lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch
Kolejny dzień u Ackerman-Westonów z cyklu „uczymy się, jak być dobrymi rodzicami dla naszego niemowlaka” powoli mijał. Sky tylko na chwilę podjechał do warsztatu, bardziej, żeby sprawdzić czy wszystko tam jest w porządku, nie ma żadnego dzikiego lokatora albo… Nie wiem, powybijanych okien, wyłamanych zamków i rozkradzionego sprzętu. Zabrał ze sobą Lily, a kiedy wychodzili z domu - mała Rose smacznie spała. Tak, Ane docelowo miała więc parę chwil dla siebie. Nawet Bosman, jakby rozumiał swoim gamoniowatym łbem sytuację i nie domagał się aż takiej atencji od Ackerman, jak robił to przed całą tą „witamy nowego członka rodziny” rewolucją w ich życiu. Zresztą nie tylko on, heh. Weston też niczego się nie domagał. Nie dlatego, że nagle przestał tego potrzebować - abstrahując od seksu, bo to zupełnie inna para kaloszy i o tym po prostu kompletnie teraz nie myślał, aleeee… Takiej normalnej bliskości żony… Tak, wciąż potrzebował. Po prostu potrafił już priorytetyzować potrzeby, nie tylko własne, ale generalnie wszystkich dookoła i… Tak, potrzeby Skylera Westona były na najostatniejszym z najostatniejszych miejsc. I w ogóle mu to nie przeszkadzało. Dlaczego? Dlatego, że dojrzewał do roli prawdziwego rodzica. Czy dobrego? Nah, pewnie nie, daleka droga jeszcze, ale prawdziwego już na pewno. No… A tymczasem…
Sky I Lily wrócili właśnie do ich ładnego domu na równie ładnej plaży. To miejsce miało w sobie niemalejący urok. Każdego jednego poranka, kiedy Weston stawał z kubkiem kawy przed tarasowym oknem i patrzył w horyzont, czuł zabawne dreszcze. Miał takie absurdalne uczucie, jakby to naprawdę było ich miejsce na ziemi. A przecież byli kawał drogi od domu. Od miejsca, w którym to wszystko się zaczęło, prawda? Nie myślał o tym. Szczególnie teraz, kiedy odkładając na kuchenny blat torbę z zakupami, które zrobili z Lils po drodze, też zawiesił wzrok na widokach za oknem. Tym razem jednak nie na horyzoncie, a na swojej żonie. Była tam sama, a wnioskując po ciszy w domu i elektronicznej niani, którą Ane trzymała blisko przy sobie, ich najmłodsza pociecha wciąż smacznie spała. Sky uśmiechnął się do tej myśli i wyciągnął z kieszeni spodni zgiętą wpół kopertę. Spojrzał na nią i znów mentalnie się zawahał. Koperta była zalakowana, nikt jej nie otwierał, a już na pewno nie sam adresat - Skyler Weston. Znakowała ją pieczątka szpitala, jakaś data i czerwony znaczek „pilne”. Ta czerwień odbijająca się na bieli papieru dziwacznie wpływała na Westona. Wzbudzała w nim irracjonalny niepokój. Tak jakby… Mogła zwiastować coś naprawdę niedobrego, a przecież wcale nie musiała, prawda? Wcale nie musiała. Odetchnął głębiej i spojrzał na Lily, która zajęła się już porozkładanymi w salonie na podłodze lalkami. Wypadem do warsztatu przerwała sobie zabawę w „dom”, w którym Ane była ładną blondwłosą barbie, sama Lily laleczką z dziwacznie dużą głową, Bosman… Był pluszowym Bosmanem, rolę Rosę dostała mała świnka peppa, a Skyler… Heh… Skyler był pluszowym pingwinem. Jakże adekwatnie, prawda? - Lily pobaw się chwilkę sama, dobrze? Porozmawiam z mamą i wrócę do ciebie to coś porobimy razem. - dziewczynka nie miała z tym żadnego problemu, dlatego Weston zabrał kopertę i wyszedł do Ackerman na taras. - Hej, seksi mama. - rzucił żartobliwie i zanim usiadł na fotelu obok, pierw pochylił pysk do kobiecej twarzy, zaraz też krótko i lekko muskając wargi żony własnymi. - Myślałem, że będziesz odsypiała. Albo… Zamkniesz się na długie godziny w łazience? Albo obejrzysz tyle odcinków grejsów ile się, da zanim maluch się obudzi. - posadził w końcu tyłek przy żonie, ale jeszcze nie wyskakiwał z kopertą, którą w międzyczasie dyskretnie wsunął z powrotem do tylnej kieszeni spodni. - W porządku? Mogę coś dla ciebie zrobić? - zapytał ciszej, nakrywając dłoń blondynki własną. Ścisnął ją lekko w palcach i uśmiechnął się pod nosem, bo… - Szlag, twoje dłonie kręcą mnie, jak diabli. - ona cała go tak kręciła, ale… Nie, to nie miało w tej chwili żadnego znaczenia. Żadnego!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaczynali nabierać rutyny w tej nowej rzeczywistości. Nadal nie było kolorowo, nadal nie było bezproblemowo jak w hollywoodzkich produkcjach, ale zaczynali w tym wszystkim nabierać wprawy i zaczynali w tym coraz lepiej funkcjonować. Chociaż Ane nadal się nie wysypiała i zaczynała podejrzewać, że śladem klasyka – wyśpi się po śmierci. I faktycznie mogła wykorzystać nieobecność męża i jednej córki oraz sen drugiej córki na własną drzemkę, ale jakoś nie potrafiła zasnąć. Natomiast wreszcie miała okazję wypić ciepłą kawę oraz po prostu odpocząć – jak inaczej można było nazwać wylegiwanie się na tarasowych fotelach z widokiem na ocean? W towarzystwie lekkiego wiatru i przyjemnego szumu – było nawet lepiej niż dobrze. Pewnie gdyby posiedziała tak dłużej – mogłaby zasnąć. W końcu by się poddała z nadzieją, że elektroniczna niania nie odezwie się za szybko. Przerwał jej jednak mąż.
Drgnęła śmiesznie, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi tarasowych, spojrzała w jego kierunku i ładnie się do niego uśmiechnęła – Szybko wróciliście – naprawdę myślała, że bardziej wykorzystają czas poza domem i poza zasięgiem płaczącego noworodka, ale no jak widać… byli wytrzymali! Odpowiedziała na jego przywitanie, odwzajemniła lekko jego pocałunek. Zapadła się mocniej w poduszkach, ale teraz zamiast w ocean wpatrywała się w męża i nie przestawała się uśmiechać.
- Taki był początkowo plan… ale stwierdziłam, że świeże powietrze zrobi mi lepiej niż kilka odcinków serialu. A jakbym weszła do wanny to pewnie zaraz odezwałaby się niania, więc nienienie… nie będę tak ryzykować. – stwierdziła pogodnie, mocniej ściskając jego palce, gdy sięgnął jej dłoni i zaśmiała się pod nosem – Celibat zaczyna ci doskwierać… – zażartowała, ale no cóż – pewnie gdyby nie była tak zmęczona jak teraz też częściej myślałaby o seksie. Niestety nie miała na to siły, co było super przykre, ale no hej… życie! – Możesz mi na przykład opowiedzieć, co robiliście, czy w warsztacie wszystko w porządku i tak… to możesz dla mnie zrobić. – zdecydowała i zawahała się – Albo jeszcze! Jeśli dostanę jeszcze jedną ciepłą kawę będę przeszczęśliwa. – zaśmiała się i tak, nie miała dużych wymagań, nie trafił mu się żona-tyran. Mogło być dużo gorzej.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął śmiesznie pod nosem, zaraz też wymownie przy tym grymasząc pysk. Celibat mu nie doskwierał. To znaczy… Jasne, że jak już nadejdzie ten moment, w którym go zerwą, będzie przeszczęśliwy, ale teraz… Nie był nieszczęśliwy. Wychodził z założenia, że jeśli nie ma na coś wpływu to po prostu nie będzie o tym myślał, a seks… No, chyba aktualnie był na samym szczycie listy z takimi właśnie rzeczami. Podniósł wzrok do oczu żony i lekko się do niej uśmiechnął. – Mogę, wszystko mogę, pewnie, że tak. Pytanie czy chcę… Bo może ja i Lily mamy tajemnice? Może imprezujemy, kradniemy cukierki ze sklepów, rzucamy w ludźmi jajkami i taka całkiem przyzwoita mama, jak ty nie powinna o tym wiedzieć? – zażartował sobie głupio, jednocześnie już zbierając tyłek z tarasowego fotela. Wyszczerzył krótko kły i dodał: - Zaraz wrócę. Zrobię ci tę kawę, tak? – choć jego zdaniem powinna zamówić sobie szampana, albo przynajmniej porządnego drinka, ale hej – chciała kawę to dostanie kawę. Poczochrał ją palcami śmiesznie po jasnych lokach i faktycznie na kilka kolejnych chwil ponownie zniknął w domu. Kiedy wrócił do żony, miał ze sobą dwa kubki z kawą – jeden dla niej, drugi dla siebie. Zajął to samo miejsce co wcześniej i odruchowo łypnął w horyzont. – W warsztacie wszystko w porządku. Żadnych niechcianych lokatorów. – ani nawet śladu po takich, więc… Tak, jeśli chodzi o warsztat to mogli spać spokojnie. – Byliśmy trochę na plaży tam, znaleźliśmy dwa kraby. Potem pojechaliśmy na pocztę, do sklepu na małe zakupy i krótko na plac zabaw. A potem już prosto do domu. – może i pokręciliby się po mieście dłużej, ale Lily chciała wrócić do swoich lalkowych simsów, a Sky… Sky miał inny temat na głowie. Koperta w tylnej kieszeni jego portek trochę zaczynała parzyć go w tyłek. Nieświadomość i podejrzenia co do jej zawartości… Tiaaa, to prowadziło donikąd. Spojrzał więc na Ane i jeszcze raz lekko, ale ładnie się do niej uśmiechnął. – Dostałem wyniki badań. No wiesz… Moje wyniki, moich badań. – czy miał gen, który miał jego ojciec i który w przyszłości zamieni go w ludzką wydmuszkę. Kiedy to powiedział – to stało się realne. Całkiem już prawdziwe. Te wyniki, wyrok lub nie tkwiący w tej głupiej kieszeni na jego tyłku. Ech. Chyba zrobił to zbyt pochopnie? Mógł jeszcze zaczekać, prawda? Spojrzał na elektroniczną nianię, marszcząc mocniej brwi i nasłuchując intensywniej, bo… - Słyszałaś? Chyba się budzi. – wcale nie, panie Weston, w niani panowała cisza, ale łatwiej było odwlec „ten” moment na później, prawda? - To może pójdę sprawdzić... - i już odstawiał kubek z kawą na stolik obok...

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mógł czarować, że nie… że o tym nie myśli, że wszystko jest w porządku, ale przecież znała swojego męża. Wiedziała, że nie porusza tego tematu tylko i wyłącznie ze względu na nią, żeby nie robić jej przykrości i nie narazić się na niepotrzebną kłótnię, bo okazałaby się na to zbyt wrażliwa. Mogłoby tak właśnie być! Dlatego bardzo, bardzo, bardzo doceniała, że tak właśnie reagował. Ale swoje jednocześnie wiedziała – Wiedziałam… dziwki i koks. Podrywasz dziewczyny na pięciolatkę? Podejrzewam, że łatwiej byłoby z Bosmanem, ale no niech będzie! – odparowała zanim jeszcze zebrał się, żeby iść przygotować kawę, o którą poprosiła. A gdy już ją dostała aż jej się oczy zaświeciły, szepnęła krótkie dziękuję i upiła spory łyk, trochę parząc sobie język. Na szczęście tylko trochę, bo jednak dodatek mleka w kawie sprawił, że aż tak źle nie było. A ich dzień brzmiał całkiem przyjemnie i naprawdę dziwiła się, że tak szybko wrócili. Chociaż… chociaż może wcale nie? Bo gdy Sky wspomniał o wynikach doskonale zrozumiała dlaczego wrócił do domu. Zrobiłaby dokładnie to samo. Trochę pobladła, to oczywiste… bała się zapewne tak samo jak on. Kochała go i chciała dla niego jak najlepiej. Nie dlatego, że bała się choroby – nie, bo przecież przysięgała, że w zdrowiu i chorobie. Ale uważała, że po prostu na to nie zasługiwał.
- Nic nie słychać, nikt się nie budzi… zostaw to. – zacisnęła palce na jego przedramieniu, żeby czasem nigdzie się nie ruszył. Żadnej ucieczki i wymówki płaczącym dzieckiem – Sprawdzałeś je? Wyniki? Wszystko jest w porządku, prawda? Co prawda ciągle zapominasz wytrzeć wodę z zachlapanej podłogi w łazience, ale no… to chyba twój urok. – chciała lekko rozładować atmosferę żartem na temat, który zawsze raczej był tylko ich żartem i nikt nigdy się o niego nie denerwował – Sky… musisz mi powiedzieć. – pospieszyła go, bo nigdy nie lubiła przesadnego trzymania w tajemnicy. Plastry najlepiej odrywać szybko. Sprawnie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Spojrzał śmiesznie zaskoczony na Ane, kiedy złapała go za przedramię i to tak… Zaskakująco stanowczo, jak na kogoś, kto był przecież taaaaaaaki zmęczony! Prychał cicho pod nosem i jakby chcąc się jeszcze upewnić, że na pewno Ackerman ma rację, a ich córka faktycznie wciąż smacznie sobie spała, łypnął czujnie na niańkę. Cisza. Tylko naturalne elektroniczne szumy i nic poza tym. Chyba naprawdę nie miał wymówki, żeby to odwlec o jeszcze kilka kolejnych chwil. Najchętniej dni, miesięcy albo lat. Albo nawet całych żyć. Bo przecież mógłby przeżyć to życie i nie wiedzieć, prawda? Mógłby! Ba! Mógłby zachorować i też o tym nie wiedzieć. Tylko… Czy rzeczywiście tego chciał? Fakt, że ta cholerna koperta jednak tkwiła w kieszeni jego portek, co nieco temu przeczył. Dlatego westchnął i pokręcił głową. - Nie, Ane. - nie co? Nie było w porządku? Zachlapana łazienka to wcale nie jego urok, a bardzo wczesne objawy procesu kiśnięcia jego mózgu? - Nie sprawdziłem ich. Mam je… Dostałem je i mam je, ale nie otworzyłem listu. - przyznał w końcu i po krótkim jeszcze zawahaniu się, któremu towarzyszyło wpatrywanie się w kobiece ślepia… W końcu drgnął. Drgnął, pochylił się i sięgnął łapskiem do tylnej kieszeni portek. Wyciągnął kopertę - złożoną na pół - i raz jeszcze niepewnie spojrzał na jej front i tę walącą czerwienią pieczątkę „pilne”. - Myślisz, że oznaczają tak też te całkiem dobre wieści? - zapytał ciszej i podniósł wzrok na żonę. Uśmiechnął się do niej lekko, a potem w kooooooońcu oddał jej ten nieszczęsny list. List z wynikami badań, które mogły zmienić… Cholera, naprawdę wiele w ich wspólnym życiu. Nawet jeśli bardzo by tego nie chcieli, to wciąż mogłoby się wydarzyć. Sky skinął na kopertę. - Ty ją otwórz. Otwórz i przeczytaj, a potem mi powiedz, jak bardzo jestem w dupie. Albo nie jestem w dupie. - i jak bardzo może jeszcze nienawidzić swojego ojca, o ile „bardziej” było jeszcze w ogóle możliwe. - Nawet nie wiesz jaka to ulga, że nie urodziłaś mi syna… - który też mógłby być obciążony, nawet jeśli sam Weston nie był. Choć może był? Skąd miał to wiedzieć, skoro - do cholery - nawet tam nie zajrzał? Coraz bardziej zaczynał się tym denerwować. I wiesz co? Pozwolę ci zdecydować. Zdecyduj cokolwiek chcesz, uważasz i czujesz, ja jestem otwarty na kaaaaażdą jedną opcję! Hyhy, have fun!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mogła być zmęczona, ale ciągle potrafiła być stanowcza. Czasami. Rzadko. Ale czasami tak! I teraz właśnie był taki moment, bo skoro pojawiły się jego wyniki to teraz musiała być silna. Dla siebie, dla niego i generalnie dla nich. Oczywiście, że się bała, ale jednocześnie musiała być dobrej myśli i musiała być silna. Po prostu.
- Dlaczego go nie otworzyłeś? – spojrzała na niego, gniewnie marszcząc czoło, bo dlaczego to przedłużał? Dlaczego nie sprawdził od razu? Wolałaby, żeby po prostu sprawdził i jej powiedział. Bez owijania w bawełnę. Spojrzała na kopertę, którą wyciągnął z kieszeni i zatrzymała wzrok na pieczątce. Nie wiedziała, czy robili tak z wszystkimi wynikami, czy tylko tymi, które niosły za sobą złe wiadomości. Jeśli wszystko było dobrze to co było w tym pilnego? Z drugiej strony, czy dzieliliby koperty z wynikami na dobre i złe? Wzięła ją od męża, ale zawahała się, czy na pewno powinna ją otwierać? – Dlaczego nie chciałbyś mieć syna? Przecież nawet jeśli… wszystkie dobre geny miałby po mnie, wiadomo. – spróbowała koślawo zażartować, uśmiechnęła się do męża trochę przepraszająco, bo może to nie było na miejscu? Zanim otworzyła kopertę sięgnęła do jego policzka, pocałowała go lekko i zabrała się za czytanie. Rozerwanie koperty poszło sprawnie i rzuciła okiem na dokument. Jej twarz? Przez chwilę nic nie wyrażała, sunęła wzrokiem po papierach i starała się zrozumieć, co do niej mówili. Tak, chyba już wiedziała. Podniosła wzrok do męża i znowu się uśmiechnęła – Mówiłam! Mówiłam, że on nie ma już na ciebie żadnego wpływu. Nie zepsuje ci życie, gdy jest wiele wiele wieeeeele kilometrów stąd. – dodała z uśmiechem i przekazała mu kartę z wynikami, które wskazywały na to, że jest zdrowy – Możesz odetchnąć z ulgą. I co? Teraz już chciałbyś syna? – zażartowała, szczerząc pogodnie kły i jednocześnie wbijała uważny wzrok w męża, chcąc widzieć wyraz jego twarzy, gdy zobaczy na własne oczy, że wszystko jest w porządku.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Naprawdę była zaskoczona? Przecież powiedział jej kiedyś, że nie chce tego robić sam. Nie chce rozrywać tej koperty i czytać tego co w środku… Sam. Miał ją, mogła mu w tym pomóc, prawda? Chyba tyle mogła dla niego zrobić? Wzruszył ramionami, bo co miał odpowiedzieć. Że bał się tego, co może tam zobaczyć? No pewnie, że się bał. Jak jasna cholera. To nie był, co prawda, wyrok godny raka, ale hej… Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który by się nie bał. Chociaż trochę. Dla Westona miało to podwójne znaczenie, bo raz, że tak po prostu i po ludzku nie chciał mieć Alzheimera, bo NIE i już, a dwa… Nie chciał go mieć od swojego ojca. Kiedy więc Ane wczytywała się w białą, sygnowaną logiem szpitala kartkę papieru, Weston przyglądał się jej - Ackerman. Po jej minie totalnie nie był w stanie wywnioskować jak jest, jaki werdykt zaraz usłyszy. Dopiero kiedy spojrzała na niego i uśmiechnęła się zaraz potem - przyjął to za dobry znak. - W porządku? - zapytał cicho, zanim Ane podzieliła się z nim dobrymi wieściami. Kiedy to już się stało - uśmiechnął się i on. Może nie tak entuzjastycznie i śmiało, jak Ackerman, ale jednak. Wziął od żony wyniki i sam teraz też rzucił na nie okiem. Nie wczytywał się. Cała ta sytuacja była dla niego na tyle stresująca, że po prostu nie chciał tego robić. Czuł wewnętrzny opór. - Nie. - odpowiedział cicho i krótko na pytanie, które zadała mu Ane. Czy w związku z dobrymi wynikami, chciałby mieć syna? Pokręcił bardzo krótko głową i podniósł wzrok na żonę. - Nie wiedziałbym, jak go wychować na porządnego faceta. Poza tym… Moja żona nie jest od rodzenia mi dzieci. Nie mógłbym jej prosić o ani jedno więcej. - mieli dwie cudowne córki (które właśnie napisałem przez „u”), czego potrzebowali więcej? Spokoju, odpoczynku… Urlopu na plaży? Nawet jeśli to będzie tylko ta plaża przed ich domem. Sky złożył wyniki i odłożył je na stolik obok. Znów zajął sobie ręce kawą. - Za bardzo… Się rozczulam? - zapytał po chwili, uśmiechnął się pod nosem i z tylko lekką zwłoką podniósł ślepia do oczu Ane. - W kwestii mojego ojca. Za często o tym mówię? Za bardzo… To przeżywam? - nie wydawało mu się, ale… Może jednak? - Te badania były przesadą? Chcę wiedzieć co myślisz. - tak po prostu. Po prostu chciał wiedzieć co myśli najważniejsza osoba w jego życiu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że mogła mu w tym pomóc. I zamierzała to zrobić najlepiej jak potrafiła, chociaż znawca i psycholog z niej żaden. Bała się, że mogłaby nie umieć mu pomóc i chyba właśnie dlatego tak bała się tych wyników. Nie samej choroby. Nie zmieniłoby to nic w jej uczuciach do niego, czy byłby chory czy nie. Nie zmieniłoby to też nic w ich aktualnym życiu, bo przecież przejmować się tym mogliby dopiero, gdyby zaczęły pojawiać się jakieś objawy. Ale teraz… teraz bała się, że mogłaby nie pomóc mężowi tak jak powinna. Dlatego poczuła ogromną, przeogromna ulgę, gdy zobaczyła wyniki świadczące o tym, że nic mu nie jest. Na szczęście.
- Mógłbyś. Jeśli chciałbyś następne dziecko… mógłbyś o to prosić. – bo byli małżeństwem i powinni rozmawiać o takich rzeczach jak chęć posiadania kolejnego dziecka. Była zmęczona, ciągle gdzieś tam tkwiła w niej myśl, że mogli stracić Rosie, albo ona mogła ich zostawić, więc kolejna ciąża była ostatnim o czym teraz mogłaby pomyśleć, ale… tak, jeśli on by chciał kolejne dziecko – mogłaby to przemyśleć. Ale to nie była rozmowa na teraz.
- Hm? – w pierwszej chwili w ogóle nie zrozumiała jego pytania. Jak to się rozczulał? I chyba musiał zauważyć totalny brak zrozumienia wypisany na twarzy Ane, bo kontynuował. Ale z każdą kolejną sekundą, każdym kolejnym jego słowem, coraz mocniej ściągała brwi i wyglądała jakby była zdenerwowana. Poniekąd była! – Nie były przesadą i to ja chciałam żebyś je zrobił, pamiętasz? – to była pierwsza rzecz, którą powiedziała, gdy wspomniał jej o chorobie ojca. Nie uważała, żeby w jakimkolwiek temacie był przewrażliwiony, czy za mocno się rozczulał – Mówisz tyle, ile potrzebujesz o tym mówić. A ja jestem od tego, żeby o tym słuchać. I ani trochę mi to nie przeszkadza i nawet przez sekundę nie pomyślałam, że może tego jest za dużo. Sky… ten człowiek zniszczył ci życie. Nieważne jak bardzo chciałbyś o nim zapomnieć – nie da się. Tak jak ja nie dam rady zapomnieć o tym, co stało się z Lily i Markiem. – ciągle potrafiła obudzić się w środku nocy i po prostu iść sprawdzić, czy córka na pewno leży bezpieczna w swoim łóżku – Nie chcę, żebyś tak o sobie myślał. Tak jak nie chcę, żebyś myślał, że mógłbyś nie wiedzieć jak wychować kogoś na porządnego człowieka… ty nim jesteś i zrobiłeś to sam, bez wsparcia rodziców, więc jesteś najlepszym materiałem, żeby właśnie to zrobić. Zgoda? Wyrzucisz takie myśli z głowy?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rzeczywiście rozmowa o kolejnym dziecku nie była teraz na miejscu i to, co najmniej z paru różnych przyczyn. Gdyby jednak miał odpowiedzieć, a raczej jakoś słowa żony skomentować… Nie zgodziłby się z nią. Tak po prostu, najzwyczajniej na świecie – nie zgodziłby się z nią. Nie mógłby chcieć i nie mógłby prosić, akurat w tej okolicy życia był dość… Hmmm… Stanowczy. Chyba dotarło do niego teraz to, że w kwestii swojego ojca też powinien taki być. Stanowczy, brutalny i nierozczulający się nad sobą. Bo przecież nawet jeśli tego nie robił… To jednak robił, co nie? Nawet jeśli wydawało mu się, że nie mówił o nim za często i nie robił tego w sposób pro-użalający się nad sobą to… To jednak to tak właśnie wyglądało. – Ane, nic nie zrobiłem sam. To? – wskazał na siebie i pokręcił mocniej głową. – To tylko seria przypadków… Więcej szczęścia niż rozumu. Nie miałem planu na to, nie kalkulowałem ryzyka ani wyborów, które musiałem podjąć. Po prostu… Udawało mi się. Jakoś. Udawało mi się nie skrzywdzić za wielu ludzi, ale nie dlatego, bo wiedziałem co jest dobre, a co złe i decydowałem o tym świadomie. Nie, Ane. Ja uciekałem. Po prostu uciekałem, spieprzałem czym prędzej przed każdą sytuacją, która była dla mnie choć trochę kłopotliwa. Ale nie o to chodzi właściwie, bo… – urwał i wpuścił w płuca większą dawkę powietrza. Spojrzał na żonę i skinieniem wskazał na leżące na stole wyniki swoich badań. – Powinienem być ponad to. Powinienem nie musieć stawiać cię więcej w sytuacji, w której musisz robić takie rzeczy za mnie. – otwierać koperty, które go przerażały. – Widzisz? Tak nie robią porządni faceci. Porządni mężowie. Ci porządni w ogóle czymś takim nie zawracają swoim zmęczonym żonom głowy. I nie mówię tego teraz, żebyś mnie jakoś… Nie wiem, nawracała swoim zaprzeczeniem, nie. Mówię o tym, bo tak jest i prawdopodobnie będzie przez większość naszego wspólnego życia, Ane. Nie jestem porządnym facetem. Nie jestem porządnym człowiekiem. Jestem gościem, który boi się otworzyć kopertę z głupią czerwoną pieczątką „pilne” i zwala to na swoją żonę. Tak, taki jestem. Po prostu… Musisz mi powiedzieć. Musisz mi powiedzieć, jeśli to będzie dla ciebie za dużo. Jeśli nie będziesz chciała otwierać tych kopert za mnie i jeśli temat mojego ojca, mojej matki, mojej popieprzonej rodziny zacznie nieprzyjemnie puchnąć… Musisz mi powiedzieć. Musisz, bo ja sam… Ja sam nie będę wiedział, Ane. – patrzył na nią mocno, czujnie i stanowczo. Zależało mu. Zależało mu na tym, żeby mu tego nie odmówiła. – Nie wiem ile to jest za dużo, a ile to jest w sam raz. Dlatego musisz mi powiedzieć. Obiecaj. – czy mogła?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Wpatrywała się w niego czuje, trochę ostro, ale nigdzie nie zgubiła po drodze tego, że wpatrywała się w niego przede wszystkim z miłością. I właśnie dlatego tak trudno było jej tego słuchać, gdy się z nim nie zgadzała. A on był dla siebie tak… brutalny. Bo był. I niesprawiedliwy.
- Nie zgadzam się z tym… – stwierdziła, nie odwracając od niego wzroku – Mogę ci to obiecać, że powiem, gdy będę miała dość… ale nie będę. Rozumiesz? – usiadła bardziej bokiem na dużym ogrodowym fotelu, żeby móc na niego spojrzeć – Nigdy nie wmówisz mi, że nie jesteś porządnym człowiekiem, czy facetem, Sky… Bo przyniosłeś tą kopertę do domu? Zdziwiłam się, że jej nie otworzyłeś tylko dlatego, że mnie pewnie zżarłaby ciekawość na twoim miejscu. Ale cieszę się… cieszę się, że to zrobiłeś i mogłam to zrobić z tobą. Za ciebie. Dla ciebie. Nazywaj to jak sobie chcesz. Nie jestem delikatnym płatkiem róży, żebyś musiał mnie chronić przed takimi rzeczami. Jesteśmy małżeństwem, Sky. I jeśli pojawia się problem to rozwiązujemy go razem. – dlatego cieszyła się, że zrobił te badania, nie zamiótł problemu pod dywan i nie udawał, że go nie ma aż do momentu, w którym wypadłby z tej skrytki w najgorszym możliwym momencie – I powtórzę to raz jeszcze… ten człowiek zniszczył ci dzieciństwo, życie. Przeprowadzka na drugi koniec globu nie sprawi, że on przestanie mieć na ciebie wpływ. Jest twoim ojcem, jakby nie było… i jeśli chcesz o nim rozmawiać to ja jestem tutaj po to, żebyś mógł z nim rozmawiać. – z kimś, kto zawsze będzie po jego stronie. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby kiedykolwiek powiedzieć coś dobrego o jego ojcu, bo… bo nie. Nie dał jej ku temu żadnych powodów – Jesteś najlepszym człowiekiem i facetem jakiego poznałam. Jesteś porządny. Inaczej nie mielibyśmy dzieci. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Codziennie cię z nimi obserwuję… i nieważne jak wiele rzeczy będziesz próbował sobie wmówić. Nie zmienisz tego. – że był najlepszym, co je spotkało i wyrósł na porządnego człowieka. Nawet jeśli metodą na to była ucieczka.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Milczał jak zaklęty, kiedy Ane mówiła i mówiła i ciągle mówiła. Patrzył na nią i chyba trochę nie spodziewał się takiego sprzeciwu z jej strony. Zabawne… Przecież powinien, prawda? Dobrze wiedział, jak DOBRZE Ane o nim myślała, nawet kiedy i nawet jeśli on sam o sobie wcale niekoniecznie. Tak jak dzisiaj, tak jak teraz. Patrzył więc, marszcząc niby groźnie brwi, ale jednocześnie z każdą mijającą chwilą coraz śmielej wykrzywiając wargi w wymownym, trochę cwaniackim uśmiechu. Czuł się teraz, jak karcone dziecko. - Dasz mi klapsa? - zapytał znienacka, ale zanim Ane cokolwiek na to odpowiedziała, Weston po prostu wychylił się do jej twarzy i mocno sięgnął jej ust własnymi. Mocno. Stanowczo. Bezpardonowo. Pocałował ją, tak, żeby przypadkiem nie próbowała nic teraz gadać, bo… Nie. Po prostu nie. Jeszcze mocniej naparł pyskiem na wargi żony, przeciągając ten soczysty, nachalny pocałunek i… Taka myśl przeszła mu przez głowę, że… Szlag, dawno jej tak nie całował. Zaśmiał się cicho pod nosem i odsunął się tyle co nic od kobiecych ust. Uchylił mocniej ślepia, podniósł wzrok do oczu tej niesamowitej kobiety i… Wyszczerzył cwanie kły. - To jeszcze powiedz jaki jestem ładny i będę już całkiem zadowolony. - bo mentalnie nadmuchała mu już ego, zachwalając jego „porządność”, teraz czas na opakowanie. - Mówiłem ci już, że jesteś całkiem niesamowita? - dodał już bardziej na poważnie, choć do spoważnienia było mu daleko. Cały czas się uśmiechał, a dłonią dotykał czule damskiego policzka i skroni. Palcami odgarnął jej teraz stamtąd kosmyk chyba jasnych włosów. Jakie ma włosy? Takie jak na avie? Sorry, ale muszę to wiedzieć. - Trochę ulga, co? - zapytał i lekko, ledwo zauważalnie skinął w kierunku koperty z wynikami. - Wiesz co to tak naprawdę znaczy? To wszystko co powiedziałaś i to, że nie mam takiego pieprzonego genu? No i to, że jestem ładny oczywiście też… - wiedziała? Uśmiechnął się znów jak kawał drania, bo cokolwiek miał powiedzieć - było takie! Drańskie. - Że trafił ci się facet idealny. Normalnie idealny… - i niech z tym handluje, szczególnie wtedy kiedy jego pysk znów wymownie zbliżał się do jej ust.


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Dobrze, że ją pocałował i zamknął jej usta nie dając szans na odpowiedź, bo jej pierwszą reakcją było go pacnąć w ramię, bo ona tu mówiła poważnie i szczerze, a on wyskakiwał z jakimiś klapsami, jakby to wszystko, co mówiła nie miało najmniejszego znaczenia i można było to wszystko zamienić w żart. Ale ten pocałunek… tak. Odwzajemniła go i zdała sobie sprawę, że tak – dawno się tak nie całowali. Dlaczego? Jasne. Mieli w domu małe dziecko, które pożerało większość ich czasu, uwagi, energii i zaczynało płakać w najmniej odpowiednich momentach, ale tak… dlaczego zapominali o sobie? Czy nie tego się właśnie bała zanim Rose przyszła na świat? Że jej mąż przestanie patrzeć na nią tak jak patrzył na nią wcześniej? I tak, włosy ma takie jak na avie.
- Dawno nie… możesz powtórzyć. – skwitowała pół żartem, pół serio, uśmiechnęła się pod nosem i sama sięgnęła teraz jego warg, lekko i zaczepnie się w nie wcałowując. I kiwając głową, gdy Weston znowu zaczął gadać. Bo trochę ulga! Aczkolwiek naiwnie wierzyła, że to nie będzie kolejny żart. Ale znowu był! – Weston! – sapnęła, bo był niemożliwy, zaśmiała się a skoro się zbliżył to po prostu odwzajemniła ponownie jego pocałunek, nawet trochę go przeciągając i przyciągana jakąś tajemną siłą po chwili po prostu znalazła się na jego biodrach, pochylała się nad nim i nie miała najmniejszego zamiaru się odklejać, a jej dłoń wsunęła się pod jego koszulę i koszulkę nawet też. Mógł poczuć jej paznokcie na skórze brzucha. No i oderwała się może jedynie na moment, na krótką chwilę, żeby sięgnąć do jego ucha i prosto w nie szepnąć – Żałuję, że tylko jedno z naszych dzieci teraz śpi… – nawet przygryzła lekko płatek jego ucha i doskonale wiedział, co miała na myśli. Ale no tak… tak właśnie było. Lily siedziała w salonie, było ją widać przez przeszkloną ścianę, ona zapewne też ich widziała, albo raczej mogłaby widzieć, gdyby tylko oderwała się od zabawy – Strasznie cię kocham, wiesz?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ