wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
5.

Przez moment, krótką chwilę, wierzyła, że może się tu odnaleźć. W końcu mogło być zdecydowanie gorzej. Zamiast poprawczaka, miała wolontariat w szpitalu, a jej podopieczny, chociaż nieco osobliwy, był też człowiekiem, który w jakimś stopniu ją interesował. Poza tym miała tutaj przyjaciela, któremu mogła powiedzieć o wszystkim, a ciotka, z którą mieszkała, nie była najgorsza... tylko, że wszystko to stanowiło jedynie fasadę prawdy. W szpitalu użerała się z nieznośną kadrą, ten jej podopieczny wcale jej nie lubił, przyjaciel wykorzystał ją do kłamstwa, ciotka pilnowała jej, jak przestępcy, a chłopak, który początkowo pokazał jej zainteresowanie, teraz zdawał się ją całkowicie ignorować. Gryzła ją w szczególności ta ostatnia sprawa, bo dopiero gdy sobie o niej uświadomiła, cała reszta też zaczęła jej przeszkadzać. Mimo to nie planowała wcale robić żadnych pokątnych akcji, narzucać się, czy coś w tym stylu... naprawdę nie planowała, nie była desperatką, ale kiedy już przechodziła ulicą i dostrzegła Jake'a w kawiarni, nie potrafiła tak po prostu iść dalej w swoją stronę. Przez chwile nawet próbowała, ale po trzech krokach musiała się zawrócić i nim się zorientowała, stała już nad stolikiem, który zajmował Hargreeves.
- Hej, Jake. Smaczna kawusia? - rzuciła w ramach dzień dobry, po czym zaplotła ręce pod biustem i zrozumiała, że nie wie co dalej. Nie miała czasu na opracowanie strategii, nie lubiła też takich akcji, ale przecież stała tu, więc nie mogła teraz się wycofać. Z drugiej strony obrót na pięcie i ucieczka zdawały się być całkiem kuszące. - Wolne? Klapnę sobie - wskazała palcem na krzesło na przeciw i nie czekając na odpowiedź usiadła na nim, bo czuła się dość niezręcznie stojąc tak nad nim. Poza tym takie zachowanie kupowało jej nieco czasu, nim będzie zmuszona powiedzieć coś bardziej znaczącego. Póki co jednak siedziała, jak stała - z rękami zaplecionymi pod biustem, oczami nieco zmrużonymi i z fałszywą nonszalancją, która akurat stanowiła jej chleb powszedni. Wzięła głębszy wdech i uznała, że nie ma co już przedłużać milczenia.
- Słuchaj, nie wiem, jak u was w Australii, ale mu Amerykanie lubimy prosto z mostu - pochyliła się nieco do przodu, opierając łokcie na blacie stoliku. - Czy ja zrobiłam coś nie tak? - zapytała, jednocześnie bojąc się tego, jak długo mogłaby mu zająć odpowiedź, gdyby musiał wymienić wszystko. Może... może dowiedział się, że jest przestępczynią? Myślała o tym już wcześniej, ale wolała takiej możliwości do siebie nie dopuszczać.

Jake Hargreeves
ambitny krab
Lilka
IT ninja — wszędzie
22 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Jego matka robi mu za kumpelkę, a dziadkowie za rodziców. Wpadkowy syn Rufusa, którego nigdy nie poznał. Studiuje, programuje i ogarnia owczarka Javę. Mieszka z psem na bagnach i uwielbia te dni kiedy nie musi widywać się z ludźmi
#11

A Jake... Gdzieś w tym swoim introwertyźmie zapominał czasami, że z ludźmi trzeba rozmawiać. Że niewyjaśnione sprawy nie znikają. Że problem zamieciony pod dywan staje się niewidoczny, ale pod nim czasami kończy się w końcu miejsce. A trupy z szafy lubią wypadać, jeśli wcześniej ich dobrze do niej nie przymocujesz. Kiedy więc Jake zgadał się z Percy'm, że Perry umawia się z jakąś dziewczyną o imieniu Desideria, po tym jak poczuł na twarzy metaforycznego plaskacza... nie zrobił nic. Spytał jedynie Matthewsa jakie jest prawdopodobieństwo, że w Lorne Bay żyją dwie dziewczyny o takim oryginalnym imieniu - obaj byli zgodni, że zerowe. Hargreeves założył więc z góry, że jego Desideria na sto procent jest Desiderią Perry'ego. I z takim oto przekonaniem wykasował numer dziewczyny z listy kontaktów, licząc chyba na to że do Siri wpadną Faceci w Czerni i jednym przyciskiem wymarzą z jej pamięci postać Jake'a. Tak, zdecydowanie dużo bardziej prawdopodobna opcja niż to, że kiedyś przypadkowo na siebie wpadną i w końcu będą musieli się skonfrontować.
Kiedy więc w skupieniu stukał w klawisze laptopa i usłyszał znajomy głos, zamarł. Mimo słuchawek na uszach doskonale usłyszał, co powiedziała Siri, która stała właśnie nad nim przyglądając mu się badawczo z założonymi rękami. W pierwszej chwili - po to by z kolei on zdobył trochę czasu - chciał zadać pytanie w stylu "Reflektujesz na kawałek tortu?", jako że sam zajadał się właśnie torcikiem bezowym zakupionym do kawy. Chciał wstać, ale Siri zajęła miejsce na przeciwko, niemal odcinając mu drogę ucieczki.
- Siri, cześć - wypalił jedynie ściągając sluchawki. - Dobrze... dobrze Cię widzieć - dodał mając pełną świadomość tego, jak fatalnie te słowa brzmiały w całej tej sytuacji. Kiedy oparła łokcie o blat stołu, Jake z kolei odchylił się nieco do tyłu na krześle, jakby próbował zwiększyć dystans między nimi. Nie miał gotowej odpowiedzi, wymówki czy logicznego wytłumaczenia - niczego nie przygotował "na zapas", takie kombinatorstwo nie było w jego stylu. - Siri, ja... Nie mogłem się już do Ciebie odzywać. Nie lubię pchać się tam, gdzie mnie nie chcą. Ani być piątym kołem u wozu - odparł po chwili, pewien że to co właśnie mówi Siri od razu powiąże ze swoim związkiem.

Desideria Wakefield
wolontariusz z przymusu — W szpitalu
21 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie umknęło jej to, jak zamarł, z resztą spodziewała się, że przygotowany do tego nagłego spotkania nie będzie i cóż, poniekąd właśnie o to jej chodziło. Niestety należała do dziewczyn, które nie lubiły zamiatać niczego pod dywan i pragnęły jakiś wyjaśnień. Zakrawało to często o impertynencję, ale już taka była, daleka od ideałów, o czym mogłaby chociażby poświadczyć jej kartoteka, chociaż po ten argument z własnej woli raczej by nie sięgnęła.
- Tia, domyślam się - mruknęła mrużąc oczy, czym jasno dała do zrozumienia, że nie kupuje jego słów. Nie spuszczała z niego wzroku, tym wręcz próbując go prześwietlić. Nie chciała by cokolwiek jej umknęło, bo niesamowicie nie lubiła, gdy inni próbowali wyprowadzić ją pole. Ceniła sobie szczerość, co pewnie robiło z niej niezła hipokrytkę zważywszy na to, jak skrzętnie ukrywała prawdziwy powód przybycia do Australii. No, ale niestety należała do tych, którzy drzazgę w cudzym oku dostrzegą, ale belki we własnym już nie. Jedynym usprawiedliwieniem było to, że zawsze powtarzała, że daleko jej do ideału czy nawet dość kiepskiego obrazu może nie wszelkich, ale nawet jakiś tam cnót. - Że co? - skomentowała jego słowa, nieszczególnie rozumiejąc do czego w ogóle nawiązuje. Jej mina z resztą dość jasno na to wskazywała. - A kiedy dałam ci odczuć, że jesteś piątym kołem u wozu? - zapytała wprost, bo naprawdę nie potrafiła przypomnieć sobie takiego momentu. Myślała, że dogadują się całkiem nieźle, że być może wpasuje się w Australijskie towarzystwo, ale wyszło, jak zawsze. - Jeśli straciłeś zainteresowanie, to powiedz mi to wprost, ale nie wmawiaj mi, że robisz to ze szlachetnych pobudek - burknęła unosząc się kobiecą dumą, bo wolała już, żeby powiedział, że no... dziwna jest, może głupia, a może i dziwna i głupia, albo, że po prostu znalazł sobie inną pannę, o wiele bardziej kobiecą, ubraną atrakcyjniej. Cokolwiek. Uwierzyłaby w takie powody na pewno prędzej, niż w te, którymi przed chwilą ją poczęstował, ale też nie zdawała sobie sprawy z tego, że zgodnie z obiegową opinią aktualnie znajduje się w związku ze swoim przyjacielem. Gdyby została w to wtajemniczona, pewnie darowałaby sobie ten popis przed Jakiem.

Jake Hargreeves
ambitny krab
Lilka
IT ninja — wszędzie
22 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Jego matka robi mu za kumpelkę, a dziadkowie za rodziców. Wpadkowy syn Rufusa, którego nigdy nie poznał. Studiuje, programuje i ogarnia owczarka Javę. Mieszka z psem na bagnach i uwielbia te dni kiedy nie musi widywać się z ludźmi
Jej bojowy nastrój wprawił Jake'a w niemałe osłupienie. Zdążył poznać Siri na tyle, by wiedzieć że jest charakterna. Ale nigdy nie myślał, że ta zadziorność zostanie skierowana przeciwko niemu. Szybko domyślił się więc, że jakiekolwiek próby grzecznościowych tekstów były bezsensowne, bo tylko rozjuszały dziewczynę. A że nie był też dobry w konfrontacje, unikał jej przenikliwego wzroku. Nie umknęło jednak jego uwadze, że była wyraźnie i szczerze zaskoczona jego słowami. Czy to możliwe, że była aż tak dobrą aktorką?
- Nie dałaś wprost, ale... Dowiedziałem się ostatnio parę rzeczy i... Nie wiem, Siri, może nie dałem Ci tego odczuć wystarczająco i się nie do końca zrozumieliśmy, ale ja traktowałem nasze spotkania jak randki - wciąż kluczył wokół tematu, mimo że wydawało mu się że już jaśniej się nie da. Brał pod uwagę właśnie taką opcję, że może Siri traktowała ich spotkania jako czysto koleżeńskie. Chociaż wtedy, w szpitalu, padło to straszne słowo na "R". Zaprosił, zapłacił, no tego chyba nie dało się opacznie zrozumieć?
- Nie, nie straciłem Tobą zainteresowania. Wręcz przeciwnie - oznajmił stanowczo. - I przepraszam Cię, ale... naprawdę mówisz teraz o szlachetności? Będąc z jednym kolesiem, a jednocześnie spotykając się z innym? - uniósł pytająco brew. Mówił spokojnym tonem. Nie chciał być wredny i kąśliwy, ale jednocześnie słowa o szlachetnych pobudkach nieco wytrąciły go z równowagi. Sam nie cierpiał hipokryzji, więc to udawanie Siri, że nie wie o co chodzi, zaczynało działać na niego jak płachta na byka. - Wiem o wszystki, Siri. O Twoim chłopaku. Lorne naprawdę jest tak małe, na jakie wygląda. Każdy się tu zna, ludzie ze sobą gadają - kontynuował, już wprost wyjaśniając o co chodzi. Cóż, szkoda że Jake zapomniał, że takie małe mieściny żywią się przede wszystkim plotką. I że nie wiedział, że właśnie łyknął jak młody pelikan jedną z takich wymyślonych historyjek.

Desideria Wakefield
ODPOWIEDZ