about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
about
Sprawuje pieczę nad latarnią morską w Lorne
7.
Każdy normalny dziękowałby Bogu za takie przyjaciółki jakie miała Irene. Takie, które tak bardzo angażowały się w jej życie osobiste, że umawiały je na randki w ciemno. I to takie, którym nie mogła nawet odmówić, bo okazywało się, że już za późno i wszystko klepnięte. Tak jak na przykład teraz. Została umówiona na randkę, którą miał być rejs rzeką. Irene doskonale zdawała sobie sprawę z tego co chciały osiągnąć jej przyjaciółki. Tu już nawet nie chodziło o samo wyjście na randkę, ale też o to, żeby Irene zbyt szybko się nie rozmyśliła i nie miała możliwości ucieczki. No i pewnie chodziło też o to, że odkąd wzięła rozwód to tak naprawdę nigdzie nie była. Poza latarnią. Dobra, bądźmy szczerzy. Odkąd wróciła ze studiów to nie opuściła granic Lorne Bay. Sama nie wiedziała dlaczego. Przecież to nie tak, że coś ją tutaj trzyma. To, że ma tutaj rodzinę było dla niej bez znaczenia. Z siostrą nie rozmawia, a rodzice się jej wyrzekli. Ona właściwie ich też więc nic nie traciła. No i może trochę wygrywała, bo ona wyrzekła się ich bardziej niż oni jej. Mama i tata nadal, od czasu do czasu przelewali jej jakieś pieniądze. Zupełnie jakby się bali, że ich córka sobie nie poradzi. No i nie dało się ukryć, że wsparcie finansowe było pomocne. Nawet dziękowała im od czasu do czasu wysyłając kartkę z podziękowaniem. Przecież nie zadzwoni. Jeszcze wywiąże się z tego rozmowa i zaproszą ją na obiad. Do tego nie mogło dojść.
Wracając jednak do randki, Irene nie stroiła się za bardzo wiedząc, że wybiera się na rejs. Postawiła na dżinsy i zwykłą koszulkę. Nie było opcji, żeby ubierała się w sukienkę i szpilki. Z pewnością zrobiłaby z siebie idiotkę. I tak już się czuła jak idiotka. Nawet nie wiedziała jak wygląda jej randka. Wymieniła z nim parę wiadomości tekstowych i umówili się, że mężczyzna będzie trzymał dwie, małe butelki z wodą. No i wszystko byłoby idealne gdyby nie to, że jak Irene już dotarła na miejsce to była tutaj grupka turystów, która również była zaopatrzona w wodę. Rozglądała się za kimś samotnym, ale nikogo nie mogła dostrzec. Dopiero po jakimś czasie zerknęła na łódkę i zobaczyła, że ktoś do niej macha. Weszła na pokład z ulgą wymalowaną na twarzy. -Przepraszam! Zgubiłam się po drodze. Nawigacja pokazała mi zły skręt. Gdybym jechała sugerując się znakami to dojechałabym bez problemu. Jak głupia jednak zaufałam nawigacji. - Wyjaśniła i usiadła sobie obok niego. -Irene. - Przedstawiła się oficjalnie i nawet podała mu dłoń. -My już się chyba kiedyś spotkaliśmy, nie? - Zmrużyła oczy i nagle miała przed oczami milion flashbacków ze szkoły średniej gdzie przystojny chłopak prosił ją wiecznie o spisanie odpowiedzi z matematyki, a ona próbując udawać niedostępną odmawiała mu tylko po to, żeby powiedzieć "żartuję!" wręczając mu swój zeszyt.
Seth Reyner
Każdy normalny dziękowałby Bogu za takie przyjaciółki jakie miała Irene. Takie, które tak bardzo angażowały się w jej życie osobiste, że umawiały je na randki w ciemno. I to takie, którym nie mogła nawet odmówić, bo okazywało się, że już za późno i wszystko klepnięte. Tak jak na przykład teraz. Została umówiona na randkę, którą miał być rejs rzeką. Irene doskonale zdawała sobie sprawę z tego co chciały osiągnąć jej przyjaciółki. Tu już nawet nie chodziło o samo wyjście na randkę, ale też o to, żeby Irene zbyt szybko się nie rozmyśliła i nie miała możliwości ucieczki. No i pewnie chodziło też o to, że odkąd wzięła rozwód to tak naprawdę nigdzie nie była. Poza latarnią. Dobra, bądźmy szczerzy. Odkąd wróciła ze studiów to nie opuściła granic Lorne Bay. Sama nie wiedziała dlaczego. Przecież to nie tak, że coś ją tutaj trzyma. To, że ma tutaj rodzinę było dla niej bez znaczenia. Z siostrą nie rozmawia, a rodzice się jej wyrzekli. Ona właściwie ich też więc nic nie traciła. No i może trochę wygrywała, bo ona wyrzekła się ich bardziej niż oni jej. Mama i tata nadal, od czasu do czasu przelewali jej jakieś pieniądze. Zupełnie jakby się bali, że ich córka sobie nie poradzi. No i nie dało się ukryć, że wsparcie finansowe było pomocne. Nawet dziękowała im od czasu do czasu wysyłając kartkę z podziękowaniem. Przecież nie zadzwoni. Jeszcze wywiąże się z tego rozmowa i zaproszą ją na obiad. Do tego nie mogło dojść.
Wracając jednak do randki, Irene nie stroiła się za bardzo wiedząc, że wybiera się na rejs. Postawiła na dżinsy i zwykłą koszulkę. Nie było opcji, żeby ubierała się w sukienkę i szpilki. Z pewnością zrobiłaby z siebie idiotkę. I tak już się czuła jak idiotka. Nawet nie wiedziała jak wygląda jej randka. Wymieniła z nim parę wiadomości tekstowych i umówili się, że mężczyzna będzie trzymał dwie, małe butelki z wodą. No i wszystko byłoby idealne gdyby nie to, że jak Irene już dotarła na miejsce to była tutaj grupka turystów, która również była zaopatrzona w wodę. Rozglądała się za kimś samotnym, ale nikogo nie mogła dostrzec. Dopiero po jakimś czasie zerknęła na łódkę i zobaczyła, że ktoś do niej macha. Weszła na pokład z ulgą wymalowaną na twarzy. -Przepraszam! Zgubiłam się po drodze. Nawigacja pokazała mi zły skręt. Gdybym jechała sugerując się znakami to dojechałabym bez problemu. Jak głupia jednak zaufałam nawigacji. - Wyjaśniła i usiadła sobie obok niego. -Irene. - Przedstawiła się oficjalnie i nawet podała mu dłoń. -My już się chyba kiedyś spotkaliśmy, nie? - Zmrużyła oczy i nagle miała przed oczami milion flashbacków ze szkoły średniej gdzie przystojny chłopak prosił ją wiecznie o spisanie odpowiedzi z matematyki, a ona próbując udawać niedostępną odmawiała mu tylko po to, żeby powiedzieć "żartuję!" wręczając mu swój zeszyt.
Seth Reyner
about
i've been looking love in you, but only thing i found was your angry and pain
7.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
irene caddel
about
Sprawuje pieczę nad latarnią morską w Lorne
-Człowiek by pomyślał, że bycie Australijczykami zobowiązuje nas do tego, żeby ogarniać w terenie, nie? Zwłaszcza takim gdzie człowiek się właściwie wychował. – Prychnęła, ale po chwili się uśmiechnęła. No ewidentnie nie każdy Australijczyk był Stevem Irwinem, który swietnie sobie radził z dzikimi i niebezpiecznymi zwierzakami i pewnie w terenie też. Wstyd się przyznać, ale żyjąca w Lorne Bay od zawsze Irene, nigdy nie miała okazji, żeby wziąć udział w rejsie statkiem po rzece. Może to był jej błąd. Tym bardziej, że jednak z wykształcenia była biologiem morskim. Powinna się jarać takimi rzeczami do tego stopnia, żeby jednak zainteresować się czymś takim. No cóż… ostatecznie lepiej późno niż wcale.
Przyglądała mu się przez chwilę i starała się nie być przy tym zbyt nachalną. Mrużyła więc oczy udając, że razi ją słońce i co jakiś czas odrywała wzrok, żeby spojrzeć gdzieś w bok. Był przystojny. Nawet bardzo. Z pewnością z wyglądu był kimś do kogo Irene sama z siebie niespecjalnie by podbiła. Głównie dlatego, że oceniłby Setha jako kogoś kto jest spoza jej ligi. Zakładała, że faceci tacy jak on spotykają się z laskami wąskimi w talii, z napompowanymi ustami i tlenionymi blond, długimi włosami. Nie z kimś takim jak ona kto wyglądał jak asystentka elfa pracującego dla Świętego Mikołaja. I to przy lepszych wiatrach.
-Prawda. – Pokiwała głową. –Jestem prawie pewna, że na ten sam uśmiech próbowałeś ode mnie wysępić pracę domową z matematyki, a ja ci na to pozwalałam. – Wycelowała w niego palec. Uznała, że podzieli się z nim swoimi domysłami na temat tego skąd mogą się znać. Najwyżej ją wyprowadzi z błędu, albo poprawi jej wersję. A skoro się znali to może nie będzie tak niezręcznie i powspominają czasy liceum czy coś. Chociaż sama Irene niechętnie je wspominała. Chciała się wyrwać z liceum jak najszybciej. Chciała być niezależna i mieszkać z dala od swoich rodziców. –To czym się zajmowałeś od czasu liceum? – Zagaiła i zerknęła w stronę turystów, którzy zaczęli wchodzić na pokład. Rejs miał zaraz wystartować. Ostatnia szansa, żeby uciec.
Seth Reyner
Przyglądała mu się przez chwilę i starała się nie być przy tym zbyt nachalną. Mrużyła więc oczy udając, że razi ją słońce i co jakiś czas odrywała wzrok, żeby spojrzeć gdzieś w bok. Był przystojny. Nawet bardzo. Z pewnością z wyglądu był kimś do kogo Irene sama z siebie niespecjalnie by podbiła. Głównie dlatego, że oceniłby Setha jako kogoś kto jest spoza jej ligi. Zakładała, że faceci tacy jak on spotykają się z laskami wąskimi w talii, z napompowanymi ustami i tlenionymi blond, długimi włosami. Nie z kimś takim jak ona kto wyglądał jak asystentka elfa pracującego dla Świętego Mikołaja. I to przy lepszych wiatrach.
-Prawda. – Pokiwała głową. –Jestem prawie pewna, że na ten sam uśmiech próbowałeś ode mnie wysępić pracę domową z matematyki, a ja ci na to pozwalałam. – Wycelowała w niego palec. Uznała, że podzieli się z nim swoimi domysłami na temat tego skąd mogą się znać. Najwyżej ją wyprowadzi z błędu, albo poprawi jej wersję. A skoro się znali to może nie będzie tak niezręcznie i powspominają czasy liceum czy coś. Chociaż sama Irene niechętnie je wspominała. Chciała się wyrwać z liceum jak najszybciej. Chciała być niezależna i mieszkać z dala od swoich rodziców. –To czym się zajmowałeś od czasu liceum? – Zagaiła i zerknęła w stronę turystów, którzy zaczęli wchodzić na pokład. Rejs miał zaraz wystartować. Ostatnia szansa, żeby uciec.
Seth Reyner
about
i've been looking love in you, but only thing i found was your angry and pain
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
- Trenuje dużo. Mam siłownie, w sensie prowadzę i cóż no pomagam też czasami ludziom z doborem ćwiczeń i jakiejś tam motywacyjne gadki. Nie wiem czy pamiętasz. Bogaty dzieciak, bardziej rudy i pulchny. Ze szkoły. To jestem ja. Zaktualizowana wersja. - gdyby miał jakieś zdjęcie z tamtych lat to by jej pokazał dla ukazania tej jakże istotnej historii, jednak po części nie chciał siebie wysuwać na pierwszy plan podczas tego spotkania, nie chciał wyjść na narcyza, a po za tym to miała być jakaś tam randka - podziwianie widoków, na koniec jakiś smaczny posiłek i inne takie..
irene caddel
about
Sprawuje pieczę nad latarnią morską w Lorne
Irene zawsze marzyła o tym, żeby poznać Australię od tej dzikiej strony. Zawsze jednak gdzieś była ta obawa, że zostanie zaatakowana przez kangura, krokodyla, albo jakieś dzikie zwierzę, które w obawie o własne życie zaatakuje ją. Prawda jest taka, że ona to się nawet bała tego, że koala zarazi ją chorobą weneryczną. A to dopiero byłaby skaza na jej honorze. Rodzice to by pewnie nigdy jej tego nie zapomnieli i szczyciliby się tym, ze mieli rację i że ich córka jest puszczalska. Mimo, że Irene absolutnie nie była puszczalska.
-Prawda. – pokiwała głową. –Zapuszczałeś się w jakieś niezbadane australijskie tereny? – Ona była ostatecznie na to zbyt miastowa. Niby lubiła spędzać czas wśród natury, ale zdecydowanie wybierała miejsca bezpieczne. No i jak mieszkała w Sydney jako studentka, to czuła się tam bardzo dobrze. Chociaż najlepiej to się czuła w wodzie i kiedy przeprowadzała badania związane z wodą. Szkoda, że życie tak nią pokierowało, że właściwie musiała zrezygnować ze swojej kariery.
-Nie no. Kojarzę cię. – Uśmiechnęła się. –Z matematyki. – Dodała, bo już wspomniała, że kojarzyła jego uśmiech. –Serio? A jaki byłeś? – Zainteresowała się. Może rzeczywiście w liceum był pulchniejszy czy coś, albo miał okropny trądzik czy paskudny charakter. Ciężko było jej powiedzieć, bo kojarzyła go tylko z jednych zajęć. No i prawda była taka, że kojarzyła jego uśmiech, a ten był ujmujący. Nawet jeżeli wtedy Seth nie był „cudnym i pięknym dzieckiem” jak się teraz nazywał. No i w sumie nie dziwiła mu się, że tak się nazywał. Rzeczywiście teraz był piękny. Chociaż Irene miała nadzieję, że to stwierdzenie o byciu dzieckiem było tylko głupim żartem, bo wiadomo, że nikt nie chciał się umawiać z dzieckiem. –To co jest z tobą teraz nie tak, że musisz korzystać z randek w ciemno? – Zapytała żartem. W końcu z taką aparycją to laski pewnie same się przed nim rozbierały. I to pewnie takie, które były zdecydowanie seksowniejsze od takiej Irene.
-Czekaj, czekaj… siłowania w Lorne jest twoja? – Zapytała szczerze zdziwiona. –Nie wiedziałam tego, a jestem tam dwa razy w tygodniu. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. Lorne to jest jednak małe, człowiek jednak nie zdaje sobie z tego sprawy dopóki nie wydarzy się właśnie coś takiego. –Hmmm. Ciężko mi powiedzieć. W sensie, no tak jak mówię, wydaje mi się, że kojarzę cię ze wspólnych zajęć, ale nie trzymałam się z bogatymi dzieciakami. – Podrapała się po łokciu. Może myliła Setha z kimś innym. Może to ktoś inny na piękny uśmiech spisywał jej zadania z matematyki. A mimo, że sama była z bogatej rodziny, w liceum czuła się jak wyrzutek przez to jak rodzice ją traktowali. Teraz była od nich odcięta, więc z bogactwa rodzinnego zostały jej tylko wspomnienia. I to takie niezbyt miłe, więc nawet nie tęskni.
Seth Reyner
-Prawda. – pokiwała głową. –Zapuszczałeś się w jakieś niezbadane australijskie tereny? – Ona była ostatecznie na to zbyt miastowa. Niby lubiła spędzać czas wśród natury, ale zdecydowanie wybierała miejsca bezpieczne. No i jak mieszkała w Sydney jako studentka, to czuła się tam bardzo dobrze. Chociaż najlepiej to się czuła w wodzie i kiedy przeprowadzała badania związane z wodą. Szkoda, że życie tak nią pokierowało, że właściwie musiała zrezygnować ze swojej kariery.
-Nie no. Kojarzę cię. – Uśmiechnęła się. –Z matematyki. – Dodała, bo już wspomniała, że kojarzyła jego uśmiech. –Serio? A jaki byłeś? – Zainteresowała się. Może rzeczywiście w liceum był pulchniejszy czy coś, albo miał okropny trądzik czy paskudny charakter. Ciężko było jej powiedzieć, bo kojarzyła go tylko z jednych zajęć. No i prawda była taka, że kojarzyła jego uśmiech, a ten był ujmujący. Nawet jeżeli wtedy Seth nie był „cudnym i pięknym dzieckiem” jak się teraz nazywał. No i w sumie nie dziwiła mu się, że tak się nazywał. Rzeczywiście teraz był piękny. Chociaż Irene miała nadzieję, że to stwierdzenie o byciu dzieckiem było tylko głupim żartem, bo wiadomo, że nikt nie chciał się umawiać z dzieckiem. –To co jest z tobą teraz nie tak, że musisz korzystać z randek w ciemno? – Zapytała żartem. W końcu z taką aparycją to laski pewnie same się przed nim rozbierały. I to pewnie takie, które były zdecydowanie seksowniejsze od takiej Irene.
-Czekaj, czekaj… siłowania w Lorne jest twoja? – Zapytała szczerze zdziwiona. –Nie wiedziałam tego, a jestem tam dwa razy w tygodniu. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. Lorne to jest jednak małe, człowiek jednak nie zdaje sobie z tego sprawy dopóki nie wydarzy się właśnie coś takiego. –Hmmm. Ciężko mi powiedzieć. W sensie, no tak jak mówię, wydaje mi się, że kojarzę cię ze wspólnych zajęć, ale nie trzymałam się z bogatymi dzieciakami. – Podrapała się po łokciu. Może myliła Setha z kimś innym. Może to ktoś inny na piękny uśmiech spisywał jej zadania z matematyki. A mimo, że sama była z bogatej rodziny, w liceum czuła się jak wyrzutek przez to jak rodzice ją traktowali. Teraz była od nich odcięta, więc z bogactwa rodzinnego zostały jej tylko wspomnienia. I to takie niezbyt miłe, więc nawet nie tęskni.
Seth Reyner
about
i've been looking love in you, but only thing i found was your angry and pain
/ cholera sorki -,-
irene caddel
- Proszę Cię, w życiu. Mam strach, że zaraz mnie ugryzie jakiś pająk rzadki, który nie wiem ma jad czy inne takie co zabija w godzinę. Albo inne mutanty. - może i był facetem ale miał prawo jak każdy bać się o swoje życie i zdrowie. Wydawać by się mogło, że w Australii każdy jeden owad czy inny zwierzak jest dwa razy większy niż w każdym innym zakątku świata. Stąd obawy raczej zasadne, bo co i jak zrobić gdy może się nagle okazać, że ma się dodatkowo jeszcze na coś uczulenie, Seth z własnej woli nie pakował się więc w różne eskapady, tym bardziej w tereny, w których występują takie robactwo, ssaki czy gady.
- Ooo. To dobrze, w sensie że kojarzysz niekoniecznie z tą matą dobrze. - śmiech tutaj jaki mu się wyrwał z ust, był raczej bardzo zasadny. - Ja? No cóż, mały i nieco grubszy a do tego bardziej brzydki niż ładny, no ale wiesz jak to jest w takich latach. Dorastanie. - nie obrażał się na świat wtedy aż tak bardzo do końca. Przynajmniej miał motywację na podjęcie jakiejś zmiany w tym swoim życiu, a tym bardziej dążenie do wymarzone sylwetki. Nawet jeśli był bogaty i trochę też wredny dla innych to zdrowia czy wyglądu nie mógł tak do końca kupić za te kupe szmalu.
- Co ze mną nie tak? Szczerze. To jestem już po rozwodzie. I chyba to jest ten główny problem, który odstrasza. - no miał takie podejrzenia, że może przez to będzie ciężej o randkowanie. Ewentualnie to on sam w sobie był problem i myślał o byłej, albo tym jak to wszystko co było naprawić. No na tą chwilę było dalej niż bliżej a on sam ogarnął tyłek i wyruszył na łowy, by poszukać może czegoś nowego, a raczej przypomnieć sobie jak to może być dokładnie.
- No widzisz jaki ten świat jest mały a jednak duży. To aż dziwne, że nie wpadłaś na mnie, bo ja tam jestem praktycznie codziennie. - odparł wyraźnie rozbawiony tą historią. No tak czasami bywa, że wpada się na kogoś po milion razy a na innych zaś rzadko. Przez to mogli nawet nie wiedzieć kiedy siebie ominęli tak blisko przez co może stracili szansę na normalne spotkanie czy umówienie się na takowe bez stresu związanego z aplikacją i powodzeniem całej akcji.
- No tak, jestem z tych bogatych ale to nie tak że tylko z nimi trzymałem. Bo aby tam być musiało się jeszcze albo w coś grać albo jakoś wyglądać. - nakreślił poniekąd tym jak to wyglądało i że nie wszystko było takie kolorowe do końca. On sam miał pewnie i chwilę gdy się nosił jak paw obrośnięty w pióra ale jak widać dało się co niektóre wady zniwelować lub wyeliminować. Każdemu należało dać szansę.
irene caddel
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]