tak, szczególnie rodziców — stacja benzynowa
26 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
udaje, że wcale nie przegrał życia i że praca na stacji benzynowej to tylko na chwilę, odziedziczył mieszkanie po babci, cierpi na chroniczny brak kasy i jest czarną owcą rodziny, ale za to całkiem nieźle gra w tindera i sprzedaje dobre bajeczki
001

Nudne godziny spędzane w pracy nie zawsze były zupełnie bezowocne, bo Jackie doskonale potrafił umilać sobie ten czas graniem w tindera. Nieraz po prostu przesuwał profile, nieraz pisał jakieś bzdety, a nieraz robił sobie zwyczajnie jaja, bo jednak często zachowywał się jak totalny głąb. W każdym razie z Harper pisał już od kilku dni i trochę traktował ją jak swego rodzaju wyzwanie, bo chyba trzykrotnie ją zaprosił na jakieś randewu i za każdym razem dostał odmowę. Nie kupował do końca wymówek o tym, że nie ma czasu czy że ma jakieś plany i czuł, że go chce zrobić w konia i spławić. Na szczęście przysłowie o tym, że do trzech razy sztuka było totalnie bezsensowne jak miało się okazać, bo za czwartym razem się zgodziła i już humorek Kennedy'ego był wyraźnie poprawiony.
W ostatniej wiadomości napisał pierwsze miejsce, które przyszło mu do głowy i znajdowało się niedaleko jego domu, bo trochę był z niego wygodnicki typ. Jeśli Harper spodziewała się prawdziwego Romeo, który z różą w zębach zaśpiewa jej serenadę, to trochę musiała swój pogląd zweryfikować, bo na rowerze podjechał Romeo w wersji demo. Zamiast gitary na plecach miał plecak, w plecaku tanie wino, a w zębach zamiast róży trzymał tlącego się peta.
- Shieet, spóźniłem się, co nie? - spojrzał na wysłużony, klasyczny elektroniczny zegarek casio znajdujacy się na przegubie lewej ręki. Jak zawsze nawalił, choć naprawdę zbierał się tak by tym razem zdążyć. W każdym razie uśmiechnął się do niej najbardziej uroczo jak tylko go było na to stać. - Ale mam coś na swoje usprawiedliwienie - wymamrotał nie spuszczając z niej wzroku, wciąż nie zsiadając z roweru. Jedną nogą podpierał się o ławkę, by po chwili zdjęć plecak i po chwili wyciągnąć z niego wino. - Nie było łatwo, ale udało się... - powiedział z powagą, w pełni przekonany co do swojej historii, którą oczywiście szył jak zwykle na poczekaniu. - Prosto z piwnicy, sąsiada. Podobno dobry rocznik, co prawda nie znam się na winie... - tu urwał bo zauważył naklejkę z ceną, znajdującą się z tyłu i na moment wybił się z rytmu. - ...ale to może być naprawdę ekstra - skończył w końcu i niedopałek wyrzucił do śmietnika i zszedł w końcu z roweru. Zdarł w międzyczasie paznokciem cenę czy tam metkę w najbardziej tajny sposób w jaki potrafił i miał naprawdę szczerą nadzieję, że nigdy takiego wina nie piła i może kupi historię o tym, że zwinął je sąsiadowi. - Wyglądasz czarująco - powiedział z uśmiechem starego tandetnego bajeranta. Zupełnie w swoim stylu.


Harper Callaway
powitalny kokos
Jackie Kennedy
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
#25

Harper naprawdę wciągnęła się w to całe tinderowanie. Co prawda założenie konta trwało u niej jakiś tydzień - a raczej wybieranie odpowiednich zdjęć zajęło jej ładnych parę dni - ale ostatecznie stała się dumną laską z Tindera. Nie potrafiła gadać z facetami, którzy jej się podobali, więc wymiana niewinnych wiadomości wydawała się być strzałem w dziesiątkę. I nawet nie dostała jeszcze żadnego dickpica! Z drugiej strony, pisanie wiadomości nie przychodziło jej łatwo i swobodnie. Wymyśliła sobie, że kluczem do sukcesu jest bycie tajemniczą i intrygującą. Nie odpisywała za szybko, żeby facet po drugiej stronie nie myślał sobie, że Harps nie ma życia i siedzi ciągle w necie. Treść jej niektórych wiadomości była wynikiem burzy mózgów jej i jej współlokatorek. Próbowała być z jednej strony zabawna, ale musiała się pilnować żeby nie przekroczyć granicy cringe'u. Chciała uchodzić za dziewczynę z masą ciekawych pasji, jednocześnie dając znać że wieczór z Netflixem był dla niej ekstra opcją. Harps tak bardzo zafiksowała się na kreowaniu swojej internetowej wersji, że Harper z Tindera zdawała się być zupełnie inną dziewczyną niż Harper z rzeczywistości.
Anyway, nadszedł dzień jej pierwszej tinderowej randki. Oczywiście za namową koleżanek nie zgodziła się na nią od razu - w końcu musiała być intrygującą i zabieganą dziewczyną. Odstrzeliła się w sandałki na słupku i wydekoltowaną sukienkę. Miejsce spotkania nieco ją zaskoczyło, ale nie protestowała bo nie chciała żeby Jackie pomyślał sobie ze jest spiętą nudziarą. Kiedy chłopak w końcu podjechał na rowerze, Harper nonszanacko zarzuciła włosy do tyłu i machnęła niedbale ręką. Z lekko dezaprobatą zerknęła na peta w jego ustach, ale nic nie powiedziała jak na cool laskę przystało. - Spoko, ja też dopiero co przyszłam - było to oczywiście kłamstwo, bo była punktualna co do minuty, ale przecież musiała być wyluzowana, no nie? - Mam nadzieję, że nie zwinąłeś tej butelki z piwnicy moich rodziców. Mają winiarnię - dodała pospiesznie. Wiedziała, że tak nie było, bo nie rozpoznawała tej etykiety. Ale chciała przemycić jakiś ciekawy news na swój temat.
Słysząc komplement uniosła wysoko brwi, próbując zapanować nad burakiem jaki właśnie zalewał jej twarz. Musiała zachowywać się jak dziewczyna, która takie komplementy dostawała codziennie.
- Dzięki, dzięki. Wrzuciłam na siebie pierwszą lepszą kieckę - wzruszyła ramionami, znowu kłamiąc bo pożyczyła ją specjalnie na tę okazję od kumpeli. - To co, będziemy mieli piknik? - spytała, dyskretnie próbując zajrzeć do plecaka chłopaka. Okej, kosz piknikowy raczej by tam nie wszedł, ale Callaway liczyła na to że może zabrał jakieś przekąski.

Jackie Kennedy
tak, szczególnie rodziców — stacja benzynowa
26 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
udaje, że wcale nie przegrał życia i że praca na stacji benzynowej to tylko na chwilę, odziedziczył mieszkanie po babci, cierpi na chroniczny brak kasy i jest czarną owcą rodziny, ale za to całkiem nieźle gra w tindera i sprzedaje dobre bajeczki
Trochę inne podejście miał Jackie, który tindera traktował jak dobrą zabawę, grając w niego w pracy czy w wolnych chwilach, bez większego zacięcia czy też spiny. Nieraz zapominał odpisywać, nieraz pisał totalne bzdety, a nieraz po prostu prosto z mostu mówił rzeczy. Najprościej jak tylko było można. Ale taki właśnie już był i te randki to zawsze było coś co pomagało zabić mu nudę, a zdarzało się, że trafiał finalnie na kogoś fajnego. Niestety zwykle z własnej winy szybko się te randki kończyły, bo albo zauważał kogoś innego w aplikacji albo odwalał typowo swoją akcje, po której dziewczyna nie chciała już z nim gadać. W każdym razie nie przejmował się tym, wręcz przeciwnie.
Harper mu się spodobała i w sumie niezależnie od tego w jaki sposób by tam do niego pisała to i tak chciałby się spotkać, bo ogólnie to różnie na tym tinderze bywało i zawsze mogła przyjść tu na randkę jakaś inna laska. To też mu się kiedyś zdarzyło. W tym wypadku jednak nie było właśnie tak, bo Harper ze zdjęć wyglądała jak Harper na żywo, przynajmniej takie odniósł pierwsze wrażenie. - Tak? To ekstra - kiwnął jeszcze głową z lekką ulgą, że to jego spóźnienie nie było czymś najgorszym, bo ostatnim razem jak taką plamę dał to spotkanie trwało całą minutę. No życie. - Co? Jak to? - rzucił od razu zbity z tropu i zmrużył lekko oczy patrząc na nią i po chwili szeroko je otworzył. - Nie, nie. Chyba nie, nie wiem, chyba że się cały czas skrzętnie ukrywałaś, że nie wiedziałem że tam mieszkasz, ale to byłoby... nie-eee, totalnie niemożliwe - wypluł z siebie bardzo szybko te słowa, choć przez moment przeszło mu przez myśl, że w sumie nie wie gdzie Harper mieszkała i być może byli nawet sąsiadami. - Ale skoro macie winiarnie, to pewnie lubisz wino, świetnie trafiłem - triumfalnie finalnie się uśmiechnął, bo być może trafił. Ale z drugiej strony skoro miała to pewnie z łatwością rozpozna taniego sikacza. Cholera, ciężko było w tym życiu nieraz. - Eee piknik? - shieeet piknik. No to niezła wtopa bo z jedzenia to miał... - W sumie w plecaku mam bounty, mam nadzieje, że lubisz - uśmiechnął się z zakłopotaniem, by ostatecznie wzruszyć ramionami bo nic takiego nie przygotował, a przecież nie będzie udawał, że w plecaku ma koszyk, ciasto i kanapki. - Więc musi nam wystarczyć jak na razie bounty i wino. Tylko zapomniałem kubków - jak na kolejną wtopę to nic sobie z tego nie zrobił, tylko szeroko ręce rozłożył. No zdarza się przecież. Piknik bez koca z bounty i winem z gwinta? Co mogło pójść nie tak?

Harper Callaway
powitalny kokos
Jackie Kennedy
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper z kolei przejmowała się wręcz patologicznie - tym, czy ma dobre foty, czy się spodoba, czy nikogo nie zanudza, czy finalnie na randce nie będzie krępującej ciszy. Była gadułą, ale nawet ją czasami ze stresu zatykało. Miała też głowę przeżartą Instagramem i idealnym życiem lasek, które obserwowała. I wydawało jej się, że przy nich jest po prostu sztywną nudziarą. Kreowanie alternatywnej wersji Harper dawało jej nawet frajdę, ale jednocześnie stresowało, bo musiała się pilnować żeby nie zacząć zaprzeczać samej sobie. Ugh, trudne zadanie! Chyba powinna zacząć robić jakieś mapy myśli, żeby się w tym wszystkim nie pogubić.
- Wino, jasne. Uwielbiam to mało powiedziane. Tylko mam trochę słabą głowę. Najciemniej po latarnią, jak to mówią - dodała szybko, bo jednak uznała to za istotny fakt w kontekście randki przy winie. Harper wystarczył kieliszek, żeby dostawała niekontrolowanych napadów śmiechu. Przy znajomych to tam yolo, ale jednak na randce wypadało zachować klasę. Nawet, jeśli było to spotkanie przy sikaczu w skateparku. - Bounty? - powtórzyła z lekkim niedowierzaniem, unosząc lekko brew. Oczywiście w jej głowie zaczęło się kłębić od teorii spiskowych typu: "Może uważa, że jestem gruba i nie powinnam tyle jeść??". Była przed okresem, więc pms podsuwał jej takie oto myśli, okej. - To już coś, lubię ten batonik. Fajnie. Fajnie, fajnie, fajnie - powtórzyła nienaturalną ilość razy na wypadek, gdyby Jackie miał jakiekolwiek wątpliwości.
Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy to tak wygląda to całe umawianie się z chłopakami? Co prawda była w życiu na paru randkach, ale zazwyczaj było to kino albo kawa i ciastko w Once Upon a Tart. Była zestresowana, ale za wszelką cenę nie chciała dać tego po sobie poznać, więc przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech.
- No dobra, to w takim razie zjedzmy Bounty i napijmy się wina. Prosto z butelki - podsumowała, udając że totalnie nie ma z tym problemu. Podsunęła sobie torebkę pod tyłek i usiadła na betonie, pozwalając nogom zwisać w kierunku rampy.
- Toooo.... Co robisz na co dzień, Jackie? - spytała, czekając aż towarzysz otworzy winiacza. I czy w ogóle zabrał ze sobą korkociąg, zakładając że sikacz miał w ogóle korek. Miała nadzieję, że nie poprosi ją o ocenę bukietu wina...

Jackie Kennedy
ODPOWIEDZ