właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Spaliłam - z jednej strony trochę się dziwiła reakcji Eve, a z drugiej wcale. Trzeba było jednak na wszystko popatrzeć oczami Gin, która w tym całym zamieszaniu była jednak naprawdę mocno przekonana, że Paxton ja zdradziła. To złamało jej serce na tysiąc małych kawałków, a spalenie tak ważnej dla Eve rzeczy dało Gin odrobinę satysfakcji i sprawiło, że chociaż na chwilę poczuła się lepiej, chociaż zdawała sobie sprawę, ze koszulka to nie do końca to samo co zostanie oszukaną i wykorzystaną. A właśnie tak o tym wtedy myślała Blackwell. Teraz, gdy sprawa się nieco wyjaśniła, było już za późno. Ginevra mogła okłamywać kobietę, ze nie ma pojęcia, gdzie jest ta koszulka, ale nie chciała znów pakować się w kłamstwa, nawet tak drobne, bo to nigdy do niczego dobrego je nie doprowadziło. - Nie muszę, ale chcę - stwierdziła i lekko się uśmiechnęła. Nie zmuszała ją przecież do tego! Gin jednak czuła, że powinna to Eve jakoś wynagrodzić. Kiedy pewnie, by się po prostu przed nią rozebrała i powiedziała, że ona sama jest prezentem z okazji przeprosin, ale tym razem to nie miało prawa zadziałać.
- Będzie dziwne jeżeli same tak zaczniemy uważać - starała się tak na to nie patrzeć. Cała ta sytuacja była dość niespotykana, ale jeżeli miały sie ze sobą kolegować czy przyjaźnić to definitywnie powinny na to wszystko przestać patrzeć w takich kategoriach, bo inaczej każde ich spotkanie będzie czymś dziwnym. - No, nie musiałaś mnie specjalnie prowadzić do sypialni żeby zobaczyć mój stanik, mogłaś po prostu poprosić - bo Gin sądziła, że tego typu żarty jakoś sprawią, że atmosfera nie będzie jakoś mocno napięta i trochę obie wyluzują. Poza tym, nie miała pod tą koszulką nic czego Eve wcześniej już nie oglądała więc trochę mało się tym przejmowała, nawet jeżeli miałaby się przy niej cała przebierać.
- Oczywiście, że jestem... dziwne, że tego nie wiedziałaś. Na bank Ci mówiłam, że jestem bardzo, bardzo niegrzeczną dziewczynką i zasługuję na karę - ktoś powinien jej zabronić żartować sobie w ten sposób, ale Blackwell chyba nie umiała trzymać języka za zębami w sytuacjach, w których powinna być bardziej opanowana. - Nie pakuje sie w kłopoty okej? To one jakimś dziwnym trafem zawsze znajdują mnie - westchnęła - ostatnio mi się zdarzyło uderzyć kilka osób, ale sami się prosili... - William, Chris, całe szczęście Eve to omineło, bo juz i tak była w złym stanie, gdy się spotkały ostatnim razem. - Kiedy jeszcze pracowałam za barem to przychodziło tam trochę zazdrosnych bab i facetów... raz czy dwa kogoś wyszarpiesz za włosy i już Cię nazywają "agresywną" - zrobiła nawet te znaczki w powietrzu. - Uważam, ze często jestem po prostu w złym miejscu o złej porze - i jakoś to wszystko tak samo wychodzi, bo najwyraźniej Blackwell nie potrafi się trzymać z dala od problematycznych sytuacji. - Chociaż szczerze mówiąc to czasem trochę się boję mieszkać zupełnie samej na tej wielkiej farmie, trzy razy chodzę sprawdzać czy wszystko pozamykałam, nie czuję się tam wybitnie bezpiecznie - Eve chyba była pierwszą osobą, której Gin to powiedziała. Wcześniej mieszkała w centrum miasta, była otoczona ludźmi, a teraz? Do najbliższego sąsiada miała kawałek. Była samotną kobietą, gdyby ktoś chciał ją napaść to nie miałaby pewnie za bardzo jak się bronić.
- Nie dzięki, wystarczy koszulka - kiwnęła głową - wszystko w porządku? Zachowujesz się jakoś dziwnie. - Zapytała przyglądając się kobiecie, a później aż się zaśmiała, bo chyba zrozumiała o co chodzi. - Chyba się mnie nie wstydzisz co? - Trochę Gin to rozbawiło i aż pokręciła głową, a później ściągnęła z siebie koszulkę, którą odłożyła gdzieś na bok. - Nic strasznego, to tylko cycki, kiedyś Ci się podobały - machnęła ręką, ale zamiast założyć na siebie nową koszulkę to rozpięła zamek w spodniach, które później ściągnęła. - Masz może suszarkę do włosów? Spróbuje je podsuszyć - bo jeszcze jej pęcherz przewieje, a to nie było nic przyjemnego. Dopiero później założyła na siebie koszulkę, która była nieco dłuższa więc trochę jej tyłek był zakryty. Chcąc się poczuć bardziej komfortowo musiała jeszcze ściągnąć stanik, który też był niestety mokry.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Wykończysz mnie, Gin – jęknęła na jakże wymowny żart na temat bycia niegrzeczna dziewczynką. Paxton było łatwo sprowokować do bliskości i tylko cudem, z ogromnymi pokładami siły, powstrzymywała się przed śmiałymi gestami. Czy to teraz, czy w sytuacjach z udziałem innych ludzi. Nie byle jakich ludzi, bo gdyby chodziło o kogoś obcego, kogo nawet nie chciałaby poznać bliżej, to bez zastanowienia dałaby się namówić na numerek w publicznej toalecie.
- Uderzyłaś kogoś? – Nie była zaskoczona. Bardziej skonfundowana, bo może zapomniała, że też dostała po pysku od Gin? – Mam nadzieję, że nie mnie. Zwłaszcza wtedy, kiedy byłam nieprzytomna. – Zaśmiała się krótko i pokręciła głową na to wspomnienie. Nie chciała źle myśleć o tamtym wieczorze. Jeszcze wtedy była bezbronna i zagubiona, ale teraz z łatwością wracała do tego z rozbawieniem zwłaszcza, że nie zamierzała w ten czy inny sposób martwić Gin. Nawet teraz, gdy sama miała mokrą koszulkę grzecznie poczeka aż ta wyschnie niż zacznie rozbierać się przed kobietą prezentując jej brzydkie sińce na ciele; wolała uniknąć niewygodnych pytań.
- A może przestań podrywać czyiś facetów albo kobiety? – zasugerowała z przekąsem na wspomnienie o byciu w złym miejscu o złej porze. – To ułatwi ci życie, chociaż pewnie ci, których uderzyłaś, na pewno sobie na to zasłużyli. – Nie sądziła inaczej, bo pomimo nadpobudliwości Blackwell wierzyła w jej osąd. Że ta pomimo mocnego charakteru i ciętego języka nie rwała się pierwsza do bitki z kimś, z kim nie miałaby szans.
Zamilkła przez chwilę przyglądając się kobiecie, od której nie spodziewała się usłyszeć takiego wyznania. Z drugiej strony otwartość świadczyła o tym, że być może rzeczywiście uda im się naprawić relacje i przynajmniej zostać kumpelkami albo przyjaciółkami.
- Mogę ci polecić firmę montującą alarmy i światła na czujki. Polecam też psa – Nie byłaby sobą, gdyby o tym nie wspomniała. – albo po prostu zadzwoń do mnie, gdyby coś było nie tak. – Zaoferowała się uznając, że to dobra droga do pojednania. Poza tym mieszkała w tej samej okolicy, więc miała blisko do farmy Blackwell. – Remi nie chciałby z tobą zamieszkać? – Nigdy go nie pytała o jego plany mieszkaniowe. Nadal się kumplowali i widywali w pracy, ale dla bezpieczeństwa emocjonalnego nigdy nie rozmawiali o Gin. Paxton wiedziała, że gdyby wspomniała coś złego o jego siostrze, to dostałaby po pysku. Nie żeby kiedykolwiek zamierzała, ale był czas kiedy czuła do Gin przeogromną złość, z którą nie umiała się uporać.
- Nie wstydzę się ciebie – zaprzeczyła zbyt szybko i zacisnęła wargi. Żeby jednak podtrzymać swe zdanie nie odwróciła wzroku, kiedy Gin zaczęła się rozbierać. – Po prostu sobie nie ufam. – Trzymanie rąk przy sobie nie należało do jej specjalności. – No i dawno nie uprawiałam seksu – dodała prawie bezgłośnie i odwróciła wzrok. – Wiem, jestem żałosna. – Musiała wtrącić zanim Gin cokolwiek powiedziała na temat jej drobnego wyznania. – Przyniosę ci suszarkę i masz jeszcze to. – Podeszła do komody z szufladami i otworzyła jedną. Wyciągnęła z niej czarne koronkowe majtki i podała Gin. – Są nowe. Nienoszone. Kupiłam je w pakiecie przed randką, ale wiesz co? Facet mnie wystawił a ja durna nawet wcisnęłam się w kieckę. – Prychnęła i pokręciła głową po przekazaniu bielizny od razu kierując się w stronę łazienki po suszarkę. Nie było jej krótką chwilę, po której podłączyła suszarkę do kontaktu blisko łóżka tak, żeby przy suszeniu Gin mogła swobodnie usiąść.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Zaśmiała się tylko na słowa Eve. Wiedziała, że jej żarty czasem były zupełnie nie na miejscu i powinna się może dwa razy zastanowić zanim coś powie, ale nie panowała nad tym i Paxton pewnie kiedyś sobie doskonale zdawała z tego sprawę. Teraz, po tych wszystkich latach, mogła się już od tego nieco odzwyczaić, spokojnie... Gin jej o tym na każdym kroku będzie przypominać.
- Tak, tak wyszło, jakoś... - machnęła ręką - nie kopię leżącego, chociaż było to kuszące nie będę udawać, że nie - chociaż jak już miałaby ją bić to zdecydowanie wolałaby to zrobić wtedy gdy Eve o wszystkim, by pamiętała. W innym wypadku nie miało to przecież sensu. W sumie, teraz też już to nie było potrzebne, bo złość, którą miała względem niej wyparowała po ich ostatniej rozmowie. (a teraz wstawka od mojej kici chodzącej po klawiaturze: hg'[;\[;'ppppppppppppppppppppppppppppp) - Nie podrywam aż tak wielu osób - wywróciła oczami i prychnęła sobie pod nosem. Ostatnio co prawda mogła przesadzić z ilością osób, z którymi flirtowała i całowała się po kątach, ale to wszystko spowodowane było chęcią zapomnienia o pewnym człowieku, o którym pamiętać nie chciała. Podobnie zresztą miała przy rozstaniu z Eve i to właśnie po tym wszystkim poznała Williama, z którym teraz miała problemy. - Oj zdecydowanie, jeden mnie okłamał, a drugi uważał za dziwkę - tak w wielkim skrócie mogła to Paxton przestawić. - Ale mój prawy sierpowy jest naprawdę nie najgorszy - mogła być z siebie dumna w tej kwestii! Znając życie to pewnie Eve pokazywała Gin jakieś techniki samoobrony, bo na bank radziła sobie w bójkach o wiele, wiele lepiej niż Blackwell.
- Zastanawiałam się nad psem, ale nie wiem, czy bym sobie była w stanie poradzić, znasz mnie, nie jestem najbardziej odpowiedzialną osobą na świecie. Ledwo sobie radzę z jabłkami, których nie trzeba specjalnie karmić i się nimi mocno zajmować - oczywiście też wymagały pielęgnacji i doglądania, ale no jednak mniej niż takie żywe stworzenie, którym trzeba było sie ciągle zajmować i mieć na nie oko. - Ostatnio się do mnie przypałętał kot, może go wytrenuje na jakiegoś kota obronnego - zażartowała sobie lekko uśmiechając się do byłej dziewczyny. - Nie proponuj mi czegoś takiego, bo jeszcze do Ciebie zadzwonię w środku nocy jak na ścianie mi się pokaże dziwnie wyglądający cień - to była bardzo ryzykowana propozycja ze strony Eve! - Jesteśmy oboje dorośli, kto normalny chciałby mieszkać z rodzeństwem? Ma swoje życie, nie chciałabym mu się w nie wtrącać. Jestem dużą dziewczynką, muszę sobie jakoś radzić prawda? - Z jednej strony czasem znów chciałaby być dzieckiem i cieszyć się tą słodką beztroską, a z drugiej nie wyobrażała sobie znów żyć w jednym domu z całą swoją rodziną. Kochała ich, ale czasem byli naprawdę męczący, szczególnie Logan, który się uważał za pępek świata.
- Nie? - Zapytała rozbawiona jej zachowaniem. - A chciałabyś? - No i znów musiała coś palnąć zanim zdążyła się ugryźć w język więc później tylko odchrząknęła i uciekła wzrokiem gdzieś na ścianę. - Nie jesteś żałosna, uwierz mi... po moim ostatnim razie panikowałam, że jestem w ciąży i już czytałam broszury klinik aborcyjnych - strasznie wtedy panikowała, bo obawiała się, że gdy zobaczy pozytywny wynik testu to coś jej się poprzestawia w głowie i dojdzie do wniosku, że zostanie matką to dobry pomysł. Co oczywiście byłoby totalną bzdurą. - Dzięki... w sumie brakuje mi nowych majtek w szufladzie - o dziwo dość często je gdzieś gubiła, albo ludzie jej zabierali... kripi. - Chciałabym Cię zobaczyć w kiecce i w koronkowych gaciach - mruknęła i gdy kobieta wyszła to na szybko wymieniła swoje mokre majtki, na te, które dostała od Eve. Czy czuła się teraz dziwnie? W chuj! - I jak się prezentuje? - Zapytała znów się nie kontrolując. - Okej, nie odpowiadaj, to było dziwne, musze sie nauczyć kiedy się nie odzywać - na czymś takim na bank, by skorzystała!

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Czyli o kota zadbasz, ale o psa już nie? – zapytała z przekąsem, bo akurat na farmie pies nie wymagał zbyt wiele. Byle miał pełną miskę z wodą i jedzeniem. Spacery nie były aż tak konieczne, bo przecież miał cały teren do oblecenia a kwestia zdrowotna zależała od rasy, ale to też nie powinno być problemem. – Chociaż koty też potrafią być dobrymi obrońcami. – Co do tego nie miała wątpliwości. Kot potrafił przeciwstawić się paru psom na raz, o czym nie tylko czytała, ale też widziała na własne oczy. – To najwyżej zadzwonisz. – Wzruszyła ramionami, bo nie uważała tego za wielki problem. – Ja albo się przejmę albo powiem, żebyś się ogarnęła. – Jak ten zły chochlik pokazała Gin język. Nie mogła wszystkich traktować z pobłażaniem i wiedziała, że gdyby rzeczywiście Blackwell przesadzała, to wprost jej o tym powie. Nie będzie klepać po główce lub po ramieniu, bo ta zobaczyła cień. Jak kobieta wspomniała była dorosła i musiała nauczyć się radzić sobie w pojedynkę bez wspomnianego brata, z którym mieszkanie wcale nie byłoby takie złe. Ile to oszczędności! Albo po prostu Eve nie wiedziała, co gada, bo sama nigdy nie miała okazji mieszkać ze swym rodzeństwem. Isabelle nie żyła od dawna a Neil rozpłynął się w powietrzu. Jako dorosła osoba nie doświadczała rodzinnych relacji ani tym bardziej sytuacji, których trochę innym zazdrościła.
A chciałabyś?; usłyszawszy te słowa przełknęła ślinę i z niedowierzaniem spojrzała na Blackwell. Znała jej żarty, ale teraz nawet nie miałaby jak tego skomentować. Ta kobieta ją dobije. Jak niby miała być grzeczną osobą starającą się o sprostowanie ich relacji i przekształcenie w znajomość, kiedy ta mówi jej takie rzeczy? To było niemożliwe.
- Ginevra matką – zamyśliła się na moment. – Wcale nie byłabyś taka zła. – Oczywiście, gdyby miała przy sobie kogoś bardziej ogarniętego, kto w jakiś sposób uzupełniłby pewne niedobory, bo sama Gin.. nie, jakby chciała to umiała się zorganizować i o kogoś zadbać. Paxton to widziała zwłaszcza raz, kiedy mocno zachorowała i wreszcie dostrzegła tę opiekuńczą stronę Blackwell.
Kucając przy szafce nocnej i sięgając do kontaktu odruchowo odwróciła się, żeby zobaczyć jak zacnie prezentuje się ex dziewczyna; w jej koszulce i majtkach! Bez dwóch zdań od dołu miała lepszy wgląd na wszystko i nawet przydługi t-shirt nie stanowił problemu.
- Przecudnie jak zawsze. – Żeby nie powiedzieć „seksownie”, co aż prosiło się o dodanie. – I na pewno lepiej niż ja w tamtej kiecce, skoro na jej widok facet zdecydował się mnie olać. – Wstała na równe nogi zostawiając suszarkę na skraju łóżka. – Pierwszy raz mi się to zdarzyło, wiesz? Do tej pory tylko słyszałam historie o tym, że ktoś czekał na swoją randkę i został wystawiony, ale najwyraźniej na każdego przychodzi pora. – Prychnęła ni to z pogardą i rozbawieniem, bo choć chciała podejść do tego z dystansem to dziwnie czuła się na myśl, że facet mógł ją zobaczyć i uciec.
Zamiast się ruszyć to stała w miejscu, kiedy Gin podeszła do łóżka, żeby móc podsuszyć mokre spodnie. Przez cały czas Eve przyglądała się jej z uwagą nie kryjąc z tym, że patrzy również na jej nogi.
- Jest jeszcze jeden powód, przez który wtedy ześwirowałam. – Poza tym, że nagle zechciała być dla Gin kimś idealnym. – Ty nadal jesteś seksy dwudziestką a ja.. – Nie dokończyła wypowiedzi i wzruszyła ramionami, bo jasne, że dostrzegała ich różnicę wieku. Nie była wybitnie duża, ale każda kobieta kończąc trzydzieści lat jest świadoma, że już od tej pory zaczyna się sypać. – Nawet w moich koszulkach wyglądasz lepiej. – Uśmiechnęła się dłonią łapiąc za t-shirt niby tak, jakby chciałaby się mu dokładnie przyjrzeć albo poprawić. – I chyba trochę schudłaś, co? – Czy wspominała wcześniej, że sobie nie ufa w kwestii trzymania rąk tam gdzie powinna? Tak. Czy kłamała? Nie i w ramach całej sytuacji oraz podkreślając swoje słowa, niby to tylko żeby ocenić wspomnianą kwestię, nieco uniosła koszulkę (bo oczywiście, że w oczach miała wagę, więc jak zobaczy całe majtki i kawałek brzucha to będzie w stanie stwierdzić, czy faktycznie Gin ubyło kilogramów). - No co? Daj zobaczysz - jęknęła, kiedy może tylko na żarty dostała po łapach od Blackwell. - Wcześniej się nie przyjrzałam. Sama mówiłaś, że mogę. - Kontynuowała, zaczepnie łapiąc za koszulkę, z czego miała nie lada zabawę. - Weź, nie bądź taka. - Gin sama ją zachęcała! A Eve.. cóż, wreszcie się poddała i zachowywała się tak, jak dawniej bez hamowania pewnych odruchów (czyli dłoni, którymi ciągle zaczepiała Gin).

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Nie muszę o niego dbać, sam o siebie dba, ja mu tylko daje wody, trochę mu jedzenia sypne, czasem się przypałęta na podwórku to go pogłaskam i o – kiedyś wpakował jej się do domu na kanapę i Blackwell nie miała serca go wywalić więc został sobie z nią na całą noc. Czy w ten sposób właśnie nieznajomy kotek krok po kroku zagarniał dla siebie jej terytorium? Całkiem możliwe. – Sama będę kotem obronnym, też mam pazury – dodała starając się to wszystko obrócić w żart. Nie lubiła wychodzić na kogoś słabego, kto nie potrafił się sobą zająć i bał się własnego cienia. Musiała być silną, niezależną kobietą. – Może po prostu kupię sobie strzelbę i będę ludzi starszyć jak na tych amerykańskich filmach – znów z jej ust poleciał żarcik, bo przecież to było lepsze niż poważna rozmowa o jej obawach. – Albo widły – dodała posyłając kobiecie uśmiech. Nie chciałaby jej zawracać głowy, Eve na pewno miała swoje problemy i Gin nie powinna być jednym z nich. To miały już za sobą. Paxton absolutnie nie była zaobligowana do tego, by się o nią troszczyć czy martwić.
- Jasne, byłabym najgorsza – zaśmiała się – samotna matka Ginevra Blackwell z rozwalającą się farmą i uzależnieniem od nikotyny – które wtedy musiałaby porzucić ze względu na ciązę. Nie widziała się w roli matki, przynajmniej nie na razie i nie w tej konfiguracji. Potrzebowałaby kogoś do pomocy, a gdyby rzeczywiście była w ciąży to nie miałaby odwagi powiedzieć Williamowi o tym, że to jego dziecko. Także całe szczęście, że do tego nie doszło.
- Trochę się zmieniło odkąd ostatni raz mnie widziałaś w takim wydaniu – a przynajmniej Gin to widziała. Gdzieś tam pojawił się jakiś drobny celulit, może małe rozstępy. Oczywiście była to w stanie zauważyć, chociaż może dla obcego oka nie było to tak bardzo widoczne. Czy Blackwell się tym przejmowała? I tak i nie. Wiedziała, że nie będzie idealna i nie przeszkadzało jej to, ale trochę ją przerażały te pierwsze oznaki tego, że jej ciało nie jest już takie jak było gdy miała te 18-naście lat i czynnie trenowała taniec. Teraz praktycznie każdego dnia była na siłowni lub sali tanecznej, ale nie mogła ćwiczyć już tak intensywnie jak kiedyś przez swoją głupią kontuzję kolana. – Musiał być głupi, a na bank był ślepy i nie masz się czym martwić – uśmiechnęła się pokrzepiająco do swojej eks. – Możesz mi pokazać tą sukienkę i sama ocenię – okiem eksperta, chociaż pewnie nie byłaby w stu procentach obiektywna, bo zawsze uważała Eve za niezwykle piękną i ponętną kobietę.
- A Ty co? – Zapytała unosząc brew. – Jesteś głupia? Tak, z tym się zgadzam – dla Blackwellwiek absolutnie nie miał żadnego znaczenia. Ważne bylo to, że się ze sobą dogadywały i było im razem dobrze, a reszta? To była tylko głupia liczba. – Całkiem prawdopodobne, miałam ostatnio trochę stresu – chociaż nie zauważyła żeby jakoś mocno się zmienił jej rozmiar ubrania. Zaśmiała się w głos, gdy Eve złapała ją za koszulkę odsłaniając nieco jej brzucha. – Same mięśnie, jak skała – rzuciła rozbawiona, co było w sumie prawdą, bo rzeczywiście jej mięśnie były delikatnie zarysowane. – Teraz to ja się wstydzę – zażartowała i skierowała na Eve suszarkę, a powietrze nieco rozwiało jej włosy. – Jestem wstydliwą dziewuszką – chociaż akurat kogo jak kogo, ale Ginevry Blackwell tak nazwać nie można było. – Teraz to przegięłaś Paxton – mruknęła z udawaną powagą – przygotuj się na łaskotki – wiadomo, że to było najgorszą z możliwych tortur, a gdy Blackwell wyłączyła suszarkę którą rzuciła gdzieś na łóżku była gotowa do tego, by złapać Eve w pasie i zacząć ją łaskotać.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Rzuciłaś mnie, więc musisz obejść się smakiem – rzuciła żartem w chwili, gdy Gin zaproponowała zaprezentowanie sukienki. A wiadomo, że jak już pokazywać kieckę, to koniecznie na sobie ze wszystkimi wadami, co by ocena jej była właściwa oraz odpowiednia do użytkownika. Bo może i kiecka była zacna, ale cycki mogły być nie te, tyłek za wąski w talii, kolana za brzydkie, sutki krzywe, odstające kości obojczykowe albo nie ten stopień wykrzywienia ramiączek (Laski potrafiły być wobec siebie okropnie krytyczne. A kto najbardziej po nas ciśnie? Ta suka w lustrze). – Za wcześnie? – zapytała odnośnie żartu, bo oczywiście, że tylko się droczyła. Mogła jednak nie wyczuć momentu, chociaż po tak długim czasie od ich rozstania i ze wstępną zgodą, że wszystko sobie wyjaśniły, chyba miały prawo patrzeć na to z nieco większym dystansem. Nie licząc złamanych serc, bo z tych akurat Eve nie zamierzała się naśmiewać. To była poważna sprawa, ale skoro chciały jako tako ze sobą funkcjonować, to musiały też nieco odpuścić.
- Przyłapałaś mnie. – Przewróciła oczami. – Jestem głupia. – Nie potrafiła się z tym nie zgodzić. Nadal uważała swoje w kwestii wieku, ale nie zamierzała zaprzeczać temu co było prawdą. W ostatnim czasie podjęła tak wiele głupich decyzji, że nie umiała ich wszystkich zliczyć. Możliwe, że robiła to przez całe życie i nie ważne, jak bardzo starała się zmienić, wszystko i tak się chrzaniło.
- Gdzie w twarz? – Odruchowo odwróciła głowę a włosy na moment osłoniły jej świat. O dziwo nadal miała świetną zabawę. Właściwie, nawet gdy wspominała o swoim wieku i tym, że została wystawiona na randce, nie wyglądała na wielce zmartwioną. Mówiła o tym luźno, jakby nic się nie stało, co częściowo wywodziło się z jej charakteru a raczej zasady, żeby nie marudzić. I nie marudziła. Jednak przy Gin nauczyła się mówić więcej niż zazwyczaj.
- O nie, Gin! Proszę.. Ała.. – Każdy, kto miał czelność spróbować łaskotać Eve wiedział, że ta mocno na nie reagowała. To była jej słabość, do której się nie przyznawała, bo potem takie wredne o Blackwellowe to wykorzystywało. – Kiedyś pozwalałaś się zaczepiać a teraz.. Ała.. – Pomiędzy słowami i śmiechem rzucała „ała”, co wcale nie było wymyślone. Przez próby łaskotania, które częściowo się udawały, spinała mięśnie w efekcie czego bardziej odczuwała obecność krwiaków, których wraz z wstrząśnieniem dorobiła się w lesie. – Bo znów będziesz mokra.. Ajć.. – Paxton nadal miała na sobie mokre ubranie i doprawdy szkoda by było, gdyby musiała oddać Gin drugie nowe majtki.
Zagryzła zęby powstrzymując przed reakcjami ciała na łaskotki, zgięła nogi w kolanach schodząc parę centymetrów niżej, oplotła ręce wokół Gin poniżej jej pośladków i jakby nigdy nic lekko uniosła od razu rzucając na łóżko. Nie patyczkowała się. Z takimi trzeba na ostro.
- Zmusiłaś mnie do tego – uprzedziła stojąc obok łóżka tuż nad Blackwell i ręką zaczesała niesforne włosy do tyłu. To wszystko aż się prosiło o kontynuowanie. O potwierdzenie tego, co same podświadomie inicjowały, ale żadna nie przyzna się wprost, że naprawdę o tym myślała. Może rzeczywiście potrzebowały seksu na zgodę, a raczej na zamknięte tamtego ciężkiego etapu i potwierdzenie, że rozstają się jako przyjaciele a nie wrogowie, z których jedno właśnie górowało nad drugim?
Lekko i na drobną chwilę zagryzła dolną wargę poważnie się nad tym zastanawiając, co Gin na pewno dostrzegła na jej twarzy. Trwała w tej dziwnej ciszy, w której powinna rozważać za i przeciw, ale zamiast tego zastanawiała się nad swoimi koronkowymi majtkami świecącymi jej teraz przed oczami.
Raz kozie śmierć. Najwyżej dostanie po pysku.
Wsunęła kolano na materac między udami Gin i powoli się nad nią pochyliła bacznie obserwując reakcje kobiety oraz to, czy nadchodził atak z jej strony. Trochę byłoby kiepsko, gdyby teraz dorobiła się kolejnego siniaka.
- Mówiłam, że znów będziesz mokra – szepnęła pochylając się jeszcze bardziej i tylko na sekundę na jej twarzy pojawiła się reakcja na kolejne spięcie mięśni. Ot, skrzywiła się prawie niewidocznie, bo przecież da radę z tymi siniakami. To żaden problem. Pracowała będąc w gorszym stanie zdrowia niż teraz.
Ostatnie dłuższe spojrzenie i postawienie karty na jedno. Pocałuje ją i albo się uda albo dostanie z liścia w twarz.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Zaśmiała się. - Jeszcze będziesz chciała mi się w niej pokazać - pokiwała głową wyraźnie rozbawiona tym wszystkim. Nie miała problemu z takimi żartami głownie dlatego, że sama potrafiła dość szybko się odgryźć. Nie zawsze co prawda, ale zazwyczaj jej sie to udawało. Była pyskata i to chyba z Eve miały wspólnego, co stało się też przyczyną tego jak ciężko było im się wcześniej dogadać. Wystarczył jeden wypadek żeby mogły sobie wszystko wyjaśnić, Paxton powinna już dawno oberwać w głowę, to może to nastąpiłoby o wiele, wiele szybciej i kto wie jak ich losy, by się wtedy potoczyły. - Cieszę się, że nie masz problemu żeby się do swojej głupoty przyznać - miała nawet ochotę ją puknąć w główkę i zobaczyć czy będzie echo, ale jednak stała trochę za daleko. Blackwell miała tu ważne rzeczy do zrobienia, trzeba było doprowadzić spodnie do stanu używalności.
Ginevra bardzo dobrze się bawiła mszcząc się trochę na Paxton przy wykorzystaniu łaskotek. Wiedziała, że była to broń, która dawała jej przewagę, którą mogła wykorzystać. Niestety Eve miała o wiele więcej możliwości, bo była od Blackwell trochę większa więc pewnie z łatwością ją mogła sobie z nią poradzić, chociaż Gin walczyła zaciekle. Jak lwica! Nie spodziewała się jednak takiego obrotu spraw i trochę była zaskoczona, gdy wylądowała na łóżku. - To już było nie fair... - powiedziała wskazując na nią palcem i śmiejąc się wesoło. Naprawdę była zdziwiona tym jak ten dzień się potoczył. Spodziewała się raczej dziwnej atmosfery i trochę nerwowej rozmowy, a nie obsikania przez psa, bycia całkiem zmoczoną i teraz leżenia w koszulce i samych majtkach na łóżku swojej byłej dziewczyny.
Oparła się nieco na łokciach wpatrując się w twarz Paxton. Próbowała odgadnąć co chodziło jej po głowie, chociaż nie było to aż takie ciężkie. Gin miała podobne przemyślenia. Być może tego im brakowało do zamknięcia za sobą tych drzwi tak całkowicie. W końcu seks na pożegnanie był czymś często praktykowanym, taka ostatnia doza bliskości i przyjemności, która już nigdy nie miała się powtórzyć. Tylko co jak bardziej się człowiekowi spodoba? Co jeśli nie będzie tak łatwo pogodzić się z definitywną utratą tej bliskości.
Zaczęła oddychać zdecydowanie szybciej, gdy Eve pochyliła się nad nią. Wpatrywała się długo w ciemne oczy kobiety przybierając na ustach nieco flirciarski uśmiech. - W takim wypadku może powinnam chronić Twoją bieliznę i lepiej jak te majtki zdejmę - rzuciła półszeptem bardzo uważnie obserwując twarz Paxton, znała ją już na tyle dobrze, by wyłapać te drobne oznaki dyskomfortu. Nie zdążyła jednak zareagować, bo wtedy ich usta się złączyły, a Blackwell całkowicie oddała się namiętnemu pocałunkowi, który zdecydowanie był o wiele lepszy niż ten, jakim uraczyła Eve wcześniej na jej farmie. Jej serce w tym momencie biło jak oszalałe, a ciało przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Brunetka położyła swoje dłonie na ramionach Paxton i przyciągnęła ją bliżej siebie nie zaprzestając pocałunku. Gdzieś tam z tyłu głowy zapaliła jej się jednak czerwona lampka, która nie chciała zgasnąć. - To jest bardzo miłe - wyszeptała na moment się od niej odsuwając... okej, w sumie to na dłuższą chwilkę, bo musiała coś wyjaśnić. - Widzę, że coś Cię boli - dodała delikatnie przesuwając swoją dłonią wzdłuż ciała kobiety. - Znam Cie Eve Paxton, pewnie bardziej niż byś tego chciała - ciężko było coś ukryć przed okiem Gin.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
W pierwszej sekundzie trwania pocałunku wciąż cała się spinała gotowa przyjąć na siebie cios lub próbę odsunięcia. Wystarczyło jednak poruszenie tych drugich warg, których smak poczuła na nowo, żeby zatraciła się w tym co kiedyś robić mogła (prawie) nieustannie. Miękkie i ciepłe wargi przypominały dawne czasy, ale nie o tym teraz Eve myślała. W głowie miała odczucia. Potrzebę zbliżenia się jeszcze bardziej, dlatego przyległa ciałem do drugiego i nieznacznie poruszyła biodrami udem ocierając się o czarne koronkowe majtki. Jedną ręką zgiętą w łokciu wciąż podpierała się z boku tuż nad Gin, zaś drugą ledwo powstrzymywała od dalszej eksploatacji, bo za cholerę nie wiedziałaby od czego zacząć. Chciała dotknąć wszystkiego, pocałować i poczuć. Jej własny oddech przeplatał się z tym drugim i choć ciało domagało się więcej powietrza, nie zamierzała zaprzestawać zainicjowanych pocałunków, bo.. albo teraz albo nigdy.
Mruknęła zanim pozwolił Gin się oderwać i dopiera teraz wzięła głębszy wdech racząc towarzyszkę zadowolonym uśmiechem.
- To nic takiego – stwierdziła luźno i zamiast powrócić wargami do drugich, to przywarła nimi do szyi Gin. – Nadal jestem lekko poobijana, ale to nie problem – dodała zanim uraczyła delikatną skórę kolejnym pocałunkiem. Mogła zignorować bolące siniaki, bo miewała się gorzej a i tak pracowała. A teraz? Nawet nie chodziło o pracę a coś przyjemnego, więc tym bardziej mogła zignorować ból w momentach, kiedy spinała mięśnie lub wyginała ciało.
Przesunęła językiem po szyi ignorując ewentualne niezadowolenie Gin tym, że ignorowała sprawę z siniakami. Nim jednak którakolwiek zdołała coś powiedzieć z dołu zabrzmiało wołanie.
- Eve! Przyjechał jakiś facet z psem! – Ah racja. Była w pracy. Właściwie Paxton była w niej przez cały czas. Starała się odpoczywać wieczorami, ale kiedy ktoś dzwonił ze zleceniem to się nie wahała, parzyła kawę, wsiadała w auto i jechała.
- Cholera – mruknęła prosto w szyję Gin i z ciężkim westchnieniem przewaliła się na bok plecami opadając na łóżko. – Pięć minut! – Albo dziesięć. Na złość facetowi nie będzie się śpieszyć. – Przepraszam. – Obróciła głowę w bok i z wyraźnym niezadowoleniem i żalem, że ktoś im przerwał. Podświadomie i w kościach czuła, że coś podobnego więcej się nie powtórzy. Niby do trzech razy sztuka, ale wiele mogło się zmienić do czasu zanim znów się spotkają.
Może to i lepiej? Trochę czasu minęło od ich rozstania i wydawały się pogodzić z nową rzeczywistością, więc może nie powinny komplikować sprawy i przypominać sobie jak było? Znów pozwolić sobie zatęsknić?
Niczego już nie mówiąc podniosła się znów czując ból w momencie, kiedy spięła mięsnie brzucha. Podeszła do szafy i poszukała koszulki w zamian za tę, którą wciąż miała wilgotną.
- Co cię ostatnio tak bardzo stresowało? – zapytała, bo wcale nie zapomniała tego, co powiedziała Gin komentując swoją utratę wagi. Brała pod uwagę stres z związany ze wspomnianą możliwą ciążą, ale może dochodziło do tego coś jeszcze?
Umyślnie stojąc przodem do szafy a tyłem do kobiety zdjęła koszulkę. Nie wstydziła się, ale na plecach i boku miała tylko dwa duże krwiaki. Na brzuchu nieco więcej, czego wolała nie prezentować Blackwell. Odrzuciła starą koszulkę na bok i szybko założyła nową wyciągając spod niej długie włosy.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Z jej ust wydobył się cichy mruk, gdy wargi kobiety przyległy do jej szyi. To było miłe, czuła jak całe jej ciało się spina chcąc więcej i więcej. Swoimi dłońmi badała ciało swojej eks, aż zatrzymała się na jej pośladkach, które nieco mocniej ścisnęła. Miała ochotę ściągnąć z niej całe ubranie, dotykać i całować jej nagie ciało, tak jak miało to miejsce w przeszłości, gdy na tym samym łóżku wzajemnie darzyły się chwilami przyjemności. Chciała cofnąć się do tych momentów, chociażby na chwilę, by zapomnieć o tym wszystkim co działo się w teraźniejszości, a od czego Blackwell tak bardzo starała się uciec. Potrzebowała tej chwili zapomnienia. Nie miała zamiaru się już więcej odzywać, chciała skupić się na tym, by smakować usta swojej byłej i czuć zapach jej skóry. Zdecydowanie nie była zachwycona, gdy usłyszała kobiecy głos dobiegający z dołu. - Chyba nie polubię się z tą babą - powiedziała przekręcając się na bok, tak by móc obserwować Eve. Przygryzła lekko dolną wargę obserwując jak kobieta szuka odpowiednich ciuchów na przebranie. Blackwell zdecydowanie wolałaby żeby Paxton teraz ściągała ciuchy zamiast je zakładać, no ale niestety, nie mogła mieć tego czego chciała. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Takie rzeczy się jej już zdarzały... w sumie to całkiem często.
- Rozwalająca się farma, zmiana pracy, zbiory jabłek, prawdopodobna ciąża - jeszcze kilka rzeczy też, by się pewnie znalazło, ale nie chciała teraz tutaj Paxton tym obarczać. Nie było to takie interesujące. Brunetka westchnęła sobie cicho i wstała z łóżka podchodząc do Eve z delikatnym uśmiechem na ustach. Ta krótka chwila namiętności sprawiła, że na twarzy Blackwell pojawił się dziewczęcy rumieniec, zdecydowanie nie potrzebowała już różu. Stanęła za kobietą i pocałowała ją w kark, przed tym lekko odsuwając jej włosy na bok. Obróciła ją w swoją stronę łapiąc ją za biodra, a później ponownie złączyła ich wargi w pocałunku delikatnie popychając ją na drzwi szafy. Skoro to miał być ich ostatni pocałunek to powinien być przynajmniej porządny! Gdy w końcu się od niej odsunęła to bardzo powoli przyklękła na oba kolana cały czas trzymając dłonie na biodrach swojej eks. Dopiero, gdy jej kolana dotknęły podłogi to jedną z dłoni przejechała wzdłuż brzucha dziewczyny i podciągnęła jej koszulkę, ale tak tylko na kilka centymetrów. Blackwell przylgnęła swoimi ustami do ciała Paxton, w miejscu w którym jej koszulka łączyłaby się ze spodniami. W końcu odsunęła się od niej, a w miejscu, w którym kilka sekund temu były jeszcze jej wargi pojawiła się czerwona malinka. - Na pamiątkę - mruknęła patrząc na kobietę z dołu, po czym wstała i wróciła do łóżka. - Podsuszę jeszcze trochę te spodnie i już sobie stąd idę - dodała łapiąc ponownie za suszarkę.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Tancereczka pracująca przy zbiorach jabłek. Kto by pomyślał? – Pamiętała, że to nie był szczyt marzeń Gin. Niestety wiedziała też, że życie bywało przewrotne i pakowało ludzi w sytuacje, na które nigdy nie był gotowy. Zareagowała więc jak mogła – żartobliwie się drocząc – bo tak naprawdę wierzyła w Blackwell. Na pewno odnajdzie się w nowej sytuacji, ale potrzebowała do tego czasu. Być może więcej niż przypuszczała, ale Eve wierzyła, że zdoła się ogarnąć (bo mimo wszystko umiała, nawet jeśli sama twierdziła inaczej).
Pod wpływem pocałunku na karku przymknęła oczy czując kolejną falę przyjemności, której poddałaby się, gdyby nie oczekujący facet z psem. Już teraz wiedziała, że nie będzie dla niego zbyt przyjemna zwłaszcza jeśli pomylił jej ośrodek ze schroniskiem (co ludzie niestety często robili uznając, że podrzucą jej jakieś znalezione na ulicy psy).
- Naprawdę muszę wracać do pracy. – Kogo chciała powstrzymać? Gin czy samą siebie, bo gdyby mogła to przeciągnęłaby tę chwilę dłużej. Ba, gdyby mogła, to nadal leżałyby na łóżku zupełnie nagie.
Dłonie szybko znalazły sobie miejsce na talii kobiety. Przesunęła nimi na plecy dociskając do siebie, bo jeżeli pocałunek miał być pełen, to musiała czuć Gin blisko. Bez krępacji zaangażowała język wsuwając go nieco głębiej, ale nie brutalnie i bez wysysania migdałków, czego jednak nie mogła powiedzieć o ząbkach, którymi złapała za dolną wargę zanim Blackwell zdecydowała się uciec przed kolejnym pocałunkiem.
- Co robisz? – Zniżająca się w dół kobieta dawała wyobraźni wielkie pole do popisu i znów, gdyby nie facet na dole, to Eve pozwoliłaby tej wizji się ziścić. Jednak nie to ex miała w planach. O nie. Ona brutalnie wessała się w skórę na co Paxton zareagowała wzięciem głębokiego wdechu przez usta i z niedowierzaniem spojrzała na zasinione miejsce. – Będzie pasować do reszty – stwierdziła cicho wciąż nie do końca wiedząc jak zareagować. Malinki nie były niczym złym, kiedy robił je ktoś, z kim planowało się randkować albo jakiś jednorazowy wybryk podkreślający to, jak bardzo dana osoba uwielbiała się bawić. To był znacznik. Coś, co widziało się na co dzień i co przypominało o danej osobie a Eve nie wiedziała, czy powinna aż tak bardzo zagłębiać się we wspomnienia z Gin. To nie było fair.
- Musiałaś, co? – Prychnęła i z ciężkim westchnieniem podeszła do łóżka. Jak obiecała sobie wcześniej, każe facetowi czekać dłużej niż wspomniane pięć minut. – Nie możemy tego robić. – Malinka jej to uświadomiła. – Cholera jasna, nie chce tego mówić, ale nie możemy. – Powtórzyła i na moment usiadła na skraju łóżka. – Za łatwo się przywiązuje – Dobrze o tym wiedziała. – zwłaszcza do osób, które znam. – Bo to nie tak, że jak bzyknęła się z kimś w kiblu, to od razu wielka miłość. Nie traktowała takiej osoby poważnie, bo się nie znali, nie ufali sobie, nie mieli wspólnych przeżyć ani niczego, co związałoby ich emocjonalnie. – Jeszcze jedna taka akcja i zacznę się zastanawiać, jak cię odzyskać a chyba.. nie jestem gotowa na takie rzeczy a tym bardziej na dostanie po dupie. - Bo czuła w kościach, że by dostała, dlatego lepiej żeby od razu się opamiętała. Wprawdzie zrobiła to o tych parę minut za późno, ale ogarnęła swój rozsądek. Niestety życia jeszcze nie i czuła, że przez te całe zmęczenie zbyt łatwo poddawała się przyjemnościom. Była odkryta, prawie bezbronna i łasa na dobrocie, bo tych ostatnio jej brakowało.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Brunetka tylko się uśmiechnęła dalej susząc sobie ubrania. Dobrze wiedziała, że ta sytuacja nie była najlepsza, bo jej życie było teraz jedną wielką niewiaodmą, z której musiała się wydostać. Tak wiele złego i smutnego ostatnio się wydarzyło. Kłótnie, spory i ten nieszczęsny Chris ze swoją spaloną mordą. Chciała poczuć się lepiej i najwyraźniej wykorzystywała trochę do tego Eve, chociaż nie powinna, bo było to strasznie słabe. Dobrze jednak było czuć się chcianą, tak po prostu. Ostatnio nie miała zbyt wielu takich okazji. Okej, Chris chciał się z nią zmacać, ale tylko do momentu, aż mu nie przywaliła za to, że ją okłamał. A sorry, ale racja była po jej stronie! Miała wszelkie prawo do wkurwu. Z Willem tez nie rozmawiała od tygodni i całe szczeście, że nie była w tej ciąży, bo chyba by się popłakała, gdyby miała mu o tym powiedzieć... czego pewnie i tak, by nie zrobiła. Nie w takiej sytuacji, gdy najwyraźniej nie chciał jej widzieć. Z Eve to zadziało się dość szybko, a Gin na chwilę poczuła się tak jak kiedyś, te kilka lat temu, gdy życie było proste. – Masz rację, nie powinnyśmy – kiwnęła głową – a już zdecydowanie nie powinnaś próbować mnie odzyskać, nie jestem najlepszym towarem na rynku – westchnęła, ale niestety to była prawda. – Szczególnie jeżeli chcemy się kolegować, masz rację, że nie ma sensu tego komplikować – szczególnie, że życie Gin było już wystarczająco popaprane. – Co nie zmienia faktu, że zawsze będziesz dla mnie ważna, więc jak będziesz chciała znów gdzieś mdleć w okolicy mojej farmy to nie musisz najpierw wysyłać psa na zwiady – stwierdziła tym razem z rozbawieniem trzymając suszarkę nad swoimi spodniami, które powoli pozbywały się z siebie wilgoci. – Wolałabym jednak żebyś nie pakowała się więcej w takie akcje, byłam niedawno na pogrzebie jednego swojego eks, nie potrzebuje kolejnego – już dwoje z jej byłych nie żyło. To strasznie słabe, aczkolwiek z tym ostatnim nie była blisko już od dawien dawna i na jego pogrzeb poszła raczej tylko dlatego, że po prostu wypadało się tam pojawić. – I daj mi znać co z tymi alarmami, chętnie sobie coś sprawię – chciała poczuć się bezpieczniej, skoro przynajmniej na razie nie mogła się pozbyć tej przeklętej farmy. – O już są lepsze, dziękuję za suszarkę – mruknęła oddając dziewczynie sprzęt i w końcu założyła na siebie spodnie, które były już prawie suche, ale reszta na bank wyschnie na zewnątrz. – A i nie mów mojemu bratu o tym moim małym problemie w mieszkaniu samej, nie chcę żeby się martwił – a wiedziała, że Remi pewnie, by to robił. Już ona go znała. – Chodźmy zobaczyć co za frajer nam przeszkodził – na nią już i tak był czas, dlatego zeszła na dół razem z Eve, pożegnała się ładnie nie tylko z kobietą, ale też z tą całą perepucią stojącą na parterze i wróciła do swojego skomplikowanego życia, które niedługo miało się chociaż trochę odkomplikować.

2xzt
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ