doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#50

Ostatnie dni i tygodnie były dla niej jak z jakiegoś snu. Nie mogła dalej przywyknąć do myśli, że w środku niej rozwija się nowe życie. Miała zostać matką i to taką samotną. Nie żeby jej to robiło jakąś wielką różnicę. Miała pieniądze, było ją stać na nianie i wszelką pomoc. Poradzi sobie. Ze wszystkim zawsze sobie radziła, nawet jak było cholernie ciężko, brała głęboki oddech, chwilę popłakała, a później działała na zwiększonych obrotach. Oczywiście w wizji swojej przyszłości zawsze widziała siebie jako matkę, ale sądziła, że to wszystko wydarzy się po tym jak zostanie też szczęśliwą żoną. No, cóż. Los zrobił jej małą niespodziankę, a w sumie to nawet nie los co prezerwatywy. Trudno. Teraz musiała się z tym pogodzić i wziąć na swoje barki ciężar tej odpowiedzialności, która też sprawiła, że nawet przez sekundę nie przeszła przez jej głowę myśl o aborcji. To miało być jej dziecko, za kilka miesięcy miała stać się dla kogoś absolutnie najważniejszą osobą na świecie i ta mała osóbka miała już na zawsze zmienić jej życie. Nie była na to gotowa, ale miała jeszcze trochę czasu, by do wszystkiego się w jakiś sposób przygotować.
W końcu potrzebowała też dobrego potwierdzenia wszystkich zrobionych przez siebie testów. Wybrała się do pani doktor, która potwierdziła jej ciążę i pokazała jej pierwsze wyniki usg. Zoya absolutnie nie wiedziała na co patrzy i lekarka kilka razy musiała jej pokazywać, gdzie znajduje się jej przyszłe dzieciątko. Kobieta była też w stanie sprawić, że całe pomieszczenie wypełnił odgłos, małego, bijącego serduszka. Była to piękna chwila i nic dziwnego, że kilka łez wymknęło się z jej oczu i delikatnie spłynęło po policzku. Wzruszyła się i teraz to wszystko stało się dla Henderson namacalne, było czymś realnym.
Po pewnym czasie wyszła ubrała sie w swoje ciuchy pozostawiając szpitalne wdzianko. Musiała korzystać póki jeszcze mieściła się w swoje ubrania. Tego trochę się obawiała, była mała, szczupła i delikatna, przerażała ją wizja noszenia ciężkich kilogramów w swoim malutkim ciele. Wyszła z gabinetu i prawie umarła na zawał, bo otwierając zamaszyście drzwi chyba komuś przywaliła... i to nie byle komu. - O boże... - jęknęła zakrywając sobie usta. Chyba ostatnio miała jakiś problem z uderzaniem ludzi, ale tym razem zrobiła to niezamierzenie. - Przepraszam, nie chciałam - mruknęła podchodząc do mężczyzny. - Nic Ci nie jest? - Trochę się przestraszyła, że złamała facetowi nos... chociaż w sumie on jej zrobił dziecko więc trochę mogli być kwita. - Hej - nie spodziewała się, że z Matthew spotka się akurat w taki sposób, wychodząc z gabinetu, gdzie na usg oglądała ich wspólne dziecko, o którym on nie miał pojęcia. Gdy spojrzała na niego to zdała sobie sprawę, że nie wie jak się ma teraz zachować. Powinna mu powiedzieć, to byłoby fair w stosunku do niego. Tylko czy tego chciała?

matthew diamini
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
1.


Z Mattem było podobnie. W sensie, naprawdę myślał o tym, że jego życie było snem. I to takim dobrym snem. Po paru tygodniach podchodów, w końcu udało mu się spiknąć z laską, którą lubił i która akceptowała to, że miał pracę jaką miał. Cieszyła go wizja tego, że rozpoczął nowy etap w swoim życiu i że właśnie będzie budował życie z kimś takim. Jan była fantastyczna. Miała krótkie imię, które łatwo było zapamiętać, była bardzo wyrozumiała, inteligentna i do tego była przepiękną kobietą. Matthew nie mógłby prosić boga o więcej. Chociaż nawet by go nie prosił, bo w boga nie wierzył. Głównie dlatego, że wkurwiało go to, że jak ludzie przeżyli jakąś operację to dziękowali bogu, a nie lekarzom, którzy jednak wypruwali sobie flaki, żeby uratować czyjeś życie. Niezależnie od tego czy na nie zasługiwał czy nie.
Może i zabrzmi to nieco przykro, ale o swojej jednorazowej przygodzie z Zoyą Henderson zapomniał. Pewnie nie zapomniałby gdyby nie fakt, że miał inne sprawy na głowie. W końcu jednak nowy związek przyćmił wszystkie inne wspomnienia. Matthew nawet myślał o tym, że może niedługo przedstawi Jan nie tylko swojemu bratu, ale też swojej mamie! To by dopiero było. No, ale czuł, że Jan może być kobietą, z którą spędzi całe swoje życie. No, ale na razie dosyć o Jan.
Siedział sobie w pracy i właściwie to rano zaczął dyżur, był już po dwóch operacjach i teraz miał przerwę na lunch. Szedł sobie z dwoma pojemnikami. W jednym miał sałatkę, a w drugim jakieś owoce. I to nie tak, że był fanem zdrowego odżywiania się. Po prostu to mógł sobie przyszykować najszybciej. A, że ostatecznie mu smakowało to niczego nie tracił. No i szedł sobie na lunch, ale został zagadany przez jakiegoś lekarza czy pielęgniarza czy chuj wie kogo. Stanął więc niebezpiecznie blisko i drzwi i gadał o jakiś medycznych pierdołach, aż w końcu jego monolog został przerwany, bo ktoś mu przyjebał tymi drzwiami w plecy. Konkretnie to w łopatkę, bo nie mogę mieć drugiej postaci z pierdolniętym nosem. Szanujmy się. A Zoya niech już się uspokoi i niech przestanie bić ludzi.
Z wrażenia wypadł mu pojemnik z owocami i skrzywił się z dwóch powodów. Z bólu, bo dostał drzwiami i z rozpaczy, bo wysypały się winogrona. –Z pewnością… – Odparł oczywiście żartem jak tylko zobaczył, że to Zoya. I aż mu się przypomniała ta jednorazowa przygoda. –Myślę, że nie. Ale korzystając z okazji, że jestem w szpitalu to zrobię prześwietlenie i jeżeli coś będzie nie tak to prawdopodobnie cię pozwę, bo wiadomo… te ręce są ubezpieczone na miliony. – Uniósł wolną rękę i zaraz się schylił, żeby pozbierać swoje owoce i wrzucić je z powrotem do pojemnika. –Cześć. – Przywitał się i posłał jej uśmiech. –Coś się dzieje? – Zapytał z ciekawości, bo oczywiście przecież ludzie nie wpadali sobie do szpitala ot tak. A wątpił, żeby chciała mu złożyć wizytę. Kątem oka zerknął na pomieszczenie, z którego wyszła.

Zoya Henderson
pinata
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Henderson nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Niby wiedziała, że Matthew pracuje w szpitalu, ale przecież to nie od razu znaczyło, że musieli na siebie wpaśc i to jeszcze akurat w taki sposób. Trochę się tym zestresowała, a nie powinna, bo to źle służy dziecku więc się zestresowała tym, że się stresuje i, że będzie chujowa matką, bo nawet się nie potrafi przestać stresować. Koło się zamknęło w ten sposób więc musiała wziąc głęboki oddech żeby odstawić na bok swoją paranoje. – Gdybym chciała to bardziej, by Cię bolało – wywróciła oczami, bo przecież też jakoś wybitnie mocno tych drzwi nie otworzyła. Chyba. Może. Nie wiem, nie znam już teraz siły Zoyi Henderson, bo kilka tygodni temu nikomu nie przyłożyłaby w twarz, a jednak to się wydarzyło więc kto ją tam wie. Ty nie. Ja też nie. – Prawie jak tyłek Jennifer Lopez – zauwazyła z uśmiechem, który był jednak dość nerwowy, bo stała twarzą w twarz z człowiekiem, który był ojcem jej dziecka i, któremu o tym jeszcze nie powiedziała. Nawet nie wiedziała czy chciałąby mu ten sekret wyjawić, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż miała słowa Sameen, że powinna mu o wszystkim powiedzieć.
- Nie, nic się nie dzieje, wszystko w porządku – odpowiedziała nerwowo na jego pytanie i machnęła ręką, a wtedy za jej plecami pojawiła się lekarka, która ją z uśmiechem na ustach poinformowala, że biedna, roztrzęsiona Zoya zapomniała wziąć zdjęć i nagrań z USG, a później jeszcze raz pogratulowała Henderson zostania matką. No i cóż, Zoya poczuła jak trochę pali jej się grunt pod nogami i nagle zrobiło jej się duszno. Musiała jakoś ratować sytuację, więc najpierw podziękowała lekarce, a później odwróciła się ponownie w stronę mężczyzny. – W sumie to... możemy gdzieś na chwilę wyjść? Na zewnątrz albo do gabinetu? Mam do Ciebie jedną sprawą, z którą możesz mi pomóc – zauważyła, że z nerwów trochę trzęsą jej się ręce, więc szybko wsadziła materiały z wizyty do torebki, a później obie dłonie włożyła do kieszeni spodni. – Oczywiście o ile masz chwilę czasu – bo nie chciała go odciągać od ratowania życia małych dzieci! Jakim potworem, by wtedy była!

matthew diamini
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
Otworzył usta w szczerym szoku, położył sobie wolną rękę na klatce piersiowej w okolicach serca i był szczerze zdziwiony. Chociaż tak naprawdę to po prostu udawał. Robił sobie szczere nadzieję, że Zoya żartowała i naprawdę nie mówiła tego szczerze. Chociaż kto ją tam wiedział. Może parę lat temu nie chciała się z nim umówić, bo szczerze nim gardziła. Może naprawdę gdyby wiedziała, że to on to by przyjebała mocniej. –Wiesz… jeżeli to jest groźba to one są karalne. – Też sobie zażartował, ale on puścił oczko, żeby miała świadomość tego, że to jest żart. Raczej by jej nie pozwał. Z naciskiem na „raczej”, bo wiadomo… jakby groźby zrobiły się poważne to pewnie by się przestraszył. On piratem był tylko w swoich fantazjach.
-Tak dzisiaj czułem w kościach, że to ten dzień, kiedy w końcu będę miał okazję porozmawiać z kim o tyłku Jennifer Lopez. – Parsknął śmiechem. Tak naprawdę to chciał pogadać o Jennifer Lopez. Niekoniecznie o jej tyłku, ale z pewnością chciał się wygadać na temat jej zaręczyn z Benem Affleckiem. W przeciwieństwie do całego świata wolał zdecydowanie tą dwójkę niż Kardashianki i ich paskudnych chłopców. No, ale nie mógł sobie zacząć głośno o tym pierdolić. Zamiast tego miał konto na Buzzfeed i zostawiał durne komentarze, że ich shipuje. Przykre.
-To dobrze! Zawsze lubię słyszeć, że ludzie wychodzą ze szpitala z pozytywnymi wiadomościami. – Uśmiechnął się, bo wiadomo, że raczej ludzie też wolą takie wieści słyszeć. Wiemy też, że życie jest zjebane i częściej jednak słyszy się te druzgocące wiadomości. No tak czy siak pozbierał już te swoje porozsypywane owoce i wstał, żeby się wyprostować. Posłał lekarce uśmiech w ramach przywitania się ze współpracownikiem i oczywiście nie chciał, ale nie miał wyboru więc przysłuchał się rozmowie Zoyi z doktor. Nawet jakby nie słuchał to i tak by słyszał, bo jednak kurwa stał obok. –Gratulacje! – Powiedział jak już lekarka sobie poszła. Oczywiście jego gratulacje były szczere i nawet się uśmiechał szeroko, bo pewnie większość kobiet chciała być matkami. Nie wiedział i się nie interesował, bo on nie chciał być ojcem.
-Hmm. Jasne. I tak mam przerwę. – Trochę spoważniał, ale i tak posłał jej uśmiech, bo co miał robić. –Możemy przejść do mojego gabinetu. – Zaproponował, bo oczywiście taki był szacun na dzielni, że miał swój gabinet. Jak większość lekarzy jeśli nie wszyscy. No, ale wiadomo, poszpanować musiał. Tak czy siak poprowadził Zoyę w odpowiednim kierunku i jak weszli do środka to nawet wskazał jej krzesło i sam usiadł po drugiej stronie biurka.
-Zjem jeśli nie masz nic przeciwko. Mam później dużo pracy i nie będę miał czasu. – Wyjaśnił i zaczął otwierać swoje pojemniki i zabrał się za sałatkę. Owoce zje później, jak Zoya pójdzie, bo nie będzie chciał, żeby widziała jak je owoce, które przed chwilą zbierał z ziemi.

Zoya Henderson
pinata
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Mam dobrego prawnika – odpowiedziała śmiejąc się pod nosem. W sumie to miała bardzo dobrą płatną morderczynię, więc pewnie Matthew nie zdążyłby nawet żadnego pozwu wznieść do sądu. Dałoby się to załatwić. Zoya miała nadzieję, że oboje sobie teraz żartują, bo zaraz się okaże, że jej dziecko rzeczywiście nie pozna ojca, ale głównie dlatego, że ten będzie martwy. Nie życzyła mu aż tak źle. Na jego kolejne słoa wybuchła gromkim śmiechem. – To Twój szcześliwy dzień jak widać – chociaż być może nie wiedziała zbyt wiele o tyłku Lopezki, ale zawsze mogła sprawdzić w google. No i w sumie to pewnie taka rozmowa nieco odstresowałaby ją po tej całej wizycie u lekarza, która jednak była dość nerwowa, bo Zoya się martwiła, czy z jej potomkiem jest wszystko w porządku czy tak niekoniecznie. Całe szczęście okazało się, że na razie jest super.
-Oj tak, ta jest akurat bardzi pozytywna – pokiwała głową z niemrawym uśmiechem, a prawie jej się zachciało płakać, gdy jej pogratulował ciąży. Czuła się tak głupio, że miała ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić już nigdy na światło dzienne. – Dziękuję bardzo – chyba jemu też powinna pogratulować zostania ojcem, ale to nie było odpowiednie miejsce na taką rozmowę. Musiała z nim zostać sam na sam i lepiej nie na szpitalnym korytarzu. Całe szczeście zgodził się na rozmowę i Zoya grzecznie podreptała za nim w stronę gabinetu czując jak robi jej się coraz bardziej niedobrze z nerwów. Czy był dobry sposób na to, by powiedzieć obcemu facetowi, że zostanie ojcem jej dziecka? Może to było jak z plastrem, najlepiej go szybko oderwać.
Gdy weszli do gabinetu to Zoya rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu, a później usiadła sobie na krześle przed jego biurkiem. – Jasne, nie ma problemu – chociaż może byłoby lepiej gdyby nie jadł, bo jeszcze się chłopak zakrztusi. – No to jak już wiesz, okazało się niedawno, że jestem w ciąży – zaczęła spoglądając na niego z nadzieją, że się domyśli już na wstępie o co jej chodzi. – Trochę głupio mi to mówić, ale myślę, że powinieneś wiedzieć, że to dziecko będzie Twoje – wyrzuciła w końcu to z siebie i poczuła się tak jakoś lżej. – Oczywiście nie mam wobec Ciebie absolutnie żadnych oczekiwań i nie musisz się w nic angażować jeżeli nie chcesz, ale sądziłam, że powinieneś o tym wiedzieć – dodała już trochę bardziej na spokojne, bo już najgorszą nowinę mu przekazała. W sumie to chyba miała nawet małą nutkę nadziei, że facet nie odprawi jej z kwitkiem, bo z jednej strony stresowała się tym, że mogliby się nie dogadać i ich wspólne wychowywanie dziecka byłoby wielką katastrofą, ale z drugiej... no był lekarzem, a ktoś taki mógł się jej przydać żeby nie panikowała przy każdym, nieco gorszym sampoczuciu.

matthew diamini
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
-Ja też! – Pochwalił się, ale chyba trochę za szybko. –Chyba. – Zastanowił się na chwilę nad tym. –Szpitale raczej mają dobrych prawników, nie? – Spojrzał na nią z nadzieją, że mu odpowie, bo może miała większą wiedzę na ten temat niż on. On swoją bazował tylko i wyłącznie na serialach i filmach, bo jeszcze nigdy nie został pozwany, żeby szpital musiał go bronić. No i miejmy nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, bo znowu będzie miał zawahanie na temat swojej kariery i zrezygnuj z bycia chirurgiem i zostanie nie wiem… lekarzem rodzinnym czy coś.
No to jadł sobie, ale brał małe kęsy, bo zasugerowała rozmowę, więc w razie gdyby miał jej odpowiedzieć to nie chciałby mieć przy tym zbyt pełnej gęby, żeby nie musiał zażenowany mielić szybciej. A wiadomo, że taka sytuacja byłaby niezręczna dla niego i dla niej. Nawet nie był w stanie określić, dla którego z nich bardziej. –Zgadza się. – Skinął głową i nawet się uśmiechnął, ale prawie niezauważalnie zmarszczył brwi. Oczywiście pierwsze co mu przyszło na myśl to to, że może Zoya będzie potrzebowała pomocy specjalisty. Może coś z dzieckiem jest nie tak i będzie musiał je operować. Z drugiej jednak strony, ciąża nie była jeszcze widoczna więc na tym etapie ciężko było stwierdzić jakieś wady u dziecka, z którymi akurat on mógłby coś zrobić.
Po usłyszeniu jej kolejnych słów przestał żuć to co miał w gębie. Okazało się, że wcale nie będzie to niezręczne, a wręcz bardzo pomocne. Nie był jakoś specjalnie zszokowany. W sensie… był, bo wiadomo, dopiero co rozpoczynał nowy etap życia z inną kobietą. Po prostu… był też świadom tego, że niektóre akcje mają swoje konsekwencje i on właśnie musiał się zmierzyć z tymi konsekwencjami. Powoli przełknął to co miał w ustach zapominając o przeżuwaniu i odłożył widelec. Wytarł usta w serwetkę i odchylił się na fotelu. –Przepraszam, że zapytam, ale… jesteś pewna? – Spojrzał na nią. –W sensie czy jesteś pewna, że jest moje? – Nie oskarżał jej o jakieś nie wiem… łapanie go na dzieciaka, albo szukanie dojnej krowy, po prostu no musiał się upewnić, bo w tym momencie jego życie bardzo się zmieni. Niezależnie od jego decyzji. –Akurat rozmowy na taki temat nie czułem dzisiaj w kościach. – Zażartował nawiązując do jego przewidywań odnośnie rozmowy o tyłku Jennifer Lopez. Na chwilę ukrył twarz w dłoniach. Wolałby być przygotowany na taką rozmowę. Wolałby mieć czas na przemyślenie tego jaką decyzję podejmie. Czy powinien o tym w ogóle porozmawiać z Jan?
-Więc jeśli będę chciał się zaangażować to nie masz nic przeciwko? – Zapytał w końcu, bo jednak postanowił być mężczyzną i wziąć na klatę konsekwencję swoich działań.

Zoya Henderson
pinata
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Jego frajerskie pytanie trochę ją zbiło z pantałyku wiec spojrzała na niego jak na kogoś kto właśnie ociera się o śmierć przez dojebanie piorunami, które w tej chwili wychodziły z oczu Zoyi. Wkurwił ją troszeczkę. - Uważasz, że jestem puszczalska? - Zapytała się wiec wprost unosząc lekko brew. - Tak, jestem pewna - dodała, bo chyba nie chciała się zagłębiać w jego myśli dotyczące jej osoby, bo co jeżeli ją rzeczywiście miał za dziewczynę, która rucha sie z każdym i wszędzie... wtedy będzie jej w chuj smutno. To jednak miał być wesoły dzień. Zobaczyła po raz pierwszy swoje dziecko na USG i wiedziała, że jest zdrowe. Nic tylko się cieszyć.
- Uwierz mi, że ja też nie. W sumie nie wiedziałam jak Ci o tym powiedzieć, pewnie bym się zastanawiała tak długo, że dziecko już by poszło na studia więc może lepiej, że tak się stało - na bank, by to odkładała, bo zawsze znalazłaby się jakaś wymówka żeby zrobić akurat coś innego. A tak? Już miała z głowy. Oboje mieli z głowy. Teraz chyba każde będzie musiało sobie po prostu to wszystko jakoś poukładać, przemyśleć i jakoś handlować z tym co im los podrzucił pod nogi... albo chujowy producent prezerwatyw. Jak Zoya żałowała, że zrezygnowała z brania hormonów! Chciała sobie trochę odciążyć wątrobę po ciągłym brani tabletek, gdy była z Loganem, czy wcześniej z Arthurem... no i teraz miała za swoje.
- Będę z Tobą szczera... nie mam pojęcia - westchnęła sobie - w końcu ledwo się znamy, a będziemy musieli nauczyć się ze sobą jakoś funkcjonować i dogadywać dla dobra dziecka. Z drugiej strony, ja nie znałam super dobrze swoich rodziców i chyba bym nie chciała żeby moje dziecko miało tak samo, ale musisz być absolutnie pewien, że tego chcesz. - To w końcu było dziecko, prawdziwe, rozumne dziecko, a nie zwierzątko, które można oddać do adopcji jak się znudzi. Każdy ich wybór może rzutować na to jakim człowiekiem będzie ich syn albo córka. - Dostosuje się do każdej Twojej decyzji - nie miała w planach go do niczego zmuszać. Otworzyła jednak torebkę, z której wyciągnęła te zdjęcia z USG, które dostała od swojej lekarki. - Jeżeli jesteś ciekawy - podsunęła mu je na drugą stronę biurka, gdyby chciał sobie zobaczyć.

matthew diamini
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Znalazł łoże w szczęśliwym szkarłacie twego serca. I ciemną, potajemną miłością cię uśmierca
-Nie. Absolutnie nie. – Pokręcił głową marszcząc brwi. Był zbyt przejęty tym, że zostanie ojcem, żeby zauważyć wrogość w jej pytaniu. Oczywiście nawet nie pomyślał o tym, że i jego pytanie mogło być nieco… nieczułe. Po prostu, no… prawda jest taka, że nie widział się z Zoyą parę lat. Mogła się zmienić. Może lubiła prowadzić rozwiązły tryb życia? Może była po jakimś rozstaniu, albo tak jak on była z kimś w związku. Różne rzeczy się działy. Nie oceniał jej. Po prostu na chwilę obecną wizja bycia ojcem go przerażała. Nie chciał się niepotrzebnie stresować. Z drugiej jednak strony… jak już się prześpi z tą myślą i do niej przyzwyczai to nie chciałby po paru miesiącach się dowiedzieć, że jednak dziecko nie jest jego. A wiadomo… mógłby się przyzwyczaić i jego serce zostałoby złamane. Na razie to myślał jeszcze o tym, że prawdopodobnie on złamie serce Jan. –Okej. Okej. Mhm. Okej. – Pokiwał głową, bo skoro była pewna, to nie będzie tego kwestionował. Zamknął pojemnik z sałatką. Nic już dzisiaj nie zje.
-Cieszę się, że mi powiedziałaś. – Odparł szybko, bo nie chciałby, żeby Zoya miała z tego powodu wyrzuty sumienia. –Wolałbym wiedzieć. Myślę, że byłbym wściekły jakbym się dowiedział po latach. – Podrapał się po brodzie. W jego głowie było tyle myśli, że nawet nie wiedział od czego powinien zacząć. Wiedział, że to dopiero początki ciąży, ale już chciał zapytać o podział obowiązków i to jak zamierzają się dzieckiem dzielić. Wcześnie, ale lepiej tego nie odkładać na ostatnią chwilę.
-Kiedyś się znaliśmy. – Posłał jej lekki, niepewny uśmiech. No bo tak było. Te parę lat temu Matt był nawet gotowy zakochać się w Zoyi. Niestety udało mu się tylko zacząć w niej podkochiwać. Później dostał kosza. A nawet go nie dostał. Po prostu się domyślił, że Henderson nie była nim zainteresowana. Wolała wychudzonego pseudo gangstera. –Mój ojciec nienawidził mnie i mojego brata. Z moją matką miał skomplikowaną relację. Wierzę, że ją kochał, ale… nienawiść do mnie i do Jamesa go przerosła i nie potrafił tego pogodzić z miłością do swojej żony. Więc nas zostawił. – Te parę lat wcześniej nie mieli okazji się poznać aż tak dobrze, żeby sobie rozmawiać o swoim dzieciństwie czy rodzinach. Skoro teraz mieli wychować wspólnie dziecko to warto, żeby Zoya wiedziała, że on jest z niepełnej rodziny. Albo rozbitej. –Wiem jak brak ojca może wpłynąć na dziecko. Nie chciałbym tego dla mojego dziecka. – Mama nie wychowała go na tchórza. Widział też jak ciężko jej było mimo, że tak do końca tego nie okazywała. Nie mógłby sobie żyć wiedząc, że Zoya gdzieś samotnie wychowuje jego bombelka.
Pokiwał głową i spojrzał gdzieś w bok. Znowu w jego głowie pojawiła się myśl o Jan i o rozmowie, którą będzie musiał z nią przeprowadzić. Co jeżeli jego dziewczyna nie będzie mogła się z tym pogodzić i ich krótki związek się zakończy zanim zdąży się w ogóle porządnie rozpocząć? Wyprostował się kiedy podsunęła mu zdjęcie. Oczywiście od razu po nie sięgnął i zerknął na to coś co tam było. Ja nie wiem, bo nigdy tych zdjęć nie rozumiem, ale jako, że był lekarzem to widział od razu i nawet się szeroko uśmiechnął. –Poproszę doktor Zapatero o kopię. – Oddał jej zdjęcie.
-Możesz na mnie liczyć, Zoya. – Powiedział, bo nie potrzebował czasu, żeby to przemyśleć. Miał zamiar być obecnym ojcem.

Zoya Henderson
pinata
-
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Możemy zrobić testy DNA jeżeli masz być dzięki temu pewien - no i jeżeli jej nie wierzył na słowo. W sumie może nie powinna się mu dziwić, w końcu nagle wpadła do niego jakaś randomowa kobieta i mówi mu, że jest z nim w ciąży. Zdecydowanie mógł mieć jakieś wątpliwości. Co nie zmieniało faktu, że takie oskarżenia były dla niej bolesne, bo akurat Zoya dość dobrze się prowadzała, nie licząc tej wpadki z Loganem i zdradą w stałym związku... no i tego ona night standa, który doprowadził ją do kolejnej wpadki... okej, może się jednak tak dobrze nie prowadzała. Jednakże mogło być zawsze gorzej. Mogła go na przykład w tej chwili poinformować, że jest nosicielką HIV, albo jakieś okropnej opryszczki, albo kiły. Dziecko nie było chyba takie złe, aczkolwiek również trzeba było się z nim borykać do końca życia.
- To dobrze, nie chciałabym mieć później na sumieniu Twojego spokojnego życia. Tak czy inaczej, myślę, że na spokojnie powinieneś się z tym wszystkim oswoić i przemyśleć co chciałbyś zrobić. Mówiłam Ci to już wcześniej, nie mam w stosunku do Ciebie żadnych wymagań, jednak jeżeli chcesz być częścią życia tego dziecka i na to się zdecydujesz to już nie będzie odwrotu - znaczy będzie, ale wtedy zafunduje biednemu malcowi jakąś wielką traumę i pewnie dzieciak będzie mieć daddy's issue.
Słuchała w spokoju jego słów i trochę mu współczuła. Nie wiedziała, że miał tak skomplikowaną sytuację rodzinną, nic w tym zresztą dziwnego. Znali się na tyle krótko, że pewnie nie zdążyli wyjawić sobie wszystkich rodzinnych sekretów. - Moi rodzice zmarli gdy miałam 12 lat, wypłynęli na morze nową łodzią i złapał ich sztorm. Nigdy nie znaleźliśmy ich ciał, pochowaliśmy puste trumny. - Było to bardzo traumatyczne przeżycie, chociaż może i lepiej, że nie widziała ich zwłok, to pewnie byłoby jeszcze gorsze, w końcu topielcy nie wyglądali najlepiej. - Wiem jak brak rodziców może wpłynąć na dziecko i cóż, też bym tego nie chciała - rzuciła wyginając kąciki warg w coś na kształt lekkiego uśmiechu. Trzeba było przyznać, że trochę odetchnęła z ulgą, że przynajmniej ten wielki sekret mogła z siebie zrzucić. To było w chuj miłe uczucie, jakby straciła jakieś 10 kilogramów, chociaż tak naprawdę musiała nastawić się na to, że niedługo może tyle przytyć. - Dziękuję, to miłe - cieszyła się, że będzie miała w nim wsparcie. W końcu był lekarzem więc pewnie się przyda aby niwelować panikę Henderson w kolejnych etapach ciąży. - W razie co to mój numer telefonu jest taki sam, gdybyś chciał się jakoś ze mną skontaktować. - To wydawała jej się być dość istotna wiadomość no i też naiwnie zakładała, że ten numer telefonu on dalej posiadał. - Wolałbyś żeby to był chłopiec czy jednak dziewczynka? - Zapytała, bo sądziła, że to jakoś rozluźni atmosferę i sprawi, że nagle stanie się jakaś bardziej normalna.

matthew diamini
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ