dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Tenże niepoważny dzień, idiotycznie okrzyknięty walentynkami, zawsze doprowadzał go do śmiechu. Dochodzące go w kawiarniach rozmowy obcych osób, tak krzyczących swoim stanem cywilnym, że równie dobrze mogły wytatuować sobie na czole wielki i czerwony napis SINGIEL, dotyczyły już tylko jednego; ś w i a d o m i e nie spotkają się dziś z nikim, bo to idiotyczne, bzdurne, żałosne, poza tym nie mają czasu, muszą przecież zadbać o siebie, no i jeszcze zostało im kilka ostatnich stron naprawdę fajnej książki, och, a jutro muszą rano wstać, więc powinni położyć się do łóżka wcześniej - to prawdziwa dojrzałość, oni są dorośli i odpowiedzialni, nie to, co ci zakochani idioci, robiący przecież wszystko na pokaz. Później w supermarketach opstrzonych różem jak cukrowy cukierek, już nie rozmowy a zwykły szał; nie licz na to, że uda ci się kupić karton mleka i płatki śniadaniowe na jutro, bo oto trwa oblężenie - ogłupieni miłością szczęściarze, ci rzekomo lepsi i zdolniejsi od ciebie, kupują na ostatnią chwilę przecenione bombonierki z logiem paskudnego czerwonego owada będącego znakiem rozpoznawczym najtańszego sklepu w mieście, do tego jeszcze usychające już nieco kwiaty duszące się w folii i no… no wezmą do tego jeszcze dla siebie energetyka, kilka rodzajów szynki i kiełbasy, bo czemu nie. I tak się patrzą z wyższością na te twoje płatki śniadaniowe, przeklęte wzory wszystkich cnót przekonane, że jedyną wartością w życiu jest tylko związek, nieważne czy udany, czy nie, ważne, że związek, no w szczegóły już wnikać nie trzeba. I gdzieś w tym wszystkim on - prawie czterdziestolatek ze śmiertelnie chorym dzieckiem, mieszkający w jednym domu z kobietą, z którą teoretycznie mógłby się związać, ale kto tam zawracałby sobie głowę takimi bzdurami w obliczu prawdziwych problemów. Posiadający jeszcze wspaniałego przyjaciela, który rano dzwoni i jak gdyby nic mówi: zastąp mnie na randce w ciemno, wisisz mi przecież przysługę, kup jej ładne kwiaty, no to na razie, do usłyszenia kiedyśtam. I w porządku. Nie mając żadnych konkretnych planów, bez zbytniego narzekania stawił się o odpowiedniej porze w zaskakująco niewielkiej kawiarni, ubrany w gładką czarną koszulę i ciemne jeansy, niestety bez kwiatów i bez uwodzicielskiego uśmiechu, bo jeszcze nie wiedział, na kogo przyszło mu trafić. Kierując się instrukcjami kelnerki, zasiadł przy wyznaczonym dla niego i tajemniczej pani X stoliku, nie spodziewając się po tym spotkaniu niczego spektakularnego; ot, może uda im się trochę pośmiać, zjeść coś dobrego i na koniec dnia stwierdzić, że świętowanie tego niedorzecznego dnia wyszło w tym roku zaskakująco przyjemnie. Wiedział przecież, że raczej nie znajdzie tu miłości swojego życia i liczył, że jego partnerka lub partner (nie wiadomo w końcu, kogo wybierze ci maszyna losująca) również podzieli jego nastawienie i oboje będą mogli się rozluźnić, zamiast ulegać niepoważnej presji. Gdy więc po kilku minutach dostrzegł wchodzącą do lokalu zgrabną i atrakcyjnie ubraną blondynkę (lub szatynkę, nigdy nie potrafił stwierdzić) o dużych migdałowych oczach i miłym dla oka uśmiechu, pomyślał sobie, że jak to fajnie by było, gdyby to właśnie na nią trafił, ale uznał od razu, że chyba zbyt wiele oczekiwał od losu. Tyle że ona naprawdę zaczęła zmierzać w jego stronę, a więc nie myśląc już za wiele, podniósł się z krzesła szorując nim lekko o kafelki (jaki to paskudny dźwięk) i przywdział na twarz przyjazny uśmiech, ze stolika obok przywłaszczając sobie bukiet kwiatów, który jakiś niemądry człowiek zostawił bez opieki i wyciągnął go w stronę nieznajomej. - Proszę, kradzione, ale całkiem niebrzydkie i wręczone w dobrej wierze, no a przede wszystkim zasłużone - powiedział z rozbawieniem, żywiąc nadzieję, że kobieta zrozumie jego specyficzne poczucie humoru, ale zapobiegawczo postanowił jeszcze coś dodać. - Wypadłem pewnie na strasznie staroświeckiego, co? No nieważne, cześć, jestem Achilles.

wykonane zadanie: 2.5 || Padma Stewart
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
010

Padma zazwyczaj nie traktowała walentynkowych świąt poważnie. Nigdy nie przejmowała się, że jest samotna akurat 14 lutego, bo przecież zazwyczaj była samotna też w pozostałe dni roku, więc dlaczego miałaby płakać i upijać się do romantycznych dramatów? Ze łzami nie było jej do twarzy, więc zazwyczaj przyjmowała to wszystko z godnością młodej, silnej i niezależnej kobiety.
Ale nie tym razem. Tym razem, kiedy dopiero co wyprowadziła się od Lincolna, zakończyła związek, który nawiasem nigdy nie był nawet związkiem poza jej wyobrażeniami, wszechobecna miłość, amory, serca i kupidyn doprowadzały ją do szewskiej pasji. Miała ochotę poprzebijać wszystkie balony na stoisku z kwiatami w drodze do domu, a nawet kupiła wino i czekoladki. Nie chciała pokazywać swojej żałości nikomu tego dnia, jednak w drodze do domu zrobiła mimowolnie mały przystanek, kiedy przed jedną z kawiarni dostrzegła ulotkę o randkach w ciemno.
Nie zastanawiała się długo; wolała już spędzić ten wieczór w towarzystwie, nawet największego pacana niż samotnie. Potrzebowała randki, zainteresowania. Jakiegoś miłego gestu, czy słowa nawet jeśli ta randka nie miałaby się zakończyć wielką miłością i gromadką dzieci. Wkroczyła więc do środka i zapisała swoje nazwisko na liście tych, którzy z różnych powodów zamierzali oddać się tego wieczoru w ręce nieznajomych, a później wróciła do domu, zjadła na szybko jakąś sałatkę i ucięła sobie popołudniową drzemkę.
Na randkę nie próbowała się jakoś stroić. Włożyła kwiecistą, zwiewną sukienkę, włosy spięte, lekki makijaż. Padma nigdy nie próbowała się jakoś na siłę upiększać, więc nikt nigdy nie przypuszczał, że ma te swoje 26 wiosen. Czasem kasjerki wciąż pytały ją o dowód, ale jej w ogóle to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Mogła czuć się wiecznie młoda, nie to żeby jakaś mega stara była. Nie chciała być pierwsza na miejscu, bo chyba nie zniosłaby zawodu gdyby kolejny facet ją wystawił, więc minutę przed rozpoczęciem kolacji pojawiła się w kawiarni. Urządziła sobie spacer, bo wieczór był wyjątkowo przyjemny, więc do środka weszła uśmiechnięta. Spacery tak na nią działały. Kelnerka skierowała ją w stronę stolika, przy którym siedział już jakiś mężczyzna. Na jej widok podniósł się i ku jej rozbawieniu, porwał kwiaty ze stolika obok. Jeszcze nie zamienili ze sobą słowa, a on już zdołał ją rozbawić, może nie będzie tak strasznie? Cała w skowronkach w końcu stanęła przed nim, był dużo wyższy i biło od niego takie ciepło, które Padma uznała za dobry znak.
- To najlepsze kwiaty jakie kiedykolwiek dostałam, takie od serca, naprawdę- mówi uśmiechnięta, bo może dostała już kwiatki od mężczyzn, ale kradzione? To były jej pierwsze kradzione, więc ta randka już była wyjątkowa. A nawet nie zdążył jeszcze poznać jej imienia.
-Achilles, miło mi cię poznać, jestem Padma i bardzo się cieszę, że jednak tu przyszłam- pokiwała głową, lustrując Achillesa wzrokiem. Był przystojnym mężczyzną, ale najbardziej rzuciły się Padmie w oczy jego włosy. Takie puchate, wydawały się takie mięciutkie.-Jezu, przepraszam ale czy mogę dotknąć twoich włosów? Wyglądają na strasznie miękkie- mówi zachwycona, jednak nie czekała na pozwolenie tylko wyciągnęła rękę i dotknęła tej jego czupryny. Gotowa była nawet spytać jakiej odżywki używa ale ugryzła się w język. Pewnie żadnej, jak większość facetów, tymczasem kobiety wklepują w te łby milion specyfików i żadne nie mają idealnych włosów.

Achilles Cosgrove
wykonane zadanie 2.20
sumienny żółwik
babahassan#0561
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Nie dało się nie zauważyć delikatnych rysów jej jasnej twarzy, wymuszających w myślach cichą deliberację na temat jej wieku. Szczęście więc, że wymogiem dołączenia do kawiarnianej zabawy była pełnoletniość i jej udowodnienie, bo Cosgrove czułby się w innym wypadku dość niekomfortowo. A jak wiadomo, kobiet o wiek się nie pyta, więc musiałby zastanawiać się nad tym do końca ich randki.
Napotykając na jej promienny uśmiech, sam pogłębił ten swój i mentalnie odetchnął z ulgą, że oto przyszło mu trafić na kogoś beztroskiego i równie zrelaksowanego, wobec czego nie musieli całego spotkania przesiedzieć w niezręcznej ciszy. Na jej pochwałę skłonił się jeszcze żartobliwie, jak magik pod koniec swojej sztuczki w akompaniamencie gromkich braw tłumu. - Padma? Jak z Gwiezdnych Wojen? - zapytał zaintrygowany, wiedząc naturalnie, że tamto imię kończyło się na inną literkę, ale to przecież nieistotne, bo brzmiało podobnie. Chciał na nowo zająć swoje miejsce przy stole, kiedy to jednak niespodziewanie został uraczony bardzo… osobliwą prośbą. Ściągnął nawet brwi w konsternacji, zastanawiając się, czy albo się nie przesłyszał, albo czy kobieta zwyczajnie sobie z niego nie żartowała, ale nic na to nie wskazywało. - Yhm, moich… włosów? - zapytał rozdzielając krótką pauzą ciszy każde słowo, wciąż jednak rozbawiony, bo czego jak czego, ale takiego pytania usłyszeć się nie spodziewał. Chyba nikt jeszcze nie zadał mu podobnej prośby, skupiając się akurat na jego czuprynie. Prychnął więc śmiechem, gdy kobieta nie czekając już nawet na jego pozwolenie, wyciągnęła swą zgrabną dłoń ku górze, a on nie miał nic innego do zrobienia, jak tylko pochylić nieco głowę. Swoją drogą, czuł się idiotycznie. Jakby był zwierzęciem, które dawało się pogłaskać. Ale i to nie zmieniło jego dobrego humoru, wobec czego już po wszystkim pokręcił głową, bacznie się jej przyglądając. - Nikt nigdy nie poprosił mnie o nic podobnego, jesteś fryzjerką czy coś w tym stylu? - zagadnął, uznając, że może cudze włosy zawsze przyciągały jej uwagę ze względu na jej zawód. - Ja chciałem skomplementować twoje oczy i uśmiech, ale chyba nie wypada mi ich dotknąć - wysuwając na światło dzienne walory najbardziej u niej przyciągające uwagę, pozwolił sobie zabarwić je nutą żartu, bo niby mógłby odpłacić się czymś podobnym, ale dotykanie włosów było mimo wszystko mniej dziwne, niż dotykanie czyjejś twarzy. No a przynajmniej na pierwszej randce. Wreszcie też usiadł, przed namierzeniem wzrokiem karty dań posyłając jej jeszcze jedno rozpromienione spojrzenie i przyjrzał się liście zapełnionej literkami po lewej i cyferkami zakończonymi znakiem dolara po prawej. - Nigdy tu jeszcze nie byłem, myślałem, że mają większy wybór - podzielił się z nią swoim zdziwieniem, stwierdzając, że najbardziej zachęcająco brzmi już po prostu alkohol.

wykonane zadanie: 2.15 || Padma Stewart
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa

Czasem to mogło być problematyczne, jej baby face być może wprawiał facetów w głęboką konsternacje czy Padma jest oby na pewno… legalna. Może właśnie dlatego nie miała jakiegoś grona adoratorów za sobą? Cóż, ich strata, bo na własne życzenie pozbawiali się kobiety, która na starość będzie wciąż pozbawiona zmarszczek. Nie żeby wygląd liczył się w tym wszystkim najbardziej, Padma nigdy nie była powierzchowna, mogłaby spotykać się z facetem, który ma nawet zbędny nadmiar kilogramów. Ale nie da się ukryć, że jej towarzysz randki był atrakcyjnym facetem i tak wysokim, że trochę musiała na niego spoglądać z dołu, więc mimo wszystko cieszyła się, że to właśnie na niego trafiła. Zmarszczyła czoło, spoglądając na swoją randkę.
- Chyba taka właśnie była inspiracja, nie wiem, nigdy nie miałam okazji o tym z nimi porozmawiać - jej tato był fanem Gwiezdnych Wojen ale rzadko z nim rozmawiała, na tyle rzadko, że nigdy nie zdarzyło im się poruszać takich kwestii. Wzruszyła więc tylko ramionami i zgrabnie odbiła piłeczkę. -Ty też masz bardzo piękne, oryginalne imię, chyba jeszcze nigdy nie poznałam żadnego Achillesa, a bardzo jara mnie grecka mitologia- te wszystkie dramaty jakie się tam rozgrywały były prawie jak współczesne seriale. Padma, ktoś kiedyś stwierdził, była królową dramy. Zawsze słuchała tych opowieści z rozdziawioną buzią, ale zamiast historykiem została panią Dolittle.
Zaśmiała się tylko, wzruszając ramionami.- Nie, jestem weterynarzem ale mam bzika na punkcie włosów- każdy miał swoje dziwactwa, Padma miała swoje. Podziękowała mu za komplement szerokim uśmiechem, zawsze jej było miło, kiedy ktoś łechtał jej ego. - Na pewno nie na pierwszej randce, potem może ci pozwolę!- zachichotała, kiedy też w końcu usiadła, biorąc do ręki kartę dań.
- Liczyłam na jakieś mięso, burgery, ale chyba wezmę ciasto i drinka- pokiwała głową, przyznając mu rację. Nie była kobietą, która próbuje mamić faceta na randce sałatkami i zdrową wodą z cytryną. Zamówiłaby nawet dwa burgery i zjadłaby je bez wytchnienia gdyby mogła. Spoglądała to na kartę, to na Achillesa, to znów na kelnerkę. Wieczór był ciepły, wręcz duszny. Wachlowała się kartą, aż w końcu wbiła błagalne spojrzenie w swojego towarzysza.- Nie wiem czy to ten klimat czy to ty jesteś taki gorący - zaśmiała się, wcale nie zażenowana swoim żartem, choć pewnie on już tak- ale strasznie tu ciepło, możemy przesiąść się do tamtego stolika przy oknie?- nie chciała się rządzić, więc nie ruszyła do niego od razu, bo może Achilles akurat nie był fanem przeciągów i musieliby dojść do jakiegoś wspólnego konsensusu. A może by tak wybrać stolik na dworze? Tyle możliwości.

Achilles Cosgrove
wykonane zadanie 2.17
sumienny żółwik
babahassan#0561
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Uprzytomniwszy sobie, że Gwiezdne Wojny były bardziej filmem jego dzieciństwa, niżeli pięknej nieznajomej, wyśmiał się w duchu za rzucenie tak nieprzemyślanej uwagi, której to kobieta prawdę powiedziawszy, zrozumieć wcale nie powinna. Teraz bowiem królowały całkiem inne produkcje, które to z kolei Achillesowi były obce, choć dzieliło ich przecież tylko nieco ponad dziesięć lat.
- Tak, cóż, moją matkę nieco poniosło, jakoś tak zawsze zanadto zatracała się w fikcji. Ale przynajmniej w ten sposób ciężko o mnie zapomnieć - mrugnął filuternie prawym z oczu, mając przecież stuprocentową rację - imiona jakie nosili łatwo zapadały w pamięć, więc doskonale się pod tym względem dobrali. A potem pokiwał z uznaniem głową na jej wyznanie, choć i przy tym rozbawienie go nie opuściło. - No tak, w sumie to wiele tłumaczy - przyznał, nawiązując do jej zawodu i pogłębił swój uśmiech. Stwierdził, że może przebywając nieustannie w środowisku puszystych, szczekających i miauczących kulek, naturalną koleją rzeczy było wyszukiwanie w ludziach takich samych lub podobnych puchów. - Okej, trzymam za słowo - odparł zuchwale na możliwość dalszych spotkań, nie traktując swej deklaracji poważnie, ale też jej nie wykluczając. Mieli w końcu przed sobą jeszcze długi wieczór, choć, co racja, to racja, niezwykle upalny. - To ja, bez dwóch zdań - przytaknął niemalże od razu, bez ani chwili wahania i z pełną powagą. Wstając zza stolika, powędrował we wskazanym przez nią kierunku i przed ponownym zajęciem miejsca, szarmancko odsunął najpierw jej krzesło, dopiero po chwili podchodząc do swojego. - Czyli ciasto i coś mocniejszego do picia? Najwyżej potem domówimy pizzę, myślisz, że byłoby to za bardzo nieuprzejme, czy nieuprzejme w sposób jeszcze akceptowalny? - zapytał, zmarszczywszy czoło i kiedy morski powiew wiatru docierający zza okna zmierzwił mu włosy, poczuł nagle, że wciąż otrzymywał niedostatecznie wiele ów świeżego powietrza. - Wiesz, że każdą zmianę stolika można już liczyć za następną randkę? Więc może jednak pójdziemy na zewnątrz, dostaniemy jeszcze bonus za spacer i tym sposobem dotrzemy już do piątej - zaproponował z szelmowskim uniesieniem kącików ust, starając się jakoś usprawiedliwić kolejną propozycję zmiany stolika. Siedząc na zewnątrz przynajmniej łatwiej będzie im złożyć zamówienie w jakiejś pizzerii, w razie późniejszego głodu. Ciekawiło go też, jak wiele razy jeszcze się na coś podobnego dziś zdecydują - ostatecznie doliczą się piętnastej randki i potem pozostanie już im tylko zawarcie małżeństwa. - A w drodze do nowego stolika mogłabyś mi jeszcze opowiedzieć o swojej pracy. Czy to prawda, że każdy weterynarz ma dziesięć kotów w domu i cztery krowy na podwórku? - zagadnął żywo i przywdział na twarz pełne skupienie, jakby z zapartym tchem czekając na odpowiedź.

wykonane zadanie: 2.17 || Padma Stewart
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
Zachichotała tylko, kiedy Achilles stwierdził, że nie będzie znów tak najgorzej, kiedy wyjdą na zewnątrz i tam dokończą już swoją randkę, na świeżym powietrzu. Nie miała z tym żadnego problemu, że znów musi wstawać i narażać się na dziwne spojrzenia kelnerek. Zgrabnie i z uśmiechem na twarzy odsunęła swoje krzesło i podreptała za mężczyzną, rozkoszując się przez chwilę wiaterkiem, który rozwiewał jej włosy. Na zewnątrz było zdecydowanie przyjemniej. Chłodniej, świeciły uliczne latarnie, świeczki na stole, a i rozmowy głównie zakochanych przechodzących gdzieś obok nich tworzyły jakiś klimat. - Myślę, że w ogóle się tym nie przejmuje i możemy robić to na co tylko mamy ochotę- jeśli mieli ochotę na pizzę to powinni zamówić pizzę. Uśmiechnęła się tylko, wzruszając ramionami. Miała ogromne wątpliwości czy wybierać się na tą randkę, a teraz w ogóle tego nie żałowała. Mogła choć na chwilę się zrelaksować i zapomnieć o życiowych rozterkach w miłym towarzystwie.
Kiedy już siedzieli przy swoim stoliku ostatecznym, a nawet zdecydowali się co będą zajadać to Padma oparła się na krześle, przyglądając się mężczyźnie z delikatnym uśmiechem, a po chwili pochyliła się nad stolikiem i konspiracyjnym szeptem mówi. - Skoro jesteśmy już na piątej randce to mogę ci się przyznać, że nie mam ani jednej krowy, ani kota, choć jako panna może powinnam mieć, ani psa, ani nawet chomika- wygięła usta w podkówkę. -ostatnio mieszkałam z kimś i nie miałam takiej możliwości ale gdybym mogła to uwierz, że miałabym wszystkie możliwe zwierzaki świata- więc teoretycznie tak, teoria Achillesa mogła być jak najbardziej prawdziwa. Uniosła brew, spoglądając na niego uważnie.
-A ty jesteś bardziej psiolubny czy kotolubny? - jakby nie patrzeć to mogło wiele powiedzieć o człowieku. Jednak zanim doczekała się odpowiedzi to usłyszała gdzieś z oddali, prawdopodobnie z pizzerii, która cieszyła się wyjątkową sławą, piosenkę, którą zawsze uwielbiała. Rozdziawiła buzię, uderzając ręką w stół.- Moja piosenka! Słyszysz? - a w razie gdyby jednak nie słyszał to Padma już zaczęła nucić mu Ti Amo, choć nie miała jakiegoś pięknego głosu. Jednak w ogóle się tym nie przejmowała, skoro byli z Achillesem już na piątej randce, to czy powinna w ogóle się krępować?

achilles cosgrove
wykonane zadanie 2.4
sumienny żółwik
babahassan#0561
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
maks przepraszam za tę straszną zwłokę ;(

Wysuwając się na skryty w woalu nocy kawiarniany ogródek, począł zastanawiać się, dlaczego nie zdecydowali się na to od razu - świeże powietrze nacierające ze wschodu, niosące w sobie aromat morza, starło z niego jakby wszystkie troski i znacznie poprawiło mu nastrój. Zajmując miejsce przy porośniętej ciemnym bluszczem ścianie budynku, przez moment pogrążył się w milczeniu, kontemplując wszystko dookoła; ogniki z ulicznych latarni, wyglądające teraz tak nierealnie i fascynująco, szumiące i kołyszące się zniewalająco palmy opasające zakamarki miasta, płonące pewnym płomieniem świeczki nadające wszystkiemu szczególnego, ciepłego i miękkiego światła, a wreszcie kołysane wątłymi podmuchami wiatru kosmyki włosów Padmy, siedzącej tuż przed nim i wyglądającej w tej scenerii tak urzekająco, że nie potrafił ściągnąć z niej swojego wzroku. - Och, i już nie mieszkasz? Nie lubił zwierząt? - kusiło go dopełnić te słowa jeszcze jednym, nasuwającym się na myśl pytaniem - czy nie mieszka właśnie dlatego, że nie przepadał za stworzeniami, z którymi Padma obcowała na co dzień i które wyraźnie kochała, ale nie chciał być aż tak wścibski. Ton swojego głosu z tego też powodu utrzymał w swobodnym, nieprzymuszonym tembrze, dając tym samym znać, że jeśli nie chce, wcale nie musi odpowiadać.
Kąciki jego ust wygięły się w nieznacznym uśmiechu, kiedy po krótkiej chwili kobieta nawiązała do jego upodobań. - Wszystkolubny - oznajmił ze śmiechem, nie wybierając żadnej z zasugerowanych opcji. - Choć kota nigdy nie miałem, tylko psa, w bardzo wczesnym dzieciństwie i jak mam być szczery, jeszcze się nie otrząsnąłem po jego odejściu - dodał, wciąż tym dobrodusznym, beztroskim i ciepłym tonem, którą obdarzał ją od samego początku spotkania.
Wystraszył się nieco jej gwałtownego ruchu zwieńczonego głuchym uderzeniem o blat stołu, ale prędko odszukał na swej twarzy dawny uśmiech, pogłębiający się jeszcze przez jej wyjaśnienia i miłą dla ucha barwę głosu, kiedy zaczęła nucić włoską piosenkę. - Chodź - zakomenderował, wstając niespodziewanie od stołu i posyłając ku niej swą dłoń. - Bo do tanga trzeba dwojga, tak ten świat stworzony jest - dodał z rozbawieniem, wzruszając ramionami. - Poudajemy dzisiaj jedną z tych szalonych, beztroskich par, które nas mijają - bo czy Achilles prosił kogoś na przestrzeni ostatnich kilku lat do tańca? I to jeszcze takiego partyzanckiego, na środku kamienistego chodnika otaczającego knajpkę, w której tak wiele par oczu zwróconych było w ich stronę? Oczywiście, że nie. Ale ta noc miała być wyjątkiem, odsuwającym ich myśli od problemów życia codziennego, co przecież bezsprzecznie się im należało. Poza tym musieli zabić jakoś czas, czekając na złożone zamówienie, prawda?

wykonane zadanie: 1.14 || Padma Stewart
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
spoczko, nie przejmuj się <3

Świeże powietrze zwykle sprawiało, że endorfiny uderzały do głowy i nawet najbardziej przygnębiony człowiek, za sprawą tych ciepłych promieni słonecznych i podmuchów wiatru z morską bryzą na chwilę zapomniał o swoich troskach. Padma odkąd zmieniła swój tryb życia i zaczęła więcej czasu spędzać w stadninie, a nierzadko też wychodziła na spacery po okolicy, czuła się o niebo lepiej, niż wtedy, kiedy w dresach, z winem i paczką słonych przekąsek leżała na kanapie, zdolna jedynie do zaspakajania swoich podstawowych potrzeb.
Oczywiście, też nic nie miała przeciwko takiej formie relaksu, ale jednak zdecydowanie wolała obcowanie z naturą.
- Szczerze mówiąc to nie wiem- odparła, wzruszając ramionami. Nigdy tak naprawdę nie rozmawiała z Linkiem o jego stosunku do zwierząt, nie wydawało jej się by ich nie lubił, zawsze sądziła, że tak naprawdę to każdy człowiek je kochał. Nie rozumiała niechęci do jakichkolwiek stworzeń, nawet pająka nie potrafiła zabić. Jednak przez cały ten czas mieszkała bardziej u niego, niż z nim i z góry założyła, że po prostu wystawi ją za drzwi jak sprowadzi mu do domu bezpańskiego kota. Uśmiechnęła się delikatnie, dodając zaraz. - Ale uwierz, że to tylko kwestia czasu. Cały czas myślę, by adoptować jakieś zwierzę ze schroniska, mieszkam teraz sama w dużym domu i czuje się strasznie samotna- zaśmiała się, już sobie wyobrażając jak wraca do domu a tam wita ją jej najlepszy przyjaciel. Taki który kocha bezgranicznie i nigdy nie ocenia. - to właśnie też trochę mnie powstrzymuje, bo nie zniosłabym chyba bólu po stracie ukochanego zwierzaka. Ale podobno kolejny szybko poskleja twoje złamane serce- westchnęła i zamrugała szybko oczami, by się czasem nie rozpłakać. Padma zawsze uważała, że zwierzęta powinny żyć tak długo jak długo żyje człowiek, choć piękne też było twierdzenie, że psy umierają szybko, bo już kiedy się rodzą wiedzą jak kochać drugą istotę, a ludzie muszą się jeszcze tego przez całe życie nauczyć i mają więcej czasu.
Zaśmiała się i bez wahania chwyciła dłoń mężczyzny, podnosząc się zgrabnie z krzesła. Kolejny raz wstawali od swojego stolika, ale Padma z przyjemnością z nim tańczyła. Nie chodziła często na randki a jeśli już chodziła to były one zwyczajnie nudne. Z nim jednak ta randka była całkiem inna. Naprawdę magiczna i Padma ani trochę nie żałowała swojej decyzji by pójść na randkę w ciemno. Mogła z ręką na sercu przyznać, że była to najlepsza randka na jakiej do tej pory była. Uśmiechnęła się szeroko, kołysząc się w tańcu.- Chętnie- mogła udawać z nim beztroską, szaloną parę, bo poniekąd tak się właśnie czuła. Beztroska i szalona, więc nie musiała nawet się starać.
- A wiesz skąd się wziął taniec irlandzki? - zmrużyła oczy, wpatrując się w niego pytającym wzrokiem, choć ledwo powstrzymywała śmiech. Nie czekała też wcale aż Achilles powie cokolwiek, bo nie chciała go trzymać w niepewności- Było za dużo piwa, a za mało toalet- zażartowała, posyłając mu szeroki uśmiech.

achilles cosgrove
WYKONANE ZADANIE 2.6
sumienny żółwik
babahassan#0561
ODPOWIEDZ