Grabarz i obsługa ceremonii — Cmentarz i dom pogrzebowy
31 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś był członkiem mafii w Melbourne ale upozorował własną śmierć żeby zaszyć się w Lorne Bay i towarzyszyć jego mieszkańcom podczas tej ostatniej drogi oraz bawić się w detektywa. Wygadany cwaniaczek, z którym da się konie kraść a i szklankę cukru z chęcią pożyczy!
Resztki papierosa zażyły się pomiędzy męskimi wargami, gdy z ciemnego zaułka przyglądał się wejściu do Moonlight Bar. Nigdy nie lubił stać w świetle latarni zdradzających jego pozycję, to też czekał w cieniu, uważnie przyglądając się osobom które wchodziły i wychodziły z tych jednych, konkretnych drzwi.
W zasadzie nie był pewien, co też sprawiło, że pojawił się w tym miejscu, dokładnie pięć minut przed godziną wyznaczoną przez panią strażak. Dziewczyna zirytowała go tym występkiem polegającym na kradzieży jego łódki i choć była, z pewnością, śliczna a jej odpowiedzi wzbudzały zainteresowanie był pewien, że nie powinien tutaj być. Nie powinien wdawać się z nikim w bliższe relacje, w zasadzie powinien unikać większości relacji, by przypadkiem ktoś nie zdemaskował jego przykrywki i nie odkrył tego, kim naprawdę jest…
W ostatnich dniach jednak samotność dokuczała mu niezwykle mocno, był znużony i sama postać Abernathy’ego była kreślona w przyjaznych barwach i dziwnym przecież by było, gdyby co jakiś czas w piątkowy wieczór nie wyszedł ze swojego mieszkania… A może zwyczajnie szukał dobrego powodu, aby się tutaj znaleźć? Nie był pewien, gdy jednak wybiła dwudziesta odrzucił niedopałek na ziemię, aby przycisnąć go butem.
Kilka chwil później już przekraczał próg tłocznego baru, ubrany w zwykłe jeansy oraz czarną koszulę, bo przecież nie wypada na to… spotkanie? Randkę? Nie był pewien, jak powinien to wszystko nazwać, był jednak przekonany, że do kobiety nie wypada iść w wyciągniętej podkoszulce poplamionej świeżą ziemią. Krążył przez chwilę po tłocznej sali, lawirując między kolejnymi ciałami wyginającymi się w rytm tanecznej muzyki, poszukując kobiety, z którą był umówiony. (Nie)znajomą sylwetkę zauważył gdzieś koło baru, to też przyodział na wargi odrobinę cwany acz uroczy uśmiech, i podszedł do dziewczyny.
- Cześć. - Przywitał się z uśmiechem, choć nie do końca był pewien czy powinien uścisnąć jej dłoń, objąć czy wykonać jakiś inny, dziwny gest to też wcisnął dłonie głębiej w kieszenie swoich spodni by chwilę później zająć miejsce tuż obok. - Często tu przychodzisz? I co pijemy? - Tak, to mogło być całkiem dobre rozpoczęcie dzisiejszego wieczoru. W końcu drink czy dwa dla kurażu jeszcze nikomu nie zaszkodziły!

autumn goldsworthy
ambitny krab
Grabarzem, baby!
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
28

Autumn nawet nie była świadoma tego, że postać Louisa Abernathy’ego – a właściwie tajemniczego mężczyzny, którego imienia jeszcze przecież nie znała – wpasowuje się idealnie w schemat mężczyzn, jakich do siebie przyciągała, odkąd była nastolatką. Goldsworthy była magnesem na nieodpowiednich mężczyzn. Nie była jednak świadoma żadnej z jego tożsamości, bo przecież o mężczyźnie wiedziała tyle, co nic – ale musiała przyznać, że nie wyglądał jej na kogoś groźnego i to uśpiło jej czujność, i sprawiło, że miała nawet nadzieję, że mężczyzna, poza tym, że być może jest nieco nadęty to jednak będzie zupełnie zwyczajny. Owszem była lekko zaintrygowana, zwłaszcza po rozmowie ze swoim bratem, gdy zdała sobie sprawę, że właściwie całe to przedstawienie przyszykowane przez mężczyznę nie prowadziło do zupełnie niczego. Przecież to ona ostatecznie zaproponowała drinka. A on… cóż, koniec końców bez większej burzy oddał jej plastik. Jeszcze nie była pewna, czy kwalifikować to wszystko jako czerwoną flagę, ale zważywszy na lubowanie się adrenaliną, postanowiła to chyba sprawdzić na własnej skórze. W najgorszym możliwym wypadku wymknie się z tego spotkania.
No właśnie! Bo to nie była randka – to znaczy Autumn ewidentnie nie chciała dawać do zrozumienia, że to randka. Bardziej określała to jako spotkanie na drinka. Dlatego postawiła na strój dość uroczy i niewinny zarazem, ale mimo wszystko na sukienkę na tyle codzienną, by nie wysyłać mylnych sygnałów. Okulary przeciwsłoneczne miała na czubku głowy, a chwilę przed jego przyjściem poprawiła wsuwkę we włosach.
Cześć – odparła z widocznym rozbawieniem i zmierzyła go szybkim spojrzeniem, wyczuwając w jego gestach niepewność, ale postanowiła wspaniałomyślnie odpowiedzieć najpierw na pytanie o trunek. – Czasami. Wskazała na drink przede sobą. – Zamówiłam już Tequilę Sunrise, ale niczego nie narzucam – oznajmiła ze wzruszeniem ramion. I dopiero po tym zmrużyła lekko oczy i uśmiechnęła się bezczelnie. – Brzmisz bardzo nieśmiało jak na kogoś kto próbował zrównać mnie z ziemią za kradzież łódki – powiedziała lekko i ironicznie, ale bynajmniej nie szyderczo. Bardziej w celu podroczenia się z mężczyzną.
Louis Abernathy
Grabarz i obsługa ceremonii — Cmentarz i dom pogrzebowy
31 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś był członkiem mafii w Melbourne ale upozorował własną śmierć żeby zaszyć się w Lorne Bay i towarzyszyć jego mieszkańcom podczas tej ostatniej drogi oraz bawić się w detektywa. Wygadany cwaniaczek, z którym da się konie kraść a i szklankę cukru z chęcią pożyczy!
Randka… To słowo dla Louisa Abernathy było archaizmem. Nieużywanym od dawna, którego znaczenia zdążył ją zapomnieć. W swoim prawdziwym życiu w końcu miał dziewczynę, tę jedyną którą notorycznie okłamywał a finalnie upozorował własną śmierć, byleby zapewnić jej bezpieczeństwo a sobie przestrzeń do działania… Kiedyś był dobry w randki - zaliczał ich wiele, jakoś nigdy nie przywiązując większej uwagi do dłuższych relacji, znikając bez słowa gdy tylko biedna nieboraczka mu się znudziła - zwykle zajmowało to dwa bądź trzy spotkania oraz kilka upojnych godzin w swoich objęciach. Zaś jako Louis Abernathy nie miał większego doświadczenia i był nie dość, że po rozstaniu to jeszcze po śmierci obojga rodziców - to dawało mu przestrzeń na popełnianie błędów oraz gry niepewności, choć w głębi duszy zawsze był człowiekiem niezwykle pewnym siebie… O ile warunki były dokładnie określone.
Tego określenia brakowało w przypadku pani strażak, której zamiary pozostawały odrobinę nie jasne. I mógłby w tym momencie porównać się do Czerwonego Kapturka będącego na łasce bądź nie łasce wielkiego Złego Wilka, to samo porównanie sprawiało jednak, że rozbawienie tańczyło w czarnych oczach.
- Tequila Sunrise… Skąd ten wybór? - Spytał, zgrabnie wsuwając się na krzesło. Sam z przyjemnością sięgnąłby po Grappę bądź wina z rodzinnych stron, doskonale wiedział jednak, że to byłoby zachowaniem zbyt podejrzliwym, kątem oka zerknął więc na barmana, stawiając na klasyczną szkocką z lodem. Czarne spojrzenie powiodło uważnie po jej sukience i musiał przyznać, że bardzo mu się w niej podobała, zwłaszcza w momencie, gdy bezczelny uśmiech pojawił się na jej wargach.
Tak, ta dziewczyna chyba nigdy nie miała dość przekomarzań.
- Sprawiam pozory… I badam teren, wiesz, nigdy nie mogę być pewnym, czego się po tobie spodziewać. Kto wie, może zaraz dosypiesz mi coś do drinka, spakujesz w worek i wywieziesz gdzieś za miasto w niecnych celach? - Mruknął z czystym rozbawieniem w głosie, bo już wtedy w strażackiej remizie bardzo przypadło mu do gustu droczenie się z tą dziewczyną. Choć w jednym miał rację - jej zamiary pozostawały niejasne, Louis jednak zdawał się tym coraz mniej przejmować z chwili na chwilę. - Swoją drogą dziwne, że sprzedali ci drinka w tej sukience… - Pozwolił sobie ponownie przesunąć wzrokiem po ciele otulonym czerwonym materiałem. - Nie pytali, z którego przedszkola wyszłaś? A może to część twojego planu, co? Uśpić czujność i takie tam… - Mruczał dalej, wlepiając w nią czarne spojrzenie i nachylając się odrobinę w jej stronę, aż słodki zapach jej perfum dotarł do jego nozdrzy. Bar był zatłoczony, dziewczyna ładna, a rozmowę jakoś trzeba było prowadzić, czyż nie?
I to wcale nie była wymówka.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Grabarzem, baby!
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Autumn właściwie sama jeszcze nie miała do końca określonych zamiar, bo zwyczajnie nie wiedziała, jak potoczy się to spotkanie. I dlatego paradoksalnie była taka rozluźniona. Goldsworthy z reguły utrzymywała ton raczej lekki – chyba, że chodziło o pracę, bo wówczas zachowywała się czasem aż do przesady profesjonalnie – ale w przypadku poznawania ludzi czy jej życia towarzyskiego, Autumn była raczej bardzo bezpośrednia i trochę beztroska, żeby nie powiedzieć spontanicznie. Jej sposób budowania relacji też był dość unikalny, ale raczej przychodziło jej to z łatwością. Ale teraz zachowywała się trochę tak jakby grali w szachy a ona rozpoczynała rozgrywkę, biały skoczek na planszy zawsze mógł się wycofać ze swojego pierwszego ruchu i zmienić zdanie, i trochę tak właśnie czuła się w tej chwili Autumn. – Lubię tequillę. W dodatku rozcieńczona tequilla uderza mocniej do głowy – odparła po prostu, nie wyszukując się na eleganckie i wytworne odpowiedzi. Wzruszyła ramionami, obserwując go i będąc ciekawą co takiego on postanowi zamówić. Postawił na klasyk, czego nie skomentowała tylko powróciła do swojego drinka i dlatego nie zauważyła początkowo jego spojrzenia.
Nieomal się zaśmiała. – Prawdę mówiąc, to nie byłoby wcale takie trudne do zaaranżowania – stwierdziła, udając głębokie zamyślenie, aczkolwiek wciąż się z nim drocząc. Przygryzła wargę, powstrzymując rozbrajający uśmiech, który pchał się na jej usta. Nie musiała mu przecież mówić, że od takich akcji prawdopodobnie znaleźliby się odpowiedni ludzie. – Ale możesz czuć się bezpiecznie, dopóki mnie nie zdenerwujesz – zażartowała jeszcze lekko.
Najpierw zmarszczyła brwi, gdy jego słowa zahaczyły o jej sukienkę. Następnie już parsknęła śmiechem i uroczo przekrzywiła głowę, spoglądając na niego wymownie. – Zawsze masz w zwyczaju obrażać kogoś zanim postawisz mu drugiego drinka? – spytała z uśmiechem. Widząc jak nachyla się w jej stronę, omiotła spojrzeniem jego twarz i znów się uśmiechnęła, prostując się nieco. – I przystopuj, bo nawet nie znam twojego imienia – powiedziała z rozbawieniem i sięgnęła po szklankę z drinkiem, sącząc z niego przez słomkę sporego łyka. W związku z nieznajomością jego tożsamości czuła się nieco na przegranej pozycji, a zdecydowanie nie lubiła tego uczucia.

Louis Abernathy
Grabarz i obsługa ceremonii — Cmentarz i dom pogrzebowy
31 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś był członkiem mafii w Melbourne ale upozorował własną śmierć żeby zaszyć się w Lorne Bay i towarzyszyć jego mieszkańcom podczas tej ostatniej drogi oraz bawić się w detektywa. Wygadany cwaniaczek, z którym da się konie kraść a i szklankę cukru z chęcią pożyczy!
Louis Abernathy zaś pozostawał miłym oraz uczynnym chłopakiem z (nie)okolicy. Dokładnie takim, od którego można było pożyczyć szklankę cukru i który każdej sąsiadce mówił na klatce dzień dobry, kłaniając się jej niemal do pasa. Tak, swoim zachowaniem starał się nie wzbudzać żadnych, choćby najmniejszych podejrzeń bądź wątpliwości. Za tą fasadą, tego aż nazbyt przyjemnego grabarza krył się członek mafii, który potrafił zastrzelić kogoś bez mrugnięcia okiem, gdzieś między kolejnymi kęsami domowego obiadku… Tego jednak pani strażak nie musiała wiedzieć - najważniejsze, aby widziała Louisa takim, jakim chciał być widziany w tej niewielkiej miejscowości w której utknął na dłuższą chwilę.
- Uderza mocniej do głowy? - Spytał, z zainteresowaniem unosząc brew ku górze. - A więc nie jesteś jedną z tych panienek, które udają, że jedzą jedynie sałatki a ich największą pasją są paznokcie? - Dopytał, choć odpowiedź na to pytanie wydawała się jasna. Autumn z pewnością nie wyglądała na taką właśnie panienkę, choćby przez fakt wykonywania dość męskiego oraz niebezpiecznego zawodu. I chyba to, wraz w połączeniu z zadziornym charakterkiem, przyciągało go do tej dziewczyny sprawiając, że stawił się na spotkaniu.
Delikatnie umoczył usta w szklaneczce swojej whisky, wsłuchując się w jej słowa, które skwitował delikatnym uśmiechem, jaki rozciągnął się na jego wargach połączonym z cwanym spojrzeniem czarnych oczu. - Czyli jednak masz jakieś zapędy do takich akcji? Wiesz, najpierw łódka, teraz planowanie porwania… A zdawałaś się taka urocza i niewinna. -Odgryzł się, ponownie unosząc szklaneczkę do ust. Nie, nie potrafił odpuścić sobie tych komentarzy uciekających z jego ust, rozbawione ogniki w czarnych oczach wskazywały jednak, że przekomarzania te są czysto sympatyczne. W zasadzie nie wiedział, skąd brała się w nich chęć droczenia z dziewczyną, miał jednak wrażenie że i jej sprawia to choćby cień przyjemności. - Co musiałbym zrobić, aby cię zdenerwować? Tak czysto teoretycznie, jest coś, co doprowadza cię do szewskiej pasji? - Zapytał, unosząc z zaciekawieniem jedną brew ku górze. Nie, żeby miał zamiar wyprowadzać ją z równowagi, lecz skoro już padło ostrzeżenie, musiał wiedzieć czego się wystrzegać, czyż nie?
Cichy śmiech wyrwał się z jego piersi.
- Powiedzmy, że moje komplementy bywają specyficzne. - Przyznał, bo choć dziewczę wyglądało niewinnie i uroczo, zwyczajnie podobało mu się w tej czerwonej sukience… Swoją drogą niezwykle ciekawiło go, dlaczego zawsze były to właśnie czerwone sukienki, to pytanie odłożył jednak na kiedy indziej. Kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że uniósł dłonie niemal w obronnym geście, zupełnie jakby chciał ją zapewnić, że nie posiada złych zamiarów. - Spokojnie, po prostu w tym gwarze ciężko mi cię dosłyszeć… - Zaczął, po czym wyprostował pierś, wbijając w dziewczynę uważne spojrzenie czarnych oczu. Czyżby faktycznie zapomniał się przedstawić? Cóż, to faktycznie mogło wprowadzać dziewczynę w zakłopotanie, a wieczór był zbyt dobrze zapowiadający się, aby go zaprzepaścić.
- Louis Abernathy. - Przedstawił się więc, wyciągając w jej kierunku dłoń…
A może bardziej odpowiednim byłoby wypicie bruderszafta?
Nie był pewien.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Grabarzem, baby!
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Gdyby tylko wiedziała – i gdyby tylko znała jego prawdziwą naturę – jej nastawienie zmieniłoby się o jakieś sto osiemdziesiąt stopni. Autumn nie potrafiła ukryć uczuć takich jak pogarda czy rozczarowanie; o czym niejednokrotnie już przekonały się osoby w jej otoczeniu w tym pewnie jej pierwsza miłość Dale czy też komendant w straży. Gdyby tylko wiedziała; wówczas to niewinne i urokliwe wręcz droczenie się odeszłoby w niepamięć. A zatem lepiej, że obecny tutaj Louis kreował się przed nią na ułożonego i w gruncie rzeczy przyjemnego typa.
Spore spłycenie – oznajmiła, przewróciwszy oczyma, ale mimo wszystko postanowiła odpowiedzieć na zaczepkę. Wciąż zresztą na jej twarzy utrzymywał się uśmieszek, a ona tylko wzruszyła ramionami. – Tak bardzo jak pragnęłabym mieć zawsze czerwone i bez skazy hybrydy. – Tutaj mówiła całkiem ironicznie, ale tak naprawdę to było niewykonalne, bo musiała mieć w pracy zawsze krótkie paznokcie i niemal podczas każdej akcji zdarzały się odpryśnięcia lakieru. – I jak bardzo chciałabym żyć wyłącznie sałatkami i odstawić mięso, to niestety, ale nie, nie jestem – oznajmiła, przyglądając mu się z uwagą. W sumie z tym odstawieniem mięsa mówiła szczerze, ale wiedziała, że nie polega to wówczas tylko i wyłącznie na pochłanianiu sałatek.
Znów parsknęła śmiechem, uważając by się nie roześmiać. Zapędy? Niemniej, musiała zareagować na jego słowa. – Naprawdę? Po tej akcji z łódką wydawałam ci się urocza i niewinna? – skwitowała z rozbawieniem i potrząsnęła głową, a włosy kaskady zakryły jej plecy. – Chyba cię rozczaruję. Urocza może i jestem, ale niewinna niekoniecznie – oznajmiła żartobliwie i tylko wzruszyła ramionami. Zadziwiająco dobrze… prowadziło jej się tą rozmowę, co ją zaskoczyło, bo nie tego się spodziewała.
Pytasz, bo chcesz znać mój słaby punkt, żeby to później wykorzystać? Czy pytasz, bo naprawdę chcesz zostać wywieziony gdzieś poza obrzeża miasta? – spytała z uniesieniem jednej brwi. Mimo wszystko nie chciała dawać mu przecież tej przewagi, by mógł w dowolnej chwili wykorzystać coś, co byłoby punktem zapalnym dla Autumn. Jeśli naprawdę chciał wiedzieć, to musiał się nieco bardziej postarać albo po prostu ją bliżej poznać.
Zauważyłam – odparła natychmiast, wciąż pamiętając jak powiedział jej, że ma okropne zdjęcie na legitce, bo w rzeczywistości wygląda lepiej. Pal licho, że jej brat powiedział dokładnie to samo tylko bez wyraźnego podtekstu. Obserwowała go jednak, gdy trochę się odsunął – ona sama tylko sobie żartowała, ale najwyraźniej mężczyzna był nieco lepiej wychowany niż faceci, z którymi na ogół miała do czynienia. I mimowolnie na tą myśl się uśmiechnęła z ulgą. Odstawiła drinka przed siebie i również wyciągnęła w jego kierunku dłoń, by ją lekko uścisnąć. – Autumn Goldsworthy – tak dla czystej formalności – oznajmiła, bo on przecież jej imię i nazwisko już zdążył poznać. – Wiesz… nie kojarzę cię zupełnie. Lorne nie jest metropolią, a ja nie kojarzę cię ani ze szkoły, ani z późniejszego okresu – zagadnęła po chwili.
Louis Abernathy
Grabarz i obsługa ceremonii — Cmentarz i dom pogrzebowy
31 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś był członkiem mafii w Melbourne ale upozorował własną śmierć żeby zaszyć się w Lorne Bay i towarzyszyć jego mieszkańcom podczas tej ostatniej drogi oraz bawić się w detektywa. Wygadany cwaniaczek, z którym da się konie kraść a i szklankę cukru z chęcią pożyczy!
Lewy kąciki ust mężczyzny uniósł się delikatnie ku górze w cwaniackim uśmieszku, choć w czarnych oczach dało się dostrzec cień czegoś między zadowoleniem a aprobatą. Owszem, spłycał niezwykle lwią cześć kobiecego społeczeństwa, to myślenie nie było jednak winą jego, a kobiet, które do tej pory spotykał na swojej drodze.
- Cieszę się, że to słyszę. - Przyznał więc, posyłając dziewczynie dłuższe spojrzenie czarnych oczu. - Wiesz, nie raz tak miałem, że poznawałem ciekawą kobietę, zapraszałem ją na kolację… A później wydawała mi się być kopią innych kobiet z jakimi jadłem kolację dziesiątki razy. Patrzyła na mojego burgera głodnym wzrokiem gdy sama miała sałatkę i mówiła o rzeczach, o których mówią te wszystkie stereotypowe kobiety. - Mówił, nie odrywając ciemnego spojrzenia od oczu dziewczyny, w zasadzie nie będąc do końca pewnym, czemu w ogóle wypowiada podobne słowa. Louis Abernathy jednak cenił sobie w towarzystwie coś więcej niż ładną buzię i opowiastka sama cisnęła mu się na usta. - Nie lubię takiego zakłamania i zgrywania kogoś, kim się nie jest. - Dodał w pełni szczerze, unosząc swoją szklaneczkę do ust. I gdzieś, głęboko w środku, Giovanni Italiano pokładał się ze śmiechu gdy te słowa opuszczały usta Louisa. Bo to przecież nie tak, że sam zgrywał kogoś kim nie był, w dodatku kogoś, kto nigdy nie istniał i kogo nie dałoby się wytropić. To jednak był szczegół, jeden, nieistotny podług tego, że siedział tu z kobietą która wydawała mu się ciekawym towarzystwem.
- Wydałaś mi się urocza i niewinna w tej sukience. - Przyznał więc, by na jej kolejne słowa parsknąć cicho śmiechem. - No tak, kradniesz łódki… - A po tych słowach nachylił się do niej jeszcze odrobinkę. - I jestem niemal pewien, że nie raz zaparkowałaś na zakazie. - Dodał cichutko, konspiracyjnym szeptem jakby właśnie odkrył wielką tajemnicę, która mogła zmienić bieg rzeczywistości. Nie zostawał jednak długo w tej pozycji, dość szybko wracając do odpowiedniego dystansu - wszak nie chciał, aby poczuła się w jego towarzystwie źle. A po tym puścił jej perskie oczko, tym samym dając dziewczynie znać, że jego słowa są jedynie małym żarcikiem.
- Pytam ze zwykłej ciekawości. Wiesz, ostrzegasz mnie, więc chyba powinienem wiedzieć, czego unikać, prawda?/b] - Odbił pałeczkę, uważając swój tok myślenia za całkiem logiczny i przez chwilę aż sam miał ochotę sobie go pogratulować. Przez chwilę, gdyż już zaraz był zajęty odpowiednim przedstawieniem się dziewczynie, chociaż odrobinę celowo pominął fakt, jakim to zajęciem przyszło mu się parać. - Miło mi cię poznać, Autumn. - Przyznał więc, posyłając jej ten firmowy, trochę łobuzerski uśmiech którym umiał działać na kobiety. - Pochodzę z Hobart w Tasmanii. Widzisz, moi rodzice zmarli w dość krótkim odstępie czasu… - Skrzywił się na to wspomnienie, jakże pasujące do przygotowanej historyjki. - Później rzuciła mnie dziewczyna, więc ruszyłem w kraj. W Lorne skończyła mi się kasa, załapałem pracę i tak tu próbuję się ułożyć od kilku tygodni. - Dokończył opowiastkę o życiu Louisa Abernathy wzruszając szerokim ramieniem, zupełnie jakby nie było to nic wielkiego. I faktycznie nie było, był w końcu prostym grabarzem szukającym szczęścia z dala od wspomnień rodzinnych niesnasków.

autumn goldsworthy
ambitny krab
Grabarzem, baby!
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Może problem nie tkwi w kobietach, z którymi się umawiałeś tylko w tym, jaki masz typ kobiet? – zagadnęła ironicznie, bo przecież fakt, że trafiał na stereotypowe – jego zdaniem – panienki wynikał prawdopodobnie z tego, że właśnie do takiego typu kobiet go ciągnęło. Przy tej uwadze uśmiechnęła się niewinnie i przekrzywiła głowę, przyglądając się mu z błyszczącymi oczyma. Autumn nie potrafiła tak naprawdę przyznać mu racji i w tej dyskusji na temat kobiet wolała chyba pozostać w kontrze, nawet jeśli nie zawsze podobało jej się zachowanie niektórych przedstawicielek jej płci i spłycanie bywało jak najbardziej na miejscu w niektórych, skrajnych przypadkach. – Ale okej, też nie do końca rozumiem ukrywania prawdziwego siebie pod otoczką kogoś, kim się nie jest tylko po to, by dopasować się do wyobrażeń społeczeństwa – skomentowała ostatecznie, poniekąd przecież się z nim zgadzając. Choć nie mogła wiedzieć, jak daleko jego słowa odbiegają od prawdy.
Parsknęła śmiechem na oczywisty przytyk w jej stronę i tylko wzruszyła ramionami, robiąc niewinną minę. Zrobiła parę gorszych rzeczy niż zaparkowanie na zakazie, ale tego nie zamierzała mu zdradzać. Ani tego, jak wiele zawodu i rozczarowania przysporzyła rodzicom, będąc nastolatką. Zwłaszcza, że w okresie dorosłości robiła wszystko, by stać się bardziej praworządna i by generalnie być po prostu lepszym człowiekiem – a co za tym idzie w tym też lepszą córką. Ale gdyby przez przypadek – albo i nie całkiem przez przypadek – Louis miał okazję włamać się do policyjnej kartoteki Autumn, to z pewnością zobaczyłby parę plam w jej nastoletnim życiorysie. Jej kartoteka nie prezentowała się przecież najlepiej, nawet jeśli teraz Autumn zachowywała się tak jakby to miało miejsce w innym życiu. Między innymi dlatego – chociaż przy ich pierwszym spotkaniu robiła dobrą minę do złej gry – bardzo jej zależało, żeby mężczyzna nie poszedł na policję i szczerze jej ulżyło, gdy oddał jej legitymację, a cała sprawa rozeszła się po kościach.
Zawahała się krótko. Było w zasadzie kilka rzeczy, które faktycznie wyprowadzały Autumn z równowagi i szczerze powiedziawszy łatwo byłą ją zirytować czy zdenerwować, ale tylko kilka zachowań i czynów pretendowały do tego, by Autumn pakowała je na półeczkę „do zapamiętania”. – Nie lubię czuć rozczarowania – odparła z wyważaniem, jakby ostrożnie dobierała te słowa – krótko i ogólnikowo, wzruszając przy tym ramionami dość obojętnie. Nie cierpiała też uczucia zawodu, ale to w zasadzie często szło w parze z rozczarowaniem.
Przykro mi – odparła szczerze na wzmiankę o rodzicach i spoważniała na chwilę, wysłuchawszy go. – Z powodu rodziców i rozstania z dziewczyną – uzupełniła. – Czym się zajmujesz? – zapytała, sięgając po drinka, którego przystawiła do ust. Wyłapała, że właściwie tego jednego nie zdradził, a ciekawa była jaką to posadę udało mu się złapać w przystankowym miejscu. Poza tym on wiedział o niej przynajmniej te wszystkie podstawowe rzeczy, którymi ludzie wymieniają się na początku znajomości, a ona dopiero miała okazję odkrywać te informacje kawałek po kawałku.
Louis Abernathy
ODPOWIEDZ