córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
numer 1
sad version of happy birthday (to you, dad)
outfit

Za oknem swojej sypialni słyszała podjeżdżające auta, w których siedzieli wystrojeni goście. Dzisiaj wypadały sześćdziesiąte urodziny ojca Esme i rodzice urządzili z tej okazji wystawne przyjęcie w ich posiadłości, zapraszając znajomych, rodzinę i współpracowników. Wieczór zapowiadał się całkiem miło. Przez ostatnie miesiące skupiała się głównie na pracy, więc dobrze było w końcu się nieco rozerwać, włożyć coś ładnego i się odprężyć. Przejrzała się w lustrze, wiszącym na ścianie, po czym odwróciła się, chcąc sprawdzić jak prezentuje się jej kreacja z tyłu. Kuzynka przysłała tę suknię z Hiszpanii w tamtym roku, ale Esme do tej pory nie miała okazji, aby ją włożyć. Uśmiechnęła się lekko, rozplatając palcami loki, po czym pochyliła się, by sięgnąć po złote kolczyki, leżące na biurku i ozdobić nimi uszy.
W pewnym momencie jej telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknęła na wyświetlacz, ale numer, z którego przyszedł sms był nieznany. Zmarszczyła brwi. To nawet nie był tekst, a chyba jakiś plik. Dziewczyna zbliżyła się do toaletki, na której znajdował się jej iphone, stukając wysokimi obcasami złotych szpilek. Odblokowała telefon i nacisnęła na wiadomość, zastanawiając się co to takiego może być. Może jakaś reklama? Może ktoś z jej znajomych zmienił numer i wysłał jej jakieś video warte uwagi?
Faktycznie okazało się, że to filmik, jednak nie taki, jakiego by się spodziewała. Video przedstawiało parę uprawiającą seks. Czy to jakiś żart? Spam? Czy ktoś jej właśnie wysłał porno? Chciała pospiesznie wyłączyć wideo i usunąć je, po czym zablokować nieznany numer, kiedy zauważyła coś znajomego w mężczyźnie. Po chwili wyraźnie zobaczyła jego twarz i otworzyła lekko usta z zaskoczenia. Telefon zaczął wysuwać się z jej dłoni, ale przytrzymała go w ostatniej chwili. Sama za to osunęła się na krzesło i usiadła, próbując jakoś przetworzyć to, co właśnie zobaczyła. Nagranie trwało około minuty, a gdy się zatrzymało nadeszła kolejna wiadomość, w której znajdowało się kilkanaście linków do zdjęć i kilku kolejnych krótkich filmików erotycznych. Esme oglądała je po kolei, w pewnym momencie nie kontrolując już łez, spływających jej po policzkach. Nagle dotarło do niej, że mogła zapomnieć o wspólnej przyszłości z Matiasem, w którego miłość i wierność do tej pory wierzyła. Chyba była naiwna, taka głupia. W przypływie smutku, złości i bezsilności zrzuciła z toaletki przybornik z pędzlami do makijażu, który z impetem uderzył o ziemię, a jego zawartość rozsypała się po podłodze. Chwilę trwało, zanim postanowiła zebrać się do kupy. W końcu niedługo zacznie się urodzinowe przyjęcie ojca, a ona nie mogła sobie pozwolić na nieobecność. Zawiodłaby rodziców. Sięgnęła po chusteczkę, po czym ostrożnie przyłożyła ją do twarzy, aby osuszyć oczy i policzki. Następnie poprawiła makijaż i chociaż oczy miała jeszcze zaczerwienione, to chyba była gotowa do wyjścia. Do drzwi nagle zapukała jej matka, chcąc ją pospieszyć. Esme wstała, włożyła do torebki małe lusterko, szminkę oraz telefon, po czym spryskała się jeszcze perfumami i wyszła z pokoju. Do twarzy przykleiła sztuczny uśmiech, aby należycie witać gości w przestronnym, ozdobionym na złoto salonie.


James Diamini
niesamowity odkrywca
esmeralda
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#5

Imprezy u jego inwestorów zawsze napawały go małym stresem. Nie mógł zrobić nic głupiego, musiał pokazywać się z jak najlepszej strony i kto wie, być może uda mu się załatwić jakiś dodatkowych biznesmenów, którzy będą chcieli dołożyć trochę swoich funduszy do tego, by rozwijać sztukę. Bogacze czesto nie mieli co robić ze swoimi pieniędzmi, a on starał się im przedstawić swoją galerię i dom kultury w taki sposób, by aż się prosili o to, aby w tym miejscu ulokować ich datki. Poza tym, były to cele charytatywne, więc mogli sobie podnieśc też morale i zaprezentować się ładnie światu, jako mecenasi sztuki. Każdy na tym wygrywał! On najbardziej, bo dzięki temu mógł rozwijać to co kochał najbardziej, malarstwo, fotografię, ogólnie rzecz ujmując wszelkiego rodzaju sztukę. Kolejną stresującą rzeczą był prezent urodzinowy dla solenizanta. Ciężko było sprezentować komuś kto miał pewnie już wszystko, coś z czego byłby zadowolony. Całe szczęście James miał o tyle łatwiej, że sam był w stanie coś stworzyć. Dlatego namalował dla przyjaciela nowy, jeszcze pachnący świeżą farbą, obraz, który wyszedł mu naprawdę dobrze. Diamini był z niego zadowolony, a raczej starał się być względem siebie bardzo krytyczny, także to musiało być naprawdę super dzieło. Ktoś z jego galerii dostarczył je już kilka dni wczesniej, żeby James nie musiał się z tym taszczyć na główną imprezę, na której na pewno wiele będzie się działo.
Ubrał się w swój ładny garnitur i nawet obciął trochę włosy, żeby nie wyglądać jak typowy artysta, a raczej prezentując się jak szanowany dyrektor insytucji kulturalnej. Mógł nieskromnie stwiedzić, że prezentował się nie najgorzej i był gotów wyruszyć w drogę na miejsce przyjęcia. Miał nadzieję, że na imprezie nie będzie jego byłej żony, która obecnie zajmowała stanowisko burmistrza, wtedy jego dobry humor na bank, by mocno ucierpiał i chciałby jak najszybciej wrócić do domu.
Całe szczęście, gdy pojawił się na miejscu nigdzie nie widział tej wiedźmy. Zauważył natomiast dziewczynę, która nie wydawała się być najbardziej zadowoloną osobą na świecie. Wiedział kim jest, bo bywał w tym domu już nie pierwszy raz, dlatego po przywitaniu się z jej ojcem i złożeniu mu urodzinowych życzeń podszedł do Esme uśmiechając się do niej delikatnie. - Wyglądasz naprawdę olśniewająco - powiedział, bo komplementowanie kobiet zawsze dobrze mu wychodziło. - Chociaż chyba nie cieszysz się jakoś wybitnie, że tu jesteś - widział smutek w jej oczach, bardzo dobrze potrafił odczytać ludzkie emocje i cóż, widział, że dziewczyna pewnie wolałaby być teraz zupełnie gdzie indziej. - Mogę Cię uratować, chcesz mnie oprowadzić po ogrodzie? Słyszałem, że Twoja matka kazała posadzić jakieś nowe piękne krzewy - bujda straszna, ale James już tak miał, że włączał mu się syndrom rycerzyka i chcial ratować damy z opersji, gdy tylko nadarzyła mu się taka okazja.

Esme Rose Fuentes
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
Stała obok swojej matki, uśmiechała się mechanicznie, co chwilę ujmując czyjąś dłoń lub muskając policzek gorącymi ze zdenerwowania ustami. Udało jej się zachować na zewnątrz spokój, podczas gdy w środku panował totalny chaos. Serce biło jej zdecydowanie za szybko i za mocno. Odrobinę zbladła, ale nikt zdawał się tego nie zauważać.
W pewnym momencie uznała, że musi się czegoś napić, bo coraz ciężej było jej stać tutaj, niczym statuetka i sztucznie się uśmiechać. Przeprosiła rodziców i kilkoro gości, po czym uniosła suknię odrobinę, aby łatwiej było jej iść w tych niewygodnych szpilkach. Oparła się bokiem o bar, który rozstawili z prawej strony głównej sali i poprosiła o gin z tonikiem. Kiedy nie musiała być oficjalną, pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia, co spowodowało, że po prostu posmutniała, uzewnętrzniając się na moment. Sięgnęła po szklankę, wypełnioną lodem i drinkiem, po czym zamoczyła usta w chłodnym napoju, co przyniosło jej lekką ulgę. — Na zdrowie, Matias. Ty dupku — szepnęła, po czym rozejrzała się ukradkiem, sprawdzając czy nikt jej przypadkiem nie słyszał. Była bardzo rozgoryczona tym, co się stało, o czym się dowiedziała. Nagle na wierzch wyszły również jej inne niepowodzenia i zmartwienia, co przybiło ją jeszcze bardziej. Nie tak wyobrażała sobie życie w Australii. Może jednak tu nie pasowała? Tylko teraz nawet nie widziała dla siebie drogi powrotnej. Do czego by wróciła? Do pustego domu i chłopaka, który ją zdradza?
Zauważyła, że jej stronę zmierza mężczyzna, którego kojarzyła z widzenia. Był kilka razy u jej ojca, chyba w sprawie galerii. Nawet mówił jej kiedyś, że jest malarzem.
Postarała się po raz kolejny, aby uśmiech wyglądał na przekonujący. Chociaż komplementy zawsze były miłe, więc na pewno doceniła jego słowa. — Dziękuję. Pan też wygląda bardzo dostojnie — odparła, starając się żeby jej słowa zabrzmiały nie jakoś super poważnie, ale jednocześnie uprzejmie. Dygnęła nawet, jak robiły to czasami panienki z dobrych domów na starych filmach. — James, tak? — spytała zaraz, aby nie robić między nimi super profesjonalnej bariery. W końcu on zwracał się do niej na ‘ty’. Spojrzała na niego i westchnęła ciężko, gdy ją zdemaskował. — Aż tak to widać? — Wzruszyła ramionami, nie do końca wiedząc co dalej powiedzieć i jak się wytłumaczyć. W końcu to urodziny jej ojca, więc chyba powinna świętować. — Tak? Znaczy… Tak, chętnie.
W pierwszej chwili była odrobinę zaskoczona, ale z ulgą przyjęła jego propozycję. Strasznie chciała się stąd wyrwać, a teraz miała świetny pretekst. Upiła ostatni, duży łyk drinka, odstawiła szklankę, po czym ruszyła z Jamesem w stronę wyjścia na duży tara. Zeszli po schodach, po czym ruszyli ścieżką w stronę ogrodu, znajdującego się na tyłach posiadłości.
Krzewy, tak? — spytała z lekkim rozbawieniem, doskonale wiedząc o tym, że jej matka nigdy nie bawiła się w ogrodnika i jedyną osobą dbającą o ogród i decydująca o nim był Juan, którego ojciec zatrudnił kilka lat temu. Szli wolnym krokiem najpierw wśród gęstych i dosyć wysokich krzewów białych róż, potem w stronę eleganckiej ławki, znajdującej się przy sporych rozmiarów stawie, w którym pływały kolorowe ryby, a na jego powierzchni unosiły się lilie wodne. Spojrzała na niego, zastanawiając się czemu wybrał spędzenie czasu z nią, zamiast przyjęcia, na którym mógł przypunktować u grubych ryb.

James Diamini
niesamowity odkrywca
esmeralda
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Dostojnie? - Zaśmiał się dźwięcznie. - To jedno z ciekawszych określeń jakie ostatnio usłyszałem - przyznał wyraźnie rozbawiony słowami dziewczyny. Mówili mu, że wygląda dobrze, elegancko albo jak bezdomny siedzący pod monopolowym... ale, że wygląda dostojnie? To pierwszy raz słyszał i zdecydowanie dzięki temu miał coraz to szerszy uśmiech na twarzy. - Tak jest, James Diamini - przedstawił się, żeby wszystko uściślić. Co prawda jego nazwisko nie było jej bardzo potrzebne do szczęście, ale kto tam wie, może się przyda. Nie musiał byc jakimś wybitnym psychologiem i znawcą ludzkiej natury żeby zobaczyć, że uśmiech, który miała przyklejony do twarzy nie należał do szczerych. Znał się trochę na ludzkich emocjach, jako artysta miał w sobie dość sporą wrażliwość na uczucia innych. Potrafił je wyłapać, zidentyfikować i odzwierciedlić w swoich dziełach. Gdyby przyszło mu teraz namalować Esme to od razu wiedziałby, że na obrazie będzie w teorii uśmiechnięta, chociaż w oczach miałaby wymalowany smutek i żal. To właśnie w niej teraz widział i chciał ją uratować z tej niezręcznej sytuacji, w jakiej się znalazła. Można powiedzieć, że w ten sposób spełniał swój kompleks rycerzyka, który przyjeżdża na białym koniu żeby uratować damę z opresji. - Pewnie zależy od tego co ktoś chce zobaczyć i gdzie patrzeć - on patrzył w jej oczy i widział, że są zaczerwienione i opuchnięte od łez. Pewnie niektórzy patrzyli na jej śliczną suknię, czy ogólny wygląd, a co gorsi faceci pewnie spuszczali wzrok na jej piersi. No, ale nie James, on był dżentelmenem, przeważnie! - Wiem jak rozpoznać, gdy ktoś jest smutny, mam chyba taki wewnętrzny radar - dodał puszczając do kobiety oczko, a później już wyszli sobie na zewnątrz. James nie miał absolutnie pojęcia czy w tym ogrodzie będzie coś co go zainteresuje, oczywiście oprócz młodej kobiety, która szła obok niego.
- No więc co się stało? - Zapytał stając przy ławeczce i przyglądał jej się z ciekawością. - Obiecuje, że nie wygadam sie Twoim rodzicom - mogła mu zaufać, nawet jeżeli był obcym mężczyzną. Nie chciał jej zrobić krzywdy. Z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki wyciągnął srebrną papierośnicę, która zdobiona była w orientalne wzory, a później otworzył ją przed kobietą. - Palisz? - Zaproponował i sam wyciągnął sobie jednego papierosa, którego wsadził sobie do ust.

Esme Rose Fuentes
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
Wewnętrzny radar James’a i tym razem go nie zawiódł, bo w końcu miał rację. Esme była smutna i jak widac nie potrafiła ukryć tego tak dobrze, jakby chciała. Liczyła pewnie na to, że w jej bliższym otoczeniu będą się kręcić sami źli i gorsi mężczyźni, których bardziej interesował będzie jej dekolt, nie zaczerwienione oczy, czym tym bardziej jej uczucia.
Natknęła się jednak na artystę, być może naprawdę wrażliwego i spostrzegawczego - w dodatku wbrew temu, co myślała wcześniej, ani trochę jej to nie przeszkadzało. W zasadzie całkiem dobrze było się wyrwać do ogrodu, uciec od tych wszystkich powierzchownych ludzi i ochłonąć w towarzystwie kogoś, kto przynajmniej widział ją taką, jaka była naprawdę. Zauważył coś, co kryło się gdzieś za uśmiechem, gdzieś w spojrzeniu, geście. Czy inni też to widzieli? Czy widzieli i byli obojętni? Udawali? Nie miała pojęcia i nie chciała wiedzieć.
Podeszła do ławki, usiadła i zsunęła ze stóp szpilki, po czym postawiła bose stopy na chłodnej trawie, co przyniosło jej ulgę. Gdy zadał pytanie, odwróciła się w kierunku stawu i spojrzała na taflę wody i na ryby, które leniwie przepływały raz w jedną, raz w druga stronę, jakby zdawały sobie sprawę, że ktoś je obserwuje i chciały się pokazać. W końcu były piękne, pomarańczowe i białe. — Złote orfy, piękne i próżne. Czasami wyskakują, żeby łapać owady — mruknęła, lekko się uśmiechając. Chciała dodać, że żyją nawet do osiemnastu lat, ale czy to na pewno warte wzmianki? Tym bardziej, że James nie pytał o ryby, a coś, czego ona nie chciała wypowiedzieć na głos. Nie znała go zbyt dobrze, chociaż może to i lepiej? Wygadać się uprzejmemu nieznajomemu, który spojrzy na sytuację trzeźwym okiem.
Gdy zwróciła twarz w jego stronę dalej się uśmiechała, ale jakby trochę przez łzy. Nie była pewna czemu nie potrafi zachować powagi. — Dowiedziałam się dziś, że chłopak mnie regularnie zdradzał — wyrzuciła w końcu z siebie. Czuła się przede wszystkim poniżona. Nie spodziewała się, że może być zdradzana przez kogoś, komu ufała. Nie ona. Nie Esme. To był cios poniżej pasa. — Czuję się jak idiotka — dodała, wycierając ze złością pojedynczą łzę, która spłynęła jej na policzek.
Spojrzała na papierośnicę, po czym się poczęstowała. — Tylko okazjonalnie — mruknęła, co bardziej znaczyło, że sięga po papierosa, gdy się zdenerwuje. Czasami zdarzało jej się palić na imprezach, ale odkąd zamieszkała w Lorne nie miała na to zbyt wielu okazji.

James Diamini
niesamowity odkrywca
esmeralda
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Gdy wspomniała o rybach to odruchowo spojrzał na taflę wody, gdzie rzeczywiście raz na jakiś czas można było zauważyć wynurzające się zwierzęta. James nie był fanem ryb, nie chciałby mieć u siebie w domu jakiegoś akwarium czy coś w tym stylu, wolał jednak jakieś futrzaki. Oczka wodne z rybkami wydawały mu się byc fanaberią bogatych ludzi, którzy nie do końca byli za pan brat z nowoczesnością, a raczej bliżej im było do tęsknoty za aranżacjami rodem z lat 90-tych. Gdyby Diamini miał mieć wybitnie dużo pieniędzy to wolałby wybudować sobie duży, przestronny dom z basenem osadzony po środku lasu, tak żeby nikt mu nie przeszkadzał. Mógłby mieć swoją ostoje, gdzie byłby w stanie tworzyć obrazy lub cudne fotografie. Mógłby nawet zrobić Esme całą sesję, szczególnie teraz, gdy jej wzrok emanował smutkiem. Emocje zawsze były ciężkie do odtworzenia podczas pozowanych sesji, dlatego zdecydowanie wolał robić zdjęcia w takich "żywych sytuacjach", w momentach, w których te uczucia były szczere i prawdziwe.
Westchnął sobie cicho słysząc jaki był powód jej smutku. - Bardzo mi przykro - powiedział bardzo szczerze. Takie zachowanie było obrzydliwe, zdrada nigdy nie powinna być akceptowalna, nie powinna nigdy mieć miejsca. Jeżeli ktoś nie chciał z kimś byc to powinien po prostu taką relację zakończyć. On tak zrobił ze swoim małżeństwem. - Musiał być naprawdę wielkim frajerem, że na coś takiego w ogóle wpadł - usiadł sobie obok niej i lekko się uśmiechnął. - Nie martw się nim, najwyraźniej na Ciebie nie zasługiwał i za jakiś czas będzie sobie pluć w brodę, że pozwolił takiej dziewczynie odejść - oczywiście łatwo było mu powiedzieć, że ma się nie martwić, a zdecydowanie ciężej było to pewnie wprowadzić w życie. - Nie warto marnować łez na kogoś takiego, zaufaj mi, mam w tym doświadczenie - dodał i złapał ją za rękę w ramach okazania jej wsparcia. Taki drobny gest.

Esme Rose Fuentes
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
Jej matka miała takie ryby w Hiszpanii i z jakiegoś powodu uparła się, aby mieć je też tutaj. Esme nigdy nie narzekała. Nawet lubiła tu od czasu do czasu przychodzić i je oglądać. Dzisiaj były świadkiem jej smutku, z resztą tak samo jak James. Ciekawe czemu akurat on. Nie potrafiła rozgryźć tego zrządzenia losu i być może wcale nie powinna? Co to za różnica. Był tu i teraz i z jakiegoś powodu postanowił jej wysłuchać i pocieszyć. Całkiem łatwo przyszło jej otworzenie się przed nieznajomym. Jakie jest prawdopodobieństwo że spotka go znowu w najbliższym czasie? Bardzo małe. Mogła się wygadać, pozwolić mu na wsparcie, a potem wrócić do swojego świata i żyć dalej. Tak po prostu. Potrzebowała tego, tym bardziej w tej chwili.
Gdy usiadł obok niej, uniosła na niego spojrzenie. Rzędy miała mokre od kilku zabłąkanych łez, które zdążyła wcześniej zetrzeć z policzków.
Naprawdę tak myślisz? — spytała, słysząc te wszystkie miłe słowa. Esme jeszcze chwilę temu była gotowa obwinić siebie za to, co się stało. Wyjechała, zostawiła go w Hiszpanii, a gdyby została, to być może to by się nie stało. James miał jednak rację. To nie ona zawiniła, to jej chłopak był frajerem. Dokładniej mówić to były chłopak.
Słowa wypowiedziane przez malarza sprawiły, że nawet się uśmiechnęła i to całkowicie szczerze. Po części zdawała sobie sprawę, że on chce ją po prostu pocieszyć, w końcu nie wiedział jaka naprawdę jest, jednak tak czy siak chyba właśnie tego teraz potrzebowała. Pocieszenia, zwiększenia samooceny, bliskości kogoś miłego.
Zacisnęła palce na jego dłoni. Czasami przychodzą takie momenty, że nagle patrzy się na kogoś inaczej, być może właśnie to niektórzy nazywają iskrzeniem. Iskra, czyli coś co pojawia się nagle, świeci jasno i może równie szybko zgasnąć. Jednak póki trwa, nie można odwrócić od tego wzroku, tak jak ona nie mogła oderwać spojrzenia od niego.
To chyba też powinnam ci współczuć — zauważyła, słysząc o jego doświadczeniu w tego typu sprawach. To smutne, że ludzie potrafią tak bardzo się ranić. Nigdy tego nie rozumiała, ale może po prostu była za młoda? Idealistka, romantyczka o miękkim sercu i wybujałej wyobraźni. Czasami miała wrażenie, że nie pasuje do tego świata, a potem przychodziły momenty taki, jak ten i znowu dawała życiu szansę.
[Koniec]
tyle na odpis czekać bez słowa, to nawet dla mnie za dużo :lol:
James Diamini
niesamowity odkrywca
esmeralda
ODPOWIEDZ