Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa

Padma od jakiegoś czasu z pewnością traktowała stadninę w Carnelian Land jak swój drugi dom. Nie pojawiała się tam tylko wtedy kiedy musiała, do pracy. W domu nikt na nią nie czekał, oprócz pustki i stosu prania do zrobienia, więc nic dziwnego, że wolała cały swój wolny czas, też po pracy poświęcić temu co kochała. A zajmowanie się końmi sprawiało jej ogromną przyjemność. Niedawno też w jednym boksie, całe szczęście z dala od ściany, która się przez sztorm zawaliła, okociła się ciężarna kotka. Padma miała więc ręce pełne roboty. Tu trochę owsa sypnęła, tu trochę kupy sprzątnęła, żeby potem móc obserwować powolne ruchy nowonarodzonych kociaków i ganiać po stajni ich matkę, która przenosiła maleństwa z kąta w kąt. Czuła, że konie potrzebowały wsparcia psychicznego po traumie jaką przeżyły przez sztorm i nie mogła ich tak po prostu zostawić. Wciąż były lękliwe ale powoli dochodziły do siebie.
Jak wszystko zresztą, powoli wracało do normy, nie było już prawie śladu po zawalonej ścianie, boksy zostały odbudowane, uśmiechnięci ludzie, choć głównie to dzieci, znów przewijały się przez stajnię. Jakby każdy kto pomagał w odbudowie tego miejsca tchnął w nie życie na nowo.
Było już południe, kiedy rozczesywała Zafirowi jego poplątaną. Z braku lepszego zajęcia robiła to co umiała najlepiej, zapewniała zwierzętom najlepszą opiekę na jaką zasługiwały. Głuchą ciszę w stajni przerywało tylko ciche rżenie konia, który najwyraźniej był zadowolony z takiego upiększania.
Niestety Padma musiała je przerwać, kiedy stanął naprzeciwko niej nowy instruktor, posyłający jej błagalne spojrzenie. Opowiedział jej przejmującą historię o swojej ciotce, która wylądowała w szpitalu w Cairns, a do której musiał natychmiast jechać.- Mam jeszcze jedną lekcję za godzinę, to mała dziewczynka, zajmiesz się nią, błagam? - teoretycznie nie mogła, nie była żadnym wykwalifikowanym instruktorem, jednak czasem pomagała i sama długo jeździła konno. Skinęła więc głową i poklepała konia po łbie, wprowadzając go z powrotem do jego boksu.
Westchnęła ciężko i jeszcze podniosła z podłogi wiadro z wodą, którą miała zamiar podlać roślinki, ruszając w stronę wyjścia ze stajni. Pech chciał, że nie zauważyła kompletnie mężczyzny, który akurat miał zamiar do niej wejść. Wpadła na niego z impetem, a wiadro, które ze sobą niosła poleciało na niego razem z nią. Wytrzeszczyła oczy, w pierwszej chwili przerażona, obserwując wiadro toczące się po ziemi. Połowa jego zawartości wylądowała na tym, który pewnie ją zaraz zamorduje. Spojrzała na nieznajomego i nie mogąc się zwyczajnie powstrzymać parsknęła śmiechem, zasłaniając usta dłonią.
- Mój Boże, przepraszam pana najmocniej taka ze mnie gapa - choć jej przeprosiny nie brzmiały zbyt szczerze jak się tak zaśmiewała i chyba wcale nie polepszała swojej sytuacji.

James Diamini
sumienny żółwik
babahassan#0561
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#4

Jazda konna zawsze była jego wielką pasją. Lubił czuć ten wiatr we włosach gdy galopował konno po plaży. Był dobrym jeźdzcem posiadającym dużo lat doświadczenia. Nigdy jednak nie skusił się na to, by posiadać własnego wierzchowca, a może to był błąd. Powinien zainwestować w coś, co poza sztuką, dawało mu naprawdę wiele radości. James naprawdę był zafascynowany końmi, wydawały mu się być bardzo dostojne, silne i jednocześnie, tak naprawdę, nie do okiełznania. Z tym zwierzęciem należało wytworzyć specjalną więź, by czuć wielką przyjemność z jazdy. Nie z każdym koniem James mógł się "dogadać", ale stadnina w Lorne Bay miała jednego rumaka, który zdecydowanie przypadł mu do gustu i zawsze na nim jeździł, gdy już się tam pojawiał.
Ten rodzaj sportu był dla niego bardzo odstresowujący, a po ostatnim spotkaniu z byłą żoną, to zdecydowanie było mu potrzebne. Chciał zapomnieć o całym świecie i po prostu jechać przed siebie bez większego zastanawiania się nad swoimi problemami i całym życiem. Konie dawały mu wolność, pozwalały zresetować jego przemęczony mózg. O dziwo, bardzo często po przejażdżce dostawał nagle dużej weny i tworzył jedne, oczywiście według niego, ze swoich ładniejszych obrazów.
Dzisiejszego dnia, nie spodziewał się, że w stajni czekają go jakieś zawirowania. Dlatego szedł pewnym krokiem przez siebie, aż nagle poczuł najpierw dość mocne uderzenie, a później niespodziewany chłód, który powoli rozprzestrzeniał się po jego ciele. Wydawało mu się, że lany poniedziałek był już jakiś czas temu i był mocno zaskoczony, gdy okazało się, że jego koszula jest praktycznie cała mokra. Nie był jednak typem człowieka, który wydzierał się na kogoś przez zwykły wypadek. Wątpił w to, że kobieta zrobiła to specjalnie więc w sumie sam się zaśmiał. - Spokojnie, nic się nie stało... i tak ją miałem dać do prania - rzucił żartem, nie chcąc żeby dziewczyna miała jakieś wyrzuty sumienia. - Wszystko w porządku? - Zapytał, bo jeszcze, by się okazało, że kobieta coś sobie zrobiła, a to byłoby o wiele gorsze niż mokra koszula. Dobrze, że w Lorne Bay było ciepło więc pewnie zaraz wyschnie, będzie musiał tylko ją zdjąć i położyć na słońcu. Jak pomyślał, tak zrobił, także ściągnął z siebie koszulę, którą później wycisnął z nadmiaru wody, gdzieś niedaleko.

Padma Stewart
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
ODPOWIEDZ