fotografka — Beast Daylight Photo Studio
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Niedoszła lekarka, niedoszła dziennikarka, niedoszle szczęśliwa. Wszystko dostała od ojca, ale z remontem i samotnym życiem została w pojedynkę.
III

Or just insane
outfit // Peter Novak
Od dziecka zapuszczała się w najdziwniejsze zakątki Lorne Bay. Od dziecka też nie była w tym zbyt ostrożna – może dlatego, że przez wiele lat w wycieczkach towarzyszył jej Andrew, przy którym czuła się bezwzględnie bezpiecznie i który nigdy nie pozwalał, by spotkała ją choć najmniejsza przykrość. Gdy wyjechał, nie mogła wyobrazić sobie innego towarzystwa, więc kontynuowała swoje wyprawy samotnie. Z drobnymi przygodami, ale bez wielkich nieszczęść czy niebezpieczeństw. Nikomu raczej nie zawadzała, bo przecież zajmowała tyle miejsca, co nic, z wyższej trawy czasem ledwo było ją widać, a w dziwnych pozycjach z aparatem sprawiała wrażenie zupełnie niegroźnej. Zwykle też wybierała dość bezludne okolice i nietypowe godziny, by nikt nie wchodził jej w kadr i nie zastanawiał się, co też ta wariatka wyprawia i co jest tak ciekawego w garści kamieni rozrzuconych po plaży. I nie postanowił zabrać jej roweru, który zwykle porzucała gdzieś nieprzypięty, wierząc, że w Lorne Bay szansa na jego kradzież jest minimalna. Spędziła tu w końcu całe życie, musiała wierzyć w dobro tego miasteczka.
Potrzebowała dać głowie odpocząć. Pomyśleć o Andrew bez jego towarzystwa. Odzyskać jakąkolwiek kontrolę, bo przy nim wszystko było zbyt oszałamiające i miała wrażenie, że zachłystuje się nim, jego powrotem i bliskością. Spokój Carnelian Land zawsze ją koił, a pochmurny dzień wydawał się dawać potencjał do ciekawych kadrów. Nie mogła jednak znaleźć nic ciekawego. Nic jej nie inspirowało, a może po prostu miała głowę zbyt zajętą czymś innym. Z wciąż nieuporządkowanymi myślami, rozważała już powrót do domu i zatopienie się w starych filmach, gdy coś w końcu jej się spodobało. Porzuciła rower gdzieś przy drodze dojazdowej i z aparatem na szyi, małym plecakiem na plecach i dość ciężką torbą na ramieniu ruszyła w kierunku farmy.
Miała wrażenie, że od dawna nikt tu nie mieszkał, a przynajmniej nieszczególnie troszczył się o to miejsce. Miało jednak potencjał i niezwykły klimat, który mógł doskonale dopełnić jej pełne dość pogodnych obrazów portfolio. Miejsce niemal zapomniane przez świat. Cichy dźwięk migawki pozwalał jej zapomnieć o wszystkim. Zostawała sama ze swoją pracą, niezbyt ostrożna, wyczulona na te momenty, które mogły zagwarantować wyjątkowe ujęcia – lekki podmuch wiatru, ptak przelatujący w kadrze. Drobiazgi. Żadne potencjalne niebezpieczeństwa i niezadowolone spojrzenia. Nie robiła w końcu nic złego.
Zbliżała się do domu coraz bardziej, ciekawa detali, kawałka łuszczącej się farby czy wystającego gwoździa. Najbardziej lubiła właśnie szczegóły, nawet jeśli nie wydawały się pozytywne – były czarem tego miejsca. Zastanawiała się, kim jest właściciel tej farmy – w końcu numer jeden znajdował się przy drzwiach, więc nie była to tylko przypadkowa rudera. Nie sądziła, że przez swoje zupełnie niewinne wścibstwo będzie miała okazję stanąć z nim oko w oko.
niesamowity odkrywca
viol#9498