olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
[7] + melis huntington

To był jeden z tych dni, w które Ainsley jest gotowa znaleźć sobie w końcu asystenta. Dziewczyna ma w końcu tylko jedną głowę i dwie ręce, a roboty czasem jest tyle, że wraca do domu i nadal wisi na telefonie czy odpisuje na maile. Dziś natomiast był "jeżdżony" dzień - nie dość, że trzeba było trenować to jeszcze pozałatwiać multum spraw na mieście. A kiedy w końcu usiadła na chwilę w pokoju socjalnym, by cokolwiek tego dnia zjeść, Leonard przypomniał jej o papierologii związanej z koniem, którego zamierza kupić z "sąsiedzkiej", zaprzyjaźnionej stadniny. Ona więc sobie na szybko jadła jakiś spóźniony obiad, a czasowo pewnie i kolację, bo to już wieczór, a Callaway jej truł co i jak ma załatwić, żeby było dobrze. Ainsley nie chciała go nawet uświadamiać, że w tym momencie to trochę uczy ojca dzieci robić, ale dała sobie spokój - udało się jej w końcu chociaż zjeść, więc był to jakby nie patrzył mały codzienny sukces!
Postanowiła się zatem nawet nie przebierać, tylko wyruszyć załatwiać swoje sprawy. Zestaw butów do jazdy konnej plus sportowe legginsy i top pewnie wyglądał dosyć oryginalnie jak do wyjazdu by załatwiać sprawy służbowe. Zgarnęła dodatkowo bluzę zdradzającą przynależność do drużyny narodowej - a co, niech wszyscy wiedzą, że nie mają do czynienia z amatorem! - i ruszyła do auta. Aby nie stwarzać wrażenia rozpuszczonego bachorka własnych rodziców, porzuciła swojego prywatnego jaguara na rzecz rozsądnego range rovera i ruszyła na miejsce.
Stadniny nie są od siebie oddalone specjalnie wielką ilością kilometrów, więc po chwili była już na miejscu. Zaparkowała i niespiesznie ruszyła znaleźć kogoś, komu będzie mogła to wcisnąć. Było już naprawdę późno i nie wiedziała, czy przypadkiem nie zastanie na miejscu jedynie jakiegoś stróża, ale cóż... I tak musiała kogoś znaleźć. W końcu trafiła na zbliżoną do siebie wiekiem dziewczynę.
- Dzień dobry! Ja w sprawie k... - urwała, bo rzeczone dziewczę śmignęło obok niej wyraźnie podenerwowane, na dodatek tak jakby zupełnie jej nie zauważyło. Halo, Ainsley może i jest malutka i drobniutka, ale chyba nie tak, by od razu pomijać jej obecność. Odwróciła się za nią, robiąc minę-podkówkę w stylu podrabiania Roberta de Niro. Po raz pierwszy od dawna była tak zbita z tropu, że nie wiedziała co zrobić.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
021.
About being brave enough to stand up to the man
About when you're feeling way too small to make a difference
{outfit}
Powrót z San Francisco przywrócił Melis do rzeczywistości. To były wspaniałe dni, sprawiły, że wyluzowała się, zobaczyła naprawdę wspaniałe miasto, o którym zawsze marzyła, mogła lepiej poznać Huntera i jego życie. Rozleniwiła się, ale nawet na pokładzie samolotu i przez kilka ostatnich dni w domu nadal uśmiechała się na samo wspomnienie. Humor zdecydowanie poprawił jej się i miała więcej energii do działania. Musiała poogarniać sprawy stadniny, jej kalendarz był zapełniony, miała kilka spotkań z księgową, zbliżał się koniec miesiąca, a co się z tym wiązało – wypłaty dla pracowników. Umówiła się z weterynarzem, bo co jakiś czas robiła generalny przegląd stanu zdrowia koni. Miała kilku klientów, którzy chcieli zapisać swoje dzieci na jazdę konną. Generalnie działo się tyle, że nie wiedziała w co włożyć ręce. Ale to również przyprawiało ją o dobry humor, bo to oznaczało, że stadnina jest w świetnej formie. Właściwie w takiej, w jakiej nie była już od dawna. Wieczorem umówiła się z Ainsley Atwood, której miała sprzedać jedną ze swoich klaczy. Ainsley była jeźdźcem, należącym do drużyny narodowej. Melis podziwiała ją za to, generalnie darzyła ogromnym szacunkiem ludzi pełnych pasji, którzy w dodatku dbali o zwierzęta.
Dzisiejszy wieczór miał jednak potoczyć się inaczej. Kiedy poszła po konie na łąkę, zaprowadziła je do boksów, okazało się, że brakuje jednego z nich. Po wstępnych oględzinach zagadka się rozwiązała – przęsło ogrodzenia zostało zniszczone. Nie wiedziała czy zrobiło to zwierzę czy to była sprawka jakiegoś człowieka. Nie chciała nikogo oskarżać. Po prostu musiała odnaleźć Hectora. Już raz niewiele brakowało, żeby się rozstali. Ucierpiał najmocniej, kiedy przez Lorne Bay przeszła wichura, niszcząc znaczną część stadniny, co doprowadziło do częściowego zawalenia się budynku, śmierci dwóch koni i poważnych zranień innych. Hector przetrwał to, w dodatku to dzięki niemu poznała Huntera i nie mogła dopuścić do tego, żeby jej podopiecznemu stała się jakaś krzywda. Właśnie dlatego pędem minęła Ainsley, nawet się z nią nie witając. Chciała poprosić pracowników, którzy nie odjechali jeszcze do domów o pomoc w znalezieniu ogiera. Dopiero wtedy wróciła do dziewczyny. – Przepraszam, ale jeden z koni zwiał, muszę pomóc go szukać. Możemy umówić się innego dnia? – poprosiła swoją towarzyszkę, licząc, że będą mogły dogadać się w innym terminie.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ melis huntington

To nie jest tak, że Atwood jest jedną z tych osób uważających się za niewiadomo jak ważną personę, która jakiekolwiek "olanie" traktuje jak wielki afront. Tym bardziej w tej chwili - czyli kiedy ma porównanie, bo prowadzi podobny biznes - wie jak może być on zajmujący, i że czasem nawet stanięcie na rzęsach by nie pomogło, by wszystko szło według planu. Kiedy zatem usłyszała, co przydarzyło się jej koleżance po fachu, właściwie odruchowo rozejrzała się wokół, zupełnie jakby to miało jakoś pomóc ocenić jej aktualną sytuację. Co prawda bywała w stajni Huntingtonów już wcześniej, ale jeszcze nie na tyle często by pamiętać topografię tego miejsca.
- Uhhmm, tak, da się zrobić - tak właściwie to trochę w tym momencie skłamała, bo z tym jej wolnym czasem to wcale nie było tak latwo. Ale że Ainsley nie lubiła się stawiać w świetle osoby, która wiecznie jest niedostępna dla innych, w tym jakby nie patrzył kontrajenrow, to trochę przybajerzyła. Przecież finalnie pewnie byłoby wszystko jedno kto się to pojawi, o ile na umowach pojawią się jedynie podpisy właściwych osób.
W ich stronę kierowało się kilku pracowników, zapewne powstrzymanych przez Melis przed powrotem do domu. Ainsley machnęła dłonią, w której trzymała teczkę z papierzyskami, w ich stronę, jakby to miała być argumentacja jej propozycji:
- Chyba, że mogę jakoś pomóc, służę parą rąk do pracy - uśmiechnęła się serdecznie. To miało pewnie dodać jej aktualnej towarzyszce czegoś na rodzaj otuchy, choć blondynka dobrze wiedziała że musi być teraz Melis wcale nie do śmiechu. Ona sama nieraz już przerobiła podobne scenariusze na swoim podwórku, wie ile niesie to emocji, nie mogła zatem nie zaproponować swojej pomocy.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Generalnie Melis nie chciałaby nikogo zignorować - ani wielkiej persony, ani innego człowieka, potencjalnie uważanego za mniej ważnego, bo Melis nie rozdzielała tego w ten sposób. Nie chciała traktować olewczo nikogo, a jeśli już zdarzyła się taka sytuacja jak teraz, kiedy wyskoczyło jej coś ważniejszego, poinformowałaby o tym każdego. Tym bardziej kogoś, z kim była umówiona. Jednak ucieczka konia wydawała jej się w tym momencie priorytetem, bo po pierwsze dbała o swoje zwierzęta i nie chciała, by stała mu się jakakolwiek krzywda, a po drugie, już mniej istotne, Hector miał wartość sentymentalną – był koniem jej ojca, a kiedy tata przestał na nim jeździć, wynajmowała go, owszem, ale sporadycznie, jakby czekając na taty powrót. Ostatnio jednak jeździł nim Hunter i Melis czuła, że dzięki Hectorowi go poznała. – Dziękuję – odpowiedziała. – W takim razie może po prostu się zdzwonimy? – zapytała, bo tak było najprościej. Melis też bywała w rozjazdach, bo oprócz stadniny, brała również zlecenia fotograficzne i jak się okazało, miała częściej bywać w Ameryce. Ale podobało jej się to, była gotowa na masę wyzwań i już dawno nie była tak szczęśliwa. W końcu zaczęło się układać w każdej sferze jej życia. Ale nie to było teraz najważniejsze. Najważniejszy był Hector, dlatego skinęła głową. – Daj dokumenty, zaniosę je do biura, po wszystkim je podpiszemy – zaproponowała, bo może dzięki temu mogły zaoszczędzić czas, a jeszcze jedna para rąk na pewno się przyda. Melis prędko zaniosła teczkę do budynku i zostawiła ją na biurku. Na zewnątrz ekipa poszukiwawcza już ustalała, w którym kierunku się udadzą. Melis została przydzielona do grupy Ainsley, co mogły wykorzystać do ustalenia warunków umowy. – Może udajmy się w kierunku opuszczonej farmy, ostatnio właśnie tam bywał najczęściej – zaproponowała, a kiedy ruszyły, Melis spojrzała na Atwood. – Dziękuję, że nam pomagasz – powiedziała raz jeszcze, to było naprawdę ważne – spotykać na swojej drodze ludzi, którzy byli wobec niej dobrzy.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ melis huntington

Pokiwała twierdząco głową - o Ainsley można wiele powiedzieć, ale nie to, że będzie robiła komuś pod górkę.
- Jasne, wiesz jak mnie złapać - do tej pory przecież wszystko załatwiane było przez telefon, trudno więc udawać, żeby dalszy kontakt w ten sposób miał być jakimś problemem. No bo przecież nie było, nawet jeśli blondynki nie będzie w danej chwili na miejscu, zawsze ktoś załatwi to za nią. To wygodne. Bez dodatkowych tłumaczeń dała Melis rzeczone dokumenty. Zaoferowała swoją pomoc, więc liczyła się z tym, że pewnie papierzyska i tak zalegną gdzieś na lepszą okazję. Nie ma pośpiechu.
- To jeden z tych cwaniaków nadużywających chwil na hasanie czy jakiś etatowy uciekinier? - zapytała z troską. Przez lata pracy z końmi zdążyła się już nauczyć, i chyba nawet przyzwyczaić, do tego że zwierzęta tak jak ludzie mają swoje charakterki i przyzwyczajenia. I czasem trudno jest je znosić. Sama już pewnie nieraz latała po terenie całej gminy, bo jeden z jej podopiecznych postanowił pozwiedzać okolicę na własną rękę, nie chciała się zatem narzucać jakoś bardzo Melis, domyślała się, że dziewczyna może być tym wszystkim zestresowana. Po co jej jeszcze dokładać zmartwień? Ruszyła za nią grzecznie. Nie pytała o rysopis uciekiniera, nietrudno się domyślić, że koń latający luzem to t e n koń.
- Nie ma sprawy. Trzeba sobie pomagać - uśmiechnęła się lekko. Chciała wierzyć w to, że gdyby sytuacja była odwrotna, i jej ktoś by pomógł. Gdzieś po tej swojej zawodowej drodze wpadły jej do głowy jakieś takie mądrości. Pewnie nikt by jej o takie podejście nie podejrzewał!
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Głównie łączyły je stosunki zawodowe, więc Melis nie znała charakteru osoby stojącej przed nią, a nie oceniała jej na podstawie jej statusu majątkowego czy zajmowanej pozycji w społeczeństwie. Miała prawo poczuć się urażona czy chcieć załatwić swoje sprawy jak najszybciej, bo to wszystko leżało w jej interesie. Melis, gdyby mogła, nie utrudniałaby tego bardziej, ale sprawy zaginięcia konia były dla niej istotniejsze, a poza tym założyła, że skoro dziewczyna ściśle współpracuje z tymi zwierzętami, to dla niej również będzie to na tyle ważne.
- Nie, raczej jednorazowa sytuacja. Ostatnio byliśmy tam na wycieczce i tak sobie założyłam, że może mu się podobało – wyjaśniła. Nie wiedziała tak naprawdę, czy ma chociaż cień racji, ale miała nadzieję, że tak i że nie będą musieli szukać Hectora zbyt długo. Była przestraszona, że coś mogłoby mu się stać. Tym bardziej, że niedaleko był również staw, w którym Melis kąpała się, kiedy była dzieckiem. Co prawda nie był zbyt głęboki, ale mimo to, zaczęła już delikatnie panikować. Hector, zresztą jak wszystkie inne konie, był dla niej ważny i nie chciała, by stała mu się jakakolwiek krzywda. – Może trochę przesadzam, ale ostatnio mieliśmy spore wichury i jedna ze ścian się zawaliła. Dwa konie niestety zmarły, nie chciałabym stracić kolejnego – opowiedziała pokrótce tamto przeżycie. Było cholernie trudne i ciężkie do zniesienia. Melis, która kiedyś żyła zupełnie inaczej, całkowicie zakochała się w tym miejscu i każda drobnostka znaczyła dla niej cholernie dużo, a jeśli chodziło o zwierzęta – oszalała na ich punkcie całkowicie. – Do opuszczonej farmy jest spory kawałek. Właściwie nie wiem dlaczego nie wzięłyśmy pick-upa – westchnęła, bo wędrówka zaczynała już ją męczyć. Nie miała słabej kondycji, ale po kilku godzinach ciężkiej pracy w budynku miała ochotę wziąć prysznic i zasnąć, nie ganiać uciekiniera. – Ale pewnie dlatego, że liczę, że spotkamy go jednak po drodze – odpowiedziała sama sobie. Druga ekipa poszła w inną stronę, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo znalezienia zwierzęcia. Melis liczyła na szybki telefon od nich.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ melis huntington

Trzeba to przyznać - jakąkolwiek relacja Ainsley i Melis nigdy nie miała okazji wyjść poza stosunki zawodowe, więc nawet dzisiejsze rozmowy to był spory upgrade w porównaniu do tego, co obie znały do tej pory. Zresztą, sama Melis i tak pewnie lepiej, nawet na tym "prądowym" gruncie zna lepiej osoby będące w stadninie Atwoodów na codzień, czy nawet asystentkę Ainsley.
- Oooookej. Skoro nie ma we krwi takich wycieczek, faktycznie może być w miejscu, które już zna. Prowadź. - Atwood jest taka tutejsza-nietutejsza. O ile po samym mieście porusza się swobodnie, tak już obrzeża miasta to dla niej czarna magia i poza okolicami posiadłości czy stadniny swoich rodziców to jakby ją zostawił gdzieś to przepadła. Dlatego nie chciała strugać chojraka, tylko oddała pilotowanie wyprawy swojej aktualnej towarzyszce. Ainsley w skupieniu wysłuchała historii dotyczącej zawalonej ściany. Widać było przejęcie dziewczyny i to, jak bardzo to przeżyła. Naprawdę musiała być związana z tymi zwierzętami. Ainsley tęskniła za luksusem bycia ze swoimi ukochanymi końmi codziennie, etatowo wręcz, na stałe. Przez ostatnie lata jej kariera sportowa stała się na tyle zajmująca, na tyle jej team skomercjalizował co mógł, że Atwood niestety większość czasu spędzała tylko "w pracy". Więc albo trenując albo startując gdzieś po świecie z dosyć zamkniętą grupą koni, albo tułając się gdzieś po świecie robiąc rzeczy potencjalnie wcale z samym jeździectwem niezwiązane. Na początku jeszcze uznałaby to za "uroki" swojej roboty, teraz... Teraz zaczynała być tym zmęczona. Oczywiście na codzień tego wcale nie przyzna, bo przecież koniec końców lubi rytm swojego życia, nie?
- Spokojnie, to całkowicie zrozumiałe, że się martwisz - nikt by tego przecież nie odebrał za coś złego, Ainsley chciała choć trochę uspokoić dziewczynę, grzecznie maszerując za nią w wyznaczonym kierunku. Kto by się spodziewał, że jeszcze przed samym zakończeniem dnia uda jej się zaliczyć taki nietypowy trening. - Dla mnie to raczej nie problem, ale póki mamy blisko, równie dobrze możemy się wrócić po samochód - przecież nie będzie się teraz wielce mądrować, jak te poszukiwania mają wyglądać. Nie jest u siebie, nie zna tych koni, nie zna okolicy. Wszelkie decyzje oddaje więc Melis.
- Zapytałabym o rysopis uciekiniera, ale raczej widok konia luzem powinien sam w sobie teraz wiele zasugerować. Chyba, że macie jakieś zwierzęta, które żyją tu po prostu luzem, poza stajnią? - wolała wiedzieć więcej, niż mniej. Zawsze wtedy wie, na co musi się przygotować.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Każda relacja musiała się od czegoś zacząć. Czasami była to rozmowa w barze, innym razem poznanie w pracy, a jeszcze innym randka z Tindera. Ludzi łączyły różne sytuacje i wszystko zależało od jakiejś wzajemnej chemii, flow, jakkolwiek to nazwać, bez względu na rodzaj tych relacji. Każda z dziewczyn miała jakieś swoje sprawy, więc wyszło całkiem szczęśliwie, że udało im się spotkać. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Dzięki temu, jednak mogły spędzić ze sobą trochę więcej czasu, poznać się, a jednocześnie omówić szczegóły dotyczące transakcji, której miały dokonać. Melis unikała sprzedawania koni, ale akurat ta klacz miała w sobie tak ogromny potencjał, a Ainsley dała się poznać nie tylko jako dobry jeździec, ale również ktoś, kto nie zrobi zwierzęciu krzywdy tylko ze względu na dobre wyniki w swojej karierze.
- Tak naprawdę, nie jestem tego pewna – przyznała. To był strzał i Melis miała ogromną nadzieję, że nie był ślepy. Podjęła taki trop głównie dlatego, że konie zazwyczaj odnajdywały swoje miejsce wyłącznie na łące, która otaczała farmę albo gdzieś w pobliżu, gdzie trenowali na Hectorze ludzie, chcący nauczyć się jeździć. Tylko wprawieni jeźdźcy mogli jechać odrobinę dalej, ale czerń jednego z jej ukochanych koni chyba odrobinę odstraszała ludzi. Melis nie była zdziwiona, że tak jest, ale sama doskonale wiedziała, że był jednym z łagodniejszych koni, z którymi miała do czynienia. Pozwoliło jej to ocenić doświadczenie, które już tutaj zdobyła.
Pokręciła głową, bo naprawdę miała nadzieję, że zobaczą Hectora gdzieś po drodze. – Nie, mamy tylko zwierzęta w stajni – wyjaśniła, skupiając się głównie na wędrówce.
Już po kilku kilometrach dotarły na miejsce. Karosz rzeczywiście pasał się w miejscu, gdzie ostatnio bywali. Podeszła do niego powoli, łagodnie do niego szeptając, by go nie wystraszyć. Napisała smsa do pracowników, którzy poszli w drugą stronę, by dać im znać, że koń jest już razem z nią. Chwyciła go za uzdę i ruszyła w kierunku Ainsley. – Teraz będziemy mogły umówić szczegóły i może napijemy się kawy? Masz ochotę? W ramach podziękowania? – zapytała, kiedy już zrównała się z dziewczyną i była zdecydowanie spokojniejsza.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ melis huntington

Bywały takie momenty - raczej rzadko, ale trzeba przyznać, że się zdarzały - że Ainsley zaczynało przeszkadzać narzucone latami swoiste miano najbardziej zajętego człowieka na świecie. Niby i ona sama, i jej najbliżsi współpracownicy czy przyjaciele zdążyli się już z tym oswoić, ale zdarzały się chwile takie jak ta, gdzie pojawiał się zgrzyt. Atwood próbowała sobie przypomnieć kiedy ostatnio ona sama miałaby okazję we własnej stadninie brać udział w takich ewentualnych poszukiwaniach. Byłoby to zapewne jeszcze przed tym wszystkim, co pozwoliło rozkręcić jej zawodową karierę do takiej aktualnych rozmiarów. Czyli bardzo dawno temu. Teraz wszyscy uznaliby, że ma pewnie milion bardziej zajmujących czynności do wykonania w tej chwili i wszystko odbyło by się bez jej udziału. Poczuła się trochę tak, jakby ze wszystkimi tytułami, medalami i pucharami, stopniowo ktoś odbierał jej całą dobrą zabawę. Razem z monetyzacją jeździectwa, trochę, po cichu i bezwiednie przestawało być to jej pasją, ustępując miejsca wyłącznie pracy.
Szybko jednak wyłączyła tryb zamyślenia na rzecz skupienia, by poświęcić się poszukiwaniom, w których obiecała pomóc. Zadane przez nią pytania niespecjalnie rozwiały dodatkowe wątpliwości, postanowiła więc zdać się w całości na Melis i jej przeczucie. Szczęśliwie okazało się, że dziewczyna się nie myliła - już po kilkunastu minutach natrafiły na rzeczonego uciekiniera. Ten nie stwarzał dodatkowych problemów, grzecznie dał się złapać swojej właścicielce za uzdę i powoli kierować w stronę domu, w stronę bezpiecznej stajni. Nawet sama Ainsley poklepała Hectora po wolnym kawałku skóry, gdzieś na plecach. Musiał być to bardzo ułożony zwierzak, z lekkim zacięciem do eksplorowania terenu we własnym zakresie.
Twierdząco pokiwała głową, w odpowiedzi na propozycję swojej aktualnej towarzyszki. Czego jak czego, ale nawet będąc na skrajnej diecie, nie jest w stanie odmówić kawy. Nikomu.
- Jasne. I naprawdę, nie ma za co dziękować - Ainsley czuła, że gdyby miały zamienić się rolami, Melis zrobiłaby dla niej to samo. Czasami tak już jest, że kiedy poznajesz osobiście pewne osoby, emanują od razu czymś w rodzaju dobrej energii. To od razu wyczuwało się u Huntington. Wspólnie skierowały się w stronę zabudowań, odprowadziły konia do odpowiedniego boksu, a same zniknęły nad rzeczoną kawą.

/ ztx2
ODPOWIEDZ