Właścicielka kwiaciarni i wolontariuszka — The Potting Shed
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi niewielką kwiaciarnie, która dostała od byłego męża. Ten zaś po rozwodzie zdecydował się odebrać jej własny biznes i zamęczyć ją psychicznie. Kilka miesięcy temu zgodziła się na udział w projekcie wolontariackim w Tajlandii i chciałaby stworzyć podobny projekt realizowany tutaj, w Australii.
01.



Podczas sześciomiesięcznej przygody w tajlandzkich osadach, dziewczyna przygotowała całą listę rzeczy których brakowało na azjatyckim kontynencie, a które czekały na nią po powrocie do domu. Tęskniła za klimatyzacja, bieżącą wodą, podwójnym cheesburgerem z McDonalda, szotami tequili w Rudd's oraz najlepszym przyjacielem, którego pozbawiła nawet jakościowo dobrych rozmów telefonicznych. Od czasu do czasu dawała o sobie znać na instagramie i co kilka dni pisała do rodziny. Z każdym kolejnym dniem tęskniła za bliskimi coraz to bardziej jednak czasu na rozmowę miała mniej. Po wyjściu z samolotu i wielogodzinnej podróży z Sydney do własnego łóżka jedyne o czym marzyła to ciepła kąpiel i sen, jednak zaplanowała kolejne dni na rodzinny obiad oraz wyjście z przyjacielem do baru. Nie byłaby sobą gdyby nie streściła mu całej swojej przygody i nie pokazała każdego, jednego zdjęcia, które zrobiła swoim telefonem komórkowym.
Mniej więcej tak spędzili dwie godziny w knajpie, robiąc sobie przerwy na kolejną kolejkę złotawego trunku i pytania dotyczące tego jak on radził sobie przez ostatnie pół roku. Oboje mieli za sobą rozwód i starali się poskładać swoje życie do kupy. Ona uciekła na inny kontynent, a on starał się naprawić swoje przegrane małżeństwo co jak wiedziała nie skończyło się po jego myśli. Pragnęła go wspierać i nadrobić długie miesiące nieobecności i jeśli miało jej w tym pomóc spicie się w lokalnym barze to sama nie zamierzała się tej nocy oszczędzać.
Nigdy nie miała głowy do picia, a miesiące abstynencji jedynie wzmogły jej podatność na alkohol. Opuszczając The Rudd's odrobinę się zataczała i Flemming dwukrotnie musiał interweniować by brunetka nie skończyła tańcząc na barowej ladzie. W końcu udało im się złapać taksówkę i przenieśli się do do jego domu by kontynuować imprezę. Po przekroczeniu drzwi wejściowych, dziewczyna zrzuciła z siebie ciemny płaszcz i przerzuciła go przez oparcie fotela. Dalej rozpierała ją energia i wcale nie chciała zakończyć wieczora na oglądaniu jakiegoś kiepskiego filmu na platformie streamingowej, którą opłacał co miesiąc. Mogła robić to we własnych czterech ścianach, prawda?
Potrzebowałam tego — odparła i ciężko opadła na kanapę, przyglądając mu się z zadowoleniem. Brakowało jej jego obecności, durnych żartów, a nawet uszczypliwych komentarzy, które kierował w jej stronę. Był jednak jej przyjacielem i wiedziała, że bez względu na jego poczucie humoru, mogła na niego liczyć. Zawsze. — Mam na myśli ten wyjazd ale powroty też są super. Nie mogłam się doczekać aż znów wyskoczymy razem do klubu, pośmiejemy się z ludzi i ponarzekamy na własny los. Tęskniłam za tym wszystkim i za tobą — przyznała i westchnęła cicho, podążając wzrokiem za jego sylwetką. Zawsze był taki seksowny czy to rozwód sprawił, że jeszcze bardziej zmężniał?

Gabe Flemming
powitalny kokos
rejwen#6729
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
007.
let's play friends with benefits
and see who feels something first
{outfit}
Miał wrażenie, jakby wszystko, co znał, wymykało mu się z rąk. Kiedy sprawy między nim a Noel zaczęły się komplikować – a może inaczej: kiedy Gabe skomplikował je na własne życzenie, nagle z jego życia zaczęło znikać wszystko, co niegdyś uważał za dobre. Stawił czoła własnym problemom i skonfrontował żonę z tym, jak czuł się z jej bezustannym nadmiarem pracy, ale nie poczuł się z tym lepiej. Wylewając własne bolączki miał wrażenie, jakby to jej dokładał zmartwień, a przecież już wcześniej zepsuł ich relację dostatecznie. Zniszczył to, co budowali przez długie lata, ponieważ nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Tego nadal szczerze żałował, podobnie zresztą jak faktu, że długie miesiące starań nie przyniosły skutku. Choć oboje próbowali, nie udało im się wrócić z tym małżeństwem na właściwe tory, a myśl o tym sprawiała, że coś nadal chwytało go za serce. Wiedział jednak, że winą za to mógł obarczyć wyłącznie siebie – z tego też powodu nie umiał odmówić, kiedy ktoś proponował jedyne lekarstwo, które przynosiło mu chwilowe ukojenie.
Wizyta w barze z Donoghue była… kolejną z wizyt, które zaliczył w ostatnich miesiącach. Była także kolejną próbą ucieknięcia od tematu, który jednak bezustannie wypływał. Rozmawianie o tym z Perrine było jednak czymś innym – miał bowiem wrażenie, że dziewczyna nie oceniała go za to, jak wcześniej postąpił, a przy okazji też zdawała się rozumieć to, przez co przechodził obecnie. Choć nie wycisnęła z niego wiele, ponieważ nadal pozostawał nieszczególnie wylewny, osiągnęła prawdopodobnie większy sukces niż ktokolwiek w czasie ostatnich kilku miesięcy. Miała tę przewagę, że bardzo dobrze go znała. Przy niej nie musiał mówić wiele.
Rzucił klucze na niewielką szafkę, strącił ze stóp buty, a później odprowadził wzrokiem Donoghue, która chwilę później wylądowała już na kanapie. Uśmiechnął się kącikiem ust, a później bez słowa pomaszerował w kierunku lodówki. Choć z reguły świeciła pustkami, braku alkoholu nie można było mu zarzucić. Jak widać, rozwód naprawdę potrafił zmienić priorytety. - Wiesz, że na wypady do klubów jesteśmy już chyba trochę za starzy? - zapytał z rozbawieniem, unosząc przy okazji jedną brew. Odkąd poznał Noel, rzadko bywał w takich miejscach. Wraz z rozwojem małżeństwa, unikał klubów jeszcze bardziej. - Ale teraz już wiesz, gdzie możesz mnie odwiedzać. Mam alkohol, w drodze tutaj możesz też trafić na krokodyla. To na pewno lepsza zabawa niż bieganie po klubach - kontynuował, wraz z butelką i dwiema szklankami zmierzając w kierunku kobiety. Przysiadł na fotelu obok, po czym odstawił szkło na niewielki stolik. Nie zwlekał z napełnieniem go, chwilę później podsuwając jedną ze szklanek Perrie. - To za czym jeszcze tęskniłaś, Pepe? - zapytał, a chwilę później w dłoń ujął własną szklankę i uniósł ją na wysokość ust. Wymownie zerknął na brunetkę, po czym skinął głową. Był to znak, że nie powinna zwlekać, tylko razem z nim napić się za to, za czym tęsknili. Takich rzeczy na pewno było wiele.

Właścicielka kwiaciarni i wolontariuszka — The Potting Shed
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi niewielką kwiaciarnie, która dostała od byłego męża. Ten zaś po rozwodzie zdecydował się odebrać jej własny biznes i zamęczyć ją psychicznie. Kilka miesięcy temu zgodziła się na udział w projekcie wolontariackim w Tajlandii i chciałaby stworzyć podobny projekt realizowany tutaj, w Australii.
Dziewczyna za wszelka cenę starała się zachować neutralność i nie wchodzić z buciorami w jego małżeństwo, jednak jako jego przyjaciółka nie mogła bez końca klepać go po ramieniu i wmawiać, że wszystko będzie dobrze. Pomimo bycia Szwajcarią, poczuła też potrzebę bycia obiektywną i nie obeszło się bez umoralniającej dyskusji o tym jak paskudnym facetem był. Wykrzyczała mu kilka nieprzyjemnych epitetów w twarz, trzasnęła drzwiami i nie obyło się bez kilku dniowej ciszy, która pozwoliła im na refleksje. Koniec końców nie była ani jego matką, ani małżonką - była jego przyjaciółką, która choć nie była dumna z jego występku, była zobowiązana pomóc mu wyjść z tego emocjonalnego szamba. Nie istniało żadne rozsądne wyjście z tej sytuacji, dlatego nie zamierzała podejmować za niego żadnych decyzji, a jedynie ukierunkowywać go i wspierać na wypadek gdyby podjął ją błędnie. Czy chęć odzyskania kobiety, którą kochał była właściwa? Donoghue co prawda nie była pewna czy uda mu się naprawić wyrządzone krzywdy ale z całego serca kibicowała jego staraniom i była dumna z tego, że potrafił walczyć o to w co wierzył. Żałowała jedynie, że nie mogła wesprzeć go w tych działaniach osobiście.
Gdyby wiedziała jak często rozbijał się po tego typu miejscach, najpewniej od razu zdecydowałaby się na odwiedziny w jego domu. Gdyby wiedziała jak kiepsko radził sobie z rozpadem swego małżeństwa, najpewniej obwiniałaby się za to, że nie mogła mu w żaden sposób pomóc. Flemming miał to do siebie, że lubił zmagać się ze swymi problemami w pojedynkę, nie chcąc tym samym wciągać w swój bałagan innych. Z pewnością wiedziałby jak takie wieści wpłynęłyby na Perrie i wyjazd, który miał przecież pomoc jej przepracować własne demony i upadłe małżeństwo. Jedno jest pewne - był znacznie lepszym przyjacielem aniżeli mężem.
Czy przez ostatnie sześć miesięcy zdarzyło się coś, co ciężko wytłumaczyć? Przykładowo atak kosmitów albo twoje mocno przyspieszone, pięćdziesiąte urodziny? To byłoby meeeega dziwne.. — parsknęła śmiechem i przeczesała palcami swoje kasztanowe włosy. Ona sama także nie była stałą bywalczynią w tego typu miejscach, jednak zdarzało jej się od czasu do czasu wpaść na drinka z koleżankami albo wyciągnąć bruneta dla zabicia czasu w piątkowy wieczór. Zwłaszcza gdy odzyskała - po części - swą wolność po rozwodzie. Potrzebowała alkoholu, głośnej muzyki i licznych rozpraszaczy.
Jeśli nie złapie żadnej wolnej taksówki o tej godzinie to wiesz, że zostanę tutaj do rana. Kiedy w końcu znajdziesz dom z dala od bagien, co? Nawet darmowe drinki nie są warte skończenia w paszczy krokodyla — wzdrygnęła się na samą myśl, że podczas nocnego spaceru do domu, mogłaby stanąć oko w oko z drapieżnikiem. nie rozumiała jak ludzie mogli decydować się na mieszkanie w tej okolicy, przecież to niebezpieczne! Perrie co prawda mieszkała w lasach Tingaree ale nawet tam, w środku nocy czuła się bezpieczniej, — Nie za tym przezwiskiem, to na pewno — skarciła go wzrokiem i przejęła napełnioną literatkę, po czym stuknęła nią w szkło mężczyzna i upiła większego łyka. Alkohol nie krzywił jej już tak bardzo, przez co znacznie łatwiej było jej stracić kontrolę. Chociaż na to było chyba już za późno. — I nie wiem, może odrobinę brakowało mi mojej kwiaciarni. Poza tym chyba nie miałam do czego wracać i byłam bezpieczna. Nie było tam mojego byłego czającego się za rogiem. To przyjemne uczucie — odparła i wzruszyła ramionami, zdając sobie sprawę, że poza pracą, rodziną i przyjacielem nie trzymało jej tu nic. Nawet tam, w biedzie i w towarzystwie obcych osób czuła się lepiej.

Gabe Flemming
powitalny kokos
rejwen#6729
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Perrie mogła nie zdawać sobie z tego sprawy, ale Gabe wcale nie potrzebował tego, by ktoś go umoralniał. Doskonale wiedział o tym, jak podle zachował się względem swojej byłej żony, zatem kolejna osoba, która serwowałaby mu wyrzuty, zdecydowanie nie była mu wtedy potrzebna. Dlatego i on nie wchodził jej w drogę, gdy zapadła między nimi ta kilkudniowa cisza. Chciał odpocząć, zregenerować siły po batalii, którą wcześniej stoczył z Noel i po prostu na moment zapomnieć o tym, jak wielkim był palantem. No bo właśnie, tego również miał świadomość, dlatego zdecydowanie nie potrzebował, aby ktoś jeszcze utwierdzał go w tym przekonaniu. Chciał jedynie wsparcia, więc kiedy w końcu je od niej uzyskał, przyjął je z zadowoleniem. Zarządził jednak, że więcej już nie będą rozmawiać o tym, co stało się w jego małżeństwie. Ostatecznie przecież była to sprawa wyłącznie jego i Noel. Nie widział potrzeby, aby wciągać w to jeszcze kogoś, a już na pewno nie Perrie. Wystarczająco własnych problemów miała przecież na głowie.
- Kiedy na ciebie patrzę, nie jestem w stanie wykluczyć tego pierwszego - odparł uszczypliwie, ale na jego usta prędko wkradł się uśmiech. Zgrywał się jedynie, choć jednocześnie nie mógł zaprzeczyć temu, że czasami zachowywała się tak, jakby była trochę szurnięta. Warto jednak nadmienić, że była to jedna z tych rzeczy, które naprawdę w niej lubił. Donoghue jako jedna z nielicznych osób umiała go rozweselić, a także potrafiła sprawić, że na moment zapominał o powadze. Nie robił tego zawsze, ale niekiedy stawało się to naprawdę miłą odmianą. W końcu jak długo można zachowywać się jak dorosły, dojrzały facet? Z drugiej jednak strony, jeśli pod uwagę wziąć to, jak postąpił ze swoim małżeństwem, można by się upierać, że rozsądku to mu jednak zabrakło. - Wiesz, że jesteśmy w środku? Drzwi są zamknięte, okna również. Nie przypominam sobie, żeby krokodyle ewoluowały i nauczyły się latać, więc przez komin też żaden się tu nie dostanie, a zatem jesteś chyba bezpieczna - odpowiedział jej z przekąsem. Wiedział, że wybrana przez niego okolica mogła nie być idealna, ale Lorne Bay całe takie było. Na krokodyla można się przecież nadziać wszędzie, choć tutaj prawdopodobieństwo rzeczywiście było zwiększone. Czy Flemming szczególnie z tego powodu ubolewał? Nie, sam zdołał już się do tego przyzwyczaić. Ciężko zresztą nie przyzwyczaić się do czegoś, co na twoich schodach pojawia się średnio trzy razy w tygodniu. - Myślisz, że dalej będzie ci się naprzykrzał? - zapytał, podnosząc do ust szklankę. Upił z niej niewielkiego łyka, jednocześnie nie odrywając wzroku od brunetki. Martwił się o nią, ale czy można się temu dziwić? Przyjaźnili się przecież i nie chciał, żeby cokolwiek jej się stało. - Gdyby coś się działo to wiesz, gdzie mnie szukać. Mogę nawet dać ci zapasowy klucz, no wiesz, żebyś miała gdzie się podziać, gdyby była taka potrzeba - zasugerował, dostrzegając w tym całkiem praktyczne rozwiązanie. Naturalnie gdyby zadzwoniła do niego w środku nocy i poprosiła o pomoc, nie wahałby się, ale może i z tego klucza mogłaby zrobić pożytek? Przecież kiedyś mogło nie być go obok, a ona mogła potrzebować schronienia. Właśnie tutaj mogła je dostać, nawet jeśli miałoby się to dziać pod jego nieobecność.

Właścicielka kwiaciarni i wolontariuszka — The Potting Shed
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi niewielką kwiaciarnie, która dostała od byłego męża. Ten zaś po rozwodzie zdecydował się odebrać jej własny biznes i zamęczyć ją psychicznie. Kilka miesięcy temu zgodziła się na udział w projekcie wolontariackim w Tajlandii i chciałaby stworzyć podobny projekt realizowany tutaj, w Australii.
Wiedziała, że jej czcze gadanie niewiele zdziała, jednak jako kobieta, czuła, że powinna powiedzieć cokolwiek. Nie pochwalała zdrady i przez jakiś czas była naprawdę rozczarowana mężczyzną ale przecież nie mogła gniewać się na niego w nieskończoność. Był jej przyjacielem i najpewniej wybaczyłaby mu wszystko.
Gabe, czy ja przypominam ci Marsjankę? Nie było mnie pół roku ale nie dlatego, że wiązka światła wciągnęła mnie na kosmiczny statek-matkę. Pisząc ci, że ten wyjazd to istny kosmos miałam na myśli zupełnie co innego — roześmiała się i popukała w czoło. Nie była jakąś specjalnie zdystansowana osobą i często brała wszystko do siebie ale znała Flemminga na tyle by wiedzieć, że nigdy nie próbował jej obrazić ani ośmieszyć. Gdyby robił to notorycznie i w towarzystwie obcych osób, najpewniej przestałoby ją to bawić ale wierzyła, że nawet wtedy, po zwróceniu mu uwagi, brunet zaprzestałby swoich docinek. Wystarczyło wyznaczyć granicę, czego do tej pory dziewczyna nie była zmuszona robić. Często też odwdzięczała się równie uszczypliwie, co znacznie wyrównywało rachunki.
Ale w końcu będę musiała stąd wyjść, głuptasie. Jest łatwiej za dnia gdy jestem w stanie zobaczyć czającego się krokodyla ale teraz mogłabym potknąć się o własne nogi. To nierówna walka — wyjaśniła, bo przecież wewnątrz domu wiedziała, że nie musi się niczego obawiać. Zwykle przemieszczała się po tej części miasta taksówką dla własnego bezpieczeństwa, dlatego zapowiedziała mu za w czasu, że jeśli takowej nie złapie, będzie zmuszona przenocować u niego. Na pewno znajdzie się dla niej jakiś ręcznik i dłuższa koszulka, która zasłoni co trzeba.
Jestem tego pewna. Zbyt bardzo zależy mu na tym lokalu, by tak po prostu sobie odpuścić — odparła i wygięła usta w podkówkę, obracając w dłoniach swoją literatkę. Nie uważała byłego małżonka za człowieka pazernego na pieniądze, jednak wiedziała, że odebranie jej kwiaciarni miałoby być swego rodzaju nauczką i karą za odejście od niego. Nie zamierzała ulegać jego groźbom ale prędzej czy później wejdą na drogę sądową, co z całą pewnością wykończy dziewczynę finansowo. — Gdyby było stać mnie finansowo na wykupienie jego udziałów, a on nie próbowałby mi tego utrudniać to bym to zrobiła i uwolniła się od niego na dobre ale jest jak jest i podejrzewam, że będzie tylko gorzej — dodała i wzruszyła ramionami, przenosząc wzrok na przyjaciela. Nie chciała się poddawać i rezygnować z własnego biznesu ale bała się, że może nie mieć żadnej innej opcji. Gdyby dawniej wiedziała jak bardzo będzie żałowała przyjęcia takiego prezentu, odpuściłaby sobie i szukała innych możliwości by zrealizować marzenia.
Dzięki ale chyba nie ma takiej potrzeby. Jeśli nie zastanie mnie w domu, przyjdzie do pracy. Może powinnam pożyczyć od ciebie takiego krokodyla i puścić go na swoim terenie? — wyobraziła sobie gada, który stróżowałby na jej podwórku i odstraszał byłego męża. Może nawet poszczułaby go i pozwoliła by zwierzę połknęło mężczyznę w całości? Brzmi jak plan.
Bycie singlem ma swoje korzyści, przynajmniej ja je widzę — uśmiechnęła się uroczo i podparła się lokiem o oparcie kanapy — Teraz przynajmniej mogę u ciebie nocować, a przynajmniej do czasu aż zaczniesz sprowadzać sobie tutaj dziewczyny — dodała i poklepała miejsce obok siebie by mieć jego twarz na wysokości swojego wzroku.

Gabe Flemming
powitalny kokos
rejwen#6729
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nie był tego typu facetem. Nie próbował popisywać się za wszelką cenę czyimś kosztem. Zresztą, nigdy jakoś szczególnie nie zależało mu na uznaniu innych, dlatego na tego typu komentarze pozwalał sobie wyłącznie wtedy, kiedy byli sam na sam. Wiedział zresztą, że Perrine znała go już dobrze i zdawała sobie sprawę z tego, że wcale nie próbował jej dopiec, a jedynie okazywał jej w ten sposób swoją sympatię. Bo owszem, te drobne uszczypliwości były właśnie jej wynikiem. Warto jednak odmienić, że Gabe zdawał sobie sprawę z tego, że co za dużo, to nie zdrowo, dlatego i z tym starał się nie przesadzać. Nie mógł jednak przestać całkowicie, bo wówczas nie byłby sobą, a przecież w przyjaźni nie chodzi o to, aby tłamsić w drugiej osobie jej charakter. Chodzi o to, żeby akceptować się bez względu na wszystko, a w ich towarzystwie właśnie to idealnie się sprawdzało. Teraz jednak na jej komentarz nie odpowiedział nic, a jedynie wesoło się roześmiał. Jak na kogoś, kto nie do końca uporał się jeszcze z własnym rozwodem, przy niej całkiem często się uśmiechał. - Myślę, że znajdę trochę miejsca. W ogóle nie powinnaś brać tej taksówki pod uwagę. Bez sensu, żebyś wracała sama po nocach - zauważył, teraz już nie mówiąc wyłącznie o krokodylach. Choć Lorne Bay nie było wielkim miasteczkiem i jakieś poważne tragedie nie zdarzały się tu często, to przecież jednak żyli w dziwacznych czasach. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi, ani też komu tak naprawdę można zaufać, a Gabe nie chciał musieć się o nią martwić. Sam pewnie nie zmrużyłby oka, dopóki nie napisałaby mu, że bezpiecznie dotarła do domu. Jeśli oboje mieli się w ten sposób kłopotać, prościej będzie, jeśli Perrie po prostu u niego zostanie. Chatka może i była niewielka, a jednak dla ich dwójki miejsca było tu dostatecznie dużo. - A nie myślałaś o tym, żebyś ty go sobie odpuściła? Wiem, że sporo zamieszania wywołałoby przeniesienie kwiaciarni, ale może to lepsze rozwiązanie, niż dalej żreć się z tym frajerem - wspomniał, po czym upił kilka łyków alkoholu. To nie tak, że jej nie rozumiał. Wiedział, że ciężko byłoby odpuścić, ponieważ jej były mąż zdecydowanie nie zasługiwał na to, aby oddała mu tę kwiaciarnię bez walki, ale czy to rzeczywiście było warte nerwów i pieniędzy, które miałaby na to wyłożyć? Gabe chciał po prostu, aby jego przyjaciółka miała święty spokój, na niczym innym bardziej mu nie zależało. - Związki są fajne tylko do czasu, aż się skończą, co? - rzucił luźno, chcąc w ten sposób wywołać na jej twarzy uśmiech. Choć w jego małżeństwie to on był tym, który zawinił najmocniej, to jednak nie oznacza, że łatwo było mu się uporać z zakończeniem tej relacji. Jego związek z Noel przecież wcale nie był wzorowy – było w nim wiele niedociągnięć, z których Gabe zdawał sobie sprawę. Nie oznacza to jednak, że przez to kochał brunetkę mniej. - Powodzenia w złapaniu go - odparł z przekąsem, a później uśmiechnął się kącikiem ust. Na jej kolejny komentarz odpowiedział natomiast wzniesieniem spojrzenia ku niebu. - To raczej prędko nie nastąpi - stwierdził, a później dopił swojego drinka do końca i zajął się przygotowaniem kolejnych. Reszta wieczora upłynęła im na pogawędkach i zapijaniu własnych żali, a rano Perrie wróciła do domu bez narażania się na atak ze strony aligatora.

zt.

let's play friends with benefits
and see who feels something first
ODPOWIEDZ