prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Zmarszczyła brwi wciąż niewiele rozumiejąc. Nie dowiedziała się nawet, o czym myślała Alice a o co jej ojciec się wściekł. Krążyła po omacku i trochę to ją irytowało, bo sama była w pracy bardzo konkretna. Najgorszej, że atmosfera gabinetu oraz siedzenie w obcisłym sztywnym zestawie nie dodawało jej luzu. Wręcz przeciwnie. Czuła się osobą poważniejszą niż zwykle i ciężko jej było wybić się z tego zachowania. Ostatnio wsiąkła tak bardzo, że przekraczała wszystkie możliwe limity sztywniactwa. Dobrze, że chociaż weekendami postanowiła nieco odpuścić i grać w barach w nieco innym wydaniu niż teraz.
- Był zły za to, że się pocałowałyśmy? – zapytała wprost, bo miała dość tych podchodów. Mówienie pół słówkami lub bez nazywania rzeczy po imieniu mogło wymęczyć człowieka. – Byłyśmy młode, chciałyśmy tylko tego spróbować. Nic więcej. – To była niewinna zabawa, którą nieco wybielała. Bo czy wtedy coś poczuła? Na pewno zaczęła porównywać całowanie się z chłopakami z pocałunkiem z przyjaciółką. Jednak nie dopuszczała do myśli czegoś, co z biegiem lat samo wyszło. Ujawniło się jako pociąg do płci pięknej, przed czym się nie wzbraniała, ale też nie chodziła z transparentem i wolała, żeby rodzina się o tym nie dowiedziała.
- Więc to przez niego nie przyszłaś? Bo wiedział, że się pocałowałyśmy i się wkurzył? – Musiała mieć to czarno na białym. Jak na tacy, z której brałaby garściami gdyby tylko chciała zranić Alice. Ona jednak pragnęła jedynie zrozumieć całą sytuację i tamte wydarzenia. – Mogłaś do mnie napisać albo zadzwonić. Cokolwiek. – W tamtych czasach komórki jeszcze nie były zbyt znane, ale posiadały telefon stacjonarny i gdyby Janelle usłyszała z samochodu dźwięk telefonu, to od razu by do niego pognała. – Cholera Alice, chciałabym być teraz na ciebie zła, że nie postarałaś się bardziej, ale mam w tym też swoją winę. To ja cię namówiłam do tego pocałunku. Gdyby nie to.. – Dalej by się przyjaźniły. Może nie tak mocno, jak kiedyś, ale żadna nie miałaby żalu do drugiej i może inaczej potoczyłoby się ich życie. – Przepraszam, że przeze mnie musiałaś się z tym zmagać. – Z ojcem, który nie był przychylny młodocianym eksperymentom, bo skąd Janelle mogła wiedzieć, że Underwood spodobało się to bardziej? Już wtedy a nie tak jak u niej dopiero po paru latach. Że gdyby teraz zaczęły się całować, to zwróciłyby uwagę na swą atrakcyjność i być może nie opierałyby się temu (bo obie były dorosły i mogły robić co chciały).
O czym ona myślała? Reddick nawet nie powinna brać takich rzeczy pod uwagę zwłaszcza, że Alice była zamężna. Głupota.

alice underwood
sumienny żółwik
Sekani
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Tak, Alice sama nie wiedziała co dokładnie powinna jej powiedzieć, bo nigdy tego w spokoju nie przepracowała. A teraz, kiedy znowu się z nią spotkała, znów miała mętlik w głowie, pełen różnych myśli, emocji i niedopowiedzianych rzeczy. I nawet nie potrafiła oddzielić tego, co było wspomnieniami, od tego co czuła w tym momencie, po prostu będąc blisko niej. A to sprawiało, że była bardzo zagubiona i zdezorientowana, kompletnie nie potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć.
- Nie spodobało mu się, jak o tym powiedziałam.., w ogóle nie powinnam była tego robić, to było głupie z mojej strony - pokręciła głową. Była naiwna, myślała że się będą z nią cieszyć, że powiedzą jej, że to miłe, że chcą poznać Janelle Reddick . Oh, ależ była w błędzie.
- Nie pozwolił mi - wyjaśniła po prostu. Miała szlaban na wszystko, jakakolwiek próba kontaktu byłaby od razu udaremniona. A Alice nie była wtedy małą buntowniczką, która uciekała z domu, żeby znaleźć najbliższy telefon, czy coś. Właściwie to wciąż nie była ani trochę buntownicza, poddawała się temu co się działo obok niej. Nie była już w typie Jan raczej, bo konkretne działanie po prostu nie było w jej naturze.
- Nie, nie przepraszaj, to nie Twoja wina - pokręciła głową, na moment chowając twarz w dłoniach, żeby szybko ją odsłonić i przeczesać palcami włosy. Zaskoczył ją wtedy. I nie była to wesoła, urodzinowa niespodzianka....- Ja to wszystko źle rozegrałam, byłam młoda i głupia - podsumowała. - Raczej nie zmądrzałam teraz… - dodała cicho, sięgając po swój wibrujący telefon, żeby sprawdzić, kto się chce do niej dodzwonić. To był dobry moment, bo ona też czuła dziwne napięcie w tym pokoju. Oczywiście jak zwykle, nie wiedziała co za tym stoi, ale... przeszłość i teraźniejszość nagle stały się niebezpiecznie bliskie, więc ten telefon był jak kubek zimnej wody. Lodowatej, kiedy zobaczyła kto dzwoni.
sumienny żółwik
-
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
- Obie byłyśmy młode i głupie – przypomniała jej i nieco pochyliła głowę w bok tak, jak starsza osoba robi to przy dziecku, któremu chce zajrzeć w oczy. Niestety Alice ciągle jej gdzieś umykała. – Jako prawniczka powiem, że potrzebuje na to dowodów a jako ja.. cóż, nie mów tak o mojej dawnej przyjaciółce. – Niby to zagroziła niby próbowała rozładować napięcie kiepskim żartem, ale kiepsko jej wyszło. Tak czuła, bo najwyraźniej telefon stał się idealną wymówką, żeby uciec z jej biura. Przez chwilę myślała, że dostrzegła jakąś zmianę, ale tak naprawdę od samego wejścia tutaj Alice zachowywała się tak samo. Była przygnębiona, zagubiona i speszona. Jej postawa ani trochę nie zmieniła się, kiedy zajrzała do wibrującej komórki, więc Reddick nie miała podstaw podejrzewać, że to przez ów telefon Underwood chciała się ulotnić. Że poczuła się gorzej widząc wyświetlający się kontakt a nie przez samą Janelle, od której chciałaby teraz uciec.
- To ważne? – zapytała, kiedy Alice oznajmiła, że musi już iść. W popłochu, trochę jak spłoszona gazela, która gdyby korzystała z torebek to niosłaby ją ze sobą tak samo nieumiejętnie jak to teraz robiła kobieta. Ni to zarzuciła na ramię, ni trzymała w dłoni pasek.. zero gracji, ale nie tego doszukiwała się Janelle wciąż zaskoczona nagłym „Dobra, idę”. – Może umówimy się na drinka? – rzuciła zanim Alice zdążyła otworzyć drzwi. – Powspominamy dawne czasy. – Posłała kobiecie niepewny uśmiech, gdy ta uraczyła ją spojrzeniem pełnym „nie wiem, czy to dobry pomysł”. – Zadzwoń, kiedy się zdecydujesz. – Janelle obeszła biurko, złapała Alice za dłoń i położyła na niej swoją wizytówkę. – Postaram się nie emanować prawniczą sukowatością. – Ciężko było się tego wyzbyć, ale między innymi dlatego przyjechała do Lorne Bay – żeby co nieco wyciągnąć ten kij, który miała głęboko w tyłku. - Powiedz szefowie, że sama wpadnę po dokumenty. - Nie było o co się martwić. Szkoda tylko, że Janelle nie miała pojęcia o jedynej rzeczy, która teraz zaprzątała głowę Underwood. O czymś, a raczej o kimś, kto tłamsił ją od dawna i teraz być może wścieknie się na wieść, że żona była u jakiejś prawniczki. Kto wie co tam robiła?!

z/tx2 alice underwood
sumienny żółwik
Sekani
ODPOWIEDZ
cron