30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Mhm... Kilkanaście... - spojrzał na nią dość sceptycznie bo widział jej łazienkę i wiedział doskonale ile tych bajerów potrafi używać.
W tym całym przeprowadzkowym ferworze na pewno nie miała czasu spakować ich wszystkich, lecz nawet mała część zapełniłaby każdą płaską powierzchnię w jego łazience, a jeśli dodać do tego fakt, że najwyraźniej wszystko ma być wyeksponowane... Chyba wystarczy powiedzieć, że paleta kolorystyczna jego łazienki zdecydowanie się zmieniła, ponieważ te opakowania po prostu nie mogły być jednolite, jak męskie. Wszystkie czarne albo białe. Nie, te musiały zebrać wszystkie kolory tęczy. Cóż... W końcu się do tego przyzwyczai. Na początku pewnie będzie go to trochę drażniło w oczy, ale przeżyje. Stacjonował w o wiele gorszych warunkach niż łazienka pełna kobiecych kosmetyków.
- Nawet bardzo. - uśmiechnął się na jej komplement w tej chwili uważając się za naprawdę w porządku faceta.
W końcu nie każdy tak łagodnie zareagowałby na rozwaloną brykę oraz nagłą wprowadzkę swojej dziewczyny. Z Su byli już dość blisko, ale nie tak blisko żeby nawet poruszyć temat wspólnego mieszkania, ani tym bardziej jakichś zaręczyn. Na takie rozmowy było jeszcze za wcześnie, jednak świat czasami wybierał za nas, a my możemy się tylko podporządkować większemu porządkowi rzeczy. Razem jakoś to przetrwają.
- Jeśli przesiadują, to mają pecha. - wzruszył ramionami, bo ich obecność była mu naprawdę obojętna.
Oczywiście kotów, nie psów. Poza tym wierzył, że futrzaki potrafią się mimo wszystko dogadać, a koty są na tyle ostrożne żeby nie ładować mu się od razu do ogródka bez wcześniejszych oględzin. Jeśli nie... Cóż, to już nie jego wina. Natura, te sprawy.
- Wiem, je też masz piękne. - oblizał usta bo całkowicie naga wyglądała bardzo apetycznie, po czym się do niej uśmiechnął w końcu unosząc wzrok na jej twarz - Mówiłem Ci już, że strasznie gorąca z Ciebie laska? - wyszczerzył się znów bezwstydnie obcinając ją wzrokiem.
Chyba nie będzie miała mu za złe, że nie ukrywa tego, że mu się podoba, prawda? Tym bardziej kiedy w kabinie robi takie przedstawienie przyciskając te dobrze zbudowane pośladki do szyby. Wiedział, jak rozśmieszyć swoją kobietę, a kiedy dopiął swojego mógł już odpuścić sobie te wygibasy zapraszając ją do środka.
- Po co Ci filmik, jak masz to na żywo? - uśmiechnął się zawadiacko przysuwając ją do siebie i zamykając w swoich ramionach - Masz. Zawsze kiedy będziesz tego potrzebować. - pogłaskał ją po karku bo nie chciał zmoczyć jej włosów po czym złapał ją za brodę i unosząc jej twarz kilka razy, niespiesznie, ją pocałował.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Mam jednak nadzieję, że nie. Pamiętam jak byłam mała i mieliśmy kota. Czasami potrafił przynieść biednego ptaka albo ledwo żywą mysz. I uważam, że chciał mi tym zrobić prezent. Rozumiesz. Oby ta dwójka nie przyniosła nam futra do domu – „nam” i „domu” zostało użyte zupełnie spontanicznie. To tak, jakby traktowała lokum jako ich wspólne gniazdko i nie życzy sobie, aby psy znosiły zwłoki kotów. Zwłaszcza tych, które miały właścicieli. To źle rzutuje na wspólny wizerunek w oczach sąsiadów, a Su z zasady lubiła wypadać dobrze.
– Chociaż zawsze mogę zabrać nieszczęśnika do pracy – zaśmiała się ponuro spoglądając wymownie na Grahama. Wiadomo co chodziło jej po głowie i z czym to było związane. Rozpalenie pieca bez potrzeby nie kalkulowało się absolutnie, ale tak przy jakiejś okazji.
– Dzisiaj już dwa albo trzy razy – i powrót do tego tematu w połączeniu ze średnim humorem dziewczyny, wprowadził byłego żołnierza na bardzo grząskie podłoże. – A gdybym utyła albo zbrzydła? To co wtedy. Już byś mnie nie kochał?- zaczęło się … płynący w żyłach alkohol i nieszczęśliwy zbieg okoliczności popchnął ją do zadania takiego, a nie innego pytanie. Na całe szczęście nie był to początek grubego wywodu na temat wewnętrznego piękna i tego co kryje się w środku. Na dobrą sprawę powinna potraktować to jako komplement, ale życiowe doświadczenie nie pozwoliło jej tak banalnie odebrać gestu ze strony mężczyzny. Bo co jeśli spotka młodszą, ładniejszą, zgrabniejszą i to ze swoim domem, a nie jak ona, adwokatem i szurniętą ex macochą na głowie. – Nie wiem. Przypomniało mi się – mimo wszystko i tak kiedyś chciałaby mieć możliwość rzucenia okiem na ten pokaz tańca w przebraniu? Rozmowa na ten temat odbyła się tak dawno temu, że w pamięci zostały jedynie jakieś skrawki informacji. Z jakiegoś względu coś jednak zostało w głowie i domagało się sprawdzenia, czy wyobraźnia ma pokrycie w faktach. Graham umiał się ruszać nawet jeśli robił to jedynie dla zabawy. Nie brakowało mu poczucia rytmu i umiejętności wprawienia tego wielkiego cielska w naprawdę niebanalną choreografię. Pójście z nim w miejsce gdzie głównie się tańczy nie stanowiło żadnego problemu. W sumie i ona dawno nie tańczyła. Zawsze to jakaś opcja na następne dni.
Pomrukując na końcu całuśnego maratonu, otarła policzek o szorstki zarost. – Zróbmy to szybko – i żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, wzięła w dłoń żel. Co by Halifax nie sadził, że chce szybko zrobić coś innego.
Pod prysznicem zeszło niecałe 10 minut, a wszystko to zasługa Su, która odpuściła mycie włosów. Zrobi to następnego dnia… – Dawałeś im jeść? – z tego co zakodowała, to tak. W takim razie wystarczyło wklepać w buzie serum, krem na górne, dolne powieki, nałożyć odżywkę na rzęsy i można iść do łóżka. – Prawie zapomniałam – zabrała z półki oliwkę – O masażu – dodała dla jasności ciągnąc faceta za sobą. – Mam zdjąć bluzkę – raczej oczywiste. Inaczej nie miałoby to większego sensu. Pozbawiona górnej odzieży Su, położyła się na pościeli. – Możesz zsunąć trochę spodenki – uniosła biodra w celu wsparcia ruchu… rozbierającego. – A teraz zrób mi dobrze – przesunęła oliwkę gdzieś za siebie. Gdzieś prawdopodobnie w kierunku Halifaxa.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przyjął tę dygresję Su tylko kiwając głową. Tego typu przypadkowe historie dość często wpadały mu jednym uchem, a wypadały drugim, aczkolwiek tym razem użyła takich słów jak "nam" i "domu" w sposób, który wskazywał na to, że w jej głowie ten dom to był już właściwie nie jego, a ich, co trochę go przerażało. Cała historia z jakimś przypadkowym kotem to pikuś. Niech zwierzaki robią, co chcą, ale to jak się do tego wszystkiego odnosiła... Trochę go zmartwiło. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji trochę mu zajmie. Wojsko przygotowało go na wiele stresowych sytuacji, ale pojawienie się w progu twojej dziewczyny, która wprowadza się z psiakami bez zapowiedzi nie było jedną z nich.
- Szkoda odpalać piec. Są inne sposoby na pozbycie się dowodów. - wzruszył tylko ramionami, bo to nie tak, że czasami musieli się do takich środków posuwać.
Jej następny, mały wybuch był niczym prawy sierpowy, którego zupełnie nie zauważył i prawie go zamroczyło. Nie dość, że dostał właśnie baty za to, że ją komplementuje, to użyła jeszcze słowa na K, którego on do tej pory nie powiedział. Postawiła go pod ścianą, gotowego do odstrzału. Z tego nie było dobrego wyjścia. Przynajmniej on takiego nie widział. Zdecydowanie wolał być pod ostrzałem na jakiejś cholernej pustyni niż pod gradobiciem takich pytań. Dlaczego facetom zawsze się dostaje, kiedy próbują po prostu być mili, pomocni, a przy tym trochę dowcipni? Miał nauczkę na przyszłość. Nie być dowcipnym. Wiedział, że milczenie też nie jest najlepszą odpowiedzią. Musiał, coś wymyślić, tylko co..?
- Hej... Po prostu próbuję Ci powiedzieć, że podobasz mi się niezależnie od okoliczności. - uniósł dłonie w defensywnym geście - Nie zabijaj posłańca. - uśmiechnął się nieco niepewnie nie wiedząc czy to wszystko jakoś wyciągnie go z tych tarapatów.
Może to ten taniec pozwolił im jednak rzucić ten mały wybuch w niepamięć i przejść nad tym wszystkim jakoś do porządku dziennego. Po tych kilku miesiącach nie martwił się już o to nieszczęsne nagranie. Nie miałby teraz najmniejszych oporów by jej pokazać, chociaż wolał to robić tak jak teraz. Pod prysznicem i kompletnie nago. To była o wiele lepsza wersja.
Jednak nie na tyle dobra by zarobić na jakiś szybki numerek. Tak, słysząc jej słowa był już absolutnie gotowy żeby się na nią rzucić, ale gdy sięgnęła po żel pod prysznic mogła tylko podziwiać jego zawiedzioną minę. Faceci są naprawdę prości w obsłudze.
- Tak, mają też wodę, więc poradzą sobie tam na dole. - przytaknął wycierając się kiedy ona dokańczała swój rytuał bogini piękności.
Mógł tylko patrzeć z bólem serca, jak ten piękny diabełek ściąga z siebie bluzkę, kładzie się na łóżku i wypina tyłek żeby mógł z nich zsunąć te krótkie spodenki. Pewnie wyglądał komicznie stojąc przed łóżkiem i gryząc się w dłoń żeby nie palnąć czegoś nie na miejscu, a tym bardziej nie zaczynając jej erotycznie obmacywać.
- Nie możesz mi tak robić... - jęknął z fizycznym wręcz bólem po tym jak zsunął materiał z jej pośladków i zaczął rozsmarowywać olejek na jej plecach.
Jak można się rozebrać i powiedzieć facetowi żeby zrobił Ci dobrze, skoro nie masz na myśli tego samego, co on? Przecież wiedziała jak bardzo lubił robić jej dobrze...

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Ale jak. O co chodzi – unosząc tułów na łokciach, z włosami przerzuconymi na jedną stronę, posłała Grahamowi pytające spojrzenie. Dostrzegając przygryzioną dłoń, szybko zrozumiała co miał namyśli. Czy jej poprzedni partnerzy też mieli tak rozbujane libido? Mąż nie, Chris był w normie, a Halifax nadrabiał za kilku. Myślał o seksie ciągle i bez ustanku. Nawet w chwilach, gdy wcale nie było to dobrym posunięciem. Przykładowo Su, w czasie przeżywania stresujących sytuacji kompletnie zapominała o aktywności łóżkowej. Mało tego, zapominała jeść. Bardzo często nadmiar problemów łączył się z kompletnym brakiem apetytu, a co za tym idzie, kilkoma kilogramami mniej na wadze. Pytanie, czy kwestia posiadłości była tak bardzo priorytetowa, aby zaniedbywać własne zdrowie. Dziś nie powinna już więcej o tym myśleć. Rankiem, po miejmy nadzieję przespanej nocy, rozważy wszystkie „za” i przeciw” wprowadzania stanu wojennego między sobą a byłą macochą.
Gra nie zawsze jest warta świeczki i to też weźmie pod uwagę.
– Grah…am – jęknęła gdy pierwszy raz prześliznął się dłońmi po zbolałych od napięcia plecach. – Czasem trzeba się powstrzymać. Nic nie poradzę. Naprawdę nie mam ochoty. Chyba nie chciałbyś żebym rozłożyła nogi i cierpliwie patrzyła w sufit czekając aż skończysz ? – bo byś nie chciał, prawda? Nie ma nic gorszego niż ochota na seks po jednej stronie i zrobienie tego dla kogoś. Ani nie ma w tym przyjemności, ani uczucia, ani ognia. Przytoczony przykład zbliżenia przypominał ten, który najbardziej psuje do wieloletniego, znudzonego sobą małżeństwa, gdzie żona dla świętego spokoju spełnia zachciankę męża angażując się najmniej jak tylko można. Na samą myśl o takiej sytuacji w Su wzbierała… niechęć do instytucji małżeństwa.
– I po lędźwiach jeszcze – wtulona policzkiem w poduszkę, wydawała polecenia mając przy tym zamknięte oczy. – Super jest – wątpliwie nagrodziła partnera, który wolałby coś zupełnie innego w ramach wdzięczności i uznania. – Tak sobie pomyślałam… dawno nie byliśmy na żadnej randce. Może wybierzemy się gdzieś w najbliższym czasie? Co o tym sądzisz? – randki z balonem i tak nigdy nie przebije ale to nie znaczy, że zwykłe siedzenie w restauracji przy kolacji i butelce wina, jest złe. - Ja, ty, jakieś pyszne jedzenie, stolik przy oknie z widokiem na cokolwiek. Rozmarzyłam się - westchnęła choć materiał pościeli stłumił ten dźwięk niemal całkowicie.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham tylko głupkowato się uśmiechnął i schował swoją dłoń za siebie wzruszając ramionami. Su zdążyła go już trochę poznać. Może był trochę uzależniony od seksu. Chociaż czy to na pewno trafne stwierdzenie? On po prostu był uzależniony od przyjemności. Był typowym hedonistą. Nie odmawiał sobie niczego, co sprawia mu przyjemność. Czy to dobry posiłek, jakaś szalona przygoda czy seks z jego bardzo, bardzo, bardzo seksowną dziewczyną. Powiedźmy sobie szczerze, mało który facet byłby w stanie się powstrzymać, kiedy taka dziewczyna rozkłada się przed nim naga na łóżku, a Grahamowi szło do tej pory naprawdę nieźle biorąc pod uwagę jak bardzo uwielbiał się z nią kochać, pieprzyć i wszystkie te sprawy. Zachowywał się wręcz wzorowo nie ściągając nawet swoich bokserek i nie udając, że coś mu się wymsknęło między jej pośladki! Chociaż było to cholernie trudne, zacisnął zęby i bardzo grzecznie rozpoczął masaż od jej pleców, powoli przechodząc na ramiona i w żadnym momencie jego palce nawet na moment nie próbowały wślizgnąć się niby przypadkiem na jej piersi. Złoty mężczyzna.
- Nie pomagasz... - mruknął zaciskając wargi w wąską linię słysząc jak jęczy jego imię - Nie, nie chciałbym tego, ale oboje też wiemy, że musiałabyś być całkowicie nieprzytomna, żeby nie czerpać z tego chociaż odrobiny przyjemności. - odpowiedział jej z klasyczną dla siebie pewnością siebie.
Nadal wierzył, że nawet w tak chujowe dni, jaki dzisiaj miała, seks by nie zaszkodził, aczkolwiek był już na tyle dorosły żeby nie wpychać na nią swoje przekonania. Tak. Duży z niego chłopiec nie tylko w ciele, lecz i w duchu. Chociaż przesuwając swoje dłonie tuż nad jej krągłe pośladki, mocniej dociskając naprawdę trudno mu było powstrzymać się od ześlizgnięcia ich jeszcze niżej. Po kilku sekundach, które dla niego były jak godziny, w końcu przesunął je niżej i przez zauważalną chwilę walczył ze sobą żeby nie ścisnąć jej tyłeczka w ten erotyczny sposób. Po dłuższej chwili po prostu głośno wypuścił powietrze zachowując pełen profesjonalizm naoliwiając jej pośladki i znów przesuwając się w górę.
- W sensie chciałabyś pójść gdzieś na kolację? - zapytał nie przerywając masażu - Nie ma problemu, ale nie wolisz jednej z zaplanowanych przeze mnie randek? Wiesz... Coś bardziej spontanicznego? - nachylił się do niej i zaczepnie skubnął płatek jej ucha przy okazji całując ją w szyję.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Nie dyskutując już na temat tego, czy chciałaby się odnaleźć w roli żywej kłody, skupiła wszelką uwagę na fundowanej przyjemności. Palce mężczyzny ugniatały zbolałe od napięcia mięśnie w idealny sposób. Nie robił tego zbyt lekko, jakby od niechcenia i nie przygniatał na „odwal się’. W tej materii był prawdziwym ideałem. – Gdyby nie to, że jestem zazdrosna, to mógłbyś w przyszłości porzucić dotychczasową pracę i zostać masażystą. Ale nie zostaniesz. Chyba, że dla samych facetów – prawdopodobnie Su nie mogłaby zdzierżyć, że te łapska macają obce plecy. Bo inne partie ciała absolutnie nawet nie wchodziłyby w grę. – Oj daj spokój. Jest przecież tak dobrze – znaczy Susan jest dobrze, bo Grahamowi brakowało czegoś do szczęścia. I było to dosłownie na wyciągnięcie ręki ale wielce prawdopodobne, że lata służby nauczyły go nie tylko słuchania co ktoś mówi, ale także dyscypliny.
Długie i głębokie mruknięcia były idealnym wyznacznikiem dalszego kierunku pieszczot. Tak, szło mu perfekcyjnie i ta chwila powinna trwać jak najdłużej. – Moglibyśmy – odparła wzdychając z ulgą. Ten masaż był trafionym pomysłem, bo nie dość, że przyjemność czerpało ciało, to i jakoś zrobiło się lżej na duszy. – Jasne, że wolę. Jeśli tylko masz jakiś pomysł to ja się na to piszę. Nigdy nie byłam z kimś tak kreatywnym więc daj znać tylko kiedy i jak powinnam się ubrać. Będzie świetnie – i co do tego ostatniego nie miała najmniejszych wątpliwości. Graham umiał ją zaskoczyć jak nikt inny i to w ten przyjemny sposób. Miło, że mimo tego, iż są już ze sobą kilka miesięcy, nadal ma ochotę się starać i okazywać to.
– Graham zgniatasz mnie – mruknęła chociaż w żaden przepędzający intruza sposób. Jego klatka piersiowa na chwilę przylgnęła do jej pleców. Mężczyzna choć ciężki jak cholera, był ciepły i działał jak termofor. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie słysząc charakterystyczny stukot na płytkach. Nie minęło kilka sekund, a w progu stanęła suka wyraźnie zafascynowana nowym pomieszczeniem, które właśnie odkryła. – Myślałam, że wygoniłeś je na zewnątrz – Su podciągnęła się nieco ku górze podpierając ciężar ciała na łokciach, w czasie gdy pies obwąchał kilka mebli i zarzucił łapę na róg materaca. – Nie, nie będziesz tutaj spała, nie patrz się tak nawet, sio – blondynka pokazała czworonogowi drzwi, ale nie spotkało się to ze szczególnym zainteresowaniem. – Wygoń ją – już nawet nie komentowała psiego oddechu, który owiewał jej twarz zaledwie kilka sekund, a i to było nie do wytrzymania. Wyraźnie czuła, że futrzak jest po kolacji… I pytanie, gdzie jest drugi ?

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Chyba za stary już jestem na świadczenie takich usług przez osiem godzin dziennie. - zaśmiał się cicho kontynuując uciskanie jej najbardziej napiętych partii pleców - Zazdrosna, co..? Będziesz mnie teraz zamykać w domu żebyś mogła mieć na mnie oko? - uśmiechnął się pod nosem mocno ściskając jej barki.
Teoretycznie mógłby pracować całkowicie z domu, ale musiał od czasu do czasu pojechać spotkać się z chłopakami w bazie, nie wspominając nawet o siłowni. Chyba dziewczyna nie chciała by jej facet nagle się roztył bo jest zazdrosna? W każdym razie nie musiała się raczej o to martwić. Nie zamierzał przechodzić do żadnej branży, w której musiałby obmacywać kobiety przez cały dzień. Zdążył już trochę przekonać się do monogamii. Doskonale wiedział jak dogodzić Su, a ona wiedziała, jak dogodzić jemu. Wiedział na co może liczyć i nigdy się nie rozczarowywał. Nie miał zamiaru narzekać.
- Znasz mnie, to będzie niespodzianka. Coś dla ciebie przygotuję. - powiedział nieco tajemniczo trochę automatycznie kontynuując masaż ponieważ jego myśli już skręciły w ten kierunek.
Ciężko będzie przebić ten rejs balonem na pierwszej randze, ale to ne znaczyło, że się po prostu podda. Wyjechali już do innego miasta, co wyszło im na dobre, lecz też przyniosło mały kryzys, więc może tym razem powinien zabrać ją na jakieś odludzie? Tylko tutaj rodzi się problem z jej psiakami, chociaż... Zawsze mógł wziąć któregoś z chłopaków żeby z nimi posiedział. W bazie zawsze się ktoś kręci. Nie... To miała być randka, więc coś bliżej. Może nurkowanie? Tak. To wydaje się całkiem w porządku pomysł. Później jakaś kolacja, drinki i pewnie po powrocie mu się poszczęści. Tak. To brzmi jak plan.
- Nie zgniatam, tylko ugniatam... - mruknął jej do ucha całując jeszcze kilka razy jej szyję i wcale niespecjalnie się od niej odsuwając.
Przynajmniej dopóki w drzwiach nie pojawił się jeden z psiaków, które teoretycznie miały już spać. Zmierzył czworonoga trochę nieprzychylnym wzrokiem bo co jak co, ale sypialnia była dla nich i tylko dla nich. Tutaj działy się rzeczy, których one nie powinny oglądać.
- Nie... Chyba śpią w domu, nie? - spojrzał na dziewczynę trochę zmieszany, bo w sumie nie miał pojęcia jak się z nimi obchodziła u siebie, ale faktycznie z rana raczej nikt prócz Su nie lizał mu twarzy...
Przegonił psiaka zamykając drzwi do sypialni i nie specjalnie przejmując się tym, co majstruje właśnie ten drugi. Jak pogryzą mu kanapę to kupi drugą. Byleby tylko nie dostały się do lodówki, ale chyba nie powinny, skoro dopiero dostały po steku, prawda?
- To co, mam kontynuować, czy już ci starczy? - walnął się na łóżko obok niej podpierając się na łokciu i bardzo mocno starał się nie patrzeć na ten lśniący od oleju tyłeczek.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Jaki stary. Przesadzasz – poruszyła się wyraźnie zaskoczona tym wyznaniem rzuconym prawdopodobnie dla żartów. – Jeśli byłabym fanką starszych facetów, to szukałabym gościa przed 50 – urwała pospiesznie marszcząc lekko brwi. – Zupełnie jak dziwka mojego ojca. Ja nie wiem na co ona leciała. Ani on nie był przystojny, ani szczególnie zabawny… był prawnikiem. Nudnym jak flaki z olejem – w towarzystwie swojej jedynej córki. Cholera wie jak stary Murphy zachowywał się w obecności młodej, pięknej Australijki o imieniu, którego nie można wymawiać. – Już przestaje. Sorry. Skojarzyło mi się – wciskając nadęty policzek w pościel fuknęła prawie ostrzegawczo.
Złe emocje – na przyszłość będzie trzeba znaleść jakieś konkretne źródło wiedzy co do tego, jak sobie z nimi radzić. Literatura powinna przyjść tutaj z pomocą, bo o ile pierwsze co przychodzi na myśl to joga – tak Su nie miała do tego cierpliwości. Zbyt duże pokłady energii drzemiące w blondynce rzadko kiedy pozwalały usiedzieć na tyłku. A co dopiero robić dziwne wygibasy pilnując prawidłowego oddechu.
– Taaaak. Taki jest właśnie plan – na początku, gdy tylko się spotykali, jakoś nie rościła sobie praw do tego tutaj samca. Niespecjalnie uważała, że ma nawet taką możliwość. Teraz zaś było zupełnie inaczej. Gdyby tylko wokół niego zaczęła się kręcić jakaś żmija, Su szybko zrobiłaby użytek chociażby z dwóch czworonogów sprawdzając jak szybka potrafi biec niedoszła kochanka. – Zrobiłam się zazdrosna- i kiedy to do cholery się stało. Chyba dziś po południu. Ten proces zaszedł niezwykle gwałtownie.
– Dziękuję. Na Ciebie zawsze można liczyć – odnajdując po omacku dłonią męskie udo, poklepała je dwukrotnie. Słabe wyznanie radości, ale jedyne na jakie mogła sobie pozwolić nie chcąc zmieniać dogodnej pozycji.
– Co nie zmienia faktu, że ważysz tonę albo i lepiej – jęczała przesadnie, ale i tak musiała przyznać, że lubiła czuć tak blisko to wielkie cielsko. Graham był jak grzejnik. W dodatku mobilny. – Tak, ale wpuszczam je zaraz przed snem. Swoim snem – wyjaśniła. Inaczej we dwoje mają zbyt wiele pomysłów na psoty. Tym bardziej, że w nowym miejscu było tyle do zrobienia… W czasie, który Graham poświecił na wygnanie podglądacza, Su dźwignęła się na łokciach nieco wyżej. – Słuchają cię. To dobrze wróży – stwierdziła z uznaniem. Czyżby znalazły nowego alfę? Gorzej jak wiąże się to z olaniem Su, wówczas się wkurzy.
– Czegoś takiego nigdy nie jest za dużo, ale nie będę cię już męczyła – wspaniałomyślnie zwolniła go z obowiązku dalszego ugniatania zmęczonego ciała. – Ale nie chce mi się spać – dodała unosząc się do pozycji siedzącej. Niespiesznie narzuciła bluzkę i zaczęła naciągać spodenki. – Mam nadzieję, że nie będą się lepiły. Przebija ta oliwka?- obróciła się tyłem do Grahama celem weryfikacji stanu piżamy. – Jesteś cudowny. Mówiłam już dziś?- nachyliła się nad mężczyzną całując czule środek bujnej czupryny.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Wiesz... Jakby nie patrzeć jestem od Ciebie o kilka lat starszy. - uśmiechnął się puszczając jej oczko bo rzeczywiście z tą starością sobie tylko żartował.
Daleko mu jeszcze było do tego żeby czuć się staro czy przechodzić jakiś kryzys. Po prostu odbębnił już wystarczająco dużo aktywności fizycznej w swojej karierze żeby nie musiał się teraz nawet zastanawiać nad tego typu zawodem. Jemu pozostało wyciągnięcie nóg na biurko i wykonywanie dziesiątek telefonów. Aktywność fizyczna była teraz dla relaksu, kiedy tego chciał, a nie kiedy tego od niego wymagano, chociaż masaż takiego przyjemnego, kobiecego ciała nie był specjalnie męczący. Zwłaszcza, jeśli Su pozwalała mu jeszcze zjechać dłońmi na jej krągłości. To akurat mógł robić długimi godzinami.
Nie mógł natomiast przewidzieć, że ten mały żarcik przemieni się w coś, co przypomni jej o zaistniałej sytuacji. Nic dziwnego, że nie zdążyła o tym zapomnieć. Minęło zaledwie kilka godzin. Pewnie jeszcze często zdarzy jej się wyrzucać to z siebie w ten sposób. Potrafił to zrozumieć i nawet już się przygotował na kolejne epitety z jej strony.
- To nie wypali, bo muszę czasami jeździć do bazy, ale nie martw się. Nie masz o co być zazdrosna. - przesunął dłońmi po jej plecach tym razem uciskając okolice bioder - Chyba, że o te wszystkie dziewczyny, które u mnie pracują. - nachylił się szepcząc jej na ucho i przygryzając jego płatek.
Nie mógł się powstrzymać żeby się z nią trochę nie podrażnić. Oczywiście nic nie zachodziło w jego pracy, a te dziewczyny, które u niego pracowały to w większości naprawdę twarde babki, ale blondynka może je sobie wyobrażać inaczej. Te wszystkie inne smukłe blondynki, sekretarki, które chcą się dobrać do niczego sobie biznesmena. Odrobina zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Tak długo, jak była zdrowa.
- Ehe, od razu tyle, co mały słoń... Nie wydaje mi się żebym specjalnie ostatnio przytył... - mruknął trochę niezadowolony - Oczywiście, że słuchają. Wiedzą, kto w tym domu nosi spodnie. - wyszczerzył się do dziewczyny - Graham Alfa. - zrobił nawet pozę jak z jakiegoś konkursu kulturystycznego i wyglądał niczego sobie, jak zawsze z resztą.
- Trochę... - mruknął wpatrując się w jej tyłeczek, który wyglądał świetnie w tak krótkich spodenkach i sprawiał, że miał ochotę go ugryźć - Nie, dzisiaj chyba nie miałaś jeszcze okazji. - uśmiechnął się przyciągając ją do siebie i składając na jej ustach kilka niespiesznych pocałunków.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Czyli ja za te pięć lat będę panią w podeszłym wieku. O nieeee – urządzając scenę sztucznej paniki, pochwyciła w dłonie głowę i zaczęła cicho piszczeć. Taka różnica wieku, to żadna różnica. Co innego gdyby Graham dobijał do 40. Wtedy sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. W tej kwestii Su akurat nie miała żadnych uprzedzeń. Tylko żeby w grę nie wchodził związek dla kasy – tym gardziła bardzo mocno, a od dzisiejszego dnia to już bezgranicznie.
– Za cholerę nie nadajesz się na sugar daddy – No chyba, że dla jakiejś hot osiemnastki, która skończyła dopiero szkołę i za wszelką cenę szuka gościa ze stabilną pracą i zarobkami. Wówczas różnica wieku jest już widoczna. – Ale nie pociągają cię smarkule? – dzisiejszego wieczoru blondynka potrzebowała wielu zapewnień. O tym, że jest kochana, jedyna, najważniejsza…
– Co? – uniosła głowę wyraźnie zdziwiona. – Jakie kobiety?- zapytała lekko oburzona nową wiedzą, o której, co ciekawe , wcześniej nie miała pojęcia. A głównym powodem takiego stanu rzeczy było to, że nigdy nie pytała. Już na starcie wyszła z założenia, że u Grahama pracują wyłącznie panowie. Ten zawód był dla kobiet, ale nie wiedzieć czemu założyła, że jej partner ich nie zatrudnia. – Dużo ich jest?- i czy są tak ładne jak ja… – Zbijasz się ze mnie – zmarszczyła brwi próbując rozgryźć mężczyznę nim ten dojdzie do głosu. – Wiesz co mnie denerwuje? To, że nie umiem rozpoznać kiedy żartujesz, a kiedy nie – przez to czuła się jak pelikan, który łyka dosłownie wszystko. Znali się już długo, a mimo to mimika i sposób mówienia ukochanego nie zdradzały ani odrobiny kpiny z biednej blondynki.
– A kto powiedział, że przytyłeś? Od zawsze tyle ważysz – odnajdując idealną okazję na przysłowiowego prztyczka w nos, wykorzystała ją bezlitośnie. Tutaj akurat absolutnie nie było czego się czepiać, wręcz przeciwnie. Su nigdy nie przepadała za kościstymi facetami. Graham był dla niej idealny i z pewnością nie zarzuciłaby mu, że zaczął się zaniedbywać, gdyby przytył chociażby te kilka kg.
Więcej ciepłego mięcha w łóżku…
– Podsumowując wszystkie samice twoje – puściła mu oczko zaraz po krótkim pokazie atletycznym. – Serio? Musiało mi się wydawać, ale niech ci będzie – pozwoliła na niewinne porwanie i kilka całusów. – Jesteś świetny – nadrabiam komplementy – wyjaśniła mając w głowie mały i jednocześnie sprytny plan na pozbycie się pamiątek po byłej narzeczonej mężczyzny. Zakładał on tak totalne zmiękczanie twardego zakątka serca, który był tylko dla niej, że właściciele narządu sam zaproponuje odpowiednie kroki.
Bycie zazdrosną o martwą laskę to zupełnie inny level… zazdrości.
– Idziemy spać? – zapytała mając ochotę wcisnąć tyłeczek w zagłębienie bioder kochanka na tak zwaną „łyżeczkę”. To dokładnie ta pozycja, w której partner musi bronić się przed mnóstwem włosów swojej ukochanej. A jeśli ta położy mu się na ręce, wówczas ma darmową symulacje amputacji.
Grahama czeka moc atrakcji!

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Takie laski jak Ty się nie starzeją. Będziesz mieć 20 lat aż do sześćdziesiątki. - wyszczerzył się do niej doskonale wiedząc jak sobie zaskarbić jej sympatię.
Żarty, żartami, ale kobiety po prostu starzeją się lepiej niż mężczyźni. Zazwyczaj... Zrobią sobie jedną, drugą operację. Tutaj upiększą, tam odejmą i w dobrych rękach będą wyglądać prawie dziesięć lat poniżej swojego prawdziwego wieku. U mężczyzn teoretycznie było to równie proste, ale od razu widać jeśli taki się zrobi. Graham zdecydowanie nie był typem, który za wszelką cenę będzie próbował utrzymać swój młody wygląd poprzez lekarzy. Był żołnierzem, przynajmniej przez duży kawał swojego doczesnego życia, więc to, czy będzie wyglądał na trzydzieści czy czterdzieści lat nie miało dla niego większego znaczenia. Liczyło się to by do końca był sprawny, nad czym pracował każdego dnia na siłowni.
- No co Ty... Własny biznes, dom i fura to w tych czasach za mało na sugar daddy? Cholerna inflacja... - mruknął pod nosem za chwilę się do niej uśmiechając - W sensie nastolatki? W żadnym wypadku. - pokręcił energicznie głową - Na razie to Ty mnie pociągasz najbardziej. - uśmiechnął się filuternie delikatnie przesuwając opuszkami palców po jej boku.
Miał siostrę w podobnym wieku, co Su, więc nie było nawet opcji żeby jakieś młodsze dziewczyny pojawiały się na jego radarze. Już umawianie się z tą blondynką było z początku trochę ciężkie bo jego dewiacje nie skręcały w stronę stanu Alabama w Stanach. Dlatego raczej nie miała co się martwić o to, że zahaczy go jakaś młoda baristka w Starbucksie, dla której straci głowę, nawet jeśli większość dorzuca serduszka przy jego imieniu kiedy już się tam zatrzyma.
- Kiedyś się nauczysz. - poklepał ją po głowie z rozbawionym uśmiechem - Ale tym razem się nie zbijam. Pracują u mnie dziewczyny. Dwie ogarniają sprawy około bazowe jak zamawianie kawy, przekąsek i takich innych dupereli, a jeśli chodzi o żołnierzy to mam chyba zatrudnione... Cztery w tym momencie. Mój własny oddział aniołków Grahama. - wyszczerzył się do niej tym razem zdecydowanie się zbijając - Może kiedyś się poznacie, ale raczej nie z wszystkimi na raz. Rzadko zdarza się by były na raz w bazie. - wzruszył ramionami bo nie miał nic do ukrycia, nie miał z nimi żadnych romantycznych powiązań.
- Oczywiście, że moje. - uśmiechnął się dumny podpierając się na biodrach jak Superman - Nadrabiaj, nadrabiaj. Nie oszczędzaj mnie. - przyciągnął ją bliżej siebie całując ją jeszcze w policzek, płatek ucha oraz szyję i naprawdę starał się żeby nie wyszło to jakoś bardzo seksualne.
- Na to wygląda... - rzucił jeszcze jedno tęskne spojrzenie na jej, ubrane już, ciało zanim ułożył się wygodniej na łóżku - W sumie... Jak chcesz mogę cię jutro zabrać na strzelnicę po siłowni. Spuściłabyś trochę pary. - spojrzał na nią pytająco nie mając pewności czy jest to coś, co by jej pomogło.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Aż trudno było powstrzymać przed tym, aby nie przewrócić teatralnie oczami. Tyle komplementów co dzisiaj, nie zebrała od Grahama przez ostatni miesiąc. I za cholerę nie mogłaby powiedzieć, że to nie miłe. Owszem, łechtał ego i skutecznie budował jej pewność siebie, którą utraciła na moment, tam, tuż pod bramą. Na dobrą sprawę wszystko czego potrzebowała znajdowało się w tym domu. Miała dach nad głową, dwa upierdliwe zwierzaki, bez których nie umiałaby teraz żyć i najważniejsze – faceta, który nie wiedzieć kiedy, niczym najsprawniejszy złodziej, skradł jej serce.
Czy to nie jest szczęście?
Jebać dom po ojcu.
– Czyli z tobą będzie gorzej – powstrzymała uśmiech z całych sił czując jak policzki lekko szczypią od walki mięśni. – Jak ty będziesz przy mnie wyglądał – szybko odwróciła sytuację będąc niemal przekonaną, że lada chwila Graham zacznie aktorzyć i udawać staruszka mocno po 60. Co jak co, ale była pewna, że chłopaki na służbie z jej facetem nigdy nie mieli nudno. Mimo poważnego wyglądu i gabarytów wzbudzających respekt, były żołnierz miał ogromne poczucie humoru i umiał robić z siebie pajaca chociażby po to, aby poprawić komuś nastrój.
Wiedziała, że wygłupia się dla niej…
– Jak na razie… Graham – warknęła łapiąc pierwszą poduszkę, którą miała pod ręką tylko po to, aby z impetem posłać ją w stronę mężczyzny. – Jak ty potrafisz mnie wkurzać – zacisnęła usta w wąską kreskę doskonale wiedząc, że tamten sobie żartuje wiedząc o wzrastającym poziomie irytacji swojej blondynki. Łapsko, które sunęło po jej boczku zostało głośno uderzone otwartą dłonią i odegnane niczym natrętna mucha. Nikt w bardziej subtelny sposób nie umiał okazać zazdrości.
Nikt…
– Aniołki Grahama… ja pierdolę – zasłoniła oczy symulując załamanie na wieść o tym całym teamie marzeń. – Od dzisiaj będę mówiła na ciebie Charli. Przysięgam – ok., mała aktualizacja. Graham potrafił być słodko żenujący jak mało kto. Taki już jego… urok. Trzeba zaakceptować i pokochać takiego jakim był, nie ma wyjścia.
– Były uczył mnie strzelać. Byle nie w pozycji leżącej. To nie dla mnie – w końcu też był żołnierzem, byłym, z PTSD. Blondynka chyba postanowiła sobie takich kolekcjonować.
– Przytul – ułożyła głowę na jego barku, rękę przerzuciła przez klatkę piersiową a udo przez męskie biodro. Lubiła traktować Grahamowe ciało jak taki wałek do spania.
Był nawet wygodny.
– Wypuścisz rano psy jeśli wstaniesz pierwszy? I dasz im śniadanie? – i kupisz mi świeże bułeczki?
Przymknęła powieki całując jednorazowo szorstki od zarostu policzek.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ