organizatorka przyjęć — tu i tam
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I hope you both feel the sparks by the end of the drive, i hope you know she's the one by the end of the night.
Kłamstwo miało krótkie nogi, prędzej czy później było demaskowane. Lily dopisywała do swojej bajki kolejne rozdziały. Najpierw rzuciła niezobowiązującym hasłem o posiadaniu kogoś, kogo ma na oku od dłuższego czasu, później pokusiła się o jego opis, a dzisiaj, gdy przypadkiem na chodniku po drugiej stronie ulicy dostrzegła znajomą twarz, winowajcę całego zamieszania, poczyniła nieodwracalny krok, zapędzając samą siebie w ten przysłowiowy kozi róg.
Cofając się o kilka minut - to miał być zwyczajny dzień wolny od pracy. Za pierwszy przystanek, spacerując z psami po okolicy, wybrała kawiarnię, za drugi - park nieopodal, gdzie zamierzała pozwolić im się wybiegać. Szlag trafił idealny poranek tuż po wyjściu z domu: słońce chowało się za chmurami, zwiastując rychłe opady; jej ulubiona kawiarnia była zamknięta z powodu awarii rury wodociągowej, a kiedy zbliżała się do parku, zauważyła aż-za-dobrze-znajomą sylwetkę, witającą ją szerokim uśmiechem. Odpowiedziała lekkim machnięciem dłoni i zamiast zatrzymać się, żeby wymienić uprzejmości jak każdy rozsądny, dorosły człowiek... przyśpieszyła kroku, zupełnie niespodziewanie wsuwając wolną dłoń pod ramię obcego człowieka. Zadziałała instynktownie. Widziała zmieszanie na twarzy jednego mężczyzny i drugiego. Do nieznajomego uśmiechnęła się, błagając go wzrokiem, żeby nie zaczął krzyczeć, uciekać, ani nie wziął jej za wariatkę. - Wszystko wyjaśnię, zaraz wszystko wyjaśnię - pośpieszyła z nic nie mówiąca odpowiedzią, gdy dostrzegła, że nieproszony gość drgnął, by przejść przez ulicę i do nich dołączyć. - Śpieszymy się - odkrzyknęła, zmuszając mężczyznę pchnięciem biodra do ruszenia się z miejsca. - Miło było cię widzieć, ale jesteśmy... jakby zajęci. Prawda? Jesteśmy zajęci? - przeniosła wzrok na jeszcze nieznanego z imienia i nazwiska bruneta, w którego bok się wtulała, próbując wywołać jakąś reakcję. - Bardzo zajęci? - czuła się jak w potrzasku, a co najgorsze sama, bez większego powodu, wpakowała się tą tragikomiczną sytuację. Gdyby nie była tak dumna, gdyby nie chciała udowodnić, jak świetnie sobie radziła, nie znalazłaby się w tym położeniu. - Bardzo, bardzo, bardzo? Boże, powiedz coś albo chociaż mrugnij oczami - poprosiła trzy tony ciszej, z jednej strony odczuwając ulgę, bo akcja-reakcja zadziałała perfekcyjnie, zaś z drugiej czując rosnące napięcie, bo nie miała pojęcia jak wytłumaczyć ten subtelny epizod. - Poszedł? - stojąc plecami do chodnika naprzeciw, nie chciała się odwracać. - Lepiej, żeby poszedł, bo nie wiem nawet jak masz na imię, a właśnie wziął cię za mojego faceta, z którym spotykam się od... dawna. Bardzo dawna - co z tego, że ostatnim razem opisała go jak blondyna? Mężczyźni nie przywiązywali uwagi do takich detalów, zapominali o błahostkach, nie zauważali ich.

Grant Grover
powitalny kokos
lily
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Grant kierował się właśnie do pracy - może trochę okrężną drogą - ale pogoda była bardzo przyjemna, a on uwielbiał spędzać czas na świeżym powietrzu. Zresztą ostatnio robił wiele, żeby jak najmniej czasu spędzać samemu w domu, w którym nie był w stanie się odnaleźć po wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Zaczynał odczuwać w nim swego rodzaju przytłoczenie, a po jakimś czasu czuł się nawet nieswojo. Z czym było mu źle, bo z drugiej strony czuł się w tym domu najlepiej ze wszystkich, w których był przez swoje całe życie. Ta nietypowa mieszanka uczuć oderwała go od rzeczywistości, w której mógł poruszać się bez większego zastanowienia. Drogę znał, w miarę kontaktował, więc nie obawiał się że przejdzie na czerwonym świetle, no i wyszedł z zapasem czasowym, więc wcale mu się nie śpieszyło. Jednak to oderwanie od otoczenia, sprawiło że pozwolił się zaskoczyć. Nie to, żeby nieprzyjemnie, ale jego wyraz twarzy pokazywał zauważalne zdezorientowanie, a usta uchylały się już, żeby zapytać o to, co właśnie do cholery działo się i czemu jakaś obca dziewczyna właśnie złapała go pod rękę. Zaraz był świadkiem zupełnie niezrozumiałej dla niego sytuacji, a jego twarz tylko przekręcała się raz to w jedną, raz w drugą stronę, pomiędzy tą dwójkę obcych mu osób. W między czasie jakoś bezwarunkowo, raczej w reakcji stresowej uśmiechnął się, robiąc dobrą minę do złej gry, jakby w ogóle zdawał sobie w tym momencie sprawę w co gra. - Bardzo zajęci - powtórzył bez większego zastanowienia, dając wciągać się w to przedstawienie, w którym nagle okazało się, że zaczął odgrywać główną rolę. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i pewniej do owego mężczyzny, licząc że nawet nie będzie już wyglądać na kompletnie zdezorientowanego owym zajściem, chociaż nadal nie rozumiał co i dlaczego w ogóle działo się. Spróbował obejrzeć się za siebie, ale wyglądałoby to trochę dziwnie, więc zamiast tego zaszedł dziewczynie drogę, jakby zatrzymał się tak specjalnie, żeby zamienić z nią słowo sam na sam, jednocześnie ukracając dystans między nimi, bo przecież nie byłoby to nic dziwnego pomiędzy parą, którą jak połączył kropki chyba udawali.
- Idzie, ale ogląda się i gapi. Chyba jest lekko skołowany - domyślał się po wyrazie twarzy mężczyzny, na którego też nie patrzył tak bezpośrednio, tylko zerkał kątem oka, udając że w jego centrum zainteresowania jest dziewczyna, która stała w niezbyt wielkiej odległości od niego. - Chyba… - mruknął coś, ale chyba nie było za wiele czasu na gadanie. Zupełnie naturalnie uniósł dłoń do góry, by odgarnąć jej włosy do tylu i zaraz lekko oprzeć swoją dłoń pomiędzy jej łopatkami, a przy tym uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie powiedział coś niezmiernie wesołego i… - Okej. Teraz raczej uwierzył, bo obrócił się w popłochu - skomentował krótko zaraz zabierając swoją dłoń z jej pleców i opuszczając wzrok na twarz dziewczyny, której dopiero teraz był w stanie przyjrzeć się. - Więc… co to było? Ponieważ czuje się wykorzystany, to chcę znać całą historię… i jestem Grant - przedstawił się na sam koniec, uśmiechając się tym razem już w pełni szczerze, bo chyba właśnie odegrał bardzo istotną rolę i z zaciekawieniem czekał na szczegóły oraz na imię swojej wymyślonej dziewczyny.

lilianne rowe
ambitny krab
wkurwix#7366
organizatorka przyjęć — tu i tam
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I hope you both feel the sparks by the end of the drive, i hope you know she's the one by the end of the night.
Przez jeden moment, jedną krótką chwilę, niemalże ułamek sekundy myślała, że genialny na pozór plan legnie w gruzach, gdy stojący naprzeciw niej chłopak wyraźnie nie mógł połapać się w tym, czego właśnie stał się świadkiem i współwinnym. Błagała wzrokiem, aby dał się wciągnąć w jej zabawę, wstrzymując oddech, który wypuściła dopiero, gdy na ustach bruneta zamajaczył cień uśmiechu trudnego do sklasyfikowania w jakiejkolwiek kategorii. Na co dzień raczej nie miała problemów z odczytywaniem emocji innych ludzi, potrafiła doskonale odgadywać czy coś im się podoba, czy nie, ale tutaj własna reakcja zaskoczyła nawet ją i nie zdołała niczego przeanalizować nim zaczęła... a właściwie zaczęli działać. - Świetnie - przytaknęła lekko, a później raz jeszcze energicznie, unosząc nawet ku górze dłoń, aby na odchodne pomachać mężczyźnie po drugiej stronie ulicy. Na wszelki wypadek, po to, aby nie wpadł mu do głowy pomysł, by jednak do nich dołączyć. Zdecydowanie nie był tutaj mile widziany, a z jego perspektywy spotkanie Lily i Granta wyglądało najpewniej na intymną chwilę, której przerywać nie wypadało. Tym bardziej, gdy ten przekroczył granicę, o co nie mogła mieć najmniejszych pretensji, idealnie wczuwając się w rolę zakochanego chłopaka. - Jeśli tu podejdzie, to na pewno wszystkiego się domyśli - słowa absolutnie nie współgrały z mimiką twarzy, gdy na czuły gest swojego-nie-ukochanego zareagowała dziewczęcym chichotem. Gdyby to ona stała po drugiej stronie, uznałaby scenę za całkiem uroczą. - Jesteś pewien, że poszedł i nie wróci? Nie będę oglądać się przez ramię - zniecierpliwiony Biszkopt szturchnął Lily zimnym nosem w dłoń, dając wyraz swojemu niezadowoleniu, że zupełnie bez powodu stoją, choć obiecała im rundkę wokół parku.
Wierząc Grantowi na słowo, wypuściła głośno powietrze, pierwszy raz od kilkudziesięciu sekund czując jak rumieniec zalewa ją od szyi aż po czubek głowy. - To...- z nerwowym uśmiechem wskazała palcem za siebie, a później na siebie i na niego. -...to właściwie nie wiem - odsunęła się o krok, przyglądając sylwetce Grovera. - To znaczy wiem, ale nie jestem pewna czy zabrzmi to tak sensownie jak brzmi w mojej głowie - odpowiedziała, poprawiając ucisk dłoni na trzymanej smyczy. - To nawet nie jest mój były. Pocałowaliśmy się kiedyś, jeden raz. Na pewno przeżyłeś te wszystkie nastoletnie dramaty, prawda? To jeden z nich, który ciągnie się za mną przez tyle lat... i chciałam to wreszcie zakończyć. Oby wypadło wiarygodnie - rozumiał czy z biegiem czasu i znajomością historii, brał ją za jeszcze większą wariatkę? - Na co dzień nie napadam na obcych ludzi, musisz mi uwierzyć. Mam świetną opinię wśród sąsiadów, zapytaj Karen z księgarni albo Boba ze sklepu z warzywami za rogiem. Nie musisz się bać, nie będę cię prześladować - mówiła dużo-za-dużo, co było typową i główną cechą charakteru Lily, jej buzia się nie zamykała. Gdzieś między pierwszym a trzecim zdaniem, przyswoiła jego imię, nie odwdzięczając się tym samym. - Grant. Opisałam cię jako blondyna z niebieskimi oczami o szerokiej klatce piersiowej i zniewalającym uśmiechu... - teraz sama się uśmiechnęła, zdając sobie sprawę jak bardzo odbiegało to od prawdy. Był tego zupełnym przeciwieństwem, chociaż jego uśmiech faktycznie mógł przyprawić o dwa szybsze uderzenia serca. -...świetnego w łóżku, jeśli to dla ciebie istotne - najwyraźniej Biszkopt uznał, że należało przerwać tą pogawędkę nim Lily powie o dwa słowa za dużo i tym razem szturchnął ich towarzysza. - Jestem Lily - wreszcie przeszła do tego, od czego tak naprawdę powinna zacząć.

Grant Grover
powitalny kokos
lily
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Było więcej niż pewne, że jeżeli mężczyzna podszedłby do nich - nawet tylko po to by wdać się w niezobowiązującą pogawędkę - to zorientowałby się, że byłoby coś nie tak. Wystarczyło jakieś losowe, zwyczajowe pytanie, na które nie potrafiliby udzielić spójnej odpowiedzi. Tak więc lepiej dla niego samego było, żeby facet czuł się przekonany tym przedstawieniem - chociaż Grant nie miał może nic do stracenia, zawsze mógłby zwyczajnie odwrócić się i odejść - to jednak poczuł się zaangażowany w tą krótką historię i starał się wypaść przekonywająco. - Raczej tak. Odchodzi. Nie spodziewałbym się jakiegoś nagłego odwrotu, więc… chyba jesteś bezpieczna - odpowiedział, cofając się na bardziej odpowiednią odległość, która nie wiązałaby się z jakąś potencjalną krępacją z którejkolwiek strony. Po czym z uwagą i nierozłącznym uśmiechem zaczął przyglądać się obcej dziewczynie i słuchać tej opowieści, ciekawy powodów które stały za tym niemal desperackim - ale także odważnym - posunięciem.
- Nastoletnie dramaty? - powtórzył po czym o dziwo na jego twarzy pojawiło się zrozumienie. Akurat całkiem niedawno miał powrót do wydarzeń i uczuć z swojej przeszłości, sięgającej jeszcze do liceum. Spotkanie z Phoenix w schronisku chociaż przebiegło nadzwyczaj normalnie, to jednak był to bardzo nieoczekiwany cios, którego nie spodziewał się, bo sam z siebie raczej nie planował wracać wspomnieniami do dziewczyny i związku, który zakończył się jej wyjazdem. - Powiedzmy, że… naprawdę rozumiem. Liczę, że udało się i wypadliśmy wystarczająco wiarygodnie - odpowiedział szczerze, jeszcze raz kontrolnie zerkając w kierunku mężczyzny, ale już był tak daleko, że praktycznie Grover go nie widział albo może nawet ten ktoś w oddali to był zupełnie ktoś inny. Trudno powiedzieć, gdyż chłopak za długo skupił się na nieznajomej i utracił zainteresowanie mężczyzną. - Wierzę ci, spokojnie. Jeszcze nie dorobiłem się stalkerki i chociaż na swój sposób byłoby to coś podbudowującego, to… chyba raczej na nią nie wyglądasz. Niestety - zażartował w charakterystyczny dla siebie sposób, licząc na rozluźnienie atmosfery. Jego początkowe napięcie wynikało z niezrozumienia sytuacji, a teraz gdy wszystko już wyklarowało się, to czuł się swobodnie. - Miło mi cię poznać, Lily. To bardzo ciekawe doświadczenie, bo pierwszy raz pierw okazuję się czyimś chłopakiem, a później poznaje imię dziewczyny. Świetny początek… - kontynuował swój monolog w tym rozbawionym tonie, który był dla niego kompletnie normalny. Nie był oznaką jakiegoś braku swobody, tylko jego wesołego i otwartego charakteru. Zaraz też wysunął do niej dłoń, by przywitać się z nią jak należało. - W sumie to mogę powiedzieć, że prawie udało ci się nie skłamać. Tylko te oczy nie pasują, bo ja mam niestety brązowe, ale zawsze mógłbym nosić soczewki. Włosy gdy mam trochę dłuższe to faktycznie wpadają w blond. Opis cech fizycznych też raczej się zgadza, to znaczy takie zdania słyszałem. A co do ostatniego, najistotniejszego to… mógłbym powiedzieć, że ze znanych mi stanowisk to też się zgadza… ale kiedyś gdy nudziło mi się w pracy, to czytałem pewien artykuł i z niego wynikało, że ponad osiemdziesiąt procent kobiet oszukuje swoich partnerów w kwestiach swoich potrzeb i zadowolenia z seksu, więc… trudno mi teraz wyrazić jakąś rzetelną opinię - skończył mówić nieco przydługo, a chociaż uśmiechał się to mówił to takim ciągiem i z zaangażowaniem, jakby to wszystko miało być na serio, a nie było jego wymyśloną historią na potrzeby tej sytuacji. Na sam koniec po krótkiej pauzie, jednak nie wytrzymał i zaśmiał się krótko, co było jasnym sygnałem, że wszystko było jednym, wielkim żartem, a on nie był wcale typem o wielkim, wybujałym ego. - Urocza czapeczka - skomentował na koniec, nie mogąc się powstrzymać, chociaż prawdopodobnie nie powinien pozwalać sobie na takie personalne uwagi.

lilianne rowe
ambitny krab
wkurwix#7366
organizatorka przyjęć — tu i tam
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I hope you both feel the sparks by the end of the drive, i hope you know she's the one by the end of the night.
W momencie, w którym Grant któryś raz z kolei zapewnił ją, że niechciany gość oddalił się wystarczająco daleko, odetchnęła z nieskrywaną ulgą. Rozluźniła się, wyrzuciła z głowy negatywne emocje, jakie na moment nią zawładnęły i porzuciła nawet uczucie skrępowania sytuacją, w którą wpakowała nie tyle siebie, co zupełnie nieznanego chłopaka. - Gdybyś kiedyś potrzebował wsparcia... możesz na mnie liczyć. Mogę być twoją skrzydłową, mogę udawać dziewczynę, co jak widać wychodzi nam już całkiem dobrze, gdybyś potrzebował kogoś kto zorganizuje dla ciebie super imprezę, to także służę pomocą. Jeśli tylko gdzieś mnie znajdziesz - posłała mu na wpół rozbawiony uśmiech, pozostawiając w zawieszeniu mały znak zapytania, jakby co najmniej rzucała mu wyzwanie, jakiemu miał nie podołać. Prawda była taka, że w Lorne Bay nie jest przesadnie trudno na kogoś trafić. Wystarczyło przejść o poranku przez centrum miasteczka, by spotkać wszystkie mniej lub bardziej chciane i niechciane twarze. Jej pula szczęścia w tej kwestii została wyczerpana, bo nie zdążyła zaczerpnąć powietrza, a już za rogiem trafiła na osobę, której najbardziej chciała unikać. Bez konkretnego powodu, ale dopóty dopóki nie przejdzie z obecnością mężczyzny do porządku dziennego, nie zamierzała prowokować dowcipnego losu.
Nie zastanawiała się długo nad tym gdzie zniknął, czy faktycznie zniknął, czy podgląda ich zza rogu albo przez okno kawiarenki na końcu ulicy, bo w pełni skupiła się na popadającego w monolog, tak bardzo podobny do tych, którymi zwykle swoich rozmówców raczyła ona, Granta. Próbowała utrzymać powagę, kiwała ze zrozumieniem głową, a kiedy wymieniał kolejne cechy zupełnie rozmijające się z prawdą - z zaangażowaniem godnym udawanej dziewczyny, przytakiwała energicznie. - Zdajesz sobie sprawę jak wiele słów wypowiedziałeś właśnie na jednym wydechu? Zgubiłam się po dwudziestu, ale twoje umiejętności są imponujące. Myślę, że jeśli jesteś chociaż w połowie tak dobry w łóżku, to nie musisz martwić się, że jedna z twoich partnerek będzie w tej niechlubnej grupie osiemdziesięciu procent kłamliwych kobiet - właściwie zmusił ją, aby zastanowiła się nad tym czy jej też zdarzyło się naciągać rzeczywistość w trakcie zbliżeń i wnioski były podobne do tych wymyślonych przez niego. - Z całą resztą się zgadzam - mógł zrozumieć to jak chciał, Lily wyłącznie się uśmiechnęła, zostawiając wiszące w powietrzu niedopowiedzenie. - Dziękuję - odpowiedziała, a dłonie bezwiednie powędrowały do rzeczonej czapeczki, która była wyłącznie elementem garderoby, mając właśnie dodawać jej młodzieńczego uroku. - Aczkolwiek liczyłam, że większą furorę będą robić klapki z białym skarpetkami - przeniosła spojrzenie na własne stopy, by po kilku sekundach wrócić ciemnymi tęczówkami do twarzy swojego niespodziewanego towarzysza. - Komplement za komplement? Uważam, że z jednym naprawdę trafiłam w opisie... masz piękny uśmiech, mówił ci to ktoś w ciągu ostatniej godziny? Uważam, że powinieneś być tego absolutnie świadomy i to wcale nie będzie egocentryzm - znacie to uczucie drżenia opuszków palców, gdy bardzo chcesz coś dotknąć, ale wiesz, że nie możesz? Właśnie teraz to uczucie towarzyszyło Lily. Chociaż Grant się uśmiechał, to chciała wyciągnąć dłonie i lekko dotknąć dołeczki w policzkach, aby zrobił to jeszcze szerzej. Była jednak świadoma, podobnie jak Grover, że tej granicy przekraczać nie powinna.

Grant Grover
powitalny kokos
lily
opiekun dla zwierząt | barista — schronisko dla zwierząt | sparrow coffee
22 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
And if I only could make a deal with God,
And get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building
Rozbawiła go propozycja, która należała raczej do niecodziennych. Pewnie większość osób w ramach podziękowania zaproponowałaby jakąś kawę czy ciasto, a nie odwdzięczenie się podobną usługą do tej jaką on przypadkowo wypełnił i to jeszcze opierającą się na kłamstwie. Jednak nie powiedział nie, bo kto wie, może kiedyś potrzebowałby skorzystać z takiej oferty? Życie bywało przewrotne. - Zapamiętam sobie - odpowiedział krótko, po czym na krótką chwilę odwrócił twarz gdzieś w bok, jakby coś zwróciło jego uwagę. Oblizał dolną wargę w jakimś nerwowym odruchu, uśmiechnął się szerzej, pokiwał przecząco głową, po czym ponownie odwrócił się w stronę swojej zmyślonej dziewczyny. - A skąd pewność, że… chciałbym cię szukać? - zapytał, odbijając piłeczkę. Zdawał sobie sprawę, że nie byłoby to jakoś wielce trudne. Kto wie, może już nawet kiedyś na siebie wpadli, ale nie zapadli sobie w pamięci? W jego wrażeniu dziewczyna wyglądała młodo, dałby jej nawet mniej lat niż sobie. Tym bardziej po tym całym komentarzu o nastoletnich dramatach. Brzmiało to jakby całkiem niedawno ich doświadczyła. Jednak mógł się mylić. No i oczywiście nie chciał jej zawstydzić bardziej niż było to konieczne, więc postanowił szybko sprostować swoją wypowiedź. - Ale powiedzmy, że potraktuje to jako wyzwanie i postaram się mu sprostać - dopowiedział. W końcu nie mówił o niczym takim, bo nawet jeżeli znalazłby ją i odezwał się do niej, to jeszcze nie oznaczało, że miał jakiekolwiek jednoznaczne zamiary wobec niej. A mieć ich nie mógł mieć, bo przecież był z Carrie. Chociaż przypomnienie sobie o niej nie należało wcale do najprzyjemniejszych, szczególnie biorąc pod uwagę, że ostatnio robiła mu cały czas pod górkę i miała humorki, których nie rozumiał. Pewnie dlatego taka sympatyczna, zabawna, niezobowiązująca pogawędka była dla Granta miłym urozmaiceniem.
- Faktycznie. Czasem mam problem z zapanowaniem nad tym - powiedział, wskazując palcem na swoje usta i mają na myśli swój żyjącym swoim życiem aparat mowy. A na później pojawiające się potwierdzenie jedynie odpowiedział uśmiechem, pod którym starał się zakryć krótkie zawstydzenie, które chciało go ogarnąć. Wolał już chyba nie ciągnąć jej za język, szczególnie że nie mógł wykluczyć opcji, że dziewczyna przytaknęła mu jedynie z wdzięczności. Gdy wspomniała o skarpetkach to jego wzrok powędrował w dół, po czym zupełne bezwarunkowo zaśmiał się pod nosem, bo ten widok był jednak troszeczkę komiczny. - Przepraszam, nie chciałem, ale to naprawdę zabawnie wygląda i… teraz mocno mnie zastanawia, czy jesteś aż tak młoda czy raczej tylko się odmładzasz? - zapytał jakoś mimowolnie. Nie było w tym nic miłego. Po prostu osoby, które zazwyczaj wybierały nietypowe „stylówki” kojarzyły mu się z tym okresem licealnym. Później jakoś człowiek zazwyczaj nie miał czasu, by szczególnie przywiązywać uwagę do takich rzeczy. No chyba, że było to w pełni świadomie działanie, które miało uzyskać jakiś efekt np. tego odmłodzenia. - Stawiałbym na to pierwsze, bo wyglądasz młodo i… niewinnie - podsumował ten cały obrazek, który miał przed oczami. - Co do uśmiechu, to raczej nie mówił mi tego nikt od dawna, więc tym bardziej dziękuję. A jeżeli potrzebowałabyś jeszcze kiedyś mnie wykorzystać, to znajdziesz mnie w miejscu pełnym kudłatych braci tego uroczego dżentelmena i w pewnej kawiarni… - powiedział, kierując wzrok w dół na psiaka. Powoli ale pewnie wysunął w jego stronę dłoń w celu pogładzenia po głowie, jeżeli tylko mu na to pozwolił. Sam też nie podał żadnych szczegółów odnośnie swojej pracy, nie chcąc narzucać się. - Oczywiście, miałem na myśli wykorzystanie w celu odgrywania dalszego teatrzyku z tym udawanym chłopakiem - sprostował, jakby nie szło się domyśleć co miał na myśli po jego pierwszej wypowiedzi. Cóż, dobry humorek o dziwo bardzo trzymał się go w obecności Lily.

lilianne rowe
ambitny krab
wkurwix#7366
ODPOWIEDZ