Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#32

Miał jedno zadanie. Jedno, kurwa, zadanie. Pojechać do stoczni rodziców, odebrać grzecznie części przywiezione z hurtowni, przeliczyć je razem z pracownikami ojca, złożyć w jego imieniu podpis na kwicie, grzecznie się pożegnać. Cóż, nie brzmi skomplikowanie - chyba, że jesteś magnesem na kłopoty i tam gdzie się pojawisz zostawiasz za sobą chaos.
Kiedy w stoczni zobaczył Josha Martina - przyjaciela sprzed lat, który oficjalnie nie żył i którego żonę Luke ostatnio zwyzywał od paranoiczek kiedy ta mówiła Winfieldowi, że widziała w porcie męża - z automatu rzucił się na niego z pięściami. Cóż, nie trudnym było do przewidzenia, że Josh będzie się bronił i również wpierdoli kumplowi. Kiedy pracownicy stoczni ich rozdzielili, Luke był pod wpływem takiej adrenaliny, że krwawiący łuk brwiony poczuł tak naprawdę dopiero po powrocie do mieszkania. Po drodze ignorował wszystkie telefony od ojca, który już pewnie usłyszał, że najmłodszy syn wdał się w bójkę w jego rodzinnej firmie. Nie chciało mu się w wieku prawie 30-stu lat wysłuchiwać zjeb od ojca, ani tym bardziej tłumaczyć mu że napierdalał się w słusznej sprawie.
Przez intensywnie krwawiący łuk brwiony ledwo co widział na oczy. Obmył twarz zimną wodą i próbował zatamować krwawienie bawełnianym ręcznikiem - to jednak nie ustępowało. Przez pulsujący ból głowy ledwo mógł się skupić, jednak, well - nie był to jego pierwszy raz z obitą mordą w życiu, więc instynktownie wiedział, że bez szycia się nie obejdzie.
Jak na autopilocie pojechał w pierwsze miejsce, jakie przyszło mu do głowy. Przez moment krążył po Pearl Lagune zastanawiając się, który to dom Noel. Był u niej może ze dwa razy, kiedy Deckard wkręcił go do niej na domówkę. W końcu stwierdził, że jebać, zatrzymał się i podpytał o numer domu paru sąsiadów. W końcu znalazł się przed drzwiami lekarki i donośnie zapukał.
- Siema - rzucił jak gdyby nigdy nic. Na głowie miał kaptur, jedną ręką przytrzymywał przy łuku brwiowym całkiem zakrwawiony już ręcznik. - Powinnaś zobaczyć tego drugiego - uśmiechnął się gorzko i nie czekając na zaproszenie ominął Noel i wszedł do środka. - Chyba wystraszyłem paru Twoich sąsiadów, bo nie pamiętałem numeru domu i musiałem popytać. A ten dupek Deck nie odbierał telefonu. Sorry - wzruszył niewinnie ramionami, po czym odchylił ręcznik prezentując Noel z czym do niej przychodzi. - Błagam, powiedz że Wy, lekarze, macie zestaw do szycia w każdej szufladzie w domu - dodał, wbijając wzrok w sufit i czekając na reakcję kobiety.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
003.

Od jakiegoś czasu nie sypiała najlepiej. W szpitalu proponowano, by sięgnęła po tabletki, które pomogłyby jej się wyspać – ostatecznie od poziomu wypoczęcia niejednokrotnie zależał wynik chirurgicznych operacji, a Noel wciąż przeprowadzała ich wiele – ale konsekwentnie odmawiała, tłumacząc, że to jedynie przyćmi objawy, jednak nie pomoże pozbyć się prawdziwego problemu. Tych z kolei miała jak na pęczki. Wciąż borykała się z tym, co poróżniło ją z najlepszym przyjacielem, nie zapominając o niedawno podpisanych papierach rozwodowych, przez które nie czuła się ani odrobinę lepiej. Nie ulżyło jej, gdy wróciła do panieńskiego nazwiska, nie pomogło również to, że mąż (były mąż) wyprowadził się z domu, pozostawiając ją samą. Trzymała się tylko dlatego, że miała pacjentów, dla których musiała być silna, bo bez tego, nie zdołaliby przeżyć.
Najczęściej zasypiała popołudniami; noce były przygnębiające i wywoływały zbyt wiele wspomnień, by mogła choć na chwilę przymknąć oczy. Dlatego, gdy usłyszała donośne pukanie, zerwała się z kanapy tak gwałtownie, że wylądowała na podłodze. Minęła chwila, nim zorientowała się, że nie śpi oraz że ktoś próbuje wyważyć jej drzwi. Niechętnie – masując pośladek – poczłapała w stronę wejścia do domu. I gdy wreszcie uchyliła białe drzwi, ocknęła się. Widok krwi zawsze działał na nią pobudzająco, sprawiał, że adrenalina w jej żyłach zaczynała buzować, a mięśnie odruchowo nabierały sił do działania. — Wchodź. Idź do kuchni. To wnęka po lewej stronie — poinstruowała go, nie wiedząc, czy pamiętał rozkład domu, w końcu nieczęsto tutaj bywał. Dotarły do niej wszystkie informacje, które jej przekazał, ale nimi postanowiła zająć się w drugiej kolejności. Teraz musiała zadbać o rozcięcie, z którego uparcie sączyła się krew. Szybkim krokiem weszła do gabinetu (z którego do niedawna Gabe zarządzał rodzinnym interesem, a teraz stał praktycznie pusty, jedynie przypominając o jego nieobecności) i chwyciła pokaźnych rozmiarów torbę, w której kryły się niezbędne narzędzia. Co do tego, Luke się nie pomylił – każdy lekarz miał w domu mały, medyczny arsenał. Na wszelki wypadek, choćby taki, jak ten.
Weszła do kuchni i w pierwszej kolejności dokładnie umyła ręce. — Mówisz poważnie? Powinnam go zobaczyć, żeby ocenić, czy odwdzięczyłeś mu się wystarczająco, za ciosy, które sam zebrałeś. Czy może powinnam go zobaczyć, bo leży gdzieś teraz bez pomocy i się wykrawania? — spytała, odrobinę bardziej szorstko niż początkowo zamierzała. Mężczyźni wdawali się w bójki od zawsze. Noel tego nie rozumiała i absolutnie nie popierała. — Powiesz mi, co właściwie się stało? — spytała, zakładając rękawiczki. W międzyczasie wskazała mężczyźnie wysoki stołek, na którym powinien usiąść i zajęła się przygotowywaniem narzędzi. Przede wszystkim szukała jodyny, przy pomocy której zamierzała oczyścić ranę. — Chcesz coś przeciwbólowego? — spytała odruchowo, choć miała wrażenie, że młodszy Winfield wcale nie zasłużył na łagodne traktowanie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Poinstruowany co do kierunku, w jakim ma się udać, ruszył prosto do kuchni. Starał się jak najmniej nabałaganić, jednak krew sączyła się tak intensywnie, że parę kropel znalazło się na podłodze. Cóż, przynajmniej Noel nie będzie miała wątpliwości gdzie go szukać i że się nie zgubił, jeśli nagle Winfield straciłby przytomność i jego ciało z hukiem znalazłoby się na ziemi.
- Chyba trochę nabrudziłem. Przejadę się tam potem szmatą - wymamrotał, robiąc się coraz bardziej senny. Z trudem utrzymywał uniesione powieki. Pulsujący ból nasilał się z minuty na minutę i coraz ciężej było mu utrzymać koncentrację. - Hm. To pierwsze - odparł w swoim stylu, po czym westchnął, przybierając nieco poważniejszy ton. - Błagam, chociaż Ty mnie nie oceniaj. Gość dostał bęcki, bo mu się należało. Sam też zgarnąłem wpierdol, więc jesteśmy kwita - nie widział absolutnie niczego złego w rzuceniu się na starego przyjaciela. Ba, gdyby mógł cofnąć czas, zrobiłby dokładnie to samo po raz drugi. - Chuj od paru lat udawał, że nie żyje. Że zginął w wypadku. Wydymał nas wszystkich. A najbardziej swoją żonę, którą zostawił z długami i bachorem. I nagle pojawia się w Lorne,w stoczni mojego ojca, jak gdyby nigdy nic - wyjaśnił w dużym skrócie.
Wściekłość na Josha nie ustępowała, a prawo pieści było najlepiej znanym Luke'owi sposobem na rozwiązywanie konfliktów. Jednocześnie czuł, że jest winien Noel chociaż szczątkowe wyjaśnienia, skoro wpadł do niej bez żadnej zapowiedzi, licząc że ta postawi go na nogi. Równie dobrze mogła przecież powiedzieć mu, że chyba go pojebało i odprawić z kwitkiem.
Przysiadł na stołku, który wskazała mu Noel. Bacznie obserwował poczynania lekarki. Przerzucił wzrok na jej twarz kiedy spytała go o tabletki przeciwbólowe.
- A masz coś, co nie jest pochodną opioidów? - zadał dość nietypowe pytanie jak na gościa, który myślał że z bólu za chwilę wybuchnie mu łeb, bo wydawałoby się że nie ma co wybrzydzać. Noel poznała go zapewne jakieś 3 lata temu, kiedy nawiązała już przyjaźń z Deckardem, więc nie zdążyła poznać Luke'a z czasów, kiedy ćpał co popadnie wmawiając sobie i wszystkim wokół, że tylko świetnie się bawi. Nie brnął jednak w tłumaczenie się skąd to pytanie - jako lekarz Rowland zapewne miała świadomość, co to oznaczało.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
— Nie przejmuj się — powiedziała lekceważąco, niespecjalnie zwracając uwagę na plamy powstałe z powodu skapującej krwi. Była przyzwyczajona do jej widoku. W związku z tym, że często musiała doczyszczać ubrania nią pobrudzone, znała wszystkie środki, dzięki którym z łatwością schodziła ze wszelkich rodzajów materiału. Zamierzała zająć się tym później. Lub jutro. Lub kiedy będzie miała wolną chwilę.
Spojrzała na niego nieufnie, gdy poprosił o to, by go nie oceniała. Niestety Noel była tylko człowiekiem – w dodatku najwidoczniej dość słabym – bo w jej myślach od razu pojawiło się wiele wersji wydarzeń, które doprowadziły Luke’a wprost pod jej drzwi. — A ty jesteś, jak rozumiem, adwokatem, że postanowiłeś w jej imieniu wymierzyć sprawiedliwość? — prychnęła, gdy opowiedział o szczegółach. Wiedziała, że Luke to dorosły mężczyzna. Wprawdzie kilka lat od niej młodszy, ale mimo to w pełni dorosły i świadomy konsekwencji podejmowania różnych decyzji, w tym tych niewłaściwych. Mimo to czuła niezrozumiałą odpowiedzialność, gdy teraz na niego patrzyła. Prawdopodobnie miało to związek z jego starszym bratem. Deckarda oraz Noel łączyła silna więź i choć nie najlepiej znała jego młodsze rodzeństwo, widząc Luke w tym stanie, poczuła się trochę jak jego starsza siostra. Chciała się nim zaopiekować. Nie mogła też pozwolić, by coś mu się stało podczas jej warty – byłby to drugi raz, gdy zawiodła próbując pomóc komuś ważnemu dla Deck’a. Tego ich przyjaźń prawdopodobnie by nie przetrwała. — Nie gorączkuj się tak, bo skoczy ci ciśnienie — ostrzegła bez cienia żartobliwości. Powinien zachować spokój, by nie prowokować krwi do szybszego buzowania w żyłach.
Po raz kolejny w przeciągu zaledwie kilku minut spojrzała na niego podejrzliwie. Niechęć do opioidów świadczyła tylko o jednym – problemach z uzależnieniem. Tego jednak nie skomentowała. Każdy miał prawo do przeszłości. — Zostaje metamizlo lub dikolofenak — mruknęła do siebie, przeszukując torbę. Po chwili poddała się, rozumiejąc, że nie miała tych środków w zanadrzu. — Musimy poradzić sobie bez przeciwbólowych. Chcesz drewnianą łyżkę do zagryzienia czy zniesiesz zakładanie szwów bez tego? — spytała, ale wtem coś innego zwróciło jej uwagę. Luke miał mętne spojrzenie i rozbiegane oczy. Jego tętno było wysokie, ale Noel zrzuciła to na wyrzut adrenaliny, który z pewnością nastąpił podczas bójki — Możesz mieć wstrząśnienie mózgu, Luke. Zszyję cię i zabiorę do szpitala. Trzeba zrobić tomografię — powiedziała, licząc na to, że mężczyzna się nie sprzeciwi. Najpierw jednak trzeba było zatamować krwawienie. Prawdopodobnie już i tak stracił wiele krwi.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Czuł się trochę jak za starych dobrych czasów, kiedy jako uczniak lądował na dywaniku u dyrektoryki po tym jak skopał tyłek jakiemuś szkolnemu nerdowi tylko za to, że nie spodobał mu się jego chód albo że kujon na niego krzywo spojrzał. Tym razem jednak podskoczył do prawie 2-metrowego gościa, więc efekt finalny był dużo gorszy.
- To był impuls, okej? Impuls - powtórzył cicho. Czyli Luke na jednym obrazku - najpierw działał, a dopiero potem myślał. Może gdyby posiadł umiejętność chłodnej kalkulacji tego, co mówi i robi, to wtedy rozegrałby to zupełnie inaczej. A tymczasem Winfield miał prawie 30-stkę na karku i nadal nie umiał przewidywać konsekwencji swoich własnych decyzji. - Możemy darować sobie tę część, kiedy szukamy tu jakiejś logiki? - prychnął ironicznie, ledwo powstrzymując się od tego, żeby męska duma wzięła górę i nakazała mu rzucenie czegoś w stylu "Nieważne, poradzę sobie" i opuszczenie domu Noel. Bywał opryskliwy wobec rodzeństwa i każdy z braci oraz Shiva nie byli zdziwieni kiedy zachowywał się wobec nich jak kutas. Wziął więc głęboki oddech, żeby nie powiedzieć jednego słowa za dużo i nie zrazić do siebie do reszty także i Noel. Wobec której - mimo, że może nie do końca potrafił to okazać - czuł ogromną wdzięczność za to, że chciała mu pomóc i mimo pewnej surowości w jej zachowaniu, po prostu zaczęła działać. Chociaż wiedział oczywiście, że robiła to głównie ze względu na Deckarda - Luke był przekonany, że tę dwójkę wciąż łączy silna przyjaźń i do głowy mu nawet nie przyszło, że aż tak bardzo wszystko się między nimi spierdoliło. - Sorry, po prostu... - nie skończył a jedynie machnął ręką. Był tak samo chujowy w przeprosiny jak w trzymanie gęby na kłódkę. Za jej radą próbował już nie myśleć o tym co się stało, a skupić się na tym żeby nie utrudniać Noel roboty.
Czekał na jej reakcję na wspomnienie o opioidach. W jej wzroku, który podłapał, widział że już wiedziała co kryło się za tym pytaniem. Noel nie skomentowała jednak tego w żaden sposób - na przykład w taki, że nie dość, że fan rozwiązywania problemów pięścią, to jeszcze ćpun, który nie jest w stanie wziąć tabletki bez zastanawiania się, czy nie wpadnie znowu w ciąg.
- Kurwa, niedobrze. Może spróbujmy z tą łyżką - odparł i już wiedział, że kolejne minuty nie będą należały do najprzyjemniejszych. Zerknął na nią, kiedy wspomniała o wstrząśnieniu mózgu i ewentualnej wizycie w szpitalu. - Nie, Noel. Nie, żadnych szpitali, błagam - odparł szybko. Czuł, że trochę odpływał, więc skupił się w pełni na tym, żeby nie widać było po nim niczego niepokojącego. - Nie zderzyłem się z ciężarówką, tylko dostałem po mordzie. Nic mi nie jest - mówił licząc na to, że Noel da się przekonać. Na wszelki wypadek dorzucił koronny - ze swojego punktu widzenia - argument przemawiający za tym, że nie może pokazać się w szpitali. - Na pewno ktoś zacznie wypytywać, skąd to się wzięło. Co im powiem? Że wpierdolił mi gość, który oficjalnie nie żyje? I że w zasadzie to bronił się, bo to ja przywaliłem mu jako pierwszy? Nie ma mowy, muszę się najpierw na spokojnie zastanowić co mam z tym zrobić, z tą wiedzą że on... Błagam Cię - dodał wlepiając w nią błagalne spojrzenie, w którym kryła się również pewna wręcz desperacja.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Pracę chirurga wykonywała od wielu lat. Zyskała doświadczenie na wielu płaszczyznach, przez co czuła się cholernie pewna swoich umiejętności. To z kolei powodowało, że gdy w grę wchodziła medycyna, Noel stawała się niezwykle stanowcza, ale również szorstka. — Wiesz, ile czasu poświęcam, żeby pomagać ludziom? Jak trudno jest postawić właściwą diagnozę, znaleźć pieniądze na operację, a później ją wykonać? Zdajesz sobie sprawę, że ludzie często nie mają wyboru, że chorują i umierają, mimo że tak bardzo chcieliby żyć? — pytała refleksyjnie, a gdy zamknęła usta, musiała wziąć bardzo głęboki oddech, by się uspokoić. Złościło ją to, że Luke traktował to z taką ignorancją. Stracił dużo krwi, otrzymał silne ciosy w głowę, co mogło doprowadzić do krwawienia wewnątrzczaszkowego oraz wstrząśnienia mózgu. Życie było bezcenne. Dlatego miała prawo się zdenerwować, widząc, że ktoś podchodzi do własnego z podobną lekkomyślnością. Westchnęła, nieco się uspokoiwszy. — Po prostu zapamiętaj to sobie — skwitowała, nie chcąc dłużej wyżywać się na mężczyźnie. Wiedziała, że testosteron w połączeniu z adrenaliną często prowadził do bójek, a mimo to zawsze próbowała dołożyć swoje trzy grosze, mając nadzieję, że jest w stanie coś zmienić.
Nie musiał wspominać o opioidach – mógł wykorzystać nieświadomości Noel, żeby dostać silny środek. Jednakże przyznał się, czym zasłużył na uznanie. To oznaczało, że walczył ze swoim problemem, w dodatku bez używania pięści! To potrafiła docenić.
— Będę delikatna, obiecuję — zaznaczyła, ale otworzyła szufladę i znalazła drewnianą łyżkę (pewnie nieużywaną, bo Noel nie miała czasu gotować w domu). Podała mu ją, by w odpowiednim momencie mógł z niej skorzystać. — Najbardziej odczujesz przesuwanie nici, ale szwy są krótkie, więc wytrzymasz — dodała, starając się trochę go pocieszyć. — I będziesz miał nauczkę — rzuciła, uśmiechając się zwycięsko.
Spojrzała na niego spod uniesionej brwi, nie przyjmując tych argumentów do wiadomości. Przetarła dłonie i wzięła się do pracy, zamiast kontynuować sprzeczkę, której nie zamierzała przegrywać. Otworzyła jodynę i przy pomocy czystej chusty przetarła łuk brwiowy, aby dokładnie oczyścić miejsce dookoła rozcięcia. Chwyciła pierwszy szew. — Zaczynam. Myślę, że wystarczą trzy. Resztę załatwią plastry ściągające rany — oznajmiła. Przy pomocy igły o średniej grubości założyła pierwszy szew, sprawnie zaplatając nić, by stworzyć pętelkę niepodobną do tych, którymi ceruje się dziury w spodniach.
— Bolało? — spytała, ale jakakolwiek byłaby odpowiedź, Luke musiał zacisnąć zęby i znieść dwa kolejne szwy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
W ciszy wysłuchał jej słów, wiedząc że miała całkowitą rację. Mimo tego, że przez większość życia Luke balansował na granicy upadku, nie do końca potrafił docenić fakt że wciąż pozostawał żywy i ze wszystkimi kończynami. W sytuacjach taka jak dzisiejsza wydawało mu się z kolei, że jest nieśmiertelny. Miał jakiegoś cholernego wrodzonego farta do spadania na cztery łapy. I dopóki udawało mu się jakoś wykaraskać z kłopotów, w jego mniemaniu wszystko grało. Gorzej, jeśli kiedyś limit szczęście się wyczerpie i zderzy się z ziemią tak mocno, że nie będzie już co zbierać.
- Kiedyś byłaś milsza - skwitował zaczepnie, ale uśmiechnął się do niej lekko na znak, że nie dążył do kolejnej wymiany zdań, ale wyciąga w ten sposób białą flagę. - Pacjentom na stole operacyjnym też tak mówisz? - zaśmiał się słysząc wypowiedzianą obietnicę, a po chwili dodał. - Dzięki - chwycił podaną przez nią łyżkę, zamierzając użyć jej kiedy ból stanie się nie do zniesienia. Przymknął oczy słuchając o tym, co za chwilę go czeka. Na wspomnienie o nauczce uniósł lekko kącik ust i zerknął na Noel. - Mam nadzieję, że Deckard nie zaszedł Ci ostatnio za skórę i nie będziesz chciała dorzucić do mojej nauczki odegrania się na nim. W razie czego pamiętaj, nie łączą nas więzy krwi i poświęcisz w ten sposób niewinną ofiarę - dodał, uśmiechając się krzywo i obserwując działania lekarki.
Kiedy Noel przystąpiła do oczyszczania rany, lekko syknął z bólu. Starał się trzymać głowę nieruchomo, coby nie utrudniać kobiecie pracy. Przy pierwszym zakładanym szwie włożył między zęby drewnianą łyżkę. Nie zamierzał zgrywać tu twardziela, skoro ból spowodowany zszywaniem połączony z pieczeniem i pulsującym dudnieniem w głowie przybrał na sile. Z ulgą odnotował jednak, że po kilkunastu minutach ból słabł - albo to Luke po prostu zaczynał się do niego przyzwyczajać.
- Nie, jest spoko. Ta łyżka to tak dla zmyłki - odparł, wyjmując wcześniej wspomniany drewniany przedmiot z ust. Bolało go jak cholera, ale przy kolejnych szwach był już w stanie wytrzymać bez łyżki. - W zasadzie to całkiem przyjemne. Można wykupić u Ciebie jakiś karnet? - zaśmiał się, unosząc pytająco brew. Mówił, żeby odciągnąć nieco uwagę Noel od pomysłu o tomografii. Chciał za wszelką cenę pokazać jej, że wszystko z nim w porządku i to tylko mały wypadek przy pracy. Czuł się trochę jak pijak, który nawiązuje z kimś kontakt aby udowodnić tej osobie, że wcale nie jest aż tak nawalony.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Nie potępiała go. Nie zgadzała się z jego postepowaniem i nie zamierzała udawać, że otarcia, siniaki oraz rozbity łuk brwiowy były powodem do dumy czy przechwałek, jednocześnie - gdy dłużej się nad tym zastanowiła – dochodziła do wniosku, że wdanie się w bójkę nie czyniło z niego złej osoby. Zasługiwał na pomoc i Noel w żadnym wypadku by mu jej nie odmówiła. Jednakże czuła powinność, by odrobinę mu dopiec i otworzyć oczy na wszelkie możliwe komplikacje takich wybryków. Ech, mężczyźni. Część z nich po prosu zapomina dorosnąć.
Zerknęła na niego z niezadowoleniem, zastanawiając się, czy nie powinna mocniej zaciągać szwów, jednak ostatecznie westchnęła i ramieniem odgarnęła z czoła drażniące ją włoski. — Przepraszam — wydukała, niespecjalnie zadowolone z tego, że przyznała się do przekroczenia granicy. — Nadal jestem miła. Po prostu nie lubię, gdy ktoś zachowuje się idiotycznie — wyjaśniła, co Luke ewidentnie powinien wziąć za przejaw ogromnej skruchy ze strony kobiety. Nikt nie lubił przyznawać się do błędów, nawet Noel dopiero się tego uczyła. Po rozwodzie zaczęła trochę nad sobą pracować.
— Gdyby na twoim miejscu siedział Deck, po pierwsze wyzwałabym go od kretynów. Oberwałoby mu się gorzej, niż tobie, naprawę. Zrobiłabym mu wykład o tym, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie. Przy zakładaniu szwów udałabym, że nie ma nic przeciwbólowego i użyła najdłuższych nici, jakie mam, żeby czuł, jak każdy milimetr przesuwa się pod jego skórą. Później siłą zaciągnęłabym go do szpitala, ale, koniec końców, tobie też nie odpuszczę tej przyjemności — powiedziała, wyobrażając sobie siedzącego przed nią przyjaciela. W międzyczasie założyła kolejny szew i przemyła ranę by poprawić widoczność. Chciała to zrobić staranie, aby Luke nie miał w przyszłości zbyt widocznej blizny. Wprawdzie mężczyźni je lubili – uważali za dowody swojej męskości – ale Noel nie chciała, by ktoś zarzucił jej, że spaprała robotę.
Ucieszyła się, że dawał sobie radę z bólem. Nie był to wprawdzie rodzaj bólu niemożliwy do zniesienia, ale Noel wiedziała, że zszywanie tkanek miękkich to nic przyjemnego. Na szczęście w przypadku Luke’a adrenalina nieco pomogła.
— Posłuchaj uważnie — zaczęła, nie chcąc ustąpić. Wraz z tymi słowami, zaczęła zakładać ostatni szew. — Możesz albo dać się zabrać do szpitala mnie. Nie spuszczę cię z oka i dopilnuję, żeby inni lekarze się nie wtrącali. Albo możesz stąd wyjść i przewrócić się trzysta metrów od mojego domu i więcej nie wstać. Twój wybór — wyjaśniła, lekko wzruszając ramionami, jakby chciała pokazać, że daje mu wolną rękę, choć w rzeczywistości zamierzała dopiąć swego i zaciągnąć go na tomografię. — Ze mną masz większe szanse — dodała, kończąc szycie. Przetarła skórę i zasłoniła świeżą ranę gazą oraz plastrami, gdyby spomiędzy szwów zaczęło się sączyć. — Porządnie oberwałeś, masz mętny wzrok i zaburzenia błędnika, bo się chwiejesz. Może to tylko szok, a może coś poprzestawiało ci się w czaszce. To nie żarty — rzuciła profesjonalnym tonem, zdejmując rękawiczki. Odwróciła się też na chwilę, by umyć dłonie w kuchennym zlewie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Kiedy adrenalina zaczęła schodzić, Luke niechętnie, ale jednak musiał przyznać jej rację, że zachował się idiotycznie. Z tym, że nie dlatego że chciał rozwiązać konflikt pięściami, ale im dłużej myślał o tamtej sytuacji, zaczęły do niego docierać fakty - rzucił się na gościa przy świadkach (co oznaczało potencjalne kłopoty, jeśli gnój będzie chciał się w jakiś sposób odegrać), narobił gnoju w miejscu pracy i interesów ojca, a teraz jeszcze przylazł do Noel oczekując pomocy, a jednocześnie zamiast bez słowa współpracować to głównie podnosił jej ciśnienie.
Kiedy Noel wypowiedziała się na temat Decka parsknął śmiechem, patrząc na nią wyczekująco aż powie "Żartowałam"... ale nic takiego nie nastąpiło. Przyjrzał się jej więc uważnie, próbując odczytać dokolwiek z jej mimiki.
- Wow, czyli mnie naprawdę potraktowałaś łagodnie. A Wy, Ty i Deck, normalnie tak się ze sobą obchodzicie, czy jednak zalazł Ci za skórę? Co ten złamas Ci zrobił, huh? Mam mu za to skopać tyłek? Czy to element Waszej gry wstępnej? - rzucił z łobuzerskim uśmiechem, próbując wyczytać z jej twarzy czy faktycznie było coś na rzeczy, czy to po prostu była tego typu relacja typu "wyżywamy się na sobie, ale koniec końców jedno wskoczyłoby w ogień za drugim". Jeśli chodziło o życie jego braci, to Luke nie znał słów takich jak "granice", "prywatność", "nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy". A że Deck wspominał jakiś czas temu, że Noel rozwiodła się z mężem i sam również zdaje się pozbierał się już trochę po śmierci dziewczyny, to najmłodszy Winfield szybko dodał dwa do dwóch. No i nie omieszkał podzielić się z Noel swoimi wnioskami - na swoją obronę miał jedynie to, że dostał w głowę na tyle mocno, że w razie czego będzie mógł wszystko zrzucić właśnie na to. - Deck to dobra partia, najlepsza w rodzinie. Zaraz po mnie - parsknął śmiechem, bo tak oto prezentowała się najlepsza partia - z obitą mordą i z łyżką w przeciwbólową w ręku, bo bał się zwykłych tabletek. Oczywiście śmieszkując sobie w ten sposób nawet przez głowę mu nie przeszło, że sytuacja między przyjaciółmi mocno się skomplikowała i że wchodzi na grząski grunt.
- Ty nigdy nie odpuszczasz, co? - wymruczał nie spuszczając z niej wzroku, kiedy ta najpierw maskowała zszytą ranę, a następnie zaczęła myć ręce. - Ale ja naprawdę dobrze się czuję, Noel. A w głowie mam poprzestawiane już od dziecka, spytaj mojego rodzeństwa, każde z nich to potwierdzi. I wcale się nie chwieję - dodał pewnie i aby dokonać prezentacji, że wszystko z nim okej, zsunął się z chokera, wyprostował i... pierwsze co zrobił, to musiał się ponownie o niego oprzeć. - Ups. Nie widziałaś tego - dodał po chwili, próbując uniknąć spojrzenia Rowland. Spodziewał się, że było ono oceniające jak cholera, przeplatane "a nie mówiłam?". - Dobra, to wybieram opcję numer 1. Ale możesz wyrzucić mnie pod szpitalem i wracać do domu, serio. I tak już zająłem Ci już mnóstwo czasu. I jeszcze zostawiłem Ci swoje DNA na podłodze i łyżce - obejrzał jeszcze parokrotnie łyżkę, po czym stwierdzając że Noel na pewno jej już nie użyje, wrzucił ją do kosza. Powoli powracały mu nikłe zdolności autorefleksji i zaczęło mu być głupio wobec Noel z powodu jego nieoczekiwanej wizyty.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Prawdę mówiąc, wobec tego, co przed chwilą opowiedział, Noel nie podejrzewała, by bójka zakończyła się zgłoszeniem napaści na komendzie policji. Zapamiętała, że przeciwnik Luke’a ukrywał się, zmieniając życia najbliższych w piekło, wobec czego istniało ogromne prawdopodobieństwo, że nie szukał zwady z systemem prawa. Byłby głupcem, dając się przyłapać w tak idiotyczny sposób. Gorzej, gdyby jakaś postronna osoba złożyła doniesienie. Winfield jednego mógł być pewien, Noel nie zamierzała być taką osobą.
Rozmowa o starszym bracie Luke’a przychodziła jej z trudem. Bardzo zależało jej na przyjaźni z Deckardem, jednak miewała coraz większe podejrzenia, że on tego nie odwzajemniał. Owszem, popełnili błąd, idąc ze sobą do łóżka, ale Noel robiła wszystko, by przekuć tę sytuację w jeden z wielu pijackich występków, które nie mają znaczenia. Chciała wrócić do tego, co było między nimi, zanim zmarła partnerka Decka i zanim wszystko tak cholernie się skomplikowało. Tęskniła za przyjacielem i bała się, że nie będzie potrafiła go odzyskać.
— Nie pytaj, co między nami zaszło, bo i tak ci nie opowiem — zaznaczyła, nie chcąc dawać Deckardowi kolejnego powodu do złości; nie chciała szerzyć pogłosek i dawać pożywki jego rodzinie. — Ostatnio słabo się dogadujemy. On wciąż się nie pozbierał, a ja nie potrafię mu pomóc. Obwinia mnie, wiesz? Obwinia mnie, bo ona umarła na moim stole operacyjnym — nakreśliła, pilnując, by nie powiedzieć zbyt dużo. Nie znała Luke’a na tyle dobrze, by mu się zwierzyć. W dodatku porządnie oberwał w głowę, więc mógł okazać się niepoczytalny. — Deck i ja jesteśmy przyjaciółmi, zapamiętaj — dodała, próbując wyznaczyć granicę. Raz czy dwa zdarzyło jej się pomyśleć o tym, czy mogliby stworzyć związek, ale zawsze dochodziła do wniosku, że przyjaźni nie powinno łączyć się z miłością. To nie było właściwe. To dwa diametralnie różne światy.
Naturalnie miała ochotę wykrzyczeć sztandarowe „a nie mówiłam”, jednak w porę ugryzła się w język. Za to nie powstrzymała wymownego spojrzenia i nieco drwiącego uśmieszku.
Wzięła go pod rękę i wyprowadziła głównymi drzwiami, olewając wszelkie sprzeciwy. Porządek zrobi później. Nie będzie to pierwszy raz, gdy w swojej karierze będzie zmywała krew z podłogi. Po drodze chwyciła torebkę z przepustką oraz klucze do samochodu. Pomogła Luke’owi usadowić się na miejscu pasażera i przypilnowała, by zapiął pasy.
— Nie zostawię cię, póki się nie przekonam, że pozwoliłeś wykonać badania. Myślałeś, że odstawię cię pod szpital, odjadę, a ty złapiesz taksówkę i wrócisz do domu? Nie dam się tak łatwo nabrać — oznajmiła stanowczo, odpalając samochód.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke dostrzegł w wyrazie twarzy Noel, że coś musiało być na rzeczy z Deckiem. Nawet jej ton głosu uległ lekkiej zmianie na wspomnienie o starszym Winfieldzie. Stanie za barem w Shadow i długie rozmowy z klientami nauczyły Luke'a odczytywania tego rodzaju ludzkich emocji i reakcji. Deckowi pewnie wierciłby dziurę w brzuchu, bo takie mieli braterskie relacje. Jednak Noel była stanowcza w wyznaczaniu granicy, więc Luke miał zamiar mimo wszystko to uszanować i nie wyciągać niczego na siłę.
Zaskoczony uniósł brwi, kiedy Rowland wspomniała o obwinianiu jej przez Decka za śmierć jego dziewczyny.
- Co? Co za baran - prychnął, kręcąc z niedowierzaniem głową. Kochał swoich braci, ale czasami każdy z nich odwalał taki szajs, że Luke'owi aż ciężko było w to uwierzyć. Sam oczywiście nie był lepszy, ale wiadomo - swoich błędów i wad nie dostrzegał, bo tak było po prostu wygodniej. - To wina tylko i wyłącznie tego chuja, który w nich wjechał. Jezu, jak on w ogóle... - machnął dłonią, żeby nie powiedzieć zbyt dużo. Za to chętnie nagada bratu kiedy się z nim spotka. - Przyjaciele. Zakodowane - posłał Noel lekki uśmiech i z pomocą lekarki zaczął się zbierać.
Nie protestował, kiedy Rowland pomagała mu przedostać się do auta. Kiedy już znaleźli się w samochodzie, lekko odchylił sobie fotel tak, że znalazł się w pozycji półleżącej.
- Przejrzałaś mnie. Miałem dokładnie taki plan. Chyba jednak nie jestem taki sprytny, jak mi się wydaje - zaśmiał się spoglądając na Noel, kiedy ta odpalała auto. Czuł jak powoli zaczynała ogarniać go senność, dlatego skupił się maksymalnie na tym aby nie zasnąć tu jej teraz w aucie. Przez chwilę siedzieli w ciszy, aż w końcu Luke postanowił wyrzucić z siebie parę myśli.
- Słuchaj, jeśli chodzi o Decka... - zaczął, próbując zebrać to, co chodziło mu po głowie. Mimo swojej reakcji w pierwszej chwili, czuł się poniekąd nieco w obowiązku wstawić się za bratem. Sam też niegdyś stracił dziewczynę, co prawda w kompletnie innych okolicznościach, bo ta przedawkowała. Jednak przez to doświadczenie potrafił teraz wejść w buty Deckarda i postawić się w jego sytuacji. - Nie powinnaś brać tego do siebie. Jego wyrzutów. On na pewno tak nie myśli. Ale kiedy ktoś bliski umiera tak nagle... To jest tak abstrakcyjne doświadczenie, że zaczynasz szukać jakiegokolwiek wytłumaczenia dla tego, co się stało. Jakiejś przyczyny, sensu, czegokolwiek. Ciężko przyjąć do wiadomości, że czasami po prostu shit happens i nic na to nie poradzimy - mówił cicho i powoli, mając nadzieję że mimo uderzenia i bólu głowy jego słowa miały jakikolwiek sens.

Noel B. Rowland
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Zerknęła na niego z ukosa, zadzierając do góry brew w geście zainteresowania. Słyszała w jego głosie powątpiewanie, czego w najmniejszym stopniu nie pochwalała. Wypadek samochodowy wiele zmienił. Noel przestała być postrzegana przez Deckarda wyłącznie jako przyjaciółka, a zaczęła bardziej przypominać chirurga. Choć cieszyli się oni poważaniem, jednocześnie byli uważani za chłodnych i wyrachowanych. Piastowali niełatwy zawód, ratowali ludzi, jednocześnie pyszniąc się na konferencjach i unosząc dumą podczas każdego wywiadu. Czy Noel była równie stereotypowa? Ocenę tego powinna pozostawić osobom bardziej obiektywnym.
— Ja doskonale to wiem. Analizowałam tę operację setki razy, prosiłam o konsultację innych specjalistów. Nie było niczego, co mogłam zrobić lepiej. Ufam sobie na sali operacyjnej. Mam intuicję. Ale nie każdy to rozumie — dodała, nie ciągnąc tematu sprawcy wypadku. Była na niego wściekła i miała do niego ogromny żal. Nie sądziła, że kiedykolwiek znienawidzi człowieka, którego nie pozna osobiście. A mimo to, gdyby musiała go ratować, zrobiłaby to. Pracując, nie miała prawa nikogo oceniać. Jej obowiązkiem było leczenie wszystkich – bez względu na płeć, kolor skóry, wyznanie czy popełnione przewinienia. Złożyła przysięgę i kierowała się jej słowami. Dlatego robiła wszystko, co mogła, odsuwając emocje i prywatne opinie.
— To tylko kilka rutynowych badań. Tomografia bez użycia kontrastu jest bezinwazyjna. Po prostu leżysz. Na wyniki zerknie neurolog i to tyle. Załatwimy to szybko i będziesz mógł dalej pozwalać, by prali cię na kwaśne jabłko — zażartowała, jednocześnie pokrótce opisując to, co go czekało w szpitalu. Luke nie wykazywał boleści towarzyszącej złamaniom, aczkolwiek istniało duże prawdopodobieństwo, że miał stłuczone żebra – jeśli wkrótce pokaże się zasinienie, podeprze jej teorię. Tak czy inaczej, to nie było zagrożeniem dla życia. Jeśli jednak cokolwiek złego stało się z jego głową, czas mógł być na wagę złota, a w zasadzie życia. — Nie śpij — pouczyła go i szturchnęła go w ramię.
Słuchała go w milczeniu. Skupiała się głównie na drodze. Tę jednak znała na pamięć – od czterech lat podróżowała między domem w Lorne Bay, a szpitalem w Cairns. Żaden zakręt nie stanowił dla niej zaskoczenia. To, co powiedział, było trafne. Wiedziała, że strata niekorzystnie odbija się na ludziach i wywołuje w nich najgorsze cechy. Mimo to zachowanie Decka sprawiało jej ból, z którym nie chciała się pogodzić.
— Wiem, Luke. Po prostu nie jestem pewna, ile zostało we mnie cierpliwości — odparła. Shit happens grało główne skrzypce w jej życiu, przynajmniej w ostatnim czasie. Rozwód również tym dla niej był. Gównem, które się przytrafiło, i po którym musiała sprzątać.

Luke Winfield
ODPOWIEDZ