about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
powiedzmy, że numer 6
James niedawno wrocił z Sydney, gdzie razem z koleżanką kupował działa sztuki na jednej z tamtejszych licytacji. Był to piękny czas, bo dzięki temu jego galeria wzbogaciła się o kilka super ciekawych eksponatów. Miał co prawda przez to więcej pracy, bo musiał ogarnąć miejsce wystawowe, w których panowałyby odpowiednie warunki, ale dla Jamesa nie było nic, czego nie dałby rady zrobić. Z zadowoloniem pracował nad powiększeniem przestrzeni, postanowił zrobić w dalszych częściach galerii mini remont, żeby móc trzymać tam jak najwięcej eksponatów. Przygotowanie do tego było trochę męczące, ale wierzył, że będzie warto. Dlatego po wyjściu z pracy był mocno zmęczony, ale szczęśliwy i pomyślał, że zasłużył sobie na chwilę relaksu.
Po powrocie do Lorne Bay zostawił swoje auto pod domem i na piechotę wyruszył do Moonlight na jedno piwko... no może na dwa, bo pogoda była idealna żeby raczyć się tym dobrym trunkiem. James nie był jakimś wielkim znawcą alkoholi, ale piwko i rum zdecydowanie należały do jego ulubionych. W tym konkretnym barze spędził już trochę czasu w swoim życiu i zawsze miło było do niego wrócić. Zdecydowanie to miejsce należało do jego ulubionych w całym Lorne Bay. Nie licząc oczywiście tych pięknych plaż czy punktów widokowych, które znajdowąły się w okolicach miasteczka. Rozsiadł się przy barze, zamówił sobie piwko i był już w jego połowie, gdy ktoś dosiadł się obok... ktoś był ładną blondynką, którą James znał już naprawdę dobrze. Dlatego, gdy już zajarzył kto zakłocał jego spokój to od razu szeroko się uśmiechnął. - Ah dziękuję, dodają mi powagi i uroku - zaśmiał się, bo miał trochę siwizny, ale nie uważal tego za coś złego. Wieku nie powinno się ukrywać, bo to nie był powód do wstydu. Był starszy i być może mądrzejszy niż jesczze te kilka lat temu. - Nie mam pojęcia, ale zdecydowanie za długo - powiedział uśmiechając się czały czas. Był mocno zaskoczony tym, że ja tu widzi. - Zupełnie się nie zmieniłaś przez te wszystkie lata - no i nie był to tylko głupi komplement. Wyglądała pieknie, tak jak wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni. - Co tu robisz i dlaczego ja nic o tym nie wiem? Powinienem się obrazić? Zarzucić włosami, tupnąć nogą i wyjść obrażony na cały świat? - Musiał wiedzieć, bo nie chciałz achowac się mało odpowiednie do sytuacji! Poza tym, był żartownisiem.
Laurelle Thornton
James niedawno wrocił z Sydney, gdzie razem z koleżanką kupował działa sztuki na jednej z tamtejszych licytacji. Był to piękny czas, bo dzięki temu jego galeria wzbogaciła się o kilka super ciekawych eksponatów. Miał co prawda przez to więcej pracy, bo musiał ogarnąć miejsce wystawowe, w których panowałyby odpowiednie warunki, ale dla Jamesa nie było nic, czego nie dałby rady zrobić. Z zadowoloniem pracował nad powiększeniem przestrzeni, postanowił zrobić w dalszych częściach galerii mini remont, żeby móc trzymać tam jak najwięcej eksponatów. Przygotowanie do tego było trochę męczące, ale wierzył, że będzie warto. Dlatego po wyjściu z pracy był mocno zmęczony, ale szczęśliwy i pomyślał, że zasłużył sobie na chwilę relaksu.
Po powrocie do Lorne Bay zostawił swoje auto pod domem i na piechotę wyruszył do Moonlight na jedno piwko... no może na dwa, bo pogoda była idealna żeby raczyć się tym dobrym trunkiem. James nie był jakimś wielkim znawcą alkoholi, ale piwko i rum zdecydowanie należały do jego ulubionych. W tym konkretnym barze spędził już trochę czasu w swoim życiu i zawsze miło było do niego wrócić. Zdecydowanie to miejsce należało do jego ulubionych w całym Lorne Bay. Nie licząc oczywiście tych pięknych plaż czy punktów widokowych, które znajdowąły się w okolicach miasteczka. Rozsiadł się przy barze, zamówił sobie piwko i był już w jego połowie, gdy ktoś dosiadł się obok... ktoś był ładną blondynką, którą James znał już naprawdę dobrze. Dlatego, gdy już zajarzył kto zakłocał jego spokój to od razu szeroko się uśmiechnął. - Ah dziękuję, dodają mi powagi i uroku - zaśmiał się, bo miał trochę siwizny, ale nie uważal tego za coś złego. Wieku nie powinno się ukrywać, bo to nie był powód do wstydu. Był starszy i być może mądrzejszy niż jesczze te kilka lat temu. - Nie mam pojęcia, ale zdecydowanie za długo - powiedział uśmiechając się czały czas. Był mocno zaskoczony tym, że ja tu widzi. - Zupełnie się nie zmieniłaś przez te wszystkie lata - no i nie był to tylko głupi komplement. Wyglądała pieknie, tak jak wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni. - Co tu robisz i dlaczego ja nic o tym nie wiem? Powinienem się obrazić? Zarzucić włosami, tupnąć nogą i wyjść obrażony na cały świat? - Musiał wiedzieć, bo nie chciałz achowac się mało odpowiednie do sytuacji! Poza tym, był żartownisiem.
Laurelle Thornton
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Moonlight było na tyle specyficznym miejscem, że koniec końców wszyscy mieszkańcu tu lądowali. Właściwie, gdy już go rozpoznała, gdy uświadomiła sobie, że siedzi obok dawnego znajomego – zdała sobie sprawę, że potrzebowała sporo czasu, żeby tu na niego wpaść. Musieli mieć naprawdę dużego pecha, że ich wizyty w lokalnym barze tak bardzo się rozmijały. A sama… bywała tutaj często. Może nawet częściej niż powinna, ale jej nowe tutejsze cztery ściany trochę ją przygnębiały. Więc miała do wyboru pracę albo picie… i od czasu do czasu wybierała właśnie picie.
- Nie wiem, czy powagi… mam jednak nadzieję, że nie. – uśmiechnęła się wymownie, bo przecież nie za powagę go tak lubiła – Ale uroku na pewno. – potwierdziła i bez skrępowania przeczesała, a nawet bardziej poczochrała jego czuprynę – jakby wcale nie było tak, że nie widzieli się kupę czasu, ona nie miała zwyczaju się odzywać, utrzymywać znajomości na dystans i pytać „co tam?” – więc nie wiedziała. Nie wiedziała, czy na przykład zaraz progu lokalu nie przekroczy jakaś zazdrosna żona, narzeczona albo dziewczyna, która mogłaby nie uwierzyć w jesteśmy tylko znajomymi, gdy ona tak beztrosko dotykała jego włosów. I nie przestawała się przy tym uśmiechać – Mógłbyś… się obrazić. Ale po co? Zresztą miałoby to sens, gdybyś mnie nie znał. – gdyby nie wiedział, że to zupełnie dla niej normalne, że pojawia się i znika, że nikogo o tym nie informuje i jest właściwie okropna, najgorsza w utrzymywaniu stałych relacji z właściwie kimkolwiek – Zresztą złość piękności szkodzi, więc bez sensu marnować ja na mnie. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i uniosła swoją szklankę z drinkiem do góry, wznosząc lekki bezgłośny toast – I jak, co tu robię… siedzę i piję. Spokojnie dam sobie postawić nawet drugiego drinka. – zażartowała, zupełnie ignorując fakt, że chodziło mu o coś głębszego w tym pytaniu, ale no… nie potrafiła – A u ciebie, co słychać?
James Diamini
- Nie wiem, czy powagi… mam jednak nadzieję, że nie. – uśmiechnęła się wymownie, bo przecież nie za powagę go tak lubiła – Ale uroku na pewno. – potwierdziła i bez skrępowania przeczesała, a nawet bardziej poczochrała jego czuprynę – jakby wcale nie było tak, że nie widzieli się kupę czasu, ona nie miała zwyczaju się odzywać, utrzymywać znajomości na dystans i pytać „co tam?” – więc nie wiedziała. Nie wiedziała, czy na przykład zaraz progu lokalu nie przekroczy jakaś zazdrosna żona, narzeczona albo dziewczyna, która mogłaby nie uwierzyć w jesteśmy tylko znajomymi, gdy ona tak beztrosko dotykała jego włosów. I nie przestawała się przy tym uśmiechać – Mógłbyś… się obrazić. Ale po co? Zresztą miałoby to sens, gdybyś mnie nie znał. – gdyby nie wiedział, że to zupełnie dla niej normalne, że pojawia się i znika, że nikogo o tym nie informuje i jest właściwie okropna, najgorsza w utrzymywaniu stałych relacji z właściwie kimkolwiek – Zresztą złość piękności szkodzi, więc bez sensu marnować ja na mnie. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i uniosła swoją szklankę z drinkiem do góry, wznosząc lekki bezgłośny toast – I jak, co tu robię… siedzę i piję. Spokojnie dam sobie postawić nawet drugiego drinka. – zażartowała, zupełnie ignorując fakt, że chodziło mu o coś głębszego w tym pytaniu, ale no… nie potrafiła – A u ciebie, co słychać?
James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Uśmiechnął się i pokręcił lekko głową. - Nie wiem czy więcej mojego uroku osobistego jesteś w stanie wytrzymać. Zobacz jaki ze mnie czarujący chłopak - powiedział puszczając do niej jeszcze oczko. Cieszył się, że po tak długim czasie w końcu mieli możliwość się spotkać. Głupio mu się było do tego przyznać, ale zdecydowanie brakowało mu tej jej ślicznej buźki. - Dobra, jak chcesz mnie miziać po włosach to po prostu zapytaj, nie musisz już sobie szukać głupich wymówek! - No bo co za problem? Żaden. Nie miał nikogo komu, by się to miało nie spodobać. Nie wiedział co prawda, czy ona jest dalej wolna czy tak nie koniecznie. Może zaraz wparuje tu jej chłopak i James będzie musiał sie tłumaczyć dlaczego rozmawiają. Kiedyś byli ze sobą tak blisko, a teraz? Wiele się mogło zmienić przez czas, w którym się nie widzieli. Żałował, że nie ich znajomość trochę podupadła, ale kto wie, może teraz jest ten moment, w którym uda się wszystko naprawić. - Gdybym Cię nie znał to, bym teraz pomyślał, że mnie wyrywasz i byłoby to bardzo miłe - no, ale ją znał i wiedział, że tak nie jest. Nie mógł mieć jej też za złe tego, że się nie odzywała, bo wiedział, że w dużej mierze kontakty na odległość są głównie grzecznościowe. Wypada raz na jakiś czas napisać do znajomego i zapytać co słychać, a z czasem ich sytuacja jest coraz mniej ciekawa. I tak się rozpadają relacje. - Mi już nie zaszkodzi, jestem tak piękny, że nawet jakbym się porządnie wkurwił to by nikt nie zauważył - powiedział rozbawiony, bo nie miał aż tak wysokiego ego, ale żartować sobie można od czasu do czasu.
- Kupię Ci nawet trzeciego jak mi odpowiesz wprost na pytanie - nie dał się jej tak łatwo! Mogła mu powiedzieć o wszystkim, nie musiała się stresować, że będzie ją oceniał czy cokolwiek innego. Nie był takim typem człowieka. - U mnie? Po staremu. Żyje sobie z dnia na dzień, głównie w pracy. Ot typowe życie rozwodnika - wzruszył ramionami, bo co miał jej powiedzieć? Nic wielkiego sie nie działo. Pracował większość dnia, wracał do domu żeby się wyspać i tak w kółko, czasem z przerwami na wyjście do baru. - Ale cieszę się, że wróciłaś, w końcu będę miał z kim się wybrać na poważne picie - bez narzekania, że rano będzie ją boleć głowa! Mieli dużo rzeczy do nadrobienia. - Mogłabyś się też przemóc i zostać moją modelką, tyle razy Cię prosiłem, że to aż wstyd - wywrócił oczami, bo brakowało mu jakiegoś natchnienia i motywacji do działania i tworzenia nowych dzieł. Może jej obecność to zmieni.
Laurelle Thornton
- Kupię Ci nawet trzeciego jak mi odpowiesz wprost na pytanie - nie dał się jej tak łatwo! Mogła mu powiedzieć o wszystkim, nie musiała się stresować, że będzie ją oceniał czy cokolwiek innego. Nie był takim typem człowieka. - U mnie? Po staremu. Żyje sobie z dnia na dzień, głównie w pracy. Ot typowe życie rozwodnika - wzruszył ramionami, bo co miał jej powiedzieć? Nic wielkiego sie nie działo. Pracował większość dnia, wracał do domu żeby się wyspać i tak w kółko, czasem z przerwami na wyjście do baru. - Ale cieszę się, że wróciłaś, w końcu będę miał z kim się wybrać na poważne picie - bez narzekania, że rano będzie ją boleć głowa! Mieli dużo rzeczy do nadrobienia. - Mogłabyś się też przemóc i zostać moją modelką, tyle razy Cię prosiłem, że to aż wstyd - wywrócił oczami, bo brakowało mu jakiegoś natchnienia i motywacji do działania i tworzenia nowych dzieł. Może jej obecność to zmieni.
Laurelle Thornton
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
[akapit]
James Diamini