27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
1.

Powroty nigdy nie są łatwe zwłaszcza do miejsc, które postrzegaliśmy, jako dom i chociaż nie minęło wiele lat, bo czym są te trzy lata nieobecności? Niczym, ot ulotną chwilką. To jednak życie biegnie dalej, a czas to nie taksówka, która zatrzyma się na życzenie. Miał tego pełną świadomość, a mimo tego płomyczek nadziei tlił się w nim, niczym nieprzygaszony trwał i dawał siłę w najgorszych dniach, gdy wszystko inne zawodziło, a myśli dobijały i sugerowały odwrót, jakby całe te zebrane siły, motywacja i chęć spełnienia marzeń stały się w jednej chwili nic niewartą kupką popiołu. W tych dniach słowa, jakie usłyszał pewnej nocy, gdy wsłuchani w szum oceanu leżeli na plaży, a nieboskłon lśnił od miliarda gwiazd, dodawały mu sił, aby wstać i ruszyć po swoje. Wydawało się, że nigdy nie zapomni, tego błysku w oczach, tej pociechy, jaką odczuwał w jej ramionach. A jednak zostawił ją pewnego dnia, niewiele tłumacząc wyjechał, by zrealizować plan, o jakim marzył. Napełniła go wiarą w swoje możliwości, ba wyprowadziła z ciemności, w której tkwił na światło. Przypisywał jej wiele, czasem mając świadomość, że podkoloryzuje, że i bez niej mógłby osiągnąć, to co osiągnął, ale ta myśl, iż był na świecie ktoś, kto w ciebie wierzył, była niezwykle motywująca.
Wracał może nie tyle, co do domu, co do niej. Chciał zobaczyć, jak wygląda i jak zmieniło się jej życie, co robi? Czy jest szczęśliwa. Miał szczerze taką nadzieję. Nie zamierzał błyszczeć i napawać się swymi sukcesami, bo na dobrą sprawę dopiero rozpoczynał swą przygodę. Najzwyczajniej w świecie, chciał ją tylko zobaczyć. Wątpił, aby była sposobność do wymiany zdań, do rozmowy w cztery oczy. Nie miał prawa tego żądać. Wiedza, że ją skrzywdził, zatruwała mu umysł i nie miał słów, aby opisać, to jak się z tym czuł.
O imprezie dowiedział się przypadkiem. Ledwo co zdążył się rozpakować, a brzęczenie telefonu oznajmiło powiadomienie. Stare grupy w social mediach przypominały się, a dobre i urokliwe miejscówki, w których spędzali godziny na zabawie pozostały w pamięci. Nie wiedzieć dlaczego zdecydował się na wyjście. Narzucając na siebie pierwsze ciuchy, jakie miał pod ręką. Zamierzał utonąć w tłumie nieznanych i obcych twarzy. Pozwolić, aby dźwięk muzyki oczyścił umysł i uspokoił rozedrgane serce. Ostatnim co dostrzegł wychodząc z małego mieszkanka, była determinacja w oczach.
Droga nie była długa, a on sam niewiele myślał. Lokalizacja była niezwykle przyjemna i sprzyjała organizacji takich imprez. Już po chwili z koktajlem zwinnie przedzierał się przez tłum rozszalałej młodzieży i momentalnie uśmiechnął się na tę myśl. Sam nie miał jeszcze trzydziestki i wiele nie odstawał od nich, a jednak jego myślenie stało się nieco inne, bardziej odpowiedzialne, a może po prostu stał się nudziarzem?

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.


Beztroskie życie Florence Hale nie zmieniało się znacząco na przestrzeni lat. Wiele jej znajomych kończyło kolejne stopnie studiów, podejmowało pierwsze i następne prace. Niektórzy zaręczali się, brali śluby, a nawet zostawali rodzicami — to ostatnie wprawiało ją w najbardziej melancholijny nastrój, bo czuła wtedy upływ lat. Nie wszyscy jej znajomi mieli czas na spontaniczne imprezy, zakupy czy nocne przejażdżki. Początkowo ją to denerwowało, jednak z czasem zaczynała rozumieć. Życie się zmieniało, a oni byli już dorośli i musieli stawić czoła nowym wyzwaniom. Wszyscy. Prawie wszyscy.
Flo lubiła wygodne życie, dlatego wciąż jeszcze mieszkała z rodzicami. Nie musiała, bo choć nie pracowała, wystarczyło jedno słowo, by ojciec kupił i opłacał jej mieszkanie. Z jednej strony była to kusząca opcja, jednak z drugiej… Cóż, czuła jakiś opór. Po pierwsze, samotne mieszkanie wcale nie brzmiało jakoś bardzo kusząco, po drugie — może trudno w to uwierzyć — trochę głupio było jej prosić ojca o coś takiego. W takim wypadku prędzej czy później musiałaby podjąć pracę, a do tego kroku zdecydowanie jej się nie spieszyło. Prawdę mówiąc, nie wiedziała, co chciałaby robić w życiu. I uważała, że na razie ta wiedza nie jest jej potrzebna.
Nie mając planów ani zobowiązań, mogła prowadzić zupełnie beztroskie życie i zdecydowanie z tego korzystała. Gdy dowiedziała się o kolejnej imprezie, nie wahała się ani chwili. Przez moment próbowała namówić swoją najlepszą przyjaciółkę, która szczęśliwie nie była jeszcze żoną ani matką, by poszła z nią, ale nie udało się. Postanowiła więc iść sama i dobrze się bawić.
W chwilach takich, jak ta, gdy pojawiała się na imprezach i zewsząd „atakowały” ją zakochane pary, zastanawiała się, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie rozstanie z Alexandrem. Nie kochała nikogo przed nim ani po nim; gdy wyjechał, długo nie potrafiła na nowo posklejać złamanego na malutkie kawałeczki serca. Poszła wprawdzie na kilka randek z synem przyjaciół rodziców, ale nie była nim zbytnio zainteresowana. Był miły, przystojny i traktował ją jak księżniczkę, lecz zgodziła się na te kilka spotkań wyłącznie dlatego, by rodzice dali jej święty spokój. Podziałało, bo dziś już prawie nie wspominali o tym, że byłby dla niej doskonałą partią.
Nie pozwalając, by ponure myśli zaprzątnęły do końca jej głowę, ruszyła na poszukiwania alkoholu. Zlokalizowała go całkiem szybko, bo właśnie przy nim kłębiło się najwięcej filigranowych dziewcząt i umięśnionych chłopców w typie surfera. Gdy udało jej się zrobić sobie drinka o niezbyt profesjonalnych proporcjach, przeszła dość sprawnie w kierunku imponująco dużego tarasu. Poprawiła sukienkę w kolorze kakaa ze zbyt dużą ilością mleka i usiadła na rattanowej kanapie z miękkimi, białymi poduchami, przy której na moment postawiła swojego drinka, by pogrzebać w małej torebce z zamiarem znalezienia swojego smartfona.
Hej, hej, hej, uważaj! — rzuciła w kierunku chłopaka sunącego wprost na jej szklankę. Zamiast jednak po nią sięgnąć, uniosła wzrok na twarz przybysza i zamarła, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie halucynacje wywołane zapachem zioła, które kilka metrów dalej popalała jakaś parka.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Cień zażenowania błąkał się po jego obliczu. Widząc te wszystkie roześmiane twarze, te pary razem, czuł się wykluczony. Nie, nie przeszkadzała mu samotność, ani bycie na uboczu, lecz dostrzegał w nich pewną cząstkę, którą on sam stracił bezpowrotnie. Nigdy nie należał do dzieciaków nadmiernie pobudzonych, wesołych, czy szukających zaczepki. Być może dojrzałość i doświadczenie, a raczej smutne lekcje od życia nauczyły go pewnej pokory i umiaru we wszystkim. Potrafił odpłynąć w krainę fantazji i ciągle tliła się w nim dusza romantyka, a jednak jego powłoka, chociaż powierzchowna kryła w sobie oschłego i zimnego mężczyznę. Czekoladowe oczy spoglądały na bawiących się ze znudzeniem. Krążył po okolicy, przypominając sobie miejsca, w których bywał przed laty, gdzie grywał podchmielony w ping-ponga, a także butelkę. Wzrokiem zbłądził na lazur oceanu czający się zawsze, gdzieś w pobliżu, jakby widział przyjaciela i towarzysza, jego szum często koił nerwy i uspokajał. Teraz jednak przy tym jazgocie wydobywającym się z głośników musiał zadowolić się samym jego widokiem, aż po horyzont. W oddali na plaży dostrzegł grupę surferów i pozazdrościł im, kochał ten sport całym sobą i pokonywał fale od najmłodszych lat. Bez zawahania popędziłby do domu po deskę i dołączył do nich, być może to rozmarzenie sprawiło, że wpadł na pufę, niemal wylewając alkohol ze szklanki. – Wybacz, nie zauważyłem – ze wzrokiem wbitym w rozkołysaną ciecz widział tylko koniuszki szpilek, lecz powoli podnosił wzrok coraz wyżej, a na jego twarzy
zagościły wyraźne zmiany. Znikła nagle uprzejmość, ba efekt zamyślenia całkiem rozmył się, pozostawiając po sobie jedynie grymas niedowierzania. Jakby zobaczył kogoś, kto wcale nie był jedną z najbliższych osób w jego życiu, a wręcz przeciwnie wrogiem numer jeden. Ów grymas zniknął po chwili, a powaga i pewna obojętność wylały się na młode oblicze pilota tak naturalnie, jakby nigdy z niego nie znikały.
Podejrzewałem, że cię tu spotkam – wyglądała inaczej, czy to możliwe, aby wypiękniała? Zmrużył nieznacznie powieki i upił zawartość koktajlu bezalkoholowego. Zapragnął zapalić, a pragnienie to wzmogło się, gdy poczuł zapach palonej trawki. Bez słowa wyciągnął dłoń przed siebie, w jej kierunku. Jakby zapominając o tym, że zniknął, jakby nic się nie zmieniło, a on tylko wyszedł po drinka, chciał porozmawiać. W jego wzroku tliła się niewinna sugestia, czy jednak posłucha go?

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Otaczające ich zakochane, obściskujące się po kątach pary, nie sprawiały, że czuła się wykluczona. Budziły w niej raczej poczucie, że coś przegapiła, w którymś momencie wybrała złą drogę. Nie brakowało jej właściwie niczego: była ładna i zwykle całkiem sympatyczna, miała w sobie mnóstwo empatii. Jej niebanalna uroda zawracała w głowie wielu mężczyznom, a pieniądze — choć nie należały do niej, tylko do ojca — pozwalały dopełniać całość ładnymi kreacjami i butami, które zdawały się zamieniać jej długie, smukłe nogi w karabiny. Nie mogła narzekać na brak powodzenia, jednak żadna osoba nie była w stanie zainteresować jej w ten sposób. Być może mimowolnie przyrównywała wszystkich do Alexa, a może tak naprawdę nigdy nie przestała go kochać, przez co nie potrafiła obdarzyć uczuciem nikogo innego? Możliwości było wiele, ale nie pozwalała sobie myśleć na ten temat zbyt wiele. Nie chciała rozdrapywać ran i nigdy nie opowiedziała nikomu o tym, jak mocno przeżyła to rozstanie.
Sama była sobie winna. To właśnie ona nakłoniła go do podążania za marzeniami, co niestety wiązało się z wyjazdem. Przez krótką chwilę myślała, że może ich związek zdołałby to przetrwać — odwiedzaliby się weekendami, mieli też do dyspozycji internet i telefony. Nie była to idealna sytuacja, ale przy odrobinie chęci… Gdy jednak przedstawiła mu swój pomysł, dość szybko sprowadził ją z obłoków na ziemię. Wiedziała, że miał rację. Rozstanie było obopólną decyzją, choć żadne z nich tego nie chciało. Nie obiecywali sobie, że będą na siebie czekać, nie wiedzieli nawet, czy jeszcze kiedyś się zobaczą. Oboje uznali, że łatwiej będzie, jeśli całkowicie zerwą kontakt.
O tym, co się u niego działo, wiedziała jedynie z mediów społecznościowych. Sama była dość aktywna na Instagramie, pewnie nawet bardziej niż on. Nie śledziła jednak obsesyjnie jego profili; czasem sprawdzała tylko, czy wszystko jest w porządku.
Szykując się na dzisiejszą imprezę, absolutnie nie spodziewała się, że go spotka. Umknął jej fakt, że wrócił do miasteczka. Nie była gotowa psychicznie na taką konfrontację, a gdy została postawiona przed faktem dokonanym, poczuła się nieco osaczona. Nie wiedziała nawet czy bardziej chce mu się rzucić w ramiona, czy na niego nawrzeszczeć.
Pochyliła się po swoją szklankę i upiła z niej spory łyk, jakby to miało sprawić, że obudzi się w innej rzeczywistości, w której Alex wcale przed nią nie stoi. I nie wyciąga do niej ręki.
Tak? I po to tu przyszedłeś? Żeby mnie spotkać, bo już spowszedniały ci piękne stewardessy? — zapytała o wiele chłodniejszym tonem, niż planowała. Zignorowała jego wyciągniętą dłoń i sama wstała z kanapy. Dopiła drinka, zostawiła pustą szklankę ze śladem czerwonej szminki na stoliku i stanęła przed mężczyzną. Nawet w szpilkach była od niego nieco niższa, co zawsze uważała za słodkie. Lubiła, gdy pochylał się nad nią, by ją pocałować, ale dzisiaj nie spodziewała się żadnych czułości. Gdy go zobaczyła, uświadomiła sobie, że jest na niego zła. Nawet, jeśli sama pchnęła go w kierunku wyjazdu z miasteczka, czuła się przez niego opuszczona. Nie miała mu do powiedzenia niczego miłego, więc wbiła w niego przeszywający, wyczekujący wzrok.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Zawsze była temperamentna, to mu się w niej niezwykle podobało i pociągało oczywiście, musiała być przy tym uparta. Postawa przywodząca na myśl księżniczkę, a jednak kochał ją, tak jak żadnej innej, ba nie było żadnej innej – sprostował się, niemal natychmiast w myślach. Zawsze tylko ona zajmowała miejsce na piedestale, nikt nawet nie zbliżył się do niej przez te lata nieobecności. Szkolna miłość i pierwsza tak poważna, tak kluczowa w jego życiu. Nawet po latach stojąc naprzeciwko niej, bez wahania zasłoniłby ją własnym ciałem przed wszelkimi zagrożeniami tego świata. Pomijając niewątpliwą niechęć do jego osoby i brak zainteresowania, to nie miało znaczenia. Po prostu coś takiego, co ich połączyło, było wyjątkowe na tyle, że odrzucenie tego przyszło mu z ogromną trudnością. Nie postrzegał jej nigdy jako „środka do celu”, chociaż mogła wysuwać niewinne aluzje, to nie przyjąłby od niej, takowej pomocy wiedząc, że nie ma jak się odwdzięczyć, a także ceniąc ich uczucie ponad wszelkie dobra materialne. Upartość i zawziętość, w tym związku, były po obu stronach. Naiwne myślenie, że nie pokocha już nikogo, tak jak jej, było doprawdy iście romantyczną tezą młodego i niedoświadczonego życiowo chłopaka. Życie toczyło się dalej, wszystko się zmienia.
Przypominając sobie te pierwsze myśli po rozstaniu dziś, na jego ustach maluje się kwaśny uśmiech. Była wyjątkowa, może nawet; "tą jedną", tego nie mógł wiedzieć, lecz życie przeszłością i ciągłe rozpamiętywanie, było bez sensu. Miał do realizacji plan skrupulatnie wypunktowany i realizowany krok po kroku. Zbyt zajęty, aby rozglądać się za kolejnymi przygodami i uniesieniami. W pełni pochłonięty przez wymagające szkolenia i kursy, a później latanie. Łapał się nieraz w momentach największego zmęczenia na myślach o niej, co robi, co się z nią dzieje, jakie perfumy kupiła, czy z jakim facetem poszła na kolację. Wizje te zawsze go pobudzały działały lepiej, niż najmocniejsza kawa. Złość i chęć faktycznej realizacji marzenia, którego skutkiem było porzucenie jej, stanowiły istny fundament, jego upartości w dążeniu do celu.
Jej wzrok sprawił, że zimny dreszcz przeszył go na wskroś. Zapomniał i o tej broni w licznym arsenale, jakim dysponowała. Zarówno kreacja, jak na jego gust zbyt wyzywająca, zbyt otwarta, a jednocześnie diablo kusząca, jak i wypicie zawartości szklanki za jednym razem, były nierozsądne. Nie liczył, że po jego wyjeździe zmieni się diametralnie, ale miał dziwne wrażenie, że kusi i prowokuje celowo, jakby w każdej chwili mógł się nagle pojawić i sprowadzić ją z tej drogi.
Widząc, że nie kwapi się do podążania za nim, a jedynie wstała, poczuł, że zaczynają być obiektem zainteresowania. Musiał przełknąć tę dawkę upokorzenia. W tej chwili mogła go zwyzywać od najgorszych, pobić, opluć, ba wylać zawartość koktajlu, który trzymał ciągle w dłoni. Pozwoliłby jej na wszystko, byle mogła sobie ulżyć. Musiał jednak przyznać, że wzmianka o stewardesach wywołała lekki uśmiech, tym samym krusząc maskę powagi. Podszedł jeszcze bliżej wręcz niebezpiecznie blisko, czuł ciepło jej ciała zapach perfum w nozdrzach, niemal pozwolił sobie na słabość, jaką byłoby ulegnięcie wspomnieniom, lecz pilnował się.
Zjawiskowa jak zwykle. Cieszę się, że mogłem cię zobaczyć – odparł, najspokojniej jak tylko potrafił. Czuł, że pragnienie, aby ją pocałować, niebezpiecznie wzbierało na sile. – Nie zamierzałem psuć ci imprezy, a jedynie porozmawiać, jak dwójka znajomych, ale sądzę, że nie jestem tu miłym gościem. – Oczy go nie zdradziły, jak zwykle pewne, surowe tylko w tych chwilach prawdziwego szczęścia zdradzające, coś więcej. Być może obraz duszy? Posłał jej ostanie spojrzenie i spokojnie na pięcie odwrócił się, aby po chwili zniknąć w tłumie, który jednak za nic miał ich spotkanie i bawił się w najlepsze. Doszedł do parkingu i nie powstrzymywał się już dłużej. Sięgnął po papierosa, by po chwili, zaciągać się gasząc głód.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Jej zachowanie wobec niego miało jeden kluczowy powód: ochronny. Bała się wszystkich emocji, które wróciły do niej, gdy go zobaczyła. Bała się, że przyjacielskie podejście zaprowadzi ją prosto w jego ramiona, żeby zaraz znowu złamał i zdeptał jej serce. Przypuszczała, że nie zdołałaby znieść tego druzgocącego uczucia po raz drugi, więc rozsądne wydawało jej się bronienie przed taką możliwością. Niełatwo było jej zachowywać się wobec niego jak zimna suka — znała go na wylot i wiedziała, że nawet, jeśli jej tego nie pokaże, to taka postawa trochę go dotknie. Mimo iż zranił ją do żywego, wcale nie chciała się odpłacać poprzez sprawianie mu przykrości. Odgrywanie się i zemsta może i były trochę w jej stylu, ale nie wobec niego. Zawsze miał u niej specjalne względy i nawet, gdy nie chciała nikogo widzieć, co zdarzało jej się w sumie cyklicznie, to chętnie chowała się wtedy w jego ramionach.
Zmierzyła go wzrokiem, gdy stanął bliżej. Nie cofnęła się ani o krok — grała twardą, ale w rzeczywistości czuła się sparaliżowana jego wzrokiem, bliskością i zapachem perfum, którym tak często przesiąkały niegdyś jej włosy, skóra i pościel.
Nie chciała robić scen i tym bardziej nie chciała go upokorzyć. Być może rozmowa na osobności rzeczywiście byłaby dobrym wyjściem, ale zanim zdążyła się ugiąć, zniknął jej gdzieś w tłumie, znowu ją zostawiając. Kilka głębszych wdechów pozwoliło jej opanować emocje. Choć zabrzmi to nieskromnie, doskonale wiedziała, że gdyby tylko chciała, ten wieczór mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Sama myśl sprawiała, że miękły jej kolana, ale nie mogła sobie na to pozwolić.
Nie chciała pakować się w kolejne cierpienie dla jednej nocy pełnej uniesień. Jakkolwiek dobrym kochankiem nie był, uważała, że nie była to gra warta świeczki. I zupełnie wbrew tym refleksjom, zarzuciła na ramię torebkę, po czym weszła z powrotem do domu. Ze stolika z alkoholami zgarnęła pierwszą lepszą butelkę, która okazała się jakąś burżujską whisky. Niczego nie kalkulując, przeszła przez dom, by zaraz wyjść w ciemną noc. Droga na pobliski parking nie zajęła jej zbyt długo — nie była pijana i świetnie radziła sobie na szpilkach. Była niemal pewna, że go tu zastanie. Pił coś kolorowego, więc pewnie bez alkoholu, co oznaczało, że przyjechał samochodem. W innym wypadku na pewno sączyłby whisky, być może tę samą, na której szkle właśnie mocno zaciskała palce.
Nie myliła się.
Był jedyną osobą na parkingu, więc tym razem nie towarzyszyła im zbędna widownia. Wciąż jednak nie zamierzała urządzać mu karczemnej awantury, choć emocje w niej buzowały i miała wrażenie, że jej krew dosłownie bulgotała. Stukot jej szpilek w tej nocnej ciszy musiał słyszeć na długo przed tym, zanim ją zobaczył. Wokół było ciemno, co akurat działało na jej korzyść — jej oczy nie ciskały już gromów, wyrażały raczej smutek i ogromną niepewność.
Mogłeś mnie uprzedzić, że przyjechałeś i chcesz się spotkać, a nie zjawiać się tak znienacka — powiedziała nieco warkliwie, wbijając wzrok w etykietę alkoholu zamiast w niego. Po co wzięła tę butelkę? Sama nie wiedziała, ale jeśli rozstaną się dzisiaj w kłótni, to dla bezpieczeństwa powinien jej ją zabrać.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Ukucie złości pojawiło się nagle, tuż po wyjściu z imprezy miał wrażenie, że świat wiruje i chociaż nie przyznałby się do tego przed nikim to nie tak, chciał zakończyć ten wieczór. Miał i owszem nadzieję, że ją spotka, ba w najśmielszych wizjach wymieniliby kilka zdawkowych zdań i rozeszli się, a w najgorszych mógłby obserwować ją z daleka będąc świadkiem tego jak dobrze się bawi i czuć ulgę. Nie przewidział tego, że ledwie się pojawi i już wpadnie na nią czystym przypadkiem. Ta nie ostrożność i rozkojarzenie mogły skończyć się dla niego tragicznie. Na całe szczęście obyło się, bez zbędnej dramaturgii, a jednak poczuł, że dalej reaguje na nią tak jak kiedyś, nie było sensu nawet temu zaprzeczać. Wpadł jak śliwka w kompot. Stając się więźniem swoich emocji i pragnień.
Chwila na oddech miała mu zagwarantować poskładanie myśli do kupy i ogarnięcie się. Nie był rozedrgany, ani jakoś widocznie poruszony, a jednak poczuł coś na kształt dziury w piersi. Pałającej zimnem i wciągającej w mroczną nieprzeniknioną otchłań. Uśmiechnął się kwaśno i dokończył papierosa. Nałogiem nie mógł, tego nazwać palił sporadycznie, a sytuacje stresowe nie wywoływały w nim głodu nikotyny. Nie wiedział, skąd ta nagła potrzeba sięgnięcia po białego truciciela, lecz nie analizował tego. Skupiając wzrok na krwisto-czerwonym lakierze samochodu, na czarnych felgach i przyciemnionych szybach. Jego mała perełka, którą przemierzył setki i tysiące mil, pokonując wzdłuż i wszerz kraj. Stworzona, aby dawać radość i przyjemność z jazdy, przez koncern słynący z tradycji i zamiłowania do wyścigów.
Usłyszał kroki, wyraźny stukot szpilek o asfalt dopiero po dłuższej chwili poczuł czyjąś obecność za plecami. Odwrócił się na pięcie, by spojrzeć na nią. Wyraz zaskoczenia pojawił się i zniknął. Błysk w oczach jednak pozostał, a on nabrał pewności, że będzie mógł z nią jeszcze porozmawiać tej nocy.
Nie spodziewałem się, że będziesz chciała rozmawiać, zatem uznałem, że zobaczę, chociaż, czy jesteś szczęśliwa. – Pokonał odległość, jaka ich dzieliła, była w tym momencie jak niewidzialna ściana śniegu, którą należało przejść, nie zważając na konsekwencje. – I jak, jesteś? – Ta jedna informacja, nie spodziewał się barwnego opowiadania, o tym jak jej życie mija. Wiedział, że żyje jak pączek w maśle, ale czy to wystarczyło, aby zaznać prawdziwego szczęścia? Pieniądze, były istotne bez wątpienia, lecz w życiu liczyło się jeszcze coś, prawda? Spłynął wzrokiem po jej twarzy, piersi i tali zatrzymując się na butelce z alkoholem. Pokręcił głową z lekkim rozczarowaniem, a jednak bez słowa objął ją i przyciągnął do siebie. W pierwszych sekundach dając jej sposobność do ucieczki, lecz później chwyt stał się bardziej stanowczy. Czuł, że serce tłucze się w piersi, jak oszalałe, a oddech jest zdecydowanie za szybki. Zapanował nad tym dziwnym uczuciem i odetchnął, jednocześnie zaciągając się jej zapachem, mieszanką perfum, alkoholu, szamponu i czegoś jeszcze, czyżby niespełnionych obietnic i zranionego serca? Oderwał się, lekko gładząc jej przedramiona. Tęsknił, jego oczy to mówiły, jego ciało to mówiło, a jednak on milczał.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Nie przypuszczała, że ich pierwsze spotkanie po przerwie zakończy się w taki sposób. Nie rozstali się przecież w atmosferze kłótni, a zrozumienia. Cieszyła się, że Alex pojedzie spełniać swoje marzenia i ambicje, że nie będzie jedną z tych wrednych zołz, które uniemożliwiają to swoim facetom. Nie mogłaby żyć spokojnie ze świadomością, że w pewnym sensie stanowiła dla niego ograniczenie i że przez nią nie zrealizował swoich planów. Zawsze liczyło się dla niej jego szczęście. Dlaczego zatem była dziś na niego zła? Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale przelanie wszystkiego, co czuła, w złość, było najłatwiejszym wyborem. Nie chciała popełnić głupiego błędu i pozwolić uczuciom na przejęcie kontroli — to musiałoby skończyć się fiaskiem.
Gdy zniknął jej z oczu, wcale nie była pewna, czy jeszcze go zobaczy. Mogła przecież się pomylić i iść na parking zupełnie niepotrzebnie; być może Alexa wcale tam nie było i szedł nocnymi ulicami do domu? A może postanowił wybrać się na jakąś inną imprezę, w miejsce, gdzie jej obecność nie będzie psuła mu wieczoru? Możliwości było wiele, ale coś kazało jej iść na parking. I, no cóż, nie myliła się. Kiedy stanęła przed nim, dotarło do niej, że absolutnie nie wie, co chciałaby mu powiedzieć. Przez te kilka lat kompletnego braku kontaktu uzbierało się mnóstwo rzeczy, które mogłaby opowiadać mu na tym parkingu przez całą noc, ale… Nie wiedziała, czy było coś, czym chciałaby się z nim podzielić. Nie czuła, że to był jej Alex, któremu mogła zwierzyć się ze wszystkiego, bez strachu, oporu i zawahania.
Nie wiedziałeś, czy będę chciała z tobą rozmawiać, więc uznałeś, że doskonałą opcją jest stalkowanie mnie z ukrycia? — prychnęła. Zabrzmiało to na tyle nieprzyjemnie, że w sumie przestała żałować, iż niemal wpadł na jej drinka. Nigdy nie miała przed nim obaw i ufała mu praktycznie bezgranicznie, ale potajemne obserwacje przywiodły jej na myśl wiele przeczytanych kryminałów, po których czasem bała się samotnie zasnąć.
Gdy zapytał, czy jest szczęśliwa, zamilkła. Nie chciała odpowiadać na to pytanie. Oczywiście, że nie była. Przez długie miesiące żyła w przekonaniu, że los się odwróci i w końcu przestanie za nim tęsknić, a uczucie pustki zniknie. Wierzyła, że wszystko wróci do normy, a spędzone u boku Alexa lata będą już tylko miłym, ale nie bolesnym wspomnieniem. Tak się jednak nie stało, a ona z czasem uświadomiła sobie, że choć pieniądze pozwalały jej spełniać każdą zachciankę od ręki, to wszystko to było niczym, bo całym jej życiem był on. Nie znajdowała więc uciechy w luksusowych wakacjach, wielkich zakupach, relaksacyjnych masażach czy imprezach.
A jednak nie mogła i nie chciała wyjawić mu, że czuła się źle i za nim tęskniła. Nie chciała wzbudzać w nim poczucia winy ani namawiać między słowami do tego, by zmienił dla niej całe swoje dotychczasowe życie. Nie miała prawa oczekiwać tak radykalnych kroków.
Nie wyrwała się z jego objęć, ale nie zareagowała również w żaden inny sposób. Nie przytuliła go, nie odepchnęła; stała nieruchomo, czując, jak po jej ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Miała wrażenie, że w całej tej ciszy mógł usłyszeć łomotanie jej serca.
Jestem szczęśliwa. Nie widać? — rzuciła cicho po chwili zdecydowanie zbyt długiej ciszy.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Pohamował chęć uśmiechnięcia się na jej słowa, byłoby to niezbyt taktowne, aby tak zareagować, a jednak mimo iż wyczuł negatywne emocje, to nie odczuł tego tak, jak mogłaby sądzić. Chciał wzruszyć ramionami i skwitować nieznacznym skinieniem jej wypowiedź. Nie zrobił tego jednak.
Może stalkowanie to za dużo powiedziane, ot zerknąłbym raz i tyle – stwierdził poważnie, acz orzechowe oczy zdradziły się nagłym błyskiem, jakby chciał uśmiechnąć się na myśl o śledzeniu takiej osóbki jak ona. Znał przecież, każdy jej krok na mapie miasteczka wiedział, gdzie lubiła chodzić, gdzie jeść, gdzie pić, a nawet, gdzie kochać. Może to ostatnie niekoniecznie chciałby sprawdzać, bo niepewny plątaniny myśli i uczuć, w jaką wpadł, mógłby zrobić coś, czego później, by żałował. Nie był nigdy nad wyraz agresywny, lecz miał swoją cierpliwość, a sport w jego życiu był zawsze obecny. Obawiał się, jakby mógł zareagować w takiej, czy innej sytuacji. Nie miał żadnego prawa czegokolwiek od niej żądać i wiedział, że byłby to wygłup z jego strony świadczący wybitnie na niekorzyść inteligencji i zdrowego rozsądku. Całe szczęście nie musiał sprawdzać swojej cierpliwości w takich okolicznościach. Widok jaki, miał przed sobą obudził uczucia, te miłe i namiętne, ale także te dzikie i nieprzewidywalne, których autorem były ich serca rozedrgane w równym rytmie bijące podczas miłosnych uniesień.
Czuł, że na jej bliskość reaguje tak jak kiedyś. Dreszcz podniecenia przeszywający całe ciało i przemożna ochota, aby dorwać się do jej ust, wpić w nie namiętnie i całować do utraty tchu zdzierając z niej sukienkę i bieliznę.
Miał wrażenie, że przytula do piersi rzeźbę ogrodową. Niby czuł bicie serca i ciepło ciała, które tak kusiło, a jednak miał nieodparte wrażenie, że pozostawała bierna i niechętnie się godziła na jego gest. Tym szybciej odsunął się od niej. Mógł być postrzegany przez obcych ludzi, jako dupek zwłaszcza patrząc przez pryzmat tego, co zrobił, mimo to nie chciał, być dla niej koszmarem i powodem bolesnych refleksji. Oczywiście mógłby ją również pocałować i liczyć na coś więcej, jednak jakby to o nim świadczyło? Nigdy nie postrzegał jej jako ładnej panienki, z jaką można się pokazać na mieście i wzbudzić zazdrość u znajomych. Wręcz przeciwnie jego spojrzenie na obraz uczucia, jaki ich łączył był nad wyraz dojrzały i odpowiedzialny… no pomijając pewne sytuacja, raczej względnie odpowiedzialny. Przede wszystkim odchodząc od niej, stracił nie dziewczynę, a przyjaciółkę, powierniczkę sekretów, towarzyszkę zabaw i gier, kogoś z kim przysłowiowo i dosłownie mógł konie kraść, kto poręczyłby za niego, a nawet skoczyłby w wir bójki. Partnerstwo i zaufanie, budowanie przyszłości na makiecie marzeń i pragnień. Nie śmiałby jej wykorzystać, tylko po to, by zostawić.
Jej słowa wyrwały go z zamyślenia. Spojrzał na nią, w te harde oczy rzucające wyzwanie. – Nie. – Odparł lodowato ze wzrokiem wbitym w nią. Nie zamierzał jej przepraszać, błagać o przebaczenie i pozwolić wrócić. Wiedział, że wzgardziłaby nim, a jeśli nawet nie, to on sobą by pogardzał. Były inne sposoby, aby załagodzić ten ból, i inne sposoby, aby się z nim uporać.
Zmarzniesz, chodź do środka – otworzył kluczykiem auto i przytrzymał jej drzwi. Zajmując miejsce obok, trwali tak w milczeniu. – Często chodzisz na takie imprezy? – słowo "impreza" przeszło przez jego usta ze słyszalnym wydźwiękiem niechęci.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Gdyby chciał ją śledzić, mógłby zrobić to bez najmniejszego wysiłku. Doskonale wiedział, gdzie jej szukać. Mimo to, zawsze była nieco nieprzewidywalna. Gdy jeszcze byli razem, nigdy nie mógł być pewien, czy nie zaproponuje mu spaceru podczas największej ulewy albo czy podczas seansu w kinie nie powie, że film jej się nie podoba i wolałaby jednak iść na pizzę. Wszystko to sprawiało, że miała w sobie jakąś dziecięcą radość, która w całej niekwestionowanej kobiecości czyniła ją również uroczą. Cała jej beztroska w pewnym stopniu była przyjemna, choć momentami niewątpliwie mogła również irytować. Alexander na pewno przekonał się o tym niejednokrotnie, ale w ostatecznym rozrachunku chyba jednak dawał radę z nią wytrzymywać.
Dzisiaj wszystko to nie miało większego znaczenia, bo choć o nic go nie pytała, to jednak była przekonana, że jest w miasteczku jedynie przejazdem. Wiódł swoje wymarzone życie, podróżował, zwiedzał i nie myślał o niej, więc czemu niby miałby tu wracać? Gdyby wiedziała, że to nie jest krótkotrwała wizyta… W sumie nie wiadomo, w jaki sposób by zareagowała, ale raczej nie ułatwiłoby jej to całej sprawy.
Alexander był przystojny i — jej zdaniem — nieziemsko seksowny. To oczywiste, że zazdrościły jej go wszystkie koleżanki i niektórzy koledzy, jednak nigdy nie było to dla niej powodem do uczucia wyższości czy dumy. W związku istniało całe mnóstwo rzeczy o wiele ważniejszych niż chwalenie się drugą połówką. To sobie nawzajem mieli się podobać, nie innym. Może właśnie dlatego nigdy nie przejmowała się przesadnie tym, że rodzice nie do końca akceptowali ich związek. Lubili Alexa — był miły, inteligentny i dbał o Florence, ale nie uważali go za odpowiednią osobę do wejścia do rodziny Hale’ów. Gdy więc chłopak wyjechał, niespecjalnie żałowali córki. W pewnym sensie cieszyli się z takiego obrotu spraw i szybko zaczęli kombinować, jak związać ją z kimś, kto ich zdaniem „nadawał się bardziej”. Na szczęście nie wyszło, ale Flo wiedziała, że nie może zbytnio liczyć na ich wsparcie w trudnym momencie.
Aby trochę sobie ulżyć, zaczęła imprezować więcej, częściej, intensywniej. W ogólnym rozrachunku nie pomagało, ale pozwalało jej zapomnieć się chociaż na te kilka godzin, gdy bawiła się w gronie mniej lub bardziej znanych osób. Zawsze to jakieś złudzenie ulgi, które pomagało naładować baterie na kolejne trudne dni.
Zerknęła na samochód, jakby wahała się, czy wejść do środka. Niby nie musieli nigdzie jechać, ale też nie wyobrażała sobie, że zaraz któraś ze stron nie wymyśli kawy na stacji albo w całodobowym Maku. Kiedyś lubili nocne, bezcelowe przejażdżki, przyjemny wiatr we włosach o czwartej nad ranem i pocałunki smakujące kawą i miętową gumą do żucia, którą żuli na pobudzenie, gdy zachciewało im się spać. Tym razem miało być inaczej, niezręczniej i mniej przyjemnie, stąd zawahanie. Ostatecznie jednak wsiadła do samochodu, a gdy usadowiła się w fotelu, wysunęła stopy ze szpilek, by dać sobie odpocząć.
Często — odparła zdawkowo, uznając, że to nie jego sprawa i wcale nie musi mu się tłumaczyć. — Ale nie powinno cię to interesować. Zaraz pewnie wyjeżdżasz z powrotem, więc możesz sobie darować kurtuazję.
Wbiła wzrok w szybę po swojej stronie. Znajdowali się blisko ulicy, więc co jakiś czas migały światła kolejnych samochodów. Mimo późnej pory — bo było już po dwudziestej trzeciej — przejeżdżało ich całkiem sporo.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Dostrzegł jej wahanie i przez ułamek sekundy sądził, że odejdzie, zostawiając go na pastwę pytań. Dźwięki muzyki z pobliskiej imprezy docierały do nich stłumione. Odległość, ale i wyciszenie samochodu dawało im komfort do rozmowy i przemyśleń. Zamknięty z nią na tak małej przestrzeni szybko poczuł zapach jej perfum, jakby prześladujący go od kilku minut, czuł również alkohol i to go niepokoiło. Nie zostawiał jej z takimi problemami, nie była aż tak rozrywkowa. Oczywiście lubiła się zabawić, lecz miał wrażenie, że teraz jest nieco bardziej zagubiona w tym wszystkim, jakby błądziła we mgle, a towarzystwo ciążyło jej, niby kotwica, ściągając ku głębinie.
Zostaję na dłużej – zaprotestował natychmiast, ledwie jej słowa przebrzmiały. Spojrzał na jej profil, gdy odwrócona patrzyła na przejeżdżające auta, eksponując rozmyślnie lub nie, swoją szyję, którą tak uwielbiał całować. Miał ochotę coś powiedzieć, jakiś komplement, cokolwiek co mogłoby skłonić ją do spojrzenia na niego, lecz wszystkie propozycje, które przychodziły na myśl, wydawały się błahe i naiwne. Zacisnął dłoń na hamulcu ręcznym, aż knykcie pobielały. Nienawidził tej bezradności, chwil takich jak ta, gdzie wszystko było już przesądzone, a oni mogli tylko milczeć. Zepsuł to tak łatwo, a teraz czego oczekiwał? Westchnął, luzując chwyt dłoni i zagłębiając się w fotelu.
Nie wiem, co mam powiedzieć, ale ta cisza mnie dobija. – Stwierdził i wpatrzony w migającą lampę drogową ponownie odetchnął. Ciężka atmosfera nie sprzyjała im. Dlaczego nie krzyczała, dlaczego nie robiła mu żadnych wyrzutów? Zdecydowanie lepiej by się poczuł, wiedząc, na czym stoi, niż w tej sytuacji.
Ruchem zdecydowanym przełamał barierę, jaka ich oddzielała i ujął ją za dłoń. – Powiedz coś, cokolwiek, jak ci było źle, że mnie nienawidzisz, tylko przestań milczeć, to sprawia, że mam ochotę, ach... – Puścił ją i wbił wzrok w jej nogi. Miał ochotę ją pocałować, nieważne co pomyśli, niech zrobi cokolwiek nawet jeśli, będzie musiał sam się o to postarać. Z nutą zawahania pochylił się, jego oddech drżał od tłumionych emocji. Musnął wargami jej policzek, lekko i zwiewnie. Oczy nie potrafiły zagrzać miejsca i skupić się tylko na jednym. Błądziły po twarzy, po szyi spragnione widoków, którymi od lat tak wielu nie były karmione. – Powiedz, cokolwiek – błysk w oczach szedł w parze z głosem szeptanym wprost do ucha, a chwilę później usta musnęły skórę szyi.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Zostawienie go tu samego zdecydowanie było najrozsądniejszą opcją. Nie powinna wsiadać do jego samochodu ani wdawać się z nim w żadną rozmowę. Każda kolejna minuta, a nawet sekunda spędzona w jego towarzystwie sprawiała jej niemal fizyczny ból, bo wiedziała, że nie może go dotknąć, przytulić, pocałować, a już nade wszystko nie może rozbudzić w sobie żadnej nadziei. Wymagało to od niej całe mnóstwo samozaparcia, a i tak nie miała pewności, że zakończy się powodzeniem.
Od jego wyjazdu rzeczywiście trochę się zmieniła. Nie powiedziałaby w sumie, że na gorsze. Może i imprezowała więcej, ale to dlatego, że po prostu miała więcej czasu. Wcześniej potrafiła spędzać całe weekendy w jego mieszkaniu, nie wychodząc z łóżka i oglądając kolejne filmy. Przegryzali je pizzą i popcornem z mikrofali. Może w ich młodym wieku nie było to typowe spędzanie czasu, ale obojgu się to podobało. Czasem, rzecz jasna, wychodzili ze znajomymi, ale na pewno nie na taką skalę, jak teraz Flo. Imprezy były dla niej po prostu alternatywą na tamto słodkie lenistwo. Nie dorównywały chwilom spędzanym z Alexem, ale w jakiś sposób wypełniały jej czas. Być może gdyby zachowywała się jak inne dorosłe osoby w jej wieku i na przykład podjęła pracę, nie miałaby czasu na zatracanie się w rozrywkach, które nie prowadziły do niczego dobrego.
Na dłużej, to znaczy? — podjęła niby mimochodem, ale wciąż nie zaszczyciła go spojrzeniem. Oczywiście, że ją to interesowało, bo mogło wiele zmienić, ale… Na dłużej to wciąż nie na stałe. Mogli spędzić razem miłe tygodnie, może miesiące, ale koniec końców i tak wróciliby do punktu wyjścia, który łamał jej serce.
Ona również nie mogła znieść tej ciszy. Była męcząca, ale zarazem również bezpieczna, bo nie niosła za sobą ryzyka, że któraś ze stron nieopatrznie coś palnie. Już teraz było niezręcznie, nie potrzebowała wchodzenia na kolejne poziomy tego uczucia. Zerknęła kątem oka, gdy złapał ją za rękę. W pierwszym odruchu chciała natychmiast zabrać dłoń, ale jego dotyk — nawet tak banalny jak ten — powodował przyjemne odczucia. Uderzyły jej one mocno do głowy w momencie, gdy poczuła jego ciepłe wargi na swoim policzku. Chciała tego i nie mogła temu zaprzeczyć. Tęskniła nie tylko stricte za nim, ale również za każdym przejawem czułości z jego strony. Lekko zakręciło jej się w głowie i czuła, że zdecydowanie nie może zrzucić tego na karb alkoholu.
Nie mam ci nic do powiedzenia, Alex — odparła zgodnie z prawdą. Mimo całej złości, wcale nie miała potrzeby słownego wyżycia się na nim. Nie chciała sprawiać mu przykrości ani wzbudzać poczucia winy. Oczywiście wcale nie oznaczało to, że chciała, by całował ją dalej. To było skomplikowane. Z jednej strony bardzo jej się to podobało, ale z drugiej bała się, co mogło z tego wyniknąć. Bała się kolejnego zranienia i zawodu, bo psychicznie zbyt wiele kosztowało ją ich rozstanie. Zdecydowanie nie była gotowa na kolejne cierpienie. Ani teraz, ani chyba już nigdy. Nie sprawiała wrażenia delikatnej, lecz w istocie taka właśnie była, choć usilnie to ukrywała.
Nie możesz tego robić — szepnęła, ale zamiast się odsunąć, odwróciła głowę w jego kierunku i oparła czoło o jego czoło.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
ODPOWIEDZ