dziennikarz śledczy — freelance
55 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Bo po prostu Jack wiedział, że zwierząt przez całe życie ma się wiele, bo… no ludzie po prostu żyją dłużej niż oni. A relacje z ludźmi mogą trwać całe życie… a mogą trwać zbyt krótko. Kilka z jego eks było już martwych i zdecydowanie rozpaczał za nimi bardziej, niż za jakimkolwiek zwierzęciem. Poza tym no umówmy się, Jack nie miał ani kota, ani psa, przez większość życia podróżował po świecie, więc po prostu nie znał tego przywiązania do zwierzęcia, które rozdziera serce człowieka na milion kawałków. Więc no, z jego perspektywy tak to wyglądało, ale każdy miał własną, na podstawie własnych przeżyć, co nie.
- To dziwne, w końcu od początku próbuję się dostać do Twoich spodni - rzucił z łobuzerskim, firmowym uśmiechem. A po dłużej chwili dodał, bo trzeba przecież budować napięcie - i do moich kluczy.
Musiał się z nią trochę podroczyć. A co do alkoholu… W tej kwestii ciężko było mu wbić jakąkolwiek szpile, bo był z tych osób, które nie wstydziły się tego ile piły. Po tym co w życiu widział i tak dalej, zasłużył. Przynajmniej w swojej opinii.
- Wiesz… tam gdzie jest problem, jest też rozwiązanie - zauważył z lekkim uśmiechem. - A czasami to najmniej oczekiwane, jest najbardziej skuteczne - dodał, nieco enigmatycznie, ale hej, nie ma tak łatwo! Nie poda jej rozwiązania na tacy, kiedy trzymała jego klucze jako zakładnika, co nie. Najpierw musiała wyłożyć karty na stół! A przez to rozumie się oczywiście, klucze do ręki. Jego.
- Czyli ostatecznie jesteś szczęściarą - zauważył. - A próbowałaś czegoś… no wiesz, całkowicie innego? Może znajdzie się jeszcze jakaś pasja dla ciebie. Taka, której się nie spodziewasz - podsumował, bo cóż, no taka prawda! A potem westchnął cicho i nachylił się w stronę Jamie Fitzgerald - mam doświadczenie z historiami ludzi i powiem ci, że u wielu osób pozorny koniec bywa najlepszym początkiem - podsumował, kładąc na stole zapłatę za swój alkohol. A potem mrugnął do niej figlarnie i zmył się z baru, zostawiając po sobie nutę tajemnicy. I wypitą do dna szklaneczkę. Oczywiście.

/zt x2
przyjazna koala
-
-
ODPOWIEDZ