aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Brak zobowiązań był Chandrze bardzo na rękę, bo pozwalał bez wyrzutów sumienia randkować, balować i po prostu dobrze się bawić. Nie inaczej było w Walentynki, kiedy słysząc o organizowanych w Once upon a tart randkach w ciemno, zapisała się bez większego namysłu. Była ciekawa jak tego typu wydarzenie wygląda w Lorne Bay i jaka będzie średnia wieku uczestników (obstawiała jakieś pięćdziesiąt plus), którzy poszukiwali miłości. Sam fakt, że ktoś w knajpce liczył, że spotka swoją drugą połówkę sprawiał, że Chandra miała ochotę pęknąć ze śmiechu, bo zupełnie nie wierzyła w scenariusze rodem z komedii romantycznych, których na szczęście nie produkowała jej mama. Bardziej tego typu zabawy kojarzyły jej się z pryszczatymi, leciwymi desperatami, którzy chwytają się ostatniej deski ratunku, by ktokolwiek ich zauważył, nie bacząc na to, że skazują tego nieszczęśliwca na te kilkanaście minut w swoim żałosnym towarzystwie.
I choć Ginsberg nie spodziewała się spotkać w Once księcia z bajki, to wystroiła się na randkę i tak intensywnie popsikała się perfumami, że nie wiadomo było, czy to nie one pierw zajęły miejsce przy stoliku, zanim dotarła do niego Amerykanka.
Usiadła na krzesełku, poprawiając małą czarną i dekolt, który podkreślał złoty naszyjnik z serduszkiem (a jakże!). Nie chciała przesadnie kręcić się na krześle i rozglądać, strzelając który z kręcących się w lokalu panów zajmie miejsce naprzeciwko niej, ale nie byłaby sobą, gdyby po prostu spokojnie wczytała się w kartę, którą przed nią położono, zwłaszcza gdy dostrzegła dwa zwiędłe listki w bukieciku, który miał być ozdobą jej stolika. Skrzywiła się i od razu zerknęła w bok, żeby ocenić jak prezentują się kwiatki sąsiadów. Z oburzeniem stwierdziła, że są w o wiele lepszym stanie, dlatego bez żadnej krępacji wstała i sięgnęła po bukiecik, akurat w momencie, gdy do jej stolika podszedł niczego sobie chłopak. Nim cokolwiek powiedziała, zlustrowała młodzieńca od stóp do głów, a następnie wyciągnęła w jego stronę podkradnięte kwiaty, bo kto powiedział, że to koniecznie mężczyzna musi wręczać wiązanki płci przeciwnej!
- Hej skarbie, nasz port to miłość! - powiedziała na przywitanie, po czym parsknęła śmiechem. - Nie mogłam się powstrzymać - dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho, następnie zajmując miejsce, które chwilę wcześniej opuściła, polując na lepszą jakościowo roślinność. - Siadaj, nie stój tak. Co zamawiamy? - zapytała, zerkając to na nieznajomego, to na menu - zwłaszcza na te najdroższe pozycje, bo przecież ktoś jej pokroju nie zadowoli się szklanką wody z cytryną...


Zadania: 1.1 i 2.5

pericles campbell
chandra ginsberg
◠‿◠
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Długo krzątał się przed wejściem, nim zdecydował się w końcu przekroczyć próg niewielkiej, klimatycznej kawiarenki. Z daleka obserwował zagubione twarze, które zerkając w rozświetlone telefoniczne ekrany upewniały się, czy dotarły pod właściwy adres. Czy i innych zaskakiwała ujrzana sceneria? Czy i pozostali uczestnicy tejże farsy spodziewali się większego lokalu, bardziej stylowego, z daleka już krzyczącego o obranej tego dnia roli? Obiecał sobie, że zawróci tylko wtedy, gdy dostrzeże jedną z tych lasek, które w szkole zmieniały jego życie w piekło. O panów raczej się nie martwił, bo sądził, że na tego typu wydarzenia wybierają się głównie panny. No i tak w zasadzie, podobało mu się to, że dla odmiany zaliczy randkę z jakąś dziewczyną, pierwszą taką w swoim życiu. W wersji oficjalnej cieszył się tym, bo zrywając z Percym powiedział, że chce spróbować czegoś innego. Z drugiej zaś strony leczył się tym samym z tęsknoty za nim i żalem wynikającym z faktu, że dobrowolnie z tego zrezygnował. A z trzeciej… potrzebował zdystansować się od dziwnej relacji, która poczęła łączyć go z jego tajemniczym współlokatorem, który w najgorszym scenariuszu (a jak bardzo przy tym realnym) był seryjnym mordercą. Tak więc wziął głęboki wdech (krzywiąc się przy tym mocno — jego żebra uległy złamaniu zaledwie dwa tygodnie temu, więc zapewne nie powinien nawet wychodzić jeszcze z domu) i ruszył ku nieznanemu.
Dość przystojny kelner powitał go w wejściu, objaśnił kilka spraw i wskazał odpowiedni stolik. Siedząca przy nim dziewczyna miała dość intrygującą urodę i choć Perry nie zwykł o kobietach myśleć w ten sposób, uznał, że jest atrakcyjna. Co najważniejsze, nie znał jej. Z całą pewnością byli w podobnym wieku, ale musiała być nowa w mieście — Lorne Bay jako niewielkie miasteczko sprawiało, że kojarzyło się większość twarzy; gdyby chodzili do tego samego liceum, nawet nie zamieniwszy ze sobą ani zdania, i tak by ją zapamiętał. Skierował się więc w jej stronę, na twarz wciskając uśmiech w odpowiedzi na jej przedziwne manewry z kwiatami. — Dzięki? Wiesz, trochę głupia sytuacja, ja dla ciebie nic nie mam — powiedział przyjmując bukiet, śmiejąc się przy tym lekko. Była urocza. Była miła. Ulżyło mu. — A nie, czekaj — rzucił, nie siadając jeszcze, wciskając dłoń do przedniej kieszeni spodni. Wyciągnął z niej cukierka w błękitnym papierku, którego skierował w jej stronę. Totalnie najlepszy, czekoladowo karmelowy — zaprezentował, mając nadzieję, że doceni ten skromny podarek. A gdy go już przyjęła, usiadł w końcu i również zerknął w kartę. —Strasznie obskurna ta melina, co? Zwykle jadam w lokalach z klasą — stwierdził, wzdychając lekko, bo skoro już miał wydać miliony monet, to liczył na jakieś porządne opcje. Tymczasem do wyboru było niewiele, ale podniósł wzrok na swoją kompankę, gotów zaradzić nadchodzącej katastrofie. — Ja wybiorę coś dla ciebie, a ty dla mnie, okej? — zasugerował, bo mogli sobie zrobić niespodziankę i trochę zaszaleć, prawda. — A tak poza tym, jestem Perciles, ale możesz mi mówić Perry — dodał zaraz, uprzytamniając sobie, że nawet się jeszcze nie przedstawił.

zadania: 1.2 , 2.19

Chandra Ginsberg
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Może inni czuliby się skrępowani, gdyby ktoś im się tak przyglądał, doszukując się jakiegoś podobieństwa do znajomości sprzed lat, ale nie Chandra. Była w swoim żywiole, gdy mogła być w centrum uwagi i chociaż ta, co prawda, dotyczyła tylko jednej osoby, to zawsze coś… poza tym Ginsberg dopiero się rozkręcała, więc kto wie, czy niedługo więcej oczu nie będzie skierowanych właśnie na nią!
Póki co poczuła lekkie ukłucie zawodu, gdy jej pan randka tak otwarcie oświadczył, że nic dla niej nie ma. Ktoś jej kalibru spodziewał się chociaż czekoladek albo jakiejś złotej bransoletki i już miała wytknąć mu to w żarcie - bo przecież w nich mówi się największą prawdę - ale nieznajomy zaczął grzebać w kieszeni i wyciągnął w jej stronę… cukierka. Tego Chandra zupełnie się nie spodziewała i dlatego niepewnie wyciągnęła dłoń po słodycz, bo właściwie nie była pewna, czy faktycznie w tym sreberku jest niepozorny cukierek, czy może jakaś ładnie opakowana niekoniecznie dozwolona substancja. Gdy jednak ciemnowłosy dodał jaki ma smak, uśmiechnęła się szeroko, pewniej zaciskając palce na tym niespodziewanym podarunku. I może trochę wyszło to teatralnie, ale w kąciku jej oka pojawiła się łezka wzruszenia, którą szybko otarła wierzchem palca wskazującego.
- Awww, koniecznie zjemy go na pół - powiedziała, lekko ugniatając papierek, by sprawdzić, czy zwykłym nożem będzie mogła podzielić cukierka na dwie części (było to też pewne zabezpieczenie - jak mają paść, to oboje!). Później, jak już oceni, czy nieznajomy faktycznie zasługuje na połówkę, czy może na znacznie mniejszy kęs.
Jak się okazało to nie było pierwsze zaskoczenie, jakie zaserwował Ginsberg chłopak. Uniosła wzrok znad karty i jakby dopiero teraz zainteresowała się wystrojem lokalu, który wcześniej zdawał się interesować ją w mniejszym stopniu niż ludzie, którzy się w nim zgromadzili. Przytaknęła, przyglądając się też brzegom karty, które były powyginane, co raczej nie było zamysłem właściciela, a świadczyło o ich zużyciu.
- Noooo... Zdecydowanie przydałby się tu remont. Patrz! Tam w kącie, to chyba pajęczyna. O fuj! - Dziewczyna wskazała palcem na róg framugi okna, gdzie faktycznie były widoczne pojedyncze niteczki pozostałości po pajęczynie, które beztrosko wzbijały się w powietrze dzięki uchylonemu oknu. - Od razu odechciewa się jeść w takim miejscu. Może to celowy zabieg? I knajpka powinna się nazywać: cafe odchudzająca? - dodała z oburzeniem, ale tuż po chwili parsknęła śmiechem. - Ciekawe jakie mieliby menu, ba! czy w ogóle mieliby co serwować - zauważyła wesoło, wyobrażając sobie, że może podobny pomysł na biznes sprzedałby się w Ameryce, w Los Angeles, gdzie pewnie niejedna gwiazdka przyszłaby się lansować w miejscu, które nie oferowałoby niczego poza chwytliwą nazwą, którą łatwo byłoby ubrać w hasztag pod selfikiem.
- Perciles, oryginalnie - przyznała po tym, jak ciemnowłosy się przedstawił. - Ja jestem Chandra. Możesz mówić mi… Chandra - oznajmiła, dodając do tego zupełnie niewymuszony uśmiech, bo jak na razie towarzystwo Perry’ego było całkiem przyjemne.
Jako, że Ginsberg zdążyła już przyjrzeć się chłopakowi (włącznie ze ocenieniem stanu jego obuwia), nim przystała na propozycję wymiennego zamawiania, musiała o coś zapytać.
- Wcześniej skrytykowałeś lokal, a dodatkowo dostrzegłam pod stołem, że nosisz markowe skarpetki… widzę, że się powodzi, stąd moje pytanie, jak tam twoja kondycja finansowa? Bo wiesz, skoro mamy coś dla siebie wybrać, to chciałabym jak najlepiej cię ugościć - powiedziała słodziutkim głosikiem, opierając łokcie o stolik, by podeprzeć na nich głowę z utkwionym w towarzysza wyczekującym, zaciekawionym spojrzeniem.


Zadania: 1.9 i 2.10

pericles campbell
chandra ginsberg
◠‿◠
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Spoiler
Obrazek
Dostrzegając w ślicznych jej oczętach wyraźne rozczarowanie uprzytomnił sobie, że na prawdziwej randce nie był tak naprawdę nigdy. Wcześniej był tylko Percy, a z nim to nie trzeba było ani oficjalnie, ani jakkolwiek wytwornie — bez prezentów, bez szczodrych gestów i eleganckich ubrań. Czy więc winien był zakupić kwiaty i czekoladki? Następnym razem będzie pamiętać. Tymczasem był tylko cukierek, lub aż, bo przecież mogło być nic. I nie ośmieliłby się dać jej jakiegoś specyfiku, którymi zwykł handlować — no, nie na pierwszej randce. Gotów był więc cukierkiem się podzielić, jeśli to miało uspokoić jej wszelkie podejrzenia!
Myślisz, że uciekł z niej pająk? I że któreś z nas znajdzie go w swoim jedzeniu? — co prawda nigdy go coś podobnego nie spotkało, ale była to wszakże Australia, a pająki spotkać można było dosłownie wszędzie. I trochę jej Perry skłamał mówiąc, że nie stołuje się w podobnych miejscach, bo tak w zasadzie, jadał zawsze w domu (po co przepłacać za kawę, prawda), ale gdyby tylko miał więcej pieniędzy, to tutaj z pewnością by nie zaglądał. Ciężko było uwierzyć, że w tak obskurnie przykrej spelunie zorganizowano jakieś wyjątkowe randki w ciemno. — Jeśli jedzenie okazuje się paskudne albo wiesz, po prostu zacznie uciekać z talerza, to błagam, my też ucieknijmy — zawtórował jej śmiechem, chociaż wcale nie żartował — mogli tę swoją randkę przenieść w inne miejsce, prawda? Na przykład do budki z hot-dogami, na plażę bądź do parku, chociaż tam na pewno spotkaliby wiele pająków. — To by chyba mogło przynieść jakiś zysk, nie? Chodź, ukradnijmy im ten pomysł, załóżmy taką knajpę — zasugerował, choć przypuszczał, że składanie podobnych propozycji na pierwszej randce nakłada nazbyt prędkie tempo. No ale bawił się dobrze. Śmiał się bez przerwy i ani trochę nie czuł się przy dziewczynie skrępowany, co było prawdziwą rzadkością.
Chandra to przepiękny skrót tego egzotycznego imienia — skinąwszy głową upił łyk wody, bo ta im pewnie została dostarczona na samym początku. Po tych wszystkich żarcikach jednakże ciężko było zaufać temu, że nie napełnili szklanki właśnie najzwyklejszą kranówą. — Och, moja kondycja… No więc, ale nie mów tego nikomu, jestem księciem Monako i jestem tutaj w tajemnicy. Więc jak najbardziej powinnaś zamówić mi najbardziej wykwintne danie — czemu nie mogliby tej jednej nocy pobyć kimś zupełnie innym? — A ty? Muszę cię jeszcze ostrzec — a mówiąc to nachylił się, pragnąć zdradzić jej wielką tajemnicę. — Nie wziąłem portfela, żeby ktoś inny zapłacił. Ale wiesz, naprawdę będziemy mogli po prostu stąd uciec — niezbyt było to romantyczne, aczkolwiek kogo w ich wieku stać na randki, no kogo? Czyż ucieczka bez płacenia nie była atrakcyjniejsza? — Ale przesiądźmy się do innego stolika, tam bliżej wejścia? Będzie łatwiej — cóż, Perry już całą tę zbrodnię zaczął planować, ale czekał jeszcze na reakcję dziewczyny. Miał nadzieję, że nie jest jedną z tych panien oczekujących wielkich i hojnych gestów.

Chandra Ginsberg

zadania: 1.10, 2.17
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Wizja tego, że w jej jeszcze niewybranym daniu miałby znaleźć się składnik, o którym nie wspomniano w karcie, dodatkowo mający kudłate kończyny i niezliczoną ilość błyszczących oczek sprawiła, że Chandra się wzdrygnęła. Akurat podeszła do nich kelnerka, która zaserwowała im kolejny (po wodzie, którą zdążył już sączyć Perry) napój - jak to określiła: na rozgrzewkę. Nie trzeba było być Sherlockiem by domyślić się, że zawierał w sobie choć odrobinę alkoholu, przez co pary miały się rozluźnić. Pomysł może i całkiem niegłupi, gdyby nie fakt, że w drinku zaserwowanym Amerykance coś pływało. W pierwszym momencie Ginsberg myślała, że może to kawałek mięty, ale po tym jak prawie wsadziła nosa do szklanki, była już pewna, że to nie to.
- Cholera… Wykrakałeś! Zobacz! Tu! To mucha, co nie? Pewnie spadła z tej pajęczyny. Ohyda!!! - Chandra przyłożyła dłoń do ust i nawet odrobinę zzieleniała. - Sprawdź, czy u ciebie nic nie pływa - poleciła Perciles’owi, bo może to jakaś norma serwowanie drinków z białkową wkładką… - Kelner! Kelner! Żądam natychmiastowej wymiany tego napoju! I tego też - wskazała ruchem brody na szklankę towarzysza. - Zajebiście się zareklamowaliście. Nie wiem, czy mam tu ochotę cokolwiek zamówić, skoro już przy napojach taka wtopa - skomentowała z kpiną, demonstracyjnie odsuwając kartę na brzeg stolika. Była ciekawa, czy zaproponują im jakąś rekompensatę. Biedna roztrzęsiona kelnerka poinformowała, że zaraz zawoła menadżera. Pozostało więc czekać, co z tym zrobią.
- Coś mówiłeś o uciekaniu…? - dopytała Chandra, już zupełnie innym tonem, niż chwilę wcześniej zwracała się do kelnerki. - To jak, bejbe, do mnie czy do ciebie? - zapytała pół żartem, pół serio. - Tam też w spokoju będziemy mogli omówić strategie biznesowe - dodała, puszczając oczko Perciles’owi, któremu najwyraźniej przypadł do gustu pomysł zysku właściwie za nic.
Uniosła brwi i przekręciła głowę, bo chyba nie tak wyobrażała sobie księcia Monako, chociaż, czy kiedykolwiek jakiegoś sobie wyobrażała? Uśmiechnęła się więc szeroko, szybko łapiąc, że to żart, choć nie była pewna, czy przedłużony o tę wzmiankę o portfelu. Bynajmniej nie zamierzała za niego płacić, choćby był nawet księciem z bajki, więc dobrze, że miał w zanadrzu plan B.
- Odlecimy stąd na zaczarowanym dywanie? - zapytała, nie będąc pewna, z jakich rejonów pochodził Alladyn, a on w końcu też miał jakieś książęce zapędy. - Byle nie na tym, bo nie wiem, kiedy oni ostatnio go trzepali…- skomentowała, zerkając na jeden z dywaników na podłodze knajpki.
Przesiadkę do innego stolika zaproponował im sam menadżer, który też w ramach przeprosin zaoferował, że kucharz specjalnie dla nich zaserwuje swoje popisowe danie. Miejsce, w które się przenieśli było najwyraźniej trzymane dla VIP-ów. Nie było twardych krzeseł, a miękkie obicia. Kwiaty też wyglądały o wiele świeżej.
- Wreszcie godne warunki, prawda wasza wysokość? - zapytała Chandra, parskając śmiechem.

Zadania: 1.11 i 2.18

pericles campbell
chandra ginsberg
◠‿◠
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Zachichotał, choć powinien raczej zawtórować jej krzykiem i oburzeniem. Nie chcąc jednakże kusić losu, z widoczną odrazą odsunął od siebie otrzymany napój i z lekkim powątpiewaniem wpatrywał się w muchę samobójczynię, dryfującą smutną w drinku swojej nowej koleżanki. — Mój stary jest z sanepidu, pewnie go ta sprawa bardzo zainteresuje — wydobył z siebie poważny ton i groźne spojrzenie, kiedy to biedna kelnerka przysięgała Chandrze, że w kuchni jeszcze alkohol pozostawał bez skazy. Ale gdy tylko odeszła, powrócił do radosnego uśmiechu i pokiwał z uznaniem głową. — Zamówimy homary, a potem od razu spadamy — zarządził, bo wizja spędzenia tego wieczora u któregoś z nich, z pizzą i wielką kartką, na której ustalaliby szczegóły swego biznesu, wydawała się mu niezwykle kusząca. Szkoda więc, że zaproponowano im nagle kuszące wynagrodzenie za wszelkie popełnione dotąd pomyłki, choć naturalnie Perry nadal wolałby za nic nie płacić. — Powiedzmy — stwierdził z rozbawieniem, choć musiał przyznać, że w istocie miejsca te są nie tylko eleganckie, ale i niezwykle wygodne. Nie musieli się więc martwić już wcale o pająki i uciekające przed nimi muchy, a po chwili i o ucieczce nie było mowy — rozmawiali, planowali wspólną firmę, spisując jej warunki na serwetce, popijając przy tym pyszne drinki. Jedzenie też wyglądało dość przyzwoicie, ale naturalnie bajeczny wieczór zmienić się nagle musiał w mały koszmar, kiedy to Perry wybierając się do łazienki, spostrzegł siedzącego kilka stolików dalej współlokatora. I choć sam nie wiedział, skąd ta panika i jakiekolwiek zdziwienie, wrócił do Chandry, skłamał, że czuje się fatalnie i w pośpiechu rzucając na stół kilka banknotów, opuścił prędko knajpę. Dlaczego? Cóż, nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że dziewczyna, z którą siedział Orpheus, była ładna, bardzo ładna, ale czy powinno go to jakkolwiek dziwić? Nie. Powracając do domu starał się w ogóle o tym wszystkim nie myśleć, by przypadkiem nie dojść do jakichś nieodpowiednich wniosków.

koniec </3
ODPOWIEDZ