właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Zmarszczyła na chwilę czoło. – Nie ma tutaj co rekompensować Eve, to nie Twoja wina, że ludzie umierają, nawet Ci, którzy są nam bliscy – to tak jakby ona obwiniała się o śmierć dziadków, chociaż to absolutnie nie była jej wina. Nie powinno się patrzeć na to wszystkie od tej strony. – Powinnaś się cieszyć życiem, a nie ciągle rozglądać się na śmierć innych, mamy tylko trochę czasu na tym świecie, warto dobrze go wykorzystać – powiedziała Gin, która absolutnie, go dobrze nie wykorzystywała i wkurwiała się na wszystko co jej się przytrafiało. Trochę hipokryzja, ale trudno. Blackwell zdecydowanie bardziej wolałaby wrócić do swojego imprezowego trybu życia, ale jednocześnie chciała coś osiągnąć. Miała w planach założyć swoją własną szkołę tańca albo bar. Musiała wybrać między szaleństwem, a dorosłością i wybrała to drugie, co nie do końca było w jej stylu. – Oczywiście, że by była – powiedziała z pewnością siebie. – Musiałabym się tylko mocni wkurzyć, nie wiesz do czego jestem zdolna w przypływie gniewu – ale takiego porządnego wkurwu, a nie smutnego jak wtedy, gdy sądziła, że Eve ją zdradza.
- Nie, nie chcę mu zawracać głowy, nie jestesmy ze sobą już tak blisko jak kiedyś. Lepiej dogadywałam się z Loganem, a on cóż... jest na jakiś Kajmanach po tym jak zjebał życie siostrze mojego byłego przyjaciela – biedna Zoya, ona zawsze miała przejebane z tymi facetami i nie tylko. Gin jej mocno współczuła, ale z drugiej strony kochała sowjego brata, nawet jeżeli był skońcoznym dupkiem.
Zaśmiała się głośno i pokręciła głową. – Nawiązuje po prostu głęboką konwersację, kiedyś o tym nie rozmawiałyśmy i może to był błąd co? – Czasem oczywiście miały jakieś bardziej poważne rozmowy, ale o dzieciach nigdy nie gadały więc była ciekawa tego co Paxton ma w tej sprawie do powiedzenia. Gdy znalazły się w domu to Gin grzecznie poszła za Eve do kuchni i stanęła sobie przy oknie żeby popatrzeć na to co dzieje się na zewnątrz. – To brzmi bardzo dobrze – trzeba było doceniać wsparcie bliskich osób. – Nie wiem, jak mam być szczera – kiedyś wydawało jej się, że zupełnie nie nadawalaby się na matkę, ale z drugiej strony kiedyś nie sądziła, że będzie w stanie żyć na farmie i nawet to lubić. – Myślę, że gdyby mi się przytrafio to nie miałabym z tym problemu i kto wie, może za kilka lat nawet sama będę chciała – teraz była jeszcze na to za młoda. Zdecydowanie. – A masz whisky? – Było już dość późne popołunie także nie ma przypału, że pije za wcześnie. – Ale tylko jeśli się napijesz ze mną, bo nie chce pić sama – co to za frajda... żadna.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Wina ocalałego; tak to nazywali psychologowie. Terapeuta uraczył Eve tym terminem już na pierwszym spotkaniu. To była trauma. Jedna z wielu, które wsysały się w mózg i nie łatwo było z nimi walczyć. Ludzie mogli mówić, co Paxton powinna robić, ale to nic nie daje. Ona doskonale wiedziała, jak należało żyć. Robiła to przez wiele lat, ale ostatni czas dał jej w kość przypominając o rzeczach, które starała się wypierając żyjąc po swojemu. Teraz już nawet nie miała na to siły, dlatego jedynie przytaknęła na słowa Gin, której nie chciała urazić faktem, że jej słowa ani trochę nie dotarły do wyniszczonego umysły.
Miała gorszy czas. Czy to coś złego? Czemu nie mogła tego przeżyć po swojemu? Czemu nie mogła być smutna albo zdołowana skoro przez ostatnie lata trzymała się w ryzach tak mocno jak tylko się dało? Czemu znów miała wziąć się w garść?
Czuła się przez to wszystko cholernie niezrozumiana, ale i o tym nie mówiła zbyt wiele (właściwie to wcale).
- W takim razie cieszę się, że nigdy cię tak nie wkurzyłam. – Posłała kobiecie kolejny delikatny uśmiech, który trwał równie krótko co poprzednie.
Kojarzyła historię Blackwella i jego byłej, ale nie wnikała w szczegóły. Bywały akcje, kiedy ze sobą pracowali, więc nie chciała tu żadnych konfliktów zwłaszcza, że to nie była jej sprawa. Nie zamierzała też oceniać ludzi po ich nieudanych związkach. Każdy miał prawo coś schrzanić. Pytanie brzmiało, czy umiał przyznać się do winy, kiedy rzeczywiście ta w większości leżała po jego stronie.
- Chciałabym powiedzieć, że to kiepsko brzmi skoro wolisz zawracać dupę swojej ex zamiast bratu, ale sama nie mam najlepszych relacji ze swoim, więc.. – Wzruszyła ramionami, jakby było jej wszystko jedno, ale to nieprawda. Relacja z Neilem była jedną z tych rzeczy, które ostatnimi czasy ją dobiły. Miała jednak rację odnosząc się do całej sytuacji. Szkoda, że w trudnych chwilach nie można pójść do rodziny i tego przegadać.
- Błąd? Niekoniecznie. Żyłyśmy chwilą i to było piękne. – Młodzieńcze podejście Gin sprawiało, że Eve jakoś bardziej chciało się żyć. Nawet jeśli była zmęczona, to zgadzała się pójść z nią na imprezę lub trochę potowarzyszyć w barze, w którym Blackwell pracowała. Poważne rozmowy o dzieciach mogłyby to zepsuć, a raczej przyśpieszyć powątpiewania Eve, która ostatecznie wszystko zniszczyła.
- Kto wie – powtórzyła za nią. – Uważam, że wszystko jest płynne. Na przykład teraz nie wyobrażam sobie siebie w ciąży. Nawet tego nie chcę, ale może za rok coś mi odbije? – Brała tę opcję pod uwagę. Nie wypierała się jej ani nie wykluczała takich możliwości. Wiedziała, że to jedynie tłamsiło człowieka, dlatego brała pod uwagę pewne zmiany, które mogły w niej zajść za miesiąc, trzy lub za parę lat (chociaż młoda już nie była).
- Na pewno coś się znajdzie. – Otworzyła szafkę pewna, że gdzieś miała otwartą butelkę whisky. Pozostałość po spotkaniu z przyjacielem, który również zniknął z niej życia.
Rzuciła okiem na zegarek.
- Zacznę od piwa. – Na dodatek tego słabego, bo 2%. Może i było późne popołudnie, ale każdy kto znał Eve wiedział, że ta rzadko kiedy się upijała albo w ogóle piła mocny alkohol. Nie chodziło o żadne społeczne zasady lub moralność. Po prostu wiedziała, że w każdej chwili ktoś mógł zadzwonić a ona nie chciała odpuszczać płatnego zlecenia tylko dlatego, bo akurat się upiła.
- Skoro już jesteśmy przy tematach, których nigdy nie poruszałyśmy, to jaki chciałabyś mieć ślub? – Uznała, że skoro rozmawiały o dzieciach to o tym także mogły.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Uśmiechnęła się niemrawo. – Nie chciałabym go niepotrzebnie narażać, w razie gdyby okazało się, że to coś poważniejszego niż facet lubiący się zabawić z zimnymi ludźmi – bez sensu ściągać Remiemu kogoś takiego na głowę. Poza tym, musiałaby mu się wyspowiadać ze wszytskiego, bo na bank, by dopytywał dlaczego tak nagle postanowiła u niego przenocować. Nie miało to sensu, bo Gin wolała nie rozmawiać na temat swojego prywatnego życia z większością ludzi, nawet z rodziną. Wiele rzeczy trzymała w sobie i nie udostępniała ich do publicznej wiadomości. – Było – kiwnęła głową zgadzając się z Eve. – Jesteś czasem ciekawa co, by było gdyby? – Zapytała unosząc brew. Chodziło jej oczywiście o to, czy dalej byłyby teraz razem, gdyby wtedy szczerze ze sobą porozmawiały i poprawiły komunikację w swoim związku. No, a może jedna z nich już by była martwa, bo prędzej czy później w przypływie gniewu doszłoby do poważnych rękoczynów. Niby nie powinno się płakać nad rozlanym mlekiem, ale czasem przychodziły przez głowę Blackwell własnie takie myśli.
- Chciałabym to zobaczyć – jakoś nie mogła sobie wyobrazić Eve w ciąży. Musiałaby wtedy na jakiś czas zrezygnować ze swojego niebezpiecznego trybu życia i kto wie, czy by sobie z tym poradziła. Gin obstawiała, że mogłaby znaleźć gdzieś poturbowaną Paxton w 6 miesiącu ciąży, bo ta nie potrafiła się trzymac z daleka od problemów.
- Jasne – dla Gin piwo to było już za mało. Szczególnie w takich momentach życia, w jakim obecnie się znajdowała, gdy wszytsko było tak bardzo niejasne, że chyba bardziej się nie dała. Czuła się jak w klatce, z której nie mogła się wyrwać. – Ślub? Jezu, to poważna sprawa – nawet nie wiedziała czy chciałaby brać kiedykolwiek ślub. – Myślę, że raczej byłoby to coś małego. Wiesz, tylko kilka osób i urzędnik. Może na plaży? Albo w sadzie... nic wielkiego. Nie widze siebie i wielkiego wesela. – To nie były jej klimaty. – Wolałabym pojechać w jakąs fajną podróż poślubną, może na jakąś wyspę czy coś w tym stylu – Karaiby były kuszące, mogłaby się pobawić w pirata. – A Ty? – Pewnie w tym też nie mogłyby się zgodzić.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Czasami – przyznała szczerze. Nie było co kłamać. Po ich rozstaniu złość przeplatała się z myślą, co by było gdyby jednak się dogadały. Bywało, że nawet później zastanawiała się, na jakim etapie życia by była, gdyby nie rozstanie z Gin. Możliwe, że by im się ułożyło albo wręcz przeciwnie, rozstałyby się raniąc jeszcze bardziej. Tego nikt nie mógł wiedzieć, lecz czasami miło było myśleć, że jednak w alternatywnej rzeczywistości jej się ułożyło.
- A ja niekoniecznie. – Skrzywiła się, bo jak wspominała w tej chwili nie widziała siebie w ciąży. Cokolwiek ludzie gadali, nie czuła palącej wewnętrznej potrzeby wydania potomka. Wielu wręcz powiedziałoby, że była zepsuta jak zabawka przy produkcji, ale to wcale Eve nie przeszkadzało, bo taka się nie czuła. To, że nie pragnęła tego samego, co inni nie oznaczało jakiegoś błędu podczas stworzenia Paxton. Po prostu to była jej własna nieprzymuszona decyzja, która za rok albo dwa mogła się zmienić albo wręcz przeciwnie, zapewni się w przekonaniu, że sama żadnego dziecka nie urodzi. Wszystko było możliwe.
Wybrała lepszą szklankę pasującą do whisky, które polała tuż po tym gdy wrzuciła do szklanki lodu. Dopytała jeszcze, czy Gin chciała do tego colę. Różnie bywało. Raz piła czystą a czasami miała ochotę na mały słodszy dodatek. Nie zawsze dało się to przewidzieć.
- Myślę, że mój ślub zaczęłabym od pracy. – Zaśmiała się mówiąc pół żartem pół serio. Osoby znające Eve uznałyby, że to nic zaskakującego, ale gdyby faktycznie rozchodziło się o tak ważne wydarzenie – jak jej własne wesele – to na pewno nie wzięłaby żadnego zlecenia. Chyba, że chciałaby świadomie nawiać, bo się przestraszyła albo po prostu była cykorem. W innym wypadku poświęciłaby swój pracoholizm na rzecz tego ważnego dnia. – Nie mam dużej rodziny, więc nawet nie miałabym jak zrobić dużego wesela. – Bo nie posiadała tylu osób do zaproszenia, a przecież nie będzie sprowadzać obcych. – Na pewno chciałabym wziąć ślub, wreszcie poczuć, że w moim życiu jest coś stałego.. oprócz pracy.. i wcale nie obraziłabym się, gdyby to był spontaniczny wypad do Vegas. – Przy okazji można by odhaczyć podróż poślubną po obcym kraju albo na pobliskich wyspach. Coś takiego pasowałoby Paxton, ale jak na razie nie dawała sobie szans na żaden ślub. Spieprzyła parę spraw oraz związków i sądziła, że już sobie nie zasłużyła na jakieś dobre zakończenie.
Polała Gin jeszcze więcej whisky samej ostając przy piwie. Dopiero nieco później zdecydowała się na mocniejszy alkohol i obie dobrze spędziły czas przy rozmowie oraz filmie, który miał oderwać ich myśli od dziwacznego gościa, którego tożsamości jeszcze nie znały. Niebawem to powinno się zmienić.

z/tx2 Gin Blackwell
ODPOWIEDZ