asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Naprawdę zaskoczyło ją to, że blondynka porównała siebie do Mari, bo jednak... Chambers by sobie na podobne słowa nie pozwoliła, aby jej nie urazić. Wiedziała, jaka jest... brakowało jej klasy, wiedzy, wykształcenia, czy chociażby ogłady, ale mimo to Gwen sprawiła jej przyjemność.
- Dobrze, postaram się - zgodziła się raz jeszcze, jakby wcześniej nie zrobiła tego zbyt bezpośrednio. Doszła też do wniosku, że to co je łączy, to sympatia do Benjamina. U Mari kiedyś ta była nawet czymś więcej, niż chęć przyjacielskiej relacji i jakoś tak zaczęła się zastanawiać, czy może u siedzącej na przeciwko kobiety nie wygląda to podobnie. - Bardzo lubisz Bena, prawda? - zapytała więc wprost, może nawet zbyt bezpośrednio, ale nie dostrzegła w sobie tej drobnej impertynencji, bo nie miała nic złego na myśli.
- Jej, brzmi to niezwykle odpowiedzialnie - nadal była w lekkim szoku, bo rzadko kiedy ktoś pokładał w niej jakiekolwiek nadzieje. - Będę musiała zadzwonić do mamy się pochwalić - przyznała zaraz, kiwając przy tym delikatnie głową, jakby samej sobie chciała wyjaśnić, że tak właśnie powinna teraz postąpić. Już oczami wyobraźni widziała, że mogłaby kogoś szkolić i zgrywać kogoś, kto wie nieco więcej.
- Serio pozwolisz mi się napić piwa? - zrobiła wielkie oczy. Poczuła ekscytacje i zaraz sięgnęła po pilota, szukając kanału sportowego, bo kompletnie nie myślała o ewentualnych konsewkencjach swego czynu. - W sumie mogłabym pójść po orzeszki, gdybym wychodziła już stąd... bo to pewnie będzie strasznie dużo kosztować, żeby je i piwo zamawiać z baru, nie? W sklepie jednak taniej - zawsze myślała oszczędnie. Może i obracała się w gronie ludzi zamożnych, ale kompletnie do nich nie należała, to też nie potrafiła się przestawić na ich pewne decyzje zakupowe. Sama zawsze uważała, że im coś jest tańsze, tym lepsze, przez co niezwykle denerwowała Jonathana, ale niestety nie tak łatwo było się tego oduczyć. - Hm... może powinnam nie brać leków, jak będę piła? - nie wiedziała, że piwo ma być bezalkoholowe, tak? No i chciała złamać zasady, ale w rozsądny sposób! O ile dało się tak to określić, z jej punktu widzenia miało to jak najbardziej sens.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
W ostatnim czasie, z dość oczywistych powodów, Gwen była skupiona głównie na sobie oraz swoich sprawach i być może nie do końca rejestrowała pewne rzeczy oraz pewne szczegóły relacji innych ludzi. Zresztą, trudno oczekiwać, że będzie wiedziała o wszystkim, kiedy nie pracowała już w poprzedniej kancelarii. To dlatego nie była do końca świadoma tego, co Mari myślała o Benie. Pewnie, jakaś część kobiecej intuicji mogła jej coś podpowiadać, ale pewności i tak nie miała.
- Uwielbiam go - odparła od razu, nie czując chyba tego, że pytanie mogło być nieco podchwytliwe. - Jest dla mnie jak brat. Znamy się od dziecka, razem poszliśmy na studia i zaczynaliśmy pierwszą pracę.
Oczywiście we trójkę, bo przecież dokładnie tę samą drogę przebył jej Charlie. Gwen była z nim od czasów liceum i nawet nie myślała o innych facetach. Owszem, uważała, że Ben był przystojny (bo musiałaby być ślepa, żeby tego nie widzieć), ale nigdy nie patrzyła na niego inaczej, jak na przyjaciela.
- I co ona myśli o tym, że przestałaś pracować w naprawdę dobrej kancelarii, żeby zacząć wszystko od nowa akurat z nami?
Czyli z jej byłym szefem i jego koleżanką, którzy nagle postanowili, że otworzą własny biznes, który niekoniecznie musi wypalić. To może być nieco przerażające i kiepsko wyglądać. Sama Gwen trochę się tego bała, ale nawet jeśli to nie wypali, to zawsze mogła wrócić do baru. W razie czego zatrudni tam też Bena i Mari.
- Jeśli tylko ci nie zaszkodzi - odparła. Nie będzie jednak psuła całego planu leczenia. Sama doskonale wiedziała, jak było to ważne. - Hej, skoro proponuję, to znaczy, że ja stawiam - doprecyzowała z uśmiechem. Przecież nie będzie narażała jej na koszty. - A piwo będzie bezalkoholowe. Nie chcę, żeby Jona mnie zabił. Mnie też dobrze zrobi.
Nie będzie przecież samotnie piła przy biednej Marysi.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Na całe szczęście to, co Mari zwykła czuć do Bena na początku ich znajomości teraz było już jedynie dość zabawną, ale jednak historią. Wiele wspólnie przeszli, więc aktualnie dla Chambers szef nie był nikim innym, jak kimś na kształt członka rodziny, a przy tym wspaniałym przyjacielem, nawet jeśli przez wzgląd na rewelacje, jakimi się z nią podzielił, ich znajomość znów znalazła się na pewnego rodzaju zakręcie. W pierwszej chwili, gdy Gwen powiedziała, że uwielbia Benjamina, Mari delikatnie drgnęła, ale zaraz sytuacja się rozjaśniła. Z drugiej strony... czy w rudowłosej pojawiło się ziarenko zazdrości o staż ich relacji? Cóż, była tylko człowiekiem, poza tym sama nie miała tutaj nikogo, kogo znałaby od dziecka, więc chyba faktycznie teraz to do niej dotarło, ale jak to zawsze bywa w przypadku Marienne, nie zamierzała się tym dołować.
- Wow, no to wiele razem przeszliście i teraz znów będziecie wspólnie coś tworzyć - zauważyła, bo naprawdę musieli mieć do siebie spore zaufanie i z tego, co słyszała, nie brało się ono znikąd.
- W sumie to nie wiem... wiesz, ona za bardzo się nie zna i wiele rzeczy nie rozumie - zaśmiała się nieco zażenowana tym, że musi tak to przedstawić, ale niestety takie były fakty. - Powiem wam, że u was będzie lepiej i będzie się cieszyła tak naprawdę cieszy się, że pracuję w ogóle - wyjaśniła, jak to było u Chambersów. Faktycznie ci cieszyliby się ze wszystkiego, tak długo, jak ich córka miałaby po prostu pracę, nieważne jaką.
- Nie zaszkodzi, no co ty - machnęła dłonią, bo jednak... nie ona była odpowiedzialna w tym domu, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, więc szkoda byłoby nie skorzystać, kiedy Gwen proponowała, prawda? Oczywiście, że tak. - Nie zabiłby ciebie przecież, nic nie musiałby wiedzieć - jęknęła, ale już się nie kłóciła o te procenty w piwie. Mimo że wolałaby jednak alkohol, a nie... takie podrabiane. - On tylko udaje groźnego - westchnęła jeszcze, bo też nie wypadło zachęcać Gwen do złego, nawet jeśli Mari z miłą chęcią właśnie to by zrobiła. No, ale ostatecznie... orzeszki też jej wystarczą, prawda? Tego też nie powie Wainwrightowi, bo może zabić by jej nie zabił, ale... wbrew temu co mówiła, wiedziała, że potrafił być groźny.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Dobrze, że ich relacje wyglądały tak, a nie inaczej. Nie to, żeby miała coś przeciwko gdyby jednak Mari i Ben zaczęli się do siebie zbliżać, bo przecież sama pracowała ze swoim facetem (przynajmniej kiedy żył, bo teraz nie robiła tego z oczywistych powodów), ale nie chciała, żeby we własnej kancelarii pojawiały się jakieś zgrzyty, problemy albo inne nieporozumienia. Najlepiej będzie, jeśli wszyscy pracownicy utrzymywać będą relacje czysto zawodowe. Przynajmniej w sferze uczuciowej, bo jednak przyjaźń to już zupełnie inna sprawa.
- Gdyby to ktoś inny namawiał mnie na otworzenie własnego interesu, nie zgodziłabym się. Ben to co innego. Z nim jakoś dam sobie radę - uśmiechnęła się. Powrót do zawodu po kilku latach przerwy wcale nie musiał być dla niej łatwy. Ba! Na pewno nie będzie, dlatego liczyła na wsparcie i wyrozumiałość swojego wspólnika, a także pozostałej części ich ekipy, w tym oczywiście Chambers, która była szalenie ważnym elementem całej układanki.
- Powiedz jej też, że będziesz pracowała w znacznie lepszej atmosferze - bo to podstawa, na którą Gwen zdecydowanie będzie stawiała duży nacisk. Wiadomo, kiedy pracuje się u kogoś, nie ma się na to jakiegoś wielkiego wpływu. Można go mieć, kiedy jest się swoim własnym szefem. Zresztą, po części właśnie dlatego weszła to wszystko, żeby robić wszystko po swojemu.
- Odczekamy. Ale zobaczysz, następnym razem będziemy już pić prawdziwe piwo. Chyba że... - zaczęła się zastanawiać. - Chyba że zamówimy oba, będziemy pic alkoholowe, ale otworzymy też te bezalkoholowe. Jeśli nakryje nas Jona, będziemy udawały, że pijemy te drugie.
To brzmiało jak genialny plan, prawda? Kobiety muszą mieć jakieś wspólne tajemnice, zwłaszcza takie kobiety, które razem pracują. To pomoże zbudować między nimi lepszą więź, a na tym zdecydowanie skorzystają wszyscy. Najbardziej Ben.
- Jaki on jest? Poza tym, że przystojny i naprawdę dbający o to, żebyś była szczęśliwa? - uśmiechnęła się.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Dobrze, że Marienne epizod ze wzdychaniem do Benjamina miała już za sobą, bo faktycznie mogłoby przez to nie być zbyt ciekawie. Teraz natomiast nosiła w sobie tajemnicę przyjaciela i chociaż nie do końca wszystko rozumiała, to kibicowała jemu i Walterowi, nawet jeśli ze względu na swoją kuzynkę nie powinna tego robić. Może nawet powinna czuć jakieś wyrzuty sumienia przez to, że ukrywa to wszystko przed Jonathanem, ale prawdę mówiąc... nic podobnego jej nie doskwierała. Była niezwykłą gadułą, ale potrafiła dotrzymać tajemnicy.
- Na pewno sobie dasz, z tego co słyszałam, byłaś, a raczej jesteś naprawdę świetna - zapewniła blondynkę od razu ochoczo, bo nie chciała, żeby ta w siebie wątpiła. Mieli założyć kancelarię, to znaczy... Gwen i Ben mieli, bo Mari mimo wszystko znała swoje miejsce i nie planowała dopowiadać sobie większej roli, niż została jej przypisana.
- Nie wiem, czy to ją zainteresuje... na wsi pracuje się w całkiem innych warunkach i nikt nie myśli o wiesz... nastrojach w zespole - zażartowała, bo faktycznie jej rodzina niekoniecznie orientowała się w tym, co w miejskim życiu stanowiło prozę codziennego życia. Chambers nie ukrywała tego skąd pochodzi, bo gdyby jakimś cudem ktoś z jej stron pojawił się w pracy, to przynajmniej będzie zawczasu przygotowany na to, co może nastąpić.
Kiedy Gwen sprzedała jej pomysł na to, jak mogłyby oszukać Jonathana, Marienne zaświeciły się oczy, bo nikt poza blonynką nie zaproponował jej czegoś takiego. Oczywiście od razu uznała, że taka strategia musi się udać i aż podskoczyła na kanapie.
- Jezu zróbmy to! - oznajmiła nieodpowiedzialnie, ale z olbrzymią dozą entuzjazmu. Już byłaby gotowa pędzić po telefon, ale wtedy Gwen zapytała o coś, czego Mari się nie spodziewała kompletnie. Była otwartą kobietą, daleką od wstydliwych, ale delikatnie się zakłopotała, gdy szukała odpowiednich słów. - A ty wiesz, że nikt mnie nigdy nie zapytał o to? - zaczęła jakoś tak od tego, delikatnie drapiąc się po poliku. - W zasadzie to... potrafi być skończonym dupkiem. Czasem potrafi dopiec i nawet o tym nie wie, no i ma straszną manię kontrolowania wszystkiego, w dodatku uznaje tylko swoje zasady i ma duży problem z kompromisami - zaczęła jakoś tak, że nie stawiała mężczyzny w najlepszym świetle, nieco żartobliwym tonem, ale ostatecznie coś się w niej zmieniło, a uśmiech stanowczo ocieplił. - Ale jest też niezwykle wrażliwy, na swój sposób... poza tym daje takie poczucie, że jak jest w twoim życiu, to wiesz, że co złego by się nie dało, jakoś to będzie. Jest dla mnie zbyt mądry, stale nie rozumiem, co mówi i robię z siebie idiotkę - parsknęła kręcąc głową na boki. - Przede wszystkim jest dojrzały... i jak coś robi, to wiesz, na sto procent, a nie na pół gwizdka, a ja - zawiesiła się na moment. - Ja nie powinnam pić alkoholu, ani go okłamywać... do dupy ze mnie dziewczyna, co? - kolejny raz parsknęła, ale już wiedziała, że ten wspaniały pomysł z piwem, w który jeszcze chwilę temu chciała się rzucić, nie powinien dojść do realizacji.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
I to szalenie się ceniło. Umiejętność zachowania tajemnicy była wpisana w ich zawód i chociaż Marysia nie była prawnikiem, to doskonale wpasowała się do kancelarii. Gwen powoli nabierała do niej tak wielkiego zaufania, jakim darzył ją Ben (nie to, żeby niebyt jej ufała, po prostu level Bena wciąż był dla niej wysoką poprzeczką).
Uśmiechnęła się, kiedy usłyszała komplement. Musiała przyznać, że to miłe, dlatego postanowiła nieco bardziej się otworzyć.
- Nie jestem tylko pewna, czy teraz będę w stanie do tego wrócić. Wiesz, czy będę potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć - czy starszy jej samozaparcia, siły oraz zapału, żeby nie zacząć płakać po pierwszej przegranej sprawie (bo i takie pewnie będą się trafiać) i nie powiedzieć wspólnikowi, że ma dość i się wycofuje. Przegraną na sali sądowej jeszcze jakoś by zniosła, ale wizja porażki w prowadzeniu kancelarii była dla niej znacznie gorsza.
- Ale na pewno twoją mamę ucieszyłoby to, że szefowie cię lubią - puściła jej oczko. Pierwszym pytaniem, jakie zazwyczaj padałoby w tej sytuacji, byłoby pytanie o zarobki. Dobrze zarabiasz? Ile ci zostaje? Klasyk. Potem padłoby pewnie coś w stylu no i jak ci tam jest? I tu Mari mogła się wykazać. Sama mogła skierować rozmowę na tory dotyczące relacji międzyludzkich i wspomnieć o tym, że ma naprawdę fajną szefową.
- Zrobimy - jej samej ten plan również się podobał. Zaraz przejdą do jego realizacji. Wcześniej pogadają sobie o panu doktorze. - Nikt? - spytała z lekkim zaskoczeniem, bo tego kompletnie się nie spodziewała. Mimo wszystko usiadła sobie wygodniej i zamieniła się w słuch. - To dobrze, że czujesz się z nim bezpiecznie. Dla nie to podstawa. Wiesz, coś naprawdę ważnego. Fajnie, że cię wspiera - usmiechnęła się. - Nie znam go zbyt dobrze i jeśli mam być szczera, zawsze wyglądał na wyjątkowo sztywnego, ale dobrze jest wiedzieć, że ma też drugą, fajniejszą stronę - przyznała. - Hej, to tylko niewinne kłamstewko. Zobaczysz, czeka cię ich jeszcze wiele. Najczęściej będziesz mówiła, że ta sukienka wcale nie jest nowa - zażartowała.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Szczerze mówiąc zaskoczyły ją powątpiewania Gwen, bo sądziła, że blondynka to raczej jedna z tych kobiet, które zadzierają nosa i o każdej porze dnia i nocy są święcie przekonane o swoich zdolnościach. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, nie miała o niej złego mniemania, nic z tych rzeczy.
- Ja jestem przekonana, że będziesz! Tego się nie zapomina, jak z jazdą na rowerze! - zapewniła z przekonaniem do którego nie powinna mieć prawa, bo przecież co ona mogła wiedzieć o zdolnościach kobiety, czy chociażby o samym prawie, w którego dziedzinie miała tak duże braki.
- No tak, to akurat by mogła dobrze odebrać, zarówno ona, jak i babcia - pokiwała głową, bo rzeczywiście Chambersowie ucieszyliby się z faktu, że ich najmłodsza latorośl sobie radzi i przebywa w miłej atmosferze, gdzie jest ceniona... nawet jeśli nie miała za bardzo za co być cenioną.
- Ano nikt... większość osób, które tu poznałam miały już okazję poznać Jonathana - zauważyła, chociaż bardziej skupiona była na tym, jak dotykały ją wyrzuty sumienia związane z tym ich planem, który jeszcze przed chwilą przyjmowała z wielkim entuzjazmem. Sama już nie wiedziała, jak powinna postąpić. Z jednej strony złamanie zasad kusiło, ale z drugiej Wainwright byłby wściekły. - No jest fajny, ale sztywny też... cały czas, chociaż czasem kącik ust mu drży i ja to wychwytuję - podkreśliła szczerząc się wesoło, bo mimo wszystko skąpa opinia Gwen na temat kardiochirurga była dobrze trafiona. Marienne też nie należała do tych dziewczyn, które chciały swoich partnerów wybielać przed innymi, czy sprzedawać, jako nie wiadomo jak wspaniałych. - Wiem, że niewinne, ale mimo wszystko... obiecałam mu - jęknęła pod nosem, bo pokusa była dość duża i nie dało się tego ukryć, przynajmniej ona nie potrafiła tego ukrywać. Z zakupami w przypadku Chambers byłaby znacznie mniejsza, już nie wspominając o tym, że... - Akurat Jonathan to chciałby, żebym sobie kupiła jakieś nowe rzeczy, chociaż obawiam się, że nie podzielamy tego samego stylu - zastanowiła się chwilę nad tym. Nawet nie tyle, że mieli odmienne gusty, bardziej Marienne podobało się to, co podobało się Jonathanowi, ale nie Jonie nie podobało się to, co kupowała na różnych promocjach rudowłosa. Tak właśnie to u nich wyglądało, bo cebulactwo Chambers było powszechnym faktem.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Dawniej trochę taka była, ale wypadek sporo zmienił w jej sposobie myślenia. W zasadzie zmienił w nim wszystko, bo jednak Gwen podchodziła teraz do życia (i śmierci) zupełnie inaczej, niż kilka lat temu. Mari miała rację. Jazdy na rowerze się nie zapomina, więc i Fitzgerald jakoś dojdzie ze sobą do ładu. Dobrze, że pracowali z nią Hargrove i Chambers. Z nimi będzie zdecydowanie łatwiej.
- Sama widzisz, we wszystkim są jakieś plusy.
Mówiła teraz tak, jak nie ona. Przecież jeszcze do niedawna blondynka widziała we wszystkim same minusy, a teraz? Zachowywała się zupełnie inaczej, ale to dobrze. Nie można przecież umartwiać się przez całe życie. Trzeba w końcu zacząć żyć.
- Wiesz, nie każdy zna go od tej strony, od której znasz go ty - miała tu oczywiście na myśli tę romantyczną i bardziej uczuciową stronę Wainwrighta. To był komplement. Tak naprawdę tylko ona powinna znać go od tej strony, bo to przecież jej facet. - Posłuchaj, nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. Dzisiaj możemy wypić bezalkoholowe, a na takie prawdziwe wpadnę jakiegoś innego dnia, kiedy będziesz już mogła. Naprawdę nic się nie dzieje - zapewniła ją na wypadek, gdyby jednak Mari czuła się do czegoś zmuszana. Zdecydowanie nie taki był jej plan. - Jeśli chcesz, możemy poszukać jakichś fajnych ubrań w internecie. Mnie też przyda się coś nowego.
To na pewno. Musiała przecież jakoś wyglądać na spotkaniach z klientami. W sądzie będzie zakładała togę, ale i pod nią warto mieć coś fajnego, w czym będzie czuła się pewnie.
A skoro dzień był przyjemny, to panie spędziły resztę popołudnia na obgadywaniu Jony, jedzeniu dobrych rzeczy, surfowaniu w sieci i piciu piwa. Bezalkoholowego.

/ zt Mari Chambers
ODPOWIEDZ