mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
#10

Powoli domykała kwestię sprzedaży rodzinnej farmy. To był ogromny kamień z serca, że Rufus okazał się być nie tylko zainteresowany kupnem, ale zaproponował by państwo Kelly zostali na farmie w charakterze konsultantów, zarządców czy jak zwał tak zwał. Mogli w każdym razie mieszkać na farmie, pomagać swoją wiedzą i doświadczeniem, a Rufus miał być właścicielem. Rodzice Willow byli zachwyceni mężczyzną i ruda nie mogła się oprzeć wrażeniu, że właśnie zyskali syna o jakim marzyli. Nie, nie była zazdrosna. Cieszyła się, że udało jej się znaleźć kogoś, kto odciążył ją z tego problemu, jakim była farma. Dawało jej to wolność i poczucie, że może ze spokojną głową wyjechać z Lorne, gdy już przyjdzie czas. Choć mogło się to wydawać bezduszne, to była pogodzona z losem. Od zawsze wiedziała, że Philemon nie dożyje wieku nastoletniego, ani nawet późnego dzieciństwa. I tak dostali więcej czasu niż na początku podejrzewali lekarze. Nie było sensu pogrążać się w żałobie, skoro miała jeszcze swojego synka na tym świecie. Starała się korzystać z każdej chwili jaka im pozostała. Bawiła się z Philemonem, czytali, oglądali bajki, a jak czuł się lepiej, to spacerowali. Ale z każdym dniem słabł, gasł, jakby życie z niego ulatywało. Bolesny był to widok, ale Willow wiedziała, że to, że się rozpłacze czy załamie, nic nie zmieni. A potem będzie żałować, że zamiast budować z synkiem wieżę z lego, to siedziała i ryczała.
Dziś Philemon był z Achillesem, a ona musiała pojechać na farmę, dopełnić jakichś formalności i przy okazji zabrać resztę swoich rzeczy ze starego pokoju. Dziwnie było zamykać tak kolejne rozdziały swojego życia, jakby to były jakieś pudełka, w których mogła poodkładać elementy z danego zbioru, zamknąć i odstawić na półkę. Ale była dzięki temu spokojniejsza, nie będzie się martwić gdy wyjedzie. Wszystko będzie poukładane i podomykane. A to działało na nią relaksująco niemalże.
Wracała właśnie z rodzinnej farmy, kiedy zauważyła jadącą w jej stronę postać na koniu. Ani ona nie jechała zbyt szybko, ani jeździec, więc Willow miała czas by dojrzeć kto jedzie z naprzeciwka. Ta droga prowadziła tak na prawdę tylko na farmę Kellych albo do posiadłości Atwoodów. Dodała dwa do dwóch i ruda uśmiechnęła się, kiedy dotarło do niej, kto jedzie w jej stronę. Zatrzymała samochód i wyszła na powitanie, wesoło machając do kobiety.
- Ainsley! - zawołała, uśmiechnięta od ucha do ucha. Znały się prawie całe życie i Willow aż zrobiło się wstyd, że przez te kilka miesięcy, kiedy wróciła do Lorne, nie miała okazji spotkać się z dawną przyjaciółką. - Boże, sto lat się nie widziałyśmy. - dodała, gdy kobieta podjechała bliżej.

Ainsley Atwood
sumienny żółwik
nick
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
[2] + Willow Kelly

Ainsley w ostatnim czasie tak mocno zapchała swój terminarz wydarzeniami związanymi z jej pracą, że zdawać się mogło, że w wolnych chwilach - i to o ile je w ogóle jeszcze ma - co najwyżej śpi. No, realnie może nie było aż tak ciężko, ale blondynka potrzebowała czasem kilku chwil tylko dla siebie. W związku z remontem, który zarządziła w swoich czterech kątach, pomieszkiwała ostatnio u rodziców. Choć raczej przypominało to wynajmowanie pokoju w luksusowym hotelu - nikogo z rodziny bowiem nie było akurat w Australii, więc jedyne osoby, z którymi blondynka miała styczność to obsługa posiadłości. Wszystko przygotowane i podane pod nos, żyć nie umierać. Sąsiedzi przez prawie trzydzieści lat zamieszkiwania tutaj Atwoodów zdążyli już chyba się i przyzwyczaić do stylu ich życia. Choć byli nazywani "rodziną królewską", wszyscy ich szanowali i lubili - A. była, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, zdziwiona tym, ile zaproszeń "po sąsiedzku" w czasie nieobecności rodziców, musiał przepracować ich asystent. W ogóle, droga próżności, posiadanie asystenta by ogarniał zaproszenia na grilla do sąsiadów! Pfi!
To był jeden z takich dni. Ani odezwać się do kogoś, ani swoją obecnością nie przeszkadzać pracownikom. Ainsley zdecydowała się zatem wybrać na przejażdżkę, trochę poćwiczyć, trochę zobaczyć co w trawie piszczy. Posiadłość Atwoodów wyróżniała się pośród tutejszych farm - hodowali bowiem tylko konie, w przeciwieństwie do sąsiadów zajmujących się bydłem czy uprawą różnych roślin. I oczywiście na taką przejażdżkę, własny teren to mało. Wracała sobie zatem od strony drogi, próbując okiełznać całkiem liczne stadko psów - beagli i wyżłów - które zabrała ze sobą. Mimo to widok znajomej osoby nie umknął jej uwadze. Podjechała bliżej i z gracją zsiadła z konia.
- Willow! Doprawdy minęło ze sto lat, tak długo, że myślałam, że już tu nie mieszkacie czy coś! - Ainsley dobrze kojarzyła sytuację życiową, w której znalazła się jej przyjaciółka z młodości. Starała się ją rozumieć, nie pakować z butami w jej życie. To, plus zobowiązania zawodowe blondynki skutkowało niestety tym, że ich kontakt trochę się wytarł, ograniczając w ostatnim czasie do reakcji w mediach społecznościowych. - Co u was słychać? Czuję się jakbym w ostatnim czasie żyła pod kamieniem - głównie dlatego, że żyła swoimi własnymi problemami. A że na tym polu wszystko zaczęło się układać, mogła się z powrotem zainteresować poczynaniami innych. Dziewczyny dopadły właśnie rozbiegane psiaki, obszczekując towarzystwo i - jeden przez drugiego - przeciskając się, by tylko obwąchać towarzyszkę swojej pani.
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Bywały takie momenty w życiu Willow, że zazdrościła sąsiadce pieniędzy. Zwłaszcza wtedy, kiedy wraz z siostrą musiały spędzać większość dnia na pracy na farmie, bo był słabszy rok i rodzinę nie stać było na pełną załogę pracowników. Tych nawet w tak zwanych tłustych latach nie było zbyt wielu, bo jaki był sens wydawania całego zarobku na wypłaty. Pewnie w takich momentach każdy w rodzinie Kelly żałował, że Willow i jej Celeste były dziewczynkami a nie chłopcami. Z chłopców zawsze więcej pożytku na farmie. Ale i tak siostry Kelly dawały z siebie wszystko i pracowały ile mogły. A kiedy Willow była zbyt zmęczona po całym dniu pracy by zrobić cokolwiek innego, wtedy właśnie wkradało się to ukłucie zazdrości w stosunku do Ainsley. Nastoletnia ruda nawet lubiła sobie wyobrażać, że jej rodzina też jest bogata i Willow może skupić się tylko na muzyce. Nigdy jednak to nie przeradzało się w zawiść, ani nie wywoływało negatywnych uczuć w stosunku do Ainsley.
Willow uwielbiała zwierzęta, dlatego aż ręce jej się rwały do psów, żeby je głaskać i się z nimi przywitać. Z resztą zwierzęta były jej głównym obowiązkiem na rodzinnej farmie. Na dodatek zwierzęta ją też lubiły, więc to była odwzajemniona sympatia.
- Przez jakiś czas faktycznie nie mieszkałam w Lorne. - potwierdziła. - Ale w zeszłym roku rodzice podupadli na zdrowiu, więc z Achillesem i Philemonem wróciliśmy w rodzinne strony. - dodała. Głos jej lekko zadrżał gdy wymawiała imię przybranego syna. - Udało mi się namówić rodziców na sprzedaż farmy, więc niech cię nie zdziwi jak się tam będzie kręcić ktoś obcy. Rodzice tam zostaną. - Rufus spadł im z nieba i idealnie dogadał się z rodzicami Kelly. - Ja z kolei niedługo wyjeżdżam. Mam przesłuchanie w Sydney i jest szansa, że dostanę się do orkiestry. - uśmiechnęła się. Skróciła ostatnie wydarzenia, zręcznie omijając temat Philemona, którego dni można było zacząć liczyć na palcach. Nie chciała jednak się rozkleić na środku polnej drogi, dlatego nie chciała o nim mówić.
- A co u ciebie? Świetnie wyglądasz. - posłała Ainsley szczery uśmiech.

Ainsley Atwood
sumienny żółwik
nick
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Willow Kelly

Cóż, dziewczyny w kwestii zazdroszczenia czegoś tej drugiej mogłyby sobie zatem przybić piątkę. Bo o ile w obiegowej opinii Atwoodowie byli bardzo zżyci i wszyscy ze sobą blisko, trudno było jednak to ogarnąć, kiedy przez cały czas rozsiani byli po różnych stronach świata, a widywali się ze trzy razy do roku. Rodzina w trybie zdalnym jeszcze przed pandemią można rzec. Ainsley zawsze na swój sposób rozczulało to jak trzyma się ze sobą, jak się wspierała rodzina jej sąsiadki. Aż nawet teraz wywołało to dość nostalgiczny uśmiech na jej twarzy.
- Tak myślałam! Zupełnie zniknęłaś mi z radaru - z drugiej jednak strony ciężko nazwać samą Ainsley osobą spędzającą najwięcej czasu w Lorne Bay. W jej poprzednim związku przez zawodowe zobowiązania obojga, tyle czasu bywali w Europie, że Australia jawiła się trochę jak coś w rodzaju weekendowego domu i miejsce zjazdu głównie na święta. - Widzisz jak mnie tutaj wszystko ominęło? Coś się stało, że sprzedaliście farmę? - nie, że chciała być wścibska czy coś, bo to zupełnie nie w stylu Ainsley. Miała po prostu nadzieję, że to nie jakieś problemy finansowe czy zdrowotno-prywatne, a raczej coś w rodzaju wypalenia tym rodzajem działalności. Atwoodowie może nie byli rodziną, która spędza w posiadłości w Lorne Bay najwięcej czasu, ale jeśli przychodzi do jakiś kłopotów u sąsiadów, z pewnością są pierwsi do pomocy.
- Gratuluję! Będę bardzo mocno trzymać kciuki! Wiadomo już coś więcej, jaki termin itp.? - cieszyła się szczęściem swojej koleżanki, taka sytuacja to zawsze świetna opcja na rozwój osobisty. I odcięcie się od tego, co na miejscu było trudne.
- Ja świetnie wyglądam? Chyba nie oglądałaś siebie w lustrze!
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Podobno trawa jest zawsze zieleńsza po drugiej stronie płotu. Człowiek często nie doceniał tego co miał, póki tego nie stracił. Willow nie narzekała na swoje życie, choć to jej nie rozpieszczało, a racze z uporem maniaka sprawdzało w którym momencie w końcu się podda. A ona uparcie dawała radę, i przyjmowała wszystko co na nią spadało, byle tylko jej bliscy byli szczęśliwi, na tyle na ile można było w danej sytuacji.
- Przepraszam. Po śmierci Celeste całkowicie pochłonęło mnie zajmowanie się jej synkiem. - uśmiechnęła się przepraszająco. Śmierć siostry Willow nie była tajemnicą i na pewno Ainsley o tym wiedziała, chociażby z opowieści. Rudej dziwnie było nazwać Philemona "jej synkiem", to to był też syn Willow, a może nawet bardziej niż Celeste, skoro to Willow zajmowała się nim całe jego życie. Ale dla jasności sytuacji wolała posłużyć się tym określeniem, nie wdając się przy tym za bardzo w bolesne szczegóły.
- Zdrowie rodziców nie pozwala im już dłużej pracować tak ciężko. Ja nie chcę tego robić. A gdyby rodzice zatrudnili kogoś nowego do pracy, to wtedy byłoby krucho z pieniędzmi. - wyjaśniła. Farma była niepewnym zarobkiem. Jednego roku dawało się zarobić nie tylko na codzienne wydatki, ale też na coś ekstra, a innego ledwo wiązali koniec z końcem. Nie można było ryzykować, że nowy pracownik oznaczałby albo brak pieniędzy dla rodziny Kelly, albo brak wypłat. Rufus spadł im z nieba i w pewnie miał szansę zostać niemalże synem dla państwa Kelly, synem którego zawsze chcieli, ale nie mieli. I dobrze, Willow nie była zazdrosna. Cieszyła się, że rodzinna farma trafi w dobre ręce i, że rodzice byli zadowoleni z tego jak to wyszło. Bo nie byli zainteresowani sprzedażą farmy przez długi, długi czas.
- Dokładnie nie wiem... Za kilka tygodni. - odparła trochę wymijająco. Termin wyjazdu Willow zależny był w stu procentach od Philemona. Póki chłopczyk żył, to ruda nie zamierzała się ruszać z miasta na krok. Już teraz była poza domem dłużej niż planowała.
- Dziękuję. - spuściła wzrok speszona niespodziewanym komplementem. Zawsze uważała się za zbyt bladą, zbyt chudą, zbyt rudą. Nie cieszyła się zainteresowaniem płci przeciwnej, więc tym bardziej nie uważała siebie za piękność. To jej starsza siostra była tą ładniejszą. - Opowiadaj co u ciebie. Pewnie wiedziesz o wiele ciekawsze życie niż ja. - zaśmiała się.

Ainsley Atwood
sumienny żółwik
nick
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Willow Kelly

Zdecydowanie coś musi być w tym powiedzeniu o zieleni trawy. Ainsley nie była szalona, dobrze wiedziała, że nie ma prawa narzekać na jakikolwiek aspekt swojego życia, tym bardziej biorąc pod uwagę, że gros ludzkości dałby się pokroić za zamianę miejscami z jej skromną osobą. Ot, czasami dopuszczała do głosu swoje małe lub większe tęsknoty i tak jakoś wychodziło.
- Jejku, skąd w ogóle pomysł z przepraszaniem! To było przecież całkowicie zrozumiałe - sprawą śmierci siostry Willow i potem opieki nad małym Philemonem żyło pewnie całe sąsiedztwo. Są przecież takie informacje, których nie da się zachować dla siebie. Ainsley nie chciała być wścibska, nie wnikała co i jak, nie miała takiego zamiaru. Takie decyzje zostały podjęte w rodzinie Kellych i jedyne co mogła to ich wspierać. O ile oczywiście by tego chcieli. I na to pozwolili.
- Pamiętajcie proszę, gdyby była potrzebna jakąkolwiek pomoc to walcie do nas jak w dym - Atwood nie wyobrażała sobie inaczej. Mimo tego, że bywa w tym rodzinnym domu stosunkowo rzadko, nadal w jakiś sposób czuła się związana ze wszystkimi sąsiadami. I jakoś tak dziwnie na serduchu jej się zrobiło, kiedy dowiedziała się, że za jakiś czas w ich gronie miałaby pojawić się nowa, zupełnie nieznana rodzina.
- Będziesz mi musiała dać znać, kiedy będzie można cię w końcu tam posłuchać - Willow mogła być pewna, że jeśli tylko wszystko pójdzie po jej myśli to Ainsley z pewnością pojawi się, co najmniej kilka razy, na miejscu by ją powspierać. Bardzo jej kibicowała.
- A cóż nowego może być u mnie? Praca, praca, praca - westchnęła ramionami. Gdyby się temu bliżej przyjrzeć, życie Ainsley pewnie wydawałoby się nudne. Masa wyrzeczeń, treningów, życie według określonego planu, wszystko poplanowane na kilka tygodni do przodu... Ona sama się przyzwyczaiła, ale dla przeciętnego Kowalskiego pewnie nuda do kwadratu niewarta świeczki.
Przez chwilę przerwała rozmowę by uspokoić psy, dla których taki postój na kilka zdań to było za dużo i zaczęły dokazywać w najlepsze. Wskazała na nie głową i zaproponowała koleżance:
- Muszę odstawić łobuzy do domu, dla nich to już za dużo. Nie napiłabyś się czegoś? Zapraszam - zawsze wygodniej wtedy porozmawiać niż gdzieś tak na rozjazdach!
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Willow nie słuchała plotek, zwłaszcza tych na swój temat. Wiedziała, że pewnie część osób się pukała w głowę, kiedy na światło dzienne wyszedł fakt, że dziewczyna postanowiła zająć się synkiem swojej zmarłej siostry. Pewnie jeszcze bardziej uważali ją za szaloną, kiedy okazało się, że Philemon jest chory i nie pożyje zbyt długo. Nie lubiła słuchać jak inni się nad nią użalają i biadolą, że zmarnowała życie. To było jej życie i była świadoma swoich decyzji. Nie żałowała żadnej z nich. Philemon był jej synkiem, nawet jeśli nie biologicznie. To ona się nim zajmowała od jego pierwszych chwil na tym świecie i to ona go niedługo pochowa. Bywało ciężko, bardziej niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Ale nadal nie żałowała.
- Dziękuję. - skinęła głową i uśmiechnęła się, słysząc propozycję pomocy. Nawet jeśli mieliby nigdy z tego nie skorzystać, to dobrze było mieć świadomość, że można o pomoc poprosić. Chyba wszyscy w rodzinie Kelly byli zbyt dumni na proszenie o pomoc. A może po prostu nie lubili zrzucać swoich problemów na innych.
- Jeśli przejdę przesłuchania, to pewnie wystąpię na koncercie na Boże Narodzenie. Ale nie spodziewaj się, że będę solistką. Na początku raczej będę którymiś tam skrzypcami. Pewnie nawet mnie nie będzie widać. Ale i tak dobrze będzie zagrać na takiej scenie i w takiej orkiestrze. - westchnęła trochę rozmarzona. Muzyka miała być jej lekarstwem na to wszystko, ucieczką od żałoby i samotności. Muzyka była jej azylem, schronieniem, kocykiem którym owijała się w zimną noc. I dobrze było wiedzieć, że ktoś znajomy przyjedzie jej posłuchać.
- Tylko? Żadnych ciekawych zmian w życiu osobistym? - zapytała, choć dobrze wiedziała jak to jest nie mieć czasu na uczucia, randki i takie tam.
Obserwowała z uśmiechem jak czworonogi domagają się uwagi. Były trochę jak dzieci, kiedy zaczynało im się nudzić, to robiły się nieznośne. Urocze... może powinna była pomyśleć o psie w przyszłości? Kiedy już gdzieś osiądzie na stałe, gdziekolwiek to będzie.
- Chętnie, ale tylko na chwilę. - skinęła głową. Z jednej strony chciała już wrócić do Philemona, z drugiej - miło było zająć się czymś innym, bardziej "babskim", jak ploteczki przy herbacie chociażby.

Ainsley Atwood
/przepraszam, że tak długo czekałaś
sumienny żółwik
nick
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Willow Kelly

Skinęła jedynie głową, jakby w ten sposób miała dać znać swojej rozmówczyni, że przyjęła jej podziękowanie do wiadomości. Nie będzie przecież więcej tego tematu drążyć, Atwoodowie i rodzina Kelly byli sąsiadami przez blisko trzydzieści lat i szczerze mówiąc Ainsley teraz zrobiło się trochę dziwnie, dziwnie że w ich miejsce miałby pojawić się ktoś nowy. Od kiedy tylko sięga pamięcią, na farmach na Carnelian nic się wielkiego nie zmieniało. I mimo, że Atwood nie mieszkała już w domu rodziców od blisko piętnastu lat, czuła się związana z tym miejscem, z tymi rodzinami. Ciekawe kto pojawi się w miejsce Kellych?
- Brzmi super! I tak... poważnie? Jeśli tylko zostaniemy na święta w Australii, spróbuję kogoś wyciągnąć i to zobaczyć. Choćbyś tam miała stać tylko za kotarą - zaśmiała się lekko. Lubiła wspierać inne kobiety, choćby w naprawdę małych kroczkach na ich drogach zawodowych. A że znała Willow i wiedziała dobrze, jakie ta ma umiejętności, więc spodziewała się raczej większego udziału dziewczyny w takim koncercie. Pytanie tylko kogo sama Ainsley mogłaby wyciągnąć na drig koniec kontynentu, bo koncert świąteczny?
- Uhm, moje życie prywatne - aż sobie chwilę westchnęła. - Zimą rozstałam się z narzeczonym. Ale! Ale spotykam się już trochę czasu z kimś nowym. Jest weterynarzem, jesteśmy jakby z tej samej branży - zaśmiała się trochę. Nie będzie przecież tłumaczyć, że tak gwoli ścisłości, to ona jest szefową Leonarda i tak właściwie czasem powinno być niezręcznie. No ale póki co wszystko ma jednak ręce i nogi. Chociaż tak względnie. - Na tyle mam czas - wzruszyła ramionami. Aż się teraz sama złapała na tym, że gdzieś dopatruje jakiś minusów w związku z Leonardem, a pewnie on sam miałby w tym temacie do powiedzenia więcej. Aż ją ciarki przeszły, że mogłoby się okazać, że jest *ujową partnerką.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Zapraszam więc - i całe towarzystwo, wliczając oczywiście pieski, ruszyło w stronę domu Atwoodów.

/ztx2
ODPOWIEDZ