rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie wiedziała, na co się pisze. Nie miała pojęcia, że praca na farmie wymagała takiego zaangażowania, poświęcenia i tak dużej ilości czasu. Była w tym zupełnie zielona, ponieważ nie znała tego rodzaju życia, ale była go ciekawa, ponieważ wiązało się ono z jej korzeniami. Nie było też nikogo, kto mógłby złapać ją za rękę i ją pokierować, po części prawdopodobnie dlatego, że sama tę pomoc odtrącała. Z jakiegoś powodu chciała udowodnić nie tylko sobie, ale też wszystkim dookoła, że nie było wyzwania, którego mogłaby się podjąć i zawieść. Chciała pokazać, że potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, choć teraz naprawdę czuła, że nie dawała sobie rady. Była zmęczona i zagubiona, ale, jak na wnuczkę starego Farnhama przystało, nie umiała tak po prostu sobie odpuścić. To nie było w jej stylu.
Ściągnęła ku sobie brwi. Znów nie potrafiła odpowiednio odczytać tego, co próbował jej przekazać, ale może też wcale się nie starała? Z góry założyła, że wyłącznie sobie z nią pogrywał, dlatego nie potrafiła potraktować go poważnie. I może dobrze? Dzięki temu nie musiała narażać się na zbędne analizowanie tej chwili. Odpuściła sobie także komentowanie jego słów, a jedyne, co zrobiłaby, to ponowne sięgnięcie po swoją szklaneczkę, z której upiła kilka drobniejszych łyków. Nie musiała silić się na zmianę tematu, ponieważ tym, na szczęście, zajął się Lindsay. - Nie jestem pewna, czy jestem choćby w połowie - przyznała szczerze, po czym uśmiechnęła się kącikiem ust. Dom jej dziadka, a także podwórko, pełne były rzeczy, które Gayla określiłaby mianem niepotrzebnych. Gdyby tylko pojawiła się tu wcześniej, na pewno namówiłaby starszego mężczyznę do ich wyrzucenia, ale teraz, kiedy ten zmarł, a ona chciała poczuć z nim jakieś powiązanie, nie umiała tak po prostu tego wszystkiego posprzątać. Owszem, z częścią bałaganu naprawdę się uporała, ale innym elementom dopisywała jakieś głębsze znaczenie. Pewnie niepotrzebnie - musiała przecież wiedzieć, że połowa tych rzeczy znajdowała się tam tylko dlatego, że jej dziadek nie chciał ich posprzątać. - Miał w domu strasznie dużo gratów, a ja nie wiem nawet, do czego służy połowa z nich. Gdybyś chciał… jestem pewna, że w którejś z szopek znalazłam też coś dla koni - zasugerowała, nie chcąc tak po prostu pozbywać się czegoś, co mogło przydać się jemu. Jeśli była w stanie znaleźć kogoś, komu przysłuży się to bardziej niż jej, nie zamierzała wzbraniać się przed propozycją. Jeśli nie był zainteresowany, nie musiał przecież z niej korzystać.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Trzeba jej oddać to, że nawet jeśli nie miała z nim nic do czynienia, to rzeczywiście przypominała go i to bardzo pod względem uporu, a także zadziorności - to od razu mu się skojarzyło, gdy ją obserwował. Całe szczęście, że nie odziedziczyła po nim wyglądu, bo to byłby straszny widok. Nie tylko dlatego, że jej dziadek nie był urodziwym mężczyzną, przynajmniej na starość, ale też dlatego, że był to facet, z którym wolałby nie kojarzyć w ten sposób żadnej kobiety. Nawet jeśli z ową kobietą nie łączyło go nic, poza sąsiedzkimi przepychankami albo uprzejmościami, w zależności od humoru obojga. No, było też to, że lubił na nią popatrzeć nie tylko dlatego, że dostarczała mu rozrywki wygłupiając się na farmie, ale też ze względu na to, że jest atrakcyjną kobietą, na którą miło zawiesić oko - nie tylko wtedy, gdy biegała po podwórku nago, heh.
Zaśmiał się pod nosem po tym, jak usłyszał jej odpowiedź. Spodziewał się tego, w końcu, jak już zostało wspomniane, wiedział jak to wygląda i obawiał się, że w tak krótkim czasie tylko cała armia by sobie z tym poradziła. To był efekt wieloletniego bałaganiarstwa i zaniedbania, ale też chyba braku sił, tego głupiego uporu i niechęci do proszenia o pomoc. Kombinacja, z którą najwytrwalsza osoba sobie nie poradzi. - Wcale nie jestem zaskoczony… Ale na pewno dasz sobie z tym radę do Gwiazdki… za pięć lat - uśmiechnął się zaczepnie, lekko jej dokuczając, ale nie w perfidny sposób. Raczej próbował ją po prostu rozbawić, żeby za dużo nie myślała o tym, jak trudnego wyzwania się podjęła. Prawdę powiedziawszy podziwiał ją, że jej się chciało. Choć z drugiej strony, zastanawiał się czy to jednak nie głupota, że poświęcała temu czas. - Ach, tak… Czasami pożyczałem to od twojego dziadka, więc jeśli tobie się nie przyda to chętnie - tym razem uśmiechnął się z wdzięcznością. Prawdę powiedziawszy były to rzeczy, które z całą pewnością mu się przydadzą, bo korzystał z nich. Nie miał kasy na to, żeby samemu kupić nowe, gdy stare zniszczyły się, dlatego jej dziadek zawsze ratował go własnymi. Zatem miałby problem, gdyby Gayla postanowiła to wyrzucić lub opchnąć to komuś innemu, do czego miała pełne prawo i czego nie miałby jej za złe. Ale skoro jemu je zaoferowała, to był jej wdzięczny i na pewno nie zamierzał brać ich za darmo - czułby się z tym dziwnie i nie w porządku, trochę jakby ją wykorzystywał.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Choć ludzie tak bardzo próbują upierać się przy stwierdzeniu, że wygląd nie ma znaczenia, nie da się zaprzeczyć temu, że każdy jest w jakimś stopniu wzrokowcem. To, co podoba nam się wizualnie, automatycznie wydaje nam się lepsze, zatem nic dziwnego, że interakcje z ludźmi, którzy wydają nam się atrakcyjni, sprawdzają się po prostu lepiej. Gayla także tak uważała, choć musiała przyznać, że Lindsay był pewnym wyjątkiem od tej reguły. Nie mogła odmówić mu przystojnej buzi, ale ona nie sprawiała, że od razu polubiła go bardziej. Jak wspomniałam, nie potrafiła określić, jakie miała względem niego odczucia, ponieważ coś podpowiadało jej, że on sam wcale nie musiał być aż tak życzliwie do niej nastawiony. Pewne było jednak to, że ją intrygował, dlatego zresztą zdecydowała się spędzić dzisiejszy wieczór w jego towarzystwie. Była ciekawa, czy zdoła dowiedzieć się na jego temat czegoś więcej.
Zerknęła na niego z politowaniem, trochę jakby chciała dać mu do zrozumienia, że jej nie doceniał, a trochę… no jakby jednak wierzyła, że mógł mieć rację. Uporządkowanie całej farmy wydawało się cholernie trudne, ponieważ pełno było na niej klamotów, których zastosowania ona nie znała, a przez to nie miała pewności, że już nigdy jej się nie przydadzą. Nie chciała przypadkiem posprzątać czegoś, co mogło być jej jeszcze potrzebne. - Do tego czasu może zdążę wytresować Trudy do pomocy - odezwała się po chwili, a później zamieszała zawartość swojego drinka niewielką słomką. Nie skorzystała z niej w sposób, do którego była przeznaczona, tylko wyciągnęła ją ze szklaneczki i oblizała jej spód, przez chwilę bawiąc się nią jeszcze. Obserwowała przy tym bruneta, a chociaż nie znała go dobrze i nie miała podstaw, by zakładać, że biorąc od niej cokolwiek, mógłby odczuć dyskomfort, w pewnym sensie postanowiła przyjść mu z odsieczą. Wszystko dlatego, że z jej ust wydobył się niewinny żart, choć może w rzeczywistości brała taką opcję pod uwagę? - Ale będziesz musiał koniecznie powiedzieć mi, do czego to służy. I może zabrać mnie na przejażdżkę? - zasugerowała, omiatając go naprędce spojrzeniem. Gayla przez całe życie mieszkała w większym mieście i nie znała tego rodzaju obcowania ze zwierzętami. Nie jeździła konno, nie bywała na farmach. Teraz, kiedy miała tego wszystkiego pod dostatkiem, była tego po prostu ciekawa i niewykluczone, że naprawdę miała ochotę spróbować. Ale nie narzucała się - właśnie dlatego to, co mówiła, traktowała wyłącznie jako niewinną uwagę.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Paskudnego charakteru nie ukryje nawet najładniejsza buzia i najwyraźniej rozumiała to Gayla, tak samo, jak rozumiała to jego matka. Choć czy rzeczywiście był aż tak straszny? Czasem miał wrażenie, że tak, w końcu nie bez powodu porzucił go jeden z rodziców. Od tamtego czasu jakoś nie próbował walczyć z tym przekonaniem, raczej je pielęgnował, przy okazji dając innym kolejne powody, by mieć go za kogoś, komu nie warto poświęcać uwagę. Może to był jego test? Może próbował sprawdzać ludzi czy zniosą jego najgorsze wydanie, aby ocenić, kto jest wart poznać go od lepszej strony? Nawet nie musiał robić tego celowo, tylko podświadomie, nie byłoby to takie zaskakujące, patrząc na jego historię oraz podejście do ludzi i świata. Był naprawdę trudnym przypadkiem i dodatkowo bardzo ostrożnym, ponieważ niczego nie bał się tak, jak kolejnego odrzucenia.
Spójrzmy prawdzie w oczy - to nie było łatwym wyzwaniem dla kogokolwiek, więc żartowałby w dokładnie taki sam sposób, nawet jeśli na jej miejscu znajdowałby się ktoś zupełnie inny. Bo to nie była jej wina, że było tyle pracy z jej farmą, to akurat spoczywało na barkach jej dziadka. - Jeśli ci się uda, musisz mi powiedzieć jak to zrobiłaś - poruszył zaczepnie brwiami, bawiąc się swoją pustą szklanką. Pewnie powinien podskoczyć po uzupełnienie, ale był tak wciągnięty w rozmowę, że nie chciał jej przerywać, dlatego nie dbał na razie o to, że brakowało mu alkoholu. Mógł przecież bez tego przeżyć i spokojnie przetrwać rozmowę bez picia, bo Gayla nie była nieznośna. Wręcz przeciwnie, była całkiem dobrym towarzystwem. - A potrafisz jeździć? Bo jeśli nie, to przed przejażdżką najpierw będę musiał nauczyć cię jeździć… Przeżyjesz to? - zażartował, uderzając do tego, jak niechętnie korzystała z jego pomocy. I choć lekko potraktował jej propozycję, to nie znaczy, że jej nie rozważał. Jeśli by chciała, nie miał nic przeciwko, by spełnić jej życzenie. A odnośnie tego, że biorąc coś od niej mógł odczuwać dyskomfort, przeczucie jej nie pomyliło, bo rzeczywiście tak było. Nie chciał, żeby dowiedziała się, jak rzeczywiście wyglądała jego sytuacja. Nie lubił nikomu tego pokazywać, ponieważ to było jak przyznanie się do słabości, a za tym raczej nikt nie przepada. Lindsay również lubił uchodzić za osobę o wiele bardziej ogarniętą, niż był w rzeczywistości.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie miała pojęcia, jak wyglądało jego życie rodzinne, zatem sama niewiele mogła na ten temat powiedzieć. Była chyba przekonana, że nie miało się ono jakoś strasznie, ponieważ aura, którą wokół siebie roztaczał, podpowiadała jej, że miał raczej pogodne usposobienie. Czy jednak o niej nie można powiedzieć tego samego? Gayla przecież także nie pozbywała się z twarzy uśmiechu, a jednak swoje zdołała przejść w życiu. Ona także straciła matkę, choć ta odeszła w sposób, który nie zachwiał jej samooceny. Nie znaczy to jednak, że nie cierpiała, ponieważ Farnham była naprawdę ze swoimi rodzicami związana. Tworzyli małą, ale kochającą się rodzinę, co teraz, kiedy Gayla o tym myślała, wydawało jej się skutkiem tego, jaki los zgotowały rodzinne niesnaski. Jej rodzice próbowali zapewnić jej miłość, której sami nie dostali od swoich bliskich, za co ona była im wdzięczna. Nie wyobrażała sobie, że ich relacje mogłyby wyglądać inaczej.
Oboje wiedzieli, jak wyglądała jej praca na farmie, dlatego względem jakiejkolwiek tresury nie miała zbyt wielu nadziei. Zaśmiała się więc cicho i krótko, a potem lekko pokiwała głową w geście obietnicy, co jednak nijak miało się do tego, jak było naprawdę. W tej jednej kwestii chyba powoli przestawała w siebie wierzyć, ale o to nie było trudno. Wystarczy przecież spojrzeć, jak wyglądała jej codzienność na farmie. Nie była ona obiecująca. - To zależy - odparła, zupełnie nie przejmując się tym, do czego pił. Przecież teraz wcale nie próbowała prosić go o pomoc, a w rzeczywistości nie wierzyła chyba nawet, że do takiej nauki dojdzie. Wpadali przecież na siebie głównie przypadkiem, dlatego nie sądziła, że nagle mieliby postanowić dobrowolnie się ze sobą spotkać. - Dobrym jesteś nauczycielem? - dopytała, ponownie opierając przedramiona na stoliku i lekko wychylając się w stronę bruneta. Uniosła ku górze jedną brew i omiotła go spojrzeniem, jakby teraz sama miała zamiar poddać to ocenie. Gdyby skorzystała z jego pomocy, kiedy jej ją oferował, prawdopodobnie już dawno zdołałaby przekonać się o tym, jak radził sobie z przekazywaniem wiedzy, ale przecież ona wolała iść w zaparte i udawać, że wcale tej pomocy nie potrzebowała. Zatem owszem, wyrażenie chęci przyjęcia jakiejkolwiek nauki od niego, mogło wydawać się ciut abstrakcyjne, ale nie protestowała. Chyba była po prostu ciekawa tego, co mogło z tej niewinnej pogawędki wyjść.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Każdy chyba ukrywa przed światem wszelkie swoje problemy, dlatego nic dziwnego, że ludzie na ogół wydają nam się szczęśliwsi niż są w rzeczywistości. Lindsay nie pokazywał po sobie tego, że miał w życiu ciężko. Nie tylko dlatego, że nie chciał okazywać słabości, lecz również ze względu na to, że minęło wiele lat i przyzwyczaił się. I chyba tego najbardziej nienawidził - że czas zmusił go do tego, żeby w jakimś stopniu się z tym pogodził, choć doskonale wiedział, że to nie było w porządku. To nie powinno tak wyglądać, a jednak tak właśnie było. A co było w tym wszystkim najgorsze - to mogło częściowo odpowiadać za to, że nigdy nie znienawidził swojej matki, a być może powinien. Nie chciała go i porzuciła, jaki rodzic tak robi? Na pewno nie taki, który zasługuje na miłość, a jednak Hainsworth darzył nią swoją matkę. Nie potrafił tak po prostu wyrzucić jej ze swojego serca i zapomnieć o tym, jaka dla niego była zanim zniknęła. A najchętniej oddałby za to wiele, bo te uczucia odpowiadały za to, jak cierpiał przez te wszystkie lata.
To mogłoby wyglądać inaczej, gdyby go posłuchała, bo to jedna z rzeczy, na których akurat dobrze się znał. I udowodnił jej to, gdy raz pomógł jej z kozami pomimo jej protestów. Później więcej razy jednak się jej nie narzucił i pozwolił, żeby resztę rozgryzła sama. Jak jej to poszło? Prawdę powiedziawszy nie miał pojęcia, bo ostatnio jakoś nie nadarzyła się okazja, by obserwować jej starania. - Od? - zapytał od razu i uniósł jedną z brwi, obserwując uważnie kobietę. On znów oferował pomoc, a ona stawiała mu warunki? Na szczęście te nie okazały się tak nieznośne, jak mógłby się tego spodziewać. - Najlepszym - poruszył brwiami, uśmiechając się do niej zaczepnie. - W mieście - dodał już z mniejszą dumą, ale większym rozbawieniem. Nie miał o sobie tak wielkiego mniemania, nie uważał się za jakiegoś mistrza w tej dziedzinie. Znał się na tym i to wszystko. Nie miał jednak pojęcia czy jest najlepszy gdziekolwiek. Mogło się okazać, że nawet tutaj w Lorne Bay są lepsi, co wcale nie oznacza, że nauka u niego była błędem. Był w stanie nauczyć jazdy tak samo, jak każda inna osoba. I mogliby to potwierdzić wszyscy jego uczniowie, a paru ich miał. Choć nie prowadził żadnej szkółki, to zgadzał się czasami, żeby pouczyć kogoś po znajomości.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie mieli nawet pojęcia, ale ich historie rodzinne były do siebie ciut podobne. Choć Gayla nie doświadczyła porzucenia przez którekolwiek z rodziców, tego samego nie można powiedzieć o jej bliskich. W końcu jej mama i tata zostali odizolowani od swoich najbliższych właśnie na ich życzenie, ponieważ ci z jakiegoś powodu nie potrafili zaakceptować ich relacji. Sami wybrali ucieczkę przed własnymi dziećmi, bo dziwny konflikt między dwojgiem sąsiadów był dla nich ważniejszy, niż rodzina. Nie była to ta sama sytuacja, co to, co rozegrało się w rodzinie Hainswortha, a jednak dało się dostrzec pewne podobieństwa. Tych jednak żadne z nich nie było świadome - a szkoda, bo może wtedy rozumieliby się trochę lepiej?
Może wyglądałoby to inaczej, gdyby nie popełniała tego samego błędu, który przed laty popełnił jej dziadek. Gdyby tak kurczowo nie trzymała się przeświadczenia, że Lindsay próbował coś jej udowodnić – wytknąć niekompetencję. To przekonanie przywarło do niej w trakcie ich pierwszego spotkania, a później nie chciało zniknąć nawet wtedy, kiedy nie była od niego niechęć. Ciężko stwierdzić, dlaczego Gayla tak bardzo się przy tym upierała, ale nie zastanawiała się nad swoim postępowaniem na tyle często, aby dojść do jakichś wniosków. Zwyczajnie nie uważała tego za istotne. - To już ocenię sama - odparła, a jej usta wykrzywiły się w zaczepnym uśmiechu. Zadarła brodę do góry i jeszcze przez moment lustrowała go spojrzeniem, a później wetknęła sobie do ust słomkę i pociągnęła stamtąd kilka kolejnych łyków. Zajmując miejsce przy jego stoliku, bynajmniej nie przypuszczała, że nagle czas zacznie uciekać jej tak szybko, a jednak tak właśnie się działo. Poświęciła się tej rozmowie i nim się obejrzała, zawartość jej szklaneczki wyparowała, ale temat wcale się nie wyczerpał. Spędziła więc w jego towarzystwie jeszcze kilkadziesiąt długich minut, w końcu jednak będąc zmuszoną do tego, aby powiedzieć sobie pas. Kiedy więc na horyzoncie pojawił się w końcu ktoś z jego znajomych, Gayla pożegnała się i wróciła do domu, na razie nie myśląc już o tym, czy Lorne Bay rzeczywiście było miejscem dla niej.

[akapit]

KONIEC

Lin Hainsworth
ODPOWIEDZ