lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Dzień jak co dzień, prawda? Ostatnie kłótnie poszły w zapomnienie, zaczynali się dogrywać w tej nowej dla nich – ciążowej rzeczywistości – w której Skyler musiał mieć dla niej zdecydowanie więcej cierpliwości, a raczej brać większą poprawkę na to, że Ane mogła na pewne rzeczy reagować po prostu inaczej. Raz lepiej, raz gorzej… ale na pewno inaczej. To jednak nie tak, że zawsze było źle, broń boże… w przerażającej większości czasu było lepiej niż dobrze, było doskonale. Tego dnia? Też. Rano mieli nawet okazję wypić razem szybką kawę, gdy Lily jadła swoją owsiankę. Później ona z młodą pojechały do miasta, a Skyler do warsztatu i mieli się spotkać dopiero wieczorem.
Czy coś się jednak zmieniło? Owszem. W wyniku serii niefortunnych zdarzeń Ane miała wolny dzień… no przynajmniej większość dnia. Skończyła na pewno wcześniej niż powinna, ale średnio chciała wrócić do domu i sama siedzieć w pustych ścianach. Wykorzystała więc okazję, że Lily ciągle było w szkole, sama wskoczyła po drodze do jednej z ulubionych knajp Skylera, wzięła na wynos kanapki z indykiem i przyjechała do warsztatu. Zatrzymała się na podjeździe, ciesząc się że akurat nie było żadnego klienta, cisza i spokój… przed budynkiem stało tylko auto Westona. Bardzo dobrze. Mogła więc spokojnie wejść do środka.
- Halo? Słyszałam, że podobno można tu zamówić najlepsze łódki w okolicy… ba! W tej części Australii. – rzuciła na dzień dobry, żeby zwrócić jego uwagę, a gdy wyłonił się tam gdzieś zza jakiejś swojej nowej konstrukcji – ładnie się do niego uśmiechnęła – Chociaż nie wiem, czy uda mi się dużo dostać za kanapkę z indykiem i dużą kawę – wskazała na papierową torbę i kartonik z papierowymi kubkami. Podeszła bliżej i wychyliła się, żeby dostać na dzień dobre buziaka, więc lepiej, żeby się nie ociągał – Jak twój dzień? Dużo masz pracy? Czy dasz radę zrobić sobie przerwę na lunch? – zaproponowała, podchodząc do męskiego biurka, zostawiając na nim prowiant, opierając się o nie tyłkiem i wbijając spojrzenie w męża – Lubię obserwować cię w pracy, wiesz? – nieważne, czy remontował jej dom, czy budował komuś łódkę za mnóstwo pieniędzy. Za każdym razem przy pracy wyglądał tak samo seksownie.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cała ta ciąża i wszystkie „komplikacje” z nią związane… Tak, to wszystko było dla Westona nowe. Wciąż jeszcze nie do końca wiedział jak ma się poruszać po labiryncie humorów swojej żony, aleeeee… Starał się. Naprawdę starał się bardzo. Na tyle na ile udawało mu się wyczuć pogorszenie kobiecej formy, zaczynał chodzić wokół Ane tak ostrożnie i tak czujnie, jakby co najmniej chodził po polu minowym - i to takim gęsto usianym, jeśli można tak powiedzieć. Każdy krok musiał być bardzo, trzykrotnie niemalże przemyślany. Nic nie można było pozostawić przypadkowi lub losowości. To było… Ech, stanowczo zbyt ryzykowne! Prawdą jest jednak to, że szczęśliwie tych mrożących krew w żyłach momentów wcale nie było w ich wspólnej codzienności, wiele, a choć Sky wciąż jeszcze nie był mistrzem w gaszeniu ciążowych pożarów, to z każdym kolejnym chyyyyyba szło mu to coraz lepiej. Chyba. Tego nigdy nie będzie pewien. Tak samo jak tego czy taka niespodziewana wizyta ciężarnej żony to dobry znak od losu czy raczej przestroga. Taka właśnie licha myśl przemknęła mu przez głowę, kiedy usłyszał w warsztacie głos Ackerman. Przyniosła mu kawę, kanapkę i domagała się buziaka… Chyba nie było się czym martwić, prawda? Chyba to był ten moment, w którym go lubiła. - Czeeeść… - uśmiechnął się pod nosem i faktycznie pochylił pysk do kobiecych ust. W międzyczasie wytarł ręce w jakąś tam swoją podręczną szmatkę, którą potem odrzucił niedbale na bok. W warsztacie, mimo wszystko, panował porządek. Nie było tam ani porozrzucanych bezpańsko narzędzi, ani nieposegregowanych materiałów, a jedynym symptomem jakiegokolwiek tam nieporządku był nieumyty kubek na biurku Westona i ta nieszczęsna szmatka właśnie. No i pył z desek, o który w warsztacie niestety trudno nie było. - Czy dam radę… Dobre pytanie, Ane, dobre pytanie, czekaj… Niech spojrzę w mój grafik… - zaczął niby na serio, nawet wyciągnął z kieszeni roboczych jeansów telefon, żeby otworzyć kalendarz i zweryfikować czy ma w nim godzinę, dwie dla swojej żony, ale… Szybko to przerwał. Telefon odłożył na biurko, a wzrok podniósł do oczu żony. Prychnął cicho i wyszczerzył kły. - Chciałem powiedzieć, że oczywiście, że tak, bo dla mojej żony zawsze znajdę czas, ale skoro lubisz… - obserwować go przy pracy… - Ale wiesz, że technicznie rzecz biorąc toooo… Teraz nie pracuję? - rozmawiał z nią i przymierzał się do kawy, którą mu przywiozła. Nie heblował desek, ani nie przybijał gwoździ. Uśmiechnął się i zaraz jeszcze dodał: - Swoją drogą, skoro sprawia ci to taką przyjemność to dlaczego, do cholery, nie przyjęłaś mojej propozycji, co? Wszystkiego bym cię nauczył. Wszystkiego. - bo kiedyś gadali-żartowali, że powinna pracować z nim w warsztacie. Budować z nim łódki i w ogóle. Tworzyć ten biznes razem z nim. - Chyba się nie boisz, co? Że byłbym szefem-tyranem? - ryzykowne pytanie, bo… Cholera, no trochę nim był. Wymagający do bólu, ale wciąż dziesięć razy bardziej od samego siebie, niż od innych. - Jak się dzisiaj czujecie? - zapytał jeszcze i przyłożył rękę do kobiecego brzucha. - I co się stało, że nie jesteś na uczelni? - miała dobry humor, więc raczej nic złego, ale… Chciał wiedzieć. Po prostu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Na szczęście Westona nie było w ich wspólnej przestrzeni miejsca na momenty, w których by go nie lubiła. Ba! Kochała. Nawet najbardziej zła, nawet najeżona i obrażona za brak męskiego wyczucia oraz brak zrozumienia sytuacji, która ją tak bardzo wyprowadzała z równowagi – ciągle nie miała momentów, w których by go nie lubiła. Dlatego nawet te jej fochy wcale nie trwały tak długo i jak szybko się pojawiały tak samo szybko znikały. Nie była aż takim potworem jak poprzednia wersja, hehe…
- Czepiasz się słówek, Weston. – prychnęła, bo nawet jeśli w tym konkretnym momencie nie pracował to… był w pracy! Był w pracy jak cholera. Był w tym trybie i to jej w zupełności wystarczyło. Miał nawet trochę pyłu na włosach, do których zresztą zaraz sięgnęła i strzepnęła, jednocześnie trochę go czochrając, ale ciągle nieprzerwanie ładnie się przy tym do niego uśmiechając – Dobrze się czujemy, a na uczelni jest dzisiaj jakaś tam lokalna impreza, cholera wie co… w każdym razie nie ma zajęć, a skoro tak to postanowiłam wykorzystać okazję, że skoro nie muszę tam być toooo… będę tutaj. – proste! Wolała być w miejscu, które lubiła, niż w pracy w której chwilowo nie miała pracy. No i właśnie, skoro o pracy mowa! – I wiesz dobrze, że byłbyś szefem-tyranem… albo gorzej, bardzo byś się powstrzymywał, bo byłabym to ja i musiałbyś się gryźć w język. I byłbyś nieszczęśliwy. I zaczęlibyśmy się kłócić, albo przestali ze sobą rozmawiać. Ostatecznie skończyłoby się to rozwodem i dupa… zostałabym bez męża i bez pracy. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo była to szalenie pesymistyczna wizja ich wspólnej pracy, ale naprawdę nie chciała ryzykować, że mogłaby mieć coś wspólnego z rzeczywistością – Albo zamiast pracować ciągle byś się do mnie dobierał… a skarbie, kto zarobi na dwójkę dzieci? – zaśmiała się, bo ugh… nawet pomimo uszczuplenia domowego budżetu przez to, co oddali na tego durnego dzieciaka, który wpakował ich w kłopoty – ciągle nie mieli problemów finansowych. Głównie dlatego, że nie żyli ponad stan. Dobrze, ale bez szaleństw, bo chyba żadne z nich ich nie potrzebowało… - Zresztą wolę tu przychodzić jako gość… do ciebie. Przynieść ci kawę, drugie śniadanie, zaliczyć szybki numerek na biurku, albo po prostu pogapić się na ciebie jak coś robisz. Tak, zdecydowanie.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Co prawda nie spodziewał się, że za wizytą Ane stała jakaś kiepskiej natury sytuacja - jak alarm bombowy na uczelni, na przykład - ale wciąż dobrze było usłyszeć, że Ackerman, zamiast udawać, że miło spędza czas z kolegami z pracy, wolała przyjechać tutaj, do niego. Nawet jeśli właśnie „sprzedawała” mu najgorszą wizję świata, jaką tylko mógł sobie wyobrazić - on szef-tyran, oni kłócący się, nieszczęśliwi, rozwód, łzy i kurtyna. Ech! - No ty. - mruknął w odpowiedzi na pytanie kto zarobi na ich kochane potomstwo i zaraz potem, jak gdyby nigdy nic, przytknął sobie kubek z kawą do pyska. Upił łyk i… Nie mógł przestać się uśmiechać. Już samo to, że przyjechała i była w dobrym humorze… No… Działało. Nastrajało go w ten najwłaściwszy z najwłaściwszych sposobów. - Mój drugi ulubiony gość na świecie. Ze wszystkich gości, naprawdę. - zabrzmiało niewinnie, ale… Zaraz, zaraz, dlaczego drugi? Sky parsknął śmiechem, wyszczerzył kły i szybko wyjaśnił: - Nie rób takiej miny, Ackerman. Pierwsza jest Lily. Ona przynajmniej pomaga mi w pracy i rysuje ładne statki, które mam potem budować, a ty… - bardzo zuchwale łypnął po niej caaaaaałej, od góry do dołu, od dołu do góry. - Ty robisz wszystko, żeby mnie od tej pracy odciągnąć. - już samo to, że tu jest, że przyjechała, że tu stoi, że rozmawiają… To robiło mu dzień. Zaśmiał się pod nosem i zanim Ane na dobre zdążyła się na niego obruszyć, pochylił pysk i krótko, ale soczyście ją pocałował. - Nie lubię jak nazywasz nasze numerki szybkimi. - wymamrotał prosto w kobiece usta. - One nie są szybkie, Ane. One są… Perfekcyjnie skompensowane w czasie, który w danej chwili mamy. Widzisz? Od razu brzmi lepiej. - i nie tak jakby miała faceta, który ma „szybki spust”. Hyhy. Wyszczerzył kły, jeszcze raz ją cmoknął i wrócił do swojej kawy. Wzroku jednak nie odrywał od żony. Jak mógłby zresztą? Ta kobieta miała w sobie wszystko, o czym marzył każdy facet na świecie. - Swoją drogą, to jest ten moment, w którym powinnaś mi powiedzieć, że też bardzo lubisz jak odwiedzam cię w pracy. I zanim spróbujesz być złośliwa… - skubnął palcami czubek jej przemądrzałego nosa. - Powiem tylko tyle… Ja jestem twoim ulubionym gościem na świecie. Tym numerem jeden, nie numerem dwa. Wiesz dlaczego? - zapytał i przysunął się bliżej, bardziej i ciaśniej do Ackerman. - Bo pomagam ci w pracy. Jak się pojawiam, to nagle wszystkie twoje studentki jakoś tak… Energii dostają nowej, wiesz? Zauważyłaś? Ja zauważyłem. - zgrywał się w najlepsze, bo oczywiście, że tym to właśnie było - żartami i przekomarzaniem się zwykłym - ale, żeby przypadkiem nie sprowokować babskiego focha, Weston odstawił kubek z kawą na biurko i znów pochylił pysk bliżej tej najładniejszej buzi na świecie. - A ty? Też wtedy dostajesz energii? - ożywia się i… W ogóle? No oby!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No jak miałaby ona, jakby pracowali razem? I byłaby tu tylko od przekładania papierów z miejsca na miejsce? I podawania mu kawy? Bo jakoś nie podejrzewała, że mógłby ją nauczyć budowania łódek do tego stopnia, że pozwoliłby jej jakąkolwiek dotknąć. No jakoś… no nie. Właśnie dlatego, że był perfekcjonistą-tyranem, więc to nie mogłaby być udana współpraca. I na pewno nie zarobiłaby na ich wspólne dzieci! Szczególnie, gdyby została później bez męża i bez pracy, bo już by się pokłócili i rozwiedli. Dlatego tak… Ane była ogromną fanką rozdzielania przyjemności od obowiązków i nie wyobrażała sobie wspólnej pracy. Kochała Westona najbardziej na świecie, nigdy jej się nie nudziło jego towarzystwo, ale wspólna praca… nie, za dużo. A teraz mogła się bezczelnie śmiać z tego, że no cóż… naprawdę robiła wszystko, żeby go od tej pracy odciągnąć. Bo gdy ją pocałował – nie protestowała, a wręcz przeciwnie. Chętnie w to poszła i ten pocałunek trochę przeciągnęła. I uśmiechnęła się do niego zadowolona – Perfekcyjnie skompensowane w czasie… – powtórzyła za nim, podśmiechując się pod nosem – Ale jak tego czasu mamy mało to… obiektywnie rzecz biorąc muszą być szybkie. – zaśmiała się, ale to w żadnym stopniu nie uderzała w jego prędkość, głównie dlatego, że nie mogła narzekać… no i lubiła ich szybkie numerki! Tak samo jak te długie.
- Dostaję energii jak przychodzisz do mnie do pracy? Oczywiście. Bo chcę jak najszybciej skończyć, żeby te… energiczne studentki mogły wyjść z sali. – wyjaśniła swobodnie, szczerząc kły w szerokim uśmiechu – Ale nie wiedziałam, że poświęcasz tyle uwagi moim studentkom, że no wiesz… zauważasz takie rzeczy. Podobają ci się? Wolałbyś mnie wymienić na jakiś młodszy bardziej energiczny model? – odbiła piłeczkę, unosząc brwi do góry i nawet na moment nie spuszczając z niego wzroku, bo miał teraz poważny test do przejścia, ale… sam zaczął! Sam zaczął i sam poruszył ten temat, więc heh – sam był sobie winny jeśli właśnie wszedł na pole minowe. Niby nic nie wskazywało, że mogłaby zaraz się obrazić, ale kto ją tam wie, prawda?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął wymownie, bo czy odpowiedź na te insynuacje nie była oczywista? – No pewnie, że tak. Młodsza, bardziej energiczna… I taka co nie nazywałaby moich numerków szybkimi. Ideał, nie kobieta. – skwitował jak gdyby nigdy nic, ale zanim Ane na dobre zdążyła się na niego zezłościć, przyciągnął ją do siebie i mooooooooocno, tak do utraty tchu, pocałował. Przeciągnął to chwilę, dwie, nawet trzy, a potem – wciąż trwając tuż przy jej ustach – prosto w nie wymamrotał: - Znasz mnie, Ackerman. Jestem pieprzonym narcyzem. I w tym wszystkim wcale nie chodzi o te twoje studentki… – złapał zębami za policzek żony. – Ale o to właśnie, jak ty na nie reagujesz. Na nie, kiedy na horyzoncie pojawiam się ja. Twój osobisty i bardzo na wyłączność, Weston. – który w nosie ma jej studentki, te młodsze i teoretycznie bardziej energiczne. – Co mam ci jeszcze powiedzieć, Ane… Im jesteś starsza, tym bardziej mnie kręcisz. Wyobraź sobie co się będzie ze mną działo, jak już stuknie ci dziewięćdziesiątka. – dodał, tym razem prosto do jej ucha, a razem z tym wsunął łapsko pod bluzkę lub cokolwiek Ane miała tego dnia na sobie. Przystawiał się do niej – po prostu. Czego oczekiwał? Niczego konkretnego. Cieszył się, że przyjechała, że tu była, dotrzymywała mu towarzystwa, nawet jeśli było to równoznaczne z tym, że „zawalał” robotę. Nadrobi ją przecież, zawsze nadrabiał. – Mam taki pomysł… Ty, ja, Lily… Na Bali. Zrób rozeznanie kiedy możesz wziąć urlop, ja do tego czasu trochę się ogarnę z tym co mi zalega i… Kilka dni. Stąd nie jest daleko… – odsunął się od żony tyle tylko, żeby swobodnie popatrzeć w jej ładne brązowe ślepia. Nie, propozycja urlopu i wycieczki w te egzotyczne strony nie była próbą zrekompensowania żartu o studentkach. Zresztą, w chwili, w której spojrzał na Ane, w jego głowie pojawiła się niepokojąca myśl. – Zaraz… Czy ty w ogóle możesz latać? – zapytał i spojrzał na kobiecy brzuch. Przytknął do niego obie swoje ręce, zmarszczył wyraźnie zmartwiony brwi i czoło i… - Rosie, czy mama może latać? Bo może tata wymyślił to Bali i robi z siebie durnia, a mama wcale nie może latać i… Pozostaje nam któraś z marnych australijskich plaż? – marnych powiedział z wyraźnym „przekąsem”, bo plaże w okolicy – dalszej czy bliższej – były po prostu niesamowite.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Był o włos. O bardzo, bardzo, bardzo cienki włos od tego, żeby się zezłościła, obraziła na amen i złożyła wniosek o rozwód. Na szczęście zanim zdążyło to dotrzeć do jej mózgu, zanim zdążyła to przeanalizować i zareagować (wcale nie odpowiednio, ale na pewno emocjonalnie) on zdążył jej zamknąć usta pocałunkiem i dobrze, trochę to załagodził. No niech będzie – nawet nie trochę. Połechtał kobiece ego, więc chociaż początkowo marszczyła śmiesznie nos, zaraz jednak się uśmiechnęła. Bo wyobraziła sobie jak to będzie, gdy faktycznie będzie miała dziewięćdziesiątkę. Bo on to wtedy będzie miał już ze sto dwadzieścia lat i gdzie… już dawno nie będzie sprawny! Ale to nic, zupełnie jej to nie przeszkadzało, za to całkowicie mu wierzyła w to, że nadal ją będzie wtedy kochał i to było chyba najlepsze uczucie z całej tej paplaniny – Dziewięćdziesiątka… jestem pewna, że cycki do kolan będą cię bardzo kręciły. Bardzo! – mało prawdopodobne, żeby faktycznie takie miała, bo generalnie… no cycki miała małe, więc i tak smutny koniec jej nie czekał, ale skoro on żartował to ona też mogła. Zaśmiała się nawet lekko i zanim zdążył cokolwiek jej na te cycki odpowiedzieć – pocałowała go. A gdy jego dłoń znalazła się pod jej koszulką przeszedł ją śmieszny dreszcz, ale nic nie powiedziała i nic z tym nie zrobiła.
Za to, gdy wspomniał o wakacjach mógł zobaczyć w oczach żony błysk. Bo oczywiście, że chciała polecieć na Bali, czy gdziekolwiek idziej… każda forma wakacji była dla niej kusząca. Dlatego, gdy wspomniał, że może ona jednak nie może – aż prychnęła.
- Oczywiście, że mogę latać. – bo przecież nie była chora, była w ciąży… i o ile faktycznie ostatnia niezbyt jej się przysłużyła to jednak nałożyło się tam dużo więcej różnych elementów – była dużo dłuższa, a przy okazji bardz-bardzo stresująca – Chociaż kocham te marne australijskie plaże… – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo można było powiedzieć o nich wiele, ale na pewno nie to, że były marne – To chcę lecieć na wakacje. – postanowione, teraz nie miał już żadnego wyboru – Także powiedz mi kiedy się ogarniesz z tym, co ci tu zalega i lecimy. Także tak… do roboty Weston! – sięgnęła jego warg, zaczepnie go skubnęła i odsunęła się, taktak… nie ma obijania się i przesiadywania z nią, musiał pracować! Na szczęście tylko sobie żartowała, wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i wyciągnęła w jego stronę torebkę z kanapką – Ale wcześniej zjedz, żebyś z przepracowania mi nie padł - pogoniła go, wręczając mu kanapkę. Ale jeszcze trochę z nim posiedziała, zjedli razem lunch i może nawet poprzeszkadzałaby mu trochę dłużej, ale dla odmiany ona została wezwana do swoich obowiązków, więc musiała wracać.


/koniec



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ