przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#5.5

Nie tak to miało wyglądać. Wszystko, co działo się w Shadow, przebiegało zbyt szybko, aby zdążyła wcielić w życie swój plan rozbicia butelki na głowie Grega. Nie zwracała większej uwagi na poharataną dłoń, dopóki Joan nie zaczęła coś tam przy niej majstrować, już po wyjściu z lokalu. Skrzywiła się raz i drugi, ale nie protestowała, bo to skończyłoby się jeszcze gorzej. Nie zwracała też uwagi na tłumaczenia Dingo. Z nim rozmówi się później. Pozwoliła na złapanie taksówki, a nawet podała adres, bez kręcenia nosem. Terrell od razu wyczułaby niechęć i wyraźną rezerwę, a przecież miały ze sobą niewątpliwie do pogadania. Jak już ogarną tę pieprzoną dłoń.
W krótką wizytę w aptece również najbardziej zaangażowała się Joan, każąc Prii zostać w taksówce. Apteczkę otwierała w domu wieki temu, więc skombinowanie dodatkowych zapasów nikomu nie zaszkodzi.
Dociskała jednorazowe chusteczki z tamponem do dłoni i chociaż krwotok ustał, cienki materiał celulozowy nasiąknął obficie czerwienią. Taksówkarz z pewnością będzie musiał sprzątać, ale tym żadna z pasażerek nie zawracała sobie głowy. Najważniejsze było oddalenie się od Shadow. Z całą resztą sobie poradzą.
Pomimo swojej lekkiej niedyspozycji, Warren dała radę sięgnąć do portfela i zapłacić za kurs taksówkarza, nie przejmując się wydaniem reszty. W środku cała drżała, ale świetnie panowała nad własnym ciałem i emocjami, gramoląc się z samochodu.
Joan była tuż obok, chociaż zwyczajnie mogła poprosić kierowcę, o zawiezienie jej do motelu. To byłoby proste. Rozpłynąć się w powietrzu i udawać, że sytuacja z klubu nie była jej sprawą. Tak byłoby łatwiej, prawda?
Wolną ręką sięgnęła po klucze, schowane do przedniej kieszeni spodni. Pomimo mocnego trzymania nerwów na wodzy, mruknęła do kobiety krótkie "chodź", kierując się w stronę domku. Światła, wyczulone na ruch zaświeciły się tuż przy furtce.
Odkąd zaczęła parać się przemytami, zamontowała na terenie mieszkalnym kilka dyskretnych kamer, o których wiedziały jedynie zaufane osoby (czyli przede wszystkim kuzyni-bracia). Musiała być przygotowana na każdą akcję czy to odwet jakiegoś niezadowolonego klienta czy też konkurencji, o czym dzisiaj się przekonała. Niestety, tym razem to ona poszła do konkurencji, a nie na odwrót.
Dopiero po otwarciu drzwi wejściowych, zerknęła na Joan. Ze słowami postanowiła jednak poczekać, dopóki obie nie wejdą do środka.
Wnętrze wyglądało schludnie. Nie były to przestrzenie, urządzone w przepychu, świadczące o wysokim statusie materialnym, jednak zdecydowanie dało radę zauważyć pieniądze, wyłożone na całkiem przystępną prezencję. W salonie, do którego się wchodziło, nigdzie nie walały się zbędne rzeczy. Tutaj wszystko musiało mieć swoje miejsce, co niekoniecznie Val stosowała w przypadku swojego pokoju. i małej pracowni lutniczej. W sypialni, zależności od dnia, wszystko wyglądało na uporządkowane, albo pozostawione w pośpiechu. Nigdy jednak nie uchodziła za bałaganiarę, dlatego też nie miała problemu z wpuszczaniem do siebie osób bez zapowiedzi.
- Miałaś wyjść, kiedy zrobi się nieprzyjemnie - przypomniała, tuż po zamknięciu drzwi wejściowych. Bolał ją żołądek i ręka, przy czym ta druga zaboli jeszcze bardziej, gdy przyjdzie czas na wyjmowanie pozostałych, wbitych w skórę elementów szkła. Nie mogła brać sobie wolnego z tego powodu. Za cztery dni miała wybrać się na wyprawę po towar Świstaka i lepiej, żeby tego nie schrzaniła. Wystarczyło, że pieprzony Greg panoszył się po Shadow, jak władca świata. Mógł sobie oszczędzić teksty o Mii i zastraszanie, którego Joan musiała słuchać.
Powoli skubnęła ręką zaschnięte chusteczki, przyklejone do dłoni. Najpierw powinna usiąść, ale zamiast tego kręciła się obok drzwi, jakby lada moment miała podjąć decyzję o spektakularnym powrocie do Shadow. Cóz, dzisiaj już nigdzie raczej nie wyjdzie, więc pozostawało jej stwarzanie pozorów.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Wyszłam – zauważyła słusznie. – ale razem z tobą. – W jednej sekundzie szkło rozbiło się w dłoni Warren a w drugiej Joan udawała mini histerię na widok krwi, szalonego zachowania Grega i kiepskiej postawy Janko. Powinna za to dostać Oscara albo chociaż medal, że w ogóle była zdolna do podobnych wyczynów.
Zatrzymała się w przedpokoju obserwując kobietę, w której głowie musiało dziać się wiele rzeczy. Joan to zauważyła i nie mogła przestać patrzeć na zmieniające się procesy decyzyjne w głowie tamtej. Na szczęście szybko się ogarnęła, poprawiła torebkę na ramieniu, wzięła głęboki wdech i podeszła do Warren.
- Pria – przywołała ją spokojnym tonem i złapała za nadgarstek. – Zajmijmy się twoją dłonią. – Wszystko po kolei. Najpierw jedno, a potem drugie (cokolwiek to drugie oznaczało w głowie przemytniczki). – Usiądźmy. – Kolejna instrukcja owocująca zajęciem miejsca przy stole w niedużej chatce.
Terrell wyrzuciła na blat wszystko co miała w reklamówce a tę zamierzała wykorzystać jako podręczny śmietniczek pod nasiąknięte krwią chusteczki oraz tampon czający się tuż pod nimi.
Jedno z krzeseł przysunęła bliżej nawet na głos nie proponując tego, jak Warren miała ułożyć dłoń. Sama położyła ją na blacie i chwilę tak trzymała aż ciało kobiety zakodowało, że tak miało zostać. Sięgnęła po paczkę z nową pęsetą i ukradkiem spojrzała na towarzyszkę, w której głowie wciąż kotłowało się wiele myśli. Widziała to po niej, dlatego nie przeszkadzała ze spokojem oraz skupieniem pochylając się nad dłonią.
Kurczę, przydałoby się lepsze światło.
Zamiast o to poprosić, wyjęła swój telefon. Blisko dłoni Prii położyła torebkę, zaś o nią oparła komórkę z włączoną latarką. Nie było super, ale na pewno lepiej. W gorszych warunkach robiło się bardziej precyzyjne rzeczy, chociaż żadnym chirurgiem nie była. Mało to jednak widziało się urazów? Nie. Mało to razy leciała z lekarską prowizorką? Na pewno nie było to rozsądne, ale nie miało to znaczenia, kiedy człowieka nie było stać na lekarza (przez brak ubezpieczenia).
Pochyliła się nad dłonią w poszukiwaniu drobinek szkła. Było ich więcej niż przypuszczała, ale to ją nie martwiło. Bardziej zastanawiała się, czy Warren to wytrzyma zważając na fakt, jak bardzo rozpierała ją energia (gniew).
- Kim dla ciebie jest Greg i o co chodziło z tą szklanką? – zapytała wreszcie praktycznie żądając szczegółów, ale jej ton głosu na to nie wskazywał. Kiedyś mogły się sprzeczać i wyciskać z siebie pewne informacje/fakty/opisy emocji, ale teraz.. to było ich drugie spotkanie od prawie dwudziestu lat, więc wszelkie prawa do sprzeczek przepadły. Do nacisku także, dlatego Terrell powróciła wzrokiem na drobinki szkła, które powoli wyciągała pęsetą. Jeszcze parę i będą mogły przejść do odkażania.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Mogłaby warczeć pod nosem, wciąż chodzić w kółko i przeklinać Grega, co wcale nie wyszłoby jej na dobre. Stało się. Dostała klejoną szklanką po łapie, tracąc przy tym resztki respektu w Shadow. Nie, żeby specjalnie zależało jej na dobrej reputacji w szemranym miejscu. Może to nawet lepiej? Przynajmniej będzie się trzymać z dala od wielkich gangsterów, robiących wielką kasę na cudzym nieszczęściu.
Tyle, że sama nie była od nich lepsza. Niby w czym przemyt broni był lepszy od przemytu dragów? Pośrednio przyczyniała się do czyjegoś nieszczęścia, chociaż znalazłaby mnóstwo wymówek, kryjących jej winę. Świat był popaprany i pełen całej gamy szarości, bo pewne sprawy nie wpisywały się w czysto białe, albo czarne barwy.
Głos Joan wyrwał ją z przytłaczających myśli. Zaledwie na moment zerknęła w jej oczy, godząc się z ogarnięciem szklanych odłamków, wciąż tkwiących w dłoni. Czuła jak dłoń mrowiła i piekła w ten nieprzyjemny sposób. Gdyby nie wypiła wcześniej alkoholu, bolałoby bardziej.
Czuła, że cały ten proces usuwania szkła nie będzie należał do przyjemnych. Nie miała innego wyjścia. Ktoś musiałby je wyjąć i cieszyła się w duchu, że padło właśnie na Terrell. Sama męczyłaby się z tym co najmniej kilkadziesiąt minut, o ile nie wpadłaby na głupszy pomysł odegrania się na Gregu. Joan była istotnie jej szczęściem w nieszczęściu.
Sztywno trzymała dłoń środkiem do góry, próbując skupić się na miarowym oddechu. Serce wciąż biło jej na zdwojonych obrotach, za co odpowiadały emocje, ale i spożyty alkohol. Marszczyła intensywnie brwi, kiedy pęseta drażniła małe rany powstałe po odłamkach. Świeże krople krwi kapały na podsuniętą pod ręką gazę i stół, ale tym Pria ani trochę się nie przejmowała. Niestety, wiedziała, że w którymś momencie Joan zacznie zadawać pytania. Takie, od których ciężko się wykręcić.
Już miała zająć kobietę rozmową o obrażeniach, kiedy padło pierwsze zdanie.
Wolną dłoń zacisnęła na materiale spodni, zaciskając zęby. Pęseta ją drażniła, chociaż czuła, że Joan stara sie być delikatna.
- Na pewno nie jest moim kolegą - to dobry wstęp do odpowiedzi, prawda? Nie wiedziała, na ile może sobie pozwolić, aby czasami nie wystraszyć Terrell swoimi sprawami. Nie chciała tracić tego wyjątkowego spokoju, związanego z jej obecnością. Całe osiemnaście lat czekała na to spotkanie i gdy wreszcie do niego doszło, pragnęła je maksymalnie przedłużyć. Obie coś o tym wiedziały.
- Uznał, że stanowię zagrożenie dla jego interesów.
Joan z pewnością domyślała się, o jakie interesy mogło chodzić. Nie bez powodu Greg wspomniał o jej narzeczonej. Jeśli jednak myślał, że te dwie działały w zmowie, grubo się mylił.
To już jego problem.
Skrzywiła się za sprawą boleśniejszego ukłucia, towarzyszącego wypływającej z dłoni strużce krwi. Teraz będzie mogła szpanować na dzielni stygmatami. Potencjalnymi bliznami się nie przejmowała bo i tak w końcu by się ich dorobiła, dłubiąc w drewnie oraz wszelakim tworzywie.
- Poprzednim razem gdy się widzieliśmy, nie był taki ważny - kontynuował dalej, czując na sobie wyczekujący wzrok Terrell. - Upił się i próbował mnie upokorzyć przed kolegami.
Konkretnie przed Vasilijem i Dingo.
- Dałam się sprowokować i rozbiłam szklankę tuż pod jego nogami. Później rzuciłam jeszcze krzesłem, zrobiło się zamieszanie i… dostałam zakaz wchodzenia do Shadow.
Wysoko uniosła brwi, wyrzucając z siebie odrobinę faktów, związanych z okolicznym przybytkiem. Kątem oka zerknęła na Terrell, będąc spokojniejszą, niż kilka chwil temu.
- Nie wiedziałam, że też tam bywasz - trochę kłamała. Świstak powiedział jej to i owo, jednak gdyby nie on, widok Joan w takim przybytku byłby dosyć zastanawiający. Słyszała, gdzie zwykła bywać w Perth, ale od tamtego czasu również minęło sporo lat, a Terrell nie przypominała żadnej pani do towarzystwa. Przynajmniej wtedy, w motelu. Teraz prezentowała się w sposób, którego Warren nigdy nie widziała. Co prawda, wcześniej trafiła jej się okazja patrzenia na Joan bez jakichkolwiek ubrań, czego sama się wtedy nie spodziewała. Każdy większy skrawek odkrytego ciała odrobinę ją dekoncentrował, nad czym starała się zapanować, powstrzymując przez zerkaniem ku Terrell, nieco bardziej w dół. Nie będzie taka. Nie wykorzysta bezczelnej okazji, kiedy kobieta zajęta była wydłubywaniem szkła z jej dłoni. Poświęcała dla niej własny czas i uwagę, chociaż mogła zwyczajnie pójść w swoją stronę.
Będzie grzeczna. Przynajmniej w przeciągu kolejnych, kilkunastu minut.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- I tak oto znów stanęli przed sobą. Narwana kobieta i facet z problem z trzymaniem urazy. – Mogłaby powiedzieć o Gregu więcej, nawet jeśli go nie znała. Wystarczyło to co zobaczyła w Shadow i usłyszała teraz od Warren. Mężczyzna zdecydowanie miał kompleks. Bał się swojej pozycji, więc upokarzał innych, żeby ci nie robili tego samego mu. Możliwe, że ojciec go nie akceptował albo matka wolała swoich kochanków od wychowywania syna. Upokarzanie innych to objaw, zaś intensywna praca nad sklejeniem rozbitego szkła, żeby tylko doczekać się tego jednego spotkania z Warren.. to już poważny problem, z którym Greg nie umiał się zmierzyć. Popieprzony facet. – Sama przyznaj, że gdybyś tam została, to tłuklibyście wzajemne kolejne szkła aż zaczęlibyście zamawiać całe okna. – Posłała Prii lekko rozbawiony uśmiech i pokiwała głową na boki. Nigdy nie ukrywała tego, że uważała Warren za przesadnie upartą kobietę nie mówiąc już o napadach złości, które rozrywały ją od środka. Wygasić ten wulkan nie było łatwo zwłaszcza w połączeniu z upartością, która nie pozwalała się poddać, wycofać, skulić albo oddać komuś ostatnie słowo. Warren była władcza i też potrzebowała pokazać innym, gdzie ich miejsce. Całe szczęście nie była aż tak szalona, żeby sklejać potłuczone szkła; przynajmniej Joan nie posądziłaby jej nigdy o akcję podobną do tej, którą odwalił Greg.
- Może to dziwne, ale w Shadow czuje się bezpiecznie. – Wiedziała jak to brzmiało biorąc pod uwagę, jakie osoby kręciły się po klubie. – Parę dni po tym, jak tu przyjechałam, jakiś stary dziad wjechał mi w auto. – Ewidentnie jego wina, bo nie utrzymał dystansu przez co doszło do kolizji. Niedużej, ale jednak. – Chciałam załatwić wszystko polubownie, ale on był.. sama nie wiem.. bał się, że i tak się wyda, więc sam zadzwonił. Mi nie zależało. Mój stary gruchot i tak ledwie łazi, więc jedno zagniecenie niczego nie zmieni. – Nie zależało jej. Wzięłaby od faceta symboliczną stówkę i po sprawie. – Policja przyjechała, wzięła nasze prawa jazdy i wtedy się zaczęło. Nie mieli prawa, ale i tak mnie skuli, a potem zawieźli na komisariat. Wszem i wobec ogłosili, że wróciłam do miasteczka. Zrobili pokazówkę jakich mało. Wiem, że chcieli mnie nastraszyć – Żeby znów nie strzeliło jej do głowy kogoś zabić (na przykład czyjąś matkę). – i nie, żeby podziałało, ale ludzie w miasteczku się dowiedzieli. To dlatego chodzę do Shadow. Tam mnie nikt nie ocenia, nie wytyka, nie pluje do kawy albo jedzenia i.. w sumie mam tylko to miejsce. Klub i motel. – Wzruszyła ramionami, bo wcale się nie użalała, chociaż znów czuła się zamknięta. Nie tak jak w więzieniu, ale jakby nie było posiadała ograniczoną przestrzeń do manewrowania po Lorne Bay. – Poza tym, znam to towarzystwo. Nie ich samych konkretnie, ale ten typ człowieka, których funkcjonowanie rozumiem. – Lepiej niż typową kurę domową albo przeciętnego przedstawiciela handlowe. – Czysto – stwierdziła raz jeszcze dokładnie przyglądając się dłoni, czy aby na pewno wyciągnęła wszystkie drobinki szkła. – Będzie szczypać. – Odkażenie wodą utlenioną to nic przyjemnego. – Więc teraz przemycasz w portach? – zapytała wprost jednocześnie lejąc wodę. Oj bolało. Dobrze, że przy tym nie wspomniała o narzeczonej. Nie czuła, że to temat, który powinna poruszać albo w ogóle go zaczepiać.
Delikatnie przetarła wszystko wacikiem, który wrzuciła do reklamówki i ponowiła to samo z kolejnym zwłaszcza, że krew wciąż się lekko sączyła. Małe plasterki imitujące szwy powinny zdać test (żeby szybciej się zasklepiło).

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Trafny opis sytuacji, mającej miejsce w Shadow. Nigdy nie szukała Grega na siłę, próbując mu pokazać „kto tutaj rządzi”, nie mniej, gdy ten ją zaczepiał, nie pozostawała mu dłużna. Część osób uznawało to za sympatyczne zaczepki, dopóki całość nie nabrała rozpędu, a w ruch nie poszły szklanki i krzesła. Kto się czubi ten się lubi, tak? No właśnie nie zawsze.
- Możesz po prostu powiedzieć narwana baba, nie obrażę się - delikatnie uśmiechnęła się, znów zerkając przez chwilę na Joan. Czasami bywała nerwowa, to prawda, ale nigdy nie pozwoliła, aby gniew sterował nią w całości. To przyniosłoby więcej strat niż pożytku, o czym przekonała się głównie w zakładzie karnym. Zarówno tam, jak i w życiu poza murami więzienia, zachowanie zimnej krwi w obliczu zagrożenia działało znacznie bardziej efektownie. Brawurę lepiej przełożyć na ćwiczenia fizyczne, albo inne aktywności, którym uwolniona energia zdecydowanie sprzyjała.
W ciszy słuchała odpowiedzi Joan, marszcząc brwi. W jakim kontekście Shadow miało być bezpieczne? Ludzie dostawali tam szklankami po rękach, krzesłami po głowach, a czasami przeżywali zjazd na tyłach lokalu, bryzgając dookoła wymiocinami. Jak sama Terrell wspomniała, jej odczucia względem Shadow istotnie były dziwne.
Przewróciła oczami na wieści o zachowaniu policjantów. Czemu jej to nie dziwiło? I pomyśleć, że kiedyś chciała pracować dla tych zwyroli.
W gruncie rzeczy, Warren sama nie przepadała za większością zgorzkniałych mieszkańców, wydających proste osądy, choćby w przypadku Joan. Czy myśleliby w podobny sposób, gdyby zamiast matki, z ręki dziecka zginął ojciec-oprawca? Nie. Mówiono by wtedy o uwolnieniu się spod jarzma potwora i jeszcze lepiej, gdyby za tym czynem stał chłopak. Bo przecież dziewczynkom nie wypadało zabijać rodziców. Pieprzone, podwójne standardy.
- Policja w tej dziurze, to pierdolony żart - a jednak, nie mogła nie skomentować sytuacji, brzmiąc trochę jak nastoletni anarchista. Miała całkiem podobne poglądy za swoich nastoletnich czasów, więc wszystko się zgadzało.
- Ludzie z resztą też.
Nie bez powodu mieszkała na dzielnicy, oddalonej od miejskiego zgiełku. Bywały dni, kiedy przeklinała pająki, wślizgujące się do domku, ale mimo to, nie zamieniłaby tego lokum na inne. Dostała je w prezencie od wuja, który z kolei odziedziczył je po swoim ojcu. Kuzyni i tak potrzebowali większych domów, ze względu na swoje powiększające się rodziny, a Pria…
Zupełnie, jakby ta chatka czekała właśnie na nią.
- Ostatnim razem, gdy przechodziłam obok Fluorite View, ich największą atrakcja na dzielnicy było Gender Reveal Party, w jakimś popieprzonym motywie plemiennym.
Aż przetarła dłonią czoło, na samo wspomnienie o tamtych żenujących widokach. Heterycy i ich dziwne rytuały.
- Cóż, od dzisiaj wiesz również gdzie mieszkam, więc… - delikatnie wzruszyła ramionami, zatrzymując na dłużej wzrok na kobiecie. - Nikt nikogo nie wytyka tutaj palcami.
Chyba, że robił kłopoty i zachowywał jak dzika kuna na kwasie, wypuszczona z przydrożnego klubu. Poniekąd dała Terrell do zrozumienia, że mogła ją odwiedzać, kiedy tylko chciała. Napisała to już we wiadomości, niestety, nie doczekała się odpowiedzi, której teraz nie chciała siłą z niej wyciągać.
Dziwiła się również, że Joan nie wspomniała o swoim bracie. Miała się z nim spotkać, po wyjściu z więzienia. Coś musiało pójść nie tak…
Nie do końca rozumiała sformułowanie Joan o konkretnym typie człowieka, buszującego w Shadow. Zrobiła doktorat na temat gangsterów? Przyklejanie się do gości w klubach to jedno, przy czym stopniowe wsiąkanie w destrukcyjne, przestępcze środowisko, skutkowało znacznie poważniejszymi konsekwencjami. Czy Terrell chciała jej jeszcze o czymś powiedzieć?
Z lekkim opóźnieniem odnotowała koniec pęsetowania jej dłoni. Nim zdążyła ponownie się odezwać, Joan zrzuciła na nią bombę, w postaci niespodziewanego pytania.
Z tego wszystkiego, nawet nie syknęła, gdy woda utleniona spieniła się na ranach, powstałych po kawałkach szkła. Skąd o tym wiedziała? Zapewne dodała dwa do dwóch, widząc ją w Shadow, przy czym ludzie przewijający się przez klub parali się całą gamą zakazanych praktyk. Handel narkotykami również nie był im obcy, więc czemu Joan zapytała akurat o przemyt?
Mogło minąć osiemnaście lat, mogły się zmienić, ale pewne rzeczy pozostawały takie same. Cóż, mleko się rozlało.
- Nie robiłam tego od pół roku - Przyjęła zlecenie od Świstaka, ale nie przystąpiła jeszcze do jego realizacji, więc tak; wciąż była zawieszona w tym fachu. Niestety, jej rodzina potrzebowała kasy. Kuzyni jakoś poradzili sobie w trakcie jej nieobecności, jednak teraz im również kończyły się możliwości. Świstak oferował całkiem sporo. Tyle wystarczyłoby na kolejne, dwa miesiące spokoju dla ciotki.
- Dopiero niedawno wróciłam do Lorne. Miałam…
Resztę słów postanowiła zatrzymać na języku. Joan niekoniecznie musiały interesować jej wielkie przygody, poza Australią. Zazwyczaj, im mniej ludzie wiedzieli, tym lepiej spali.
- Gdyby nie to, pewnie wpadłybyśmy na siebie wcześniej - dokończyła zamiast opowieści o Europie, szukając spojrzenia towarzyszki. - I być może, nie musiałabyś tracić czasu na grzebaniu mi w dłoni.
Pria na tym korzystała, tymczasem Joan… ciężko było cokolwiek dojrzeć, poza skupieniem na aktualnej czynności zakładania plastrów. Znów odruchowo spojrzała na jej wyeksponowane piersi, szybko kierując wzrok gdzieś na bok. Po alkoholu ta sztuka była nieco trudniejsza, nie mniej, Warren dzielnie się trzymała. Żołądek wciąż bolał, zaciśnięty przez nadmiar procentów i znikomą porcje jedzenia. O dziwo, z wiekiem przechodzenie kaca przychodziło jej łatwiej, co inni uznaliby za prawdziwy ewenement. Oby jednak nie musiała mierzyć się rankiem ze zbyt natarczywymi skutkami własnej, alkoholowej zachłanności.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Nie musisz się tłumaczyć - rzuciła krótko, kiedy Pria wspomniała o nieangażowaniu się w przemyt przez ostatnie pół roku. – Praca jak każda inna. - Każdy miał prawo robić to, w czym był dobry. A Warren była właśnie w tym. W szmuglowaniu i pochodnym temu. – Świstak gadał coś, że potrzebuje przerzucić parę rzeczy, następnego dnia pojawiłaś się ty i dzisiaj jeszcze Greg wspomniał o porcie, więc.. - Wzruszyła ramionami. Po krótkiej analizie uznała, że kobieta zajmuje się waśnie tym. Mogła się mylić, ale jak widać trafiła celnie i wcale nie była zaskoczona lub zniesmaczona. Każdy radził sobie w życiu na swój własny sposób. Ona też i to właśnie z nich dwóch Joan miała najmniejsze prawo jakkolwiek oceniać Warren.
- Wakacje? - wtrąciła zaledwie zerkając na Prie. Dłuższe spojrzenie oznaczałoby, że oczekuje odpowiedzi, ale w tej chwili wcale tak nie było. Nie naciskała. Jeżeli Warren nie chciała o czymś mówić, to nie musiała. Nie była do tego zobowiązana ani tym bardziej przymuszona.
- Może, ale jeszcze wtedy Świstak cię nie potrzebował. - A ona bywała tylko w motelu, w domu matki i Shadow. Spotkanie kogokolwiek graniczyło z cudem, dlatego jedynym wspólnym elementem był Świstak i jego ulubione miejsce spotkań w parszywym tanim motelu. – Racja, mogłabym teraz dalej pić darmowe drinki. - Westchnęła ciężko, jakby utrata darmowych procentów było wielką tragedią. – A ty nawet niczego mi nie zaproponujesz. - Pokiwała głową w geście zażenowania jej postawą. – Zero wdzięczności. - Pretensji ciąg dalszy, a jednak była przy tym wszystkim bardzo spokojna i nadal zajmowała się dłonią, na której wierzchu położyła gazę. – Żartuje. - Uśmiechnęła się i w uspokajającym geście przesunęła kciukiem po policzku Prii. – Jestem tu z własnej nieprzymuszonej woli – zapewniła wracając spojrzeniem do ręki, którą pozostało mocno zabandażować. Najlepiej tak, żeby lekko się usztywniła przypominając Warren o dbanie o zagojenie się. Najważniejsze, aby rany się zasklepiły, bo inaczej krew ciągle będzie lecieć a to nic przyjemnego i mało praktycznego w codziennym życiu.
Ostrożnie i starannie obwijała dłoń bandażem. Robiła to prawie profesjonalnie, ale głównie na „czuja”. Nie była specjalistką, chociaż sama zajmowała się swoimi ranami lub dolegliwościami. Na studiach poznała parę osób, które co nieco jej pokazały, bo miały one wiedzę przekazaną z pokolenia na pokolenie, ale i tak większość rzeczy starała się dowiadywać na własną rękę albo po prostu pytała Stefana z apteki. Poczciwy starszy pan, który zawsze służył pomocą i dobrą radą.
- Gotowe – Uśmiechnęła się zadowolona z efektu i przez parę sekund wpatrywała w Warren, która sprawdzała czy było jej wygodnie; czy gdzieś nie uwierało albo było za ciasno. – Boję się – przyznała nagle i opuściła wzrok. – W którymś momencie przestałam marzyć o tym, że znów cię spotkam. – Najpierw to wyparła przytłoczona wydarzeniami z nową rodziną brata, a później pogrążyła się życiem na ulicy aż tak bardzo, że wstyd jej było myśleć choćby o rozmowie z Prią. Co by jej wtedy powiedziała? – Aż tu nagle, po wielu latach pojawiasz się w tym samym motelu, w pokoju obok a mnie dopada tylko jedna myśl. Właściwie to uczucie spokoju, jakby nic się nie stało. Jakbyśmy widziały się zaledwie wczoraj i to było cholernie przyjemne. – Nigdy nie spodziewała się czegoś takiego. Wiele razy myślała o spotkaniu z Warren, ale nie przypuszczała, że właśnie tak będzie się czuła. – Ale to nie prawda. Minęło osiemnaście lat, podczas których wydarzyło się tak wiele i nagle dopadła mnie obawa, że to wszystko zmienia. Że to uczucie jest jedynie chwilową ułudą popartą wspomnieniami, czegoś co było dawno. Tak dawno, że nie mam pewności, czy tylko sobie to wmawiam, bo i ja i ty.. obie się zmieniłyśmy. - Nie znały siebie. Nie wersje tych osób, które wykreowały się przez ostatnie lata (od kiedy widziały się ostatni raz). To wszystko mogło popsuć, a jedyne czego Joan chciała - bardzo egoistycznie - to utrzymać przyjemny stan, który dopadł ją w motelu. Wiedziała, że to niemożliwe, ale chciałaby tego jak najdłużej zarazem udając, że nic innego nie miało miejsca. Że nic się nie liczy, nie ma znaczenia i że nadal mogą czuć się przy sobie dobrze.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Niekoniecznie zgodziłaby się z nazwaniem przemytnictwa pracą, jak każda inna. Poniekąd nadstawiała własny kark, kombinując klientom rzeczy bez zezwolenia, przez co ryzykowała ponowną wycieczką za kratki. Tym razem na dłużej. Przynajmniej nikt nie mógł jej zarzucić sprowadzania narkotyków i handlu ludźmi. Zachowała przynajmniej tyle godności, w zgodzie z własnym sumieniem.
Tak, wakacje. Dosłownie wybuchowe wakacje, obfitujące w długie, piesze wędrówki i pokrętne próby porozumienia się z Ukraińcami. Jakoś sobie radziła, ale i tak uważała tę wyprawę za jedną z najgorszych w swoim życiu. Wiele wtedy ryzykowała i gdyby nie pomoc kompletnie obcych ludzi, mogłaby nie wrócić do Lorne Bay.
Najważniejsze, że mimo wszystko, dotarła do domu.
Joan odwiedzała jedynie Shadow i dom matki, jednak musiała się gdzieś zaopatrywać w jakieś produkty spożywcze. Co, jeśli akurat wpadłyby na siebie na ulicy, albo między sklepowymi półkami? Terrell nieźle się maskowała z tym kapturem, ale gdyby Pria tylko usłyszała jej głos, raczej nie pomyliłaby go z żadnym innym. W przypadku Joan, był on całkiem charakterystyczny. Szczególnie, gdy mówiła spokojnie i powoli.
Rzeczywiście z tego całego zamieszania, nawet nie zaproponowała dawnej koleżance niczego do picia, przez co z miną winowajcy zacisnęła usta. Znów chciała dodać cos na swoją obronę i zapowiedzieć obsługę, gdy tylko uporają się z bandażem, jednak Joan była szybsza, uciszając ją za sprawą drobnego gestu, przypominającego przyjemne chwile.
Zatraciła się w nich na dłuższy moment, pozwalając na obandażowanie poszkodowanej dłoni.
Dopiero przy kolejnym słowie wyrwała się z myśli, delikatnie poruszając dłonią. Obdarzyła Joan szczerym uśmiechem, szepcząc ciche dziękuję. Spisała się na medal i zdecydowanie zasługiwała na rewanż. Zanim jednak Warren zdążyła przejąć inicjatywę gospodarza, dotarły do niej następne słowa. Powoli obróciła ciało w stronę kobiety. Ujęła jej dłoń w swoje, nawet nie tłumiąc przejętego spojrzenia.
Odruchowo uśmiechnęła się, słysząc o uczuciach, towarzyszących ich spotkaniu w motelu. Czuła wtedy to samo. Gdyby było inaczej, odsunęłaby od siebie Joan i domagała natychmiastowych wyjaśnień, w sprawie urwania kontaktu.
To prawda, zmieniły się, ale to, co pozostało w pamięci, zostało nietknięte. Nie zapomniały o sobie nawzajem, nie sprowadziły tamtych wspomnień do poziomu przelotnej znajomości, zakopanej w przeszłości. To musiało cos znaczyć.
- Ja… - zaczęła cicho, wraz z uniesieniem wzroku. Niestety, nie napotkała brązowych tęczówek Joan, co skłoniło ją do delikatnego uniesienia podbródka kobiety. Nie musiała się wstydzić na nią patrzeć.
- Nie chcę, żeby te lata coś zmieniały. Wtedy, gdy cię zobaczyłam… myślałam tylko o tym, żeby znaleźć się bliżej. Brakowało mi ciebie. Naszych rozmów, żartów, opowieści o tym, gdzie zjemy, pierwszego dnia po wyjściu.
Niestety, każda osobno, bo chociaż Pria starała się o przedterminowe opuszczenie więzienia (co trzymała w tajemnicy przed Joan), ktoś skutecznie pokrzyżował jej plany, zmieniając tym samym potencjalny bieg wydarzeń.
- Tego, że po prostu byłaś blisko i mi ufałaś - nie wymagała wiele. Mimo wszystko potrzebowała towarzystwa kogoś, komu mogła zaufać, bez obaw o spiskowanie za plecami czy zarobienie kosy pod żebra. Terrell od samego początku zyskała jej sympatię i wystarczyło tylko odpowiednio podejść do dziewczyny, aby nie zaprzepaścić tego uczucia.
- Teraz… też nie chciałam mówić ci pewnych rzeczy o sobie, bo bałam się, że to cię wystraszy. W końcu to, co dzieje się na zewnątrz wygląda inaczej, niż w więzieniu.
Przemyty kojarzyły się ludziom z osobami pozbawionymi skrupułów, wplątanymi w najbardziej szemrane układy. Zdecydowanie nie tak chciałaby się prezentować w oczach kobiety.
- Jednak skoro nadal tutaj jesteś, to chyba… - znów spojrzała Joan w oczy, przenosząc uwagę z dłoni Terrell, muskanej palcami. - niewystarczająco cię wystraszyłam.
Pozwoliła sobie na jeden z tych cwanych uśmiechów, doskonale znanych z więziennych murów.
- I nie bądź taka skromna, co do tych wielkich zmian - co Warren podłapała w kontekście zewnętrznym. - Nadal mogłabym cię pomylić z osiemnastolatką.
Podkreśliła zaczepne słowa delikatnym uśmiechem, przypominając sobie o jeszcze jednej rzeczy. Na chwilę przerwała kontakt wzrokowy, nie zaprzestając delikatnego muskania ciepłej dłoni.
- Wtedy w motelu. Chciałaś to zrobić… znaczy - zreflektowała się, delikatnie kręcąc głową. - Myślałaś o tym, kiedy jeszcze siedziałyśmy?
Nie wiedziała, co mogło chodzić młodej Joan po głowie. Rozmawiały również na poważne i prywatne tematy, ale w tym wszystkim nie znalazły odwagi do porwania się na coś więcej, względem siebie. Może to więzienne otoczenie je blokowało i gdyby połączyła je podobna więź, poza terenem zamkniętym, ich relacja nabrałaby jeszcze większej głębi?

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Z lekkim zaskoczeniem spojrzała na Warren. Sama nie wiedziała, czy zdziwiło ją pytanie, czy nagła potrzeba cofnięcia się w czasie. Miała mieszane uczucia co do wspomnień związanych z poprawczakiem i więzieniem. Były one słodko gorzkie, chociaż przez większość czasu niestety były tylko gorzkie. Dopiero potem poczuła odrobinę słodyczy, lecz tylko i wyłącznie tej mentalnej. Nigdy nie zdecydowała się pójść o krok dalej, nawet po tym jak raz pocałowała Prie udając przed strażnikiem kłócącą się parę.
- Czasami – przyznała szczerze. – ale wiesz, że wtedy moje życie seksualne było bardzo ograniczone. – Jednocześnie też bardzo niepewne. Rozmawiały o tym kiedyś. Joan przyznała się (i nie było co się dziwić), że była heteroseksualną dziewicą. Zamknięto ją, kiedy miała trzynaście lat, więc nigdy nie doświadczyła faktycznego zbliżenia. Później utknęła w puszce z nabuzowanymi nastolatkami i tylko raz spróbowała seksu z dziewczyną nie licząc chwil, kiedy bezczelnie ją molestowano. To wciąż jednak były kobiety, przez co Joan nie umiała się określić. Pytała wtedy Warren jak się dowiedziała, że woli tylko panie zamiast panów i zwierzyła się, że być może ona woli mężczyzn, ale nie była tego pewna, bo z żadnym się nie zbliżyła (nie miała kiedy i jak). Nie umiała się określić, bo nie miała pełnego doświadczenia. Nie posmakowała świata w sposób w jaki powinna a po wyjściu.. cóż, posmakowała go tak jak nie chciała, bo nie za bardzo miała wybór. Mimo wszystko, przez te minione lata umiała się już określić i dobrze wiedziała, co czuje. – Duchowo chciałam, żebyś przy mnie była. – Jeżeli tak to mogła nazwać. Cielesność była wtedy dla niej zbyt skomplikowana nie licząc przytulenia lub pojedynczych gestów. Mentalnie jednak dobrze czuła się w towarzystwie Prii i przeżyła szok, prawie jak żałobę, po wyjściu z więzienia. – W motelu wiedziałam, czego chce i tak – chciałam to zrobić. – Wiedziała, że nie to pytanie Warren zadała. Poprawiła je, ale Joan i tak wróciła do pierwotnej wersji powtarzając ów słowa. – Samolubnie pragnęłam przedłużyć tę chwilę, a potem jak tchórz schowałam się w łazience. – Nie było sensu kłamać. Pria na pewno też to wiedziała, o czym zresztą Terrell wspomniała w Shadow.
Unikała jej, bo się bała (wielu rzeczy).
Wzięła głęboki wdech, wyprostowała się, wypięła pierś i niespodziewanie uśmiechnęła nieco weselej.
- Naprawdę mogłabym udawać osiemnastkę? – zapytała zaczepnie, bo już dawno przestała mieć złudzenia, że będzie młoda. Ten czas minął i szkoda, że stało się to w zakładzie zamkniętym.
- Myślisz, że znalazłabyś dla mnie jakąś koszulkę do spania? – zapytała uprzednio rozglądając na boki, chociaż to nadal nie był czas, żeby skupić się na otaczającej ją przestrzeni. – I ręcznik. Musze zmyć z siebie ten klub. – Bezpośrednio zasugerowała, że mogłaby zostać, o ile Warren miała na to ochotę. Cóż, chyba miała skoro ciągle jej wzrok opadał niżej. – Hej, oczy mam tutaj. - Z nutką rozbawienia zwróciła jej uwagę. – Może odpoczniemy i jutro zjemy razem obiad? – Miała czas. Poza chęcią sprzedaży domu matki nie miała nic do roboty, więc mogłyby coś zamówić i wykorzystać dzień na rozmowy, o ile.. o ile Warren miała wolne. Joan nawet nie wiedziała, że lada dzień kobiet wyruszała w podróż a to oznaczało sporo przygotowań. – Śniadanie, obiad i może kolację. – Ciągnęła dalej widząc biorąc pod uwagę to, że obie powinny pójść spać. Konkretniej to Warren, która była poszkodowana i chyba pijana, chociaż Joan nigdy jej takiej nie widziała, więc mogła źle ocenić jej stan.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Ani trochę nie raziły jej ograniczenia, związane z cielesnością Joan. Nigdy nikogo nie oceniała i nie wyśmiewała w tym temacie, bez znaczenia, jakiej odpowiedzi by się doczekała. Ludzie bywali różni: jedni potrzebowali więcej, inni mniej i nie było w tym nic zadziwiającego. Podobnie, jak w przypadku zarabiania na tego typu usługach. Kiedyś patrzyła na to inaczej, co łączyło się z brakiem wiedzy w tej akurat dziedzinie. Łatwo było coś z góry określić, szczególnie, gdy łączyło się z narkotykami, mafią i całą masą niebezpiecznych ludzi, piorących pieniądze poprzez podobne atrakcje.
Nie miała jej za złe ucieczki do łazienki. Była odrobinę zawiedziona takim obrotem spraw, ale nie dobijała się do drzwi, pozwalając Joan na odrobinę prywatności. Cieszyła się, że obie podzielały entuzjazm, związany z pierwszym spotkaniem po latach. Sama myśl o nim prowokowała przyjemne ciepło.
- A dzisiaj wyciągnęłaś mnie z klubu, zanim zdążyłam zamachnąć się na Grega - dodała od siebie, bo chociaż Terrell poprzednim razem stchórzyła przed ich rozmową, w Shadow wręcz wkroczyła do akcji, nie pozwalając Warren na wszczęcie rękoczynów.
Dlatego też chciała jej się odpowiednio odwdzięczyć. Za to i za medyczną opiekę.
- Z twoją figurą… - zasugerowała rozbudowując w pełni szczery komplement o młodym wyglądzie Joan. Sama Pria również nieźle się trzymała aczkolwiek ból pleców dawał jej w kość częściej, niż kiedyś. Prawdziwa tragedia, co też źle dobrany materac mógł robić z człowiekiem…
- Coś zawsze się znajdzie - spojrzała na sukienkę Joan, która choć bardzo przyciągała wzrok (na czym została przyłapana, co skomentowała krótkim śmiechem), wydawała się również średnio wygodna. Skoro już miała zadbać o komfort swojego gościa, chciała to zrobić w możliwie najlepszy sposób. Nie miała więc nic przeciwko, aby Terrell została, co z góry uznała za oczywiste. To jasne, że nie wygoniłaby jej z domu w nocy, szczególnie po tym, co miało miejsce. Tutaj było również znacznie spokojnie, w porównaniu do innych dzielnic Lorne Bay. Mogły w odprężeniu spędzić razem czas i niczym się nie przejmować.
Pamiętała o wyprawie do Wietnamu, nie mniej, potrafiła zebrać się z dnia na dzień. Doświadczenie robiło swoje, a chęć przeciągnięcia kolejnego spotkania z Joan, również robiła swoje.
- Nie miałabyś mnie dosyć po kilku godzinach? - zapytała z uśmiechem przyczajonym w kąciku ust. Jeśli nie, jak najbardziej byłaby w stanie poświęcić kobiecie cały dzień. O ile w międzyczasie rodzina nie zechce ściągnąć jej na własny obiad, przy okazji wplątując we wszystko Terrell. Z tymi ludźmi wszystko było możliwe.
- Łazienka jest tam - wskazała odpowiednie pomieszczenie ruchem głowy, powoli odsuwając dłonie od tej Joan. - Zaraz przyniosę ci coś do przebrania i… musisz wiedzieć, że mam tylko jedno łóżko.
Uśmiechnęła się osobliwie, przy czym co złego, to nie ona. Nie raz miały okazję leżeć razem w jednym łóżku, przy czym najczęściej rozchodziło się o więzienną prycz. Łóżko w motelu było miłą odmianą, chociaż Prii nie było dane spędzić w nim zbyt wiele czasu. Niestety.
Zmarszczyła brwi w bolesnym wyrazie, czując kłujący protest na wysokości żołądka. Koniec z drinkowaniem na najbliższe kilka dni.
- Zrobię nam coś do picia - wciąż czuła alkohol, przekładający się na lekkość głowy i myśli, przy czym w pełni panowała nad swoją koordynacją ruchową. Wypowiadała się za to znacznie swobodniej, niż na trzeźwo.
- Przynajmniej ja muszę się czegoś napić. Rumianku. Możesz się śmiać, ale nie raz uratował mi życie.
A wszystko dzięki cioci Aubree, która przekonała Prię do zbawiennych właściwości ziół. Lepsze to, niż wieczne faszerowanie organizmu prochami.
Powoli opuściła swoje miejsce, z wolna przechodząc w stronę sypialni, co by dorwać się do komody z ubraniami.
- Jakieś specjalne życzenia? - zapytała jeszcze, głównie w kwestii naparów i innych drinków (bo byłaby w stanie zaserwować Joan jakąś alkoholową mieszankę, o ile by tego potrzebowała).

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Przekonamy się. – Nie mogła zapewnić, że nagle nie będzie miała dość Warren. Jak już rozmawiały, obie się zmieniły, więc może ich wspólnie spędzany czas wcale już nie będzie taki przyjemny. Wszystko mogło się zdarzyć, ale na razie Joan nie chciała zło wróżyć. Skoro już tutaj była, to mogła skorzystać z okazji. Motel nie był taki zły, ale Pria miała rację mówiąc, że w jej domu też mogła czuć się swobodnie. O ile żaden z odległych sąsiadów nie zobaczy Terrell i nie połączy jej z historią sprzed lat oraz aktualnymi plotkami, to wszystko będzie dobrze.
- To nawet lepiej – stwierdziła na temat jednego łóżka. Przynajmniej nie miała okazji poudawać grzecznego gościa, który oferował się ze spaniem na kanapie. Nawet nie chciała zbyt dobrze wspominając czas, kiedy miały okazję poleżeć na jednej pryczy.
Również wstała biorąc ze sobą torebkę. Nie miała w niej całego zestawy „na wszelki wypadek” i mogła co najwyżej poprawić makijaż, ale wolała mieć ją przy sobie.
- Wcale się nie śmieje. – A jednak się uśmiechała, bo nigdy nie przypuszczała, że kiedykolwiek będą rozmawiać o rumianku. To błahostka, ale miała swój urok. – Wierzę, że rumianek jest dla ciebie bardzo ważny. – Nie wolno śmiać się z ważnych rzeczy, nawet jeśli to tylko kupka wysuszonego zioła w torebce albo w słoiczku od wspomnianej cioci Aubree. Kto wie? Joan nigdy nie widziała tej drugiej formy. Dla niej wszystko można było kupić w sklepie. Domowe wyroby to abstrakcja, coś nieznanego i niedoświadczonego. Nie licząc ciasta pieczonego przez koleżanki z HelpLine i osób z Ośrodka Pomocy Psychologicznej. Nigdy jednak nie miała do czynienia z domowymi ziołami i całą resztą wielkich rad leczniczych przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
- Mogę spróbować twojego cudownego rumianku. – Nie miała nic przeciwko, nawet jeśli nie miała pewności, czy jej posmakuje.
Korzystając z okazji, że Pria poszła do sypialni, co nieco rozejrzała się po salonie. Wcześniej nie zwróciła uwagę na detale. Na ewentualne zdjęcia, pamiątki albo dodatkowe wyposażenie. Na to jak kobieta się urządziła i co najwyraźniej lubiła, bo skoro się czymś otaczała to oznaczało, że musiała to lubić, prawda?
- Dziękuję. – Odebrała od kobiety wygodniejsze ubranie i ręcznik. – Mogę się rozgościć? – dopytała jeszcze zanim weszła do łazienki. Musiała zmyć z siebie wszystkich siedzących na kanapie z Shadow. Odkryte ciało sprawiało, że czuła każdy najmniejszy kusz z obicia tamtejszego mebla, na którym na pewno działy się przeróżne rzeczy. Kiedyś je ignorowała, ale gdy jej poziom życia lekko się zmienił i już miała gdzie na spokojnie się umyć, to pozwalała sobie na uzyskanie psychicznego komfortu, który dawał prysznic.
Włosy i makijaż zostawiła tak jak były. Poprawiła co nieco, ale nie zmywała tego drugiego głównie z dziwnego poczucia oraz potrzeby dobrego prezentowania się.
- Od dawna tu mieszkasz? – zapytała tuż po wyjściu z łazienki i zanim znalazła się bliżej kobiety (gdziekolwiek ta teraz była) na oparciu krzesła powiesiła torebkę i sukienkę, żeby ta się nie pogniotła zanim założy ją z powrotem. W końcu w czymś musiała stąd wyjść. – Kim był chłopak, z którym przyszłaś do motelu? – To jedno z wielu pytań, które chciała zadać. Nadrobić osiemnaście lat to nie przelewki, ale wszystko po kolei. Poczynając od najświeższych sytuacji, do których sama mogła się odnieść.
Zanim dołączyła do Warren poprawiła zakręcone ramiączko od stanika, którego nie zdjęła. Czuła się w nim lepiej. Przede wszystkim wygodniej, chociaż zazdrościła kobietom, które chodziły bez nich. Sama lubiła uwolnić swoje dziewczynki, ale na dłuższą metę nie było to komfortowe.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Skoro Joan nie przeszkadzało wspólne dzielenie łóżka, nawet nie zamierzała wyskakiwać z kanapą. Miała takową w salonie, w pełni rozsuwaną i gotową na niespodziewanych gości. Kiedyś nocowała dwie, albo trzy osoby, przy czym w każdym przypadku wolała zachować dyskrecję. Sąsiedzi rzadko kiedy patrzyli sobie w okna, albo specjalnie spacerowali tuż pod furtką, nadstawiając ucha. Chyba, że czuli się zaniepokojeni hałasem, albo innymi czynnikami, mającymi wpływ na ogólną ciszę i spokój w sąsiedztwie. Niektórym przeszkadzał nawet głośny tłumik w pojazdach, co ani trochę nie dziwiło Prii. Nie bez powodu przed wejściem w strefę domków zlokalizowano parking na którym wszyscy mieszkańcy trzymali swoje samochody. Między drzewami rozpościerał się prawdziwy raj dla duszy, wolny od zgiełku miasta. W takiej atmosferze człowiek mógł nawet spać w ogrodzie, pod gołym niebem.
Sama się uśmiechała, na co wpływ miał nie tylko spożyty alkohol, ale i przede wszystkim obecność Terrell. Dawno nie czuła się przy nikim w taki sposób, a to budziło przyjemne uczucia, odrobinę łagodzące bolesne skurcze żołądka. Przy okazji starała się pilnować, aby nie strzelić jakiejś głupoty, przez którą wypadnie w oczach Joan na nie wcale taką dorosłą i poważną kobietę. Cóż, już wypadła przez tą wzmiankę o rumianku, ale alkohol ją usprawiedliwiał. Musiał. W przeciwnym wypadku nie będzie miała nic więcej na swoją obronę.
- Uprzedzam, jak go spróbujesz, nie będziesz chciała pić na kaca niczego innego - zawołała z pokoju, przekopując się przez piętra poskładanych koszulek, wciśniętych do komody. Większość jej kolekcji stanowiły gładkie, basicowe motywy, przeplatane t-shirtami zespołów rockowych oraz metalowych. Pozwalała sobie na drobne odstępstwa na rzecz old schoolowego hip hopu, bo tak, za czasów nastoletnich była zagorzałą fanką mocnych brzmień. Nosiła długie włosy, które już wtedy zaczęły samoistnie skręcać się w fale i unikała sukienek jak ognia. Zdecydowanie bardziej wolała powycierane dżinsy, bojówki i przydługie kurtki, pełne naszywek. Można sobie tylko wyobrazić zdziwienie całego środowiska, gdy pod koniec liceum, Pria zdecydowała się na szkołę policyjną. Nie porzuciła jednak swoich dawnych zainteresowań, co widać było w aktualnych pasjach. Strugała w drewnie i składała instrumenty, na których czasami sama grała. Teraz nie miała na to tak dużo czasu, jak kiedyś, nie mniej, dwie gitary stojące w salonie wcale nie wyglądały na zakurzone, a wytarte ślady na progach świadczyły o regularnym katowaniu. Resztę sprzętu, w formie trzech gitar elektrycznych, trzymała w pracowni, gdzie zawsze pachniało drewnem o znacznie przyjemniejszej woni, w porównaniu do plastiku, wyczuwalnego w sklepach meblowych. Oprócz kilku losowych pamiątek z odwiedzonych krajów, w salonie widniały zdjęcia, przedstawiające garażową kapelę, z którą Pria grała za swoich młodzieńczych lat. Zdecydowana większość członków miała już swoje rodziny i spłacone kredyty. Czas mijał zbyt szybko.
Przekazała świeżą, pachnącą koszulkę Iron Maiden prosto w dłonie Joan, dodając przy tym, że jeśli czegoś by potrzebowała, wystarczy, że ją zawoła. Bynajmniej, nie miała na myśli żadnych dwuznaczności. Po prostu, chciała dobrze wypaść w swojej nowej roli, po osiemnastu latach rozłąki.
Przystąpiła do przygotowywania wspomnianego rumianku, kręcąc się przy kuchennych blatach z sitkiem i termometrem. Napar musiał mieć idealną temperaturę, w przeciwnym razie tracił swoje walory smakowe. Parzenie rumianku Pria miała wręcz wbite do głowy i nie raz uratowała w ten sposób skacowanych kolegów z zespołu. Wciskała im, że to zwykła herbata, bo gdyby tylko dowiedzieli się o ziołach, szybko nadaliby jej szamańską ksywkę i tyle by było z respektu na dzielni.
Sporządzone napary, doprawione delikatną ilością cukru, zabrała ze sobą do sypialni, co by postawić je na łóżku, na drewnianej desce. Obie z Joan zasługiwały na wygodne ułożenie się i odpoczynek od klubowych waśni.
Zdążyła zdjąć z siebie koszulę, ubrudzoną zaschniętą krwią przy krańcach rękawów, gdy Joan opuściła łazienkę w świeżej koszulce.
- Od dziewięciu lat. Z przerwami - swego czasu dużo jeździła po świecie, ale graty znajdowały się zawsze w tym samym miejscu, co dla jej samej było sporym ułatwieniem. Nie musiała non stop tłuc się z pudłami, a jedynie podręcznymi rzeczami, zabieranymi na wycieczki.
Ostrożnie wślizgnęła się na łóżko i sięgnęła po napar, opierając plecy o ścianę. Usłyszała więc kolejne pytanie, chowając przy krawędzi kubka rosnący uśmiech. Schlebiało jej to, jak wiele Joan chciała wiedzieć.
- To był mój bratanek, Jarrah - poprawnie powinna powiedzieć syn kuzyna albo coś w tym guście, jednak Pria traktowała swoich kuzynów po prostu, jak braci. Wychowywała się z nimi, odkąd miała pięć lat, więc należeli do jej bliskiej rodziny.
Postanowiła poczekać z rozwinięciem, aż Joan wejdzie do sypialni. Zwróciła uwagę na wciąż widoczny na twarzy makijaż, ale nie zamierzała głośno tego komentować. Nic się nie stanie, jeśli tusz do rzęs, albo szminka zostaną wtarte w poszewki na pościel. Żeby to był pierwszy raz…
Nie musiała czekać na Terrell zbyt długo, aby ta poszła w jej ślady, chwytając za drugi kubek.
- Ze dwa razy odwiedził mnie w więzieniu, gdy kuzyn zabrał go ze sobą. Ma już dwadzieścia lat, wyobrażasz to sobie?
Pokręciła lekko głową, dmuchając na parujący napar z rumianku.
- Nadal pamiętam, jak jego ulubionym zajęciem było gryzienie gumowego kurczaka, kiedy przyjeżdżałam do Lorne na weekendy.
Jeszcze za czasów przysposobienia do służby, dosłownie, niedługo przed tym, jak trafiła za kratki. Zamierzchłe czasy.
- A ty… - skupiła swoją uwagę na dziewczynie, obracając w dłoniach ciepły kubek. - jak poszło ze studiami?
Podejrzewała, że Joan doskonale sobie na nich poradziła.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Ten Jarrah? – Zdziwiła się, bo kiedy Pria opowiadała o bratanku chłopak wciąż sikał w pampersa. Miał wtedy niecałe dwa lata a słuchanie o nim przypominało Terrell o bracie. Lubiła to. Przypominała sobie, jak pomimo swego młodego wieku musiała zajmować się Hyde’m i choć nie od razu była w stanie zając się nim tak jak trzeba, to wreszcie nabrała pewnego doświadczenia. Zbyt wcześnie, bo wciąż była dzieckiem, ale dla młodego zrobiłaby wszystko. Zresztą, Warren coś o tym wiedziała.
Usiadła po drugiej stronie drewnianej tacy z drugim kubkiem rumianku, który pochwyciła w dłonie. Przysunęła nos do naparu i nabrała powietrza. Zapach jak zapach. Przypominał rumianek, chociaż być może piła go tylko raz albo wcale i wmówiła to sobie, kiedy po prostu czuła tę konkretną woń, jak ktoś parzył zioła w pokoju socjalnym w Ośrodku Psychologicznym.
- Wyrósł na przystojniaka – stwierdziła uznając, że „niezła z niego dupa” to za wiele. Ok, był niezłą dupą, ale nie wypadało tak mówić o kuzynie Warren. Joan miała oczy i prawo do oceny, ale niekoniecznie do uprzedmiotawiania młodego bratanka, który zasługiwał na szacunek. – To u was genetyczne. – Znacząco spojrzała na Prie, która również była przystojną kobietą. Terrell zakładała, że reszta rodziny wyglądała podobnie.
Przysunęła wargi do kubka, ale szybko uznała, że napar wciąż był za gorący aby go pić. Nie chciała poparzyć sobie języka i wyjść na kogoś, kto nie umiał pić takich rzeczy.
- Łatwo nie było. Nie chodzi o naukę, ale żadna uczelnia nie chciała przyjąć byłej skazanej za morderstwo. Okazuje się, że to skaza w ich historii, której nie chcieli mieć. – Uśmiechnęła się krzywo wbijając spojrzenie w kubek. – Ale ktoś mi pomógł – dodała nie będąc pewną, czy wspomnienie posiadania sponsora czy jak kto wolał „sugar daddy” to dobry pomysł. Wolałaby w ogóle nie musieć wspominać Warren o swojej przeszłości. O tym co robiła po wyjściu z więzienia, bo podobnie jak Pria bała się, że ów fakty ją wystraszą. – Dzięki niemu przyjęli mnie do jednej uczelni. Żadna tam najlepsza. Strzelałabym, że była w dziesiątce najgorszych, ale przynajmniej mam dyplom i to się liczy. – Zawsze chciała go uzyskać. Od kiedy tylko trafiła do więzienia zastanawiała się, co mogła zrobić, żeby choć trochę pojąć to co im się stało. Kim była ich matka i czemu mieli takie a nie inne dzieciństwo. Pragnęła to zrozumieć i ta potrzeba pchnęła ją do nauki oraz chęci ukończenia studiów psychologicznych. – Najpierw zatrudniłam się w HelpLine, a potem w Ośrodku Pomocy Psychologicznej w Perth. Pomagałam głównie byłym skazańcom, którym po wielu latach odsiadki trudno było wrócić do życia w społeczeństwie. – Ona sama tej pomocy nie uzyskała. Nie chciała, żeby jakaś kobieta lub młoda dziewczyna po wyjściu z poprawczaka musiała mierzyć się z podobnymi problemami co ona. Żeby musiała robić to wszystko na co decydowała się Joan byleby przetrwać. – Nic wielkiego, ale na chleb starczyło. – Znów posłała Warren uśmiech i wreszcie zdecydowała się upić łyk rumianku. Smak ją zaskoczył potwierdzając, że rzeczywiście nigdy nie piła niczego podobnego. Musiała czuć to w pracy, ale nie posmakowała ów zioła, którego kolejny łyk wylądował w jej ustach.
- Ciekawe – stwierdziła mieląc językiem, jakby w ten sposób zwiększyła doznania smakowe. – Hm? -Zerknęła na Warren. – Nie śmiej się. Nigdy go nie piłam. – Wielu rzeczy nigdy nie robiła, ale tego już nie dodała. – Byłaś dzisiaj pijana? Jesteś? – Pytanie mogło zaskoczyć, ale.. – Nigdy cię takiej nie widziałam. – Więc nie była pewna, czy to faktycznie stan upojenia i na jakim był poziomie. Takim do zniesienia czy jednak zwiastujący okropnego kaca? – To nic złego, po prostu jestem ciekawa, czy ten rumianek jest zapobiegawczo, czy rzeczywiście przeczuwasz kaca? – Sama nie wypiła dużo. Nie zdążyła, bo nagle w pobliżu pojawiła się Pria i wszystko nabrało tempa. – Nie chciałabym, żebyś jutro cierpiała. – Nie licząc bólu ręki, która na pewno się odezwie, ale w razie czego kupiły sporo leków przeciwbólowych. – Skoro mamy czas – Bo założyła, że zgoda na zostanie na noc i jej ewentualna propozycja z obiadem została przyjęta. – możesz to odespać. Porozmawiamy jutro. – Nigdzie jej się nie śpieszyła. Uznała, że kupiła im ten jeden dodatkowy dzień. Wzięła pod uwagę nagłe okoliczności, ale to wciąż nie oznaczało, że musiały się one wydarzyć. – Mam jeszcze sporo pytań, więc może lepiej się na nie przygotuj. – Prychnęła z rozbawieniem i znów posłała kobiecie uśmiech. Przez cały czas powoli sączyła rumianek uznając, że był niezły. Ciekawe co jeszcze Warren miała w zanadrzu. Nie musiało to być nic wielkiego. Jak widać, nawet rumianek potrafił zaskoczyć Terrell. – Z drugiej strony wcale nie musimy rozmawiać. – Cisza również jej nie przeszkadzała, ale wątpiła, że jutro nie pokusi się o pytania.

Val Warren
ODPOWIEDZ