lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Żartował sobie, ale spojrzała na niego wymownie, bo wcale nie pomagał! Ani trochę. Ani odrobinę! Bo jak ona miała się nie przemęczać, odpuścić i dać sobie trochę czasu na regenerację, gdy jej mąż twierdził, że nic a ni nie jest zmęczony. Przecież nie mogła sobie radzić gorzej niż on, prawda? W końcu z ich dwójki to ona miała doświadczenie. Nie powinna wymiękać, a ewidentnie… wymiękała. Nie robiła mu jednak o to absolutnie żadnych wyrzutów, bo wiedziała, że żartował. Po prostu żartował. Zwłaszcza, że wiedziała, że nie spał tak samo jak ona, tak samo jak ona czuwał i heh… tak samo jak ona miał podkrążone oczy. Niech sobie nie myśli, że nie! – Ergonomicznie mówisz… no dobrze, niech będzie. – przytaknęła mu, uśmiechając się pod nosem i nieprzerwanie lawirowała wzrokiem przed tą dwójką, którą tu miała na wyciągnięcie ręki. I samo to było miłe… nie spodziewała się więc, że Sky poruszy temat. Jakikolwiek ważny temat, a już szczególnie ten. Utkwiła więc uważne spojrzenie w jego twarzy, ale dalej się lekko i łagodnie uśmiechała.
- Czy pamiętam, że powiedziałeś, że chciałeś, żeby ratowali mnie? – zapytała wprost, ale nadal nie wyglądała na jakkolwiek zmartwioną, a już na pewno nie jak ktoś kto miałby mieć do niego o to jakiekolwiek pretensje – To pamiętam… wcześniej? Niewiele. Pamiętam, że słyszałam jej płacz. Widziałam twoją twarz. A później wszystko się zamazało. – wzruszyła lekko ramieniem, bo było jak było, prawda? Niewiele mogła już teraz z tym zrobić. Trzeba było się tylko cieszyć, że nikt nikogo nie posłuchał i właściwie nie było takiej potrzeby – I czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? Co wtedy powiedziałeś? Jeśli martwisz się, że będę miała do ciebie o to żal to nie. Nie martw się. Nie będę. – zapewniła, ładnie się do niego uśmiechając – Jak widać doskonale sobie poradzili z jednym i drugim, więc naprawdę… to nie ma żadnego znaczenia. Żadnego. – bo to, co powiedział w nerwach? Nie była tak okrutna, żeby mu to kiedykolwiek wypominać i byłoby jej cholernie przykro, gdyby tak o niej myślał.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zmarszczka na czole lekko mu drgnęła, kiedy Ane tak bezpardonowo przytoczyła to do czego jej się przyznał, a co ona - okazuje się - dobrze pamiętała. Czy był tym trochę zaskoczony? A właściwie tooo... Czy był zaskoczony tym, że nie miała o to do niego pretensji? O to, że finalnie ją okłamał, nie dotrzymał słowa i... To naprawdę nie miało dla niej znaczenia? Żadnego? Nic, a nic? Sky patrzył na żonę i przez moment nic nie mówił. Tylko patrzył. W głowie miał jakieś dziesięć tysięcy różnych myśli, ale jedna z nich była najgłośniejsza i najbardziej natarczywa. Uśmiechnął się pod nosem i w końcu się odezwał. - Jesteś lepszym człowiekiem, niż ja, Ackerman. Dużo lepszym... - nie ściemniał, naprawdę tak uważał i to nie tylko w kontekście tej konkretnej sprawy, aleeeeeeee... Tak ogólnie też. - Nie wiem czy ja na twoim miejscu potrafiłbym tak... Po prostu odpuścić. Bo jednak cię okłamałem. Jednak nie dotrzymałem obietnicy i zrobiłem po swojemu. Wbrew tobie. I w ogóle tego nie żałowałem. - jedyne co go przez ten czas jakoś tam męczyło to właśnie ta niepewność - czy Ane to pamięta, czy wie, czy ma do niego żal, choćby minimalny. - Dobrze, że więcej z tego nie pamiętasz. Z całego porodu. I tak masz sporo na głowie. - znów się uśmiechnął i wymownie skinął na ich zasypiającą córkę. Ten mały człowieczek - choć mały - był niezłym emocjonalno-psychicznym obciążeniem. Fizycznym też, ale ten pierwszy kontekst był dużo ważniejszy. Bardziej odczuwalny. Przynajmniej dla Westona. - Czyli tego, że popłakałem się, zemdlałem i wylądowałem z głową w biuście mojej ulubionej pielęgniarki... Tego nie pamiętasz, tak? - zapytał, ale to jaaaaasne, że tylko głupio sobie żartował. Zgrywał się, nic więcej. Dlatego wyszczerzył kły i wyciągnął po chwili pysk w kierunku żony. Chyba wiedziała czego oczekiwał? Na to chyba jeszcze miała siły, prawda? Jeden niewinny pocałunek. O więcej nie prosił. - Pójdźmy jutro na plażę, co? Jeśli nie będzie padać. - co ostatnio było notoryyyyyyyyycznie niemożliwe. - Na spacer, o to mi chodzi. Zabierzemy dziewczynki. Lily się wybiega, a jej... - skinął na Rose. - Morskie powietrze dobrze zrobi. - bo co mogło się stać? Była malutka, ale malutkie dzieci też przecież zabiera się na spacery, prawda? - Albo jeszcze lepiej... Ja zabiorę dziewczynki na spacer, a ty w tym czasie zrobisz co tylko będziesz chciała. Wykąpiesz się, prześpisz... - czujnie wbił ślepia w Ane, bo... Zgodzi się? Pozwoli mu na to? - Mnie też morskie powietrze dobrze zrobi, wiesz? Ostudzi... Emocje. - sapnął rozbawiony, szczerząc zaraz krótko kły, bo... Chyba wiedziała do czego pił? Musiała wiedzieć. Był dobrym mężem w celibacie, ale czasami po prostu... Potrzebował otrzeźwienia! To wszystko, hyhy.
Cokolwiek Ane zdecydowała - z myślą o tym ostatecznie położyli się spać. To znaczy... Weston najpierw odniósł córkę do łóżeczka, a potem wrócił do żony i wspólnie wrócili do przerwanego snu. Spali do rana, a rano... Jak zwykle, obudził ich płacz głodnej córki. Tyla.

@Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ