wykładowca z tytułem doktora — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Wracam do domu od tylu lat. Wciąż po kryjomu, przed wschodem dnia. Wracam do domu, ostatni raz...
Chunni Chocise

Park to zdecydowanie jedno z ostatnich miejsc, w których można spotkać Lexa. Najczęściej przebywał albo w domu albo w pracy. Do tego zawsze u swego boku miał swego kota. Uważał, że nikt go tak dobrze nie zrozumie jak Amadeusz. Wielkie kocie stworzenie jednak teraz przebywało w apartamencie swego człowieczego "ojca" z uwagi na fakt, że nawiedziła... znaczy odwiedziła go rodzicielka. Japonka ze skrupulatnością sił specjalnych przesłuchała swe dziecko wypytując o dosłownie wszystko, od diety, aż po to jak dba o mieszkanie. Po całym dniu takich przesłuchań, i powtarzaniu sobie w myślach "i po chuj mi było brać parę dni urlopu by pobyć z mamą" zdał sobie sprawę, że musi wyjść! Nie ważne gdzie, nie ważne na ile, byle tylko na chwilę odetchnąć. A potem się ludzie dziwią czemu wyprowadził się z domu rodzinnego. Toż tam miał jak pączek w maśle. Jedzenie podłożone pod usta, posprzątane i zawsze ma się z kim porozmawiać. Do tego w gratisie bardzo skrupulatne spowiedzi rodzicielce! Jak nie o pracę, to karierę, a jak jej się to znudzi to przechodzi na swój ulubiony temat czyli "a kiedy postarasz się o wnuka dla nas? Ty wiesz jak mało się dzieci rodzi w Japonii?!" A co go interesuje dzietność w Japonii?! Szkoda, że tak mało tam się w tym zakresie dzieje, ale przecież jego zrobienie sobie dzieciaka nic im nie pomoże. Toż by musiał wyjechać do ojczyzny swej mamy i tam zamieszkać na stałe. Wtedy to ok. To by coś pomogło. Tu można przejść do tematu idealnej kandydatki na żonę. Oczywiście musi pochodzić z Japonii. Inne panie są skreślane na wstępie. Może być laureatką nagrody Nobla, może być geniuszem, który stworzył coś co uratuje ludzkość albo dawać miliony na chore dzieci, ale jak nie pochodzi z Japonii to jest skreślona. Definitywnie i ostatecznie. Aż dziw bierze, że rodzicielka ma właśnie takowe podejście patrząc po jej mężu. Brytyjczyk, który zamieszkał w Australii na stałe. Cóż za... a nie ważne. Nie planował się stresować jeszcze bardziej.
Nawet nie zauważył jakim cudem znalazł się w okolicach parku. Korzystając z okazji postanowił przejść się po jego terenie, a może właśnie to miejsce sprawi, że się uspokoi i nabierze więcej sił na rozmowy z rodzicielką? Taka opcja była przecież możliwa. Jak się po krótkim spacerze okazało miał nawet małe szczęście. W parku były organizowane pokazy taneczne. Co prawda sam nie umiał jeździć na wrotkach, ale popatrzeć na utalentowanych ludzi zawsze można. Napisał nawet smsa do mamy gdzie jest i co ogląda. Gdyby chciała to może do niego dołączyć. Miał oczywiście nadzieję, że mama będzie miała inne zajęcia, jak ploteczki z sąsiadką czy coś takiego. Na jego szczęście nic póki co nie odpisała, więc z czystym sumieniem zaczął oglądać osoby biorące udział w pokazach.
powitalny kokos
Blue
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/¥2¥/

Chunni zjawił się tutaj nie dawno. Pierwszym powodem tego, że Indianin wyjechał z rezerwatu było to, że chciał spełnić swoje marzenia. Poza tym niezbyt dobrze czuł się w swoim rodzinnym domu. Od zawsze musiał udowadniać, że nadaje się na rdzennego Indianina. Później jak dorosnął dowiedział się od szamana jaki był ku temu powód. Przez całe jego życie jego matka ukrywała, że ktoś inny jest biologicznym ojcem Chunniego. Na dobór złego nie był to nikt z rezerwatu. Gdyby inni z plemienia Wayland dowiedzieli się o tym to rodzicielka bruneta była by napiętnowana. Teraz w sumie jak Indianin poznał prawdę to zastanawia się czy wypadek jego rodziców nie był ukartowany. No nic nawet jakby to mężczyzna nie miał na to dowodów.
Po przyjeździe tutaj miał chociaż z głowy wynajęcie pokoju hotelowego czy mieszkania. Gdy spotkał się z biologicznym ojcem i po długiej rozmowie, starszy mężczyzna zaproponował zamieszkanie z nim.
Chocise długo się opierał, bo nie czuł żadnej więzi z tym obcym mężczyzna. Indianin miał wrażenie, że jego ojciec coś skrywa przed nim.
Jak się okazało gdy pojechał pod wskazany adres otworzyła mu młoda dziewczyna. Potem okazało się, że to była córka biologicznego ojca Chunniego.
Cóż mógł poradzić młodzieniec dał im szansę. Od tej pory tam mieszkał i pogłębiał relacje swojej nowej rodziny. Dziwnie było się dowiedzieć, że się ma siostrę.
Dzisiaj Indianin poszedł się rozejrzeć po mieście. Od razu trafił do parku. Jakoś tak automatycznie do plecaka wrzucił nie tylko szkicownik i przybory do rysowania, ale i wrotki. Przypadkiem trafił na konkurs taneczny związany z wrotkami. Nie wiele myśląc zapisał się. Do wygrania było sporo pieniędzy. Tak naprawdę Indianinowi chodziło by pokazać swoje umiejętności i zrobić to dla zabawy.
Każdy uczestnik przedstawiał ze swoją muzyką swój układ taneczny. Na końcu został Chocise.
- Drodzy państwo ostatnim zawodnikiem został Chunni - ogłosił spikier.
Młodzieniec powiedział jaką piosenkę wybrał, a techniczni po chwili puścili piosenkę Elton'a John'a - I'm still standing.
Następnie zaczął się pokaz nietypowy i inny niż wcześniejszych uczestników. Chunnimu udało się zrobić potrójny obrót, wpląt w taniec wiele ciekawych figur.
Indianin nie myślał, że wygra. Tak naprawdę to było, że pierwszy raz cokolwiek wygrał. Dostał mały czek z pokaźną gotówką.
Chocise stwierdził, że dojedzie do swojego nowego domu na wrotkach. Tak jakoś niefortunnie się zdążyło, że wpadł na nieznanego mu mężczyznę o azjatyckich rysach twarzy. Nie wiadomo czemu jeszcze wypadł Chunniemu szkicownik akurat pod nogi drugiemu mężczyźnie.
Ogólnie Indianin nie mógł pozwolić by ani on ani nieznajomy udali, więc cóż...
oboje skończyli w swoich ramionach.
- Bardzo pana przepraszam - odrzekł.
Następnie po chwili puścił mężczyznę by nie czuł się hmm... zbyt niekomfortowo w objęciach młodego Chocise.
Chłopak spojrzał na zegarek i musiał już jechać. Jednak zatrzymał się w najbliższym sklepie, bo obiecał odebrać jedna rzecz dla swojego ojca.
Na pewno nieznajomy widział do którego sklepu na chwilę wszedł Indianin.

Alexander Acria
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
wykładowca z tytułem doktora — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Wracam do domu od tylu lat. Wciąż po kryjomu, przed wschodem dnia. Wracam do domu, ostatni raz...
Chunni Chocise

Odpoczywając od kontaktów z rodzicielką zapalił papierosa. Nie mógł się jednak nacieszyć tym nałogiem za długo. Zaraz odezwała się jedna z drugą matką i dostał opierdol życia jak to szkodzi ich bąbelkom. Chcąc nie chcąc zgasił więc papierosa i skupił się tylko na pokazach, a raczej na ostatnim, który był zapowiedziany na ten dzień. Nie za bardzo znał się na imionach. W sumie powinien bardziej się orientować, ale nigdy nie był zbyt obeznany w rdzennych czy też bardziej zagranicznych imionach. Nie był więc pewien kogo ujrzą jego oczy póki rzeczony mężczyzna nie pojawił się, by zaprezentować swoje umiejętności. Co do całości pokazu to ciężko oceniać Lexowi. Po pierwsze się zupełnie na tym nie znał. Po drugie miał średnią miejscówkę jeśli chodzi o samo obserwowanie. Został lekko przepchnięty do tyłu, prawdopodobnie przez fanki owego Chunniego. A po trzecie? Był lekko zirytowany faktem, że matki opierdoliły go za niewinność. No przynajmniej jemu się wydawało, że nie miały żadnych powodów do oburzenia.
Pokaz dobiegł końca, a sam Lex musiał jeszcze poczekać aż nagrody zostaną rozdane. Nie chciał się przepychać specjalnie obok zestresowanych jego paleniem matek! Wolał odczekać aż sobie pójdą i wtedy udać się spokojnie spacerem do domu. Nie przewidział jednego faktu. Nie sądził, że ktoś na wrotkach wjedzie w niego! Przez chwilę wpatrywał się w mężczyznę z lekko rozchylonymi z szoku ustami, by potem nawet nie zdążyć odpowiedzieć mu na przeprosiny. Zwycięzca ulotnił się tak samo szybko jak wpadł na Lexa. Miał nawet dać mu święty spokój kiedy zauważył, że prawdopodobnie on zgubił coś co należało do niego. Podniósł z ziemi szkicownik, upewnił się czy na pewno nie należy do nikogo stojącego w pobliżu, a potem ruszył śladami pana Chunni. Nie musiał go nawet długo szukać. Wszedł za nim do sklepu, poczekał cierpliwie aż ten załatwi swoje sprawy, a potem ukłonił się lekko przed nim podając po mu chwili szkicownik.
-Zgubił to pan wpadając na mnie. Niezmiernie przepraszam, że stanąłem na pańskiej drodze i gratuluję wygranej. W ramach przeprosin może da się pan zaprosić na coś słodkiego z parku! Zwycięzcy należy się mały zastrzyk kalorii, by miał siły wrócić do domu! - normalnie nie zaproponowałby tego nikomu. Normalnie oddałby szkicownik i poszedł w swoją stronę. Jednak teraz szukał powodów by nie wracać za szybko do rodzicielki. Choć pewnie zjedzenie gofra czy tam lodów nie opóźni powrotu jakoś znacząco, a sama mama może go w każdej chwili namierzyć, ale... to zawsze parę minut dodatkowych spokoju!
powitalny kokos
Blue
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chocise miał trochę problem z odebraniem ten rzeczy, ale zaraz pisał rachunek czy tam inny numer. Indianin nie rozumiał jak ci ludzie mogą tak żyć. Jednak życie w rezerwacie było łatwiejsze. Nie było tej całej technologi, bo jeszcze płacił karta. U niego nikt za niczym nie gonił. Życie było po prostu spokojniejsze.
Chunni zdziwił się widząc mężczyznę, na którego niedawno wpadł. Jakoś nie przypominał sobie, że zapomniał go przeprosić. Przeprosił prawda?
Za chwilę dowiedział się o co chodzi. Nawet nie zauważył, że zgubił swoją najcenniejszą rzecz.
Niedawno zdążył zmienić wrotki na buty, bo już został ochrzaniony, że śmiał tu wjechać na butach na kółkach.
- Dziękuję bardzo panu za jedno i drugie - powiedział i też ukłonił się mężczyźnie.
Indianin kiedyś czytał o kulturze osób z Azji. Pragnął nie urazić w żaden sposób nieznajomego. Po raz kolejny zdziwił się. Nie sądził, że zostanie zaproszony gdziekolwiek. Jedyną osobą, którą powinna przeprosić był Chunni.
- Pewnie! - powiedział z entuzjazmem.
Zamyślił się na chwilę. Przecież nie będą sobie tak cały czas panować nieprawdaż? Poza tym nie wiedział czemu, ale nieznajomy w jakiś sposób zaintrygował Indianina i wpadł mu w oko. Znaczy jak na razie nie chciał zrobić z siebie idioty, po prostu chciał wybadać teren.
- Jestem Chunni, a ty? Zgadzasz się ze mną, że nie będziemy sobie panować prawda? - zapytał.
Chocise chciał nawiązać bliższą relacje z tym mężczyzną. Oczywiście brunet zrozumie jeśli Azjata nie będzie chciał dalej kontynuować ich znajomości i tylko skończy się tylko na ciastku czy czymś słodkim.
Oczywiście Chunni wziął od niego swój szkicownik i schował go delikatnie do plecaka sprawdzając czy teraz jest dobrze zasunięty.
- Słuchaj chciałbym jeszcze raz cię przeprosić, bo to moja wina, że wpadłem na ciebie. To może później pójdziemy do kawiarni. Postawie ci kawę lub herbatę. Oczywiście jeśli masz czas, więc co ty na to? - zapytał z uroczym uśmiechem.
Następnie poprawił sobie niesforny kosmyk włosów, który wpadł mu w oko i zaczepił za ucho. Miał on dziwne wrażenie, że też się zarumienił, ale miał nadzieję, że jego rozmówca tego nie zauważył.
Jednak jak widać nie był to dzień Chunniego i mężczyźni zjedli tylko coś słodkiego
i napili się kawy, a potem rozeszli się w swoje strony.

x2 z/t.

Alexander Acria
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
ODPOWIEDZ