płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Widzę, że Zoya odważnie zakładała, że Sameen cokolwiek by zauważyła. Ona widzi wszystko jak jest w pracy, ceni w sobie tą swoją spostrzegawczość. A jeśli chodzi o życie prywatne, to ktoś mógłby jej strzelić w mordę z tym co do niej czuje, a ona niespecjalnie by to zauważyła. Nie wiem czy to miało coś wspólnego z niską samooceną i faktem, że niespecjalnie widziała w sobie obiekt do zakochiwania się, czy może chodziło po prostu o to, że no nie przywiązywała do tego takiej uwagi jak normalni ludzie. Poza tym Zoya zawsze była dla niej miła i czuła. Poza tym jednym dniem, kiedy przyjebała jej bronią w nos. Skąd miała więc wiedzieć, że Henderson jest w niej zakochana. Czy tam zadurzona. Kto to wiedział.
-Nigdy mi się nie narzucasz, Zoya. – Zwróciła jej uwagę marszcząc brwi. Co to w ogóle za myślenie, że Henderson jej się narzucała. Były przyjaciółkami. Od tego Sameen była, żeby Zoya jej się narzucała. Poza tym jakby potrzebowała odpoczynku od Zoyi, albo jej towarzystwo byłoby dla niej męczące to nie zamieszkałaby w apartamencie obok tylko poszukałaby czegoś innego. Czegoś odległego. A jednak zamieszkała obok. –Nie postrzegam tak tego, bo nie wiedziałam, że jest to coś co mogłoby mi się przydarzyć. – Wzruszyła ramionami. –Jesteś chyba pierwszą osobą, która powiedziała mi coś takiego i która w ogóle poczuła do mnie cokolwiek. – Oczywiście pomijała pijanych ludzi z pracy, których musiała uwodzić i mówiła to co chcieli usłyszeć, a ci po kilku godzinach wyznawali jej miłość i ściągali gwiazdy z nieba. Mężczyznami było tak łatwo manipulować.
-Przepraszam. Nie wiedziałam jak się wtedy zachować. – Nie wiedziała czy powinna traktować Zoyę jako swoją potencjalną partnerkę, czy powinna na to reagować czy coś. Tym bardziej, że teraz, jak przez mgłę pamiętała, że ustaliły, że to tylko seks i nic więcej. Ale mogła też sobie to wmawiać, bo wiadomo, ja nic nie pamiętam, a jej łatwiej jest się okłamywać. Typowo.
Parsknęła tylko cicho na wzmiankę o poezji, bo prawda jest taka, że Sameen pewnie by chciała, żeby ktoś jej poezję poczytał. Lubiła poezję. No, ale teraz musiała zbyć to prychnięciem, żeby czasem nie okazać, że ma jakieś uczucia, które w jakikolwiek sposób mogą zostać naruszone. Co to to nie. –Pamiętam. – Odpowiedziała tylko nie wdając się w żadne dyskusje. Ona pamiętała to z innego powodu, była to pierwsza od paru lat noc, którą przespała bez żadnego problemu. Nie budziła się, nie miała lekkiego snu, zero koszmarów. Teraz, po wyznaniu Zoyi domyślała się, że mogło to być spowodowane poczuciem bezpieczeństwa. Co jak on też była zakochana w Zoyi, ale nie potrafiła tego rozpoznać? Co jeśli nie miało to teraz znaczenia, bo uczucie Zoyi przeminęło i spodziewała się teraz dziecka z typem, który był równie istotny i interesujący co zeszłoroczny śnieg w województwie zachodniopomorskim w Polsce?
-Jasne. – Odpowiedziała i machnęła ręką, żeby ruszyły w jakimś kierunku. No i sobie ruszyły. –Ogólnie to w oknach masz możliwość przełączenia tego efektu, że wiesz… ludzie z zewnątrz nie będą cię widzieć, bo będą widzieć lustro, ale ty będziesz mogła ich widzieć. – Zapomniała, że mogła to nazwać czymś w stylu luster weneckich. –Jest do tego pilot, ale nie pamiętam, gdzie może być. – Podrapała się po karku myśląc o tym niesamowicie intensywnie. –Tu masz kuchnie. – Machnęła ręką na piękne pomieszczenie, które też pewnie było głównie czarne, ale z elementami drewna. Nie pamiętam.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No tak, ale po naszej kłótni w Austrii po prostu nie chciałam wracać do tego tematu już i tak się czułam jakbym Cię do czegoś przymuszała - była to chyba jedna z ich najgorszych kłótnie jakie Henderson w ogóle miała w swojej pamięci przez te 13 lat ich znajomości... chociaż teraz już chyba 14 skoro rok forum minął, jak ten czas szybko leci. Zoya czasem wolałaby żeby zatrzymał się w miejscu i mogła w koło przeżywać ten sam dzień, albo tydzień. Wybrałaby sobie jakiś miły moment ze swojego życia, w którym utknęłaby na wieki uciekając przed strasznym światem, który lubił jej dopierdolić. Okej, to nie był świat tylko ja. Trochę ją zasmuciło kolejne zdanie Sam. Nie dlatego, że było jakieś negatywne dla niej, ale było jej źle z tym, że Galanis myślała o sobie w ten sposób. To było straszne. Brunetka nie wiedziała czy powinna ją teraz złapać za rękę, czy jednak unikać kontaktu fizycznego, ale postanowiła zaryzykować i ujęła jej dłoń w swoją. - Oczywiście, że może. W Twojej pracy pewnie byłoby ciężko, ale tak prywatnie... nie znam wiele osób, które byłyby dla mnie tak dobre i szczere jak Ty. Na nikogo nie mogę liczyć tak mocno jak na Ciebie. - To chyba było ważne co nie? Zoya czuła sie przy niej bezpiecznie, ale nie tylko dlatego, że wiedziała, że Sam byłaby w stanie zabić każdego, kto chciałby jej zrobić krzywdę, ale też dlatego, że wiedziała, że Galanis umyślnie nigdy takiej krzywdy, by jej nie sprawiła. Po prostu jej ufała. - No i jesteś hot, a to tez jakiś plus - puściła do niej oczko chcąc jakoś rozładować sytuację. - Nie musisz mnie przepraszać, to nie Twoja wina. Już Ci mówiłam, że to tylko typowa ja. - To, że nadinterpretowała zachowanie innych ludzi nie było absolutnie winą Sam, tylko Zoyi. - To była miła noc - uśmiechnęła się do wspomnień i nawet chciała rzucić głupim tekstem w stylu "powinnyśmy to powtórzyć", ale całe szczęście w porę ugryzła się w język nie chcąc znów zabrzmieć jak idiotka.
Odetchnęła z ulgą gdy blondynka zgodziła sie na dalsze zwiedzanie, bo obawiała się, że dalsza rozmowa na temat jej małego crusha, może wywołać u blondynki tylko niepotrzebny niepokój i zaraz będzie dziwna atma. Całe szczęście, nic na to nie wskazywało. - Zajebiście, będę mogła podglądać ludzi - gdyby tych ludzi jakoś dookoła było wybitnie dużo, ale nie było. - Będę patrzeć czy dostawca pizzy sobie dłubie w nosie przed dostarczeniem - a wtedy od razu "uprzejmie donoszę, że". Ludzie byli obrzydliwi i nie zdziwiłaby się gdyby to był nagminny proceder. - Wiesz, że podobno kuchnia jest sercem domu? - Słyszała takie głupie stwierdzenie gdzieś, bo podobno to w kuchni się dzieje najwięcej. - Trzeba będzie ją przetestować... w sumie masz ochotę może na to ciasto Twojej mamy? - Zapytała, bo absolutnie nie pamiętam czy to był sernik, jabłecznik czy szarlotka.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Słuchała tylko Zoyi i co jakiś czas kiwała głową. Głównie wpatrywała się w podłogę, bo wiadomo, że takie rozmowy przychodziły jej często, a o nawiązaniu kontaktu wzrokowego nie było mowy. Poza tym nie wiedziała co mogłaby powiedzieć Zoyi. Żałowała, że nie wiedziała. Chociaż domyślała się dlaczego Zoya jej nie powiedziała. Reakcja Sameen złamałaby jej serce, bo naturalnie Sameen spierdoliłaby z kraju jeszcze tego samego dnia pod pretekstem pracy. Wszystko, żeby wymigać się od poważnych spraw. Teraz jednak, po tym porwaniu i torturach, było inaczej. Teraz by nie spierdoliła. Chyba przez przypadek zrobili jej jakąś lobotomię, bo czuła się jakby była inną osobą. No mimo wszystko na wszystko co chciałaby teraz powiedzieć, było zdecydowanie za późno. Nie chciała mówić Zoyi niczego co sprawiłoby, że byłoby między nimi niezręcznie. A wiadomo, że o to nie było ciężko.
-Nie jestem dobra. – Uśmiechnęła się lekko. Szczera to była. Czasami nawet za bardzo, ale po prostu nie miała hamulców i mówiła co jej przychodziło do głowy. –No cóż… – Powiedziała i klasnęła w dłonie jak typowa ciotka podczas polskiej kolacji wigilijnej oznajmiająca, że czas się już zbierać. –Chcę, żebyś teraz wiedziała, że… nieważne co się wydarzyło między nami i co się wydarzy, prawdziwym przywilejem było wieść życie, w którym mogłam cię nazwać przyjaciółką. – Powiedziała i jeszcze podeszła do Zoyi i ujęła jej twarz w dłonie i przez chwilę przyglądała się tej uroczej twarzy. –Będziesz moją ostatnią myślą jak będę umierać. – Dodała i nachyliła się, żeby ucałować Zoyę w czoło. W oczach Sameen był to bardzo romantyczny gest i bardzo ładne słowa. Każdy chciałby usłyszeć coś takiego. Przynajmniej w jej świecie. No, ale chuj, wróciła już do tego zwiedzania.
-Noo… tak niekoniecznie, bo głównym celem tego safe house jest to, że jednak jest oddalony od wszystkiego. Nawet chyba nie masz zasięgu, żeby cokolwiek zamówić. – Podrapała się po skroni. –Ale za to przyjemnie obserwuje się zwierzęta. Szyby są grube, więc żaden popierdolony kangur się nie przebije. – To pewnie była wazna informacja, bo wiadomo, że kangury są jebnięte. –Słyszałam o tym. – Pokiwała głową. Sama najbardziej lubiła kuchnie. Nie wiedziała czemu, bo z pewnością z żadnej nie korzystała. A przynajmniej nie do gotowania.
-Nie. Na ten sernik nie. – Pokręciła głową, bo zaczynała się odcinać od tego, że jednak nie ma rodziny. W sensie już dawno zaczęła to robić. Teraz po prostu to kontynuowała. –Ale może brownie z fasoli? – Zaproponowała, bo wiadomo, że ona wolała warzywa i owoce niż słodkości. A takie brownie z fasoli to było idealne połączenie, żeby zadowolić i Zoyę i Sameen.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zaśmiała się i pokręciła głową. - Dla mnie jesteś i to się liczy, reszta świata może płonąć - gdyby tak bardzo się przejmowała innymi ludźmi to pewnie nie mogłaby się z Sameen przyjaźnić patrząc na to czym blondynka się zajmowała. Zoya miała do tego jakieś dziwnie wyrozumiałe podejście i po prostu akceptowała w stu procentach to kim była Galanis, bo od początku znała prawdę o jej zawodzie. Były ze sobą blisko bez względu na wszystko i dla Henderson to było najistotniejsze. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy poczuła dłonie Sameen na swoich policzkach. Spojrzała na nią, a raczej prosto w jej oczy słuchając tego co blondynka ma do powiedzenia. - Nie zostawienie Cie wykrwawiającej się na chodniku było najlepszą decyzją jaką w życiu podjęłam - odpowiedziała na jej wyznanie zgodnie z prawdą. Chociaż w sumie mały to był wyczyn, bo mowa przecież o Zoyi, która w swoim życiu podejmowała tylko chujowe decyzje więc akurat ten jeden jedyny raz jej się cos udało. - Dziękuję - to były naprawdę miłe słowa i zdawała sobie sprawę, że zapewne Sameen wiele kosztowało to, by jej coś takiego powiedzieć więc doceniała to wyznanie bardzo mocno. - Mam nadzieję, że będziemy mieć obok siebie apartamenty jak skończymy w piekle - dodała żartobliwie, bo jeżeli istniało coś takiego jak piekło to zdawała sobie sprawę, że sama w nim skończy. - Mogę Ci dać pewną radę? Nie tylko jako przyjaciółka ale też trochę psycholog? - Nie chciała się wymądrzać bez zgody Sam. W sumie już dawno chciała z nią o tym pogadać, ale jakoś nie było okazji, a teraz natrafiła się całkiem niezła.
- A okej... a jest tu chociaż internet? - Zapytała, bo mogłaby wtedy na spokojnie tu pracować i mieć wyjebane w świat, który cos od niej chciał. Mogłaby się tu zamykać i odcinać od wszystkiego co dzieje sie w Lorne czy Cairns. - To może spotkam koale na swojej drodze - nigdy nie widziała żadnej tak o w naturze, wiec kto wie. Może tym razem się uda.
Zmarszczyła czoło, bo była troche zaskoczona tym, że Sameen wie, że istnieje coś takiego jak brownie z fasoli. To był dla Zoyi zupełnie nowy poziom szoku, którego się absolutnie nie spodziewała. - Przepraszam, na chwilę mnie zamurowało, że wiesz o istnieniu takiego ciasta... - powiedziała po chwili wciąż dziwnie patrząc na blondynkę. - Ale tak brownie brzmi spoko... tylko myślisz, że masz tu fasole? - Ser był bardziej prawdopodobny niż fasola, ale Sameen potrafiła człowieka zaskoczyć więc całkiem możliwe, że ma fasolę. - Niech zgadnę, będziemy rozdziewiczać kuchnię? - Znała Galanis już tak długo, żeby wiedzieć, ze gotowania to tu nie było. - Myślisz, że "brownie" jest rasistowskie? - Zapytała, bo gdzieś słyszała o dyskusji na ten temat i ją to ciekawiło.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Parsknęła śmiechem na tą najlepszą decyzję jaką Zoya w życiu podjęła. Było to śmieszne, ale jednocześnie było prawdziwe. W sensie, no, Sameen też się cieszyła, że jednak Zoya jej wtedy nie zostawiła. Dodatkowo cieszyła się z tego, że podniosła wtedy broń, w której nie było już amunicji. Może gdyby sięgnęła po inną to Zoyi już dawno na tym świecie by nie było, a Sameen… możliwe, że nadal pracowałaby dla tych samych ludzi i była maszyną pozbawioną uczuć i nigdy nie poznałaby uroków posiadania przyjaciółki. Jest też szansa, że ona również by nie żyła, bo po zastrzeleniu Henderson, padłaby na ziemię i się wykrwawiła. –Mam też nadzieję, że ta decyzja była ważną lekcją życiową i że za każdym razem jak widzisz kogoś kto się wykrwawia to odwracasz wzrok i wracasz do domu. – No bo teraz to nawet wiedziała, że w Lorne pomieszkuje sobie inna płatna zabójczyni. Taka, z którą już nie było żartów i taka, która w sumie trochę chyba gardziła Sameen. Nie wiadomo.
Zamknęła oczy, uniosła brwi i wypuściła powietrzę. –Wolałabym, żebyś mi jej nie dawała, bo nie chcę się czuć jak jakiś obiekt badania psychologicznego, ale zrobisz co uważasz. – Wykonała jakiś dziwny gest ręką, który jednak zachęcał Zoyę do tego, żeby podzieliła się tą radą. Najwyżej Sameen ją zignoruje, bo akurat to wychodziło jej absolutnie idealnie. Ignorowanie wszystkie co było niewygodne.
-Oczywiście, że jest… – Prychnęła oburzona. –Myślisz, że jestem jakimś zwierzęciem czy coś. – Dodała jeszcze i przewróciła oczami. –Router jest jeden i nie ma niczego innego w pobliżu, więc od razu ci się wyświetli. Nie pamiętam nazwy. Jest jakaś głupia. – Machnęła ręką. –Zapamiętaj hasło do wifi. Hasło to: sBJ&YHg@vW6MtNu$s*1*UdNUIGRYJKfqa1fA9ZG@TWC2pIw5. – Naturalnie wymieniła każdą literkę i cyferkę i każdy symbol. I nawet sobie nie żartowała. Poważnie takie było hasło do wifi w tym domu. –Musisz się rozglądać. Jest też system termowizyjny, ale to muszę zejść do piwnicy i go uruchomić. – Zatrzymała się na chwilkę i próbowała sobie coś przypomnieć. –No jest też piwnica. – Dodała, bo to fajna sprawa, bo rzadko kiedy można trafić na dom z piwnicą. Teraz modniejsze są strychy. W tym domu jednak piwnica miała więcej sensu, bo pełniła też rolę bunkra.
Zaśmiała się widząc reakcję Zoyi. –Czemu miałabym o tym nie wiedzieć? – Zachichotała jak dziewczynka. –Tak, zapasy są, bo kazałam zrobić zakupy zanim wręczyłam ci klucze. Masz pełną spiżarkę. – Wskazała ręką na jakieś drzwi przy kuchni, za którymi skrywała się wypełniona słoikami nutelli spiżarnia.
-Cooo? – Spojrzała na Henderson w niemałym szoku. Oczywiście pomyślała, że Zoya dosyć otwarcie proponuje jej seks w kuchni. Zgadywała, że to znowu te ciążowe hormony. Zaraz jednak do niej dotarło o czym mówiła przyjaciółka. Znowu zachichotała jak chory pojeb. –Tak, tak. Rozdziewiczymy ją. Hehe. Tak, tak. Tak. Mhm. – Pokiwała głową i zaczęła myśleć o rozdziewiczaniu, a Zoya jej wyskoczyła z rasizmem. –Myślę, że nie nam to oceniać. – Wzruszyła ramionami. To była zdecydowanie rozmowa, którą powinny odbyć osoby czarnoskóre.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Teraz już tak, nie kolekcjonuje ludzi, którzy chcieli mnie zabić - rzuciła z rozbawieniem, bo taka sytuacja na pewno się już nie powtórzy. No i Sameen była jedyna w swoim rodzaju, przynajmniej w wizjach Henderson. Nie potrzebowała jakieś marnej podróby, pewnie chodziłaby w doczepach i miała sylikonowe cycki... meh. To jej się nie podobało. A z kolei rady nie podobały się Galanis więc Zoya tylko kiwnęła głową i nie miała zamiaru się odzywać. Nie chciała żeby Sam czuła się niekomfortowo, jak będzie kiedyś miała ochotę o tym pogadać to Henderson zawsze będzie chętna, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że to raczej nie nastąpi. - Jeśli zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać - odpowiedziała tylko z delikatnym uśmiechem. Nigdy nie traktowała blondynki jako obiekt swoich badań i nie miała zamiaru tego zmieniać. Była obiektem jej westchnień przez jakiś czas i to wystarczało.
- A skąd ja mam wiedzieć co Ty robisz w takich miejscach? Może tylko śpisz, albo dziergasz na drutach czy coś tam, może internet nie jest Ci potrzebny! - No różnie to mogło być, Zoya nie raz i nie dwa była przez Galanis zaskakiwana, ale słysząc to całe hasło to wybuchła głośnym śmiechem. Nie było opcji żeby to zapamiętała. - Możesz mi to zapisać na kartce albo nie wiem... wytatuować na pośladku? - A najlepiej to gdyby to zmieniły na "hasłodowifi1234", ale pewnie Sameen by się na to nie zgodziła. - Masz tam małe kotki? - Bo to jedyne co jej się kojarzyło z piwnicą. Nigdy czegoś takiego nie miała, bo nie było jej to potrzebne. - Tak się mówi jak się chce kogoś zwabić do piwnicy - wytłumaczyła jej, pewna, ze Galanis może tego nie ogarnąć, bo jednak nie wszystkie "kulturowe" odniesienia łapała, ale od tego właśnie miała Henderson, która dumnie czuwała nad tym, by poznawała różne zwroty.
- No nie wiem... bo nigdy nie widziałam żebyś jadła coś takiego, albo robiła sobie coś co nie jest tostem lub jabłkiem. To dla mnie miłe zaskoczenia i OMG już się nie mogę doczekać żeby je zrobić - poznawała blondynkę każdego dnia na nowo - powiedz mi jeszcze, że Ty wiesz jak je zrobić, to już w ogóle będę się musiała zastanowić czy mnie nie przeniosło do jakiejś alternatywnej rzeczywistości... może baby w ciąży mają takie opcje. Szkoda, że w czasie się cofnąć nie można żeby się upewnić, że prezerwatywa działa - takie się jej dzisiaj trzymały mało śmieszne żarciki. Normalnie hehehe wariatka.
- No to super! Tylko trzeba być delikatnym, żeby nie bolało, ale spokojnie, mam w tym doświadczenie - w tym rozdziewiczaniu kuchni oczywiście. - Chociaż nie wiem czy jestem odpowiednio ubrana do takiego zadania - westchnęła i pokręciła lekko głową, a później ściągnęła z siebie wierzchnią warstwę odzieży, bo skoro będzie się tu teraz kręcić i piec to pewnie zrobi jej się gorąco. - W sumie racja, ale jest to ciekawe zagadnienie - ona się nie obraża za stwierdzenie, że ktoś chce flat white, a była płaska i biała...
- Dobra, to ja będę piec, a Ty mnie zabawiaj... bądź elementem rozrywkowym. - Powiedziała wyciągając wszystkie rzeczy, które będą jej potrzebne do zrobienia ciasta. - Zarzuć jakimś dowcipem - okej Zoya ją podpuszczała, bo wiedziała, że Sam nie zna dowcipów dlatego spojrzała na przyjaciółkę z bardzo głupim uśmiechem i wyraźnie mocnym rozbawieniem wymalowanym na jej boskim licu.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową. No tak. Skąd Zoya mogła wiedzieć co Sameen robi w takich domach. –Najczęściej dochodzę do siebie. Leczę rany. Zaszywam się. Czasami ktoś mnie zaszywa. – Zaczęła wyliczać wszystko na palcach. –No i śpię. Tak, a przynajmniej staram się, bo wiadomo… nie wiem czy mogę sobie pozwolić na sen. Nie wiem czy jestem bezpieczna. – Nigdy nie wiadomo czy ktoś ją śledził czy ktoś wie o którymś z jej safe houseów. –Ten na szczęście jest najbezpieczniejszym ze wszystkich, więc możesz spać spokojnie. Ma najnowszy system ochronny. Dostaniesz powiadomienie na tablet jak ktoś będzie zbyt blisko terenu. – No przecież nie wręczy Henderson domu, w który sama nie wierzyła. Ten był jej ulubionym i najbardziej go dopieszczała. Tutaj najbardziej lubiła przychodzić, żeby się wyleczyć z urazów czy czegokolwiek. Na szczęście Zoya nie znajdzie tutaj żadnych śladów krwi. Sameen wszystko po sobie czyściła. Pewnie każda łazienka śmierdziała jakby była regularnie kąpana w wybielaczu. No i w sumie tak było.
-Poczekaj! – Zatrzymała się unosząc dłoń do góry. Zamarła i mamrotała coś pod nosem. –Pomyliłam się. – Zaczęła chichotać, bo tak rzadko się myliła. –Hasłem nie jest sBJ&YHg@vW6MtNu$s*1*UdNUIGRYJKfqa1fA9ZG@TWC2pIw5. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. –Hasło to: sBJ&YHg@vW6MtNu$s*1*UdNUIGRYJKfqa1fAZ9G@TWC2pIw5. Tak. Na pewno. – Pokiwała głową. Nie było opcji, żeby teraz się myliła. Oczywiście każdą literkę i symbol i cyfrę tego hasła wypowiadała powoli i na głos. Zupełnie jakby chciała, żeby Zoya zapamiętała. –Bez sensu. – Zmarszczyła brwi. –Jak je wtedy odczytasz? Odbicie lustrzane wszystko zaburzy. – Przewróciła oczami, bo nie podobało jej się myślenie Zoyi. Zgadywała jednak, że to przez hormony więc niczego nie skomentowała. Podziękowała za wyjaśnienie o co chodzi z kotkami i dodała, że absolutnie żadnych tam nie ma. A jak jakieś tam są, to nie są jej i pewnie są już martwe.
-Jem takie rzeczy. – Uśmiechnęła się. –Ale no nie w domu. Często chodzę do kawiarni czy cukierni w Lorne. Lubię czytać książki i jeść ciasto. Jak mam okazję spróbować czegoś takiego za granicą to też to robię. – Taka miła odmiana od wiecznej walki o życie. No i długo szukała też tego sernika z brzoskwiniami swojej mamy. Teraz już straciła tym zainteresowanie, bo łatwiej jej było wierzyć, że nie ma rodziców. –Hmmm. Fasola banan i jajka. Wszystko blendujesz jeśli dobrze pamiętam. – Pewnie rozmawiała z baristką o cieście, bo Sameen lubi beznadziejnie zarywać baristki. –Tylko nie dawaj cukru. W przepisach zawsze jest cukier, ale dostałam sekret, że banan nadaje odpowiedniej słodkości. – A wiadomo, że Sameen nie potrzebowała dodatkowego cukru w swoim lichym organizmie. To jej dawały żelki. No i jak jej się o tych żelkach przypomniało to nawet poszła do tej spiżarki i wróciła z paczką swoich ulubionych żelek. –Te są moje. – Powiedziała unosząc paczkę swoich ulubionych Haribo. Usiadła sobie przy blacie, otworzyła paczkę i zaczęła wybierać te bananowe, bo najbardziej je lubiła. –Możesz jedną spróbować. – Przesunęła w stronę Henderson jedną bananową żelkę i resztę pozostałych. Wszystkie bananowe trzymała przy sobie i się nimi delektowała.
-Hm. – Podrapała się jak po brodzie. Naturalnie uznała, że Zoya mówi poważnie, bo przecież z Sameen się nie żartuje. –Okej. – Pokiwała energicznie głową i z jakiegoś powodu wstała i wygładziła sobie spodnie i golf czy tam koszulkę. Nie pamiętam co na sobie miała, ale nie mogło to być nic innego.
-Okej. No to pewnemu rolnikowi żona robiła niesamowicie pyszne kanapki kiedy szedł robić na pole. – Zaczęła. – Kanapki ze świeżego chlebka, ze świeżutkim serkiem, wędlinką, sałatką i innymi bajerami. Rolnik pewnego razu poszedł robić w pole, kanapki zostawił na kamieniu jak zawsze, co nie? – Nawiązała kontakt wzrokowy z Zoyą, żeby sprawdzić czy ta słucha. – Po kilku godzinach pracy, zmęczony podchodzi do kamienia skonsumować kanapki...a tu ich nie ma! Następnego dnia żona znowu zrobiła mu pyszne, jak zawsze, kanapeczki, rolnik poszedł robić w pole, aby po kilku godzinach pracy zauważyć, że znowu mu ktoś zawinął kanapeczki! Wkurzył się rolnik i postanowił, że następnego dnia będzie patrzył zaczajony za drzewem, jak kto mu podwędza kanapki! Jak pomyślał - tak zrobił. Tak? – Znowu posłała jej spojrzenie. – Zaczaił się i patrzy - a tu wielki orzeł nadlatuje i porywa jego drugie śniadanie! Rolnik biegnie za nim. Biegnie, patrzy, że orzeł leci do lasu - rolnik za nim! Orzeł siada miedzy drzewami, odpakowuje kanapki, wyciąga z nich zawartość, wyrzuca wędlinę, ser, sałatę i inne dodatki, bierze dwie kromki chleba, przykłada sobie do piersi i masując swoją klatkę piersiową woła głośno: "O KURWA! JAKI JA JESTEM POPIERDOLONY!” – Ostatnie zdanie wykrzyknęła trochę za głośno, ale przy okazji zaczęła wykonywać gest orła z dowcipu i masowała sobie klatkę piersiową.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Dlaczego nie robisz tego u mnie? - Zapytała, bo zdarzały sie czasy, gdy to ona ją zszywała i dawała jej sie wyspać, ale chyba Henderson dobrze znała odpowiedź na to pytanie. "Nie chce Cię narażać na niebezpieczeństwo". To wlekło się za nią ciągle i ciągle, wszyscy się o nią martwili, a przecież potrafiła sobie radzić. Co najwyżej, by umarła. No trudno. Może nawet, by się ucieszyła. Chciała poczuć ten dreszczyk emocji, a dawno, naprawdę dawno temu, odczuwała coś takiego po raz ostatni. Tak samo jak te magiczne przyciąganie i motylki w brzuchu, które pojawiały się na pierwszych etapach nowych relacji. Brakowało jej tego w cholerę. Czuła, że pomimo tego, że jest w ciąży, to jej życie stało sie bardzo bezbarwne i jednowymiarowe. Nie za bardzo wiedziała jak je urozmaicić. - Nie martwię się tym, że ktoś mnie tu znajdzie, bo nikt mnie nie szuka więc spokojnie - nikt jej nawet nie chce zabic. Beznadzieja.
Zoya naprawdę się starała nie wybuchnąć śmiechem. Podparła się pod boki patrząc na Sameen i zagryzała policzki od wewnętrznej strony żeby się nie zacząć śmiać. Było to naprawdę, cholernie ciężkie. - Możemy to zmienić na Zoyajesthot1500100900? - Zapytała już teraz trochę się śmiejąc, bo nie dawała rady tego dłużej trzymać. Nie była aż tak dobra w udawanie. - No chyba, że nie jest, to nie będziemy wtedy kłamać w haśle - dodała żartując sobie dalej i pokręciła lekko głową.
- Ja tam nie wiem, przy mnie jesz tylko suche tosty i jabłka... myślisz, że Cię otruje? - Zapytała nieco podejrzliwie spoglądając na swoją przyjaciółkę. Miałaby wiele okazji żeby ją zabić, gdyby miała to w planach. Nie zrobiłaby tego przez jedzenie. - Kim Ty jesteś i co zrobiłaś z Sam? - Okej, właśnie dostała przepis i RADĘ KUCHENNĄ od SAMEEN GALANIS. Normalnie, aż nie mogła w to uwierzyć i podeszła do niej bliżej i złapała ją za policzki jakby chciała sprawdzić czy to przypadkiem nie jest jakaś bardzo realistycznie wyglądająca maska. - Jakie jeszcze sekrety kulinarne znasz? Żeby nie smażyć kaczki na zimnej patelni? - Zoya naprawdę była mocno zaskoczona wiedzą blondynki, ale wróciła jednak do zrobienia tego ciasta. - Nastawisz piekarnik? - Obstawiała, że ten piekarnik tutaj jest mocno elektroniczny, a nie chciała marnować czasu na naukę jego obsługi. Zrobi to innym razem.
No i później nastąpił ten moment, w którym Zoya po raz pierwszy usłyszała od Sam żart. Nie wiedziała czy jest na to gotowa. Uwaga spoiler... nie była. Słuchała tego żartu Sam obierając banany ze skórki i dość mocno wyczekiwała puenty tego dowcipu, ale takiej rzeczy się nie spodziewała. Zamarła w połowie, z bardzo głupim wyrazem twarzy, gdy Sam zaczęła pokazywać jak robił orzeł. Trzymała tego banana w ręce nie spuszczając wzroku z blondynki i po kilku sekundach wybuchła głośnym śmiechem. Może nie rozbawił jej sam żart, ale inscenizacja Sameen już na pewno. Nie mogła się przestać śmiać i aż łezka jej pociekła po policzku. Szybko ją otarła odstawiając banana na blat. - Jeszcze raz... jak robił ten orzeł? Tak? - Zapytała i sama zaczęła to pokazywać śmiejąc się, bo to naprawdę było zabawne. - Podoba mi się ten żarcik kosmonaucik - jest idealny na pierwszą randkę, jak ktoś się nie przestraszy i będzie chciał ponowić spotkanie, to zdecydowanie swój człowiek. Zoya będzie tak ludzi testować. - Nie myślałaś, o karierze w stand upie? - Zapytała dalej rozbawiona tą całą sytuacją. Absolutnie była w stanie sobie wyobrazić Sam na scenie, w czarnym golfie, opowiadającą ten żart.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wzruszyła ramionami uznając, że to będzie najlepsza odpowiedź jaką może podarować Zoyi. Może Zoya sama sobie dopowie co Sam miała na myśli. Ona w tym czasie mogła się cieszyć, że nie musiała odpowiadać. Spryciula. A prawda była taka, że po prostu, czasami, najlepszym lekarstwem dla Sameen było położenie się i odespanie wszystkiego. Dopiero później miała czas na umycie się i ewentualne ogarnięcie ran. No chyba, że w chuj mocno krwawiła, albo działo się coś poważniejszego. To wtedy na początek odpuszczała sobie drzemkę. Raczej planowała się obudzić, a wiadomo, że taki niezatamowany krwotok to niczemu nie sprzyjał. –Widzę, że po tonie głosu tego nie doceniasz. Głupia jesteś. – Sameen wiele by oddała, żeby móc sobie na spokojnie czilować bez broni schowanej pod poduszką, albo zawsze trzymaną przy boku. Nie rozumiała czemu Henderson tak skocznie do czegokolwiek.
Uśmiechnęła się. –To twój dom. Możesz mieć hasło jakie chcesz. – Sameen tutaj była już tylko gościem. Nie miała zamiaru dyktować Zoyi niczego. Była dorosłą kobietą.
-No wiesz, to nie tak, że wpierdalam takie rzeczy przez cały czas. – Powiedziała na swoją obronę. –W Lorne spróbowałam już właściwie wszystkiego, więc takie rzeczy próbuję raczej na wyjazdach. – Wyjaśniła. Ile może zjeść tego brownie z fasoli w Hungry Hearts. A to też nie tak, że kawiarnia jakoś często zmienia menu. Sameen wie, bo właśnie tam odbiera swoją pocztę, więc jest stałą bywalczynią.
-Jestem nadal sobą. – Parsknęła. Dobra, trochę się zmieniła, ale sama nie wiem co się odjebało, więc muszę to przeprocesować. –Przestań. – Mruknęła jak Zoya zaczęła ją tarmosić za policzki. Jeszcze jej wyjdą rumieńce i ludzie będą myśleli, że ma jakieś uczucia zamiast swojej bladej cery. Złapała się nawet za twarz wierząc, że to ją z rumieńców wyleczy. –Nie znam żadnych sekretów. Daj mi spokój. – Pokręciła głową i skinęła na nastawienie piekarnika. Wzięła telefon i jeszcze tylko sprawdziła na ile powinien ten piekarnik być nastawiony. No i po sprawdzeniu podeszła i go nawet włączyła, bo taka była.
Z kamienną twarzą obserwowała reakcję Zoyi. Troszkę było jej przykro, że Zoya się śmiała z niej, a nie z jedynego żartu jaki znała. –Wiesz… kto inny poleciałby na ten żart. – Pomachała palcem. Wiedziała, że absolutnie nikt tego żartu nie polubi. Ale nieważne, ją śmieszył. Nawet się obróciła na chwilę, żeby zachichotać sama do siebie. –Oczywiście, że nie. To jedyny żart jaki znam i nawet nie jest mój. – O dziwo wiedziała czym są stand upy. Wiedziała, że się do nich nie nadaje. Nie potrafiłaby zainteresować sobą publiki. Pewnie po trzydziestu sekundach ktoś by do niej krzyknął „pokaż cycki!”, a ona by to zrobiła, bo czemu nie? -
-Dobra, blenduj to. – Kiwnęła w stronę tego co robiła Zoya, sama sobie usiadła i zaczęła kończyć te żelki. Delektowała się nimi i spoglądała obie za okno.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Tym razem to ona wzruszyła ramionami. Jej życie było nudne jak flaki z olejem. Od miesięcy nie działo sie nic ekscytującego, nawet ta ciąża nie była wybitnie ciekawa, przynajmniej na razie. No, albo Zoya miała coś takiego, że po prostu nie potrafiła się z niczego cieszyć przez co żadna rzecz jaka jej się ostatnio przytrafiła nie byla dla niej wystarczająco wybuchowa. Sama nie wiedziała czgeo jej brakuje, może tej nutki adrenaliny? Ostatni raz miała ją podczas pływania z rekinami na Bora Bora. Może powinna do tego wrócić jak już ogarnie się po porodzie. Obawiała się tego, że gdy zostanie już pełnoetatową mamą to jej życie stanie się smutną rutyną, bez wyzwań, bez gonitwy szcurów, bez potrzeby spełniania się. Przerażało ją to. – Okej – kiwnęła głową i zapisała sobie gdzieś w myślach, żeby pamiętać o zmianie hasła, jak tylko odnajdzie tu gdzies ten cały ruter. Co prawda dalej nie czuła, że to jest jej dom. Widziała w tym cały czas specjalne miejsce Sameen, a ona tu po prostu była.
- Rozumiem, jadłaś tort Świętego Honoriusza we Francji? – Zapytała, bo słyszała o tym wybitnym cieście stworzonym dwa wieki temu przez wybitnych cukierników. Sama nigdy go nie jadła, chociaż bywała we Francji, gdy jeszcze studiowała sobie w UK. Jeździła tam czasem na krótkie wycieczki.
Cały czas była lekko rozbawiona od jej żartu i tego w jaki sposób go przedstawiła, ale posłusznie wyciągnęła blender i zaczeła się nim posługiwać starając się nie uwalić wszystkiego dookoła. – To ja Ci opowiem dowcip i będziesz go mogła sobie później wykorzystać – ona nie znała co prawda aż tak śmiesznych rzeczy jak Sameen, ale mogła spróbować. – Co mówi ksiądz na ślubie informatyka? – Zapytałą, gdy już wyłączyła blender i oparła się nonszalancko o blat. Zrobiła też specjalnie tą dramatyczną przerwę, żeby za chwilę zarzucić puentą dowcipu. – Pobieranie zakończone – To był żart z natury tych suchych, ale Zoye trochę śmieszył. – Uwielbiam informatyków, to takie pocieszne stworzenia – aż się za serduszko złapała i spróbowała paluchem ciasta, czy jest okej. – Zobacz czy jest okej – podeszła z miską do Sameen, żeby ta też spróbowała.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zaczęła się przyglądać Zoyi podejrzliwie spod zmrużonych powiek. Nie wiedziała czy jest teraz wkręcana czy pytanie było szczerze czy raczej była to jakaś podpucha. –Nie potrafię odgadnąć czy pytasz naprawdę czy to taki żart? – Musiała się przyznać do porażki i do tego, że Zoya jest w stanie nadal być dla niej zagadką. –To prawdziwa nazwa? – Zapytała wprost. Oczywiście nie pomyślała o tym, żeby to zgooglować. –Jeżeli to prawda to nie jadałam czegoś takiego. Na swoją obronę powiem, że Francja nie należy do odwiedzanych przeze mnie zbyt często miejsc. – Jakoś rzadko kiedy wpadały tam kontrakty, które ją przyciągały i decydowała się po prostu na inne kraje. –Dodatkowo desery mają dziwne nazwy. – Westchnęła. –Jak byłam na Sycylii to jadłam ciasto, które nazywa się głowa Turka. I było mega fajne i spoko. Największym minusem było to, że było posypane cynamonem. – A za tym absolutnie nie przepadała. Chociaż jak musiała zjeść to jadła. A ciasto dostała w prezencie, bo była uprzejma dla jakiegoś faceta, który okazał się być właścicielem restauracji. No więc nie mogła być nieuprzejma odmawiając mu tego deseru. Poza tym nawet nie chciała odmawiać, bo tak jak wspomniała wcześniej, lubiła próbować różnych słodkości. Później skakała po ścianach, żeby je spalić.
-Okej. Dajesz. – Pokiwała głową i czekała na żart Zoyi, a w międzyczasie zaczęła układać żelki w odpowiedniej kolejności. A odpowiednia kolejność była taka, że najgorsze smaki zjadała na początku, żeby później móc się cieszyć swoimi ulubionymi. Oczywiście upewniła się, że wszystkie mini owoce są ustawione w prostej linii. –Nie wiem. – Odparła lekko zirytowana, bo czemu Zoya w ogóle myśli, że Sam będzie wiedziała co mówi ksiądz jak ona nawet do kościoła nie chodzi. Bała się, że nie zrozumie tego żartu, więc poziom stresu nieco wzrósł. –Nie rozumiem. – Zmarszczyła brwi. –Co ściągali? – Na ślubach się ściągało? Zaczęła na chwilę rozkminiać, aż w końcu rzeczywiście do niej dotarł sens żartu. –Ahh. Dobra. Pobieranie w sensie pobieranie się nawzajem. Tak, tak. Teraz rozumiem. – Pokiwała głową i była dumna, że ogarnęła żart z tak późnym zapłonem. –Nie użyję go. Jest dziwny. – Zdecydowanie wolała swojego popierdolonego orła, ale też wiedziała, że nigdy nikomu żartów opowiadać nie będzie. To nie jej bajka.
-Nie mogę. – Zacisnęła usta i uniosła głowę. –Tam są surowe jajka. – Wyjaśniła. –Jak coś będzie nie tak to się zrobi polewę czekoladową, żeby to przykryć. – Dodała z uśmiechem. Tak jak w mięsnych wycierają mięso szmatą, tak pewnie w cukierniach robią polewy. Nie wiem, żartuje co nie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Pytam naprawdę, ale skoro nie wiesz, że coś takiego istnieje to mam swoją odpowiedź - tak jest takie ciasto. Istnieje i jest strasznie ciężkie do zrobienia ze względu na to, że ma dużo kroków, które trzeba wykonać w odpowiednim czasie. Henderson lubiła piec, a i tak, by się w tym wszystkim pogubiła. Nie miała aż tak wielkiego doświadczenia. - Głowa Turka? Serio... - nie wiedziała czy teraz poprawnie politycznie będzie jak się zaśmieje, ale chuj tam. Była w towarzystwie Sameen to mogła, więc troche zachichotała pod nosem. - Ale przystojnego czy nie? Bo jak przystojnego Turka to jeszcze można zjeść - to nie był żart na poziomie, ale niestety. Nie miała innego pomysłu. Chociaz teraz się trzeba zastanowić nad tym czy są przystojni Turkowie. Zoya nigdy nie była w Turcji, a też mało kiedy chodziła jeść kebaby żeby mieć jakiś podgląd w tej sprawie. Smutne. Może na jakiś targ powinna sie wybrać to zobaczy jak wygląda sprzedawca dywanów, a skoro miała nowy dom to i dywan, by się mógł przydać.
Zrobiło jej się troche smutno, że Sam nie zaczaiła jej żartu od początku, ale trudno. Henderson dobrze wiedziała, że nie należy do najbardziej zabawnych osób na świecie. Zdecydowanie nie posiadała umiejętności komediowych, prędzej dramatyczne i depresyjne. - Ciekawe czy przy tym pobieraniu złapali przy okazji jakiegoś wirusa - he he he, znów żart na poziomie. Masakra.
W każdym razie, w końcu Zoya ogarnęła to ciasto i polewę. Wyszło całkiem niezłe, chociaż pewnie te, które Sameen próbowała w kawiarni było o wiele lepsze. Spędziły też razem wieczór, Zoya pobawiła się trochę z Tyfonem i wyprowadziła go na wieczorny spacer żeby przy okazji obejrzeć najbliższą okolicę. Po dwóch dniach spakowały się i wróciły grzecznie do własnych apartamentów.

2xzt <3

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ