ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.

[akapit]

DWA

Nie lubiła pracować pod presją czasu, a ostatnio towarzyszyła jej ona niemal bezustannie. Ilekroć otrzymywała jakieś zlecenie, nie mogła zaczekać na moment, w którym przypływ inspiracji przyjdzie do niej, ponieważ wydawca bezustannie ją poganiał. Nie znosiła czegoś takiego, podobnie zresztą jak nie lubiła własnych prac, które powstawały jako efekt takiego pośpiechu. Nigdy nie była z nich zadowolona i, choć sama naniosłaby tam jeszcze wiele zmian, ostatecznie musiała pogodzić się z tym, że zleceniodawca zadowalał się tym, co zdążyła wykonać w przewidzianym czasie. Bywało jednak, że ten dobiegał końca, a spod jej palców bezustannie wychodziły malunki, które nie przemawiały do niej zupełnie. Tak właśnie było teraz, dlatego dziś postanowiła zaszyć się w ulubionej kawiarni i to właśnie tam miała nadzieję zainspirować się na nowo. Do tego niestety nie doszło, ale już chwilę po wejściu Greer zdołała przekonać się o tym, że nadal miała w sobie silnie działający magnes na kłopoty. I prawdopodobnie jeszcze skuteczniejszy talent do pakowania się w sytuacje, w które każdą inną, względnie normalną osobę wprawiłyby w zakłopotanie.
Ze swoim partnerem rozstała się przeszło przed rokiem, a ich związek zakończył się w wyniku zdrady. Zdrady, która ich sąsiadce dorobiła brzuch, z czym niestety Greer nie była w stanie uporać się w szalenie szybkim tempie. Nadal nie czuła się dobrze z tym, co zaszło, ale nauczyła się już pałać do swojego byłego partnera szczerą nienawiścią, jednocześnie nie myśląc już o nim w ciepłych barwach. Warto jednak nadmienić, że to znacznie prościej było robić na odległość, a przez cały ten czas Forsberg nie miała ani jednej okazji, żeby na niego wpaść. Aż do dzisiaj.
Zacisnęła właśnie dłoń na własnym kubku z kawą i już miała rozejrzeć się za stolikiem, kiedy próg kawiarni przekroczył jej były partner ze swoją nową rodziną. Jej serce momentalnie zabiło szybciej, a ona sama spanikowała. Czuła się trochę tak, jakby nagle wszystkie funkcje, które dbały o dobre odnajdowanie się w towarzystwie innych ludzi, przestały działać. Ciało też odmówiło jej współpracy i przez chwilę po prostu wpatrywała się w ich trójkę, a później, ni stąd ni zowąd, zajęła miejsce przy pierwszym stoliku. Zajętym, oczywiście. I kiedy poczuła na sobie spojrzenie swojego niedoszłego męża, roześmiała się wesoło, jakby dziewczyna siedząca obok opowiedziała właśnie wyjątkowo dobry żart. - Nie jestem szalona, obiecuję. Potrzebuję tylko ratunku - rzuciła z uśmiechem na ustach. Posłała jej także błagalne spojrzenie, które miało przekonać blondynkę do współpracy i zaoszczędzić jej ewentualnego, krępującego zepsucia kamuflażu. Naprawdę nie miała ochoty stawiać teraz czoła swojemu byłemu. Choć teoretycznie uporała się z jego odejściem, nie dorosła do tego, aby normalnie z nim porozmawiać. Nie po tym, co sam w przeszłości jej zrobił.

mercey goldsworthy
lorne bay — lorne bay
25 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
wolna dusza — stale zmieniająca miejsca pracy i obiekty westchnień
001.

Trzeba przyznać, że w sytuacji wymagającej interwencji, kobieta, która właśnie usiadła naprzeciwko Mercey, nie mogła trafić lepiej. Każdy, kto miał okazję spędzić nieco więcej czasu w towarzystwie blondynki, wiedział doskonale, że takie spontaniczne akcje absolutnie jej nie przerażały. A wręcz przeciwnie; niebywale je lubiła. Im głupsze, tym lepiej. Ceniła nawet te, wymagające kreatywności oraz wspinania się na wyżyny aktorstwa; dlatego teraz skupiła całą swoją uwagę na siedzącej naprzeciwko dziewczynie i nawet nachyliła się nieco nad stołem, jakby nasłuchując tego, co ma jej do powiedzenia.
Ten dzień zdecydowanie nie należał do jej ulubionych; a wszystko dlatego, że dosłownie kilka minut wcześniej straciła pracę (prawdopodobnie trzecią w tym tygodniu). Zamiast kulturalnie wyjść z lokalu, postanowiła usiąść przy stoliku i zalegać tam do godziny zamknięcia, w formie cichego protestu. I … nudziła się niesamowicie, ale nie potrafiła wyjść, skoro coś już sobie obiecała. Pojawienie się przy niej osoby, której dotąd nie kojarzyła, wydawało się całkiem niezłym urozmaiceniem. Zwłaszcza że miło się na nią patrzyło. — Przed kim udajemy? — zapytała, jako że niesamowicie korciło ją, żeby się rozejrzeć, ale stwierdziła, że będzie to wyglądać niezbyt autentycznie. — Jest jakiś plan? Bo wiesz, jeśli chcesz, możemy wymyślić scenariusz. Randka by pasowała? — zapytała, uśmiechając się ;przy tym nieco głupkowato. Czy to był dziwny sposób na podryw, w stylu Mercey Goldsworthy? Nie. Raczej próbowała się zorientować w sytuacji. Istniało jednak lekkie prawdopodobieństwo, że to ona zostanie uznana za wariatkę.

Greer Forsberg
powitalny kokos
wiecie
love, peace & destiny
ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.
Nigdy nie podejrzewałaby samej siebie o równie irracjonalne zachowanie, a jednak teraz musiała wyjść z założenia, że desperackie czasy wymagają desperackich rozwiązań. Odkąd została zdradzona, ciężko było jej się z tym faktem pogodzić, ponieważ uważała, że to solidnie godziło w jej dumę. Na pewno nie pomagał jej także fakt, że jej były narzeczony na kochankę wybrał sobie akurat sąsiadkę, przez co Greer dalej nie czuła się w pełni swobodnie w domu, który kiedyś współdzieliła ze swoim już-nie-przyszłym-mężem. Teraz wychodziła na podwórko, spoglądała przez płot, a za nim widziała wyłącznie dom, w którym wcześniej dochodziło do zdrady. Myśl o tym cholernie ją frustrowała, ale obiecała sobie, że nie odpuści. Zasługiwała na to, aby wieść życie w domu swoich marzeń, a to, że miała robić to sama, niczego nie przekreślało. A jednak, kiedy zobaczyła to, jak dobrze radzi sobie jej były partner, wyraźnie się zmieszała. Poczuła się głupio z tym, że to nie jej życie układało się tak dobrze i z tego powodu nie czuła się gotowa, by stawić mu czoła. Spanikowała i wylądowała przy cudzym stoliku, prawdopodobnie przy okazji robiąc z siebie koszmarną kretynkę.
Nie została spławiona, a to sprawiło, że uśmiech na jej twarzy przybrał bardziej szczerą barwę. Odetchnęła z ulgą i ucieszyła się, że mogła liczyć na pomoc osoby, której przecież nawet nie znała. Najwyraźniej były jeszcze na tym świecie życzliwe istoty! - Widzisz tę szczęśliwą rodzinkę przy wejściu? - zapytała, jednocześnie rzucając jej wymowne spojrzenie, jakby w ten sposób chciała się upewnić, że blondynka nie rozejrzy się zbyt ostentacyjnie. - Gdyby nie jej ciąża, prawdopodobnie byłabym już żoną tego palanta - wyjaśniła bez ogródek, choć zwierzanie się z tak osobistych kwestii osobie, której w ogóle nie znała, nie było zbyt mądre. Ale przecież to nie ona dopuściła się zdrady, zatem i nie ona miała się czego wstydzić. - Myślę, że randka będzie w takim razie idealna - stwierdziła, bo chociaż w ogóle nie myślała o tym, aby wzbudzać w swoim byłym partnerze zazdrość, to jednak nie chciała wyjść na nieudacznika, który od tamtej pory był sam. A właśnie tak to w jej przypadku wyglądało. - I to ja stawiam kawę - dodała, bo chociaż tak mogła jej się za ten ratunek odwdzięczyć, choć warto wspomnieć, że uważała, iż blondynka robiła dla niej tak wiele, że jedna kawa na pewno nie wystarczy, aby spłacić ten dług.

mercey goldsworthy
lorne bay — lorne bay
25 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
wolna dusza — stale zmieniająca miejsca pracy i obiekty westchnień
Czasami przyszłość bywała trudna do przewidzenia — niby to człowiek wiedział, co dokładnie chce osiągnąć i w jaki sposób, ale jednak na jego drodze pojawiało się jakieś wydarzenie, które rujnowało pierwotny plan. Wychodząc z tego założenia, Mercey starała się po prostu być spontaniczna i elastyczna. Często dostosowywała się do bieżących wydarzeń, stosując sztukę improwizacji; niejednokrotnie powtarzała, że jeśli na czymś się zna, to właśnie na tym. Ale czy była to stuprocentowa prawda, skoro tak często lubiła postawić na swoim? Ciężko stwierdzić. W każdym razie nie można też powiedzieć, że Greer trafiła na zwyczajnie ż y c z l i w ą osobę, skoro Mer miała w tym również własną korzyść; tę związaną z zabijaniem nudy. A jak już wiadomo: przed nią blondynka broniła się zawsze rękami i nogami. — Rodzinkę? — zapytała, oglądając się za siebie ukradkiem — a przynajmniej naprawdę się starając, by tak to wyglądało. — Jeśli dziecko odziedziczyło po niej nos, to szczerze współczuję — oceniła, po krótkim zlustrowaniu pary. I wcale przy tym nie przesadziła, by jej towarzyszka poczuła się lepiej. Naprawdę tak uważała! — Ty masz znacznie ładniejszy. Lepsze geny — dodała jeszcze, tonem znawcy. Nawet lekko kiwnęła głową, podkreślając, że znajdujący się przed nią obraz jest całkiem … satysfakcjonujący.
Mercey uśmiechnęła się promiennie, gdy kobieta stwierdziła, że randka będzie idealną przykrywką. Bo hej! Akcja się rozkręcała. O wiele łatwiej było jej działać w ten sposób, niż jakby miały odgrywać spotkanie koleżanek na ploteczkach przy kawie. — W takim razie cieszę się, że nie zostałaś jego żoną, bo wtedy nie byłoby tej randki — powiedziała, dość wymownie podkręcając ostatnie słowo. Nawet mrugnęła do niej z tej okazji. — No, również dlatego, że jest palantem. I tylko dziecko powstrzymało go od kolejnych zdrad. Swoją drogą, naprawdę myślisz, że z nią tworzy szczęśliwą rodzinkę? — zapytała, z lekką konsternacją. Skoro już wcześniej zdradzał swoją prawie-żonę i nie miał zamiaru od niej odchodzić do swojej kochanki, skąd wiadomo, że nie posiadał ich więcej? — Myślę, że dobrze by było, gdybyś zdradziła mi jeszcze swoje imię — skomentowała, gdy kobieta postanowiła, że postawi kawę. Skoro już były na niby-randce, dobrze by było wiedzieć chociaż tyle, prawda?

Greer Forsberg
powitalny kokos
wiecie
love, peace & destiny
ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.
Uśmiechnęła się. Nic nie była w stanie na to poradzić, ale uśmiech po prostu samoistnie wkradł jej się na usta. Choć Mercey nie znała jej ani trochę, nie miała też pojęcia o jej codzienności, to jednak doskonale odczytała to, czego Greer w chwili obecnej potrzebowała. Pogodziła się z odejściem narzeczonego, tak przynajmniej jej się wydawało, a jednak nie chciała być w ich relacji tą, która wyszła z tego związku przegrana. Jej życie nie było przecież poukładane – nie miała stałego partnera, a przy okazji daleko było jej też do doczekania się potomstwa. Tak naprawdę stała w miejscu, a jednak na co dzień nie czuła się z tym źle, ponieważ nie chciała z niczym się spieszyć, aby po raz kolejny nie popełnić błędu. Teraz jednak, kiedy w najbliższym otoczeniu znajdował się jej były partner, potrzebowała dodatkowego bodźca, który zagwarantowałby jej, że wcale nie była przegraną. Tym najwyraźniej okazały się słowa Mercey, które sprawiły, że na ustach brunetki pojawił się szczery grymas zadowolenia. - W takim razie oby go odziedziczyło - odparła, a chwilę po tym, jak dyskretnie obejrzała się przez ramię, omiotła spojrzeniem blondynkę. Nawet jeżeli towarzystwem Greer zabijała własną nudę, Forsberg nie miała nic przeciwko, ponieważ i tak zdołała już dojść do wniosku, że Goldsworthy była całkiem sympatyczna. - Och, tak, przepraszam - zaczęła i lekko się zamotała, z opóźnieniem zdając sobie sprawę z tego, że do tej pory nie pomyślała, że powinna się przedstawić. Przez moment brała nawet pod uwagę wyciągnięcie dłoni w kierunku blondynki, ale szybko się wycofała, dochodząc do wniosku, że to na pewno przykułoby niepotrzebną uwagę. - Greer, jestem Greer - dodała, a kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. Przy okazji posłała też blondynce pytające spojrzenie, oszczędzając sobie słownego ciągnięcia jej za język. - A co do tych zdrad… - zaczęła i ściągnęła ku sobie brwi, poświęcając tej myśli trochę czasu. - Kiedyś bez wahania powiedziałabym, że masz rację, ale teraz wydaje mi się, że zupełnie nie znam tego człowieka, więc… Nie wiem. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby i jej przyprawiał rogi - stwierdziła, po czym lekko wzruszyła ramionami. To, na szczęście, nie był już jej problem. - Powiedz, że też masz na swoim koncie jakieś związkowe porażki - poprosiła, ale wcale nie ze wścibstwa. Najwyraźniej potrzebowała pocieszenia, a poza tym, skoro i tak miały spędzić ze sobą jeszcze trochę czasu, najwyraźniej Greer chciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej – nawet jeśli tym czymś miały być sercowe porażki.

mercey goldsworthy
lorne bay — lorne bay
25 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
wolna dusza — stale zmieniająca miejsca pracy i obiekty westchnień
Mercey z reguły wcale nie była dobra w odczytywaniu ludzi — a przynajmniej ich intencji względem siebie. Do bieżących wydarzeń dopisywała własne scenariusze i przemyślenia, które z reguły były tak chaotyczne, że sama niekoniecznie się w nich odnajdywała. Nie brała pod uwagę, że ktoś może czuć się, chociażby, niekomfortowo w jej towarzystwie, bo naiwnie wierzyła, że o takich rzeczach mówi się wprost. Gdzieś tam zapominała o granicach pomiędzy tym co się chce, a co wypada, ale … W takich sytuacjach, jak ta, potrafiła się odpowiednio dostosować i przyjąć narzuconą jej rolę. Greer nie mogła właściwie trafić lepiej.Jak widać, Mercey potrafiła również podnieść człowieka na duchu jednym, głupim (aczkolwiek bardzo prawdziwym) stwierdzeniem. Z uśmiechem satysfakcji kiwnęła głową, gdy jej towarzyszka przyznała, że dziecko powinno odziedziczyć ten okrutnie krzywy nos i postanowiła trzymać za to kciuki.
Nic nie szkodzi. Miło cię poznać, Greer. Ja jestem Mercey. Właściwie powinnyśmy znać swoje imiona, skoro umówiłyśmy się tutaj na randkę, aczkolwiek mam nadzieję, że zapamiętamy je do kolejnej — skomentowała, uśmiechając się przy tym promiennie i jakby zupełnie ignorując fakt, że to wszystko było jedynie na niby. — Och. No tak. Nie ma sensu zawracać sobie kimś takim głowy — machnęła ręką, jakby odganiała przy tym nachalną muchę. Była na tyle dorosła, by wiedzieć, że to nie jest takie łatwe, ale wolała jak najszybciej pozbyć się tego tematu, by jakoś odsunąć uwagę Greer od tamtego człowieka. — Hm … niezupełnie? Nigdy nie byłam w takim, no wiesz … wspólne mieszkanie, ślub, dzieci, bla bla bla. Jakoś mnie to nie interesuje — wzruszyła ramionami. Zdecydowanie preferowała krótkie, intensywne znajomości lub, ewentualnie, trwałe, ale bez głębokich obietnic. Jej życie non stop się zmieniało, a sama Mer nie chciała stać w miejscu. Właśnie tak wyobrażała sobie związki: jako kotwicę, która trzymała człowieka przy brzegu. A hej, ona chciała wypłynąć na te największe fale!

Greer Forsberg
powitalny kokos
wiecie
love, peace & destiny
ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.
Uśmiechnęła się po raz kolejny. Nie miała pojęcia, czy działo się to za sprawą samoistnie opuszczających ją nerwów, czy może to Mercey miała w sobie coś, co sprawiało, że zaczynała czuć się w jej towarzystwie swobodniej, choć jeszcze przed chwilą przekonana była o tym, że zdołała się skompromitować. Tak czy inaczej, blondynka z zadziwiającą szybkością nie tylko podniosła ją na duchu, ale sprawiła również, że Greer ogarnął nieco bardziej wesoły nastrój. Pomimo tego, że przed kilkoma minutami panikowała jeszcze na myśl o konfrontacji z byłym partnerem i jego nową rodziną, to wszystko minęło jak za dotknięciem magicznej różdżki, a jedyne, na czym obecnie się skupiała to to, aby wywrzeć na niej w miarę pozytywne wrażenie. Wydawało jej się, że po tym, od czego zaczęła, sporo miała teraz do nadgonienia. - Czyli to nie jedna z tych randek, o których od razu chce się zapomnieć? - zapytała, a kącik jej ust uniósł się wyżej. Nie brała tych słów na poważnie, ponieważ cała ta sytuacja była na tyle irracjonalna, iż ciężko było przywiązywać do tego wagę. Zresztą, gdyby nawet spróbowała, ciężko byłoby jej uwierzyć, że osoba, którą zaatakowała z przypadku i na starcie obarczyła historią swojego złamanego serca, mogłaby chcieć mieć z nią do czynienia na dłuższą metę. Nie w ten sposób zaczynały się najlepsze znajomości, a przynajmniej w takim właśnie przeświadczeniu tkwiła Greer, która teraz posłusznie skinęła głową. Mercey miała rację, zawracanie sobie teraz głowy byłym partnerem nie miało większego sensu. - Ile masz lat? - zapytała ni stąd, ni zowąd. Najwyraźniej należała do tego grona osób, którym wydawało się, że podobne marzenia przychodzą z wiekiem. Może jednak nie każdy musiał dojrzeć do chęci posiadania rodziny. Sama właśnie o tym marzyła, dlatego zaskakiwała ją perspektywa tego, że ktoś uważał inaczej. - To może ty komuś złamałaś serce? - zapytała chwilę po tym, jak oparła łokcie o blat stolika i lekko wychyliła się w stronę blondynki. Była naprawdę zaciekawiona tym, jak wszystko wyglądało z jej strony, zatem Mercey udało się dzisiaj osiągnąć sporo – nie tylko poprawiła jej humor, ale przy okazji też udało jej się ją zaintrygować. To naprawdę duże osiągnięcie.

mercey goldsworthy
lorne bay — lorne bay
25 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
wolna dusza — stale zmieniająca miejsca pracy i obiekty westchnień
Mercey całkiem nieźle radziła sobie z odbieraniem energii innych ludzi; nie pozbawianiem jej, a raczej odczytywaniem i trafną analizą — chociaż w rozszyfrowywaniu znaków nie doszła dotychczas do perfekcji i niekiedy intencje, względem jej osoby, wydawały się być jedynie zamgloną ideą. W towarzystwie Greer ona również poczuła się bardzo swobodnie; aczkolwiek w przypadku Mercey nie było to dziwne zjawisko. Przebywanie z ludźmi na ogół sprawiało jej radość — zwłaszcza gdy wydawali się ciekawymi istotami, wartymi poznania. Jej towarzyszka niewątpliwie należała do tej grupy; i to nie tylko i wyłącznie z uwagi na urodę. Same okoliczności spotkania były dość niecodzienne. Tym samym mocno pasujące do Goldsworthy. — Mnie jest bardzo ciężko zapomnieć — stwierdziła; albo raczej poinformowała ją, z prawdziwą powagą, malującą się na twarzy. — Poza tym, nie musimy się skreślać tak od samego początku, hej. Co to za błędne założenia? — zapytała jeszcze, przy tych słowach uśmiechając się już szeroko. Wolała być optymistką, nawet jeśli ta konkretna sytuacja była mocno niejasna i raczej ciężko było jednoznacznie stwierdzić, dokąd je zaprowadzi. Bo opcji było kilka, prawda? Mogłyby, na przykład, już nigdy się nie spotkać. Co brzmiało absolutnie najgorzej, z perspektywy Mer.
Zdziwiło ją nieco pytanie o wiek. Zamyśliła się na sekundę, po czym spojrzała na nią z nieco skonsternowaną miną. — Dwadzieścia pięć — odpowiedziała ostrożnie, bo nie miała pojęcia, czy ma to jakieś znaczenie. Ona z reguły się nie przejmowała i nie patrzyła na ludzi w liczbach, ale co, jeśli Greer owszem? Wydawała się nieco starsza … być może nie chciała mieć do czynienia z małolatą? Czy coś w tym guście. — A ty? — zawtórowała, by przekonać się, czy jej ocena jest prawdziwa. Jeśli zaś chodzi o kwestię złamanych serc … — Pewnie niejedno. Ale ja jestem szczera, wiesz? Więc to ich wina, jeśli się zakochują, a nie moja — odpowiedziała, jakby wierząc, że sprawa jest całkowicie prosta i taka do ogarnięcia. Zawsze. Bo przecież miłość można sobie od tak zaplanować, prawda?

Greer Forsberg
powitalny kokos
wiecie
love, peace & destiny
ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.
Zapomniała już, jak to jest czuć się przy kimś swobodnie. Kiedyś otaczała się ludźmi z wyjątkową lekkością, czego obecnie trochę jej brakowało. Trzymała dystans, ponieważ w ten sposób nie narażała się na cierpienie, z którym musiała zmierzyć się, kiedy została zdradzona. Tamto doświadczenie zmieniło jej podejście do innych relacji i zmusiło ją do ostrożności, która zdawała się być lepszym wyborem niż otwartość. Po prostu się bała, bo nadal pamiętała ból, z którym wiązało się złamane serce. To zresztą widoczne było na załączonym obrazku – gdyby jej były partner był jej obojętny, nie zareagowałaby na jego widok taką paniką i nie siedziałaby teraz przy stoliku Mercey. Jeśli jednak głębiej się nad tym zastanowić, może nie powinna wcale tego żałować?
Nie wiedziała dlaczego, a jednak się uśmiechnęła. Nie umiała ocenić, jak powinna odbierać słowa blondynki, ale mogłaby przysiąc, że ta chyba z nią flirtowała. Greer natomiast nie doświadczyła cudzego zainteresowania tak długo, że było to teraz przyjemną odmianą. Mając jednak w głowie myśl o tym, że jej brak wprawy sprawi, że stanie się niezręcznie, nie powiedziała nic, tylko pogodnie się uśmiechnęła. Jak widać, humor w towarzystwie Mercey prędko jej się poprawił. - Dwadzieścia pięć - powtórzyła po niej powoli, jakby uważnie ważąc te słowa. Dopiero późniejsze pytanie wyrwało ją z zamyślenia i sprawiło, że lekko potrzepała głową, jakby chciała wyrzucić z niej myśli, które teraz tylko odciągały ją od głównego tematu rozmowy. - Dwadzieścia dziewięć - odpowiedziała w końcu, a chwilę później ściągnęła ku sobie brwi. O ile była w stanie zrozumieć brak nieprzyjemnych sercowych doświadczeń, tak teraz intrygować zaczęło ją coś innego. I choć nie znały się prawie w ogóle, zatem powinna zadbać o bycie taktowną i pewne pytania zwyczajnie sobie odpuścić, nie zdecydowała się na to. Górę wzięła nad nią ciekawość, która wezbrała, kiedy blondynka odezwała się po raz kolejny. - Czekaj, czekaj - rzuciła, jakby to ją chciała wyhamować, po czym oparła przedramiona na stoliku i wychyliła się w jej stronę. - Chcesz powiedzieć, że sama nie byłaś jeszcze zakochana? Nigdy-nigdy? - zapytała, unosząc ku górze jedną brew. Miała wrażenie, że ludzie często tak mówili, ale jednocześnie bardzo często kłamali, dlatego teraz nie była pewna, czy powinna jej wierzyć. Wiedziała natomiast, że zżerała ją ciekawość, a tę naprawdę trudno było zwalczyć.

mercey goldsworthy
lorne bay — lorne bay
25 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
wolna dusza — stale zmieniająca miejsca pracy i obiekty westchnień
Flirtowała z nią, a jakże. Chociaż sama nie potrafiła do końca ocenić intencji brunetki i nadać żadnej etykietki temu spotkaniu, wychodziła z założenia, że kilka komplementów, czy też mniej lub bardziej sugestywnych komentarzy, wcale nie zaszkodzi. Mercey należała do osób, które raczej nie zastanawiały się nad tym, co mówiły. Jej sposób działania opierał się na spontanicznych ruchach i gestach, których — na całe szczęście — nie miała w zwyczaju żałować. Przeszłość zostawiała tam, gdzie znajdować się powinna — daleko za sobą. — Och. Czy to coś złego? — zapytała, lekko marszcząc brwi. Mogłaby zmyślać, że jest dojrzała, jak na swój wiek, ale dobrze wiedziała, że akurat tego jej brakowało; dorosłość nadal budziła z Mercey ogromne przerażenie. Nie potrafiła sobie z nią radzić i podejmować decyzji, akceptowalnych przez społeczeństwo. Ceniła sobie wolność. Ceniła również fakt, że nie musząc dostosowywać się do określonych ram, mogła być sobą.
Uniosła dłoń, by schować za ucho opadające na twarz kosmyki włosów; dało jej to kilka sekund na przemyślenie kolejnej odpowiedzi. Nie planowała nic ukrywać, aczkolwiek nie wiedziała, jakimi słowami najlepiej jest wyrazić to, co na co dzień odczuwała. — Kocham ludzi — rzuciła najpierw; wypowiadając to zdanie wesołym tonem. — Ale wydaje mi się, że nigdy nikogo nie pokochałam tak bardzo, żeby poświęcić mu stuprocentową uwagę. To wydaje się trudne — skomentowała. Nie lubiła szukać sobie w życiu problemów, czy też angażować się w rzeczy, które nie były dla niej komfortowe. — I też nie trafiłam na nikogo wyjątkowego — dodała jeszcze, z lekkim uśmiechem. O miłości miała nieco zaburzone pojęcie; nie widziała jej jako coś, co trzeba pielęgnować i na co zależy zapracować, a raczej szukała … może tej bajkowej, jedynej, od pierwszego wejrzenia? A może nie była aż tak naiwna, ale zwyczajnie nie wiedziała, czego się spodziewać? — Bardzo go kochałaś? — zadała to pytanie w sposób nieprzemyślany; bo nie chciała przecież wracać do tematu zdradliwego narzeczonego. Aczkolwiek naprawdę ją to ciekawiło.

Greer Forsberg
powitalny kokos
wiecie
love, peace & destiny
ilustruje książki dla dzieci — big sky publishing
29 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ilustruje książki dla dzieci, w co wciągnęła się na krótko po tym, jak zdradził ją narzeczony.
Ciężko mówić o jakichkolwiek intencjach, kiedy jedyne, co chciała osiągnąć poprzez zajęcie miejsca przy jej stoliku, to ucieczka przed konfrontacją z byłym partnerem. Nie chciała stawić mu czoła, dlatego wylądowała z przypadkową osobą, a jednocześnie nie mogła powiedzieć, że była z towarzystwa niezadowolona. Nie, Mercey wydawała się naprawdę miła, co było miłym spostrzeżeniem – niemal najlepszym zaraz po tym, że nie odprawiła jej z kwitkiem, kiedy Greer jak naczelna wariatka zaatakowała ją swoim towarzystwem. A przecież mogła ją spławić! Ba, Forsberg nie była pewna, czy przypadkiem ona nie postąpiłaby inaczej.
Pokręciła gwałtownie głową, nie chcąc dawać jej do zrozumienia, że mogła doszukiwać się czegoś złego w jej wieku. Czteroletnia różnica nie stanowiła przecież przepaści, nawet jeżeli Forsberg dostrzegła pewne różnice w ich podejściu do pewnych spraw. Miało to jednak swoje plusy, ponieważ mogły podzielić się ze sobą własnymi przekonaniami, tym samym fundując sobie nowy punkt widzenia. Coś takiego czasami naprawdę było potrzebne. - Trudne i czasami zupełnie nie warte zachodu - skwitowała pochmurnie, kiedy Mercey podzieliła się z nią własnymi spostrzeżeniami. Nie ulega wątpliwości, że Greer miała dość nieprzychylne spojrzenie na damsko-męskie relacje, w dużej mierze przez to, co spotkało ją w przeszłości. Choć wydawało jej się, że wyleczyła się już z uczuć do byłego narzeczonego, to jednak nie można powiedzieć, że wszystkie rany na dobre się zabliźniły. Nie, w takich chwilach jak teraz, Greer nadal czuła się z tym źle. - Chciałabym powiedzieć, że nie - odparła niemal odruchowo, chwilę później głośniej wypuszczając powietrze. Była to jedna z tych rzeczy, których naprawdę się wstydziła – tego, że ulokowała swoje uczucia w kimś, kto ani trochę na nie nie zasługiwał. Czasami czuła się tak, jakby sama odpowiadała za to, że się zawiodła. To było głupie, a jednak tak właśnie czuła. - Jeśli więc kiedykolwiek zdecydujesz się otworzyć na jakiegoś faceta, upewnij się, że nie stuka twojej sąsiadki - skwitowała, po czym uśmiechnęła się niemrawo. Czy pozostawało jej coś poza żartowaniem z tego tematu? Nie, jeśli nie chciała chodzić przybita, a przecież była to kolejna rzecz, na którą nie powinna sobie pozwolić. Ten facet nie był wart tego, aby wylewała przez niego jakieś łzy.

[akapit]

KONIEC

mercey goldsworthy
ODPOWIEDZ