kucharz — beach restaurant lorne bay
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
marzycielka, właścicielka najpiękniejszego kundelka na świecie o imieniu pistachio, kucharka
Na razie nie chciała myśleć, że w ogóle ma jakiś problem. Skoro Giselle powiedziała, że nie wszystko jest jeszcze stracone, to nie chciała o tym myśleć w momencie, kiedy świat przyjaciółki wahał się niebezpiecznie w obie strony jak kula wyburzeniowa. Care o wszystkim miała dowiedzieć się w późniejszym czasie, kiedy zrobi wszystkie wyniki badań, a do tego trudno będzie jej się zebrać. Na pewno, póki co, kosztowało ją to dużo stresu, ale ten zszedł na dalszy plan.
Widziała ten strach, ale Giselle nie miała innego wyjścia. Nie mogła udawać, że nic się nie dzieje, czas nie mógł sam tego rozwikłać. Zresztą, wiedziała, że przyjaciółka jest odpowiedzialna, teraz po prostu kierowało nią zdenerwowanie, a w takich sytuacjach zazwyczaj odsuwało się tę stresującą rzecz najbardziej jak się dało. – Oj tam, może okaże się, że to piwo jest całkiem smaczne? – zapytała, próbując się uśmiechnąć. – Mam nadzieję, że nie denerwuję ci moim optymizmem? – rzuciła jeszcze, ale nie wiedziała w jaki sposób miałaby pocieszyć Giselle, nie pokazując jej jakichś jasnych stron tego wszystkiego? Farber miała jeszcze dużo czasu, żeby przywyknąć do myśli, że zostanie matką i w jakiś sposób przygotować się do tego. – Okej, czekam – powiedziała. Podniosła się z miejsca i zrobiła kilka kółek po salonie, by rozładować nagromadzone emocje. Czekała na wyjście Giselle, a kiedy drzwi się otworzyły, odetchnęła z ulgą. Weszła do środka i przysiadła na wannie. W telefonie włączyła minutnik na dwie minuty. Przez cały ten czas nic nie mówiła, bo ta chwila była zbyt ważna. Care tak naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć, bo nie chciała już rzucać żadnych frazesów, pt. „będzie dobrze”. Po prostu musiało tak być i już. Minutnik w końcu zadzwonił, Care podeszła do szafki i spojrzała na patyczki. – Okej, są plusiki – powiedziała. Nie trzymała jej w niewiedzy, bo to było głupie i charakteryzowało tylko idiotyczne filmy. – Jesteś w ciąży – to już było oficjalne stwierdzenie. Dotknęła ramienia Giselle, by ją pocieszyć albo pogratulować. Musiała sobie wybrać, co woli.

Giselle Farber
balon
martyna
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Bała się. Po prostu się bała, ponieważ nie miała gwarancji, że nie zostanie z tym wszystkim sama. Co prawda wątpiła, aby którykolwiek z panów miał uciec przed obowiązkami, ale pełnienie roli ojca od święta nie było tym, czego Giselle życzyła sobie od potencjalnego ojca swojego dziecka. Kiedyś myślała, że kiedy zajdzie w ciążę, jej życie będzie poukładane, a ona zostanie matką, ponieważ o tym właśnie będzie marzyć. Myślała też, że wówczas będzie miała przy sobie partnera, z którym razem będą dźwigać to brzemię. Teraz miała wrażenie, jakby całe jej życie - cały ten plan, który zdołała sobie kiedyś stworzyć, miał legnąć w gruzach. Nie umiała poradzić sobie z tą myślą.
Choć była przerażona, pokręciła lekko głową. Optymistyczne podejście blondynki mogło być dokładnie tym, czego teraz potrzebowała, nawet jeżeli sama nie była tego świadoma. Właśnie dlatego obok powinien być ktoś, kto utwierdzi ją w przekonaniu, że ciąża nie była końcem świata, nawet taka nieplanowana. Niczym strasznym nie powinna być też rozmowa z przyjacielem, który wiedział przecież na co się pisali, kiedy sięgnął po jej bliskość. A jednak to nadal niemożliwie ją przerażało. Podobnie zresztą jak ostateczny werdykt, który już chwilę później miał paść z ust Care. Już w momencie, w którym zadzwonił minutnik, serce Giselle było bliskie tego, aby wyskoczyć jej z piersi. Jednak to dopiero w chwili, gdy blondynka się odezwała, świat Farber zawirował. - Co? Jesteś pewna? - zapytała, po czym od razu poderwała się z miejsca, aby na własne oczy zobaczyć to, co wypisane było na testach. Ostatkiem sił łudziła się chyba, że Care żartowała sobie z niej albo źle zinterpretowała wyniki, ale to okazało się nieprawdą. - Cholera - zaklęła, nie będąc w stanie oderwać wzroku od dwóch plusów na testach. Choć zabrzmi to banalnie, miała wrażenie, jakby całe życie przeleciało jej przed oczami. Teraz już nic nie miało pójść zgodnie z dotychczasowym planem. - Nie mam pojęcia, co teraz zrobię - oznajmiła, po czym wyraźnie spanikowana przysiadła na sedesie. Miała wiele możliwości, które jeszcze przez pewien czas wspólnie rozważały. Nie od razu, ale w końcu Care udało się podnieść ją na duchu, dzięki czemu Giselle czuła się względnie gotowa, żeby stawić czoła wyzwaniu, jakim miały być rozmowy z Dionem i Cedriciem. Wiedziała też, że na wszelki wypadek zacznie od tej łatwiejszej.

zt.

friendly talks
ODPOWIEDZ