rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Może wcale nie chciał robić jej pod górkę, ale Gayla i tak odpowiednio poukładała sobie w głowie to, że próbował jej coś udowodnić. Nie brała pod uwagę tego, że w rzeczywistości mogło być inaczej - w końcu czy to nie ona teraz za wszelką cenę próbowała pokazać mu, że nie była tak straszna w opiece nad zwierzętami, jak jemu mogłoby się wydawać? Natura uparciucha dawała o sobie znać, ale najwyraźniej nie była w tym sama. Lindsay przecież, nawet jeżeli nie robił tego z premedytacją, co jakiś czas doglądał tego, jak sobie radziła, a teraz również jej podpowiadał. Sam też musiał być naprawdę uparty, jeśli nie odpuścił sobie na krótko po tym, jak ona sama go o to poprosiła. A może raczej dała mu do zrozumienia, że wcale nie chciała jego pomocy? Niezależnie od tego, jak to interpretować, wniosek nasuwał się sam – oboje nie potrafili powiedzieć nie, kiedy na czymś z jakiegoś powodu im zależało.
Dobrze, że zaskakiwała go przynajmniej w ten sposób, ponieważ wydawało jej się, że w kwestii zaimponowania mu czymkolwiek była już spalona. Zależało jej co prawda głównie na tym, aby to w kwestii opieki nad zwierzętami pokazać się z dobrej strony, ale na pewno nie miałaby nic przeciwko, gdyby zyskała świadomość tego, że to w innych aspektach wywierała na nim dobre wrażenie. W pewnym stopniu zrekompensowałoby jej to fakt, że kompletnie nie radziła sobie z tymi cholernymi zwierzętami i nie raz zdołała mu to udowodnić. Teraz jednak nie myślała o tym, bo, jak już wspomniałam, kompletnie nie była tego świadoma. - A ty nie? - zapytała, po czym lekko wzruszyła ramionami, nie przestając się uśmiechać. - Możesz tego nie wiedzieć, ale naprawdę dobra ze mnie partia - dodała, zaczynając bawić się spryskiwaczem, który znajdował się w jej rękach. W rzeczywistości nie była aż tak pewna siebie, jak mogło mu się wydawać. Była uparta, co do tego nie było wątpliwości, ale czy naprawdę uważała samą siebie za tak dobrą sztukę? Nie, tym bardziej, że nawet w ostatnim czasie, kiedy wydawało jej się, że na jej drodze stanęła wartościowa osoba, a znajomość z nią mogła się rozwinąć, tak się nie stało. Jak łatwo się domyślić, całkiem szybko odbiło się to na jej samoocenie – choć ta nie spadła drastycznie, to jednak minimalnie to odczuła. Zatem nie, to, co prezentowała teraz przed brunetem, nijak miało się do tego, jak czuła się naprawdę. Ale może warto było czasem poudawać?

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
O tak, Lindsay zdecydowanie jest strasznym uparciuchem, nawet jeżeli sam nie zawsze to zauważał. Nawet nie celowo ignorował własne wady. Po prostu był ślepy, bo tak bardzo skupił się na tym, że chciał dobrze, iż nie poświęcał należytej uwagi temu, że się narzucał aż za bardzo. I choć to nie do końca było w porządku, to trzeba mu oddać to, że rzeczywiście miał dobre intencje i chciał po prostu zadbać o zwierzaki, które znał i które zasługiwały na to, aby zaopiekował się nimi ktoś, kto to potrafi. I wcale nie twierdził, że tym kimś nie może być Gayla. Musiała tylko nauczyć się paru sztuczek i właśnie w tym próbował nieco na siłę jej pomóc. Ale czy po dzisiejszej sytuacji zamierzała się na to skarżyć? Nie tylko był pomocny, lecz również nie chełpił się tym.
Miała zatem pecha, ponieważ Hainsworth nie przyzna się do tego na głos. Musiała czytać między wierszami lub nigdy nie dowie się o tym, że potrafiła wywrzeć na nim wrażenie i to dosyć spore. Chociażby teraz, choć nie, to wcale nie była jedyna taka sytuacja, ale podobnie jak w tym przypadku, wtedy Lin również do niczego się nie przyznał, więc zagadką jest, kiedy jeszcze do tego doszło. - W takim razie może kiedyś to sprawdzę - odparł, a jeden z kącików jego ust uniósł się jeszcze wyżej. Czy był zaintrygowany? Owszem. Nie zamierzał jednak teraz wykonywać żadnego ruchu, żeby nie dawać jej zbyt wielkiej satysfakcji. Wystarczy, że wyglądał teraz na zaciekawionego, jakby chwycił jej przynętę. W następnej rundzie to on chciał rozdawać karty, a tymczasem musiał spasować, bo inaczej mógłby już nie mieć szansy na zwycięstwo. A chciał spróbować, ponieważ ta gra zaczynała mu się podobać, choć dopiero się zaczynała i tak naprawdę ciężko było ocenić, jakie były jej zasady, oraz na jaką nagrodę mógł liczyć zwycięzca. - Nie będę dłużej przeszkadzał. Udanej zabawy z Trudy i jej koleżankami - rzucił, odpychając się od pala, po czym mrugnął do Gayli i zaczął się wycofywać, by móc wrócić do swoich obowiązków tak, jak ona powinna wrócić do swoich. I tak, w ten sposób też dał jej znać, że zapadło mu w pamięć imię, które wybrała dla jednej z kóz.
KONIEC
Gayla Farnham
ODPOWIEDZ