malarka / recepcjonistka — lorne bay gym
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
malarka z wykształceniem matematycznym, która uczy się jak żyć wśród ludzi, bo prawie całe życie spędziła w szpitalach!
#7

Elora nie miała wielu znajomych z przeszłości. Dzieciństwo i większość nastoletnich lat spędziła na oddziale, a tam… przebywały dzieciaki z różnych rejonów i różnych miast w okolicy. Wiele z nich nie przeżyło i na oddziale umarły, a inne… no kiedy człowiek ma świadomość, że mogą umrzeć, to jednak nie zachęca do tworzenia super głębokich przyjaźni. Zwłaszcza, że Lorna miała Kate, a Kate… Kate nie lubiła konkurencji. A po tym jak Kate popełniła samobójstwo, Elora nie miała siły na życie, a co dopiero nowe znajomości. Od czasu do czasu jednak wpadała na kogoś, z kim się tam spiknęła. Często tej osoby nie rozpoznawała, w końcu w szpitalu każdy wygląda… inaczej. Bardziej krucho, blado, słabo. Ale dopiero co spędziła trochę czasu z Callie i cóż, no były takie osoby, z którymi jednak miała jakieś miłe wspomnienia i które łatwo mogła rozpoznać. Czy tak samo było, kiedy Samuel Morrison zajął stanowisko obok? No nie do końca! Na początku była tak podekscytowana tym, że będzie się uczyć pieczenia, że nie zauważyła kto był obok. Dopiero kiedy jej mleko na gazie zaczęło się szalenei gotować i atakować ją, jednocześnie się przypalając, syknęła i uciekła do stoiska obok - ratunku, jak się chronić przed atakiem wściekłego mleka? - zapytała, a potem spojrzała w twarz mężczyzny - hej, ja Cię znam! - i wyrzuciła z siebie zaskoczona! Chociaż jeszcze bardziej chyba powinna być zaskoczona, że tak bez problemu się do niego zwróciła z prośbą o pomoc, ale może w kryzysie tak już było, ludzie przełamywali strach i wchodzili w tryb działania. Była to jakaś przydatna lekcja na przyszłość - więc tym bardziej możesz mnie uratować - dodała, bo nie mogła się skupić na przypomnianiu sobie jego imienia, jak z jej stanowiska zajeżdżało spalenizną!
niesamowity odkrywca
-
kucharz — beach restaurant lorne bay
22 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
miał być dziennikarzem, a został kucharzem, potrafi też poskładać z części samochody, ale z własnym życiem i sercem mu to nie wychodzi
  • 4


Samuel nigdy nie był samotnikiem, ale po śmierci ukochanej nieco odsunął się od znajomych i życia towarzyskiego. Dopiero niedawno wrócił do świata w miarę normalnie funkcjonujących i próbował odnowić kontakty z ludźmi, którzy kiedyś byli jego przyjaciółmi. Większość osób miała już swoje życie, pogadali chwilę, po czym każde poszło w swoją stronę i nie próbowali wznawiać znajomości, ale byli też tacy, którzy cieszyli się z powrotu Sammiego, nieco zmienionego po przeżyciach, ale jednak Sammiego. Grunt to być sobą nie? Niczego mu w zasadzie nie brakowało, był zadowolony z tego, co robił, aż nagle szef wyskoczył z propozycją, by skorzystał z jakiegoś kursu gotowania. Ochoczo więc zapisał się tam, by podszkolić swoje umiejętności i dopiero na miejscu okazało się, że to nie kurs gotowania tylko pieczenia. Nie czuł się zbyt dobrze, jeśli chodziło o wypieki, bo ktoś inny się tym zajmował, no ale skoro już tu był, może nauczy się czegoś ciekawego, co można dodatkowo wpisać w życiorys. Otrzymali szczegółowe instrukcje i mieli przygotować jakieś ciasto, wybrał najprostsze w postaci sernika. Przygotował sobie potrzebne składniki i zaczął ucierać w misce ser z cukrem, kiedy doszedł do niego zapach, a właściwie swąd palącego się mleka i nagle jakaś dziewczyna znalazła się tuż obok niego. - Nie znasz złotej zasady gotowanego mleka? Ani na moment nie wolno ci go spuścić z oka, bo wtedy właśnie się przypala. Nie wiem jak się chronić, ale jedyne, co możesz teraz zrobić to wylać i przygotować nowe - odparł, bo akurat o mleku trochę pojęcia miał. - Tak? A skąd? - zapytał, wpatrując się w twarz blondynki, skupiając cały swój mózg na wyłowieniu z pamięci jej twarzy, czy choćby imienia. - Oczywiście, że cię uratuję, przecież jestem rycerzem na białym koniu - odpowiedział, śmiejąc się, dalej szukając w pamięci momentu ich poznania się, jednocześnie podchodząc do jej stanowiska pracy i zdejmując garnek z przypalonym mlekiem z palnika. Powąchał je i pokręcił głową, już do niczego się nie nada, bo przeszło smrodem spalenizny. Wziął więc nowy garnek i czystą szklankę. - Co robisz i ile mleka gotowałaś? - zapytał, bo nie wiedział jaką ilość wlać do rondla. - Jestem Samuel, ale może być Sam lub Sammy - przedstawił się, nadal nie wiedząc, skąd mogą się znać i liczył, że dziewczyna przypomni sobie pierwsza.
elora brassington
powitalny kokos
benek#6510
malarka / recepcjonistka — lorne bay gym
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
malarka z wykształceniem matematycznym, która uczy się jak żyć wśród ludzi, bo prawie całe życie spędziła w szpitalach!
Elora chyba nigdy w swoim życiu nie była jeszcze zakochana. Możliwe, że łapały ją jakieś szybkie zauroczenia, ale nigdy nie miała odwagi, żeby iść dalej tą drogą. Nie potrafiła za bardzo flirtować, a co dopiero… no być w związku. To wszystko było dla niej niedostępne, kiedy była w szpitalu, bo wtedy każdy ma inne problemy. A może po prostu nigdy nie wpadła na kogoś, kto by ją po prostu… zmiótł z nóg, kompletnie pochłonął, pokazał jej czym jest miłość. Trochę się tego wstydziła, ale jednocześnie nie chciała popełniać głupich błędów i pakować się w coś, co byłoby dla niej toksyczne, tylko dlatego że jest samotna. I miała nadzieję, że to się nie zmieni, bo.. cóż, Kate zapewniła jej w życiu wystarczająco dużo toksycznej energii i potrzebowała długiej terapii, żeby sobie z tym poradzić. I… tak naprawdę wciąż była w trakcie radzenia sobie z tym.
Od relacji międzyludzkich w teorii wypieki powinny być mniej skomplikowane. W końcu wystarczy podążać za przepisem, trzymać się z uwagą wszystkich rozporządzeń i odmierzonych składników. Tyle, że nie wszystko można było określić z taką matematyczną precyzją, jak Elora by tego chciała! Na przykład kwestia ognia. Jaki to jest mały? Jaki to jest średni? Gdzie się zaczyna duży? No nie wiedziała, bo gotowanie to generalnie dla niej była skomplikowana sprawa i za grosz nie miała wyczucia w robieniu tego. Nic więc dziwnego, że wyszła z tego taka właśnie tragedia na palniku!
- Nie, nie znam żadnych złotych zasad, a już na pewno nie takich od gotowania - przyznała od razu, oczywiście bardzo zawstydzona! A potem zmarszczyła brwi - wylać.. no dobra… chyba mogę to zrobić… chociaż jest na mnie bardzo wściekłe, atakuje mnie - dodała, rozglądając się za czymś, za czym może się schować, żeby podejść do mleka i zdjąć go z gazu! I za rękawicą, bo nie chciała sobie poparzyć ręki. Ale kiedy Samuel Morrison zadał jej pytanie, nie chciała go olać, więc na moment się zatrzymała - Tak, jestem tego prawie pewna, że już się spotkaliśmy, gdzieś… - zaczęła, szukając w głowie odpowiedzi, ale przez smród mleka i zamieszanie jakie robili, była trochę rozproszona! - Nie bywałeś kiedyś często w szpitalach? - i zapytała, strzelając w coś, co w jej życiu,... no przez długi czas było jedynym sposobem na poznawanie ludzi. Nie zawsze takich jakich by chciała, ale Sam jej się zdecydowanie dobrze kojarzył! Inaczej by pewnie od razu mogła dodać coś o tym jaką krzywdę jej zrobił, ale nic jej się nie nasuwało na myśl.
- Jesteś zdecydowanie lepszy niż faceci na białym koniu z wielką tyką - przyznała, zapominając jak właściwie nazywały się kopie, ale dla niej to był dziwny zwyczaj i dziwna rozrywka, dźganie się nimi! I to tak z rozpędu… I obserwowała go, nawet bijąc mu nawet brawo. - Pokonałeś smoka, teraz możesz sobie wybrać księżniczkę z katalogu - rzuciła w odpowiedzi i zaraz potem podsunęła mu kartkę z przepisem. - O te ciastka. Ale nie wiem czy wyjdzie z nich coś jadalnego, ja u kuchnia mamy… trudną relację - przyznała, kiwając głową ze smutkiem. A potem podała mu rękę - a ja Elora i jestem prawie pewna, że poznaliśmy się właśnie w szpitalu - podsumowała, mrużąc lekko oczy.
niesamowity odkrywca
-
kucharz — beach restaurant lorne bay
22 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
miał być dziennikarzem, a został kucharzem, potrafi też poskładać z części samochody, ale z własnym życiem i sercem mu to nie wychodzi
Sammy był jeszcze młody i chociaż myślał, że miłość życia odeszła na zawsze. to nie wykluczał, że kiedyś w dalekiej lub też bliższej przyszłości znajdzie się ktoś kto zdobędzie jego serce na nowo ucząc go kochać. Zamknął swoje serca na innych, a to, że umawiał się na randki o niczym nie świadczyło, każdy potrzebuje czasem poznać i porozmawiać z płcią przeciwną. Nie ukrywał jednak, że potrzebował bliskości drugiej osoby, ale nie znalazła się póki co, żadna dziewczyna jego drodze, przy której poczuje uderzenie pioruna.
Gotowanie było niezwykle proste, przynajmniej w mniemaniu Samuela, kiedy skrupulatnie pilnowało się wszelakich procedur z tym związanym. Kiedy masz coś dusić na wolnym ogniu, to przykrywasz danie, zmniejszasz ogień, że ledwo się tli i zaglądasz tylko raz na jakiś czas, by się nie przypaliło. W przypadku ciast było to bardziej skomplikowane, bo trzeba było dokładnie wszystko odmierzyć. Tutaj nie można było dodać czegoś więcej lub mniej dla smaku, bo zwyczajnie wypiek nie wyjdzie i składniki pójdą do kosza, no ale postanowił dać z siebie wszystko i coś wynieść z tej nauki.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale skoro nie znasz zasad gotowania, co tu robisz? - zapytał z uśmiechem, bo jednak rozumiał, że ktoś może mieć chęci nauczenia się czegoś nowego, ale jakieś podstawy wypadałoby znać, choćby tak najprostsze jak zagotowanie mleka.
Zmarszczył brwi, przyglądając się jej, była zagadkowa i przy okazji niezwykle zabawna. - Atakuje, bo jest napalone - zażartował, doprowadzając w międzyczasie stanowisko jej pracy do porządku, by mogła zacząć na nowo. Rozglądał się za czystą szmatką, żeby przetrzeć blat, kiedy zadała pytanie o jego bywanie w szpitalach. Zaskoczony, zerknął na nią, z półuśmiechem. - No bywałem, ale nie jako pacjent. Raz tylko operowali mi wyrostek i na tym się skończyło, bo głównie siedziałem w szpitalnej świetlicy, czekając na rodziców-lekarzy, a czemu pytasz? - odwzajemnił pytanie, chociaż logiczne było, że pewnie bywała tam często, skoro pytała go akurat o ten budynek. Raczej z dobrej woli nikt nie chodzi do szpitali, bo to niezbyt przyjemne miejsce. Popularne, owszem, ale nieprzyjemne.
- Moda na walki na koniach dawno minęła, ale cieszę się, że nie muszę się bić o żadną księżniczkę - zaśmiał się, wycierając blat i stawiając na nim szklankę. -Smok nie był taki groźny jak go opisałaś, ale nie interesują mnie księżniczki z katalogu, wolę tą przede mną - puścił jej oko z rozbawieniem, niezwykle zaskoczony z jaką lekkością i dowcipem przebiegała ich rozmowa. Zerknął na przepis, odmierzył odpowiednią ilość mleka i zanim wlał je do garnka, zalał go zimną wodą, wylał, zostawiając kilka kropek wewnątrz. - Żeby się nie przypaliło, zawsze wypłucz garnek zimną woda i zostaw jej trochę na dnie, stary sposób mojej babci - podpowiedział, stawiając na palniku i ustawiając go na średnim ogniu. - Oczywiście, od czasu do czasu wypada je przemieszać i obserwować bez przerwy - dodał, a po chwili dodał: - Z odmierzaniem mąki i cukru oraz ucieraniem dasz chyba sobie radę, co? Muszę jeszcze dodać ser i go wymieszać - spytał, ale zaraz wpadł na inny pomysł. - Dobra, zrobimy to razem, a potem wspólnie mój sernik, ok? - Nie miał sumienia zostawiać jej samej z tym bałaganem zwłaszcza kiedy powiedziała, że ma trudne relacje z kuchnią, a nie chcieli wysadzić przecież budynku w powietrze. Ujął jej dłoń, przytrzymując ją nieco dłużej niż powinien. - Elora? Zaraz, zaraz, pamiętam, że poznałem jakąś Elorę w szpitalnej świetlicy... chcesz mi powiedzieć, że to ty? - Oniemiał, bo bardzo lubił tę dziewczynę, która była niemal mieszkańcem szpitala i kiedy pewnego dnia zniknęła, bardzo to przeżył, bo myślał, że umarła. Miło było się dowiedzieć, że wszystko się dobrze skończyło i wyszła cało z choroby.
elora brassington
powitalny kokos
benek#6510
malarka / recepcjonistka — lorne bay gym
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
malarka z wykształceniem matematycznym, która uczy się jak żyć wśród ludzi, bo prawie całe życie spędziła w szpitalach!
Elora wolała nie utożsamiać miłości ze swoim sercem. W końcu… no nie miała własnego serca. Jej serce już dawno spłonęło wśród różnych odpadków medycznych, jako… no odpad. Coś mało istotnego, zbędnego i zutylizowanego, bo tego wymaga prawo i… no sanepid też. Więc gdyby utożsamiała z nim swoje uczucia, to teraz musiałaby… no mieć w sobie uczucia innego człowieka, który był jej dawcą. Ale niewiele o nim wiedziała. Właściwie to nic, poza tym, że miał taką samą grupę krwi. Ale nie znała płci, imienia, nie wiedziała, czy te serce kogoś już kochało, czy przeżyło jakieś złamanie serducha… ale no, nie chciała o tym wszystkim myśleć. To było zbyt przygnębiające, a ona musiała pilnować, żeby się w nią nie zagłębiać.
- Chce je poznać - odpowiedziała, bo dla niej to było cóż… jasne! Nawet jeśli mogła faktycznie poszukać jakiegoś kursu dla osób, które totalnie nic nie ogarniają… no ale nie myślała, że będzie tak źle! W końcu coś tam jednak potrafiła przygotować, a w jej mniemaniu na takich kursach od zera to się pewnie robi kanapki i jajecznicę, a tego nie chciała się uczyć. Poza tym przecież miała wykształcenie wyższe z matmy, była pojętna, da radę!
- Bardziej spalone - mruknęła, bo nie wyłapała dwuznaczności, miała beznadziejne doświadczenie z facetami. W sumie to prawie zerowe. I z takimi dwuznacznymi żarcikami…
- Bo ja też bywałam, ale w mniej przyjemnych okolicznościach - przyznała i skrzywiła się lekko. A potem pokiwała głową - to może stąd cię znam - rzuciła, bo no… tak chyba było! Ale teraz skupiła się na rozmowie jeszcze.
- Pewnie to konie najbardziej się cieszą z takiego obrotu sprawy - rzuciła z rozbawieniem. No i ludzie, którzy lubią mieć ładne i czyste ulice. A potem uniosła zaskoczona brwi! - Ja? - rzuciła zdziwiona, nie do końca pewna, czy to był jakiś podryw, czy może jednak nie do końca i nie złapała… ale i tak się uśmiechnęła, bo to w sumie było miłe! Nawet jeśli Elora nie była przyzwyczajona do podrywu i nie umiała rozróżnić żartu, od prawdziwego flirtu…
- O… brzmi super - zauważyła, uśmiechając się trochę smutno - mieć takie wskazówki od swojej babci. Ja moich nigdy nie poznałam - przyznała, uśmiechając się smutno. Nie miała nawet takich wspomnień z własną matką, a zakładania tamponów uczyła ją pielęgniarka w szpitalu, ale na szczęście nie była na tyle głupia, żeby to powiedzieć na głos. - Dziękuję - dorzuciła zaraz, bo doceniała, że nie musiała sobie z tym radzić. A potem pokiwała głową - tak.. no pewnie… co to tam utrzeć cukier i mąki - pokiwała głową, chociaż nie miała zielonego pojęcia co to znaczy! Mogła to jednak wygooglować, więc starała się robić dobrą minę do złej gry. Bo przecież może mieszać mleko i szukać w necie.
- Nie chce ci robić kłopotu… ale jeśli to nie kłopot, to chętnie, podwójna praktyka - pokiwała głową, bo w ten sposób powinna się przecież szybciej nauczyć, jak coś zobaczy dwa razy. W matmie też lepiej zrobić dwa zadania z danym wzorem, niż jeden.
- Tak, jestem Elora, niektórzy mówią na mnie Lorna - przedstawiła się, akcentując ostatnie, bo jednak w szpitalu właśnie dzieci stworzyły nową wersję jej imienia, bo nie każdy z nich umiał dobrze wymawiać to, co im człowiek mówił. A ona w sumie lubiła obie wersje. I pewnie to było ostateczne potwierdzenie, że Samuel Morrison sobie przypomniał dobrze skąd ją zna! I do tego posłała mu bardzo ładny uśmiech.
niesamowity odkrywca
-
ODPOWIEDZ