lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jej słowa miały znaczenie, ogromne znaczenie. Oczywiście, że tak. Nigdy nie powinna w to wątpić. To, że Weston żartował było jedynie mechanizmem obronnym, albo raczej jakąś taką jego nieporadną formą. Trudno mu było tak po prostu przyjąć do wiadomości to, że w oczach swojej żony był naprawdę porządnym gościem. Gościem, który zasługiwał na więcej, niż chory, popieprzony ojciec, matka ignorantka i… Cały ten syf, który z tego wynikał. Dlatego żartował – bo inaczej… Inaczej mógłby nie powiedzieć nic, bo kompletnie nie wiedział co.
Tymczasem jasnowłosa sprytnie przesiadła się na męskie uda, więc Sky natychmiast zamknął żonę w ciasnym uścisku swoich łap i naparł pyskiem na jej miękkie wargi, gdy ona sama wyraziła na to chęć. W jego głowie nie pojawiły się wątpliwości podobne do tych, które pojawiły się w głowie Ackerman. Nie bał się tego, że nie patrzył na nią, tak jak wcześniej, bo PATRZYŁ i nie bał się tego, że ona nie patrzyła na niego, tak jak wcześniej, bo PATRZYŁA. To jeszcze nie był ten moment, w którym mógłby poczuć się zaniepokojony. Nie, jeszcze nie. – Wiem. I wiem też, że nawet jeśli obie nasze córki smacznie by teraz spały… – poczuł zabawny dreszcz na brzuchu, tam gdzie kobieca dłoń drażniła jego skórę. Wzrok zsunął do ust żony, a na własny pysk wpuścił nienachalny, ale pogodny uśmiech. – To i tak jest trochę na to za wcześnie… No wiesz. – syknął pod nosem, bo musiała wiedzieć. Dopiero co urodziła dziecko, jej organizm dostał kopa i potrzebował czasu, żeby się zregenerować. Seks… Seks zdecydowanie by nie pomógł. – Widzisz? A raczej… Słyszysz? – wyszczerzył krótko kły. – Potrafię być mądry i brzmieć całkiem rozsądnie. Jak mądry, rozsądny facet. – zdarzało mu się. – Wiem, że nie jesteś… – podniósł wzrok znów do kobiecych tęczówek. W skupieniu się w nie zatopił. – Słaba. Delikatnym płatkiem róży… – nie miała nic wspólnego z różą. Róża była słaba, wymagająca opieki, a przy okazji mocno potrafiła zranić przez swoje ostre kolce. – Mówiłem ci i wciąż tak uważam… Jesteś najsilniejszą babką, jaką kiedykolwiek, w całym moim dłuuuuugim życiu poznałem. Wiem, że nie muszę się z tobą cackać. Wiem, że mogę oczekiwać od ciebie więcej, niż mógłbym oczekiwać od każdej innej potencjalnej żony. Przeciętnej żony. – Ackerman z przeciętnością nie miała nic wspólnego. Nic. – Jesteś silniejsza ode mnie. Bardziej waleczna, odważna. To ty nosisz portki w tym domu, Ackerman, czy ci się to podoba czy nie. – zaśmiał się cicho, bo naprawdę nie uważał, żeby było w tym cokolwiek złego. – Nie mam z tym problemu. Ani grama… – musiała to wiedzieć. Musiała. – Po prostu… Nie mogę ze wszystkim uciekać do ciebie i chować się za twoimi plecami. Nie mogę oczekiwać, że otworzysz za mnie każdą jedną taką kopertę. – bo on stchórzy, jak zwyczajny tchórz. – Nawet jeśli wiem, że to zrobisz i nie poczujesz, że to coś złego. – bo w gruncie rzeczy nie było, ale… - Jestem dużym chłopcem i muszę zacząć się tak zachowywać. – bo bycie bezproblemowym „budowniczym łódkowym” było super, ale dzisiaj był już kimś zdecydowanie więcej. Mężem, ojcem… To dawało mu powera.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mruknęła niezadowolona prosto w jego wargi, bo nie to chciała usłyszeć. Bo gdy zamknął ją w swoich ramionach, gdy był tak blisko, gdy czuła ciepło jego skóry i całował ją tak, że pewnie gdyby stała mogłyby jej się ugiąć kolana – nie chciała, żeby był rozsądny. W tym konkretnym momencie chciała, żeby był bardzo nierozsądny – No naprawdę… od czasu do czasu mógłbyś już dać spokój. – prychnęła rozbawiona w odpowiedzi na jego przechwałki jaki to był mądry i rozsądny. No był! I to był też niezaprzeczalny dowód na to, że miała rację mówiąc, że był porządnym facetem. W innym przypadku po prostu wziąłby to, co należało mu się w ramach małżeństwa (no jak na typowego samca przystało) i nie przejmowałby się przy tym jej komfortem.
- Nie możesz tego oczekiwać tylko i wyłącznie jeśli tego nie chcesz. – żeby otwierała za niego każdą kopertę z wielkim czerwonym napisem pilne. Bo mogła to robić i miał rację, że nie widziała w tym nic złego. Ale jeśli on tego nie chciał… to hej, nie zamierzała naciskać – Nigdy nie wątpiłam w to, że jesteś dużym chłopcem. – dużym, dorosłym, odpowiedzialnym, odważnym i męskim, dokładnie tak jak być powinien. Dlatego nigdy nie lubiła, gdy mówił, że to ona nosiła spodnie w ich związku, bo nigdy się tak nie czuła… gdy myślała o tym to oczami wyobraźni widziała jakiegoś zahukanego pantoflarza, a ten obrazek jej nie pasował do Westona. Weston nigdy nie był pantoflarzem. Chyba, że tak się czuł? Właśnie to do niej dotarło, zmarszczyła brwi i czujnie spojrzała na męża, bo musiała uważnie zlustrować jego twarz, gdy zadawała mu o to pytanie. Musiała mieć całkowitą pewność, że jej nie okłamie tylko dlatego, że chciałby, żeby poczuła się lepiej – Poczułeś się kiedyś jak… no nie wiem… pantoflarz? Że coś w naszej codzienności ujmuje twojej męskości? Że skoro twierdzisz, że w naszym domu to ja noszę spodnie to, że… nie wiem… no wiesz. – że czuł się przez nią brzydko zdominowany albo coś takiego? Sama nie potrafiła odnaleźć w pamięci takich sytuacji, ale może jednak? Może jemu coś takiego utkwiło w głowie? Może z czymś się czuł źle?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zabawne, bo to zdanie, które Ane wypowiedziała… Nie możesz tego oczekiwać tylko jeśli tego nie chcesz, cholera, utkwiło mu w głowie. Utkwiło, odbiło się echem kilka razy i chyba zostanie tam na dłużej. Nie odpowiedział od razu, nie skomentował w żaden sposób, nie na żywca, bo… Trochę go tym zatkało kakaŁO. Patrzył na żonę, w głowie to przetwarzał, ale ona nie próżnowała. Pytanie, które mu zadała… No po prostu… No po prostu… Jego mina? Bezcenna i bezbłędna! Szok, zdziwienie, niedowierzanie. – Ummm… N…Niiiee? – sapnął śmiesznie i to wcale nie tak, że chciał, żeby to zabrzmiało tak bardzo niepewnie, nienienie, nic podobnego. Po prostu… - Rany, Ane… Niezła bomba. – no właśnie. Po prostu spuściła na niego niezły ładunek i musiał się trochę pozbierać po wybuchu. Pokręcił głową, w myślach naprędce próbując przeanalizować wszystkie swoje emocje – te całkiem oczywiste i powierzchowne, no i te zupełnie gdzieś skryte także. – Nie… Nie, Ane. Nie ujmujesz mi męskości, jakkolwiek mogłoby to zabrzmieć. – nieważne jak, ważne, że tego nie robiła, a raczej – że on tak się nie czuł. – Mówię, powtarzam, że w naszym domu to ty nosisz spodnie bardziej w kontekście… Twojego doświadczenia. – takiego ogólnego. Po trochu z każdej dyscypliny życia. Sky uśmiechnął się lekko i pod samym nosem, bo w końcu dotarło do niego to, że Ackerman naprawdę tak mogła pomyśleć – że czuł się przy niej kastratem. – To kim byłaś wcześniej… – superagentką w superagencji. – To, że miałaś już rodzinę przede mną, to, że straciłaś córkę i męża, nawet jeśli tylko na chwilę, a mimo to potrafiłaś dać sobie jeszcze jedną, a nam zupełnie nową szansę… – wymieniał spokojnie i nie przestawał wpatrywać się w kobiece ślepia. – To, że jesteś jedyną istotą na świecie, z której zdaniem się liczę, to, że potrafisz wyznaczać granicę dla Lily, kiedy ja kompletnie nie… – nie umiał zwrócić dziewczynce uwagi, nawet kiedy ta zachowywała się niewłaściwie (co szczęśliwie było rzadkie, ale jednak!). – To, że wzięłaś sprawy w swoje ręce i zaciągnęłaś mnie przed ołtarz. – urzędniczy, ale mniejsza o szczegóły. Błysnął śmielej kłami i razem z tym podniósł łapsko do policzka żony. Lekko dotknął go palcami. – To nie przytyk, Ane. Zasłużyłaś na to. Zasłużyłaś na noszenie portek, a ja nie mam z tym problemu. – kiedy to powiedział, przypomniało mu się coś jeszcze. Aż rozbawiony prychnął. – To nie ja spowodowałem ten związek, Ane. To ty. To twoja zasługa. – bo była pierwsza, w której się zakochał i którą pokochał całym sobą. Pierwsza. Nauczyła go tego, nauczyła go wielu innych rzeczy. No i zobaczyła w nim to, czego on sam w sobie kompletnie nie dostrzegał. – A czy ty… – zaczął po chwili znów trochę niepewnie. Odruchowo zmarszczył też mocniej czoło i brwi. – Tak czasami czujesz? Że twój mąż to… No wiesz… – pantofel?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie planowała spuszczać żadnej bomby na niego. Właściwie zadała dość proste, ale przede wszystkim ważne pytanie o to, czy jej mąż dobrze się czuje w ich małżeństwie. Ich związku, relacji i codzienności. A jeśli się tak czuł – musiała wiedzieć w jakich momentach i jak mogłaby to naprawić, żeby więcej się tak nie czuł. Bo nie powinien. Zwłaszcza, że nawet ta szansa, o której teraz mówił, a którą ona niby sobie dała… to tylko przez niego. On był uparty. On wbijał jej w głowę, że miała jeszcze prawo być szczęśliwa. Zmusił ją, żeby dała im szansę i ani przez jedną chwilę nie żałowała, że go posłuchała. I to, że dzisiaj byli w tym miejscu było tylko i wyłącznie jego winą. Nawet jeśli faktycznie zupełnie spontanicznie i samodzielnie zorganizowała im ślub na plaży, bo podejrzewał ją, że wcale go nie chciała. Nie potrafiła mu inaczej udowodnić, że chce… skoro jej zapewnienia nie wystarczyły. Więc nie mogła się z nim zgodzić. I dlatego właśnie zmarszczyła śmiesznie czoło i pokręciła lekko głową, bo nienienie i jeszcze raz nie. To nie była jej zasługa. No i jeszcze większe nie dla tego uczucia, że jej mąż to pantofel – Nie, nigdy. Właśnie o to chodzi… że ja tak nie czuję. Jak ty. Nie uważam, żeby moje doświadczenia miały jakiekolwiek znaczenie, żeby moja przeszłość miała jakiekolwiek znaczenie… przychodzisz z kopertą z wynikami dlatego, że jesteśmy małżeństwem a nie dlatego, że jestem silna. Tak to czuję. – i tak to odbierała. Głównie dlatego, że wcale nie czuła się silna. Nawet jeśli wielokrotnie mu powtarzała, że nie jest słaba i nie musi się o nią martwić, że łatwo ją skrzywdzić to… nie. Jednocześnie nie czuła się silna – I wcale nie czuję potrzeby czuć się silna. Bo wiem, że mogę na tobie polegać. Wiem, że zaopiekujesz się mną i dziewczynkami. – dlatego w godzinie próby chciała, żeby ratowano Rose, bo wiedziała, że Skyler sobie z nią doskonale poradzi – Więc nie… nigdy czułam, żebyś był pod pantoflem. – uśmiechnęła się pod nosem – I żebym to ja nosiła spodnie, bo…. Nie. Wcale tak nie jest. – nie i już, ona tak tego nie odbierała.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To był po prostu jeden z tych przypadków, kiedy ich perspektywa była trochę inna. Miejsce siedzenia, a sposób patrzenia czy coś takiego… Nieważne! Ważne, że wniosek oboje mieli ten sam – Skyler Weston nie był pod pantoflem swojej żony. Nie mógł przestać się uśmiechać, kiedy przyglądał się jej brązowym ślepiom i cholernie ładnej buzi. – Ale wiesz, że jakbyśmy mieli w domu włamywacza to pewnie ja bym siedział z dziewczynkami w zamkniętej łazience, a ty byś musiała go… Spacyfikować. – błysnął kłami i zaraz jeszcze dodał, żeby nie wyszło na to, że znów tylko głupio sobie żartuje. Dlatego w sekundę potem naturalnie spoważniał, ale też nie do przesady, bo przecież nie było powodu. – Oczywiście, że możesz. Wy możecie, ty i dziewczynki… Polegać na mnie. W dwustu procentach, zawsze. Choćbyście nawywijały nie wiadomo jakich głupot… – palcami zgarnął kosmyk jasnych włosów z kobiecej skroni. – Ja zawsze będę po waszej stronie. Zawsze, Ane. – nie dlatego, że na tym polegało małżeństwo i rodzicielstwo, czyli generalnie rodzina, nie. Nie dlatego, że to jakaś niepisana reguła, której należało przestrzegać. Nah. Byłoby tak, będzie tak dlatego, że on nie widział świata poza nimi, a skoro nie widział świata to… Jak mógłby inaczej, prawda? – Ale przecież ty już to dobrze wiesz… – dodał ciszej i znów śmielej, pogodniej uśmiechnął się do żony. Cały ten czas wpatrywał się w jej brązowe tęczówki. – No dobrze. To skoro wyjaśniliśmy już, że nie jestem pantoflarzem, plus, że nie dostanę po starym Westonie wielkich dziur w mózgu, to teraz ustalmy jeszcze jedno… – opuścił łapska najpierw na uda Ackerman, a potem podsunął je po jej biodrach do dołu jej grzbietu, aż finalnie obłapił jej pośladki. Na tyle, na ile oczywiście mógł, zważywszy na to, że siedziała mu na kolanach. Łypnięcie na jej wargi i… - Ten twój… Apetyt… – pysk wymownie mu zadrżał. Cwaniacko i drańsko, bo oboje dobrze wiedzieli, że pod słowem „apetyt” kryła się sytuacja sprzed kilkunastu chwil, kiedy jej łapska wciskały się pod jego koszulkę, a cała ona generalnieeee… Domagała się. Mhm, tak, domagała się. – To taki chwilowy zryw czy wciąż tam jeszcze jest? – zapytał jak gdyby nigdy nic, ale po błysku w jego oczach było widać – baaaardzo wyraźnie – że trochę liczył na ten drugi wariant. Wariant z żywym apetytem.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Kącik jej ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo… może i tak było. Kiedyś na pewno. Teraz? Teraz nie była już taka pewna. Zwłaszcza, że dość świadomie zrezygnowała z tamtej części swojego życia. Nie chciała do niej wracać, nie trenowała, nie trzymała broni pod poduszką, nie myślała o niej i co najważniejsze – nie czuła się już agentką. Po prostu nie. Zabawne, bo chyba częściej Sky myślał o niej jak o Agentce niż ona sama. Zupełnie wykreśliła tamtą część swojego życia. Najważniejsze było tu i teraz, a teraz? Była matką i żoną ze spokojną pracą na uniwersytecie. Lubiła to nowe życie. Inne życie. Śmieszne, że właściwie żyje teraz życiem, którego zawsze chciał dla niej Mark, a ona wzbraniała się rękoma i nogami, a teraz? Teraz nie ma z tym absolutnie żadnego problemu. Zdecydowanie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- Apetyt… – powtórzyła za nim, podśmiechując się pod nosem, bo doskonale to nazwał. A czy było to chwilowe? Czy wciąż tam było? Wciąż? Sugerował, że magicznie zniknęło, bo była w ciąży i urodziła dziecko? Że przestało ją to interesować? Przez moment zastanawiała się, czy tego nie poruszyć, czy nie zapytać, co dokładnie miał na myśli, ale nie… ugryzła się w język – Jakie to ma teraz znaczenie skoro stwierdziłeś, że to jeszcze za wcześnie? I nie masz najmniejszej ochoty sobie z nim poradzić? Z tym… apetytem? – podbiła piłeczkę, bo hej… chciał być odpowiedzialny, nawet się tym chwalił i chciał, żeby była z niego dumna. Czy była? Poniekąd. Chociaż w tym konkretnym momencie nie chciała, żeby był rozsądny, więc… miała z tym lekki problem. Niemniej i tak się uśmiechnęła pod nosem, a zanim zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć – pocałowała go. Mocno, zachłannie i z uczuciem. Zdecydowanie coś tam wciąż w niej było. Chociaż trochę!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Można by nawet powiedzieć, że punkt widzenia zależał od MĘŻA, na którym się siedziało, ale hej! To już szczegóły, prawda? Tyyyylko szczegóły.
Ane zdecydowanie powinna go o to zapytać. Choćby tylko po to, żeby mógł rozwiać jej wątpliwości i obawy, które były… No… No po prostu ech. Naprawdę myślała, że Sky mógłby stracić nią zainteresowanie? Że mógłby stracić swój apetyt na nią? Hej, chyba znała go już trochę lepiej, niż to, co nie? – Ummm… – mruknął przeciągle prosto w usta żony, zaraz potem jeszcze na ułamek chwili przeciągając ten silny, intensywny pocałunek. Ostatnie cmoknięcie było soczyste, a zaraz po nim Weston wyszczerzył kły, jak drań i łobuz. Co mu innego pozostało, kiedy jego własna osobista i całkiem na wyłączność żona oskarżała go o to, że… Zaraz, zaraz, jak to było? Nie miał najmniejszej ochoty, żeby poradzić sobie z jej apetytem. Phi! No okej, mógłby na nią huknąć, to też było jakieś wyjście. – Głuptas jesteś, jak tak gadasz, wiesz? – spokojnie, tylko żartował. – Oczywiście, że mam ochotę na twój apetyt… Mam apetyt na twój apetyt, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć. – przewrócił śmiesznie oczami, a kiedy ponownie skupił wzrok na kobiecych ślepiach, jedno jego łapsko leniwie wsunęło się pod koszulkę, którą Ane miała na sobie. Drogą przez jej os sacrum, lędźwie i wyżej. – Jest za wcześnie na… No wiesz, na… Cały tort. – skoro już byli w metaforach kulinarno-smakowych, to hej, tort był całkiem w dechę. Skyler prychnął i wyszczerzył kły. – Ale mogłabyś dostać mały kawałek tego tortu. Taką… Wisienkę. Jeśli chcesz i jeśli wiesz do czego twój mąż osioł pije. – bo wcale nie musiała! Prawda jest taka, że to wcale nie było oczywiste. Jakby instynktownie chcąc dać Ackerman dodatkową wskazówkę – no żeby załapała te jego głupie metafory i ucieczki od powiedzenia wprost „chcę zanurkować pyskiem między twoimi udami” – krótko przesunął językiem po swoich wargach. Odruchowo też zsunął ślepia do warg żony. To było silniejsze od niego. Ten cały… Apetyt. – Nawet nie wiesz, jak to miło… – zaczął po chwili, trochę ciszej, jakby instynktownie schodząc w te niższe, cichsze tony, bo chciał powiedzieć coś… Coś raczej ważnego. – Widzieć jak się uśmiechasz. Widzieć jak na mnie patrzysz. Słyszeć, że jeszcze trochę mnie kochasz. – mimo tego, że zrobił jej dziecko, przez które teraz się nie wysypiała i była permanentnie zmęczona.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie bała się, że on stracił nią zainteresowanie. Bała się, że myślał, że ona straciła zainteresowanie nim i to właśnie jej zasugerował pytaniem o to, czy jej apetyt wciąż w niej jest, czy to było tylko chwilowe. Jakby już tego w sobie nie miała. Jakby przestała go kochać tylko dlatego, że była zmęczona. Może i była, ale co to miało wspólnego z jej uczuciami? Te się nigdy, nawet na chwilę nie zmieniły. Nie musiał w nie wątpić. Natomiast chciała to od niego usłyszeć – że miał apetyt na jej apetyt. Ale nie była zainteresowana półśrodkami, chciała wszystkiego… i zamierzała go dostać. W jej oku pojawił się specyficzny błysk i uśmiechnęła się wymownie. Gdy jego dłoń znalazła się pod jej koszulką, gdy przesunął opuszkami palców po jej skórze, przeszedł ją dreszcz… bardzo przyjemny dreszcz – Nie zamierzam się zadowolić kawałkiem czegokolwiek, Weston. – doskonale wiedziała do czego pił i normalnie nie miałaby nic przeciwko, ale teraz? W tym konkretnym momencie nie chciała zaledwie wisienki z samego szczytu tortu. Nie. Chciała wszystkiego. A żeby mu to pokazać – znowu go pocałowała, mocno i zachłannie. Przeciągnęła to nawet chwilę lub dwie dłużej, a później… później się po prostu od niego odkleiła i się wyprostowała – Jeszcze trochę? Rozumiem, że w ostatnim czasie w to zwątpiłeś? – prychnęła, uśmiechając się pod nosem, więc nie zamierzała rzucać tutaj teraz żadnym poważnym fochem – Nie powinnam się uśmiechać… bo jesteś uparty. Porządny i uparty. Ale oboje dobrze wiemy, że dostanę to czego chcę. – bo nie będzie w stanie jej odmówić. Musiała się tylko trochę bardziej postarać niż teraz, gdy wylegiwała się na tarasowej kanapie w sportowych leginsach i zwykłej koszulce. Uśmiechnęła się cwanie i zsunęła się z jego kolan – Niania się chyba odezwała… – wcale nie, ale trudno! Nie przestając się uśmiechać – Jeszcze zobaczymy, Weston! Jeszcze zobaczymy. – rzuciła nie odwracając od niego wzroku, ciągle szczerząc kły i cofając się do domu, żeby wrócić do roli matki, żeby zając się Lily i sprawdzić, czy Rose się nie obudziła, a jak się obudziła – po prostu ją nakarmić i spędzić czas z córkami. Przygotować kolację dla całej trójki w postaci Ane, Sky i Lily, ogarnąć po tej kolacji i tak… była prawdziwą panią domu i nie wyglądało żeby jej to jakoś bardzo mocno przeszkadzało. Spędzili miły rodzinny wieczór. Co prawda gdy już się szykowali do spania, najmłodsza Weston trochę zaczęła grymasić ale nie było to nic, czego nie dało się opanować, spowodowało jedynie małe opóźnienie i po prostu Ane dłużej tkwiła później pod prysznicem, gdy Sky leżał już w łóżku.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie, nie myślał tak. Nie czuł się też przez Ane zaniedbany… Właściwie w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Takie momenty, jak ten dzisiaj, kilka chwil temu i teraz, skutecznie mu takie myślenie wyłączały. Zresztą, nawet to, że mimo wszystko, mimo zmęczenia i ogromu obowiązków, który wynikał z powiększenia ich super rodziny, każdego wieczora potrafili dać sobie tych pięć minut w łóżku na krótką rozmowę i życzenie dobrego snu – nawet to robiło swoją robotę. Gdyby przestała to do niego czuć, gdyby jej zobojętniał, gdyby… Nie. Nie byłoby przelotnych dotknięć, wspólnej kawy rano, tych pięciu minut przed snem. Niby tak niewiele, a jednak w takich chwilach tak ogromnie dużo.
Prychnął rozbawiony, bo może i był uparty, ale hej – przede wszystkim porządny i cholernie, nieprzyzwoicie wręcz zakochany w tej tutaj… Zołzie! A porządny i tak bardzobardzobardzo zakochany Weston nie wątpił w to, że kobieta, która przyleciała za nim na drugi koniec świata, wciąż go kocha. Zmęczona, zmartwiona, ale kocha. Nawet by jej to powiedział, ale… - Hej… Nie uciekaj ode mnie… – mruknął ciszej, przytrzymując jeszcze krótko i lekko w palcach kobiecy nadgarstek, kiedy Ane już wstała z jego kolan. Sam niczego w niani nie słyszał, ale nie byłby to pierwszy raz, kiedy coś się działo, a on nie wiedział. Groźby Ackerman były urocze. – Serio? Grozisz mi, że mnie zaliczysz? – nie mógł się nie zaśmiać, a razem z tym odwrócił łeb i odprowadził żonę wzrokiem do domu. Potem jeszcze chwilę przyglądał się jej przez przeszklone tarasowe drzwi, samemu nie ruszając się póki co nawet o pół gestu. Uśmiechał się do myśli, które miał w głowie, a potem uśmiechnął się jeszcze śmielej, kiedy odwrócił łeb i zobaczył ten nieszczęsny list ze szpitala – niewinnie leżący na stoliku obok. Czerwona pieczątka „pilne” już go nie straszyła. Już nie powodowała mało przyjemnych dreszczy na męskim karku, nie. – Masz więcej szczęścia, niż rozumu, Weston. Po prostu nie spieprz. – mruknął do samego siebie, ostatecznie – po kolejnych dwóch chwilach – podnosząc tyłek z tarasowego fotela. Zgarnął wyniki z blatu i wrócił do domu. Do żony i dzieci.
Prawdę mówiąc reszta wieczoru upłynęła im tak… Naturalnie przyjemnie, że Skyler chyba zapomniał. Naprawdę zapomniał o wcześniejszych groźbach swojej żony. Miło było zjeść wspólnie kolację, wypić do tego kieliszek wina, obejrzeć z Lily bajkę na dobranoc, a potem wziąć odprężający gorący prysznic, po którym faktycznie wylądował w łóżku. Tak… Zdecydowanie zapomniał, albo nawet nie wziął sobie tych obiecanek cacanek Ackerman do serca już na samym początku – kiedy te faktycznie i na głos padły. Teraz? Odłożył telefon na szafkę przy łóżku, wymieniając go na laptop. Skoro Ane jeszcze była pod prysznicem, mógł chwilę popracować, prawda? Napisać kilka maili do potencjalnych i obecnych klientów, zacząć jakieś kosztorysy… Plus cały ten papierkowy syf, który generalnie wiązał się z prowadzeniem własnego biznesu. Podatki, składki i inne takie crapy. Nie był w tym mistrzem i prawdę mówiąc… A zresztą, po prostu powie. Zwłaszcza, że usłyszał właśnie jak drzwi od łazienki otworzyły się. Nie podnosząc wzroku z ekranu komputera, zwrócił się do żony: - Ane… Chyba jednak zatrudnię jakieś biuro rachunkowe, wiesz? Im więcej mam zleceń, tym więcej jest tego papierkowego cyrku. Jeszcze chwila i nie będę miał czasu budować łódek, bo najpierw będę musiał je porozliczać. – mruknął przekornie, wklikując coś sprawnie w kolejną komórkę swojego westonowego excela. – Myślisz, że to dobry pomysł? No nie wiem… – pytał dalej i wciąż nie odrywał wzroku od macbooka. – Nie oszuka mnie nikt? Nie okradnie do ostatniego centa? To dopiero byłby szit…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Poniekąd Ane sama zapomniała o swoich groźbach w kierunku męża. Tak. Zajmując się dziećmi, kolacją, bajkami i cała resztą ich domowego życia jakoś chwilowo zapomniała o tym, że groziła własnemu mężowi, że go zaliczy – bo tak właśnie było! Ale gdy dzieci smacznie spały, gdy zostali sami, gdy Weston leżał w łóżku, a ona stała pod prysznicem jeszcze raz uświadomiła sobie jak bardzo tego chce. Potrzebuje. Czy było wcześnie? Być może. Ale przecież czuła się dobrze – fizycznie czuła się dobrze. Wszystko było w najlepszym porządku, więc dlaczego nie? Nic nie stało na przeszkodzie. Oprócz tego, że jej mąż postanowił być porządny i odpowiedzialny. Phi. Dlatego postanowiła spełnić swoją groźbę, a jeśli nie osiągnie zamierzonego celu… no coś, ktoś będzie musiał tej nocy spać na kanapie. Tak. To właśnie sobie obiecała patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nie czuła się jeszcze tak pewnie we własnej skórze jak wcześniej, może ciągle nie wróciła całkowicie do formy sprzed ciąży, ale akurat pod tym względem była pewna swojego męża, więc nie martwiła się o to, że mu się nie spodoba. A chciała mu się podobać… cholera jasna bardzo chciała mu się podobać. Dlatego się ogarniała, dlatego spryskała nadgarstki i szyję jego ulubionymi jej perfumami i owinęła się białym puchatym ręcznikiem, który jednak na długość ledwie zasłaniał jej tyłek. Ciągle miała rozgrzaną skórę po kąpieli, a włosy mokre, gdy wychodziła z łazienki i oparła się o drzwi, które do niej prowadziły z ich sypialni – Biuro rachunkowe… – powtórzyła za mężem – Będziesz musiał zatrudnić jakąś seksowną księgową… będę musiała być o nią zazdrosna. No nie wiem. Z drugiej strony… bez niej przegrywam z komputerem. – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu – Bo stoję przed tobą praktycznie naga… – a gdy wreszcie podniósł wzrok sprawiła, że ręcznik po prostu opadł na podłogę – Albo całkowicie naga, a ty zajmujesz się pracą? Mam zacząć podejrzewać, że ci się nie podobam? Że mnie nie chcesz? A może jesteś ze mną dla pieniędzy? Bo wiesz… jeśli księgowa okradnie cię z ostatniego centa, ciągle będziemy bogaci. – zażartowała sobie, zbliżając się do łóżka, wchodząc na niego i wchodząc na Westona. Miała nadzieję, że już wcześniej odłożył komputer na bok, bo aktualnie wpakowała się na jego biodra i zanim zdążył jej cokolwiek jeszcze powiedzieć – zamknęła mu chwilowo usta pocałunkiem.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął rozbawiony, bo ostatnim czego się spodziewał po zatrudnianiu biura rachunkowego do pomocy z firmą to „seksowna księgowa”. – Jak przegrywasz z kompu… – uśmiech szybko spełzł mu z pyska, brwi mocniej zeszły się przy nasadzie nosa, a sam Weston faktycznie podniósł wzrok na żonę. Kiedy ją zobaczył – nie kłamała – całkiem nagą, na moment zapomniał, jak się mówi. Ona tymczasem gadała w najlepsze. Wystarczył jeden i to wcale nie nieśmiały krok blondynki w stronę łóżka, żeby Skyler zamknął laptop i niedbale odrzucił go na miejsce obok. Ackerman sprytnie wskoczyła na materac, a potem znalazła sobie miejsce na męskich udach, a Weston natychmiast przykleił do niej swoje łapska. Do jej bioder, ud, pośladków, zgrabnej talii, grzbietu… Pocałunek, którym zamknęła mu usta był mu potrzebny jak rybie woda. Minęło naprawdę sporo czasu od kiedy ostatni raz całowała go w ten sposób. Od kiedy on też całował ją w ten sposób. Ten bardzo specyficzny, jednoznaczny sposób. – Ale wiesz, że jeśli miałbym być z tobą tylko dla pieniędzy, to… – wymamrotał wciąż jeszcze w kobiece wargi, muskając i skubiąc je przy tym zaczepnie. – Powinienem wtedy tylko leżeć, pachnieć i cię zadowalać? Zero fizycznej pracy i zero wychowywania dzieci. Tak to działa, skarbie. – a skoro u nich wszystko działało inaczej, to znaczy, żeeee… - Bardzo cię chcę. Jak cholera cię chcę. – wystarczyło przyjrzeć się jego ślepiom. Błysk, który mu je rozświetlał nie pozostawiał miejsca na wątpliwość. Ane mogła wciąż nie wrócić do formy sprzed ciąży, ale prawda jest taka, że widziała to tylko ona. Ona jedna jedyna. Skyler? Phi. On widział, że urosły jej piersi i to totalnie go rajcowało. – Ane, ile czasu minęło? – mruknął między piątym, a dziesiątym pocałunkiem, których cykl teraz to on zainicjował wpijając się silnie i mocno w usta ukochanej żony. – Powiedz, że to tylko w mojej głowie jest jeszcze za wcześnie… – dodał i zacisnął kły na jej wardze, a zaraz potem zaczął całować jej żuchwę, płatek ucha, najczulsze partie szyi… Odbijał ślad swoich ust w każdym z tych miejsc po kilkakroć, drażnił je palącym oddechem i zadbanym zarostem. Zapach, jej zapach, zapach jej skóry, kosmetyków, których użyła, tych jego ulubionych perfum też… Ta mieszanka zapachowa, idealny mix, który na dobre zagościł mu w nozdrzach, totalnie go podniecał. Rozpoznałby ją, rozpoznałby jej ciało, jej skórę z zamkniętymi oczami. Znał każdy jej centymetr, każde wgłębienie, każde zaokrąglenie, które teraz badał leniwie przyjemnie ciepłymi dłońmi, znał to wszystko na pamięć. Jej zapach, jej dotyk, jej głos, ją. Ta myśl uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Oderwał pysk od policzka Ane, objął rękoma jej twarz, sprowokował ich spojrzenia do spotkania się ze sobą. Ściągnął niby groźnie brwi, ale… - Nie możesz mnie prowokować, a potem kazać obejść się smakiem… Nie dzisiaj, Ane. – nie dzisiaj… Nie, kiedy gdzieś w nim były jeszcze emocje związane z listem ze szpitala i całym tym alzheimerowym zamieszaniem. Potrzebował jej, potrzebował swojej żony, ale jednocześnie wiedział, że było jeszcze za wcześnie, aby mógł ją dostać całą.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Przeszedł ją kolejny dreszcz. Tak, minęło zdecydowanie za dużo czasu od kiedy ostatni raz się tak całowali, kiedy jego dłonie sunęły po jej ciele, kiedy jej dotykał i chciał jej tak bardzo, że było to aż czuć w każdej jednej komórce jego ciała. Jej zresztą też. Tęskniła za nim, tęskniła jak cholera… bo chociaż udawało im się ciągle znaleźć dla siebie chwilę w tym szalonym nowym świecie rodziców dwójki to i tak… zdecydowanie za długo nie byli ze sobą w ten konkretny sposób.
- Żony, które są ze swoimi mężami wychowują dzieci… tylko to robią. Leżą, pachną, wychowują dzieci i zadawalają swoich mężów. Możemy to odwrócić. – zaśmiała się pod nosem, bo oboje doskonale wiedzieli, że to nie wchodzi w grę. Ani trochę. Ani ciut ciut. Po pierwsze żadne z nich nie nadawało się na taką prawdziwą panią domu, a po drugie nie byli ze sobą dla pieniędzy – I mam nadzieję, że tak właśnie jest. – zagryzła lekko zęby na jego wardze, bo przecież właśnie o to jej chodziło, prawda? Żeby bardzo jej chciał, żeby nie potrafił jej odrzucić, żeby jej zaufał i żeby nie potrafił jej odmówić. Nie dzisiaj. Nie teraz. Zachłannie odwzajemniała każdy jego pocałunek, jeśli tylko miał na sobie koszulkę, w której spał – po prostu sięgnęła do jej brzegu i gwałtownie za niego pociągnęła, żeby ją z niego ściągnąć. Była zdeterminowana i niecierpliwa… nawet nie próbowała tego ukrywać.
- Uwierz mi wreszcie… – że jeśli mówi, że nie jest za wcześnie to znaczy, że nie jest za wcześnie. Nie chciała tego dla niego – może i była trochę samolubna, ale myślała o sobie… i jeśli miałoby jej to sprawić dyskomfort albo ból, dlaczego miałaby do tego dążyć? – Nie chcę cię prowokować – potwierdziła, patrząc mu prosto w oczy i wyrywając się z uścisku jego dłoni tylko po to, żeby sięgnąć jego warg i mocniej się w niego wcałować. Znów mógł poczuć jej drobną dłoń na swoim brzuchu, drażniąco przesunęła paznokciami po męskiej skórze, znacząc w ten sposób drogę do podbrzusza. Wsunęła ją pod materiał bokserek męża, jeszcze przez moment nie odrywając się też od jego warg, gdy jednocześnie zajmowała się ich zawartością – Chcę się z tobą kochać – zapewniła, to nie było żadne drażnienie się z nim… nie zamierzała odpuszczać. Potrzebowała dzisiaj swojego męża i ten jeden jedyny raz chciała wybić mu z głowy cały rozsądek. I po prostu brała to, czego chciała, potrzebowała… i za czym tak bardzo tęskniła, a co było tak ważne dla ich relacji. Bo było… było jak cholera.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron