Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Szkopuł tkwił w tym, że Hyde O. Terrell wcale nie odepchnął od siebie Julii. Owszem, przez chwilę nie był w stanie jej dać więcej niż przyjaźń, wiązało się to jednak z jego przekonaniem, że aby związek miał rację bytu oraz funkcjonowania obie strony musiały być na niego gotowe oraz być w stanie skupić się na drugiej osobie - gdy wiązał się z Yarą ani jedno ani drugie nie było gotowe na podobne zobowiązanie, co zakończyło się trzema latami pełnymi awantur oraz desperackich prób sprawienia, że jednak się uda. Hyde nie chciał wpadać w kolejną toksyczną relację pozbawioną jakiegokolwiek sensu i dlatego potrzebował chwili, aby zapanować nad rozgardiaszem, jaki pojawił się w jego życiu wraz z pojawieniem się Joan. Z każdą chwilą jednak miał coraz większe wrażenie, że jego słowa nic nie znaczą bo Julia Crane zwyczajnie nie słuchała tego, co do niej mówił. Podczas ich ostatniego spotkania próbował wyjaśnić jej co stało za tymczasową decyzją, przed chwilą wykrzyczał jej, że przecież w ostatnich tygodniach skupiał się na tym, aby rozwiązać wszystkie, trudne kwestie by wyjść z impasu jaki pojawił się w ich relacji… Ona jednak zdawała się tego w ogóle nie słyszeć, zupełnie jakby jego słowa nie miały najmniejszego znaczenia. A to niezwykle mu się nie podobało - bo o ile bardzo lubił Julię oraz jej towarzystwo, tak w tym momencie zwyczajnie czuł się nierozumiany oraz odrobinę ignorowany. W tym momencie Crane sprawiała wrażenie obrażonej księżniczki, głuchej na słowa i do znudzenia powtarzającej sobie swoją wersję wszystkiego, aż zwyczajnie w nią uwierzyła jednocześnie skreślając go z wyimaginowanej listy. I przez jedną chwilę pożałował, że chciał tę kobietę traktować lepiej; uchronić przed możliwym rozczarowaniem i poczekać, aż będzie w stanie poświęcić jej tyle uwagi na ile zasługiwała. I co mu dała ta chęć bycia porządnym chociaż w tej jednej kwestii? Wolał nie odpowiadać sobie na to pytanie.
- Źle myślałaś. - Mruknął więc tylko odwracając od niej spojrzenie. - Najwidoczniej mamy inne spojrzenie na pewne kwestie. - Dodał wywracając oczami, mając dość robienia z niego kretyna. Bo nie czuł się głupi, zwyczajnie jego spojrzenie na kwestie związkowe było odrobinę inne niż to, jakie prezentowała Crane, albo jakaś dziwna siła sprawiała, że jak na początku dogadywali się całkiem nieźle, tak teraz jakoś nie potrafili zrozumieć się w tej jednej kwestii… I zapewne gdyby wierzył w jakiekolwiek znaki od sił wyższych uznałby to a właśnie taki znak, którego interpretację rozważałby przez kolejne kilka wieczorów. Teraz jednak, po wiadomościach jakie mu przekazała doskonale wiedział, że posiada o wiele poważniejszy temat do rozważań. W końcu jeśli okaże się, że to on będzie ojcem dziecka, jakie rosło pod jej sercem za kilka miesięcy stanie się ojcem; kimś kto również będzie odpowiedzialny za wychowanie młodego człowieka oraz zadbanie o wszystkie jego potrzeby.
Wiele myśli przewijało się przez jego umysł podczas tej chwili, w której Julia mówiła, nie był jednak pewien, czy dalej ma ochotę na wszczynanie jakichkolwiek kłótni - to przecież do niczego nie miało ich zaprowadzić. Westchnął więc ciężko, przesuwając dłonią po zmęczonej twarzy. - Nie mówiłem ci tego, żeby ci dopiec albo się licytować kto będzie gorszy w tej roli… - Zaczął więc, przekręcając się tak, aby dokładniej się jej przyjrzeć. - Są chyba jakieś poradniki, co nie? Kiedyś byłem w jakiejś telewizji śniadaniowej gdzie o nich rozmawiali… - Oszczędził jej wszelkich bardzo mi przykro czy współczuję bo doskonale wiedział, że takie słowa nie były w stanie ani nic zmienić ani zmniejszyć wpływu, jaki miały na człowieka złe wydarzenia. Zamiast tego, zwyczajnie wyciągnął dużą dłoń, aby mocno zacisnąć ją na dłoni Julii, choć nie był pewien, czy po tych wszystkich słowach jakie między nimi padły przypadkiem mu tej ręki nie odgryzie. Sam nadal był zły, ostatnie tygodnie spędził jednak z myślą o jej osobie i miękł, gdy spotykał się z obawami również z jej strony - podług tego bladł nawet fakt, że wspomniała niezwykle niepokojące rzeczy o swoim miejscu pracy. - Jeśli to będzie moje dziecko… Damy radę, Juls. - Zapewnił, na chwilę mocniej zaciskając palce na jej dłoni, tym samym chcąc dodać jej otuchy. Bo Hyde doskonale wiedział, że zadba zarówno o nią jak i o dziecko najlepiej, jak tylko będzie potrafił, a jeśli nie będzie ono jego… Cóż, zrobi to, o co prosiła - da sobie spokój i zniknie, nawet jeśli będzie miało to zaboleć. - To za ile dowiemy się czy będziesz na mnie skazana do końca swojego życia? I jaki masz plan do tego czasu? - Zapytał odrobinę żartobliwie, nieświadomie chcąc choć odrobinę rozładować to całe napięcie jakie nagromadziło się wraz z tematem… oraz dotykiem jej dłoni, która nadal, odrobinę nieświadomie, trzymał.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Była już tak naprawdę tym zmęczona. Obiecywała sobie, że po Adamie po raz kolejny nie wejdzie w tego typu relacje i całkiem dobrze broniła się przed zakusami przypadkowych ludzi w Shadow, których poznawała tak po prostu. Była ciekawa, magnetyzująca i prawdopodobnie nie miałaby problemu ze znalezieniem kogoś na kilka bezsennych nocy, ale dorosła już i nie zamierzała prowadzić życie, jakie niegdyś wyznaczał jej związek z seksoholikiem. Nie chciała powracać do tej gorączki zmysłów, do poznawania kogoś tylko po to, by pożegnać go nad ranem i do faktu, że ilekroć zaczynało jej zależeć za mocno, uciekała. Nie umiała pozwolić sobie na uczucie w stosunku do nikogo innego niż ten, którego poznała tak naprawdę jako młodziutka dziewczyna i teraz po jego stracie była przekonana, że pozostanie na jakiś czas sama.
Potrzebowała tego. Musiała poukładać się na nowo, określić czego tak naprawdę poszukuje, pomyśleć o wystawie… I plany wzięły w łeb zupełnie, gdy przyszło jej spotkać tego przeklętego kucharza, który nie dość, że przypadkiem wmieszał ją w swój rodzinny dramat na dwa akty (bo w końcu poznała Joan) to na dodatek zawrócił jej w głowie. Niepotrzebnie, bo nie pasowali zupełnie do siebie i widziała to teraz wyraźnie, a wątpliwa nić komunikacji, jaka ich połączyła, została zerwana za jednym podciągnięciem.
Za jednym durnym seksem po którym było jeszcze gorzej. Może za bardzo ucierpiała jej duma, a może poczuła się oszukana we własnej grze, bo przecież ona lubowała się w takich znajomościach bez pamięci, ale Hyde trochę złamał jej serce. Nie wiedziała jednak czy cieszyć się z tego, że wciąż je jeszcze miała czy czuć się absolutnie tym przytłoczona. Na razie jednak wybrała drogę rozejmu, która wcale nie wróżyła dobrze dla ich ledwie rozkwitającej relacji.
- Po prostu sobie darujmy – oświadczyła. – Nie możemy narażać dziecka na huśtawki emocjonalne między nami – stwierdziła kategorycznie, w hierarchii potrzeb ten mały człowiek stał na samej górze i choć wiedziała, że nie wybaczy sobie straty Terrella to musiała dać mu odejść od siebie. Nie od ich maleństwa, ale od myśli, że kiedykolwiek będą czymś więcej niż rodzice.
Nigdy nie była specjalnie przesądna, ale chyba uwierzyła, że to całe przeznaczenie ma jakieś znaczenie. W końcu nie bez powodu spotkali się w takich okolicznościach i mimo wszystko nie byli w stanie sobie tego poukładać. Bez żalu wsiadła więc do samochodu i choć serce miało po raz kolejny rozbić się u niej na drobny mak zachowywała klasę albo przynajmniej udawała, że taką ma, bo przed nimi była znacznie poważniejsza rozmowa.
Rodzicielstwo. Tak, Julia pragnęła wierzyć, że są do tego odpowiednie poradniki i że wystarczy je przeczytać, a będzie się alfą i omegą. Te miłosne też chciwie czytała, a i tak widać, że nie radziła sobie z życiem uczuciowym, więc już mogła spisać się na straty. Właściwie po raz pierwszy poczuła panikę, że urodzenie tego dziecka będzie zaledwie początkiem, a ona nie radziła sobie kompletnie z niczym. Jedyne na czym się znała to wprowadzanie nieustannego chaosu i jak się okazało, już Hyde na nim poległ. Spojrzała jednak na niego dłużej, a potem na ich ręce i uśmiechnęła się niemrawo.
To były tylko pieprzone słowa, słowa, jakby powiedział Szekspir, ale musiała się ich uczepić, żeby na starcie nie zwariować.
- Za dwa miesiące. Przez pierwszy trymestr jest za dużo prawdopodobieństwo poronienia – wyjaśniła spokojnie, oddychała głęboko, tego im brakowało co jej ataku paniki, a ostatnio znowu się nasiliły. – Myślę, że będziemy żyć normalnie. Ja nadal pracuję, ty też. Nic się nie zmienia – wyjaśniła i ponownie spojrzała na ich dłonie.
Właśnie z nim zerwała, a mimo wszystko z fascynacją przyglądała się ich splecionym palcom. Mogłaby powiedzieć mu jak bardzo jej zależy i jak chciałaby, żeby znowu to między nimi nabrało rumieńców, ale przecież znała siebie i wiedziała, że go skrzywdziła i będzie to robić znowu, a na to Hyde absolutnie nie zasługiwał.
- Dam ci znać, gdy tylko dostanę badania – dodała więc cicho. Dziecko, liczyło się tylko ich dziecko, a to przygnębienie szybko minie.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Po prostu sobie darujmy były słowami, na które Hyde O. Terrell… Parsknął śmiechem. Krótkim, ironicznym, zapewne odrobinę nie na miejscu ale zwyczajnie nie był w stanie się powstrzymać przed podobną reakcją. Owszem, wiele w ich znajomości spieprzył, ale starał się jakoś odpokutować swoje błędy i… Cholera, chyba w tym wszystkim czuł się niezwykle zagubiony, mając wrażenie, ze docierają do niego sprzeczne sygnały których teraz, pod wpływem silnych emocji, zwyczajnie nie potrafił logicznie poskładać w całość. A do tego dochodziła świadomość, że może (choć nadal był pewien procent szans na to, że dziecko nie będzie jego) zostać ojcem dziecka Julii Crane. Aż chciało się rzec nieprawdopodobne, a jednak.
- Te huśtawki będą, dopóki nie wyjaśnimy sobie pewnych rzeczy… Ale jestem w stanie uznać chwilowy rozejm, mały nie musi tego słuchać. - Stwierdził więc, wcale nie uważając tematu za skończony. Czuł jednak, że to nie jest odpowiedni dzień na roztrząsanie tej kwestii właśnie teraz, gdy oto zaliczyli pierwszą poważną kłótnię w dodatku doprawioną wizją niedługiego rodzicielstwa.
Którego i Hyde obawiał się strasznie za sprawą genów Marianne Terrell, zapisanej na kartach historii jako niedoszła dzieciobójczyni. Nie mógł jednak w tym momencie zastanawiać się nad tym, co się stanie jeśli jakimś magicznym cudem nagle uruchomi się w nim to samo spaczenie co w jego biologicznej matce… A przynajmniej nie teraz, gdy obok niego siedziała równie przestraszona wizją rodzicielstwa co on sam. Dlatego też nie wahał się nad gestem wsparcia, który, przynajmniej według niego, był w tym momencie potrzebny. Mimo strachu oraz niezwykle długiej listy obaw wszelakich powiązanych z dzieckiem jak i tym, jak potoczy się ich znajomość (w końcu jeśli okaże się, że to on jest ojcem nie będą w stanie się unikać) wiedział, że nie może w tym momencie pozwolić sobie na atak paniki bądź kolejne słowa wątpliwości. Musiał być silny, nawet jeśli nie dla samej Julii to dla dziecka, które mogło być jego.
Pokiwał głową na kolejne słowa, jakie padły z jej ust, nieświadomie mocniej zaciskając palce na jej drobnej dłoni.
Pamiętał jak opowiadała o utracie poprzedniego dziecka i miał nadzieję, że historia się nie powtórzy. Nawet jeśli targały nim różne, sprzeczne emocje i gdzieś w środku czuł się trochę przez nią skrzywdzony zwyczajnie nie potrafił jej źle życzyć. Nie z tym dziwnym uczuciem jakie pojawiało się w nim kiedy przebywał w jej towarzystwie, a ich skóra stykała się ze sobą przyspieszając zmęczone serducho.
- Nic się nie zmienia, udajemy, że się nie znamy nie licząc tych dni kiedy się złamię i zadzwonię, żeby odbyć niezręczną rozmowę? - Wywrócił oczami, zwyczajnie nie widząc w tym wyjścia. Bo przecież tworzenie przepaści w momencie, w którym istniała szansa, że przyjdzie im wychowywać wspólnie dziecko. - Nie podoba mi się to. - Przyznał, bo nie miał zamiaru tego ukrywać. Nie chciał rezygnować z tej znajomości, samolubnie zwyczajnie lubiąc jej towarzystwo, nawet jeśli niejednokrotnie wprowadzało ono w jego życie jeszcze większy chaos, nad którym nie raz nie potrafił zapanować. - Jesteś stuprocentowo pewna, że właśnie tego chcesz? - Upewnił się więc, wbijając w nią uważne spojrzenie niebieskich oczu. I choć wszystko w nim buntowało się przeciwko podobnej decyzji, chwilowo zagryzał zęby - przynajmniej do momentu, gdy nie zastanowi się na spokojnie nad tą całą sprawą i nie znajdzie jakiegoś innego rozwiązania. A to, powoli zaczynało klarować mu się w głowie wraz z jej kolejnymi słowami.
- Nie. - Zaprotestował z pewnością oraz stanowczością w głosie, w końcu rozplatając ich dłonie. - Pojadę z tobą na to badanie. Jeśli mają robić test DNA to tak czy siak będziesz mnie potrzebować. - Przynajmniej na logikę wydawało mu się, że to właśnie tak wygląda, w końcu musieli to całe DNA do czegoś porównać.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Jako mała dziewczynka wierzyła, że gdzieś czeka na nią prawdziwy książę z bajki. Dla osób pokroju Crane’ów takie marzenia nie były ani trochę zbyt śmiałe, bo stykali się z ludźmi o absolutnie bajecznym statusie materialnym. Żyli długo i szczęśliwie było niemalże na wyciągniecie jej szczupłych palców, które hartowała w lodowatej wodzie, by na fortepianie grać lepiej. I w przyszłości (rzecz oczywista) zachwycić wybranka swoją perfekcyjnym wyćwiczeniem. Każdy pragnąłby tak ułożonej i wyedukowanej żony. Przynajmniej tak sobie wmawiała, a potem rzeczywistość zderzyła się z nią z impetem ogromnego pociągu i nic już nie było takie samo. Może dlatego tak łatwo gubiła się w podobnych niuansach albo świadomie je tworzyła, czując, że proste rozwiązania odeszły do lamusa gdzieś w okolicach jej rodzinnego domu i gorsetu, który zdjęła z trudem.
Prawda była zaś doprawdy mocno ironiczna – Julia się bała.
Nie Hyde’a i tego, że coś do niej poczuje. Obawiała się jak ognia faktu, że sama zatraci się w tej znajomości i już nic nie będzie tako samo. Czuła poniekąd, że po Adamie nie jest w stanie narazić się na podobny ból, a ciąża wcale tego nie ułatwiła. Jeszcze kilka tygodni temu mogła po prostu uciec w nieznane, a teraz to dziecko wiązało ją z Terrellem prawdopodobnie na dobre. Ba, chyba tego chciała, gdy wypowiadała cicho życzenie, by to on był ojcem jej dziecka. A mimo wszystko strach sprawiał, że ręka w jego objęciach zadrżała i choć przed chwilą milcząco wyraziła zgodę na chwilowy rozejm ze względu na ich (jej) syna to teraz czuła, że cała się gotuje. Nie, nie zamierzała na niego krzyczeć bądź go przeklinać za to, że jednym nierozważnym krokiem przywiązał ich do siebie i niezależnie od rozwiązania ich miłosnych szarad pozostaną sobie bliscy. Nie chciała też wyrażać swojej absolutnej pogardy do przelotnych i wymuszonych ciążą kontaktów.
Wreszcie pragnęła powiedzieć mu prawdę i choć nie do końca wiedziała, czy to właściwy pomysł, musiała.
- Wiesz, kiedyś się zakochałam. Właściwie bardzo dawno temu – uśmiechnęła się smutno. – I trwało to siedemnaście lat – nie zamierzała się roztkliwiać nad trwałością tych uczuć bądź przedstawiać tego szerzej, nie w tym tkwiło sedno historii, którą snuła leniwie jak pająk swoją sieć. – Ważne, że skończyło się absolutnie tragicznie i omal nie przypłaciłam tego życiem. Boję się więc tego, że zaczynam coś do ciebie czuć. Jest to dla mnie za trudne, zwłaszcza że nie wiem, czy będziemy oboje rodzicami czy też mnie za kilka tygodni zostawisz w imię swojego durnego honoru – znała go na tyle, żeby wiedzieć, że odejdzie i zrobi miejsce ojcu dziecka, choć on już dawno nie występował w krajobrazie Julii. – Dlatego nie chcę w to wchodzić w to głębiej, bo nie przeżyję kolejnego odrzucenia – wyjaśniła. – A potrzebuję teraz tak cholernie dużo siły, by zająć się tym dzieckiem i być dobrą mamą – westchnęła, zabrała ich wspólne dłonie i położyła na swoim brzuchu. – Wiesz, że on już ma paznokcie? Niesamowite – uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na niego. – Nie chcę kłótni czy wyrzutów, ale nie każ mi znowu cierpieć z powodu złamanego serca, bo nie dam rady – oznajmiła stanowczo, jak za mgłą nadal pamiętała ten ból, który skłonił ją do zabrania noża w kuchni Laurenta, a wówczas była tylko ona.
Kiwnęła jednak głową, gdy zasugerował obecność podczas badania. Początkowo chciała poprosić Joan, ale to był lepszy pomysł.
- Dobrze, pójdziemy razem i będziemy wiedzieli wszystko. A teraz chyba powinnam odjechać zanim nie zwymiotuję obiadu – przyznała szczerze, zapalając silnik.
Tak naprawdę znowu uciekała, ale przed chwilą odsłoniła mu się cała i nie zniosłaby już więcej, zwłaszcza gdyby stanowczo oznajmił, że już jej nie chce.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell nie spodziewał się podobnych słów podczas dzisiejszej rozmowy. Do tej pory miał wrażenie, że kobieta uparcie pozostawała przy swojej wersji zakładającej, że nie było w nim choćby grama jakichkolwiek chęci, a teraz… Słuchał uważnie każdego słowa, jakie padało z jej ust czując się… Rozdartym. Tak, to chyba było najlepsze ze słów, jakimi mógłby określić swoje uczucia. Z jednej strony cieszyło go, że nie jest jej obojętny i że nie włożył tyle wysiłku w ułożenie swoich spraw dla kogoś, kto go nie znał, z drugiej jednak strony… Julia była w ciąży i istniała spora szansa (wedle jego matematyki, jakieś pięćdziesiąt procent ale nigdy nie był dobry w liczenie) że to nie on będzie ojcem jej dziecka. A to nieznośnie komplikowało całą sytuację, gdyż Hyde wiedział, że jeśli kto inny okaże się ojcem maleństwa on nie będzie mógł stać mu na drodze - sam wychował się w patologicznej rodzinie pozbawionej ojca (bo nie wiedział nawet, jak jego ojciec wygląda) i zwyczajnie nie chciał narażać na podobny los żadnego, niewinnego dziecka.
Bezwiednie przesunął kciukiem po szorstkim materiale jej bluzki, gdy ta ułożyła ich dłonie na swoim brzuchu. Czy chciał, żeby dziecko okazało się jego? Nie był pewien, z jednej strony ułatwiłoby to wiele kwestii między nimi, z drugiej jednak bał się cholernie, że mógłby kiedyś skrzywdzić tę małą istotę, stając się dla niej podobnym koszmarem, jakim Marianne była dla niego. Ciche westchnienie uleciało więc z jego ust, a wolna dłoń mężczyzny przesunęła po jego zaroście w geście zamyślenia. Chciał w tym momencie powiedzieć jej niezwykle wiele, problem polegał na tym, że zwyczajnie nie wiedział jak ubrać swoje myśli i od czego w ogóle zacząć.
- Nigdy nie poznałem ojca, nie mógłbym przyłożyć ręki do tego, żeby ten maluch również nie miał takiej możliwości… - Zaczął więc od kwestii najważniejszej, powiązanej z poruszoną przez nią kwestią honoru. Zwyczajnie nie mógłby tak postąpić, za dobrze wiedząc jak taka sytuacja wpływa na człowieka i jak bardzo potrafi boleć. - Nie jestem tym, który cię skrzywdził wiesz? Mam kilka błędów na koncie, ale ja i on to dwie różne osoby. - Kontynuował i tę kwestię uważając za niezwykle ważną, gdzieś w środku mając wrażenie, ze Julia wolała ukrócić wszystko nim w ogóle się zaczęło w obawie przed powtórką scenariusza. - Masz jednak rację, że maluch sporo komplikuje, przynajmniej teraz gdy nie wiemy, kto jest jego ojcem. - Kolejny fakt, którego zwyczajnie nie dało się ukryć… I nie potrafił się nie uśmiechnąć delikatnie, gdy dzielił się z nią kolejną myślą: - Dzieciak charakter na pewno ma po tobie. - Bo i ona komplikowała; wprowadzała w życie chaos nad którym nie raz nie dało się zapanować. Chaos, który wywracał wszystko do góry nogami, mieszał myśli i zasiewał zwątpienie we własną poczytalność w sposób piękny i pociągający ale i również cholernie zgubny. - Może zaczniemy od nowa, co? Bez oczekiwań, dalekosiężnych planów czy wyrzutów… Mamy dwa miesiące do czasu, gdy dowiemy się kto jest ojcem malucha, przeznaczmy ten czas na lepsze poznanie się. I żeby było jasne - nie odrzucam cię, uważam jednak, że przyda nam się chwila oddechu i nadrobienie zaległości w tych wszystkich poznawczych kwestiach. Gdy przyjdą wyniki zadecydujemy co dalej… co sądzisz? - Mówił odrobinę nie składnie, nie będąc pewnym czy przekazał wszystko tak, aby to zrozumiała. Hyde O. Terrell chciał ją lepiej poznać, nim wyniki badań albo zakończą ich znajomość albo sprawią, że ich losy zwiążą się już na zawsze. W obu przypadkach Julia potrzebowała spokoju i w obu przypadkach lepsze poznanie siebie na wzajem wydawało się być dobrym rozwiązaniem - Julia wszak mogła uznać, że jednak nie pasuje jej jego osoba, a jeśli dziecko będzie jego będą grać w jednej drużynie więc dobre poznanie się miało być plusem w tej trudnej dla nich sytuacji.
- Jasne, powinnaś odpoczywać. - Począł się zbierać i już miał otwierać drzwi gdy zawahał się. Niewiele myśląc nachylił się w jej stronę, aby musnąć ustami kobiecy policzek, gdzieś niedaleko kącika jej ust. - Odzywaj się do mnie. - Poprosił półszeptem, jeszcze przez chwilę przyglądając się jej profilowi.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak naprawdę nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek przydarzy się jej szczęśliwe zakończenie. Zabawnym (albo tragicznym) faktem było, że im bardziej była skrzywdzona tym bardziej uważała, że nie zasługuje na żadną beztroskę. Owszem bywali ludzie, którzy swoje traumy i niepowodzenia zamieniali na siłę i choć Julia należała do jednych z najbardziej upartych i silnych kobiet to nie czuła, że to coś dobrego. Raczej nauczyła się z wszystkim radzić sobie doskonale sama, więc znalezienie się w sytuacji w której była nie dość, że zależna od niego to jeszcze bezbronna… Powoli zaczynała pluć sobie w brodę, że zdobyła się na jakiekolwiek wyznanie i nie chodziło o jego reakcję, tylko o fakt, że sama odsłaniała się przed nim.
To zawsze kończyło się tragicznie, a mieli przecież pod opieką istotę jeszcze bardziej kruchą niż Crane i musiała dopilnować, by urodziła się zdrowa. Dlatego wierzyła w to, że odsunięcie od siebie wszelkiej emocjonalnej strefy wyjdzie im (jej) na dobre i nie będzie musiała się martwić. Oszczędziła mu opowiadania o panicznym strachu, jaki wywoływała u niej każda wizyta u ginekologa i ten moment przed, gdy jeszcze nie było słychać serduszka malca. Ta niepewność każdego dnia sprawiała, że już do reszty wątpiła w to, że wszystko poukłada się jak w jakiejś bajce.
A może sama bezczelnie się sabotowała? Wiedziała, że powinna odejść z klubu, a mimo to zjawiała się tam czasem, by zająć miejsce za konsolą. Panicznie bała się utraty małego i jednocześnie wiedziała jak jego obecność poukładać w swoim życiu. Do tego dochodziła również sprawa z Hyde’em, który mimo wyznania uczuć…
Wprawdzie nie uważał tego za odrzucenie, ale dla niej było to znowu spychanie na odległy termin albo na taki pasujący mu do harmonogramu. Skrzywiła się lekko i postanowiła już nie próbować, zastukała jedynie palcami o kierownicę i zabrała jego dłoń ze swojego brzucha.
- Jasne, dam ci znać. Jeśli to nie będzie twoje dziecko to nie będziesz musiał się ze mną widywać – wycedziła, bo trochę miała wrażenie, że tylko ten mały obecnie wiąże ich ze sobą, a to wcale jej się podobało i czuła się jak w pieprzonej matni.
Jeszcze miesiąc temu mogła myśleć, że mogą po prostu stworzyć parę i być szczęśliwymi ludźmi, a teraz mierziła ją idea rodziny z obowiązku. Zresztą która kobieta chciałaby wiedzieć, że ktoś jest z nią tylko dlatego, że spodziewa się jego dziecka? Pokręciła głową, zupełnie jakby w myślach rozważała wszystkie jego słowa, ale w żadnym nie odnalazła ani słowa o jego uczuciach do niej, więc chyba podjęła słuszną decyzję. I nie chodziło o jego podobieństwo (bądź brak) do Adama, bo przecież i ona nie była bez winy, ale o fakt, że chciała być kochana.
Sama z siebie, nie przez dziecko, które pewnie będzie jej całym światem. Uśmiechnęła się więc smutno, jak on to sobie wyobrażał? Spędzą dwa miesiące jako najlepsi kumple? Będą udawać, że są przyjaciółmi i czekać na testy? Po wszystkim ją po prostu zostawi?
- Jestem zmęczona – powtórzyła cicho i zaczekała aż wyjdzie z samochodu, by móc odjechać. Dopiero wtedy powoli zaczęła płakać, choć tylko przez kilka minut. Mały potrzebował spokoju, więc zdecydowanie nie zasłużył na coś takiego w jej wykonaniu.

Hyde O. Terrell
zt
ODPOWIEDZ