managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
004.

Niesamowicie ceniła sobie porządek. Względny spokój i brak chaosu, który na co dzień mógłby utrudnić jej funkcjonowanie. Poczucie bezpieczeństwa, przez większość życia, było dla niej pojęciem obcym, więc teraz, niezmiennie, zabiegała o stabilizację. Można powiedzieć, że poniekąd udało jej się to rozpracować — miała dobrą pracę, ładny dom i fantastycznego faceta, z którym wszystko rozwijało się w odpowiednim kierunku; nie było więc na co narzekać. Nawet jeśli pojawił się moment, w którym postanowiła zepsuć ten piękny obrazek; czyli niezbyt przemyślane i zbyt impulsywne rozstanie, które ostatecznie wydawało się być spowodowane głupim nieporozumieniem. Na szczęście dość szybko udało się je wyjaśnić — chociaż Dessie do tej pory nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji, jakie spowodowała jej decyzja.
W hotelu, w którym pracowała, Beezley spędzała zdecydowanie więcej czasu, niż powinna, a niejednokrotnie planowała tam również spotkania z przyjaciółmi — korzystając ze swojej pozycji oraz atrakcji resortu. Tego dnia miała zaplanowaną rozmowę z szefem kuchni na temat zmian w menu — a jako że jedzenie dawało zdecydowanie więcej przyjemności, gdy spożywało się je w dobrym towarzystwie, zaprosiła Melis na wspólną degustację. — Jestem kompletnie nieobiektywna — powiedziała, oddając kelnerowi talerz po łososiu, którego chwilę wcześniej pochłonęła ze smakiem. Gdyby to od niej zależało, najchętniej umieściłaby w karcie dosłownie wszystko, co miały okazję spróbować. — Kto by pomyślał, że praca może dać tyle satysfakcji — dodała jeszcze. Takimi obowiązkami mogła zajmować się cały czas; nawet gdyby miała za to dopłacać.

melis huntington
wystrzałowy jednorożec
m.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
020.
We're just grains in the universe I let that comfort me when I'm anxious
This life is beautifully ugly at times
{outfit}
Melis zdawała sobie sprawę, że to przestało być takie proste, jakby wejście w dorosłość automatycznie generowało masę problemów. Jej życie w dniu ukończenia osiemnastych urodzin było jeszcze proste. Miała plany, które skrupulatnie realizowała, a późniejszy wyjazd tylko utwierdził ją w przekonaniu, że jest dokładnie tak jak tego chciała. Choroba taty pokrzyżowała wszystko, zatrzymała Melis w Lorne Bay. Wydawało jej się, że to miasteczko jest przeklęte, trzyma ludzi silnymi rękami, nie chce ich wypuścić, a w dodatku nieustannie podtapia, przypala i robi krzywdę. Była zła na Lorne Bay, na wszystko. Melis była połamaną zabawką, której nie dało się już naprawić, a mimo to nieustannie próbowała. Klej puszczał, nie chciał trzymać odłączonych od siebie części, ale pewnego dnia odpowiednie warunku sprawiły, że w końcu zabawka zaczęła się działać. W końcu można było się nią bawić. Cele, które Huntington stawiała sobie na każdym kroku realizowała z całą mocą i nie mogła teraz powiedzieć, że jest nieszczęśliwa. Było jeszcze kilka aspektów, które nie dawały jej pełnej satysfakcji, ale narzekanie teraz byłoby grzechem.
Dziś miała spotkać się z Desteney. Jeśli w grę wchodziło jedzenie, Melis nie odmawiała. Gdyby musiała przełożyć inne zobowiązania, zrobiłaby to. W dodatku już dość długo nie widziała Beezley. Generalnie to była dla niej ogromna przyjemność – móc pojechać do Pullman PD Sea Temple Resort & Spa Hotel. Jak trudno było zapamiętać tę nazwę. – Myślę, że ten łosoś musi wylądować w menu, krewetki też – powiedziała, potwierdzając swoje słowa skinieniem głowy. – Te lody miętowe też były świetne – westchnęła rozmarzona. Gdyby nie miała tak pełnego brzucha, powtórzyłaby to z ochotą. – Możemy umówić się też jutro. No wiesz, nie musisz jednego dnia podejmować decyzji, co? – zapytała, szczerząc się od ucha do ucha. Przecież każdy może zmienić zdanie! Zmieniać je na przykład dziesięć razy.
managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
Być może, w takim razie, nie powinna tutaj wracać? Skoro Lorne Bay stale zacieśniało pędy wobec swoich mieszkańców; skoro tak ciężko było się z niego wyrwać. A być może to właśnie dlatego wróciła? I też dlatego nie potrafiła wyjaśnić swojej decyzji w jakkolwiek konkretny sposób. Ciężko powiedzieć. Z jakiegoś powodu to miasto było dla niej domem, pomimo że większość wywodzących się z niego wspomnień nie wyglądała najlepiej. W pełni świadomości to tutaj postanowiła ulokować swoje dorosłe życie i na chwilę obecną była z tego zadowolona. Nie planowała większych zmian. Zwłaszcza że praca sprawiała jej ogromną satysfakcję i generowała sporo dodatkowych plusów — dzięki niej mogła przecież korzystać z wielu atrakcji obiektu. A to nie takie byle co.
Zaśmiała się, słysząc słowa Melis. Doskonale wiedziała, że na degustację zaprasza odpowiednią osobę — czyli w zasadzie taką, która niewątpliwie się z tego ucieszy; nie spodziewała się natomiast, że będzie miała bardziej wyrobione zdanie, niż ona sama. Wszystko smakowało przecież obłędnie. — Łosoś koniecznie, masz rację. A gnocchi z ricottą? Rostbef?* — zapytała, po czym przesunęła się lekko na krześle; tak, że jej plecy przylegały teraz do oparcia. — Nie, zdecydowanie nie potrafię podjąć tak ważnej decyzji w tym momencie. Może napijemy się wina? — zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź, zaczepiła przechodzącego obok kelnera, by poprosić o przyniesienie butelki. — Dobry plan, chociaż nie jestem pewna, czy kucharz będzie równie zadowolony — stwierdziła, z lekko udawanym rozżaleniem. Nie mogła przecież przeciągać tego w nieskończoność. — Ta beza będzie robiła największą furorę — skomentowała jeszcze, patrząc się na deser; a raczej malutką porcję, której, tak czy inaczej, nie dała rady dojeść.

* wcale nie otworzyłam menu, żeby sprawdzić, co tak serio tam podają … :lol:

melis huntington
wystrzałowy jednorożec
m.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Pewnie wtedy wydawało jej się, że nie powinna. Tylko, że wszystko się zmieniło. A Melis doszła do wniosku, że ciężka praca może zdziałać cuda. Ostatnie dwa lata tutaj sprawiły, że naprawiła wiele rzeczy, którymi rodzicom trudno byłoby się zająć. Czuła ogromną satysfakcję i teraz już wiedziała, że popełniła błąd tak bardzo upierając się, że jest jej tutaj źle. Ale nie chodziło wyłącznie o stadninę czy chorobę ojca. Po poronieniu nie miała pojęcia, co właściwie ze sobą zrobić, a skupienie się na konkretnym celu sprawiło, że łatwiej sobie z tym poradziła. Zamknęła rozdział Nicholasa, dogadała się z nim, wiedząc, że w każdej chwili będzie mogła na niego liczyć. Sprawy z Harriet też jakoś się poukładały. Generalnie wszystko szło w dobrym kierunku. Jak mogłaby teraz powiedzieć, że Lorne Bay jest najgorszym, co ją spotkało? Nie potrafiłaby. Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. A punkt siedzenia w tej chwili Melis miała całkiem niezły. Pokiwała z uznaniem głową, bo jedzenie było naprawdę wybitne. – Hm, gnocci tak i ta sałatka z tortellini, ale rostbef chyba nie. To znaczy, ja osobiście nie przepadam za wołowiną – powiedziała, zastanawiając się, które danie jeszcze było godne uwagi. Szczerze powiedziawszy, było tego tyle, że jej kubki smakowe zupełnie oszalały. Skinęła głową. Chyba wino było teraz najlepszym rozwiązaniem na to, żeby rozwiać dylematy dziewczyn, bo kiedy już się wyluzują, będzie im wszystko jedno. – Tak, beza zdecydowanie. Ale ta tarta tatin bardziej mi smakowała i jeśli dołączysz ją do menu, to będę cię odwiedzać tu zdecydowanie częściej – obiecała, co pewnie też nie było aż tak świetną wiadomością, skoro chciała regularnie objadać miejsce, w którym Destaney pracowała. Ale to nic, prawda?
managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
Dessie również nie mogła powiedzieć, że Lorne Bay było najgorszym, co ją spotkało. Jasne, być może nie miała tam fantastycznej przeszłości, do której wracała z sentymentem, ale to miasto w dalszym ciągu pozostawało jedynym domem, jaki znała. Co innego mogłaby nazwać tym określeniem? Szkołę z internatem, do której ją wysłano? Z przyjemnością opuściła tamto miejsce i niespecjalnie za nim tęskniła. Nie było źle — aczkolwiek Destaney nie przepadała za stałym byciem kontrolowaną. Wolała mieć wszystko ustalone na własnych zasadach — zwłaszcza że od samego początku musiała zgrywać dorosłą. Nikt specjalnie się o nią nie troszczył.
Yhm, musimy to przemyśleć. Potem — odpadła, odkładając widelec. Jej kubki smakowe również szalały; za dużo dobrego jedzenia, w zbyt krótkim czasie. Zdecydowanie potrzebowały przerwy. — Jeśli to rzeczywiście ma sprawić, że będziesz się tutaj pojawiać częściej, możesz być pewna, że dołączę tartę do menu — stwierdziła, z uśmiechem na ustach. W międzyczasie podszedł do nich kelner, który napełnił puste kieliszki winem. — To teraz musisz mi opowiedzieć, co u ciebie — powiedziała, wznosząc kieliszek ku górze, w formie toastu, po czym łyknęła nieco napoju. — Działo się ostatnio coś ciekawego, hm? — kontynuowała temat. Wiadomo, nie widziały się trochę czasu, więc trzeba było nadrobić zaległości.

melis huntington
wystrzałowy jednorożec
m.
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Jakby nie patrzeć, Lorne Bay było całkiem urokliwym miasteczkiem, które przyciągało masę turystów. Co złego mogłoby się tu stać, prawda? A jednak było kilka wydarzeń, które wstrząsnęły mieszkańcami. A niektóre historie opowiadane z pokolenia na pokolenie mroziły krew w żyłach. Mimo wszystko – Melis uwielbiała tu mieszkać. To całkiem dobre miejsce do wylizania swoich ran i przeczekania najgorszego, a kiedy już się to stało, nagle Lorne Bay stało się istotnym miejscem w jej życiu, bo przeżyła tu chwile każdego rodzaju – złe i dobre, cały kalejdoskop momentów, które wiele dla niej znaczyły. Miała tu przyjaciół, ludzi, których kochała, czego mogłaby jeszcze chcieć? Była taka rzecz i odkryła ją niedawno. Nie sądziła, że sprawi to, że poczuje się tak rozdarta. Melis też odłożyła widelec. Była pełna, ale szczęśliwa, bo jedzenie zdecydowanie dodawało radości. Wzruszyła ramionami. Czy działo się coś ciekawego? – Byłam w San Francisco, u znajomego, chyba nie wiem jak go nazwać, ale to była jedna z najlepszych randek w moim życiu – powiedziała. Destaney była jej na tyle bliska, by nie bała się mówić jej o takich sprawach – o ważnych sprawach. A to było zdecydowanie istotne i wprawiało Melis w tak ogromną euforię, że nawet nie próbowała tego ukryć. – I kiedy tu wróciłam, zdałam sobie sprawę, że nie mogę dłużej mieszkać z rodzicami. Muszę wynająć albo kupić coś swojego, bo… na dłuższą metę to nie wypali, skoro dzieli nas taka odległość. No wiesz, nie możemy spotykać się na godzinę – powiedziała. To była jej główna obawa, gdzie miałaby przyjmować swojego gościa, skoro farma nie wchodziła w grę? Zaczynała się rozglądać, ale zupełnie nie wiedziała, co robić. Na początku planowała wynajęcie maleńkiego mieszkania w Opal Moonlane, ale czy po tylu latach ciężkiej pracy nie należało jej się coś więcej?
W końcu Melis wróciła do domu.

koniec.
ODPOWIEDZ