była policjantką — jest właścicielką winnicy
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
My soul hit the floor and it hurt to the core
And I didn't have nobody to tell
Miała guza. Tak powiedział lekarz godzinę i kwadrans temu, kiedy po serii badań z trzęsącymi się rękami, zajęła miejsce na przeciwko jego biurka. Był w podeszłym wieku. Nosił krawat pod pożółkłym, niegdyś białym kitlem, a jego wąsy były niesymetrycznie przycięte. Robił to w domu i nie sprawił na niej dobrego wrażenia. Przynajmniej nie takiego żeby zawierzyć mu swoje (już nie tak) cenne życie i zgodzić się na dalsze leczenie. Być może nawet nie zdiagnozował jej dobrze. Tak sobie przynajmniej w duchu powtarzała, taksując wzrokiem sieć zmarszczek wokół jego nudnego skanera, który miał wbudowany zamiast oczu. Był robotem stworzonym przez system. System, który chciał więzić takie osoby jak ona, wmawiając im, że są ciężko chore. A Sole czuła się dobrze. Poza zawrotami głowy, które towarzyszyły jej każdego poranka i czasami w porze obiadowej. Tłumaczyła to sobie źle dobraną dietą. Wszak miała ostatnio niewiele czasu na przygotowanie solidnego posiłku. I choć nie korzystała już z dań instant, istniała szansa, że brzemienne skutki wciąż zatruwały jej organizm.
A więc nosiła w sobie truciznę. Z pewnością nie guza. Ale była na tyle mądra żeby przemilczeć to i z ponurym wyrazem twarzy podziękować niewyraźnie, z prędkością światła opuściwszy gabinet.
Och, kawiarnia była nieopodal, ale na tyle daleko żeby zdążyć wypalić papierosa. W końcu i tak była pełna trucizny rozlewającej się po ciele, że jeden papieros (a nawet kilka) nie zrobią różnicy. Paczka była wysłużona. Noszona od jakiegoś czasu niechlubnie na dnie torebki, obijana przez kluczę, przybrudzona resztkami batoników proteinowych, a do spodu przyczepiła się zużyta guma do żucia. Zakrztusiła się, ale tylko raz, połykając gęstą chmurę dymu, jakby była czymś co puszczone raz, już więcej nie wróci. I tak właśnie było. Na tym polegało palenie. Na głębokiej inhalacji i wypuszczaniu dymu. Ale Sole go połykała. Zachłannie, krztusząc się jeszcze tylko jeden, kolejny raz.
Na zegarku wybiła trzecia. Miały się spotkać punktualnie, choć Sole nawet przez chwilę nie zakładała, że to się odbędzie w ten sposób. Nie czekała na zewnątrz. Zajęła miejsce przy oknie, ale z dala od innych ludzi. Przeklęła pod nosem, kiedy wskazówki ułożyły się pośrodku tarczy, obwieszczając, że czeka już pół godziny, sącząc zimną, czarną kawę, która smakowała jak gówno. Kolejny sms wysłany w eter. Kolejne połączenie, które nie zostało odebrane. Czterdzieści pięć minut i kilka sekund później, w wejściu zamajaczyła znajoma postać.
- Kurwa, Barlowe, co z Tobą dziewczyno?! - być może nie powinna podnosić głosu. To nie leżało w jej naturze. Ale była zatruta. A trucizna bywa popierdolona.

Raine Barlowe
ambitny krab
nick
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Wybacz - przymknęła oczy, jakby chciała schować się przed gniewnym tonem Sole. - Przepraszam, powinnam zadzwonić, albo... albo cokolwiek, ale wszystko jest ostatnio takie... nieważne zresztą, przepraszam - machnięcie ręki nie miało lekceważąco odpędzić winy, w tym wypadku niewątpliwie winy Raine, za to wymówki, którym nie chciała się poddać. Zawsze była zorganizowana i przygotowana. Masa obowiązków, nierzadko nakładających się na siebie, powodowała, że dziewczyna żyła w ciągłym biegu. Od powrotu z wakacji marzeń w Nowej Zelandii nic się nie zmieniło. Choć marzenia i magiczne wspomnienia wolałaby odegnać w niepamięć, wir pracy, dodatkowe zmiany w kawiarni i ślęczenie nad książkami w niczym jej nie pomagały. Bo nadal o tym myślała.
Dziś utknęła w korku, z rozładowanym telefonem wpatrując się gniewnie w tylny zderzak jadącego przed nią samochodu. Zdążyła już zwątpić, że Trelawney w ogóle będzie na nią czekać. Czy ona sama by poczekała? Nawet zwykle uczynna i myśląca o innych Raine Barlowe straciłaby cierpliwość do znudzonego wpatrywania się w powoli wysychające fusy z kawy. Jednak ona poczekała. - Chcesz kolejną? Ja stawiam, przynajmniej tak się zrekompensuję - nie czekając na odpowiedź, zrobiła dwa kroki w stronę lady, żeby po chwili być już przy stoliku, rzuciwszy torbę na wolne krzesełko, sama miękko opadła na siedzenie obok i ułożyła dłonie pod brodą, wpatrując się w bledszą, przynajmniej tak się jej zdawało, niż zwykle twarz Sole. - Wszystko w porządku? - zmarszczenie brwi spotęgowało delikatną nutę powątpiewania, które wybrzmiało wraz z pytaniem. Co prawda w Australii właśnie kończyła się zima, ale na próżno w niej było szukać opadów śniegu i mroźnego klimatu, a co za tym szło, jasna cera na twarzy jakiegokolwiek mieszkańca, nie była czymś, czego można się było spodziewać. Ale powodów mogło być mnóstwo. Inny podkład, sztuczne światło kawiarnianych jarzeniówek, czy nieprzespana, z jakiegokolwiek powodu, noc. Dlatego liczyła raczej na odpowiedź o bolącym brzuchu, czy przewianiu, kiedy delikatnym skinieniem głowy podziękowała kelnerowi za przyniesione kubki z parującą kawą.

Sole Trelawney
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ