płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
67. + Outfit


Sameen, czy tego chciała czy nie, była osobą pełną sprzeczności. Kochała siedzieć w samotności wpatrując się w życie toczące się za oknem jej apartamentu. Nie nudziło jej to, relaksowało. W pracy potrafiła spędzić godziny, a czasami nawet i dni leżąc w jednej pozycji, która była idealnym miejscem to "ściągnięcia" celu, za który jej zapłacono. Z drugiej jednak strony, miała momenty kiedy naprawdę szybko się nudziła i nie potrafiła się nigdzie odnaleźć. Odkąd wróciła do Lorne Bay po tym jak została porwana i torturowana, robiła wszystko, żeby odzyskać swoje dawne, utracone "ja". A kiedyś lubiła chodzić do różnych klubów i barów w celu odnajdywania towarzystwa na jedną noc. Niespecjalnie była zainteresowana relacjami na dłuższą metę. Męczyło ją wieczne okłamywanie ludzi. Często byli to ludzie, których okłamywała, żeby zamknąć im gęby i ludzie o których później nie pamiętała. Czasami jednak zdarzali się też tacy, których okłamywanie przychodziło jej z trudem. Ładni, przystojni, mili, sympatyczni, ciepli. Nie lubiła niszczyć dobrych ludzi swoimi kłamstwami, a jednak w jej fachu było to absolutnie nieuniknione.
Kiedy już zadecydowała, że nadszedł czas najwyższy, żeby spróbowała wrócić do samotnego tańczenia w klubach to zaczęła szukać miejsca idealnego. Zrezygnowała z klubu w Lorne. Nie miała ochoty na imprezę w klubie, w którym działy się nielegalne rzeczy. Wiedziała, że gdzieś będzie to odwracało jej uwagę. Nie wiedziała w jakim stopniu, ale wiedziała, że tak będzie. Postanowiła poszukać więc czegoś dalej. W Cairns. No i jak tak sobie przeglądała internetowe ogłoszenia miasta, to natrafiła na informację o imprezie, która odbywała się w ogrodach botanicznych. Prywatnie, nie miała jeszcze okazji wybrać się na coś takiego, więc od razu wykupiła i wydrukowała sobie wejściówkę. Przynajmniej miała pewność, że tutaj towarzystwo będzie schludniejsze.
Wysiadła ze swojego auta mając świadomość tego, że nie będzie miała problemu z tym, żeby po wypiciu alkoholu wsiąść za kierownicę. Pod tym względem była okropnie nierozważna. No chyba, że miała ze sobą pasażera. W takim wypadku jazda po pijaku nie wchodziła w grę. Mogła ryzykować swoim życiem, ale nigdy życiem kogoś niewinnego.
Idąc w stronę wejścia, żeby okazać swoją wejściówkę zwróciła uwagę na mężczyznę, który wykłócał się z ochroniarzem. Tłumaczył ochronie, że wyszedł poza teren imprezy, żeby się przewietrzyć, co nie miało sensu skoro to impreza na świeżym powietrzu, ale ochroniarze absolutnie nie akceptowali jego wymówki, że wejściówkę zostawił w marynarce, która była na jego krześle. Sameen postanowiła skorzystać z okazji i zawrzeć nową znajomość. -Tutaj jesteś! - Powiedziała do mężczyzny i chwyciła go za rękę. -Wszędzie cię szukałam. Znalazłam torebkę, okazało się, że zostawiłam ją w toalecie. - Przewróciła oczami i wręczyła ochroniarzowi swoją wejściówkę. -Byłam pewna, że zostawiłam torebkę w aucie i wysłałam go, żeby poszedł sprawdzić. - Wyjaśniła ochronie, która w milczeniu wymieniła między sobą spojrzenia, ale wkrótce puścili ich wolno. Jak już zrobiło się bezpiecznie to Sameen puściła dłoń mężczyzny, żeby pominąć jakieś niezręczności. -Jeżeli pomogłam wejść na imprezę złodziejowi, albo oszustowi, to musisz wiedzieć, że zyskiem dzielimy się po połowie. - Powiedziała wkładając swoją wejściówkę do torebki skoro była taka istotna. -Powiedz mi proszę, że nie będę żałować wejścia na tą imprezę. - Był tutaj dłużej od niej, więc mógł jej powiedzieć czy impreza była spoko czy było raczej nudno i warto się stąd ewakuować.

Jason Brooks
strażak — w Fire Station
42 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
~4~

one way ticket../relnm]


W teorii Jason był już na tyle leniwy, że ciężko mu było wybierać się na różne imprezki, jego ciało gorzej znosiło alkohol, musiał dbać albo zacząć dbać o serce i inne takie tam sprawy. Impreza jednak w Cains miała jakieś tam podłoże, na początku miała być grzeczna i z klasą, w tym także z przedstawicielami straży czy kogoś tam jeszcze ale pewnie i tak wyszło jak zawsze. Po wszystkich uprzejmościach przeniesiono się na ogrody gdzie już łatwiej było wyjść z roli, był alkohol i jakaś muzyka a przy tym i tańce niczym w zwykłym klubie. Nie było to coś ekscytujące ale zawsze to lepsze niż trzepanie dywanów czy leżenie tyłkiem na kanapie z puszką browara. Nie żeby coś ale powoli tak miała wyglądać jego szara rzeczywistość, faceta samotnego i po czterdziestce. Aby jednak opóźnić taki obraz swojego życia, nędznego i wręcz rozpaczliwego - udał się na tą imprezę. Nawet nie wiedział, że tam potrzeba jakiś wejściówek, chociaż obudził się na ten temat gdy przeglądał swoje pocztę. Zgarnął więc co trzeba i po jakimś czasie podróży taksówką był na miejscu. Rozsądny i wiekowy człowiek się w nim obudził a mianowicie podróż w taki sposób aby nie prowadzić tylko po alkoholu. W drugą stronę jakoś zawsze mógł sobie poradzić czy to idąc do hotelu czy to dzwoniąc po jakiegoś kumpla albo któregoś z bratanków. Na pewno jednak nie myślał o tym gdy sięgał po drinka i raczył się klimatem tego miejsca, czegoś odmiennego od zadymionego baru czy cuchnącego potem klubu. Tutaj był ten świeży oddech, klimat oddający gwieździste niebo i inne tego typu bajery. Problem pojawiał się gdy ktoś chciał zapalić papierosa, a jego zaczynało to kusić gdy zdążył opróżnić jednego czy dwa drinki. Z wiadomych względów musiał opuścić teren imprezy ale też dlatego iż był rozważnym i mądrym strażakiem, nie żadnym tam podpalaczem. Zapomniał jednak o jednym istotnym fakcie, jak wyjdziesz to nie wiadomo czy wejdziesz a swoje rzeczy zdążył już zostawić w środku, powierzając je ślicznej i urodziwej pani barmance.
W momencie gdy pojawiła się nieznajoma, wykłócał się z ochroniarzem aby go wpuścił bo był tylko na przysłowiowym dymku. Trochę zaczynał się irytować, a nikotyna z alkoholem nawet w małych ilościach budziła w nim całkiem innego człowieka, kogoś kogo szczerze nie cierpiał. Pasowało więc spuścić z tonu i uśmiechać się niczym ktoś kto ma pojęcie o co tutaj chodzi. Bo chyba był w niezłym szoku gdy ów kobieta sama z siebie rozwiązała jego problem, biorąc go pod rękę i przeprowadzając jak gdyby nic obok goryli, którzy pewnie i tak ciągle mierzyli go wzrokiem.
- Ahh.. ta ochrona taka niewdzięczna i zapatrzona w swoje reguły. Ja tutaj dbam o to aby nie poszła z dymem ta cała. - prychnął pewnie jeszcze pod nosem, szczerząc się do swojej wybawicielki. Było w sumie mu i na rękę aby tak ktoś do niego dołączył i pomógł w rozkręceniu wieczoru, ale też bez przesady. Jason już dawno miał za sobą czasy gdy był wręcz imprezowym zwierzęciem.
- Nie jestem nikim z tego pakietu, raczej trafiłaś na nudnego pana strażaka po czterdziestce, który sam nie wie co tu robi tak do końca. A do tego w sumie chyba wychodzę z wprawy, na nikogo nie działa już mój urok osobisty. Nawet na facetów. - parsknął śmiechem na to co właśnie powiedział ale broń Boże, chyba nie pomyślała iż mógłby być zainteresowany nimi. Wręcz przeciwnie. Ale chyba nie chciał się z tego tłumaczyć tylko wzruszył ramionami i chyba tak jakoś wyszło, że skoro już pojawiła się u jego boku to zaprowadził ją w najistotniejsze miejsce, a więc do "wodopoju".

Sameen Galanis
powitalny kokos
Jason Brooks
brak multikont
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego reakcję. Tak już było. Z jakiegoś dziwnego powodu, panowie mieli większe problemy z wchodzeniem na imprezy. Nieważne czy były to imprezy tego typu, wejścia do klubów czy cokolwiek. Panie pod tym względem miały łatwiej. I nie trzeba było nawet świecić cyckami, żeby tam wejść. Wystarczyło po prostu być kobietą. Tutaj zapewne ochrona też nie mogła specjalnie odpierdalać, ale jednak nie sprawdzili wejściówki Sameen. A gdyby ją sprawdzili to by zobaczyli, że ma wejście tylko na jedną osobę.
-Co nie? – Zapytała z uśmiechem. –Jeszcze, żeby impreza sama w sobie coś sobą reprezentowała. – Zmarszczyła brwi. Właściwie to nigdy nawet nie sprawdziła z jakiego powodu impreza jest organizowana. A musiało to być coś poważnego, bo organizatora ewidentnie było stać na to, żeby wynająć ogrody botaniczne na cały weekend, żeby zamknąć obiekt dla wybranych osób. A wejściówki nie należały do najtańszych. Sameen miała tylko nadzieję, że nie zmarnowała swoich pieniędzy. –Dobra. W takim razie zakładam, że albo jesteś policjantem i dostałeś cynk o ewentualnym podpalaczu i próbujesz temu zapobiec… – Zaczęła zgadywać. Gdyby był policjantem to raczej Sameen nie chciałaby bawić się w jego towarzystwie. Nie przepadała za policją to raz. A druga sprawa była taka, że prawdopodobnie nie bawiłaby się dobrze, cały czas skupiałaby się na podejrzewaniu go o pracowanie pod przykrywką i zasadzkę na jej osobę. Zboczenie zawodowe. –… albo jesteś strażakiem. – Dokończyła swoje gdybanie. Ta druga teoria zdecydowanie pasowałaby jej bardziej. Ze strony strażaka nie czułaby takiego zagrożenia. Raczej nie zajmowałby się ściganiem zabójczyni. No chyba, że ściganie jej osoby sięgało już na taką skalę, że włączyli do tego strażaków. Nie. Absolutnie nie miało to sensu. Nikt nigdy nie wpadł na jej trop.
-Czyli strażak. – Uśmiechnęła się i od razu się rozluźniła. Czyli jeszcze wieczór nie był zmarnowany. –W to akurat nie uwierzę. – Parsknęła cicho. Był przystojny, miał przyjemny ton głosu i był uroczy mimo lekkiego już upojenia alkoholowego. Dała się zaprowadzić w stronę baru, bo oczywiście w tym celu tutaj przyszła.
Po zamówieniu drinków zwróciła uwagę na ozdoby na imprezie, a także na jakieś plakaty. –Czyli zostałeś zmuszony do pojawienia się tutaj. – Zauważyła, że zyski z imprezy zostaną przekazane na okoliczne remizy strażackie. Przynajmniej jakiś szczytny cel. –Jeżeli nie masz żadnych planów, albo propozycji to możemy… albo ponudzić się razem, albo porzucić nudzenie się i coś zrobić. – Zaproponowała i podziękowała barmance za swojego drinka. –Zawsze możesz mi pokazać jak działa ten twój urok osobisty. – Uśmiechnęła się upijając łyka.

Jason Brooks
ODPOWIEDZ