Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
# 25

Australijska jesień była inna od tej jesieni, jaką miał okazję zaobserwować w Stanach bądź Europie. W przeciwieństwie do jesieni z półkuli północnej była ciepła i wilgotna przywodząc na myśl najcieplejsze z kochanek. I choć uważał, że dynia była nierozłącznym znakiem jesieni i niezwykle pasowała do tych północnych odmian tej pory roku, chyba bardziej wolał spędzać czas w objęciach delikatniejszej, australijskiej jej odmiany. Wieczór bowiem był ciepły, ciepłem przyjemnym a nie nieznośnym jak to bywało latem, a noc rozwijała wokół siebie spokój. Z pozoru był to ten błogi spokój, w jaki spokojna była ta chwila tuż przed snem, gdy światło gaśnie a ramiona okrywają się miękkim kocem. Hyde jednak miał wrażenie, że ten spokój jest zwodniczy; że ma na celu omamienie zmysłów i uśpienie czujności, zupełnie jak te wszystkie chwile tuż przed wielką burzą zmywającą z ulic wszystko, co pojawi się na ich drodze. A może jedynie to były jego zmysły, zmęczone ostatnimi wydarzeniami i zachęcające, aby pozostał w domu? Nie był pewien. Wiedział jednak, że jeszcze trochę czasu spędzonego w domu na bezmyślnym waleniu w worek treningowy do niczego go nie doprowadzi, zwłaszcza gdy ta jedna postać tak często przewijała się przez jego głowę - postać, o której powinien zapomnieć ale zwyczajnie nie potrafił.
I to właśnie tak znalazł się w jednym z barów - za pomocą impulsu. Dziwnej chęci wyjścia z czterech ścian która zaprowadziła go do jednego z częściej odwiedzanych ostatnio barów (czyżby powoli transformował się w swoją matkę?), bo mimo iż jego barek był pełen, zwyczajnie potrzebował chwilowej zmiany otoczenia. Siedział tak przy barze z kuflem piwa w dłoni, lawirując spojrzeniem między ekranem telewizora na którym leciał jakiś mecz, a salą próbując nie odpłynąć w swoich myślach, gdy przy stoliku nieopodal zauważył dziwną scenkę.
- No mała, co ci szkodzi… Uśmiechnij się ładnie do mnie a nie się fochasz… - Słowa mężczyzny próbującego dosiąść się do jakiejś dziewczyny doleciały do jego uszu, a sam Terrell skrzywił się pod nosem. Sam co prawda nie był aniołem jeśli chodzi o traktowanie innych i miał na swoim koncie różne grzeszki, nigdy jednak nie potrafił zaakceptować podobnych, nachalnych zagrywek ze strony podchmielonych chamów… Głównie przez fakt posiadania siostry oraz młodszego rodzeństwa, którego zawsze strzegł za wszelką cenę. A może jednak przesadzał? Może zmęczony umysł już wszędzie widział zagrożenie niewiadomego pochodzenia? Nie był pewien, to też wziął kolejny łyk jasnego piwa i otarł dłonią resztki pianki, jakie pozostały na jego wąsie.
- No niunia, przecież ze mną będzie ci przyjemniej… - Kolejne słowa z ust obcego mężczyzny sprawiły, że niebieskie ślepia Hyde’a powędrowały w stronę dziewczyny… Która wydawała mu się dziwnie znajoma a jednocześnie zupełnie nieznana - ten fakt zrzucił jednak na karby zwykłego przemęczenia. Lecz to właśnie jej przestraszone spojrzenie sprawiło, że niemal automatycznie wstał z krzesła podchodząc do stolika.
- Nie widzisz, że przeszkadzasz pani? - Rzucił, mocno zaciskając dłoń na ramieniu mężczyzny. Cóż, kiedyś pożałuje tej zabawy w rycerza na białym koniu… A może po prostu potrzebował się wyżyć? Nie wiedział, teraz jednak było już za późno na jakikolwiek odwrót.

heidi debussy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
pediatra — szpital w cairns
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
It's gonna take a lot to drag me away from you. There's nothing that a hundred men or more could ever do.
  • III
Nie poznała innych jesieni, innych lat i zim. Nie widziała białego puchu, którym ludzie tak bardzo się ekscytowali i tak naprawdę nie wiedziała, czy tego chce. W tym momencie miała inne priorytety i szczerze powiedziawszy nie chodziło nawet o ratowanie jej relacji z Sethem. Nie wiedziała, co dalej, bo jedna bliskość nie mogła niczego naprawić, ot tak. Musieli poważnie porozmawiać, a Heidi chciała postawić swoje warunki i po raz pierwszy zdecydowała, że nie pójdzie na żaden kompromis. Tym razem chciała postawić wyłącznie na siebie. Miała dosyć bycia zależną od ludzi, których nawet nie lubiła, którzy tłumacząc się jej dobrem, próbowali wymusić na niej korzyści dla siebie. Seth również musiał się nauczyć, że jego żona nie jest potulną kobietką, która zgodzi się na wszystko. Musiała walczyć przede wszystkim o siebie, bo wiedziała, że nikt inny nie zrobi.
To nie był najlepszy dzień. Nie był nawet w pierwszej setce najlepszych dni. Od kiedy zdecydowała się na specjalizację na onkologii, coraz częściej wracała wyczerpana. Nie fizycznie, psychicznie. Patrzenie na śmierć czającą się w rogach sal było nie do wytrzymania. Świadomość, że leczenie nie pomaga, choć wkładało się całą wiarę (bo czasami tylko ona pozostała) było nie do zniesienia. Ale Heidi przez większość swojego życia musiała być silna i teraz nie mogła nagle upaść.
Korzystając z faktu, że następnego dnia miała wolne, wybrała się do baru. Nie dzwoniła do nikogo, chciała tylko napić się piwa, nie psując swoim bliskim atmosfery. Zamówiła alkohol i jakąś przystawkę. Przyglądała się ludziom. Tym, którzy tak jak ona przyszli tutaj samotnie, by po prostu odpocząć po wyczerpującym dniu albo grupki przyjaciół, którzy świetnie bawili się grając w bilard lub darta albo oglądając sport na ogromnym telewizorze. Słyszała ich zawodzenie, kiedy drużyna, której kibicowali straciła punkty albo głośnie wybuchy radości, kiedy jednak udało im się zdobyć bramkę. Uśmiechała się pod nosem, ale mina jej zrzedła, kiedy dosiadł się mężczyzna, którego naprawdę tutaj nie chciała. Może porozmawiałaby z nim, gdyby nie był tak nachalny i nie kładł spoconych łap na jej udach i nie czuła niewybrednych tekstów. Kazała mu spieprzać, ale nie słuchał, a Heidi złościła się coraz bardziej. Westchnęła z ulgą, kiedy podszedł ktoś, to miał zdecydowanie większe maniery. Facet jednak nie był tym faktem zachwycony i ewidentnie niezrównoważony, by chwilę później markował już cios w kierunku jej wybawiciela. Podniosła się ze stołka, by jakoś ich rozdzielić, ale nie miała, niestety, autorytetu.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell czuł każdą, nawet najmniejszą cząstką swojego ciała, że oto podjął decyzję której w przeciągu kilkunastu minut przyjdzie mu pożałować. Po co w ogóle to zrobił? W końcu w ciągu kilku tygodni miał dowiedzieć się czy nie zostanie ojcem, a tak funkcja wydawała mu się być wyzwaniem największym, w dodatku wymagającym niezwykle sporej ilości rozsądku oraz rozwagi… Zwyczajnie nie mógł jednak odpuścić. Nie wiedział, skąd brało się w bym to poczucie, że musizareagować, tak samo jak nie wiedział, czemu kilka dni temu powziął podobne działania słysząc kobiecy krzyk w jednej z ciemnych uliczek. Może przez posiadanie sióstr? A może to, że sam nie zniósłby gdyby nie był w stanie ochronić bliskiej kobiety i nikt nie zareagowałby, gdyby działa im się podobna krzywda? Nie był pewien, z pewnością jednak jakaś siła pchała go w stronę kobiety w opresji bez większego zastanowienia.
-Weź spierdalaj. - Wyrwało się z ust chama, naprzykrzającego się dziewczynie, na którą Hyde zerknął jedynie kątem oka. I dobrze, gdy ledwie chwilę później przyszło mu już uchylać się przed ciosem. Terrell, mimo sporej postury, był całkiem zwinny, w dodatku wyszkolony w sztukach walki i choć nie mieli na sobie rękawic, nie miał problemu aby uchylić się przed ciosem. Sam nie atakował jeszcze, nie chcąc wyjść na podobnego prostaka jak ten, który teraz opierał się o stół oszołomiony. - Lepiej idź i daj pani spokój. - Ostrzegł Hyde, napinając przy tym swoje mięśnie w dziwnym, pierwotnym odruchu chcąc wyglądać na większego; wyższego i z pewnością o wiele silniejszego od podchmielonego jegomościa. Oczy niektórych gości baru spoczęły w ich stronę i przez chwilę Hyde zastanawiał się jak wiele osób z tu zebranych jest w stanie go rozpoznać: jeśli nie jako szefa kuchni z telewizji to jako tego dzieciaka, którego matka próbowała zabić i który jako chuderlawy nastolatek nie raz wykazywał problemy z agresją. Ta chwila rozkojarzenia wystarczyła, aby pijaczyna zamachnął się na niego butelką. I chyba tylko szczęście sprawiło, że Hyde osłonił się przedramieniem, a drobinki szkła rozprysnęły się po jego ręce znacząc tatuaże płytkimi nacięciami, chroniąc tym samym znaną z telewizora twarz mężczyzny. Niewiele myśląc uderzył napastnika pięścią w brzuch sprawiając, że ten zwinął się w pół, a rozeźlone spojrzenie pana Terrell powędrowało w stronę baru. - Naprawdę pozwalacie na coś takiego? Napastowanie kobiet i tłuczenie butelek na głowach gości? Twój szef o wszystkim się dowie. - Syknął tonem urażonego ważniaka, którym przecież potrafił być jeśli tylko chciał, choć tych chęci zwyczajnie nie posiadał. Sam jednak w życiu nie pozwoliłby na podobne zajście w swojej restauracji, uznając je za pogwałcenie pewnych, fundamentalnych zasad.
Chwilę później ochrona już wyprowadzała pijaczynę, a niebieskie ślepia kucharza powędrowały na przedramię, na którym część tatuaży była już pokryta czerwoną krwią. Jego krwią - o tym zapewniało nieprzyjemne szczypanie.
Cholera..

heidi debussy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
pediatra — szpital w cairns
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
It's gonna take a lot to drag me away from you. There's nothing that a hundred men or more could ever do.
Choć Terrellowi wydawało się, że będzie tego żałował, to Heidi była mu wdzięczna za jego bohaterskość. Raczej nie poradziłaby sobie w tej sytuacji, gdyby nie stanął w jej obronie. Takie sytuacje wprowadzały ją w stan paraliżu wywołanego stresem. Mama Heidi chroniła ją przed tym jak tylko mogła, ale szemrana dzielnica, w której mieszkały, pełna była mężczyzn, którzy uważali, że zasłużyli sobie na towarzystwo kobiety bez żadnych zasad. Heidi znosiła to, przemykając pustymi uliczkami, czekając w nich aż jej koledzy sobie pójdą. Do tej pory nie nauczyła się radzić sobie z tym, choć wielokrotnie obiecywała sobie, że znajdzie czas na jakieś zajęcia z boksu. Wystarczyła jej jedna maleńka sztuczka, dzięki której potencjalny agresor (lub napaleniec) odczepiliby się od niej jak najszybciej. Mężczyzna tutaj obecny chyba chciał się dobrze zabawić, ale Heidi nie przyszła tutaj w takich celach. Chciała wyłącznie napić się piwa i zwiać do domu, zanim w jej głowie zacznie szumieć na tyle, by straciła nad sobą pełną kontrolę. Nienawidziła tego – tracić nad sobą kontroli, dlatego na ogół nie piła alkoholu albo robiła to w naprawdę małych ilościach. Zazwyczaj stawiała na kieliszek wina do kolacji albo właśnie piwo, co pewnie było mało eleganckie, ale w tym momencie nie chciała być elegancka. Chciała odrobinę wyluzować się i uwolnić od natarczywych myśli, że za bardzo się stara. Może natarczywe myśli już minęły, ale zdecydowanie towarzysz, który sam się tutaj zaprosił, był równie nieznośny.
Przyglądała się całej sytuacji, licząc, że facet w końcu odpuści, ale chyba nie zamierzał tego zrobić. Zamiast tego zaatakował, a Heidi zasłoniła usta dłonią. Zdecydowanie inaczej chciała zakończyć ten wieczór. Kiedy jednak ochrona zdecydowała zająć się facetem, jakby wróciła do siebie, czując jakieś magiczne uderzenie, kiedy jasność myślenia wróciła do jej głowy. Spojrzała na ranę mężczyzny, który ją uratował, nie potrafią wyciszyć głupich wyrzutów sumienia. – Jasna cholera – krzyknęła, sięgając po chusteczkę higieniczną do swojej torebki. Przytknęła ją do rany, a widząc kilka niewielkich kawałków szkła tkwiących w rankach, wiedziała, że nie obejdzie się bez interwencji chirurga. Może nie była chirurgiem, ale była lekarzem, którego uczono jak zszyć rany, dlatego popatrzyła na mężczyznę uważnie. – Jestem lekarzem, co prawda po jednym piwie, ale chyba wystarczająco ostudzonym, żeby móc się tym zająć. Mieszkam przecznicę dalej, bo niestety w samochodzie mam moją torbę – powiedziała, sięgając po kluczyki. Właśnie próbowała odpędzić jednego mężczyznę, by po chwili drugiego, zupełnie obcego zaprosić do własnego mieszkania. Chociaż, mogłaby przyznać, że już go gdzieś widziała. – Proszę – powiedziała, bo musiała się jakoś odwdzięczyć. Znów to chore poczucie, że jest komuś coś winna.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde doskonale wiedział, jak to jest być paraliżowanym strachem. Wychowany w patologicznej rodzinie, pod skrzydłami matki której nie obchodził ani on ani jego starsza siostra, i która potrafiła zamienić życie dzieciaków w piekło, nie raz sam tego doświadczał. Tego przyspieszonego pulsu, tego poczucia, że nie może poruszyć żadnym, choćby najmniejszym mięśniem mimo iż chciało się uciekać bądź jakoś zapobiec przykrym wydarzeniom. Nadal pamiętał jak głos nie raz wiązł mu w gardle gdy chciał z całych sił krzyczeć… I coś z tych wspomnień jak i myśl o kobietach które były mu niezwykle bliskie nie pozwoliły mu przejść obojętnie obok podobnych scen, nawet jeśli sam później musiał lizać rany. Nie był to jednak pierwszy raz, bowiem jako nastolatek reagował agresją na każde, choćby najmniejsze wspomnienie tragedii jaka rozegrała się w domu Terrellów.
I nawet jeśli krew ściekała po jego przedramieniu nie żałował, że pomógł nieznajomej zmrożonej podobnym strachem jak ten, który niegdyś mroził jego. Nie lubił znieczulicy, a miał wrażenie że cała reszta baru pozostawała obojętna na być może początki przestępstwa dziejące się na jego oczach… I zwyczajnie nie potrafił tego zrozumieć.
Machnął dłonią na słowa kobiety, szukającej czegoś w torebce by już chwilę później przykładać chusteczkę do jego ręki. Bolało cholera, a na dodatek czuł, że coś w tej ranie jest, nie był przecież pierwszym lepszym cieniasem aby nie zgrywać teraz bohatera.
- To nic takiego, proszę się nie kłopotać… - Zaprotestował więc, udając że nic mu nie jest, nawet jeśli nieprzyjemnym było czuć własną juchę ściekającą po jego dłoni. Niezwykłą ujmą na jego męskim honorze byłoby jednak, gdyby taki duży chłopiec jak on rozpaczał z powodu kilku zadrapań… Zwłaszcza teraz, gdy zamieszanie sprawiło, że uwaga zebranych w barze ludzi powędrowała w ich stronę. - Proszę się nie kłopotać, dam sobie radę. Proszę lepiej powiedzieć, czy pani nic się nie stało? - Przerwał jej w pół słowa, nadal w tym głupim odruchu męskiej dumy upierając się przy tym, że przecież nic mu się nie stało. Nawet jeśli chusteczka zdążyła przesiąknąć już jego krwią. Jak gdyby nigdy nic przycisnął zdrową dłoń do swojego przed ramienia, siląc się aby nie wykrzywić ust w grymasie bólu. Dopiero prośba kobiety sprawiła, że westchnął ciężko. Nie powinien, miała w końcu dość wydarzeń jak na dzisiejszy wieczór a Hyde potrafiłby zająć się swoją ręką. - Nie odpuści mi pani, pani doktor, co? - Spytał więc, zwyczajnie nie chcąc kłopotać kobiety swoją osobą.

heidi debussy
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ