, że ją polubią… Uniósł brwi, bo zaskoczenie było silniejsze niż dobre maniery.
- A kto cię lubi? - nie była to jego sprawa, ale pytanie wyrwało się samo. Nie potrafił sobie wyobrazić rzeszy zachwyconych nią ludzi. Pomijał już jej wygląd, po prostu w życiu nie widział kogoś tak sztywnego, na dodatek ubranego w za dużą bluzę. Ten element stroju chyba będzie śnić mu się po nocach.- I serio unikasz konfliktów? Wydajesz się dość… awanturnicza - i on do świętych nie należał, zwłaszcza w tej konwersacji, ale po pijaku atakował ją, nie zaś siebie. Mówili, że ludzie pod wpływem są szczerzy i musiał przyznać im rację, choć starał się jak mógł, by nie przekraczać pewnych granic.
Z każdą minuty rozmowy było mu jednak coraz trudniej i czuł ciężar zachowania względnej klasy w wypowiedzi. Tak mu się wydawało, bo granicę przekroczył już dawno.
Uśmiechnął się jednak, gdy zaprzeczyła jakoby sprzedawali tu narkotyki.
- Proszę cię… Jestem pisarzem, wiem, co tu się dzieje - przewrócił oczami i kiwnął głową. - Aleś ty szalenie wyrozumiała. Przyniesiesz mi drinka, bo ci za to płacą? To faktycznie wyraz największej sympatii - prychnął i faktycznie myślał, że na tym rozmowa się skończy i nie posunie się dalej poza kąśliwymi komentarzami.
Tyle, że kelnerka znowu się odezwała i nie dość, że zasugerowała, że potrzebuje dziwki, to na dodatek jest stary. Nie wiedział która część wypowiedzi zabolała go bardziej, ale na pewno nie powinien tak gwałtownie wstawać i patrzeć na nią z góry.
- Po pierwsze, jesteś wredna. Po drugie, nie odrosłaś od ziemi tak bardzo. Po trzecie, jestem pisarzem, więc mogę być menelem i nic ci do tego - prychnął. - A po czwarte, w jakim moim wieku? To, że ty wyglądasz jak młode emo to nie znaczy, że ja jestem starcem. Zacznij więc wykonywać swoją robotę i nie wdawaj się w pyskówki, bo może się okazać, że szybko stracisz nawet to podłe miejsce - nie wiedział skąd w nim taka agresja, ale musiał się wyżyć, bo miał jej po dziurki w nosie.
Generalnie wyzwoliła w nim potwora i teraz musiała zbierać tego parszywe owoce.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Miała na głowie sporo problemów i przynajmniej w pracy wolała ich unikać. Z drugiej strony coraz częściej łapała się na myśli, że nie powinna dłużej tu pracować. Nie było to aż takie potrzebne, skoro teraz nie wydawała już pieniędzy tak, jak kiedyś, bo mieszkanie z Soriente i mimo jej prób uczynienia tego wszystkiego sprawiedliwym i zgodnym z zasadami najmu, naturalnie Remigius nawet nie chciał o tym słyszeć. Czas, który spędzała w pracy, mogłaby więc wykorzystać na dbanie o ich związek, bo wszystko wskazywało na to, że sam blondyn na to liczył, a i dla Lisy było to niezwykle ważnym.
- Mam przyjaciół - kompletnie nie musiała się przed nim tłumaczyć, ale już tak miała, że to robiła. Inna sprawa, że nie brzmiało to wcale jakoś super wiarygodnie i pewnie dlatego, że tych wcale tak naprawdę nie miała. Był Ezra i była Margot, sęk w tym, że z tym pierwszym znajomość wciąż raczkowała, a ta druga od dawna już nie żyła, z czym Westbrook najwyraźniej nadal nie potrafiłą się pogodzić. - Najwyraźniej kiepsko ocenia pan ludzi - wzruszyła ramionami, znów wcale nie chcąc być niemiłą, po prostu stwierdziła fakt, bo nigdy nie ciągnęło jej do konfliktów. Raczej, gdy jakiś się rodził, preferowała odwrócić się na piecie i sobie pójść. Tutaj też by tak postąpiła, gdyby nie fakt, że była w pracy, więc nieszczególnie mogła sobie na to pozwolić.
- Niekoniecznie sympatii, ale profesjonalizmu już tak - poprawiła go spokojnie. Na pracy pisarza nieszczególnie się znała i nie wiedziała, jak nawet miałaby to skomentować, więc postanowiła tego w ogóle nie robić, licząc, że dzięki temu szybciej będzie mogła oddalić się od stolika, przynieść mu kolejnego drinka i zniknąć z jego życia, a przynajmniej zniknąć na resztę wieczoru. Szybko doszła też do wniosku, że praca pisarza musi być dla niego czymś niezwykle ważnym, skoro w tak szybkim czasie wspomniał o niej aż dwa razy. Inna sprawa, że ten drugi raz mocno zaszedł jej za skórę, bo najwyraźniej stała się jakimś celem jego frustacji.
- Jeśli nie odpowiada panu moja obsługa, poproszę inną kelnerkę - rzuciła chłodno, bo i jej w zasadzie byłoby to na rękę. Nie uważała, że jest wredna, wcale nie chciała go obrazić, ale niestety Chris dał jej tylko do zrozumienia, że rzeczywiście coś z nią jest mocno nie tak. Dziwne, że jeszcze się łudziła co do tego, skoro na tym etapie powinna być już pewna. - Nigdy też nie uważałam, że moja opinia na pański temat powinna mieć znaczenie, ale najwyraźniej ma większe, niż powinna, skoro tak nerwowo pan reaguje - wytknęła mu. - Poza tym nigdy nie nazwałam Pana starym. Ma Pan jakiś kompleks na punkcie wieku? Z przyczyn osobistych nie mogłabym mieć pana za podstarzałego, ale jak sam pan zauważył, moim rówieśnikiem też pan nie jest - wyłożyła, oddychając nieco szybciej, ale poza tym jej postawa była naprawdę opanowana, a twarz przypominała bryłę lodu. Jej własny chłopak był pewnie w tym samym wieku, co mężczyzna stojący przed nią, więc jak mogłaby nazywa go staruchem? - No i jeszcze jak ostatnio sprawdzałam, EMO nie nosili się na sportowo, mieli dziwne grzywki i makijaż, więc jak chce mnie pan obrazić, to proszę próbować dalej - dodała z mocą, chociaż jej żołądek robił w tej chwili fikolka i pełna była, że jak tylko uda jej się zostać na monet samej, to popłaczę się jak dziecko. Dlatego właśnie unikała kontaktu z ludźmi. Bała się ich, jak ognia, a potem miała... Najchętniej już teraz uciekłaby w siną dal, ale duma jej na to jeszcze nie pozwalała, bo wcale nie lubiła pokazywać tego, jak wrażliwa i niestabilna bywała. - Nigdy nie planowałam też wdawać się w pyskówki, to nie ja pana zagadnęłam, a co do pracy śmiało, w sumie i tak myślę o tym, żeby ją rzucić - kolejny raz w rozmowie wzruszyła ramionami, chociaż osobiście wątpiła, by skarga miała przełożyć się na jej zwolnienie. Ostatecznie nie byłaby jej pierwszą, a właściciel zdawał się i tak mieć gdzieś zarówno gości lokalu, jak i jego personel. Co innego te osoby, które zapraszał do pomieszczenia dla vipów, ale tam Lisa nigdy nie była i w przeciwieństwie do wielu innych pracowników, nawet nie chciała być.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Przyganiał kocioł garnkowi, chciałoby się rzec. Chris jednak był na tyle hipokrytą, że wcale nie zdawał sobie sprawy, że gdyby sam był taki super i towarzyski to wcale nie musiałby zagadywać kelnerki po pijaku. Widział jedynie jej uchybienia, a swój sarkazm i wredotę zwalał na stan emocjonalny, który był opłakany. Zdecydowanie nie był to powód, by na kimkolwiek się wyżywać, ale najwyraźniej był w tym specjalistą. Uniósł brwi, gdy mu zaprzeczyła i stwierdziła, że ma przyjaciół. Nie, żeby nie wierzył, po prostu nie myślał, że mimo wszystko jakieś słowa tego typu z jej strony padną. Miał wrażenie, że mimo wszystko walczyły w niej dwie osobowości. Jedna chciała całkowicie zlać jego słowa, a druga próbowała mimo wszystko mu odpowiedzieć.
Nie wiedział która z nich jest u niej przeważająca, ale miał wrażenie, że bardzo chciał ognia podczas gdy dziewczyna wręcz tonęła w lodowatej otoczce. Nie wydawało mu się to zbyt fascynujące, bo przywykł mimo wszystko do innego typu kobiet. Zazwyczaj ganiał za takimi, które po jego komentarzach obdarzyłyby go silnym kopniakiem w krocze. Ta zaś była nudna, bo mógłby nawet zacząć przed nią stepować, a i tak nie zwróciłaby na niego najmniejszej uwagi.
- Kiepsko oceniam ludzi? Patrz, krytycy byli innego zdania - nie chwalił się tym, po prostu stwierdził fakt, może nawet trochę przejął jej obojętność. Nie ma co kruszyć kopii na beznadziejną obsługę, prawda?
Musiał parsknąć, gdy wspomniała o profesjonalizmie, cóż, nie była flagowym przykładem tego zagadnienia.
- Gonisz tu w bluzie, pewnie w łazience się tniesz. Naprawdę myślisz, że to odpowiednia kultura pracy? - gdyby on nie był profesjonalny to pewnie również odpuszczałby sobie wieczorki autorskie. Mimo wszystko starał się jak mógł pokazać, że mu zależy właśnie dlatego, że cenił swoich podwładnych i fanów. Ta dziewczyna zaś nie miała ani grama sympatii do niego od samego początku. Zapewne, gdy otrzeźwieje, to zrozumie, że i on wykazał się niezwykłym buractwem, ale jak na razie był nadal podchmielony, a ona mimo wszystko była łatwym celem do ataku.
Szkoda, że postanowiła jednak zakończyć ich przepychanki szybko propozycją wymiany kelnerki.
- A macie takie ubrane przyzwoicie i uśmiechające się do klientów? I nie proponuj mi sali ze striptizem - zastrzegł, bo przypuszczał, że po jego słowach znowu do tego wróci. - I nie mam żadnych kompleksów, po prostu nie lubię napuszonych gówniar. Kiedyś dziewczyny w twoim wieku były bardziej zabawne - zdecydowanie brzmiał jak stary zgred, ale obecnie wszystko było mu jedno.
Za wszelką cenę chciał ją sprowokować i skruszyć ten lód, którym się otaczała. Nie do końca wiedział, czemu to nawet miało służyć, ale stało się to jego nadrzędnym celem i nie patrzył już na środki po które miał sięgnąć, by tego dokonać.
- Zajebiście dużo rzeczy cię obraża - prychnął, gdy stwierdziła, że nie jest emo. Może i ze sposobu ubierania nie była, ale jej smutek był tak namacalny, że powietrze było gęste od tego podłego nastroju. Należało wziąć sznurek i się powiesić. - Idę po drinka, a ty przekaż wyrazy współczucia swojemu chłopakowi. Nie zasłużył na taką mumię - westchnął, zupełnie jakby przeżywał los tego nieznajomego, zmuszonego do związku z kimś o tak odpychającej aparycji jak ta kelnereczka.
Najwyraźniej jego relaks zupełnie nie przebiegł po jego myśli.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Patrzyła na niego niewzruszona, chociaż pod tą maską obojętności kotłowało się w niej od wielu sprzecznych emocji, z którymi nie najlepiej sobie radziła. Pewność siebie oszczędzała zwykle na te kilka chwil na scenie, gdy patrzyły na nią miliony czujnych oczu, a ona w pełnym makijażu i błyszczącym stroju musiała pilnować każdego, nawet najdrobniejszego gestu, by wypaść idealnie. Nauczono ją być ideałem, ale nie w znaczeniu tych uśmiechniętych i poprawnych pod każdym kątem panienek, które brylowały w towarzystwie. Wiedziała, że nie może sobie odpuszczać, że nie powinna prowadzić lekkiej pogadanki z obcym mężczyzną spożywającym alkohol, bo między każdym musiała wytyczać granice. Kiedyś nawet by z nim nie porozmawiała, ale odkąd w jej życiu pojawił się Remigius, wiele się zmieniło, chociaż nie na tyle, by stała się lwem salonowym, co pewnie Chris mógł już zauważyć.
- To może na innych lepiej to panu szło - mruknęła, bo nie planowała się z nim wykłócać o to, że ma rację. Niejako takim zachowaniem zaprzeczyłaby temu, że nie jest awanturnicza, a wszelkie konflikty dość mocno ją przerażały i nie potrafiła sobie z nimi radzić. Dlatego wiecznie kłamała, by mówić innym to, co woleli usłyszeć, jeśli prawda groziłaby kłótnią, której z kolei Lisa by nie zniosła. Teraz też chciała już tylko odejść, nie dać się sprowokować, ale kiedy dodał kolejne słowa, poczuła, jak coś w niej pękło
- Jak pan śmie oskarżać mnie o coś takiego?! - aż poniosła głos, chociaż w ogólnym gwarze klubu nie robiło to na nikim spoza stolika Christophera, wrażenia. Ściągnęła niebezpieczne brwi i zadarła głowę, by nie chować się już pod daszkiem czapki, ale skrzyżować z nim spojrzenia. - Jak obrzydliwym trzeba być, by z taką lekkością sugerować komuś krzywdzenie samego siebie? To wszystko wywnioskował pan po za dużej bluzie? Jeśli tak to współczuję, bo w pana świecie pewnie każdy człowiek w oversize'owych ubraniach targa się na swoje życie, każda kobieta na szpilkach jest ladacznicą, a każdy mężczyzna w podartych spodniach pewnie ledwo wiąże koniec z końcem - wyrzuciła ze sobą więcej słów, niż kiedykolwiek do jakiegokolwiek innego klienta w tym miejscu. Aż oddech jej przyspieszył, a to dlatego, że ubrania jej były tarczą, faktycznie chowała się pod nimi, bojąc się być w centrum uwagi. Chciała wtapiać się w tło, tym czasem on bezczelnie za sprawą tych właśnie ubrań wyciągnął ją do odpowiedzi. Cała już trzęsła się z nerwów, ale nóg jej pewnie nie mógł zobaczyć, gdy tak kiwały się na boki.
- Świetnie, ja nie lubię zbyt pewnych siebie, grubiańskich mężczyzn - odpowiedziała na jego słowa. - Nie każda dziewczyna w moim wieku musi szczycić się dobrym poczuciem humoru - dodała jeszcze, dociskając teraz pustą tacę do ciała, jakby nią chciała się osłonić przed mężczyzną, chociaż ten wcale jej nie atakował. Była jednak niesamowicie wyczerpana tą rozmową i zwyczajnie nią też przerażona. Nic już pewnie by nie odpowiedziała, myśląc tylko o dwóch rzeczach, papierosie i może pochyleniu się nad muszlą klozetową. O tym drugim wiedziała, że nie powinna, miała z tym walczyć, próbowała, naprawdę się starała, ale było jej tak niedobrze z nerwów, że coraz trudniej było jej wmawiać sobie samej, że da radę.
- Mój chłopak zwraca uwagę na coś więcej, niż ubrania! - warknęła zaskakując tym samą siebie. Mogła powiedzieć, że nie ma chłopaka, mogła tego nie komentować, ale te słowa w szczególności ją zabolały, bo ostatnio sprawiała Remigiusowi jedynie problemy i dołowało ją to niesamowicie. A teraz jakiś koleś, którego nie znała, żałował blondyna, jakby po tych kilku minutach rozmowy zrozumiał, że ten musi być z Lisą nieszczęśliwy. Jej żołądek niemalże błagał ją o ulgę.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wchodzenie w słowne utarczki było kiedyś jego pasją. Uwielbiał przekomarzanki, kłótnie, nawet nie przeszkadzało mu rozbijanie talerzy. Pamiętał z okresu swojego dzieciństwa burzliwy związek rodziców i świadomie szukał partnerki, która będzie dla niego ostoją i nie doprowadzi go na skraj wytrzymałości. Tyle, że całkiem nieświadomie na swoją kochankę wybrał kobietę- ogień (wręcz dosłownie), z którą związek przypominał bezustannie ślizganie się na linie. Najwyraźniej geny były na tyle silne, że uwielbiał chwile, gdy w jego życiu wręcz się kotłowało. Spokój zaś nie działał na niego aż tak stymulująco i właśnie dlatego obecnie postanowił doprowadzić kelnerkę na skraj swojej wytrzymałości.
Czego nie przewidział? Faktu, że pod obszerną bluzą kryje się niejeden dramat, który sprawi, że te przepychanki nie będą dla niej zwykłą odskocznią od obowiązków. Tyle, że wówczas Chris musiałby pomyśleć o kimś więcej niż tylko o sobie, a z tym zawsze miał niesamowity problem.
- Aleś ty zgodna, normalnie szok - nie powinien jej obrażać, ale nie mógł przewidzieć wybuchu, który wkrótce nastąpił. Wprawdzie nie zmiótł go z ziemi, ale utwierdził w przekonaniu, że kelnereczka ma temperament i pewne nieprzepracowane traumy. Był to również doskonały moment, by ustąpił, ale przecież wówczas nie byłby sobą. Nigdy nikt go nie uczył, że czasami lepiej jest wziąć na wstrzymanie i wykonać jeden krok w tył. Nie potrafił nigdy tego robić i również teraz przyglądał się jej niewzruszony.
- Skoro to ciebie nie dotyczy, to czemu, do jasnej cholery tak się oburzasz? Uderz w stół, a nożyce się odezwą? - musiał o to zapytać, bo mimowolnie przed oczami rysował mu się całkiem niezły portret socjologiczny, a jako pisarz nie mógłby zmarnować takiej okazji.
Teraz już jawnie przyglądał się jej, skanował jej poruszenie na twarzy i pełne usta, którymi sączyła wiele przykrych słów. Był ciekaw, co i w którym momencie zgadł, skoro potraktowała to tak personalnie.
Właśnie tak działali ludzie. Ruszali do ataku, gdy ktoś poruszał tematy im bliskie. W przeciwnym razie mogli zabijać obojętnością. Christopher był tego świadom, bo i sam działał podobnie, choć jego akurat już śmieszyły żarty o utracie twarzy. Tyle, że on miał już ponad trzydzieści lat i pewne rzeczy zdążył przepracować.
- Poza tym tak gadasz i gadasz, a miałaś poprosić kolejną kelnerkę. Tę milszą i ubraną w coś innego niż ty - przypomniał zupełnie ignorując stan dziewczyny, który wskazywał na silne wzburzenie. Być może osiągnął swój cel i zupełnie się nią znudził. Tego typu mężczyzną był, niestety. Kobiety traktował podle i instrumentalnie, okazywał większy szacunek dla mężczyzn, choć i tak ludzie byli dla niego zazwyczaj pożytecznymi narzędziami, które przyszło mu wyrzucać, gdy już tracili na wartości.
Dla niego zaś ta kelnerka całkiem się już posypała, więc przestała być potrzebna.
- Och, twój chłopak jest wzrokowcem, tępa dzido. Oczywiście, że lubi dziewczyny, które umieją się wystroić i nie zakładają bluz. Poza tym masz zdecydowanie ujmujący charakter i to mu wynagradza - prychnął, te teksty mógł sobie darować, ale potrzeba kłótni była silniejsza.
Powtarzał błędy ojca, wręcz się z nim identyfikował i nienawidził siebie za to, ale co tak naprawdę miał zrobić? Zmienić lokal? Pomysł wydawał mu się całkiem trafiony, bo stracił apetyt na picie, jak i na śledztwo dotyczące Pearl Cambell.
Kelnerka, zresztą, i tak mu już w niczym nie pomoże.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ