Muzyk — Moonlight bar
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Widzi barwy w dźwiękach, którymi wypełnia sale Moonlight bar. Królowa złych wyborów, grająca w milion różnych gier z której żadnej nie da się wygrać. Wolna duch, balansujący na krawędziach z butnym uśmiechem i filuternym spojrzeniem wodzącym po twoim ciele.
Tlący się papieros znajdował się między pociągniętymi czerwoną pomadką wargami, które co jakiś czas wypuszczały z siebie obłoczki papierosowego dymu. Wiedziała, że nie wygląda zbyt elegancko, w tym jednak momencie zupełnie się tym nie przejmowała, bowiem zmęczenie powoli osiadało na jej ramionach po długiej zmianie w Moonlight Bar. Jej praca, co prawda całkiem przyjemna w wykonywaniu, również potrafiła dać w kość, zwłaszcza połączona z oburzeniem, jakie buzowało w niej od dnia, gdy przyszło jej się spotkać z eks. Nie w jej stylu były jednak rzewne bądź sentymentalne rozważania w których mogłaby się pogłębiać po tych wszystkich zasłyszanych słowach - Judy Evans takie rzeczy odreagowywała w inny sposób, o wiele bardziej pasujący do jej chaotycznego stylu bycia. Kroczyła więc jedną z uliczek Sapphire River w nieprzyzwoicie krótkiej spódniczce i wysokich platformach, pod którymi już po chwili znalazł się niedopałek papierosa.
- Jeśli spotkamy kogoś z moich eks, przedstawię cię jako moją dziewczynę. - Zapowiedziała towarzyszącej jej kobiecie puszczając jej perskie oczko. Całą sobą czuła, że chciała wyrzucić z siebie nerwy, a to sprawiało, że podczas dzisiejszego wieczoru nie było miejsca na jakiekolwiek nieprzyjemne komplikacje, przynajmniej w jej mniemaniu. - Mam ochotę się dziś urżnąć. - Dodała z psotnym uśmieszkiem wyrysowanym na ustach by ująć dziewczynę pod rękę i tak wspólnie przejść przez drzwi jednego z barów. Owszem, z początku korciło aby upić się w Moonlight Bar, po krótkiej rozmowie z samą sobą Judy uznała jednak, że raczej nie byłoby dobrym, aby alkoholizować się w miejscu pracy, w którym cały czas zerkały na nie czujne oczy szefostwa. Padło więc na bar, który Judy wybierała niezwykle często - Rudd’s Pub, mieszczący się ledwie kilkanaście minut od niewielkiej chatki w której mieszkała i w której zaoferowała nocowanie swojej kumpeli, jeśli nie byłaby w stanie powrócić do własnego domu.
-Myślałam, że dzisiejsza zmiana już się nie skończy… Wiesz, że jeden z typów chciał, żebyśmy zagrali jakąś latynoską przyśpiewkę ludową? Dobre piętnaście minut zajęło mi wytłumaczenie mu, że nie mam zielonego pojęcia o czym mówi. - Przyznała, wsuwając się na stołek przy barze i zakładając nogę na nogę. Zielone spojrzenie wyjawiało dezaprobatę względem podobnych zachowań, jako muzyk jednak Judy Evans aż nazbyt przywykła do dziwnych próśb, zwłaszcza kierowanych do niej ze strony wstawionych znajomych na wszystkich domówkach, jakie tylko była sobie w stanie przypomnieć. - Rocket Fuel, podwójne poproszę. - Zwróciła się do barmana z charakterystycznym dla siebie zamówieniem, z zaciekawieniem zerkając na swoją towarzyszkę - bo tego, co ona najbardziej lubiła jakoś nie potrafiła sobie przypomnieć.

Latifah Massoudi
niesamowity odkrywca
chaosem
lorne bay — lorne bay
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niczego nie ukrywa, wszystkiego doświadcza do samego dna.
To był męczący dzień w Moonlight Bar. Klientela nie dość, że częsta i gęsta to niezbyt przyjemna. Roiło się od starych, samotnych mężczyzn, którzy to wylewali swe żale nad kielichami alkoholu podawanymi z rąk do rąk niczym blanta wypalonego przed zmianą. Znowu pozwalała sobie na za dużo nadszarpując zaufanie szefowej, ale wiedziała, że ta się poboczy i w końcu jej przejdzie, że puści mimo uszu jej śmiech, który był stanowczo zbyt donośny jak na trzeźwą osobę, że zignoruje z jakim uśmiechem obsługuje klientów, bo póki pieniądze się zgadzały to wszystko było w porządku. Prawdopodobnie szybciej lub później czeka ją zwolnienie z tego przybytku za ciągłe łamanie zasad pracowniczych, ale to nie miało zbyt wielkiego znaczenia. Kiedy ją zwolnią ona po prostu spakuje wszystkie swoje rzeczy i ruszy w dalszą podróż wzbogacona o jeden dopisek w CV. Nie wiedziała, kiedy ruszy w dalszą drogę, a czas nieubłaganie leciał, ale prawda była taka, że przecież nigdzie jej się nie spieszyło. Miała cały czas, aż do śmierci, dla siebie i dla swojej podróży, która już ciągnęła się przeszło dwa lata.
-Jak chcesz mogę ci nawet dać buziaka na potwierdzenie tych słów- wzruszyła ramionami jakby to było dla niej kompletnie nic nadzwyczajnego i zaciągnęła się jeszcze raz papierosem trzymanym w dłoni, w którą smagał chłód wieczora. Złapała koleżankę pod ramię, a na jej usta wstąpił uśmiech.-W takim razie mamy podobne plany-zaśmiała się w myślach już nastawiając się na niekończącą się kolejkę shotów. Przeszły próg pierwszego z barów, które miały dziś w zamiarze odwiedzić. Obie myślały nad Moonlight, ale byłoby to co najmniej nieodpowiednie. Nie żeby Latifah była królową odpowiednich decyzji...W Rudds nie bywała zbyt często, ale kilka razy się zdarzyło zakręcić tu tanecznym krokiem po wyjściu z kolejnego z klubów. Miała zamiar, zanim wyruszy w dalszą drogę, poznać wszystkie okoliczne bary i być na "ty" z każdym z barmanów w mieście. Póki co była na końcówce swojej misji uświadamiając sobie, że stanowczo zbyt często pozwala sobie popić.
-Czyli to nie tylko mi się tak ciągnęło... No co ty gadasz? Może jeszcze mieliśmy mu karaoke urządzić? Ja miałam szczęście do samotnych rozwodników płaczących nad whisky. Dobrze, że się zjarałam przed zmianą bo bym dostała depresji od słuchania ich historii- zaśmiała się krótko przyznając się do swojego drobnego występku, chociaż przed Judy nie musiała się kryć ze swoimi ciągotami do mocniejszych lub słabszych narkotyków. -Boukha, trzy shoty, dzięki.- rzuciła do barmana, którego kojarzyła ledwo co, prawdopodobnie spotykała go, gdy była już stanowczo nietrzeźwa. Rozsiadła się na stołku obok baru czekając, aż pojawią się przed nią shoty, które miały przynieść dobrą zabawę i zapomnienie wszystkiego co ją dręczyło.

Judy Evans
ambitny krab
pianka
Muzyk — Moonlight bar
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Widzi barwy w dźwiękach, którymi wypełnia sale Moonlight bar. Królowa złych wyborów, grająca w milion różnych gier z której żadnej nie da się wygrać. Wolna duch, balansujący na krawędziach z butnym uśmiechem i filuternym spojrzeniem wodzącym po twoim ciele.
Judy Evans zachichotała pod nosem na słowa, jakie wypowiedziała jej koleżanka rozbawiona wizją podobnego scenariusza. Och, z przyjemnością oglądałaby jak zmienia się buzia Valentiny na podobną scenkę, bo choć ta wyjaśniła jej czemu zniknęła, tak dziewczyna nadal nie potrafiła jej tak zwyczajnie wybaczyć.
- No no taka propozycja… Jeszcze chwila i sama któregoś zaproszę. - Mruknęła więc puszczając dziewczynie oczko. Nigdy nie miała problemu z podobnymi gestami, nie kryła się również z faktem, że jej preferencje skłaniały się bardziej w stronę pań niż panów, choć towarzystwem tych drugich również nie zwykła gardzić. Łatwiej jej jednak przychodziło narzekanie na przedstawicieli płci brzydkiej oraz wszelkie utyki w ich stronę - co nie powinno dziwić nikogo, to miał okazję poznać jej matkę bądź babkę.
I niezwykle cieszyła się z faktu, że obie miały podobny plan na dzisiejszy wieczór, który mógł zakończyć się na milion różnych sposobów - i to takie towarzystwo Judy Evans lubiła najbardziej: nieprzewidywalne, spontaniczne, pozbawione hamulców które zatrzymywałyby dobrą zabawę.
- Widzisz, niektórzy goście nie wiedzą, co znaczy słowo nie i mylą muzyków z katalogiem Spotify. Ponoć gorzej niż w barach jest tylko na weselach… - Na tych drugich Judy nie miała okazji grać ani śpiewać, nic z resztą dziwnego - wystarczyła chwila rozmowy by zauważyć, że nie należała do romantyczek i nie potrafiła docenić wiecznego oddania pary (głównie przez burzliwą historię związków jej mamy, w końcu ten dupek długo nie wytrzyma i zrobi coś, co skreśli wszystkie lata). - Nawet nie wiesz jak często słyszę propozycje dotyczące karaoke, a moje bębenki nie są w stanie znieść zbyt długiego fałszowania… - Stwierdziła z rozbawieniem, jej przypadłość wcale nie ułatwiała tego całego karaoke, którego Judy zawsze unikała niczym diabeł święconej wody. - Teraz już nie masz wyjścia, musisz opowiedzieć mi najżałośniejszą z nich wszystkich! - Może i nie ładnie było nabijać się z cudzego nieszczęścia, nie raz jednak ów kawalerowie byli sami sobie winni - traktowali partnerkę za pewnik, który będzie wszystko znosił w nadziei, że pan i władca wróci w dobrym humorze i zaszczyci je pięcioma minutami małżeńskiego seksu. Problem pojawiał się w momencie, gdy ów nieboraczka otwierała szczerzej oczy i dostrzegała wielki świat wokół siebie… Tak, Judy nie znosiła przedstawicieli typowych samców alfa.
Kieliszki znalazły się na blacie, to też Judy szybko zacisnęła na jednym z nich swoje szczupłe palce. - Za te wszystkie złamane serca! - Wypowiedziała półżartobliwy toast (choć jej serce niedawno pękło ponownie, udawała jednak, że nic złego się nie wydarzyło) by stuknąć swoim kieliszkiem o kieliszek towarzyszki, już chwilę później wlewając w siebie sporą część swojego drinka. - No, co się stało temu najbardziej rozpaczliwemu biedakowi? - Zagadnęła, niezwykle ciekawa, co też panowie przeskrobali tym razem. I miała nadzieję, że historia będzie na tyle interesująca, aby wymagała odpowiedniej oprawy alkoholowej by przez nią przebrnąć.

Latifah Massoudi
niesamowity odkrywca
chaosem
lorne bay — lorne bay
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niczego nie ukrywa, wszystkiego doświadcza do samego dna.
Latifah uśmiechnęła się lekko na śmiech koleżanki. Nie byłby to pierwszy, ani stanowczo ostatni raz, kiedy robi podobny wybryk. Przez pewien okres czasu we Włoszech udawała dziewczynę pewnego chłopaka przed jego znajomymi i rodziną by ten nie musiał się ujawniać jako gej. Z resztą zupełnie jej nie przeszkadzały czułości z przyjaciółmi, ani właściwie z nikim innym. Należała do typu tych ludzi bardziej dotykalskich niż mniej.
-Propozycja nie do odrzucenia, wiem, wiem.- Miała wysokie mniemanie o sobie i często wychodziła z założenia, że takie oferty są faktycznie nie do odrzucenia. Może dlatego, że póki co nigdy nie zdarzyła jej się odmowa, kiedy próbowała namówić kogokolwiek do wspólnej nocy. Zupełnie jak Judy czuła większy pociąg do kobiet niż do mężczyzn, przez co dużo częściej takie sugestie kierowała w stronę dziewczyn, nawet jeśli była to jej koleżanka z pracy. Nie za bardzo wierzyła w konflikt interesów.
-Brakuje tylko by podchodzili i mówili, żebyś zmieniła piosenkę bo ta jest zbyt nudna. Chociaż nie zdziwię się jeśli faktycznie tak robią...-wzruszyła ramionami stwierdzając, że klienci barów są nieprzewidywalni i mogą uderzyć w praktycznie każdy ton. Pijani ludzie byli zdolni do wszystkiego. Rozumiała to poniekąd bo sama często przesadzała z alkoholem i kończyła w sytuacjach, w których skończyć nie chciała. -Wiesz, nie będę kłamać, ja uwielbiam karaoke, jeśli sama w nim uczestniczę. W Moonlight bym tego nie zniosła, ale jakby tutaj zorganizowali karaoke to byłabym pewnie pierwsza w kolejce-zaśmiała się przypominając sobie wszystkie te alkoholowe występy, gdzie za, tak zwaną, odwagę dostawała darmowe shoty na barze przez co kończyła imprezę z urwanym filmem. Zazwyczaj wtedy budziła się w zupełnie obcym mieszkaniu i kompletnie skołowana nad ranem zamawiała taksówkę do swojego domu. Typowe dla niej zachowanie.
-O, jeny! Teraz, która była najżałośniejsza...- zamyśliła się na chwilę próbując w głowie przywołać wszystkie scenariusze życia, które słyszała dzisiejszego wieczora.-Dobra, mam to! Miałam takiego gościa, coś koło czterdziestki miał, opowiadał mi, że zostawiła go żona i zabrała ze sobą psa, który był jego jedynym przyjacielem bo w pracy nikt go nie lubi i nie potrafi zawiązywać znajomości. Żona go zostawiła bo ją zdradzał, a ten typ jeszcze cisnął, że to jej wina, że odeszła bo to był szczęśliwy związek. No i wiesz, ja do niego, że no nie był szczęśliwy skoro ją zdradzałeś i to, że odeszła to tylko i wyłącznie twoja wina. A typ do mnie, uwaga uwaga, czy może dostać mój numer telefonu bo się we mnie zakochał. Jakby, zakochał! Po kilkunastominutowej rozmowie, w której de facto obarczałam go winą za rozpad jego małżeństwa. Jak odmówiłam to gość się totalnie rozkleił i zaczął szlochać jak to nic mu w życiu nie wychodzi i do niczego się nie nadaje. Może jestem okropna, ale ciężko było mi się nie śmiać.-wzruszyła ramionami zupełnie nie przejmując się tym, że być może nie wypadało być rozbawioną tak smutną historią. Jednak Lati już dawno nabrała dystansu do opowieści, które słyszała za barem, przez co potrafiła nie traktować ich rzeczywiście, a jedynie jako przypowiastki, zapominała, że to faktycznie czyjeś życie.
Gdy na blacie pojawiły się kieliszki dziewczyna bez zastanowienia stuknęła się swoim szkłem o szkło towarzyszki i szybko opróżniła zawartość czując charakterystyczne ciepło rozpływające się po organizmie.
-Ostatecznie powiedziałam mu, że nie mam siły słuchać jego opowieści, skoro jest takim chujem by zdradzić swoją żonę i, że albo coś zamawia albo ma zniknąć mi z oczu. Tylko nie mów szefowej, że go wywaliłam!-spojrzała na Judy wiedząc, że ta by nie zdradziła jej małej tajemnicy.

Judy Evans
ambitny krab
pianka
ODPOWIEDZ