barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
twenty-one

Szpital Cairst w centrum miasta nigdy nie wydawał się tak złowrogi jak w dniu, w którym Vanderberg zdecydował się na rutynową kontrolę, a właściwie serię badań morfologicznych. Zbyt wiele wypalonych papierosów, przemęczenie i delikatne przeziębienie przerodziło się w ostre zapalenie oskrzeli, krwioplucie i urlop na co najmniej trzy tygodnie, podczas którego wydawało mu się, że wyzionie ducha. Czasy te miał jednak za sobą, choć kiedy na rentgenie pojawił się cień w górnym płacie prawego płuca, Miles prawie dostał zawału w wieku trzydziestudwóch lat. I tak skończył na kolejnych badaniach, i kolejnych, a kiedy wreszcie wyszło mu, że to jedynie zmiana po przeziębieniu, mógł odetchnąć z ulgą i wrócić po kolejne skierowania na badania.

To śmieszne — przez tyle lat nie zawracał sobie głowy własnym zdrowiem, życząc sobie najgorszego, tylko po to, by chwila strachu o własne życie wywołała w nim absolutną zmianę. To, i oczywiście powrót jego współlokatorki, ale nie o tym teraz mowa. 
Machając kartką w nerwowym geście, minął przerażająco długą kolejkę pełną ludzi i udał się do recepcji, gdzie jak podejrzewał, skierują go pod inny gabinet. Bo to niemożliwe, by miał spędzić tyle czasu w przychodni, tylko po to, by raz ukłuli go w ramię?
— Gabinet 105 — słyszy i z roztargnieniem przesuwa wzrokiem po kolejnych numerkach na drzwiach. Nie bacząc na karcące spojrzenie ze strony trzech, a nawet czterech staruszek (tym mocnym makijażem go nie nabierzesz, babo), wyrywa mu się siarczyste przekleństwo, a zarazem jęk. Oczywiście brak miejsc siedzących zmusza go do tego, by podeprzeć wolną ścianę. 

Nigdy nie był typem, który zagaduje do innych, obcych osób. Nie lubił również rozmów o byle czym i marnowania śliny na beznadziejne tematy. Jednak, kiedy kolejka zdaje się nie ruszać z miejsca, zwraca się do mężczyzny stojącego po przeciwnej ścianie.
— Szybko to przynajmniej idzie? — jakby mało było mu marudzenia w życiu.

Chris Haynes
przyjazna koala
naleśnik puchaty
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nienawidził tych pieprzonych piguł. Bez wyjątku. Każda kojarzyła mu się z zapachem spalenizny i to nie takiej, która ulatnia się przy pieczeniu kurczaka. Jego nikt nie wędził, więc skóra śmierdziała okrutnie. Do dziś, mimo upływu lat pamiętał doskonale tę woń i wystarczyło, że zjawiał się w szpitalu i musiał rozglądać się za źródłem pożaru. Niesamowite, że nawet w otoczeniu Pearl - tej pieprzonej podpalaczki, dla której przyszło mu kiedyś stracić głowę - nie czuł tego obrzydlistwa, a tu ożywały wspomnienia.
Niektóre z nich mogłyby posłużyć jako wstęp do mocnych horrorów, więc postanowił przekuć traumę w coś pożytecznego i zaczął zawzięcie notować wszystko, co mu ślina (a raczej myśl) na język przyniosła.
Nie brzmiało to nawet po angielsku, ale postanowił skupić się raczej na swoich przeżyciach i w ten sposób wyrwać się z kleszczy strachu. Miał wrażenie zaś, że te zaciskają się na nim coraz mocniej i mało brakowałoby, a uciekłby z tej dusznej i śmierdzącej poczekalni.
Nie potrzebował kontroli. Twarz mu od lat nie odpadała, co sugerowało, że przeszczep się przyjął. Wprawdzie inaczej sprawa się miała z jego spracowaną psychiką, ale ten konował na tym się nie znał. Zlecał tylko badania, które wychodziły prawidłowo. Fizycznie nic mu nie dolegało, więc czemu nie był w stanie nadal spojrzeć w lustro?
Związek z Alaską zaś zamiast pomóc nieco zaostrzył problem. Świadomość, że wyrwał narzeczoną swojego dawcy była dla niego przytłaczająca. Potem zaś w życiu ponownie pojawiła się jego była. To wszystko, ten cały galimatias sprawił, że nie miał czasu poinformować kumpla o widocznych (gołym okiem) zmianach w jego życiu.
Bzdura, głównie był skupiony na piciu i rozpamiętywaniu swojej kariery pisarskiej, która dosłownie poszła z dymem. Nic więc dziwnego, że teraz niemal przewrócił krzesło, gdy wstał na dźwięk głosu Milesa.
W skali jeden do dziesięciu w przyjaźni był okrągłym zerem, wypinając dumnie pierś.
Tej pewności siebie pozazdrościłaby mu sama Bozia.
- Vanderberg! - krzyknął, może przynajmniej jego głos pozna, bo twarzy i mięśni na pewno nie.
Mógł również przeoczyć fakt, że powinien się jednak po przeszczepie odezwać. Albo po podpaleniu. Najwyraźniej jednak więcej pisał niż mówił, zresztą ten dojmujący wstyd nie pozwalał mu na zbyt wiele.

Miles Vanderberg
zdolny delfin
enchante #8234
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Zdołał przywyknąć do tego, że był na swój sposób rozpoznawalny w Lorne Bay. Przechodząc przez swe rodzinne miasteczko, w którym nie tylko wychowywał się, ale również rzadko kiedy je opuszczał, wielokrotnie zdarzało się, że pojawiały się przed nim znajome twarze, a przynajmniej takie, do którego imienia za cholerę nie umiał przypasować, ale za to miał wrażenie, że już ich widział. Zazwyczaj witali go kiwnięciem głowy, na co on unosił dłoń w powitalnym geście lub mamrotał pod nosem powitanie, byle tylko dali mu spokój i nie zaczynali dyskusji na środku chodnika. Najgorsi byli ci, którzy przychodzili wieczorami do Moonlight, obdarzali go długą listą swoich problemów, szlochając nad butelką wódki i zapijając swoje smutki w samotności. Potem Miles musiał zbierać ich z podłogi i wsadzać do taksówki, ale to już inna historia. 
Słysząc swoje nazwisko w ustach nieznajomego, jego brwi wystrzeliły w górę. Nie chciał być niemiły, tym bardziej, że entuzjazm z jakim je usłyszał, sugerował zażyłość. Za cholerę jednak nie mógł sobie przypomnieć stojącego przed nim człowieka. Może jednak stracił pamięć w tym wypadku i wszystko dookoła tylko go okłamywali? A co, jeśli żył w jakiejś chorej symulacji i nic nie było prawdą?
— Eee, cześć — bąka, mrużąc oczy, bo może w taki sposób uda mu się dostrzec jakiekolwiek podobieństwo do kogoś znajomego? Co prawda, sam głos był niezwykle znajomy, ale... To niemożliwe. To nie mógł być jego stary druh. Może i miał problemy z pamięcią, ale na pewno nie zapomniałby wyglądu jednego ze swoich najbliższych przyjaciół. Przez kilka dobrych sekund, po prostu przygląda mu się z niezwykle wyraźnym skupieniem wymalowanym na tym z lekka pomarszczonym czole. Kiedy w końcu i to zawodzi, wypuszcza głośno powietrze z ust.
— Znamy się? Jesteś jednym z alkoholowych nieboszczyków przesiadujących na moich zmianach? Czy może kojarzysz mnie przez moją rodzinę? — Vanderbergowie nie od dziś, znani byli w całym sąsiedztwie za zaangażowanie i trud, jaki sobie zadawali, by udoskonalać miasteczko. Możliwe też, że był to kolejny znajomy ze szkoły, w końcu wszystkie dzieciaki z Lorne wychowywały się praktycznie razem, dzieląc się łopatkami w piaskownicy, a potem miejscami parkingowymi pod szkołą i ponczem na szkolnych balach.
— Przepraszam, trochę szwankuje mi pamięć — dodaje nieco zdezorientowany, bo może rzeczywiście ucierpiała na wskutek poprzedniego wypadku.


Chris Haynes
przyjazna koala
naleśnik puchaty
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Powinien nosić plakietkę. Taką, w której znalazłby się wszelkie informacje na jego temat. Wówczas nie musiałby przypominać ludziom, że już kiedyś się spotkali. Ba, nie byłoby niezręcznych pytań o to, co się stało. Nie dało się tego jednak opisać w kilku słowach, a on, nawet będąc literatem i wiedząc co napisać, nigdy nie umiał określić tego podczas zwykłej rozmowy.
Cóż, pewne rany nie zostały jeszcze zagojone i abstrakcją byłoby wymagać od niego, by nagle zaczął zachowywać się nonszalancko i opowiadał bez cienia wątpliwości o pożarze. Nie umiał już nazywać tego wypadkiem, bo coraz częściej uświadamiał sobie, że to była próba zabójstwa. Po takiej historii trudno było zwyczajnie przejść nad tym do porządku dziennego.
A próbował. Im więcej wlewał w siebie alkoholu, to tym częściej powracał myślami do tego całego zamieszania. Nie mógł pozwolić sobie na to, by zaprosić do swojego życia jeszcze więcej osób z przeszłości. To dlatego nigdy nie powrócił do kontaktu z Milesem. Nie chodziło o ich stosunki, mężczyzna znał go z przeszłości, a on próbował ją pogrzebać razem z dawną twarzą.
Na próżno, demony z dawnych lat wyskakiwały z szafy nieproszone i nie miał już nad tym żadnej kontroli. Nawet teraz, najpierw zawołał, a potem pomyślał. Mógł w końcu nadal zgrywać obcego, a wszystko byłoby dobrze.
Podejmował jednak próbę reanimacji dawnej znajomości i już przeczuwał, że to może być całkiem chybiony pomysł. Dlatego, że mężczyzna go nie rozpoznał. Najwyraźniej twarz znaczyła dużo więcej niż Haynes kiedykolwiek pomyślał. Uśmiechnął się nieco smutno i postanowił po raz kolejny rozpocząć cyrk, który roboczo nazwał twoja twarz brzmi znajomo
- Christopher Haynes, może to więcej ci powie… zadrwił nieco, bo przecież musiało to mu sporo powiedzieć, ale zapewne będzie miał całą masę pytań. Usiadł na krzesełku i uśmiechnął się kładąc dłonie na udach. Wyglądał na człowieka, który był gotowy na przepytywanie, choć nareszcie podjął decyzję, aby go uprzedzić.
- Miałem transplantację twarzy. To dlatego wyglądam tak inaczej - wyjaśnił i od początku czuł, że to nie wystarczy, że to za mało szczegółów, ale zdecydował, że zaczeka na pytania i oskarżenia.
Te drugie musiały paść, w końcu nie odzywał się przez lata i nic go nie tłumaczyło. Nawet to, że pewna psychopatka postanowiła sfajczyć mu twarz i przez to stracił żonę, dom i psa, a zyskał narzeczoną dawcy.
Jak widać, jego życie również przebiegało w nietypowy sposób, ale słowa Milesa sprawiły, że zaczął się zastanawiać nad tym jego.
- Czemu szwankuje ci pamięć? - pytanie niedorzecznie bezpośrednie, ale właśnie mu zdradził, że nosi twarz nieboszczyka, więc domagał się szczerości również z drugiej strony.

Miles Vanderberg
zdolny delfin
enchante #8234
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Kiedyś usłyszał, że niewarto wracać do przeszłości, nieważne jak piękne wspomnienia były z nią związane. Trauma odbijająca się echem zawsze pozostawała po sobie ślad, choć Miles próbował go zatrzeć na różne sposoby. W momencie w którym poznał Grace, zaczął bardziej doceniać smak słowa teraźniejszość. Skupiał się na małych błahostkach, czerpiąc z nich tyle satysfakcji i szczęścia, na ile był sobie w stanie na to pozwolić. Starał się, och jak on się starał, by utopić wyrzuty sumienia i zrzucić z siebie metaforyczne kajdany, które zacisnęły się na jego nadgarstkach tamtego ciepłego, sierpniowego popołudnia, i nawet czasem mu to wychodziło. Czasem zapominał i był zwyczajnym trzydziestoletnim mężczyzną, z problemami życia codziennego. A czasem był wrakiem, który szedł na dno.
Los najwidoczniej postanowił zadrwić z niego i tym razem, stawiając przed nim osobę, która niegdyś bardzo mu bliska, tak teraz słuch o niej zaginął. A przynajmniej takie nazwisko usłyszał, bo zarys postaci zupełnie nie przypominał jego starego druha.
— Taaa, a ja jestem Brad Pitt — prycha, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zbyt dobrze znał swego kumpla, spędził z nim większość swej młodości, więc nie sposób było go zapomnieć. Czyżby kolejny delikwent się znalazł, który pragnął zabawić się jego kosztem? Coś jednak zmusza go, by ponownie przyjrzeć się brunetowi. Z początku nieufnie lustrował go wzrokiem, by zaraz nachylić się nieco bardziej w jego kierunku. Dłonie opadły mu na kolana, bo im dłużej mu się przyglądał, tym coraz bardziej skłonny był przyjąć jego wersję. Chris? Czy to możliwe?
Niesamowite — przyznaje w końcu, a usta wciąż nie domykają mu się z niedowierzenia. Jakby mógł już najchętniej pomacałby go po policzkach, sprawdzając czy to aby na pewno nie maska, aczkolwiek zdawał sobie, że są w poczekalni pełnej oburzonych czekaniem kobiet w podeszłym wieku — nie chciał przysparzać im kolejnych materiałów do plotek. Nie mógł jednak nie klepnąć go po ramieniu, nieco mocniej niż zamierzał, od nadmiaru emocji. 
Pożary w Lorne Bay nie występowały zbyt często, tym bardziej takie, w których występowały jakiekolwiek ofiary. Słyszał o podpaleniu sprzed laty, lecz stłamszony własną tragedią, nie interesował się zbytnio kto został ranny. Dopiero teraz wszystko zaczynało układać mu się w całość.
To Ty byłeś ofiarą w tamtym pożarze, prawda? — pyta, czując jak nogi z lekka odmawiają mu posłuszeństwa. W samą porę, bo akurat zwolniło się miejsce tuż obok przyjaciela, na którym zaraz sadza swe cztery litery, opierając łokcie o uda, by móc złożyć palce, tak jak zawsze kiedy przyszło mu rozmyślać.
Boże, stary, nie wiem co powiedzieć… — bał się pytać o jego żonę, skoro nie słyszał o niej od dłuższego czasu. Jakich cierpień musiał doznać Haynes? Pytanie wyrywa go z kontekstu. Przez chwilę marszczy brwi, zapominając, że może i to działało w dwie strony. Skoro ich dramaty zbiegły się mniej więcej w tym samym okresie czasu, Chris z pewnością nie słyszał o wypadku. Znajomy tępy ból rozdarł jego klatkę piersiową, na co chłopak nieco się skrzywił, próbując zamaskować to uśmiechem. Prawie mu to wyszło.
Akurat to z pamięcią to chciałem bardziej Cię spławić, gdybyś nie był sobą — mamrocze, unosząc na niego spojrzenie tych przenikliwych, zielonych oczu. Kurwa, nienawidził tej części. Tym bardziej, że Chris z pewnością musiał znać Finna. — Trzy lata temu był wypadek. Wstrząs mózgu, pęknięte żebra i kończyny i… Mój brat, on… On nie przeżył.


Chris Haynes
przyjazna koala
naleśnik puchaty
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Był chyba jednym z tych ludzi, którzy dość niechętnie spoglądali wstecz. Zbyt wiele złego pojawiło się w jego przeszłości, więc niepotrzebne były mu bodźce do powrotu. Tyle, że sam wywoływał duchy poprzednich świąt w postaci Pearl Cambell, więc był sporym hipokrytą. Mimo wszystko jednak odciął się od każdego, kto przypominał mu o traumie. Wręcz ją sobie wymazał ze swojej głowy, a raczej spalił ją z impetem, podobnie jak swoją twarz. Nie było tamtego Haynesa i sam miał problem, by poznać się w lustrze, więc wcale nie zaskoczyła go reakcja Milesa na swój widok. Ba, spodziewał się, że zaraz dostanie po ryju za to, że się z nim droczy i wywołuje ducha z przeszłości.
- W zasadzie tobą bym nie pogardził - reakcja dawnego przyjaciela jednak go na tyle rozbroiła, że pozwolił sobie na ten jeden z nieudolnych żartów. Wszystko było lepsze od tej przejmującej ciszy, która wreszcie między nimi zapadła. Zawsze najbardziej jej się obawiał, a przytrafiała się niesamowicie często. Ktoś na niego patrzył i nagle zapadała cisza, bo wyobrażał sobie płaty mocno spalonej skóry. Nie wiedział nawet, jakim cudem Alaska na niego leci, skoro zawsze będzie kojarzyć się jej z potężną wonią spalenizny. Uśmiechnął się dość głupkowato, zupełnie jakby badanie Milesa wzrokiem nie robiło na nim żadnego wrażenia.
To nie był przecież pierwszy raz, gdy zostaje poddany tak wnikliwej wiwisekcji, powinien do tego przywyknąć, a nie czuć się jak okaz w zoo. Tak sobie powtarzał w myślach i robił to tak zawzięcie, że wreszcie skinął głową, gdy zapytał o pożar.
- Tak, ktoś - a Chris doskonale wiedział kto - postanowił spalić mój dom. Ratowałem psa i sam nie wyszedłem stamtąd - chciał zabrzmieć możliwie jak najbardziej nonszalancko, bo ostatnie, czego pragnął to litości.
Dawali niezły popis przed moherową publiką, więc wskazał mu stolik z dwoma krzesełkami. Mieli szansę na nieco bardziej prywatną rozmowę, choć sądził, że powinni to nadrobić w dobrym barze, a nie w szpitalnej poczekalni.
Skinął głowę na jego wyrazy współczucia. Nadal nie przywykł ani do ich przyjmowania, ani też do obdarzania nimi kogoś innego, bo gdy usłyszał o śmierci Finna, jedynie cicho przeklął.
- O ja pierdolę… - wreszcie wyartykułował zbitkę słów. - Może dlatego przestaliśmy się widywać, bo wywołujemy niezłego pecha - zauważył. Nie byłby Chrisem, gdyby nie sięgnął do czarnego humoru. To jednak zawsze pozwalało utrzymać mu się na powierzchni, a obaj przeżyli znacznie więcej niż tylko wizytę w osiedlowej przychodni.
Szukał odpowiednich słów.
- Masz ochotę na piwo po tym badaniu? - zapytał w końcu. Od czegoś powinni zacząć, jeśli mieli na nowo tworzyć więzi.
Jeszcze nie podjął tej decyzji, więc nieco niedojrzale pozostawił ją w rękach Milesa. Z jego strony padła propozycja, zaś reszta należała do mężczyzny.

Miles Vanderberg
zdolny delfin
enchante #8234
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Gdyby nie to, że byli w przychodni i Vanderberg, o dziwo, miał w miarę dobry humor, z pewnością Chris czy nie Chris, dostałby po ryju za podszywanie się pod jego kumpla. Przyznajmy, było to dosyć niedorzeczne. Obcy mężczyzna podszedł do niego na środku placówki zdrowia, przedstawiając się jako jego dawny najlepszy przyjaciel i mówiąc o przeszczepie twarzy. Takie rzeczy nie dzieją się na codzień. Widząc jednak znajomy błysk w oczach, które do tej pory były takie same, nie licząc widniejącego w nich bagażu doświadczeń i melancholii, przyjął jego wersję. Początkowo dość ostrożnie, jednak słysząc jego poczucie humoru, tak bardzo mu znane, parsknął śmiechem.
— Dobra, wierzę Ci — dodaje, zanim zapadła niezręczna cisza. Nie wyobrażał sobie jego zwęglonej skóry, ani pożaru, nie. Przez umysł przeleciał mu szereg wspomnień związanych ze starym druhem — to jak bawili się jako szczeniaki w garażu jego ojca, jak chwalili się lepszą bronią ogródkową, jak Miles przyznał się do pierwszego pocałunku z Cece, określając go jako dziwny, ślimaczy gest z bólem żołądka. Przez tyle lat nie mieli kontaktu, a Vanderberga pochłonęły swe własne zmartwienia, że kiedy znajomi z przeszłości zaczęli powracać do jego nudnego, szarawego życia, nie miał pojęcia jak sobie z tym poradzić. Może dlatego jedynie poklepał mężczyznę po ramieniu, zamiast wziąć go w objęcia i może dlatego zdecydował się na chwilę milczenia, zamiast zasypać go od razu gradem pytań?
— Masz podejrzenia kto to mógł być? Złapali go? — nie wytrzymał zbyt długo, o psa nawet nie pytał. Sam fakt, że ktoś mógł być na tyle popierdolony, by umyślnie podpalić drugiego człowieka, jego dom, nie wiedząc czy ktoś jest w środku, powodował, że Miles tracił wiarę w ludzi.
Zerka z ukosa na jedną ze staruszek, która widocznie poprawiła aparat słuchowy — nie ufał jej, zrobiła to za szybko, a to moher! — i jedynie podążył za brunetem, by zaraz opaść na krzesło obok. Tutaj nikt nie będzie podsłuchiwał.
— No cóż, Ty wstydziłeś się swojej nowej twarzy, ja tego, że zostałem bratobójcą. Standard w długoletnich przyjaźniach — kwituje, i sobie pozwalając na dozę czarnego humoru. Tylko tym mogli się teraz ratować. Upłynęło już zbyt dużo czasu, by wciąż tkwili jako więźniowie swoich tragedii, wypadałoby wyjść na prostą.
Jasne, musimy wszystko nadrobić. Moonlight, czy lecimy do konkurencji? — pyta, prawie zapominając, ile go ominęło. Czy te kilka lat temu był barmanem? Na wszelki wypadek, śpieszy z wyjaśnieniami — Ach, tak. Rzuciłem pracę ratownika na rzecz upijania młodocianych, czyszczenia blatów i wysłuchiwania spowiedzi nad szklaneczką czegoś mocniejszego. Powiedzmy, że miałem zbyt mało adrenaliny — pierwsze dziesięć minut spotkania nie było najlepsze na wyznania o swoich uczuciach i piekle, które sam sobie zgotował. Lepiej powspominać stare czasy i pozostawić to wszystko w jakichś kolorach.
— A co to za badania?

Chris Haynes
przyjazna koala
naleśnik puchaty
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Sytuacja zdecydowanie była jedną z tych bardziej absurdalnych i musiał przyznać, że gdyby chodziło o kogokolwiek innego to pewnie nadal udawałby obcego. Pewnych znajomości nie należało jednak lekceważyć, a Miles należał właśnie do tego zaufanego kręgu ludzi, za którymi tęsknił. Takie sytuacje nie zdarzały się w jego życiu wyjątkowo często, bo Chris był człowiekiem, który prędzej zżywa się z papierowymi niż z realnymi ludźmi, więc należało to uczcić krótkim rozpoznaniem. Zapewne będzie to jedna z tych historii, które Vanderberg opowie swoim dzieciom, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało.
Na dzieci Haynesa obaj nie mogli liczyć, bo już dawno zdecydował, że na ojca się nie nadaje. Głównie z powodu pranków, których dopuszczał się z czasów przyjaźni z tym człowiekiem.
- Bogu, dzięki, myślałem, że będę musiał pokazywać ci motylka na tyłku - dodał ze swadą, która towarzyszyła mu tylko przy rozmowach z nim. Pewnie rzeczy mimo upływu lat się nie zmieniają, choć mieli faktycznie sporo do nadrobienia i gdy padło następne pytanie Milesa to zrozumiał jak wiele.
Pearl. Kochanka, która stała się kimś więcej. Kochanka, którą pogardził i która w akcie najpodlejszej zemsty obróciła jego życie w perzynę. Wreszcie kobieta, z którą teraz się widywał, bo próbował nakłonić ją do tego, by się przyznała i przestała zgrywać przed nim niewinną. Na tyle bezskutecznie, że cierpiał na tym jego związek. To wszystko przeleciało mu przed oczami razem z niewinnym pytaniem i nieco mechanicznie kiwnął głową.
- To chyba nie jest rozmowa na tę przychodnię, ale tak, podejrzewam kogoś, choć policja twierdzi, że to bardzo nieszczęśliwy wypadek - prychnął, bo to określenie nie oddawało tego, co przeszedł i jak to odbiło się na jego życiu.
Dalej uważał, że ta tragedia zakończyła jego małżeństwo, choć był pod tym względem niezrównanym hipokrytą. W końcu romans też musiał się nieźle do tego przyczynić.
- Czekaj, bratobójcą? To był wypadek? - istotą nawet czarnych żartów było zrozumienie sytuacji, a tego jeszcze brakowało u Chrisa. Spojrzał na niego mocno zaniepokojony, ale wreszcie niczego nie powiedział. Tak naprawdę nie wiedział, co powinien mówić, a wszystkie frazesy, które znał, wydawały mu się oklepane. Zapewne dlatego, że ludzie karmili go nimi bez końca.
Pokręcił jednak zdecydowanie głową na konkurencję, w Shadow bywał ostatnio i nie skończyło się to zbyt dobrze.
- Chodźmy do twojego pracodawcy. Dam ci zarobić, skoro już nie bawisz się w ratownika - tę historię musiał również poznać, ale potrzebowali do tego litrów alkoholu, bo pewnie kryła się za tym jakaś trauma. Te zaś wolał zdecydowanie omawiać po pijaku.
Machnął ręką, gdy zapytał o badania, to było nic w zalewie nowych i istotnych informacji.
- Muszę przechodzić przez takie ze względu na moją transplantację. Jeszcze mój organizm może odrzucić przeszczep i wtedy będę musiał zainwestować w żelazną maskę - wyznał z uśmiechem, który dziwnie kolidował z przekazanymi informacjami.
Czarny humor, prawda?

Miles Vanderberg
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ