Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Trzeba przyznać, że dla Hazel pomysł jej rehabilitantki wydawał się być dosyć szalony – surfing w ramach powrotu do pełnej sprawności. Naprawdę dosyć ciekawa opcja, której jednak Ebenhart trochę się obawiała. Kobieta raczej nie miała wielkiego pociągu do sportów tego typu i miała też po części wrażenie, że trochę się do nich nie nadawała ze swoim baletowym podejściem, które było bardzo… restrykcyjne. Zaś sam surfing sam w sobie wydawał się być taki… swobodny, wolny, trochę pozbawiony zasad? Ciężko było dokładnie Haze stwierdzić, co na ten temat myślała, jednakże postanowiła dać tej opcji szansę i napisała do Jeddy, do której kontakt jej rehabilitantka dała. Stwierdziła, że jeżeli się jej nie spodoba, to nie będzie musiała przecież tego kontynuować, prawda? Umówiły się na pierwszą lekcję i trzeba przyznać, że pomiędzy nią a Jeddą coś „kliknęło” i cała lekcja była naprawdę bardzo ciekawa, choć zupełnie inna od tego, co dotychczas Hazel w życiu robiła. Postanowiła jednak dać temu szansę i umówić się z Corrente ponownie.
Umówiła się z Jeddą w dzień, w którym prognoza pogody nie przewidywała dużych opadów, w takie okienko bez deszczu właśnie. Mimo wszystko było wciąż bardzo upalnie, więc Hazel nie mogła się doczekać, aż wskoczy do morza. Ubrała się w dwuczęściowy strój kąpielowy, na który to narzuciła szorty i koszulkę na ramiączkach. Włosy spięła w wysokiego koka, którego można było nazwać wręcz perfekcyjnym. Do plecaka spakowała najpotrzebniejsze rzeczy – litrowa butelka wypełniona wodą, ręcznik, lunch, przekąski i mogła ruszać. Rowerem, po pogoda dopisywała, do plaży nie było jakoś bardzo daleko, a tak to już będzie miała chociaż jakąś rozgrzewkę!
Bardzo nie lubiła się spóźniać, dlatego zawsze wychodziła z odpowiednim zapasem czasowym, tak żeby być co najmniej piętnaście minut przed umówionym czasem. Dla Hazel punktualność była swego rodzaju świętością, którą wyniosła jeszcze ze szkoły baletowej. Pamiętała czyny swoich nauczycieli, którzy o równej godzinie zamykali salę i nie można było się dostać na zajęcia. Każdy opuszczony trening był stratą ogromnej wiedzy i mógł się odbić na potencjalnej karierze takiej młodej tancerki. To że Haze się udało dosyć szybko wbić po drabince i „zaliczyła” w swoim życiu główną rolę na deskach Sydney Opera House zawdzięczała ciężkiej pracy – tak zawsze uważała. Wiele osób twierdziło, że miała „talent” do baletu, ale według niej nawet naturalne predyspozycje do czegoś nie są wystarczające, żeby osiągnąć sukces w danej dziedzinie. Ćwiczyła więc codziennie, często dużo dłużej niż większość kolegów i koleżanek z grupy czy też z pracy. Tylko po to, by cała ta ciężka praca poszła na marne ze względu na czyjąś zazdrość… bo dostała coś, na co ciężko pracowała wiele lat.
Hazel przyczepiła rower w przeznaczonym do tego miejscu, by następnie wejść już bosymi stopami na gorący piasek. Uwielbiała to uczucie. Trzymając w ręku swoje trampki, po prostu ruszyła na umówione z Jeddą miejsce spotkania. Trochę na poboczu, z dala od najbardziej zatłoczonej plaży, ale wciąż oczywiście w wyznaczonej strefie. Haze była bardzo odpowiedzialna i nigdy nie pozwoliłaby sobie na pływanie przy jakiś dzikich plażach, z dala od ewentualnego ratownika.
Jeddy jeszcze nie było, więc po prostu rozłożyła na piasku koc i usiadła, wyciągając przy tym butelkę z wodą, by napić się łyka. Było naprawdę bardzo upalnie, więc należyte dbanie o nawodnienie było naprawdę bardzo ważne! Hazel była ciekawa, co na dzisiaj dziewczyna przygotowała. Ebenhart zdawała sobie sprawę, że było jej daleko do chociażby podjęcia próby stanięcia na desce, ale wszystko małymi kroczkami. Była naprawdę zmotywowana do tego i miała nadzieję, że zacznie szybko łapać, chociażby podstawy… kto wie, może się wkręci do tego stopnia, że pewnego dnia kupi sobie własną deskę?

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[15]

Tamtego dnia telefon od kobiety był dość niespodziewany i Jedda z ogromnym niepokojem odbierała połączenie od numeru, który kojarzyła, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć skąd. I kiedy usłyszała spokojny i stonowany głos nieco się uspokoiła. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej z kim rozmawia i odetchnęła już zupełnie. Rehabilitantka Hazel nie figurowała wysoko na liście osób, dla których Jedda z chęcią coś robiła, ale akurat jej była winna przysługę. Dlatego choć początkowo zaproponowany pomysł nie przypadł jej do gustu – no, bo jednak Jedda w ogóle się nie znała na rehabilitacji – to jednak postanowiła przynajmniej dać szansę tej dziewczynie. Widocznie obydwie podchodziły do tej całej sprawy całkiem podobnie i bez żadnych oczekiwań, co w tej sytuacji okazało się dość korzystne, bo obydwie spędziły czas raczej pozytywnie. Nawet Jedda musiała przyznać, że na krótką chwilę jej myśli nie orbitowały ani wokół Tilly, ani niebezpiecznych, szpiegujących ją typów, ani wokół problemów na jej dzielnicy. Najpierw pomagając nieco Hazel oswoić się z deską i wodą – na tyle by mogła na niej wyprostowana usiąść – a następnie samej siedząc na desce musiała przyznać, że czuła się tak beztrosko radośnie jak za dawnych czasów. I polubiła to uczucia – jak i to, że na krótką chwilę egoistycznie myślała tylko o tym jak dobrze się czuje, będąc w wodzie z dala od brzegu i problemów tam pozostawionych.
Tak właściwie Jedda była już obecna na plaży, a będąc bardziej precyzyjnym była już w wodzie. Korzystając z tego upalnego dnia i tego, że fale nadawały się do surfowania pół godziny przed umówionym spotkaniem łapała już fale. Nie od razu też zauważyła Hazel i będąc w wodzie nieco straciła poczucie czasu – zwłaszcza, gdy na krótką chwilę przymknęła oczy, wystawiając twarz do słońca. Ale po chwili instynktownie spojrzała na kawałek plaży i dostrzegła postać, która mogła być Hazel. Dlatego podpłynęła bliżej, by wreszcie wraz z deską wyjść z wody. Westchnęła, czując piach pod stopami i natychmiastowe uderzenie promieni słonecznych. Podeszła, więc najpierw do swojego plecaka i ręcznika pozostawionych dość obojętnie na plaży i uprzednio się wycierając, przeniosła się z tym wszystkim w kierunku dziewczyny. – Cześć Hazel! – przywitała się z promiennym uśmiechem i poprawiła kosmyki włosów wymykające jej się z koczka. – Długo czekasz? – zapytała, bo nie miała nigdzie na wierzchu zegarka, by sprawdzić która właściwie była godzina. – I ważniejsze pytanie: gotowa na kolejną lekcję? – Uśmiechnęła się przy tym. – Jeśli dobrze ci dziś pójdzie zabieram cię na deser lodowy – oznajmiła pół-żartem, pół-serio, bo przeczytała gdzieś, że warto motywować swoich uczniów. Poza tym… zawsze w ten sposób namawiała swojego brata do podejmowania różnego typu aktywności. Hazel Ebenhart
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Dla Hazel wizja rehabilitacji poprzez surfing na początku wydawał się dosyć surrealną opcją, jednakże… postanowiła dać temu szansę. Nie było tak, że Haze nie posiadała sprawności w ciele, bo ta była na akceptowalnym poziomie i pozwalająca kobiecie na zupełnie normalne funkcjonowanie w życiu codziennym. Zapewne wiele osób na jej miejscu zaprzestałoby dalszych wizyt u rehabilitanta, jednakże dla niej to było zdecydowanie za mało. Ebenhart przed wypadkiem była naprawdę bardzo aktywnym człowiekiem, była naprawdę bardzo elastyczna i jednocześnie… uczyła dzieci baletu. Jak miała być dobrą nauczycielką, nie będąc w stanie wykonać jakiejś figury czy zatańczyć całej choreografii wraz z nimi? No właśnie. Dlatego wciąż uczęszczała na leczenie, chcąc mieć chociaż namiastkę sprawności, którą miała jako profesjonalna tancerka. Zaś kwestia samej pierwszej lekcji – starała się podejść do niej względnie na luzie, na ile potrafiła. Bo mimo wszystko, Haze była tym typem człowieka, który zawsze dawał z siebie wszystko, perfekcjonistką wręcz! Dlatego naprawdę starała się każdą uwagę Jeddy wprowadzać w życie, choć niektórzy by stwierdzili, że podchodziła do tematu zbyt sztywnie, wręcz do bólu technicznie. Jednakże może to i lepiej, że miała takie podejście na samym początku? Do „czucia” fal i surfowania sercem jeszcze miała czas.
Siedząc na piasku i wpatrując się w fale, widziała jakąś gdzieś w oddali, która pasowała jej do Jeddy, ale z tą wiedzą nie mogła nic specjalnie zrobić. W sumie nie dziwiło ją to, że kobieta przyszła wcześniej… będąc z Hazel wiele sobie nie posurfuje, bo jednak większość rzeczy robiły stosunkowo blisko brzegu, to nie był jeszcze czas na jakieś szaleństwa i wypływanie gdzieś daleko. Widząc jednak, jak Corrente podpływa do brzegu, wstała z piasku, machając w jej stronę, by dać jej znać.
Odwzajemniła uśmiech. Nie spodziewała się gestu dziewczyny w postaci poprawienia niesfornych włosów, które wymknęły się spod upięcia idealnego koczka, jednakże w żaden sposób nie protestowała. Może trochę się zmieszała, zawstydziła… ale to wszystko!
Hej, dziękuję – odpowiedziała, spoglądając na swoją instruktorkę. – Nie, raptem parę minut. Fajnie było popatrzeć na to, co wyprawiasz na fali. – Ona sama zawsze starała się być punktualna, jednakże nigdy specjalnie nikomu nie wypominała tego, że ktoś był nieco później, o ile mieściło się to w granicach jakiejś normy. – W sumie to tak, nie mogę się od paru dni doczekać, spodobało mi się – odpowiedziała całkiem szczerze. To było dla Hazel zupełnie nowe doświadczenie, jednakże człowiek się uczy całe życie, a była przecież młoda, więc nic nie stało na przeszkodzie tak naprawdę, żeby zdobyć jakieś nowe umiejętności, prawda? – Deser mówisz? Hm… brzmi kusząco. Jak mi nie pójdzie to ja stawiam. – Zaśmiała się. Niezależnie od wyniku dzisiejszej lekcji, przyjdzie im jeszcze spędzić chwilę ze sobą na lodach. O ile Jedda oczywiście się zgodzi i będzie jej taki układ pasować, jednakże Haze miała nadzieję, że tak. Nie wiedziała dlaczego, ale po prostu miała taką wewnętrzną nadzieję na mały „after” z Jeddą po ich wspólnej lekcji.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jedda została ostrzeżona przed Hazel – to znaczy, powiedziano jej, że dziewczyna może przed sobą stawiać pewne wymagania nie do przeskoczenia, wynikające zapewne z jej ambicji. Jedda poniekąd potrafiła to zrozumieć, zwłaszcza mając na uwadze wcześniejsze osiągnięcia Hazel, o których coś tam musiała słyszeć. Widziała upór i determinację w oczach dziewczyny, podczas wykonywania ćwiczeń, ale nie odczuła, że Haze robi coś wbrew sobie czy za wszelką cenę i to ją ucieszyło na tyle, że drugą lekcję zaproponowała już znacznie chętniej. Podziwiała zresztą Hazel za wytrwałość i skupienie. Jed, choć nie była z zawodu instruktorką, to jednak lubiła, gdy ktoś czerpał przyjemność z amatorskich lekcji surfingu, które przekazywała. I miała nadzieję, że być może surfing stanie się dla dziewczyny czymś w rodzaju odskoczni, czymś, co pomoże jej się zrelaksować. Tego, by jej życzyła, wiedząc, że właśnie tym dla niej samej było od zawsze pokonanie fali.
Ten moment, gdy nie musiała myśleć zupełnie o niczym i tym samym uwalniała głowę od wszystkiego, co niechciane. Nawet teraz po tej krótkiej przygodzie między falami czuła się lżejsza. Kroczyła z promiennym uśmiechem po piachu w kierunku Hazel i czuła się trochę tak jakby latała, a nie zmagała się z oporem piasku. – Nie ma za co – odparła z rozbawieniem, bo ten gest poprawienia włosów w jej wykonaniu był naprawdę niewinny i nie rozumiała, dlaczego na twarzy Hazel odbiło się zmieszanie. Skinęła głową w jej stronę, słuchając, co dziewczyna ma jej do powiedzenia. Przyjęła komplement z ust dziewczyny z nonszalanckim uśmiechem. – Może za jakiś czas też będziesz tak samo łapać fale, jeśli ci się wystarczająco spodobają lekcje – powiedziała, wciąż się uśmiechając, bo chyba po raz pierwszy od dawna miała dobry humor. Tym bardziej się więc rozpromieniła, gdy usłyszała, że owszem, Hazel spodobały się lekcje i nawet troszkę nie mogła się doczekać. – Cieszę się – powiedziała zgodnie z prawdą, bo chyba naprawdę zaczęła liczyć na to, że zarazi swoim hobby nową osóbkę ze swojego otoczenia. – No to jesteśmy umówione – odparła. Nagroda za udaną lekcję czy nagroda pocieszenia w postaci deseru i tak, i tak brzmiała dobrze i pysznie. Dlatego Jedda nie mogłaby się nie zgodzić.
Dobra, masz swoją piankę? To wskakuj w nią i zaczynamy. – Jedda miała oczywiście na myśli specjalny strój do surfowania, który ona już miała zapewne na sobie, a który ubierało się na odzienie do kąpieli. Dla bezpieczeństwa o swoją skórę. Wskazała Haze parawany na plaży – ewentualnie dziewczyna mogła też iść do budynku wypożyczalni sprzętu, gdzie na pewno były przebieralnie – natomiast sama klapnęła na deskę, by na nią zaczekać. – Jakbyś miała problem ze suwakiem to krzycz! – zawołała za nią, bo to chyba jasne, że czasem ciężko było dopiąć suwak z tyłu. Sama natomiast zaczęła przygotowywać wosk do smarowania deski. Wiedziała, że na razie nie wejdą do wody, a będą ćwiczyć wstawanie na desce jeszcze na plaży, ale pomyślała, że może uda jej się później namówić Hazel na wejście do wody, siedząc na desce i dryfując sobie obok niej. Oczywiście przy asyście Jeddy przez cały czas.
Hazel Ebenhart
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Prawdę powiedziawszy, to Hazel po zakończeniu profesjonalnej kariery… czuła się trochę niekompletna i szukała pomysłu na siebie, ale także i sposobu, by zapełnić pustkę, która powstała po tym, jak musiała zrezygnować z marzenia, które ledwo co się ziściło. Dlatego łapała się różnych aktywności, szukając czegoś, co się jej spodoba, jednocześnie wykorzysta czas, którego miała teraz tak wiele. Pracowała jako instruktorka tańca, jednakże to nie była praca, która zajmowała jej chociażby połowę tygodnia i wypełnienie pustki pomiędzy poszczególnymi czynnościami było dla Ebenhart sporym wyzwaniem. Haze była tym typem człowieka, który nie potrafił usiedzieć bezczynnie zbyt długo. Owszem, czasem pozwalała sobie na leniwe dni, które spędzała z książką w ręku, tylko po to, by następnego dnia wstać o piątej rano, zrobić śniadanie dla siebie i swojej współlokatorki, wyczyścić całe mieszkanie na błysk – wraz z oknami – pójść pobiegać, odwiedzić lokalne schronisko i wyprowadzić stado psów i wciąż się zastanawiać, co ma zrobić wieczorem. Dlatego wizja lekcji surfingu była czymś, co może na pierwszy rzut oka nie pasowało do Hazel jako osoby, co jednak przyjęła z ciekawością i prawdę powiedziawszy było jej miło, że Jedda postanowiła się zgodzić na kontynuowanie wspólnych treningów.
Hazel nie była przyzwyczajona nawet do tak niewinnych gestów. Jakby się tak zastanowić, to jedyną przyjaciółką jaką miała kiedykolwiek w życiu, to była jej własna siostra oraz babcia, którym zawsze mogła powiedzieć wszystko. Nigdy nie miała okazji jednak zawiązać z nikim jakiejś bliższej relacji… bo te na ogół wymagały poświęcania im czasu, pielęgnacji. Będąc w szkole baletowej spędzała praktycznie całe dnie na szlifowaniu swojej techniki, wieczorami siadała nad książkami, by pójść spać grubo po północy i wstać wraz ze świtem, żeby pójść na treningi przed zajęciami. Po dostaniu pracy w Sydney Opera House wcale nie było lepiej – jeżeli chciała się wybić i dostać jakąś bardziej znaczącą rolę, to musiała poświęcić na to dużo energii. I mimo że niby wszyscy byli „zespołem”, to było czuć ogromną rywalizację pomiędzy poszczególnymi tancerkami. Więc chcąc nie chcąc… relacje międzyludzkie były daleko na liście priorytetów Ebenhart za czasów profesjonalnego baletu.
Oj, do tego raczej daleko. Za sukces uznam, jeżeli stanę na desce i się na niej utrzymam pół minuty bez wywijania fikołka do wody. – Zaśmiała się. Hazel była perfekcjonistką i zawsze starała się dążyć do ideału, jednakże była świadoma, że pewne rzeczy zajmowały po prostu czas i zanim będzie czuć się tak swobodnie na desce jak Jedda, to zapewne musi trochę minąć. – Z taką instruktorką ciężko nie polubić – powiedziała, zupełnie szczerze. Naprawdę podobała się jej ta ostatnia lekcja, którą miały i sprawiła, że Haze chciała bardziej się zaangażować z nadzieją, że surfing będzie w stanie zapełnić tę lukę, która powstała w sercu dziewczyny. Na słowa, że są umówione, przytaknęła głową. Niezależnie od rezultatów, będzie mała nagroda za dobrze wykonaną robotę bądź nagroda pocieszenia, więc… wszystko było w porządku.
Tak jest – odrzekła z uśmiechem na twarzy, by następnie chwycić za plecak i skierować swoje kroki za parawany. Zaopatrzyła się w piankę po konsultacji z Jeddą – nie chciała kupić byle czego, co by rozpadło się po kilku pierwszych użyciach, więc potrzebowała profesjonalnej opinii.
Pierwszy etap zakładanie kostiumu był dosyć łatwy. Hazel ćwiczyła ubieranie go w domu – naprawdę! – więc myślała, że wszystko pójdzie gładko, jednakże w połowie się zaciął zamek i Haze nie chciała go w żaden sposób szarpać z obawą, że mogłaby naruszyć piankę, więc niestety, ale pomoc Corrente w tym momencie potrzebna.
Jedda, krzyczę! Pomocy! – zawołała z nadzieją, że ta ją usłyszy.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jedda znała to uczucie – poczucie, że jest się niekompletnym. Co prawda w całkiem innym wymiarze, ale mimo wszystko wiedziała, jak to jest, gdy opanowuje nas pustka, którą trudno wypełnić. U niej wciąż pozostawała wnęka, która przepuszczała chłód i choć na co dzień Jedda przywdziewała na twarzy uśmiech i ogólnie dla wszystkich swoich bliskich była ciepła i otwarta, to jednak wciąż czegoś jej było brak. W każdym razie to uczucie było jednocześnie znajome jak i odmienne, wobec tego, które odczuwała Hazel względem baletu, bo jednak pustka wywołana u Jeddy dotyczyła konkretnej osoby – nie pasji. Ale musiała też przyznać, że lekcje z Hazel spadły jej trochę z nieba – bo ten wspólnie spędzonych czas pozwalał jej na chwilę oddechu i na skupieniu się tylko na swojej uczennicy. Był to bardzo dobry sposób na odciągnięcie niechcianych myśli. Tym bardziej więc cieszyła się, że Hazel podpasowała ta pierwsza lekcja i postanowiła owe treningi kontynuować. Poza tym Jedda szczerze chciała jej pomóc w zmaganiu się z powrotem do formy.
Zaśmiała się lekko i potrzasnęła głową. – Spokojnie, na to jeszcze przyjdzie czas – oznajmiła Jed ciepłym tonem, bo doskonale wiedziała, że w surfingu liczyła się cierpliwość i samo podejście do tematu. I niezmiernie miło jej się zrobiło z powodu komentarza Hazel. – Cieszę się, że to troszkę moja zasługa – powiedziała z rozbawieniem i mrugnęła do niej porozumiewawczo, bo nie ma co się oszukiwać, że takie pozytywne słowa dobrze działały na ego.
Przyglądała się przez chwilę jak Hazel odchodzi, aż w końcu oderwała wzrok i usiadła na piasku, popijając wodę. Trafiła jej się miła i ambitna uczennica przynajmniej. I dobrze, bo Jed z pewnością nie wyobrażała sobie sytuacji, w której musiałaby kogoś uczyć i przekonywać na siłę – to nie szkoła przecież. Chwilkę czekała, przyglądając się innym surfującym osobom. I nagle uśmiechnęła się pod nosem, słysząc głos Hazel i podniosła się z piasku, kierując kroki w stronę parawanu. – Jestem! – zakomunikowała, wbijając zapewne zwinnie za ten parawan w gotowości do pomocy. Najpierw jednak zgarnęła mokre włosy na jedno ramię, żeby jej nie przeszkadzały w tym momencie. – Już pomagam – dodała z rozbawieniem i wsunęła delikatnie palce, żeby odciągnąć nieco suwak od skóry Hazel, przy czym przez przypadek ją musnęła, i podważyć go lekko, podczas przesuwania suwaka. Następnie drugą ręką zręcznie podsunęła powoli suwak w górę, wyswobadzając palce spod niego i wreszcie podciągając zamek do samego końca. – Gotowe. Swoją drogą bardzo porządną piankę wybrałaś, więc super. Będzie ci wygodnie – dodała jeszcze z uśmiechem i zaczęła się wycofywać. – Czekam przy deskach i zaraz zaczniemy – zakomunikowała jeszcze.
Hazel Ebenhart
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
ODPOWIEDZ