gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Bała się ludzi, jak ognia, chociaż nie potrafiła przypomnieć sobie na jakim etapie jej życia ten lęk przejął nad nią kontrolę. W tłumach wolała znikać, bo inaczej wpadała w panikę, ale tej nie okazywała nigdy płaczem, bo jak przystało na osobę ze spaczoną emocyjnością, wolała ukrywać w sobie większość uczuć, otoczenie częstując chłodnym wręcz opanowaniem.
- Oburzam się, bo najwyraźniej nikt dawno nie zwrócił panu uwagi na to, jak nie należy się zachowywać - zacisnęła mocniej dłoń w pięść, zawracając jeszcze w sobie potrzebę ucieczki. W jej odczuciu tacy mężczyźni, jak on, po prostu wiedzieli, że mogli sobie na więcej pozwolić. Przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, a jeśli nie kłamał, to z całkiem ciekawą pracą, takim ludzie pozwalali na więcej, a Lisa wręcz gardziła taką niesprawiedliwością. W końcu jako perfekcjonistka, a także dość surowy sędzia, nie chodzący na ustępstwa, chętnie wskazywała innym, jak i samej sobie wady. Nie można jej się dziwić, w jej życiu nigdy nie było miejsca na zabawę, a na treningach śledzona każdy jej ruch, głośno mówiąc jedynie o tym, co musi poprawić, a nie tym, z czego mogła być dumna.
- Zaraz ją zawołam - odpowiedziała już spokojniej, lodowato wręcz, gdy przypomniał o innej kelnerce. Tak miało być dla nich lepiej i nawet się do tego paliła, ale niestety nie zdążyła zniknąć spoza zasięgu jego głosu, nim powiedział coś, czego pod swoim adresem dawno nie słyszała. Nikt jej tak nie obraził, a w połączeniu z domysłami na temat Soriente, nie potrafiła sobie poradzić ze wzbierającą frustracją.
- Jak na pisarza, ma pan wybitnie ubogie i prostackie słownictwo - warknęła, niewiele myśląc, bo w tej samej chwili łapała już za jakiś kufel z piwem i ruszyła na niego tylko po to, by chlusnąć mu nim w twarz. - Proszę, skoro narzuca pan poziom jak z obory, postaram się zniżyć, a teraz żegnam - ona sama nie potrafiła ciskać wiązankami, ani też kląć, bo czuła się z tym zwyczajnie niepoprawnie, więc tyle chociaż mogła mu wygarnąć, by następnie faktycznie czmychnąć między ludźmi i schować się w łazience dla pracowników, w których jak przystało na bohatera, wybuchnęła płaczem. Ten szybko przerodził się w spazmy, a te z kolei wywołały nudności i tak o to po raz kolejny choroba wzięła nad nią górę. Starała się, naprawdę, może też przez to znienawidziła tego człowieka, wierząc, że nigdy więcej już go nie zobaczy i zaraz wyciągnęła telefon, by upewnić się, że jej chłopak jednak - wbrew temu, co usłyszała od nieznajomego - nie wymieniłby jej tak szybko na inną wersję.

<koniec> <3
Chris Haynes
ODPOWIEDZ