Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
#7

Some grief shows much of love,
But much of grief shows still some want of wit.

― William Shakespeare


Życie nie było ostatnimi czasy dla Cassandry łaskawe.
Przed przerwą semestralną na uniwersytecie doszło do małego wypadku, a mianowicie została przypadkowo zrzucona ze schodów. To skończyło się wstrząsem mózgu, szwami na czole, połamanymi żebrami i uziemieniem w szpitalu na kilka tygodni. Nawet gdy została z niego wypuszczona, wciąż miała nakazane siedzieć w domu i odpoczywać i oficjalne pozwolenie na powrót na uczelnię dostała kilka tygodni po rozpoczęciu drugiego semestru. Starała się jak najbardziej nadrabiać zaległości – a tych mimo wszystko trochę się nazbierało. I nie zdążyła się na dobre pozbierać, gdy los wytoczył kolejny cios.
Śmierć Enrici była dla Cass… czymś, czego jej umysł nie był w stanie pojąć. Gdy te wieści zostały dziewczynie przekazane, poczuła jak serce rozpada się na milion malutkich kawałeczków. Kobieta była ważną częścią życia Cassandry, swoistą szpitalną wróżką chrzestną, która niby to udawała, że dziewczyna nie była dla niej ważna, ale zawsze gdzieś przypadkiem była blisko sali, w której akurat Hammond leżała. I jak na jej standardy była wobec Cass naprawdę miła. Informacja że nie żyje, była więc dla niej naprawdę ogromnym szokiem, z którego nie potrafiła się długo pozbierać.
Nieobecności na zajęciach się piętrzyły, Cassandra zaś leżała skulona w swoim pokoju, nie mając siły wyjść z łóżka. Pogrzeb Enrici był dla niej ogromnym wysiłkiem – zarówno psychicznym jak i fizycznym. Cały też żal, smutek, który czuła wylewała na papier. I jak nigdy nie czuła się dobrze w poezji, tak teraz wiersze były sposobem na wyrażenie tego, co w niej leżało. Na pogrzebie doktor Duke – Mancee wyrecytowała tren własnego autorstwa, który służył za jej mowę. Serce ją wtedy bolało okropnie i tym razem nie było to spowodowane jej kondycją zdrowotną… choć parę razy miała wrażenie, że zemdleje.
Potrzebowała czasu, by chociaż trochę do siebie dojść, aczkolwiek nie obyło się bez pomocy profesjonalisty i Cassandra potrzebowała kilku sesji z terapeutą, dzięki czemu też cała jej nieobecność na uczelni była usprawiedliwiona zwolnieniem lekarskim i chociaż tym nie musiała się przejmować aż tak.
W końcu przyszedł jednak dzień, w którym Hammond musiała pójść na zajęcia, jeżeli nie chciała by zaległości się jej pogłębiały. Zebranie się z łóżka, spakowanie potrzebnych rzeczy wymagało od niej nie lada wysiłku, ale w końcu się udało. Pojechała na uczelnię, będąc tak naprawdę cieniem swojej własnej osoby. Cassandra zawsze była szczupła, jednakże widać było po niej, że straciła parę kilo. Cienie pod oczami, wyraźne zmęczenie na twarzy nie wspominając o świeżej bliźnie na prawej skroni po upadku ze schodów.
Starała się mimo wszystko na zajęciach uważać. Robiła notatki, po wykładzie szła do wykładowcy, tłumacząc swoją nieobecność i ustalając zasady zaliczeń. Ci byli już przyzwyczajeni i wiedzieli o problemach zdrowotnych Cass, więc całe szczęście nikt nie robił problemu i poszli dziewczynie na rękę. Rzeczy do nadrobienia było dużo, co wewnętrznie – można tak to ująć – ją cieszyło, bo wtedy będzie skupiona na nauce i nie będzie odlatywać myślami do śmierci Enrici. Potrzebowała podziałać trochę zadaniowo, nawet jeżeli nie było to do niej podobne.
Nie miała dzisiaj zajęć z Aaronem, jednakże akurat przypadał dzień jego dyżuru, więc chciała pójść i wszystko wyjaśnić. Nie wiedziała, czy będzie miała na tyle siły, żeby móc z nim porozmawiać na temat literatury i poezji, jak to zwykle mieli w zwyczaju, jednakże zależało dziewczynie chociaż na dowiedzeniu się, co musiała nadrobić, jak pozaliczać wszystko… i się wytłumaczyć, dlaczego nie chodziła na ich cotygodniowe spotkania. Ostatni raz widzieli się wtedy, w kawiarni, więc dosyć dawno i miała wrażenie, że mogło to być przez Aarona różnie odebrane.
Stanęła przed jego gabinetem, biorąc głęboki wdech. Zapukała, czekając na magiczne słowo pozwalające jej wejść do środka. Po tym nacisnęła klamkę, by otworzyć drzwi i przekroczyć próg pomieszczenia. Nie potrafiła się zmusić do uśmiechu, mimo że naprawdę bardzo tego chciała. Jej problemy nie były czymś, co Aarona zapewne interesowało. Bo czemu miałoby.
Dzień dobry – powiedziała, podchodząc nieco bliżej. Zdjęła plecak z ramienia, by następnie wyciągnąć z niego kilka lekarskich druczków, które następnie położyła na stole od Aarona. Jeżeli przyjrzy się im z bliska, kilka było od neurochirurga, inne zaś od psychiatry. – Przepraszam za moją nieobecność na zajęciach i na dyżurach – powiedziała, spoglądając na mężczyznę. Starała się trzymać względnie w kupie. Naprawdę. Jednakże fakt, że pod koniec głos jej trochę zadrżał był czymś, czego nie była w stanie opanować. Po prostu było tego za dużo.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Pierwsze miesiące 2022 roku przyniosły Aaronowi problemy na rodzinnej farmie. W tym czasie musiał znacznie częściej wracać do swoich korzeni. Właściwie to nie musiał, chciał pomóc rodzicom w naprawieniu uszkodzeń, które spowodowały wszystkie te nieprzyjemne zjawiska pogodowe w ostatnich miesiącach. Na szczęście sadzie większość plonów została już zebrana, więc jeśli chodzi o owoce, to nie było właściwie żadnych strat, ale i tak sporo pracy ich tam czekało. Ojciec Aarona upierał się, że ze wszystkim poradzi sobie sam, zresztą to nie tylko ze względu na wrodzoną upartość, ale też przez relacje ze swoim pierworodnym, które już od przeszło dziesięciu lat nie należały do najłatwiejszych. Młody Barnard uważał, że rozmową da się rozwiązać wiele problemów, jego ojciec z kolei uciekał od trudnych rozmów. Tego jednak w odróżnieniu od dachu czy drzwi w stodole, nie da się już naprawić. Aaron zdaje się godzić już z faktem, że wspólnie spędzane święta już zawsze będą ściśle powiązane z niezbyt komfortową atmosferą.
Po powrocie do swojego miejskiego życia również sporo czasu poświęcał pracy, ale też całkiem skutecznie udawało mu się powracać do tzw. normalnego życia. Był nawet na nartach i w końcu miał odwagę przyznać się sam przed sobą, że dobrze się bawił. Wcześniej często towarzyszyły mu myśli, że nie powinien się tak otwarcie śmiać. Trochę jakby cierpienie było tym, co najwłaściwsze po śmierci żony. A co najdziwniejsze, tak dobrze mu było w tym stanie, że jego żałoba trwała dłużej, niż ten przysłowiowy rok.
Gdy rozpoczął się nowy semestr i nie zobaczył na swoich zajęciach Cassandry, która przecież znajdowała się na liście, to nieco go to zaniepokoiło. A już z całą pewnością przejął się znacznie bardziej, niż zrobiłby to względem każdej innej studentki, gdy doszły do niego plotki o wypadku młodej kobiety. Z jednej strony uspokoił się wtedy, że nie zaczęła go nagle unikać, po tamtym ich małym przekroczeniu już i tak ledwie zarysowanej granicy, gdy po tamtym spotkaniu w kawiarni zerwała się taka ulewa, że nie chciał ustąpić i odwiózł szatynkę do domu. Z drugiej zaś martwił się o skutki wypadku i znacznie bardziej zwracał uwagę na korytarzowe plotki, byle tylko mieć okazję wyłapać te, dotyczące Hammond.
Kolejne tygodnie mijały, plotki przycichły, a Aaron założył, że ze względu na stan zdrowia studentki, rekonwalescencja może trwać nieco dłużej. Nie przejmował się tym, wiedział już, że dziewczyna ze swoim zamiłowaniem do literatury, po powrocie na uczelnię, bez problemu nadrobi wszystkie zaległości. Tylko raz na jakiś czas odnotowywał w głowie, że wciąż się nie pojawiła.
Dzisiejszy dzień na uczelni zapowiadał się jak każdy inny w połowie semestru. Nie spodziewał się tłumu studentów szturmujących jego gabinet w godzinach dyżuru. Właśnie dlatego, żeby nie marnować czasu, zajął się pracą poza dydaktyczną. Zgłosił swój udział na jednej międzyuczelnianych konferencji naukowych za kilka miesięcy, najwyższy więc czas zacząć składać w całość swoje wystąpienie. Tak, by badania, które miał już dawno przeprowadzone, nabrały teraz formy, która zainteresuje nie tylko innych pracowników nauki, ale też kilkoro studentów. Porządkowanie materiału przerwało mu pukanie do drzwi, nie zamykając laptopa, tylko nadpisując dokument, poprosił o wejście.
- Dzień dobry. - powiedział, odkręcając się na kierunku drzwi, na swoją drogą niezbyt wygodnym obrotowym fotelu.
- Nie przejmuj się. - odpowiedział i wstał, bo to tak niekulturalnie siedzieć, gdy Twój rozmówca stoi. Nie sięgnął nawet po plik kartek, zamiast tego przesunął je po biurku z powrotem w kierunku kobiety. - Słyszałem o wypadku. Wszystko już w porządku? - zapytał z delikatnie wyczuwalną nutą troski w głosie. Jego uwagę w pierwszej kolejności przykuła jeszcze nie całkiem zabliźniona rana na czole Cassandry, ale zauważył też cienie pod jej oczami. Choć może zawsze tam były, tylko teraz jej skóra jest bledsza. W każdym razie wyglądała na zmęczoną, może też chorą. Normalnie człowiek — a szczególnie typowy mężczyzna — nie zwraca uwagi na takie szczegóły, ale dla Aarona bladość cery i worki pod oczami, miały jednak spore znaczenie. To po tym najłatwiej było rozpoznać, jak tak naprawdę czuła się jego Julia. Nawet jeśli nie chciała się przyznać, to oznaczało to nieprzespaną noc, kiepskie wyniki czy wymioty, które towarzyszyły jej w tych najtrudniejszych chwilach.

Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Prawdę powiedziawszy to rozmowa z drugim człowiekiem – który nie był jej psychiatrą – była jedną z rzeczy, o której obecnie wręcz marzyła. Dawno nie czuła się tak samotna… zawsze miała wrażenie posiadania wielu bliskich ludzi, jednakże w momencie, gdy potrzebowała tego wsparcia najbardziej, jakoś wszystko się… rozjechało. Jasne, miała rodzinę, Audrey czy Elle… jednakże rodzice nie do końca byli w stanie pojąć, dlaczego Cass tak bardzo przeżywała śmierć Enrici. Audrey… cóż, miała swoje problemy obecnie i ostatnią rzeczą, jakiej chciała Hammond to obciążania jej. Zaś Chateux przeżywała odejście doktor Duke – Mancee w podobny sposób do Cassandry, więc co najwyżej mogły popłakać sobie razem w rękaw, a to nie rozwiązałoby zupełnie niczego.
Czasem w człowieku potrafią się budzić wyrzuty sumienia… że staramy się żyć dalej, po odejściu tej ukochanej osoby i uważamy, że powinniśmy być w żałobie już na zawsze i nie mamy prawa do bycia szczęśliwymi, co jest kompletną nieprawdą. Najpewniej, ci którzy nas opuścili, chcieliby, żebyśmy się uśmiechali i nie płakali zbyt długo na ich grobach… bo jeżeli kogoś naprawdę kochamy, to pragniemy, by byli szczęśliwi, prawda?
Wtedy, gdy Aaron uparł się na odwiezienie jej do domu zapewne przekroczyli pewną granicę. Z drugiej strony, czy było w tym coś na tyle nieodpowiedniego, żeby Cassandra miała stwierdzić, że to pora unikać Barnarda? Nic z tych rzeczy. Prawdę powiedziawszy, mimo że na początku się wahała, to mimo wszystko była wdzięczna za podwózkę, bo powrót do domu autobusem zapewne trwałby znacznie dłużej, po drodze zmokłaby do suchej nitki i znając słabą odporność Cass – jeszcze złapałaby jakieś przeziębienie czy co gorsza zapalenie płuc, więc zdecydowanie była Aaronowi wdzięczna. I naprawdę nie mogła się doczekać kolejnych zajęć, wspólnych rozmów na temat literatury, próbując przy tym zepchnąć gdzieś do podświadomości te dziwne uczucie, które się w niej pojawiało za każdym razem, gdy o nim myślała.
Plotek na korytarzu na temat Hammond raczej zbyt wiele nie było – co najwyżej ktoś wspomniał, że był u niej w szpitalu podrzucając jakieś notatki. Mimo wszystko Cassandra nie była jakoś wybitnie blisko z ludźmi ze swojego roku. Zapewne dlatego, że raczej nie pojawiała się na domówkach, nie chodziła na wszelkiego rodzaju imprezy i tak dalej, a jeśli już – to spędzała go przy soku pomarańczowym, bo pić jej nie było wolno. Wiele ludzi zdawało sobie w mniejszy lub większy sposób z jej problemów zdrowotnych. Tak więc Cass nie była dobrym materiałem na wystrzałową kumpelę.
Rekonwalescencja po wypadku jako takim nie była wielkim problemem. Prawdę powiedziawszy sam wypadek wyglądał gorzej, aniżeli był w rzeczywistości, jednakże fakt, że Cassandra była dosyć specjalnym rodzajem pacjenta, postanowili ją przetrzymać na obserwacji nieco dłużej, by upewnić się, że z jej sercem wszystko jest w porządku – na tyle, ile mogło być oczywiście, bo co jak co, ale temu organowi w organizmie Cass było daleko do idealnego; Wieści o śmierci Enrici dotarły do niej niedługo przed rozpoczęciem nowego semestru i te spowodowały, że Aaron jej nie zobaczył ani na wykładach, ani na dyżurach, które niemal już tradycyjnie spędzali co tydzień razem, dyskutując o niszowych pisarzach europejskich, o których większość ludzi nigdy w życiu nie słyszała.
Gdy Barnard podsunął z powrotem notki od lekarza, wzięła je, chowając do odpowiedniej teczki. Kolejne pytanie… wydawało się być naturalne. Domyślała się, że ten wypadek rozszedł się plotkami po uczelni. Nie było nic dziwnego w tym, że Aaron zapytał czy wszystko z nią w porządku. Były jednak rzeczy, o których nie wiedział i przez odpowiedź na nie wcale nie była taka łatwa. Może nie wyglądała najciekawiej, jednakże fizycznie było z nią względnie wszystko w porządku, nie licząc tego że potrafiła wciąż spędzić pół nocy na płaczu. Zdecydowanie gorzej trzymała się psychicznie, a poczucie osamotnienia wcale nie pomagało… Z jednej strony chciałaby Barnardowi powiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło, jak się czuła tak naprawdę, jednakże z drugiej ten pomysł wydawał się jej irracjonalny. Może i spędzali trochę więcej czasu ze sobą aniżeli przeciętny wykładowca ze studentką, jednakże wciąż… byli dla siebie praktycznie obcy. Ich rozmowy zwykle obracały się wokół szeroko rozumianej literatury czy poezji, jednakże prywatnie nie wiedzieli o sobie praktycznie nic.
Umysł Hammond podpowiadał, że powinna odpowiedzieć jakąś wymówką o zarywaniu nocek by nadrobić zaległości i podziękować za troskę. Serce jednak pragnęło wręcz krzyczeć, że nic nie jest w porządku, a tak źle nigdy się nie czuła… Mijały kolejne sekundy w ciszy. Aaron mógł zobaczyć, jak na twarzy Cass pojawia się nuta niepewności, jak przygryza lekko wargę czy zaciska palce na materiale swojej spódnicy. Zdecydowanie nad czymś się zastanawiała, jakby toczyła wewnętrzną batalię sama z sobą. Wzięła głęboki wdech, by następnie spojrzeć na Aarona.
Bywało lepiej – odpowiedziała, znajdując pewien kompromis pomiędzy umysłem, a sercem. Nie było to kłamstwo. W życiu Cassandry były zdecydowanie lepsze chwile niż ta, w której się obecnie znajdowała. – Wypadek był jest jedynie kroplą w morzu tragedii, które ostatnio miały miejsce, po których wciąż do końca się nie pozbierałam. – Nie wiedziała, czy czyniła dobrze, tak się przed Barnardem otwierając. Czy go w ogóle interesowało tak naprawdę jak się czuła, czy to była jedyna kurtuazja, zapytał ją o to, bo po prostu wypadało… Westchnęła ciężko. – Przepraszam, nie powinnam ci narzekać na swoje prywatne życie. – Posłała mu blady uśmiech, zupełnie się zapominając, że zdecydowanie powinna Aaronowi mówić na „pan”. – Z chęcią wrócę do naszych spotkań… jak trochę ogarnę zaległości. I dziękuję za zrozumienie. – I to chyba było tyle, co miała mu do powiedzenia z takich… uczelnianych spraw. To był moment, w którym zapewne powinna zarzucić plecak na ramię, pożegnać się i wyjść z gabinetu, jednakże… coś ją tu trzymało. Spoglądała na Aarona wzorkiem, który niemalże błagał o pomoc, aczkolwiek z ust Cass nie padło żadne inne słowo. Po prostu tak stała, nie zdając sobie sprawy zupełnie z tego, że w kącikach jej oczu zebrały się łzy.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Na jednych otoczenie wywiera presję związaną z żałobą i wszystkim tym, co się wiąże z utratą najważniejszej osoby w życiu. Aaron był z tych, którzy sami się wpędzali w wyrzuty sumienia. Bo właśnie to jest bardzo trafne spostrzeżenie, w tym przypadku tylko on siebie ograniczał. Ostatnio na szczęście powoli wychodzi już na prostą, tutaj duża zasługa leży po stronie nikogo innego, jak jego zmarłej żony. Dokładnie w rok od jej śmierci, otrzymał pierwszy list napisany przez Julię. Każdy kolejny jest trudnym doświadczeniem, ale jednocześnie utwierdza go w przekonaniu, że ona chciałaby, żeby mężczyzna był jeszcze kiedyś szczęśliwy w życiu.
Aaron poprzez obserwację, zresztą niezbyt długą, był w stanie stwierdzić, że coś nadal musi być nie tak w życiu Cassandry. Kiedy spotkali się ostatnim razem, to nawet pomijając szramę na jej czole, sprawiała wtedy wrażenie, jakby była w niezłej formie. Wiadomo, mogła się tylko dobrze maskować, w końcu jakoś tak naturalnie nakreślili granicę nawiązującą do życia prywatnego, której w swoich rozmowach nie poruszali. Z drugiej strony, Barnard trochę naoglądał się chorych ludzi w swoim dotychczasowym życiu, dlatego zakładał, że pewne symptomy gorszego samopoczucia byłby w stanie zauważyć, nawet bez rozmowy na ten temat. Wtedy nic takiego nie dostrzegał, a raz zdarzyło im się spędzić ze sobą bite trzy godziny, to całkiem dużo czasu. Cass zażywała też przy nim lekarstwa, ale zawsze były to te z pojemniczka, a więc przyjął, że to jej rutynowe porcje. Nie, żeby przyglądał się każdemu ruchowi studentki, co to to nie, nie był psycholem. Po prostu z racji swoich doświadczeń przywiązywał większą uwagę do takich rzeczy. Kiedy decydujesz się na życie z chorą osobą, to nawet gdy jej już nie ma, pewne nawyki nadal z tobą zostają. Choćbyś myślał, że minęło już tak dużo czasu, że nie ma szans, byś miał te odruchy, to wystarczy jeden impuls, by znów obudziła się w tobie czujność, troska i jeśli chodzi o kogoś bliskiego, to też taki permanentny strach, który starasz się wyrzucić na sam tył głowy, ale on wciąż gdzieś się czai i czeka tylko na ciemną noc, by pokazać, na co go stać.
Nie mógł naciskać na dziewczynę, więc milczał, czekając na to, czy Hammond zdecyduje się na bardziej osobiste wyznanie. Jednocześnie gdyby tak było, to zapewne nie wiedziałby, jak ma się zachować. Teraz był zdecydowanie pierwszy raz, gdy studentka rozkleja się w jego gabinecie. Nigdy nie chciał być tym profesorem, który sieje postrach wśród studentów i przez którego Ci przechodzą załamania nerwowe. A skoro ta sytuacja zdawała mu się być bezprecedensowa, to przynajmniej mógł pogratulować sobie w myślach, że udało mu się spełnić choć jedno założenie związane z karierą zawodową.
- Jeśli potrzebujesz pomocy, to przy rektoracie działa wsparcie psychologiczne. - powiedział rzeczowo. Nadal nie wiedział co wydarzyło się w życiu Cassandry, ale dostrzegł już, że tu nie chodzi tylko o fizyczne problemy.
- Nie przejmuj się tym teraz. Jeśli chodzi o moje przedmioty, to umówmy się, że masz czas na nadrobienie zaległości do końca semestru. Jak będziesz chciała porozmawiać na tematy, które Cię ominęły, to zapraszam. Wiesz gdzie mnie szukać. - stwierdził. Pewnie nieobecności Cass będą się w kolejnych semestrach powtarzały, jednocześnie widział w niej tę iskierkę do literatury. Dziewczyna jest godnym rozmówcą w tematach literackich, dlatego zdecydował się być bardziej elastyczny. No i też nie ma się co oszukiwać, to, że szatynka wygląda jak siedem nieszczęść, też sprawiało, że serce mu zmiękło.
- Ja też chętnie Cię wysłucham, choć tutaj z pomocą może być już gorzej. - rzucił. Musiało chodzić o coś poważnego, może dostała ostatnio złą diagnozę, a może o partnera czy partnerkę studentki. Ciężko mu było na to patrzeć i pewnie przez jakiś czas potem myślałby, że mógł pomóc, a nie jednak nie zrobił wystarczająco dużo. Cassandra już trochę mu zaufała, mówiąc i tak więcej aniżeli powinna według jakichś tam ustalonych wieki temu założeń, może więc jakimś cudem będzie dla niej właściwą osobą do rozmowy.
Zrobił krok w kierunku młodej kobiety.
- Chcesz usiąść? A może nalać Ci wody? - zapytał ze zmartwioną miną i wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny. Chyba chciał ją przytulić, jak po przyjacielsku, bo wiedział, jak ważne może być okazanie wsparcia, ale jeśli miałoby się coś takiego wydarzyć, to inicjatywa powinna wyjść ze strony studentki. Właśnie dlatego w połowie drogi pozwolił swojej ręce swobodnie opaść.

Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Prawdę powiedziawszy to Cassandra nie bała się śmierci jako takiej - była pogodzona z faktem, że może odejść z tego świata szybciej niż większość jej rówieśników. Mimo że była pełna nadziei, że zdąży jeszcze pokorzystać z życia, to starała się nie oszukiwać samej siebie i patrzyła na to realistycznie. Teraz było względnie dobrze, serce Hammond wciąż jakoś funkcjonowało dzięki wsparciu masy różnych lekarstw i częstych wizyt kontrolnych w szpitalu. Była w stałym kontakcie ze swoim kardiologiem i reportowała mu o wszystkim, co się działo i jeżeli tylko coś dziewczynę martwiło, to mu o tym martwiła. Dzięki solidnemu, sumiennemu podejściu Cass do sprawy udawało się trochę rozwlec czasie to co było mimo wszystko nieuniknione - czyli przeszczep. Była na liście, czekała na swoją kolej… która kiedyś nastąpi, jak znajdzie się dawca z odpowiednią zgodnością tkankową, a to wbrew pozorom nie jest taka łatwa sprawa. Jednocześnie myśl o przeszczepie sprawiała Cassandrze pewnego rodzaju dyskomfort psychiczny - fakt, że dostanie czyjeś serce będzie wiązało się z tym, że ktoś będzie musiał umrzeć, żeby ona dalej mogła żyć.
Sama choroba rzadko jednak była powodem, przez który dziewczyna chodziłaby przybita. Przyzwyczaiła się do lepszych i gorszych wieści słyszanych od doktora Wainwrighta i tak długo, jak mogła przebywać poza szpitalem i prowadzić względnie normalne życie, to nie było to coś, co normalnie ludzie by zauważyli. Najwyżej najbliższym znajomym by powiedziała słówko czy dwa o swojej obecnej sytuacji. Zwykle diagnozy psują jej humor, gdy w związku z nimi znowu jest uziemiona w szpitalu. To bowiem powodowało, że nie mogła robić tego co kochała. Studia sprawiały jej ogromną przyjemność, czerpała dużą satysfakcję ze zdobywania i poszerzania swojej wiedzy na temat literatury i Cassandra była chyba jedyną studentką na całym uniwesytecie, która nigdy nie narzekała na kolokowia czy ogólną ilość nauki. Była tutaj ze względu na swoją pasję do literatury, czemu miałaby więc być niezadowolona z tego faktu?
Z jednej strony chciała z kimś porozmawiać… wyżalić się z tego wszystkiego, co się w jej życiu ostatnio działo. Z drugiej jednak… nie wiedziała, czy Aaron był odpowiednią do tego osobą i czy w ogóle powinna była to robić. Mimo wszystko wciąż była studentką, on wykładowcą, istniała między nimi pewna bariera, której nie powinni przekraczać, mimo że z każdym kolejnym ich spotkaniem wydawała się być coraz bardziej cienka.
Na słowa o pomocy psychologicznej przytaknęła jedynie głową. Doskonale zdawała sobie sprawę z jego istnienia, jednocześnie była już pod opieką terapeuty, więc to nie był problem. W tym momencie chyba potrzebowała po prostu kogoś, kto ją przytuli i powie, że ból po starcie Enrici kiedyś zmaleje. Może nie zniknie, ale będzie czymś, z czym nauczy się po prostu żyć i ponownie cieszyć się z tych wszystkich małych rzeczy, które się jej przytrafiały.
Dziękuję – powiedziała. Doceniała elastyczność Barnarda i to jak bardzo szedł jej na rękę. Wiedziała, że wcale nie musiał tego robić, nie było to w zakresie jego obowiązków, więc była mu naprawdę wdzięczna. Kolejne słowa o wygadaniu się… były jednak czymś, czego się nie spodziewała i Aaron mógł zobaczyć na twarzy Cassandry zdziwienie. Czyli… mogła mu powiedzieć, co leżało jej na sercu i nie miałby nic przeciwko? Mówienie jednak bezpośrednio o tym wszystkim wydawało się jednak nieco nieodpowienie. Dlatego z pomocą przyszła ich wspólna pasja. – Jesteś w stanie polecić mi coś… co pomoże się pogodzić ze stratą bliskiej osoby? Poezja, literatura. Może być nawet sztuka teatralna czy też film. – Spoglądała na niego z pewną nadzieją w oczach. Nie powiedziała bezpośrednio co się stało, jednakże przekaz wiadomości był raczej jasny i Aaron nie powinien mieć problemu z domyśleniem się, co takiego stało się w życiu Cassandry, że była w obecnym stanie.
Spojrzała na rękę, którą mężczyzna do niej wyciągnął, zastanawiając się, jak powinna ten gest rozumieć. Pewna cząstka Cass chciała ją chwycić, poszukując w ten sposób drobnego gestu wsparcia. Umysł jednak podpowiadał Hammond, że to byłoby… nieodpowiednie. Wiele rzeczy w ich relacji dałoby się wyjaśnić przypadkowemu świadkowi, jednakże, gdyby ktoś nagle wparował w takim momencie do gabinetu Barnarda, to wyglądałoby to stosunkowo jednoznacznie. I jak w pierwszym odruchu również chciała wyciągnąć rękę do Aarona, to w połowie drogi ją opuściła. Pamiętała swoją rozmowę z Elle i wiedziała, że to mogłoby mu naprawdę zaszkodzić, a zupełnie tego nie chciała.
Cass poczuła jak coś ściska ją w sercu, tak nagle. Nie była pewna, czy to z emocji, czy to wadliwy narząd dawał o sobie znak. Uderzyła w nią też fala gorąca. Wzięła głębszy wdech, jednocześnie zaciskając palce na blacie biurka Aarona, opierając się.
Wody… i jakbyś mógł otworzyć okno, strasznie duszno się zrobiło – szepnęła. Miała nadzieję, że zaraz jej przejdzie. Ostatnie, czego by teraz chciała to ponownej wizyty w szpitalu. I nie chodziło tutaj o fakt bycia uziemioną w nim… a o brak obecności Enrici w nim.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Student zwyczajowo nie powinien otwierać się przed swoim wykładowcą, zresztą w drugą stronę powinno działać to w ten sposób. Aaron mimo doświadczeń ostatnich lat, nawet swoim kolegom z katedry nie żalił się ze swoich prywatnych problemów. Jeśli chodzi o życie uniwersyteckie, to do takich celów już kilkanaście lat temu nie wielu uczelniach zorganizowano dyżury fachowców, którzy mają służyć pomocą studentom.
Jednak o ile profesor z założenia jest dojrzałym człowiekiem, od którego wymaga się oddzielania życie prywatnego od zawodowego, to studenci wciąż jeszcze uczą się dorosłego życia i wiele rzeczy jest dla nich nowością, więc też na pewne sytuacje przymyka się oko. Dzieje się tak przynajmniej wtedy, gdy trafi się na empatycznego pracownika uczelni. Aaron ma w sobie całkiem spore pokłady empatii, więc trudno było mu patrzeć na tak zauważalnie załamaną studentkę. To znaczy, pewnie w większości przypadków nie pomyślałby nawet o złożeniu realnej, niekurtuazyjnej propozycji wysłuchania, nie mówiąc już nawet o poklepaniu po ramieniu czy uściśnięciu dłoni. Do Cassandry, nie wiadomo nawet w którym momencie, zaczął podchodzić inaczej. Nie chodzi pobłażanie ze względu na jej stan zdrowia, prawdę mówiąc przez te ich rozmowy, to wychodzi na to, że oczekuje od dziewczyny większej wiedzy, niż od jej kolegów z roku. Choć może słowo wymagać, nie jest tutaj właściwe, bo dostrzegł w niej pasję do literatury i okazało się, że w wielu przypadkach mają na swoich listach te same przeczytane tytuły, poza tym, dobrze się rozmawia, więc czemu by tego nie robić. Ewentualnym kłopotem może być to, że przez okołoliterackie rozmowy, również jako dwójka dorosłych ludzi poznają się lepiej. Wygląda na to, że oboje zdają sobie z tego sprawę, więc tak racjonalnie, to na ten moment nie ma żadnego problemu.
- Dobrze, spróbuję jakoś pomóc. - skinął głową i odsunął się o krok, jakby chciał wyjść z tej atmosfery, która nagle się między nimi wytworzyła. Aaron nie mógł mówić za Cass, ale w jego przypadku chodziło o chęć dodania otuchy, choć pod powierzchnią, prawda mogła mieć odrobinę inny wydźwięk. By o tym nie myśleć, odsunął dla studentki krzesło, a potem podszedł to starego okna. - Usiądź, proszę na chwilę. - zaproponował. Nie popadał w paranoję, nie chodziło o to, że gdyby Hammond w takim stanie wyszła z gabinetu, to mogłoby to generować plotki. Znów się po prostu martwił, tak samo martwiłby się o siostrę czy przyjaciela, gdyby zobaczył, że jest blady niczym śmierć, jeszcze bardziej niż wygląda na co dzień.
Nie miał tutaj super warunków do przyjmowania gości, ale jakaś tam czysta szklanka się znalazła, miał nawet nieotwartą butelkę wody, co było już prawdziwym sukcesem. Nalał wody do szklanki, no i nie mógł już dłużej odwlekać tego momentu ponownego nawiązania kontaktu wzrokowego. Odwrócił się więc podszedł do Cassandry, a potem postawił przed nią szklankę. - Proszę. - rzucił krótko i usiadł na obrotowym fotelu przy biurku.
- Mogę być z Tobą szczery? - podjął temat i gdy uzyskał odpowiedź młodej kobiety, to kontynuował. - Mogę podać Ci parę tytułów książek o tym, jak inni radzili sobie ze śmiercią bliskich albo tomików poezji, które mają dodawać otuchy, ale z doświadczenia wiem, że to nie bardzo pomaga. - urwał i spojrzał kontrolnie na dziewczynę. Na szczęście był już na takim etapie pogodzenia się ze śmiercią żony, że nie mógł rozmawiać o śmierci w sposób niepowodujący u niego mocnego bólu psychicznego. A więc jest najlepszym dowodem na to, że z czasem życie bez bliskiej osoby wydaje się możliwe, można nawet ponownie zacząć się uśmiechać. - Ale powinnaś sama spróbować, więc spiszę Ci listę. - powiedział.

Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że relacja między nią a Aaronem w niektórych aspektach trochę przekraczała granicę między wykładowcą a studentką. Powodów mogło być wiele – mimo wszystko między nimi nie było między nimi takiej dużej różnicy wieku. Cass zaczęła przygodę ze studiami stosunkowo późno w porównaniu do jej koleżanek i kolegów na roku. Gdyby się poznali poza uniwersytetem, mogliby być bez problemu znajomymi i nie byłoby w tym tak naprawdę niczego dziwnego… Po drugie, spędzali ze sobą sporo czasu. Owszem, może i w trakcie tych wszystkich spotkań rozmawiali na tematy około naukowe… to mimo wszystko to sprawiało, że jednak stawali sobie nieco bliżsi, mimochodem gdzieś dzielili się bardziej osobistymi informacjami na swój temat. Czasem nawet przypadkiem, gdy omawiając jakiś motyw, przypominała się sytuacja z prawdziwego życia, która idealnie by się to wpasowała. Tak więc w trakcie takich pogawędek Aaron dowiedział się, że urodziła się w wigilię i nienawidziła dostawać prezentów urodzinowych powiązanych ze świętami. Albo że nie może pić kawy i jest uczulona na orzechy czy pyłki traw. Dlatego zapewne Barnarda nie dziwił fakt, że wraz z nadejściem wiosny Cass zaczęła nosić ze sobą – oprócz pudełeczka z tabletkami – zapas chusteczek higienicznych, bo kichała niemiłosiernie.
Mimo jednak świadomości, że ich relacja zaczynała iść zdecydowanie w nieodpowiednim kierunku, Cassandra wciąż przychodziła na dyżury Aarona, by wspólnie porozmawiać. Jakby nie patrzeć do niczego nieodpowiedniego nie dochodziło. Ludzie też nie bardzo mieli o czym plotkować, bo zawsze u niego była w godzinach dyżurów, a wszyscy wiedzieli o słabym zdrowiu Hammond i wiecznych zaległościach. U innych wykładowców również była częściej niż przeciętny student. Fakt jednak, że w trakcie „korepetycji” z Barnardem często wychodzili poza program nauczania, to już była zupełnie inna sprawa. Cass uważała, że tak długo, jak te spotkania nie są przyczyną problemów dla Aarona, to będzie je kontynuować. Naprawdę sprawiały dziewczynie ogromną frajdę i nie mogła się ich doczekać.
Dziękuję – powiedziała po raz kolejny, starając się złapać oddech. Płacz zdecydowanie nie pomagał. Musiała się uspokoić. Na prośbę by usiadła na krześle, przytaknęła głową. Usiadła, biorąc wodę, którą jej Aaron nalał i by upić łyk. Poczuła też świeże powietrze, które wleciało przez otworzone przez Barnarda okno. Trochę pomogło. Odrobinę. Zawsze lepsze to niż nic, prawda?
Słowa wypowiedziane przez Aarona o tym, że z doświadczenia wiedział, że takie rzeczy nie pomagają… było swego rodzaju otwarciem się przed nią, podzielenie się informacją, której zwykły student raczej mieć nie powinien. Cassandra mogła się domyślać o kogo mu chodziło, bo mimo wszystko pojedyncze plotki do niej docierały, jednakże fakt, że Barnard sam jej o tym powiedział… sprawiało, że w jej głowie pojawiła się pewna lampka… może nie czerwona, bo to nie było nic złego. Doceniała szczerość mężczyzny, jednakże to utwierdzało umysł Hammond w przekonaniu, że są ze sobą… chyba nieco zbyt blisko, aniżeli być powinni. Serce jednak nie miało nic przeciwko. Walka pomiędzy uczuciami a logiką potrafiła być naprawdę bardzo ciężka.
Jest coś co pomaga? – zapytała. Po chwili jednak do niej dotarło, że to nie było do końca pytanie, które powinna zadawać. Zmieszała się odrobinę. – Przepraszam, jeżeli to zbyt osobiste... – Nie musiał odpowiadać. Jednakże w głębi serca miała nadzieję, że jednak odpowie na te pytanie. Da nutkę nadziei na to, że się pogodzi z odejściem Enrici, która była dla niej niczym matka chrzestna. Trochę surowa i z bardzo specyficznym poczuciem humoru, jednakże wciąż była bliska Cass. – – Dziękuję. Zawsze warto spróbować… chyba – odpowiedziała, spoglądając na Aarona. Wyglądała już na nieco spokojniejszą, oddychała znacznie bardziej miarowo niż jeszcze przed chwilą, jednakże oczy dziewczyny wciąż były lekko spuchnięte od łez, które zostawiły ślady na jej policzkach.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Właśnie dlatego, że nie robili niczego nieodpowiedniego, to Aaron zdawał się nie specjalnie przejmować tym, że raz czy dwa, zmienili miejsce rozmów, na pobliską kawiarnię, która zresztą miała też spory wybór herbat i właśnie wtedy Barnard dowiedział się o alergiach swojej studentki. Nie miało też dla niego większego znaczenia, że zaproponował jej podwózkę do domu. W sensie postrzegał to, jak normalne, ludzkie zachowanie. Z taką samą propozycją mógłby wyjść do kobiety w dziekanacie, czy też sąsiadki, gdyby zauważył, że zepsuł się jej samochód i tak jakoś od słowa do słowa wyszłoby, że jadą w tym samym kierunku. Już od dziecka, był bardzo uczynny, z czasem przerodziło się to w zwykłą uprzejmość i chęć pozostawania z ludźmi w dobrych relacjach.
Jeśli jednak spróbować doszukiwać się w ich spotkaniach czegoś kontrowersyjnego, to gdzieś podświadomie wyczuwał w Cassandrze bratnią duszę. Taką, która również przeżyła w życiu bardzo wiele, która wie, że nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Nie, żeby otwarcie okazywał przy dziewczynie słabość, ale nie doceniał to, że nie musi mieć przez cały czas założonej maski pogodnego faceta. Jednocześnie rozmowy o literaturze, dawały wytchnienie od prywatnych problemów, chyba oboje podchodzili do sprawy w podobny sposób. Jeśli jednak popełniał jakiekolwiek nadużycie, to wolałby usłyszeć to z ust młodej kobiety, a nie od swoich przełożonych albo z plotek.
Niby wypowiedzenie na głos słów mających mniej więcej taki wydźwięk, że stracił w życiu kogoś ważnego, że przeszył długie miesiące żałoby i rozpaczy, nie jest niczym mocno zaskakujących. Bo chyba nie ma na świecie dorosłego człowieka, który nie doświadczyłby tego, chociażby raz. Z drugiej strony, jeśli faktycznie plotki na jego temat rozeszły się również pośród studentów, to łatwo było dodać dwa do dwóch i po wyciągnięciu wniosków, poczuć się niekomfortowo. Może nawet Aaron mógł teraz zobaczyć po mimice studentki, jak w jej głowie dokonuje się wspomniane wyżej działanie.
Zamyślił się, nieobecnym wzrokiem spoglądając na kalendarz wiszący ponad biurkiem. Chciał udzielić rzeczowej odpowiedzi, takiej, która naprawdę mogłaby pomóc Cass, ale też każdej innej osobie. Szukał teraz w głowie uniwersalnej rady, ale mijały sekundy, a Barnard nie odnajdywał nic odkrywczego. - Nie... - machnął ręką, w końcu też wracając spojrzeniem do dziewczyny w okularach. - Tak naprawdę tylko czas może zagoić rany. - podjął temat. - Dobrze jest mieć kogoś, z kim zawsze można porozmawiać, ale jednocześnie nie będzie prawił banałów. - powiedział zupełnie poważnie. Śmierć nie jest banalna i w przypadku Aarona najgorszy był ten moment, w którym ludzie z jednej strony klepali go po ramieniu, a chwilę potem szli na imprezę na plaży. Aaron nie oczekiwał, że znajomi będą razem z nim popadać w stany depresyjne, ale bardzo drażnił go brak szczerości i wyrozumiałości dla stanu, w którym on wtedy się znajdował.
- Jak najbardziej, najlepiej znaleźć własny sposób na pokonanie tej drogi. - skinął głową. Jeśli okaże się, że płacz pomaga, to Cassandra nie powinna go powstrzymywać, ale jednocześnie gdy będzie widziała, że sama sobie z tym nie radzi, to warto zwrócić się o pomoc.


Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Cassandra była trochę przyzwyczajona do ludzkiej życzliwości – była otoczona nią przez wiele lat swojego życia. Nie tylko przez rodzinę, ale także i pracowników szpitala. Z tego powodu zapewne wracała do tego miejsca, nawet jeżeli nie było żadnej medycznej przesłanki ku temu. Gdy jej zdrowie było na tyle stabilne, że była w domu to przed świętami zawsze piecze kilka blach szarlotki, którą potem zanosi dla pracowników, którzy mają dyżur i nie mogą spędzić tych chwil z rodziną. Zawsze to bardzo mocno doceniała, bo sama niejedne święta spędzała w szpitalu. Czasem bardziej, czasem mniej samotnie – bywały momenty, w których była zamknięta w szczelnej izolatce i nikt nie miał prawa do niej wchodzić oprócz lekarza czy pielęgniarki i jedyne co mogła to patrzeć na rodzinę za szybą. Było i tak, że siedziała przy stole w świetlicy z innymi pacjentami… Dlatego też tych wszystkich drobnych gestów ze strony Aarona nie odbierała jako nieodpowiednie, mimo że zdawała sobie sprawę, że dla pośredniego widza to mogło wyglądać nawet i dwuznacznie. Na razie nie docierały do niej żadne plotki na ich temat, więc wszystko było w porządku. Jak takowe zaczną się pojawiać, to będą mogli zacząć się martwić.
Hammond miała podobne odczucia. Widziała w Aaronie swoistą bratnią duszę. Nie miała zbyt wielu znajomych, z którymi mogłaby o literaturze porozmawiać… i jeszcze mniej, którzy by chociaż w ułamku rozumieli temat czy ekscytowali się niszowym francuskim pisarzem. Z Barnardem czuła, że mogła być sobą i że jej gadanie na temat literatury czy poezji nie spotka się z komentarzem „Cass, na litość boską”, a odpowiedzią na dany temat. Może i nie zawsze się ze sobą zgadzali, czasem mieli różne poglądy na niektóre sprawy – ale czy właśnie nie o to chodziło? To jest właśnie piękne, że jeden tekst może być przez dwójkę ludzi zrozumiany tak różnie!
Czasem takie typu niedopowiedzenia, które pozostawały w sferze domyślania się sprawiały, że ludzie – wbrew pozorom – stawali się sobie bliżsi. Bo to oznaczało, że potrafili czasem zrozumieć się bez słów, że nie potrzeba wiele, by wiedzieć, co druga osoba miała na myśli. Cassandra wiedziała, że Aaron kogoś stracił w swoim życiu – świadczyły o tym jego słowa, fakt że czasem nie był przy niej tak radosny, na jakiego starał się wyglądać pół godziny wcześniej na wykładach. Te kilka małych fragmentów budowało się w coraz większy obraz całej układanki. Czy czuła się z tą wiedzą niekomorowanie? Nie. Prawdę powiedziawszy to było dziewczynie bardzo miło, że Barnard się przed nią tak otworzył i na tyle zaufał, że podzielił się z nią – pośrednio – częścią swojego prywatnego życia, które nie należało mimo wszystko do najprzyjemniejszych.
Spodziewała się takiej odpowiedzi, a mimo wszystko miała nadzieję, że jednak jest jakiś magiczny środek, który sprawi, że jednak pomoże na ból, który w sobie nosiła po stracie bliskiej osoby. Niestety, ale nic takiego nie istniało i musiała znaleźć swoją ścieżkę na radzenie sobie z bólem…
Erica była lekarzem. Neurochirurgiem, więc nie zajmowała się mną bezpośrednio, ale… była dla mnie swoistą szpitalną matką chrzestną. – Nie wiedziała czemu zaczęła o tym mówić, ale… chyba poczuła po prostu taką potrzebę, a jednocześnie Aaron wydawał się być dobrym słuchaczem. W jego towarzystwie czuła się dosyć bezpiecznie i ufała mu, że to co powie pozostanie między nimi. – Zawsze udawała profesjonalną i że nie wiąże pracy z życiem prywatnym, ale jak tylko lądowałam w szpitalu to często przypadkiem przechadzała się koło mojej sali, mimo że na kardiologii to raczej rzadko bywała potrzebna. Miała naprawdę specyficzny sposób wyrażania swoich uczuć... – powiedziała, uśmiechając się delikatnie, pomimo łez, które zbierały się w kącikach oczu Cass. – To ona mnie badała po tym wypadku… jedną z ostatnich rzeczy jaką mi powiedziała, że jeżeli chciałam się z nią spotkać to wystarczyło napisać to byśmy na kawę poszły i nie musiałam z tych schodów skakać... – Zaśmiała się. Zdecydowanie mówienie o Enrice… pomagało. Wyrzucała z siebie to co od dłuższego czasu w sobie kisiła. Może właśnie to była jej droga radzenia sobie z śmiercią kobiety? – Przepraszam – powiedziała po raz kolejny tego dnia, by wyciągnąć rękę do pudełka z chusteczkami, by otrzeć oczy i wytrzeć nos. Ciężko by stwierdzić, czy to były łzy smutku, czy też wzruszenia… coś pomiędzy zapewne, biorąc pod uwagę fakt, że na wspomnienia o kobiecie, mimowolnie Cass się uśmiechała.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron też nie usłyszał jeszcze nic niepokojącego. Kilka lat temu, w czasie studiów doktoranckich Barnarda, przez uczelnię przeszła poważna burza, związana właśnie z nieodpowiednią relacją między wykładowcą a studentem. Być może nikt już nie jest przewrażliwiony na tym punkcie, a może zwyczajnie tamta sytuacja, to były tylko plotki, które doprowadziły do zniszczenia czyjejś kariery naukowej i teraz ludzie starają się być bardziej ostrożni. Zresztą, wcześniej nie doszło między nimi do takiej sytuacji, jak ta dzisiejsza. Tylko rozmawiali, zachowując normalny w takich okolicznościach dystans. Przecież nie będą rozmawiać, stojąc po dwóch przeciwnych stronach gabinetu. No i obcując w świecie literatury pięknej, trzeba być wrażliwym człowiekiem, nic więc dziwnego, że ma to przełożenie w sytuacji, w której widzisz, że ktoś przeżywa właśnie coś naprawdę trudnego. 
W ogóle Aaron jest zwolennikiem teorii, że odbiór literatury jest sprawą mocno subiektywną, związaną w dużej mierze z osobistymi doświadczeniami czytelnika. Tak przynajmniej jest w sytuacji, w której czytasz wyłącznie dla przyjemności, bo w zawodowej sytuacji Aarona, ten jednak musi trzymać się jakichś szablonów. Nie jest to działanie według ściśle określonego klucza, jak to zwykle bywa na poziomie szkoły podstawowej i ponadpodstawowej. Ważna jest, chociażby sytuacja społeczno-polityczna w momencie tworzenia dzieła, czy rodzące się i dominujące w danym czasie nurty. W pracy naukowej Barnarda ważniejsze jest całe to tło, ale czytając prywatnie, nie myśli już od tym tak bardzo, dużo bardziej skupia się wówczas na przeżywaniu literatury. Choć nie do końca powinien, to właśnie za to najbardziej doceniał studentów. I tylko dlatego tak chętnie rozmawia w Cassandrą, nie ma przecież żadnych ukrytych podtekstów.
- Czyli nie straciłaś lekarza prowadzącego. To dobrze. - stwierdził i skinął przy tym głową. Nie oznaczało to jednocześnie, że Cass traci prawo do przeżywania śmierci kogoś, z kim zżyła się poprzez całe miesiące spędzone na oddziale szpitalnym. Po prostu jakoś pozwoliło mu to na zachowanie spokoju, że nic na tym polu się nie komplikuje. No bo trzeba powiedzieć, że trochę się zaniepokoił, że być może śmierć lekarki może oznaczać kolejne miesiące niepotrzebnie zmarnowane na szukaniu nowego specjalisty dla Hammond. Z listy transplantacyjnej może by jej nie wypisali, ale na pewno pojawiłyby się jakieś komplikacje. Dlaczego tak bardzo się przejął? Bo dobrze wiedział, co to znaczy zmarnowany czas i czekanie na przeszczep. On obserwował to bardziej od strony przeszczepu szpiku kostnego, ale kiedy masz do czynienia z chorobą, to czas bardzo często odgrywa kluczową wolę.
- Zależało jej na Tobie. - zauważył i pozwolił młodej kobiecie kontynuować. Kiedy tak opowiadała, to znów się uśmiechała, może smutno z wyraźnie odczuwalną dozą nostalgii, ale to nadal był uśmiech, który spowodował, że Aaron też lekko się uśmiechnął. Jemu po śmierci żony, zeszło dużo więcej czasu do pierwszego uśmiechu, ale nikomu nie życzyłby stanu, w którym on wówczas się znalazł. - Pod skorupą musiała być dobrym człowiekiem. - stwierdził jeszcze na koniec. W świecie medycyny trzeba być silnym, a takie specjalizacje, jak neurologia i chirurgia wciąż są mocno zmaskulinizowane, nic więc dziwnego, że kobieta nałożyła na siebie twardy, prawie zupełnie nieprzepuszczający powietrza pancerz. A jednak zdarzały się momenty, w których go zdejmowała, nawet na swój specyficzny sposób.
- Nie przepraszaj. Jeśli Ci to pomaga, to chętnie zostanę Twoim słuchaczem. - machnął ręką i podsunął pudełko w stronę studentki.
To w sumie całkiem spory przywilej dla Aarona, skoro dziewczyna  mu zaufała. Bo nie sądził, że jest takim typem człowieka, który otwiera się przed dosłownie każdym, nawet przed osobą, którą poznała pięć minut wcześniej. - W jaki sposób się poznałyście? Bo nigdy tak na dłużej nie byłaś pod jej opieką, dobrze rozumiem? - pozwolił sobie na osobiste pytanie, choć do tej pory wyznawał zasadę słuchania, a nie wyciągania informacji ze swojego rozmówcy. 

Cassandra Hammond
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Cassandra zdecydowanie nie była pewna miejsca, w którym się znalazła – znaczy się nie chciała w żaden sposób zaszkodzić Aaronowi, z drugiej strony czerpała ogromną radość ze wspólnych spotkań i zawsze chętnie przychodziła na nie, nie licząc ostatnich tygodni, które były dla niej ciężkie. I z jednej strony umysł podpowiadał jej, że to powoli mogło się robić podejrzane w czyiś oczach, bo do czasu sprzed felernego spadku ze schodów już dawno nadrobiła wszelkie zaległości i teoretycznie nie było powodów, dla których Hammond miałaby się pojawiać tak często na dyżurach Aarona. Z drugiej strony, doskonale wiedziała, że nie robią nic złego, ale w oczach osób trzecich zapewne mogłoby to różnie wyglądać i sobie podopowiadać jakieś dziwne rzeczy. Jak na razie jednak nie dochodziły do niej żadne plotki, więc wychodziła z założenia, że wszystko było w porządku i mogli spokojnie się spotykać.
Każdy utwór miał jakąś „oficjalną” interpretację, która była podawana na zajęciach, jednakże jedynie osoba, która była jego autorem w stu procentach wiedziała, co miała wtedy na myśli, a i nierzadko się zdarzało, że twórcy pozastawiali sporo miejsca do interpretacji przez osobę czytające ich dzieło. I jak Cassandra rozumiała, że istniała pewna „standaryzacja” i w trakcie zajęć się jej trzymała, to poza nimi lubiła doszukiwać się drugiego i trzeciego dna, rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie było widać.
Nie wiedziała jak do końca zareagować na słowa Aarona. Z jednej strony rzeczywiście to dobrze, że Enrica nie była jej lekarką prowadzącą, bo wtedy wiele by się pokomplikowało. Z drugiej strony, Cass wolałaby po prostu nikogo nie tracić, niezależnie od tego, czy to był doktor z jej najbliższego otoczenia czy też nie. Nie chciała rzucać żadnych gorzkich słów w kierunku Aarona, bo doceniała fakt, że próbował podnieść ją na duchu, więc koniec końców przytaknęła jedynie głową, nie mówiąc nic, uważając to za bardziej stosowne.
To prawda, była wspaniałym człowiekiem, wybitną lekarką… po prostu trzeba było poświęcić trochę czasu, by przez tę skorupę się przebić – powiedziała. Niewiele ludzi miało tyle cierpliwości, jednakże Hammond się tak łatwo nie poddawała. Zapewne jej zachowania na początku musiały być dla niej bardzo irytujące – pojawia się taka Cassandra z blachą szarlotki, babeczkami czy czymkolwiek innym i z uśmiechem od ucha do ucha próbuje jej to wcisnąć. Co jak co, ale z doktorem Wainwrightem pod tym względem byli do siebie podobni. – Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – powiedziała, spoglądając na Aarona tymi nieco czerwonymi i podpuchniętymi oczyma od płaczu, w których jednak mógł bez problemu zobaczyć wdzięczność. Następnie wzięła swoją szklankę wodą i upiła łyk, zanim odpowiedziała na kolejne pytanie. – Szpital to mój drugi dom, spędziłam tam dobrą połowę swojego życia… znam każdego pracownika. Są dla mnie niczym rodzina. – Zapewne wiele osób by stwierdziło, że Cassandra przesadzała z tymi porównywaniami, jednakże była zupełnie szczera i mówiła serio. Wiele swoich urodzin – a jednocześnie wigilii – spędziła w szpitalnej świetlicy, świętując z pracownikami czy innymi dzieciakami, które nie mogły zostać wypuszczone na święta do domu.

aaron barnard
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron nie miał nic złego na myśli, wypowiadając słowa, które padły z jego ust. Fakt, najlepiej byłoby, gdybyśmy nikogo w życiu nie tracili, ale tak się po prostu nie da. Z jednego punktu widzenia, wolałby sam chorować tak ciężko, jak chorowała jego żona, czy chociażby teraz Cassandra, ale drugiej strony, gdyby miał wybór, że zamiast żony, to on miałby umrzeć, to mimo wszystko nie chciałby tego. Wiedząc, co przeżył w ostatnim roku, po prostu nie chciał nikomu fundować takich emocji. Te odczucia, które on tak dobrze znał, teraz spotkały Cass, dziewczynę, której nagłe pogorszenie zdrowia i w efekcie śmierć, były przecież bardziej prawdopodobne, niż śmieć lekarki będącej okazem zdrowia. Oczywiście, pewnie odczuwała to na nieco innym poziomie, ale Barnard w pełni rozumiał, że ostatni czas jest bardzo trudny dla studentki. Akurat nie jest czas egzaminów, więc nie musiał jej iść na rękę, a pewnie tak by zrobił, jeśli zaszłaby taka potrzeba i to mogłoby już spotkać się z buntem kilku osób.
Młoda osoba, która jest niezwykle radosna, pomimo choroby, z jaką się mierzy, może wzbudzać różne podejrzenia u specjalistów. Pewnie przez moment pomyśleli, że to tylko maska nakładana przez dziewczynę, albo że w ten sposób wypiera myślenie o problemach. To ta takim profesjonalnym poziomie, ale pewnie nie wszyscy lubią roześmiane, zarażające optymizmem nastolatki. Najwidoczniej również nie należała do grona ich fanek.
- Gdyby nie to, że sporą część czasu przebywałaś na oddziale dziecięcym, pewnie moglibyśmy się spotkać na szpitalnych korytarzach. - powiedział. Dałby sobie palec uciąć, że zdarzyło im się przebywać w tym samym szpitalu, w jednym czasie. Swego czasu, jako czuwający przy łóżku, Aaron spędzał w nim naprawdę dużo czasu.
- Jeśli będziesz potrzebowała pomocy albo będziesz chciała porozmawiać, zawsze możesz tutaj przyjść. - stwierdził. Nie mówił tego tylko z grzeczności, jeśli tylko będzie umieć, to chętnie wyciągnie pomocą dłoń do Cassandry.
Studentka wypiła do końca wodę, przez chwilę jeszcze porozmawiali, a potem Aaron miał do poprowadzenia jeszcze jedne zajęcia, więc musieli się rozejść. Później wieczorem mężczyzna wrócił myślami do rozmowy ze studentką, a co za tym idzie, zaczął tez intensywniej myśleć o żonie i to nie była dla niego łatwa noc.

Cassandra Hammond

zt. x2
ODPOWIEDZ