Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Pokręcił lekko głową, bo nie miał zamiaru wdawać się w jakieś gdybania z Pearl, tym bardziej, że zaczął czuć zmianę w rozmowie i już śmieszkowanie niekoniecznie było najlepsza formą odpowiedzi. Wysłuchał informacji o rodzicach blondynki, którzy okazali się być zwykłymi ludźmi. Najwyraźniej ich córka musiała im nieźle zajść za skórę i dlatego z taką srogością spoglądali w jej stronę, nie spodziewając się zapewne niczego dobrego.
- Musiałabyś być bardzo wdzięczna, aby mnie spłacić - mruknął niskim tonem, kompletnie nie odpowiednim do miejsca i chwili, ale nie mógł się oprzeć. Tylko jak szybko jak to zrobił, tak szybko przekonał się o tym, że poczuł się nieswojo. I nie dlatego, że okoliczności nie sprzyjały flirtom, a dlatego, że uzmysłowił sobie jak bardzo chciałby poznać tę wdzięczną Pearl, która byłaby taka tylko dla niego. Zdecydowanie zbyt wiele uwagi i myśli poświęcał blondynce, a ona chociaż walczyła dzielnie, coraz bardziej go intrygowała i pociągała. I tak, od początku uważał ją za dobry towar na jedną noc, ale odkąd poznał lepiej, chyba bardziej kręciło go to jaka była na prawdę, a nie jaka mogłaby być na tych kilka chwil, tylko po to, aby go zafascynować i uwieść.
W końcu ich pobyt we dwoje został przerwany, aczkowliek matka Pearl wcale nie wyglądała na taką, która podeszła do nich z przyjemnością. Gromiła wzrokiem i dało się wyczuć w jej zachowaniu tą wyższość. Poza tym używanie języka, który zakładało się, że ktoś w towarzystwie nie zna, także było jasnym sygnałem, mówiącym o tym co sądzi się o tej osobie. Pech chciał, oczywiście pech panien Campbell, że Jay doskonale wiedział o czym rozmawiały i co tu dużo mówić, zaskoczyła go odpowiedź Pearl. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że powiedziała to matce specjalnie, a biorąc pod uwagę, że zakładała iż kobieta ma Jaspera za nieudacznika, wcale nie przmoalo to jako komplwment. Ainsworth nie miał zamiaru się jednak tym przejmować, bo bardziej bawiło go to z jakim zawzięciem Pearl chciała utrzeć nosa rodzicielce.
- Może wydam się nieuprzejmy, ale miło byłoby moc się z panią zgodzić. Niestety Pearl w ostatnim czasie sporo pracowała i głównie temu poświęcała czas - stanął w obronie "swojej" kobiety, bo przecież mieli udawać szczęśliwy i dobrze zapowiadający się związek. Blondynka odeszła, a Jay został sam na sam z jej matka i niekoniecznie wiedział jak pociągnąć rozmowę, ale... - Ona tylko udaje taka obojętną. Nawet przede mną nie chce przyznać, że utrata ciotki ją dotknęła, ale da się to wyczuć - mruknął, spoglądając na plecy oddalającej się Pearl. Nie był pewny swoich słów, ale z drugiej strony poznał podłą i sukowata naturę dziewczyny. Zdał więc sobie sprawę z tego, że gdyby nie cierpiała po utracie ciotki, nie przyszła by na pogrzeb, nie zamarła na kilka chwil w kościele z gdy ściskała jego dłoń i nie kazała ozdabiać wieńca żadnymi słowami.
- Nie musi jej pan tłumaczyć, dobrze wiem jaką osobą jest moja córka. Przyszła tutaj z powinności - burknela kobieta.
- Owszem, bo została dobrze wychowana - zgodził się cwanie j chociaż igrał z ogniem, nie miał zamiaru spuszczać z tonu. - Bywa nieprzyjemna i pyskata, dobrze oboje o tym wiemy, ale to co w życiu najważniejsze szanuje - dodał i to już było zgodne z prawdą, bo nawet Jasper widział jak Pearl okazuje sumienie, chociażby Divinie. Była oschła i nieprzyjemna, ale przy tym miewała ludzkie odruchy i też, co tu dużo kłamać, jakby była takim złym człowiekiem, nie oddawałby się tak pracy, nie poświęcała dla siostry i przyjaciół, nawet jak byli nimi ludzie pokroju Hawthornea.
-Mówisz tak, bo chwilowo ci z nią dobrze, ale wielu było już takich jak ty... Nic dobrego jej to nie przyniosło - fuknęła, zapewnie niezadowolona z tego, że Jasper wcale nie okazał się mało elokwentnym młotkiem z baru.
-Istnieje wielką szansa na to, że tym razem się pani rozczaruje - odparł poważnie, jakby był przekonany o tym, że słowa Pearl o jego roli jako zięcia naprawdę mogłyby się spełnić, a przecież na dobrą sprawę on i blondynka nawet nie było ze sobą. Nie miało to jednak znaczenia, bo Jay naprawdę chciał utrzeć nosa tej kobiecie, Pearl przy okazji także.
Chwilę później, ku szczęściu Jaspera dołączyły do nich tamte kobiety, które plotkowały o ludziach w pobliżu groby Lucille. Najwidoczniej była to świeża sprawa, bo dyskusja znów rozwinęła się w tym temacie. Jasper tylko zachęcił do niej zgromadzone osoby, wspominając coś o tym, że mówi się iż na cmentarzu nocą robi się znacznie niebezpieczniej od pewnego czasu. Dowiedział się wiele, znacznie więcej niż spodziewał i też w tej chwili, z objęć krewnych i znajomych rodziny wyrwała go Pearl.
- Ej... Przerwałaś mi dobry podryw, jakbym jeszcze chwilę je pobajerowal, pewnie któraś przepisalaby na mnie swój majątek - rzucił oburzony, ale zaraz potem spoważniał, bo widział przecież jak Pearl na niego patrzy. - Wcześniej ktoś notorycznie niszczył na nim kwiaty, wyrzucał na niego śmieci i zostawiał nieczystości... Twoi rodzice podobno raz znaleźli kwiaty z groby Lucille pod swoim domem.. - powiedział, czego się dowiedział. Nie miał pojęcia o tym, czy Pearl miała usłyszeć o kwiatach, ale zapewne też by się czegoś dowiedziała. - Ta ciemnowłosa, ta której najbardziej wpadłem w oko, powiedziała, że przed pogrzebem ciotki, znalazł w skrzynce pocztowej karteczkę z dziwnymi kondolencjami; podobno było w nich coś o tym, że nie życzy rodzinie więcej pogrzebów, więc powinni zapomnieć o przeszłości - rzucił jeszcze, po czym w odruchu spojrzał w stronę grubki kobiet, a widząc, że i one przyglądają się jemu i Pearl, uśmiechnął się tylko blado i objął dziewczynę ramieniem, aby odprowadzić ją kawałek dalej. - No co? Mamy przecież udawać, prawda? - Czuł, że Pearl była lekko skonsternowana, więc zaraz wytłumaczył swoje zachowanie, ale też, gdy już opuścili towarzystwo i znaleźli się nieco dalej dodał. - Dzięki temu twoje kłamstwo nabierze wiarygodności - Nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał po hiszpańsku, ale miał nadzieję, że nie popełnił zandego rażącego błędu gramatycznego, gdy tych klikta słów wyszeptał do ucha Peael. Nachylił się przy tym nad nią i dla pokazu, objad jej szyję ramieniem, a potem złożył czuły pocałunek na czole dziewczyny, jakby chciał ją pocieszyć w tych trudnych chwilach. I może miało to być czystą, grą aktorską, ale poczuł jak serce uderzyło mu szybciej w piersi, gdy musnął wargami jej skórę.


pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Rodzice Pearl stracili już jedną córkę, przez to, że ta związała swoją karierę z dziennikarstwem śledczym. Kiedy dostała się na studia, byli z niej dumni, nie wiedzieli z czym to się je, chwalili się więc rodzinie i wspierali ją do momentu, kiedy policja nie zapukała do ich drzwi. Nic więc dziwnego, że nie uznawali tej samej pracy u Pearl i chociaż pewnie robili to z obawy, blondynka nie chciała tego dostrzec, a oni nie potrafili tego przyznać. Duma wymieszana z ranami przeszłości, dawała w tej rodzinie nienajlepsze efekty, chociaż każde udawało, że nie powinno niczego zmieniać.
Jeszcze zanim odeszła od ojca, ten powiedział jej, by znalazła sobie wreszcie kogoś porządnego, a nie kolejnego napakowanego łobuza. Nie, żeby Jasper miał postawę kulturysty, ale jej ojciec był raczej takim szczypiorem, z kolei matka była o wiele bardziej krągła. W każdym razie Pearl nie zdążyła mu już odpowiedzieć, że porządni mężczyźni jej nie chcą, a nawet te napakowane łobuzy na dłużej też niekoniecznie chcą zostawać. Była dobra, jako wabik, by zafascynować i zakręcić w głowie, ale na którymś etapie jej zachowanie i charakter po prostu zaczynały przerastać drugą stronę i każdy absztyfikant w którymś momencie wolał się wycofać i znaleźć ukojenie u boku bardziej ułożonych i statecznych panien.
- No to w sumie może cię do nich puszczę, ale majątek starszej pani za prace u Hawthorne'a, wybieraj - wzruszyła ramionami, bo chociaż już było po ptakach i poniekąd pogodziła się z tym, że Jasper pracował dla gangstera, to wciąż miała w sobie siłę, aby podkreślać swoje niezadowolenie tym wywołane. Teraz jednak ważniejsze było to, czego się dowiedział i cóż, trzeba przyznać, że kwiaty i kondolencje mocno nią wstrząsnęły.
- Kurwa, powinni mi byli o tym powiedzieć - zacisnęła dłoń w pięść i odwróciła się, wzrokiem wyszukując matki, bo już miała w planach podejść do niej i jej wygarnąć o tym, jak głupie było zatajanie przed nią takich faktów. W zasadzie już prawie zrobiła krok, kiedy poczuła, jak Jasper ją objął. Posłała mu pytające spojrzenie i prawdę mówiąc, jego wyjaśnienie niczego jej nie rozjaśniło. Była chyba jeszcze bardziej zagubiona, ale kiedy odezwał się po hiszpańsku... cóż, na dobre kilka oddechów straciła azymut, nie potrafiąc się odnaleźć w rzeczywistości, w której barman znał ten język. Co więcej, kiedy ona próbowała to przyswoić, on objął jej szyję, a potem poczuła jego wargi na czole i chociaż był to nic nie znaczący gest, to jednak... serce waliło jej jak młotem, a ona idiotycznie przymknęła oczy. To tylko gra - powtarzała sobie, robili to przecież na pokaz, nic za tym nie stało, ale chyba po prostu... nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś pocałował ją w czoło, potraktował taki niewinnym gestem. W jej świecie takie nie zdarzały się często i może dlatego przypisywała temu tak duże znaczenie, a przy tym nie wiedziała, jak zareagować?
- Gdybym wiedziała, że znasz hiszpański, nie powiedziałabym tego - burknęła w końcu, gdy już odzyskała możliwość sklejania zdań. Poza tym zerknęła do boku. - Moi rodzice się na nas gapią - mruknęła, próbując przypomnieć sobie o czym to oni rozmawiali. No tak! Jak mogła w ogóle zapomnieć. - Będę musiała sprawdzić ten cmentarz, to moja wina, za rzadko tam bywam - trzymanie się innych tematów niż te związane z Jasperem też na swój sposób było dobrą taktyką, ale musiała być dla siebie nieco bardziej surowa. Ściąć głupie myśli, które już krążyły po jej głowie, jakieś niemądre nadzieje i wyobrażenia... dlatego wbrew temu, co poczuła, uśmiechnęła się łobuzersko. - Brawo barmanie, teraz na pewno się nie domyślą, że po prostu chcesz mnie zaliczyć... wiarygodnie ci to wyszło - pochwaliła, a jako, że serce nadal biło jej nieco szybciej, zerknęła w stronę stolików. - Podali ciasta, zjedzmy i spadajmy - zaproponowała, bo w otoczeniu ludzi łatwiej jej będzie zapomnieć o tym pocałunku.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Szantaż, jaki wystosowała Pearl, Jasper odebrał w dwojaki sposób. Owszem uznał go wyborny żart, ale też przekonał o tym, że blondynka naprawdę musiała sporo myśleć o jego nowej pracy. Albo wybitnie była jej ona nie na rękę z albo faktycznie się o niego martwiła, co było całkiem przyjemnym uczuciem.
-Oddalabyś mnie tak o, poprostu? Nie masz serca... Wolę pracę u Nathaniela, w takim razie - udał obrażonego, a zaraz potem cmoknal wymownie, bo sądził, że nie bez powodu rodzina nie powiedziała Pearl od razu o wszystkim co się działo. Pewnie wiedzieli jakim nieodpowiedzialnym człowiekiem była i, że zaraz werknie nos gdzie nie trzeba, akurat jakby tak było, Jay mógłby przybić piątkę z jej rodzicami. - Może częściej wpadaj na obiadki do mamy to zaczną ci mówić więcej rzeczy... Z chęcią potowarzysze, wiesz żeby nasz teatrzyk był wiarygodny - rzucił z ironia, aczkolwiek chwilę później faktycznie mocno wczuł się w rolę, bo nawet jeśli pocałunek miał być udawanym, to towarzyszyły mu przy tym spore emocje. W sumie Ainsworth tylko utwierdził się tym gestem w przekonaniu, że Pearl zaczęła znaczyć dla niego znacznie więcej. Nie była już atrakcyjną, pannica Nathaniela, którą w sumie było miło oglądać, a że charakter całkiem ciekawy to i rozmową nie wkurwiała. Tylko, że to uległo zmianie, a blondynka stała się o wiele bardziej fascynująca, ciekawa i pociągająca, a czas spędzony z nią był tym, na który Jasper skrycie czekał.
- Jakbyś spytała to bym ci powiedział, że znam - Wyszczerzyl się dumny z tego, że udała mu się ta akcja z hiszpańskim. Nadal stali dość blisko, może Jasper już nie obejmował Pearl ramieniem, ale ułożył dłoń na jej tali i samemu zetknął w stronę rodziców dziewczyny. - I dobrze, przecież zgrywamy szczęśliwa parę - rzucił, a potem mina mu stężała, bo wcale nie chciał, aby Pearl cokolwiek sprawdzała, tym bardziej, że dostała czarno na białym ostrzeżenie. Powinna zapomnieć o sprawie, a nie kopać w niej bez usta nie, bo o ile do kogoś miały dotrzeć tamte słowa to zapewne właśnie do blondynki. - Twoja wina, że w ogóle coś się dzieje... Pewnie ktoś się tobą interesuje i wie, że szperasz w sprawie siostry - rzucił chłodno i poważnie. Zdawał sobie sprawę z tego, do czego zdolni są ludzie pragnący ukryć swoje sekrety przed światem. Wolał, aby Pearl nigdy się o tym nie przekonała. - Odpuść - poprosił, ale zamiast tego dziewczyna zbylango gadka o cieście i kawie, ale przed tym, cóż... Sama prosiła się o takie wyznania, nawet jeśli były one tylko cynicznym przepychaniem sie w rozmowie. - To dobrze, bo wcale nie mam zamiaru ciebie tylko zaliczyć, prawda? - Spojrzał w tę jej piękne, sarnie oczy, które potrafiły być równie uwodzicielskie, co groźne i chłodne. - Zresztą po co ciebie pytam, skoro znam odpowiedzi... - Uśmiechnął się nonszalancko i przypatrywał Pearl przez kilka sekund z aż wreszcie przesunął dłoń na jej plecy i gestem nakazał, aby ruszyli w stronę tych stołów. W sumie miał ochotę na dobrą i mocna kawę.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Faktycznie nie podobało jej się to, że pracował dla Nathaniela, bo zwyczajnie wiedziała, ż ta praca może być niebezpieczna i wolałaby, aby nic mu nie groziło. Wcześniej mówiła sobie, ze to dlatego, że sama go zamieszała w tę sprawę, ale teraz, coraz częściej dostrzegała, że zwyczajnie się o niego martwiła. Polubiła go bardziej, niż zamierzała, a co za tym idzie, byłoby jej łatwiej, gdyby był bezpieczny. Ostatecznie nadal trwała w przekonaniu, że o niebezpiecznym półświatku wie więcej, niż on. W końcu gdyby była świadoma tego, jak ją okłamuje i wykorzystuje, pewnie jej serce nie przyspieszałoby przy nim swojego tempa.
- Myślałam, że to jednorazowy teatrzyk, ale widzę, że ta rola naprawdę ci się spodobała - podeszła go trochę, ale nie wczuwała się w to za bardzo, bo niestety żyła teraz głównie informacjami odnośnie tych wszystkich podejrzanych sytuacji, o których nikt nie raczył jej wcześniej powiadomić. Była wściekła na rodziców, ale naturalnie wierzyła, że i tak uda jej się skorzystać z tego, czego się dowiedziała.
- Ach tak? Czyli mogę zadawać pytania, a ty nie będziesz się migał od odpowiedzi? - interesowało ją skąd znał hiszpański i w sumie wiele innych rzeczy też. Tylko, że teraz nie to jej było w głowie. Jasper też nieco zmienił swój sposób bycia, bo widziała, ze iskierki rozbawienia, które tliły się w tych jego ciemnych oczach, teraz ustępują powadze, która w jego wydaniu zawsze ją zaskakiwała. - Moja wina? - zapytała obruszona, bo nie spodobało jej się takie oskarżenie. W zasadzie cały klimat wywołany pocałunkiem w czoło prysnął, w końcu nie przywykła do tego, by ktoś zwracał jej uwagę i prawił morały. - To niech wiedzą i uderzą w źródło - rzuciła z determinacją, zaciskając dłonie w pięści. Nie żartowała, nawet jeśli tym wyznaniem bezpośrednio prosiła się o krzywdę. Poza tym prychnęła jeszcze, gdy kazał jej odpuścić. - Jasne, już lecę - przewróciła oczami, bo dla nie to nie był byle kaprys, lata poświęciła temu, co robiła i nie planowała się tłumaczyć. Już się zaczynało... inni też liczyli, że odpuści, a kiedy docierało do niech, że nic z tych rzeczy, wycofywali się. Z Jasperem miało być tak samo, dlatego w kontekście z tą refleksją jego pytanie było jeszcze bardziej dotkliwe. Ściągnęła tylko brwi, bo zdała sobie sprawę, że nie potrafi znaleźć żadnej dobrej riposty. Po prostu więc stała, utrzymując ten kontakt wzrokowy, aż nie drgnęła w chwili, gdy jego dłoń przesunęła się po jej ciele. Wtedy też faktycznie usiedli do stołu, ale ona nadal rozmyślała nad tym jego pięknie brzmiącym kłamstwem. Po co jej tak mieszał w głowie? Nie wiedziała. Nie wiedziała też po co się tak starał przez rodziną i znajomymi rodziny, którzy siedzieli dookoła. Wypadł na tym spotkaniu lepiej, niż ona sama, w którymś momencie usłyszała nawet, jak przyjaciółka ciotki w łazience mówiła do pani Campbell, że Pearl chyba w końcu wydoroślała, na co matka odpowiedziała, że "możliwe". To możliwe było niezbyt wylewne, ale na pewno jednym z najlepszych określeń, jakie na swój temat usłyszała od lat z ust rodzicielki... pewnie dlatego stała w tej kabinie dłużej, niż potrzebowała, czując się okropnie, bo wcale nie wydoroślała... okłamywała wszystkich. Wróciła więc do Jaspera i uznała, że mogą już uciekać, długo myśląc o tym, że znowu wszystkich rozczaruje, gdy powiadomi ich o zerwaniu ze swoim udawanym chłopakiem.

<koniec> :twerk:
Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ