Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Minął już miesiąc odkąd przekroczyła próg lokalu po to by zostawić na barowej ladzie swój mocno uszczuplony życiorys zawodowy. Sama jego prezencja nie zachwycała czytelnika przez wgląd na to, że przypominał raczej świstek papieru wyciągnięty z najgłębszej otchłani jak torebki, na co wskazywać mogły liczne zagniecenia. Sama do końca nie rozumiała jak udało jej się zdobyć tę prace bez żadnego doświadczenia, bo przecież takowego nie nabyła praktycznie nigdzie. Poświęcała się głównie nauce i studiom, które rzuciła na półmetku, dzielącym ją od porządnej prawniczej kariery, a ostatnie lata spędziła na garnuszku rodziców, którzy zobowiązali się utrzymywać ją aż do otrzymania dyplomu. Czy gdyby wiedziała jak zakończy się jej romantyczna pogoń za facetem, który miał ją głęboko w poważaniu, zastanowiłaby się raz jeszcze i dokończyła naukę na uniwersytecie? Miałaby dobrze płatną i znacząca pracę, własne pieniądze i wsparcie rodziny, która skutecznie odcięła ją od swych funduszy. Była jednak tutaj - w starym barze w którym podawała gwarnej klienteli napoje, wysłuchiwała licznych zażaleń i znosiła niestosowne komentarze wszystkich schlanych facetów. Był jeszcze jej szef, którego wąski umysł nie pojmował jak bardzo starała się by pogodzić wszystkie swe życiowe obowiązki. Połączenie pracy w barze z opieką nad cudzymi dziećmi nie była łatwa, więc nie dziwota, że zdarzały jej się poślizgi przed pracą bądź prośby o to by mogła opuścić ją szybciej. Zarabiała na życie jak mogła i to wciąż było za mało.
Halo? Harden, jesteś tu? — zawołała na fajrant, wychylając się przed drzwi prowadzące na zaplecze i rozglądając się za swoim szefem. Kiedy dostrzegła go zliczającego dostawę alkoholu, przywiezionego rano, uśmiechnęła się ciepło i weszła wgłąb pomieszczenia.
Skończyłam na dziś i przyszłam po wypłatę — rzuciła niepewnie, czując się dziwnie, prosząc obcego faceta o pieniądze. Cóż, to był jej pierwszy raz i wiedziała, że musiała nawyknąć do nowej rzeczywistości.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
001.

Wyobrażał to sobie w zupełnie inny sposób. Naiwnie wierzył, że będąc właścicielem (co doprawdy brzmi dumnie), będzie odpowiedzialny wyłącznie za wydawanie poleceń, dokonywanie przelewów oraz – a może przede wszystkim – wyciąganie pieniędzy z barowej kasy. Wprawdzie liczył się z tym, że odpowiedzialność za całe przedsięwzięcie będzie spoczywać na jego barkach, jednakże nie sądził, że ten pub stanie się jego domem. Czasami miał wrażenie, że dobrowolnie przykuł się kajdanami do tego miejsca. Przychodził pierwszy, wychodził ostatni. Przez minione lata powinien przywyknąć lub przynajmniej wyznaczyć sobie jakiegoś zaufanego zastępcę. Najwidoczniej nie był gotowy ani na jedno, ani na drugie.
— Donnie, wchodź — rzucił przez ramię, starając się zapamiętać liczbę butelek tequili.
Przed miesiącem, zerkając na wydruk z jej imieniem, był przekonany, że to dziewczyna podobna do wszystkich, które pracowały tu wcześniej. Puby charakteryzowały się dużą rotacją pracowników, a doświadczenie podpowiadało Harden’owi, że Donnie również nie zagrzeje miejsca wśród członków załogi. Wydawała się za dobra na to miejsce. Dopiero gdy dowiedział się więcej na jej temat, zrozumiał, że była zagubiona, nie miała odpowiedniego przygotowania do pracy fizycznej i wydawała się trochę nieobyta. Ale dlaczego miałby nie dać jej szansy? Ostatecznie wyciągał już rękę do znacznie bardziej szemranych osób.
— Ach tak — westchnął teatralnie, strącając nieistniejący kurz z dłoni. — Miałem nadzieję na: co słychać, szefie? jak ci minął dzień? potrzebujesz czegoś? — zażartował. Oparł dłonie o boki z lekkim, nieco litościwym uśmiechem, przyglądając się swojej pracownicy. — Już cię rozliczam — poprawił się, widząc niezrozumienie, malując się na jej twarzy.
Podszedł do leżącego na biurku komputera i otworzył odpowiedni plik, od razu go drukując. Wyciągnął z sejfu wcześniej przygotowaną kopertę, ale zanim podał ją dziewczynie, utkwił w niej spojrzenie i podsunął jej wydruk do podpisania – cóż, musiał mieć potwierdzenie, że przekazał jej wynagrodzenie.
— Widziałem, że stary McGregor nie dawał ci dzisiaj spokoju. Następnym razem go spławię — dodał, podając jej długopis, od którego rano zgubił skuwkę.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Dziewczyna nigdy nie czuła ducha przedsiębiorczości i nie garnęła się do prowadzenia własnego biznesu, choć życia na własnej działalności wcale nie przekreślała. W końcu pragnęła zostać pisarką i współpracować z wydawnictwami na całym świecie ale to niczym nie przypominało prowadzenia własnego lokalu i posiadania pod sobą pracowników za których byłaby stale odpowiedzialna. Nie nadawała się do rozstawiania ludzi po kątach i przydzielania im obowiązków, choć w rzeczywistości lubiła się rządzić. Całe życie miała wszystko podawane na tacy, jednak czuła się lepiej będąc czyimś pracownikiem aniżeli gdyby sama miała nimi zarządzać. Miała dwie lewe ręce i była drobnej postury - kto brałby ją na poważnie w roli szefowej?
A więc co słychać, szefie? Jak ci minął dzień i czy nie potrzebujesz czegoś przypadkiem? — powtórzyła po nim z rozbawieniem, choć w rzeczywistości nie pragnęła tracić wolnego popołudnia na dodatkowe prace w barze. Co prawda przydałaby jej się dodatkowa kasa ale miała także zobowiązania w innym miejscu. Chciała jedynie odebrać należne jej pieniądze i w przerwie między opieką nad obcymi dziećmi, odpocząć choć przez godzinkę. Podążyła a nim do biurka i splotła dłonie, przyglądając się temu jak stukał w klawiaturę komputera. Podziwiała go za to jak radził sobie z prowadzeniem tego miejsca - dbał o miesięczne rozliczenia pracowników, dostawy i porządek w lokalu; co najmniej jakby potrafił się rozdwoić. Ona tak nie potrafiła, skakała między dwoma miejscami i z trudem udawało jej się z czymkolwiek wyrobić.
Podpisała dokumenty, które jej podsunął i oddała mu je. — To nic takiego, jest niegroźny — odparła cicho i choć drażniły ją zaczepki obcych mężczyzn, nie zamierzała robić z tego większego problemu. Na pewno gdyby dostrzegła jakieś niepokojące zachowania, poinformowałaby go o tym ale nie chciałaby interweniował bez potrzeby. McGregor był w końcu stałym klientem i to na takich ludziach jak on, bar zarabiał najwięcej. — W końcu się przyzwyczaję — dodała z uśmiechem, by dać mu do zrozumienia, że niczym nie musiał się martwić. Nie przysporzy mu dodatkowych kłopotów.
Chciałam jeszcze o coś zapytać — zagaiła i zwilżyła językiem usta. Wiedziała, że to jej pierwszy, przepracowany miesiąc i nie powinna przeciągać struny ale czy miała inne wyjście? — Mogłabym w czwartek spóźnić się pół godziny? Do południa pracuje w innym miejscu i nie zdążę dotrzeć na czas — zapytała w końcu z nutką niepewności i spojrzała na niego badawczo. Nie chciała mu się narażać i prosić o zbyt wiele - w końcu ostatnimi czasy więcej zaliczała spóźnień aniżeli przychodziła punktualnie.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Harden nigdy nie miał planu na życie. Chwytał się momentów, absolutnie nie licząc na to, że znajdzie dla siebie stałe miejsce. Nie chciał się przywiązywać. Wizja pracy w pełnym wymiarze godzin, w dodatku będąc przykutym do korporacyjnego biurka, wydawała mu się gorszą od więzienia. I gdyby nie to, że choroba marki (którą mimo szaleńczej nadopiekuńczości) bardzo kochał, prawdopodobnie nie zrozumiałby jeszcze przez długie lata, jak ważną wartością jest posiadania finansowego zabezpieczenia, dobrego ubezpieczenia zdrowotnego i mieszkania, do którego można wracać.
Stawiając pierwsze kroki w roli właściciela tego lokalu, miał wspólnika. Przyjaciel miał odciążać Hardena w wielu obowiązkach – podział wydawał się sprawiedliwy i obaj przystali na wzajemnie wysunięte warunki. Natomiast gdy tylko pojawiły się pierwsze problemy – początkowy niedobór pracowników, nieścisłości w kwestii koncesji pozwalającej legalnie sprzedawać alkohol, a przede wszystkim piętrzącymi się stosami nieopłaconych faktur – wspólnik wycofał się. Zwiał. Uciekł. Zniknął. Od tego momentu Harden radził sobie sam. Wiele musiał się nauczyć, niestety w większości na własnych błędach, przez co lekcje były łatwe do zapamiętania, ale jednocześnie niezwykle bolesne.
— Jeszcze trochę poćwiczysz, a nawet zacznę brać twoją troskę na poważnie — odparł, oceniając jej aktorski popis. Nie, nie oczekiwał od niej, że zostanie dłużej. Cenił czas swoich pracowników, prosząc ich o przysługi wyłącznie wtedy, gdy naprawdę nie miał innego wyjścia. Zazwyczaj sam wolał przejąć ich obowiązki, niżeli niszczyć komuś zaplanowany dzień. To zaskakujące, jak ogromne pokłady odpowiedzialności odkrył w sobie przez tych kilka lat prowadzenia Rudd’s.
Wziął od niej podpisany dokument i schował do odpowiedniej teczki – zgodnie z kursem administracji biurowej, nauczył się segregować wszystko, co dotyczyło rachunków firmy.
Wysunął kopertę w stronę dziewczyny, jednak gdy usłyszał jej prośbę, cofnął rękę. — Usiądź, proszę — wskazał jej ręką obrotowy fotel stojący przy biurku, a sam oparł się biodrem o krawędź jego blatu. Skrzyżował ręce i przez chwilę po prostu milczał. Nie chciał wyjść na zgreda. Zawsze starał się być w porządku w stosunku do wszystkich ludzi, których zatrudniał, ale czasami, w tych nieczęstych momentach, musiał też stawiać wymagania. Nawet za cenę późniejszego obgadywania go za plecami.
— Musimy porozmawiać o twoich spóźnieniach, Donnie — zaczął. Uśmiechnął się nawet lekko, nieco pobłażliwie, trochę jakby chciał skarcić małe dziecko, jednocześnie nie tracąc jego sympatii. — Nie możesz oczekiwać ode mnie, że będę to tolerował. To był twój pierwszy miesiąc, więc cierpliwie przymykałem na to oko, ale to musi się skończyć. Ilekroć ty przychodzisz później, ktoś inny zostaje dłużej. Każdy z nich ma swoje plany, swoje życie. Zapewniam cię, że pozostałym pracownikom też nie jest to na rękę — wyrzucił z siebie, zachowując spokojny i neutralny ton głosu. Nie zamierzał jej karcić, chciał po prostu porozmawiać i otrzymać wyjaśnienia.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Czy planem można było nazwać dziecięce marzenia o zostaniu pisarką albo wybór studiów prawniczych, które być może zapewniłyby jej staż i stałe miejsce w renomowanej kancelarii? Druga opcja była przede wszystkim planem jej ojca i choć naprawdę ją to interesowało, wiedziała, że bycie adwokatem nie byłoby do końca spełnieniem jej aspiracji. W wolnym czasie czytała książki, trochę pisała i zakuwała do egzaminów ale wierzyła, że dopiero po uzyskaniu dyplomu stanie przed życiowym wyborem i stworzeniem własnego planu, którym pragnęłaby podążać. Będąc na utrzymaniu rodziców wcale nie musiała się spieszyć i choć marzyła o niezależności finansowej i uwolnieniu się od wpływów rodziny to musiała przyznać, że było to dość wygodne rozwiązanie. Nie musiała martwić się o rachunki i miała czas na to by stworzyć strategie na najbliższe lata.
Hej, nie przyzwyczajaj się, co? Nie jestem typem Matki Teresy z Kalkuty — rzuciła pół żartem, pół serio, bo po skończonej zmianie nie marzyła wcale o tym by jakkolwiek interesować się jego życiem prywatnym czy pracować charytatywnie, bo tak wypadało postąpić. Owszem, nie miałaby problemu z drobną pomocą mężczyźnie podczas gdy była na zmianie ale poza nią, ceniła sobie swój czas wolny, którego i tak miała niewiele. Jak na pewno zdążył zauważyć, dziewczyna była w ciągłym ruchu; wciąż dokądś się spieszyła i żyła w pośpiechu, próbując ciągnąć dwie sroki za ogon.
Wiem, naprawdę przepraszam. To nie tak, że ciężko zebrać mi się z łóżka albo w drodze do pracy załatwiam prywatne sprawy. Zazwyczaj pędzę z drugiego końca miasta, bo próbuje pogodzić ze sobą obie prace — wyjaśniła szybko, choć po słowach swego przełożonego zrozumiała, że jej tłumaczenia na nic się zdadzą. Całkowicie rozumiała jego stanowisko i wiedziała, że na jej spóźnieniach cierpi cała reszta ale naprawdę nie wiedziała jak mogłaby tego uniknąć. Jeśli zaproponuje inne godziny rodzinie, której dziećmi się opiekuje, najpewniej poszukają innej niani, bo sami mieli pracę do której się spieszyli bądź też inne, równie istotne obowiązki. Z drugiej strony, to samo czekało ją w barze - Harden mógł szybko zastąpić ją innym pracownikiem, który sprawdziłby się w roli kelnera sto razy lepiej. Sama się zastanawiała czy nie powinna po prostu poszukać innej pracy; takiej, której harmonogram zgrywałby się z jej druga pracą. — Wcale tego nie oczekuje ale.. — zaczęła, jednak szybko urwała zdanie i westchnęła ciężko, czując, że nie istniała wymówka, która cokolwiek by w tej sytuacji zdziałała — Ja naprawdę się staram i zależy mi na tej pracy ale nie wiem co mogłabym zrobić by tych spóźnień uniknąć, Harden. Opiekuje się dzieciakami i ich rodzice tez nie są przychylni do tego bym urywała się szybciej i zostawiała ich pociechy samopas — dodała i klapnęła ciężko na krzesło przy biurku. Czuła się beznadziejnie ale nie chciała by stawiał jej ultimatum. Ledwo wiązała koniec z końcem, a utrata jednej pracy mocno pogorszyłaby jej sytuacje finansową.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Usamodzielnianie się było procesem cholernie trudnym, niewygodnym, ale jednocześnie dającym ogrom satysfakcji, niestety przychodzącej dopiero wraz z upływem czasu. Harden z przyjemnością opuszczał Lorne Bay, aby zacząć studia, będące niczym więcej niżeli najskuteczniejszą wymówką do wyprowadzenia się z domu i jednoczesnego pozostania na utrzymaniu rodziców. Niespełna dwa lata, które spędził w Sydney, traktował jako jedną z najciekawszych przygód swojego życia. Ktoś mógłby uznać to za czas zmarnowany, bo przeznaczony wyłącznie na zabawę, ale dla niego wtedy nie liczyło się nic poza tworzeniem wspomnień. Niczego nie żałował. Gdyby wówczas nie wykorzystał tej okazji, prawdopodobnie nigdy więcej nie dostałby podobnej szansy. Obecnie odrobinę wolności dawało mu Rudd's. Wprawdzie miał masę obowiązków, ale jednocześnie nikogo nie musiał słuchać, przed nikim się płaszczyć. Uważał to za swego rodzaju zwycięstwo, choć wyszarpane życiu nie bez ran.
— Nie? Myślałem, że w ogłoszeniu wyraźnie zaznaczyłem, że uległość, posłuszeństwo i b e z i n t e r e s o w n a pomoc właścicielowi to niezbędne minimum moich wymagań — odparł, krzyżując ramiona, jakby chciał zademonstrować swoje niezadowolenie z postawy pracownicy. Szybko jednak rozluźnił ręce i uśmiechnął się szerzej. Nie, oczywiście nie zamierzał dziewczyny w żaden sposób wykorzystywać! Lorne Bay było na tyle małą mieściną, że wiadomość o prześladowaniu w pracy rozniosłaby się w kilka dni. Nie, takiego piwa Harden warzyć nie chciał,.
— Lubię cię — rzucił, rezygnując z lekkiego, żartobliwego tonu. — Ale nie mogę tego tak zostawić — poinformował ją z głuchym westchnieniem. Nieco roztargniony zmierzwił włosy, próbując odpowiednio dobrać słowa. Nie zamierzał jej zwalniać, ale nie mógł też postawić jej potrzeb ponad pozostałymi pracownikami. — Może zatrudnię cię na mniejszą część etatu? Każdego dnia ustawię plan tak, żebyś przychodziła godzinę później. Nie wiem, czy jest inny sposób, żebyś mogła pogodzić te dwie prace. Nie zamierzam cię nakłaniać do wyboru jednej, ale musisz zrozumieć, że traktując cię ulgowo, samodzielnie wykopię pod sobą dołek — wyjaśnił. Przywykł do zmieniających się pracowników, ale każdorazowe szkolenie nowej osoby zajmowało czas. Nie chciał po raz kolejny tłumaczyć wszystkiego od zera. Poza tymi spóźnieniami, był zadowolony z Donnie. Może bywała niezdarna, ale w tym tkwił jej urok. — Przemyśl to i daj mi znać — dodał spokojnie. Poniekąd ją rozumiał. Sam bywał w trudnych finansowo sytuacjach, szczególnie kiedy jego rodzina dowiedziała się o chorobie matki. Większość pieniędzy wydawali na leczenie oraz dalsze badania. Cokolwiek stało za trudnościami Donnie, z jej perspektywy musiało być równie istotne. Przecież ludzie nie zaharowują się dla przyjemności.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Gdyby nie rodzice, którzy nad wyraz długo utrzymywali dorosłą córkę, dziewczyna znacznie szybciej przywykłaby do samodzielnego i odpowiedzialnego życia, nie czując się teraz jak życiowa sierota, która nawet z opłaceniem podstawowych rachunków miała problem. Nie mogła wcześniej narzekać, jednak zawsze marzyła o tym by odciąć się od wpływów ojca i żyć według własnych pragnień, jednak za każdym razem jej plany krzyżowali jej rodzice, którzy za wszelką cenę pragnęli tego by ich córka poszła ścieżką, która zaplanowali dla niej przed laty. Była ubezwłasnowolniona przez własnych starych, więc chyba nic dziwnego w tym, że zgodziła się wyjechać z dnia na dzień z obcym facetem? Potrzebowała tego; potrzebowała podjąć własną, nawet tę nierozważną decyzję.
Oh, no i widzisz! Wszystko wskazuje na to, że jestem po prostu beznadziejnym pracownikiem — rzuciła pół żartem, pół serio. Nie traktowała jego słów poważnie, jednak w swoje całkowicie wierzyła, bo czy to nie dlatego po utrzymaniu wypłaty wciąż tkwiła przed jego biurkiem, słuchając o tym co zrobiła nie tak? Nie bagatelizowała jego próśb i upomnień i naprawdę starała się o tę pracę, jednak zdawała sobie sprawę, że to mogło po prostu nie wystarczać. Dopóki musiała godzić wszystkie swe obowiązki, jej posada była zagrożona.
Słyszałeś stwierdzenie, że wszystko to co słyszymy przed ale jest nieważne? — westchnęła ciężko i tak jak się spodziewała, to co było po ale jedynie bardziej sprawę skomplikowało. Dostrzegała jego starania i walkę o to by zachować ją na danym stanowisku przy możliwie największym ograniczeniu strat ale czy to w ogóle było możliwe? — To brzmi rozsądnie i jestem ci cholernie wdzięczna za twoją wyrozumiałość i pomoc ale prawda jest taka, że pół etatu na niewiele mi się zda. Potrzebuje pełnego wymiaru godzin i pełnego wynagrodzenia, Harden — wygięła usta w prostą linijkę i wzruszyła ramionami. Nie mogła dyktować mu warunków ani prosić by naginał własne zasady ale na tę propozycję zgodzić się nie mogła.
A może.. — zaczęła po chwili namysłu, sunąc palcami po krawędzi drewnianego biurka — Może mógłbyś dać mi jakieś dodatkowe zmiany? Wtedy mogłabym zrezygnować z niańczenia dzieci bez obawy, że nie będzie mnie stać na opłacenie wynajmowanego pokoju. Zajęłabym się dostawami i wszystkim tym co byś mi zlecił. Wtedy byłabym Matką Teresą z Kalkuty, której tak potrzebujesz — uśmiechnęła się szeroko, eksponując przed nim swoje zadbane, śnieżnobiałe zęby. Nic innego nie przychodziło jej do głowy tylko czy jemu odpowiadało takie rozwiązanie? Musiałby znaleźć dodatkowe fundusze, a to wcale nie było takie łatwe!

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Tęsknił za podejmowaniem nierozważnych decyzji. Wprawdzie wydawało mu się, że pogodził się z koniecznością wejścia w dorosłość, jednakże bywały chwile, w których miał ochotę odwrócić się plecami do wszystkich obowiązków i dać się ponieść. Niestety życie wciąż zaskakiwało go, rzucając mu pod nogi kolejne kłody. Pokonując każdą z nich, miał nadzieję, że wreszcie nadchodzi moment, w którym będzie mógł odpocząć, ale wówczas nadchodził nowy problem, a tuż po nim pojawiał się następny. Czasami Harden wyolbrzymiał nękające go trudności; jakby szukał wymówki do pozostania na stanowisku ze wciąż uniesioną gardą, gotów do mierzenia się z każdą przeciwnością. Być może rzeczywiście tak było. Być może nie był już tym samym mężczyzną, który w młodości uwielbiał szaleństwo i podniecający smak ryzyka. Stał się nudnym człowiekiem? Ta wizja odrobinę go przerażała.
— Gdyby tak było, podziękowałbym ci za współpracę po pierwszym rozlanym piwie — zapewnił ją. Nie musiałby się nawet specjalnie wysilać, by znaleźć argument pozwalający mu zwolnić Donnie bez wyrzutów sumienia.
Uśmiechnął się łagodnie, słysząc wyświechtane powiedzonko. [/i]„Ale”[/i] rzeczywiście nie było niczyim sprzymierzeńcem. Zauważył, że Donnie nerwowo zmarszczyła brwi. Czasami zapominał o tym, jak piękną była kobietą. Choć nie dawał tego po sobie poznać, wciąż mierzył się ze złamanym sercem, co powodowało, że nie patrzył na kobiety w taki sam sposób, jak robił to przed poznaniem Gemmy. Mimo że nie byli parą już od kilku miesięcy, Harden wciąż miewał poczucie winy, gdy zaczynał odczuwać pożądanie względem innej. Przyjaciele powtarzali mu, że najlepszym lekiem byłby niezobowiązujący seks. Prawdopodobnie mieli rację. Ale… Ale Harden nie był równie pewny siebie, co przed operacją. Sztuczne jądro zdecydowanie nie ułatwiało mu podbojów.
Wysłuchał jej propozycji, nieświadomie podążając wzrokiem za jej drobnym palcem powoli sunącym po blacie. Przełknął ślinę i odwrócił wzrok, skupiając się na twarzy dziewczyny i temacie, który poruszyli. Bądź poważny, Harden.
— Uważam, że to nie jest doby pomysł — odparł. — Żeby zrobić to zgodnie z prawem pracy, musiałbym zatrudnić cię na dwa różne, niekolidujące ze sobą stanowiska. Pracujesz w Rudd’s miesiąc, to za krótko, żebym zaufał ci na tyle, by powierzyć ci część moich obowiązków — wyjaśnił, choć aby wypowiedzieć to wszystko w neutralny sposób, musiał się naprawdę wysilić. Nie ukrywał tego, że w pubie przydałby się menadżer. Inej była jego prawą ręką, ale nie mógł zrzucać na nią więcej obowiązków, niż kobieta chciała na siebie brać. — Umówmy się inaczej. Obetnę ci pięć godzin z właściwego etatu, każdego dnia będziesz zaczynała godzinę później. Za to jeśli będziesz chciała, dam ci możliwość brania nadgodzin płatnych pięćdziesiąt procent więcej — wyszedł z kolejną propozycją. Aktualnie nie miał kim zastąpić Donnie, więc gdyby odeszła, prawdopodobnie sam musiałby wejść w jej rolę, by na jakiś czas wzmocnić zespół. Z drugiej strony nie mógł, po prostu nie mógł iść jej na rękę, jednocześnie pozostając w zgodzie z założeniami, zgodnie z którymi zobowiązał się prowadzić to miejsce.
— Po tej przemiłej pogawędce pewnie nigdy nie będziesz chciała się ze mną umówić — rzucił, próbując nadać swoim słowom beztroskiego tonu. Idiota, pomyślał, ale było już za późno. I dlaczego, do cholery, czuł zdenerwowanie? Przecież potrzebował tylko niezobowiązującego seksu, niczego więcej.

donalda beardsley
Pomaga ojcu prowadzić winiarnie — Passing Clouds Winery
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Podjęła decyzje o wyjeździe i powrocie na studia, jednak przez chorobę matki wraca do miasta i u boku ojca prowadzi rodzinną winiarnie, która zepsuła jej całe dzieciństwo. Próbuje szczęścia z Hardenem ale boi się rozczarowania.
Wciąż jestem w szoku, że tego nie zrobiłeś — odpowiedziała cichutko pod nosem, udając zaskoczenie. W prawdzie zależało jej na tej pracy ale nie czuła by miała tu zagrzać miejsca na dłużej. Nie nadawała się do pracy fizycznej i nie miała żadnego doświadczenia, które ułatwiłoby jej przetrwanie pierwszego dnia, dlatego spodziewała się, że mężczyzna podziękuje jej po przekroczeniu progu lokalu. Była miło zaskoczona widząc jak reszta pracowników wspiera ją w obowiązkach i dzieli się z nią cennymi wskazówkami, a kiedy Caulfield pochwalił jej pracę, poczuła się cholernie dumna z tego, że poradziła sobie bez ingerencji ojca. Rozmawiała z klientami, uśmiechała się i tak, zrobiła kilka pomyłek ale czy to nie zdarzało się każdemu kto dopiero zaczynał przygodę z czymś zupełnie nowym? Teraz radziła sobie znacznie lepiej, jednak wciąż nie potrafiła rozwiązać problemu nagminnych spóźnień.
W sensie, chodziło mi właśnie o nadgodziny. Nie wiem jak to funkcjonuje tutaj i wszędzie indziej ale na pewno jest jakaś możliwość by to pogodzićmusiałbyś tylko tego chcieć, pomyślała. Nie znała się na prawie pracy ani prowadzeniu biznesu ale przecież cała masa osób zostawała po godzinach by zarobić trochę dodatkowej kasy. Nie uważała by było to coś, co mogłoby kolidować z prawami pracownika oraz pracodawcy. — To chyba rozsądne wyjście. Przyda mi się każdy, dodatkowy cent — pomyślała chwilę, marszcząc czoło i kalkulując w ciszy. Wiedziała, że nie mogła prosić o więcej, więc w końcu pokiwała stanowczo głową i uśmiechnęła się, czując, że udało jej się uniknąć wydalenia z pracy. Mogła zachować i stanowisko kelnerki i opiekunki, a przy tym miała też szanse dodatkowo dorobić do swojego marnego budżetu.
Umówić się? Z Tobą? — zapytała pełna konsternacji i zachichotała, czując jak odrobinę pieką ją policzki. Wcale nie zamierzała się z niego naśmiewać, jednak jego propozycja całkowicie zbiła ją z pantałyku. — Przepraszam, ja.. nie zrozum mnie źle ale kompletnie się tego nie spodziewałam. Mam nadzieje, że to nie jest warunek naszego układu? No wiesz, ja się z tobą umawiam, a ty pozwalasz mi tu pracować i zarabiać dodatkową kasę — odparła i szybko zganiła się w myślach. Czy właśnie posądziła swojego szefa, który ugiął się przed nią dosłownie chwilę temu o niemoralne propozycje? Cholera, nie mogła zignorować jego cudownego uśmiechu i czekoladowych oczu ale przecież to Donnie - ona świrowała na punkcie każdego, nieprzeciętnego mężczyzny! — Wiesz co, pójdę już. Dziękuje za wypłatę oraz pomoc i obiecuje, że więcej problemów ze mną nie będzie — odsunęła krzesło i wstała, poprawiając materiał czarnego sweterka. Uśmiechnęła się uroczo i sięgnęła dłonią po kopertę, przypadkiem dotykając opuszkami palców jego dłoni, spoczywającej na biurku. Szybko się wycofała i pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę drzwi za którymi zniknęła. Była speszona jak dwunastolatka, na którą spojrzał się chłopak ze starszej klasy. To było żenujące!

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Rozumienie praw określających zobowiązania pracodawcy również dla niego stanowiło niemałe wyzwanie. Mogłoby się wydawać, że jako właściciel pubu istniejącego na tutejszym rynku już od kilku lat, powinien lepiej orientować się we wszystkich kruczkach, a jednak Harden od samego początku wolał zlecać tworzenie umów specjaliście; pomogło mu to uniknąć wielu nieprzyjemności i wpadek, które mogły go słono kosztować. Z biegiem czasu zdążył jednak przyswoić większość zasad, dzięki czemu nie wyszedł przed Donnie na ignoranta, niepotrafiącego właściwie zarządzać własnym biznesem.
— W takim razie uznaję to za udany kompromis — stwierdził, obserwując dziewczynę, by wyłapać wszelkie grymasy na jej twarzy, które mogłyby świadczyć o niezadowoleniu z jej strony. Kiedy niczego podobnego nie zauważył, uśmiechnął się ukontentowany. — W takim razie następnym razem dam ci nową umowę do podpisania. Treść będzie taka sama, poza doprecyzowaniem ilości godzin etatu i ustaleniem wynagrodzenia za dodatkowe godziny — dodał, by wszystko było przejrzyście wyłożone. W przeszłości miewał już nieprzyjemne utarczki z urzędnikami, więc teraz robił wszystko, by nie doszło do nich po raz kolejny. Wprawdzie Donalda wydawała się godną zaufania osobą, ale wszędzie tam, gdzie w grę wchodziły pieniądze, Harden nauczył się nie wyrokować przedwcześnie.
Dopiero gdy powtórzyła jego propozycję głośno, usłyszał, jaką bzdurę powiedział. Wybrał zdecydowanie nieodpowiedni moment, by zaprosić ją na randkę.
— Nie tak to miało zabrzmieć — wypalił, drapiąc się z tyłu głowy, by ukryć zażenowanie. — Nie zamierzałem wplątywać cię w żaden układ. Propozycja była odrębną kwestią. W każdym razie nie ma to nic wspólnego z pracą w Rudd’s — wyjaśnił, by rozmyć wszelkie wątpliwości, które swoim pytaniem mógł zasiać w jej głowie. Błąd, gościu. Błąd. Czyżby naprawdę wyszedł z wprawy? Niedawno zakończył najpoważniejszy związek w swoim życiu – jednocześnie najdłuższy – ale czy ta przerwa w randkowaniu całkowicie wyprała mu mózg?
— Najlepiej uznaj to za nietrafiony żart — dodał, lekceważąco machając ręką. Zamiecenie tego pod dywan, było najlepszym, co przyszło mu do głowy.
W tym samym momencie, w którym Donnie sięgała po kopertę, on chciał przysunąć ją bliżej niej, by subtelnie zakończyć to spotkanie. Wtedy niezręczność powróciła, bo gdy tylko poczuł jej skórę, gwałtownie odsunął dłoń. — Tak, tak. Idź. Do zobaczenia — rzucił, a gdy wyszła, zaklął siarczyście, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę.

Koniec.

donalda beardsley
ODPOWIEDZ