obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Wystarczyło zaledwie niespełna pięć minut, by Dante zrozumiał, że to, że wyszedł z mieszkania, było absurdalne.
Po pierwsze nie zrobił niczego złego (bycie bezczelnym nie jest w końcu zbrodnią), po drugie chciał po prostu pogadać (a to Achilles uciekł przed nim bóg wie go którego pokoju), po trzecie gotów był spasować i zachowywać się poprawnie (owszem, mógł przeprosić), a po czwarte — nie był przecież dzieckiem (teoretycznie). No a poza tym Dante naprawdę nie miał dokąd się udać. Nie tylko dlatego, że zwalenie się znajomym na głowę oznaczałoby konieczność "wytłumaczenia się", ale też musiał jakoś do nich trafić, a to jednak byłaby dość spora zabawa w ciuciubabkę. Jedynie Jasper mógł być faktycznie jego wybawieniem, ale skoro jak skończony idiota nie zabrał ze sobą telefonu, zmuszony był o tym zapomnieć. Ostatecznie więc uznał, że pierdoli Achillesa i jego potrzebę dramatyzowania, więc po kilkunastu minutach spaceru (stała trasa, miał ją niemalże do perfekcji opanowaną; pamiętał nawet o podstępnym śmietniku stojącym nieomal na środku chodnika przy wjeździe do osiedla bogatych domów) cofnął się, by jednak do tego mieszkania wrócić. Irytacja sięgnęła zenitu i Dante wiedział, że już nie będzie się wstrzymywać przed czymkolwiek i powie przyjacielowi, co myśli o tych jego złotych radach. W ogóle wszystko chciał mu wygarnąć, nawet jakieś przekoloryzowane rzeczy, bo im dłużej o tym wszystkim myślał, tym bardziej się wściekał. Na szczęście (dla Achiellsa) na jego drodze stanęła Jane i tak od słowa do słowa stanęło na tym, że Dante postanowił jednak u niej się schronić, przynajmniej na jakiś czas. Zyskał przynajmniej dzięki temu możliwość pokrzyczenia na inną osobę, heh heh, ech. — Rozumiem, że masz już w dupie moje pieprzenie, ale wiesz, odpisanie albo "tak", albo "nie", albo "pierdol się świrze" załatwiłoby sprawę — rzucił, wchodząc do jej mieszkania. Mogło się jej wydawać to głupie i mogła mu tak jak Achilles powiedzieć, że przesadza, ale trudno. Ainsworth MUSIAŁ wiedzieć, że jego drogi przyjaciel Mike siedzi w więzieniu. MUSIAŁ wiedzieć, że jest dokładnie tam, gdzie powinien być i nie zapowiada się na to, że kiedykolwiek wróci do normalnego świata.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Dzień był szary i podły, tak jak i jej humor od momentu, w którym zagrożono jej zdegradowaniem. Śledztwo stało w miejscu od bóg wie jak dawna, a Westbrook jakoś nie kwapił się do wzięcia połowy odpowiedzialności na siebie, bo to przecież ona pozbawiła ich ostatecznie ostatniej szansy w postaci Leona. Zmierzając do domu (jeszcze chwila na posterunku i albo by kogoś zabiła, albo zwyczajnie się rozszlochała) przystanęła na moment pod osiedlem apartamentów w Opal Moonlane, by poradzić się Bena w pewnej kwestii… oczywiście prawnej. Jakie było więc jej zdziwienie, kiedy wdzierając się na najwyższe piętro natrafiła na jedną z tych osób, które ostatnimi czasy unikała jak ognia. Dante. Z początku chciała go wyminąć, czego tak na dobrą sprawę i tak by nie zauważył i nawet nie mógłby się na nią o to obrazić, ale potem ruszyło ją serce i jednak postanowiła się zatrzymać. Po krótkiej rozmowie zdecydowała się nawet odwołać swoje plany i zaprosiła go do siebie, skoro z dobrze znanego jej powodu (przeklęty Achilles) nie mógł wrócić do swojego mieszkania. Uznała, że to nawet lepiej; teraz w końcu nadarzy się okazja, by mogła porozmawiać z nim o sprawie, przed jaką dotychczas uciekała, ale tego nie mogła robić w nieskończoność, prawda? Tyle, że humor wciąż jej nie dopisywał. - Nie szczekaj tak Dante, bo jeszcze się obślinisz - powiedziała, zamknąwszy za sobą drzwi. Jako że on postanowił odezwać się do niej w dość niekulturalny sposób, nie chciała być mu dłużna. - Wiesz, że to nie jest takie proste zdobyć te informacje? Tym bardziej dla osoby, która zaraz wyleci z policji? - zapytała z wyrzutem, odwieszając klucze na haczyku przy drzwiach i póki co zrzucając swoją torebkę na ziemię. Uważała, że brunet zachowuje się niesprawiedliwie - w końcu wcale jej za te informacje nie płacił, a to wyłącznie jej dobre serce nakazywało jakoś mu pomóc i nie mogła być z tego powodu opieprzana. - Dopiero wczoraj udało mi się czegoś na ten temat dowiedzieć i stwierdziłam, że musimy o tym porozmawiać w cztery oczy... To znaczy... Sam na sam, bez świadków, rozumiesz. W każdym razie to nie jest sprawa na telefon, dlatego nie odpisałam - wyjaśniła, łagodniejąc i niepewnie mu się przyglądając. Jak dobrze, że nie widział zmartwienia przecinającego jej twarz.

dante ainsworth
ambitny krab
-
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Choć nie uśmiechało się mu wcale przemierzać miasta tylko po to, by napić się kakaa, które dobrodusznie zaproponowała mu Jane, ostatecznie odszukał w tym jakieś plusy. I to nie tylko związane z prośbą, którą skierował do niej przed kilkoma dniami, ale też naturalnie z całą tą dziwną sytuacją z Achillesem. Jego wściekłość była nań tak wielka, że Dante podle liczył na to, że przyjaciel choć przez moment pożałuje wszystkich rzuconych słów — Ainsworth wyszedł przecież samotnie o później porze z domu, bez telefonu, mając wciąż ogromne problemy w poruszaniu się po mieście. Achilles już kilkakrotnie zmuszony był ratować go z przeróżnych miejsc, kiedy to Dante nieomal wpadł do studzienki kanalizacyjnej, wszedł pod samochód czy jak idiota przewrócił się o którąś z miejskich przeszkód. Więc tak, liczył mocno na to, że Achilles mocno pożałuje wszystkiego i będzie go szukać. A tymczasem kakao.
Szczęśliwie Jane posiadała samochód, toteż odetchnął z ulgą; fanem spacerów nie był nigdy, ale po utracie wzroku nawet pięciominutowa wędrówka jawiła się mu jako koszmar. Gdy zjawili się już u niej, czekał w korytarzu, aż pomoże mu dotrzeć do odpowiedniego miejsca — po drodze uśmiechnął się gorzko i prychnął, choć w odpowiedzi na jej niemiłą uwagę gotów był wypowiedzieć jeszcze gorszą. Tylko że nie mógł, bo wtedy wyrzuciłaby go za drzwi, a nie była to wcale kusząca perspektywa. — Wiem. Wiem, oczywiście i przepraszam, że zwracam się z tym do ciebie — rzucił jedynie, tonem nad wyraz oficjalnym, jak to miał w zwyczaju. Gdy poczuł jej dłoń na swoim ramieniu podał jej laskę, by odłożyła ją gdzieś na bok, po czym dał się poprowadzić w głąb domu, zapewne do salonu.
Wypuszczają go? Robią mu od nowa proces? Boże, a może on im jednak uciekł? — zapytał prędko i przysiadł sobie na oparciu kanapy (jak sądził), bo serce mu na moment zamarło. I zapomniał już o tym, że przed momentem się dąsał i wkurzał na cały świat, teraz jednak ważniejsze sprawy miał na głowie. — Ale gdyby uciekł, to ktoś by mnie powiadomił, prawda? — dopytał nerwowo, chociaż i tak znał odpowiedź. Chyba musiał się po prostu upewnić, odszukać u kogoś potwierdzenie i cóż, padło na Jane.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
- Możemy się teraz nawzajem przepraszać, ale wydaje mi się, że lepiej już przejść do sedna - mogła się też mylić, może Dante wolał najpierw pobawić się w przepraszanie, wytykanie sobie nawzajem winy i potem znów przepraszanie? Bądź co bądź, można to było nazwać jako taką zabawą. Hemingway naturalnie zdawała sobie sprawę z popełnionego błędu, bo w końcu zamiecenie sprawy pod dywan nikomu nie mogło przynieść korzyści i bynajmniej nie rozwiązywało sprawy, ale w tamtej chwili wszystko to zwyczajnie ją przerosło i musiała wnikliwie to przemyśleć. A żadne przepraszam, rzucone bardziej czy mniej szczerze, ani nie odejmowało nikomu trosk, ani nie było w stanie zmienić przeszłości. Poprowadziła więc go zaraz do wnętrza domu, zatrzymując się przed kanapą i uprzednio zawiadomiwszy, ruszyła do kuchni by wyczarować to obiecane kakao, które w australijskim klimacie nie miało najmniejszego sensu, ale co zrobić. Kiedy na moment wróciła, a on niemądrze począł panikować, ściągnęła brwi i westchnęła ciężko. - Nie, Dante, boże, stop, jesteś dzisiaj jakiś nadpobudliwy - zauważyła, przyciągając ręce do głowy z osłabienia, bo trwające zaledwie dziesięć minut spotkanie już zmieniło się jakby w pełen wrażeń film akcji, na którego oglądanie nie miała nerwów. Oczywiście rozumiała jego obawy, bo tamta sprawa była jej doskonale znana i na jego miejscu też by się martwiła, ale gdyby chodziło o coś takiego, co teraz podejrzewał, od razu przecież by mu o tym powiedziała. - Michael cały czas siedzi w swojej celi, spokojnie. Po prostu za tydzień przenoszą go do innego więzienia - wyjaśniła od razu, wiedząc dokładnie, że ta informacja może go zdenerwować.

dante ainsworth
ambitny krab
-
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
No jasne, gra wstępna to przeżytek — westchnął, powoli odpuszczając sobie to całe podenerwowanie. Najzabawniejsze w tym i tak było to, że Dante wkurzał się na to, że się wkurza, bo nie miał się przecież o co wkurzać. I raczej też znów usiłował się zmusić do porządnego zachowania, bo skoro było to wymagane przez innych, nie mógł postąpić inaczej. Typowy problem dotyczący jakichkolwiek relacji, prawda? Nigdy tak naprawdę nie jesteś sobą, bo zawsze usiłujesz się być kimś odpowiednim dla tej drugiej osoby. — Mam swoje powody — odparł chłodno, nie wchodząc w szczegóły. Raczej na to jego zachowanie złożyło się dość sporo czynników, a o żadnym z nich nie zamierzał jej opowiadać. Skończyły się już czasy, gdy rozmawiali o swoich prywatnych problemach, tak więc nie było sensu tego zmieniać. I tak spoiwem ich znajomości był Michael, więc no, po co się oszukiwać, że poza nim mają jakieś wspólne tematy? Mimo wszystko jednak Jane była dobrym towarzystwem dla niego, bo wiedziała prawie wszystko (albo już wszystko, nie był pewien) o całej tej sprawie.
Nawet jeśli to, co miała mu do przekazania, było taką sobie wiadomością, Ainsworth się przejął. I nie było w tym nic dziwnego, Michael był dla niego straszniejszy niż pająki. — Dlaczego go przenoszą? Przecież siedzi w najlepszym więzieniu — a tu bardziej chodziło jednak o "najgorsze" więzienie, bo przecież ten potwór nie zasługiwał na nic dobrego. No raczej nie przenosili go za dobre sprawowanie? Nie, nie, to nie byłoby możliwe, prawda? Skrzywdził zbyt wiele rodzin, one na pewno by na to nie pozwoliły. W tym momencie jednak Dante już kompletnie spasował, zamknął się w sobie i przede wszystkim, uspokoił się. To znaczy, tylko tak to wyglądało, bo chcąc nie chcąc wrócił znów myślami do tamtego okresu. — Żałowałaś kiedyś, że nie zginęłaś na jakiejś misji? W sensie no wiesz, w Queensland bywa niespokojnie i ginie wielu ludzi... Chodzi mi o to, czy byłaś kiedyś w takiej sytuacji, kiedy myślałaś sobie, że to ty bardziej zasługiwałaś na tę śmierć, niż druga osoba? — bredził pewnie od rzeczy i istniało ryzyko, że Jane go nie zrozumie, ale chyba znów szukał po prostu kogoś, kto by się z nim zgodził i zrozumiał doskonale to, co się dzieje w jego głowie.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Nie było to takie płaskie, na jakie wyglądało. Nie była nieuprzejma z zasady i podobne zachowanie nie sprawiało jej znikomej choćby radości, ale ta sprawa wysysała z niej całą energię i cały humor.
- Lepiej usiądź - poprosiła cicho, chcąc przygotować go jakoś na informacje, które miała mu do przekazania i które wywołać w nim mogły silne emocje. Nie były one przecież zbyt łatwe do przetworzenia, a przynajmniej nie dla kogoś, kto o mały włos nie zginął z rąk dotyczącej ich osoby. - Sąd zlecił za wnioskiem jego adwokata powtórzenie testów psychologicznych. Ale spokojnie, przeprowadzili je już kilka miesięcy temu i wątpię, że wynik będzie się różnił - oznajmiła w końcu, ostatnie zdanie dodając nieco wbrew sobie, bo przecież nie mogła być tego pewna. Chciała go jednak jakoś uspokoić, choć i tak podejrzewała, że jest to w tej sytuacji niewykonalne.
Jego pytanie zszokowało ją do tego stopnia, że z wrażenia zamilkła na dłuższą chwilę. Czy on jej w ogóle nie znał? - Co? Dante, jestem wdzięczna za to, że jeszcze żyję. Jak możesz w ogóle... Tego się nie da w żaden sposób zmierzyć, tego, kto zasługuje na życie bardziej - nie potrafiła wprost odpowiedzieć. Życie ofiar, których okoliczności śmierci badała, nie ruszało jej aż tak bardzo, jak życie jej dziecka, które to faktycznie, gdyby się nad tym głębiej zastanowić, powinno oddychać tu teraz zamiast niej. Nie chciała jednak tak myśleć, wiedząc, że wówczas zapadłaby się na nowo w swym smętnym, markotnym stanie, z którego tak długo po jego odejściu próbowała wyjść. - Jak możesz w ogóle o to pytać - żachnęła się z goryczą, ukazując tym samym, że był to temat dla niej zbyt drażliwy, by mogła spokoje o nim perorować.

dante ainsworth
ambitny krab
-
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Początkowo siedział cicho i próbował jakoś przetworzyć sobie tę informację w głowie — na spokojnie, bez zbędnych emocji i niekontrolowanego, kolejnego napadu gniewu. Ten dzień zdecydowanie kończył się w okropny sposób i nawet przez moment Dante żałował, że zachował się tak szczeniacko i wyszedł z mieszkania. Jasne, gdyby został faktycznie mogliby się z Achillesem pokłócić jeszcze bardziej, ale to i tak byłoby lepsze od dowiedzenia się, że Kemper próbuje wyjść na wolność. Jane mogła brnąć dalej w tę swoją naiwność, mogła uznawać to za nic ważnego, ale Dante miał już kontakt z podobnymi apelacjami. Ba, w kilku nawet pomógł i sprawił, że dzięki kruczkom prawnym niektóre osoby wyszły z więzienia dużo wcześniej, niż powinny. — Tyle, że gdyby chodziło wyłącznie o powtórkę testów psychologicznych, załatwiliby to na miejscu — powiedział cicho, czując, że już zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Jego serce już powoli zaczęło wyskakiwać z ciała, a do tego dochodziły przeklęte duszności. — Wiesz, kto jest jego adwokatem? Gdyby miał nadal przyznanego prawnika z urzędu, nic by się w tej sprawie nie zmieniło — dodał cicho, nie mając tak naprawdę siły na tę rozmowę. Starał się oddychać głęboko, ale dawne koszmary staczały właśnie bitwę w jego głowie. Z jednej strony chciał wmówić sobie, że przesadza i panikuje, że Jane ma rację mówiąc, że to nic takiego. Był jednak po drugiej stronie i doskonale znał procedury wznawiania procesu. Wystarczą nowe dowody, wystarczy nowa opinia psychologa i cała zabawa rozpocznie się od nowa. I nawet jeśli Michael nic tym nie wskóra, jeśli jego kara nie ulegnie zmianie, a on nie zyska nic, Ainsworth i tak na tym ucierpi. Powołają go na świadka. Ostatnio wystarczyło zeznanie złożone poza sądową salą, bo tak właściwie, Kemper nie miał szans na normalny proces. A teraz? Dante będzie musiał zeznawać. Będzie musiał wrócić do Sydney i stanąć przed sądem w innej roli niż zwykle.
Hej, spokojnie, to było zwykłe pytanie — odparł tylko na jej pretensje, bo nie miał siły tego teraz kontynuować. Jasne, że miał problem z zaakceptowaniem tego, co się stało i dzięki psychologowi raczej myślał w ten sposób, co Jane, ale... Bywały takie dni, jak ten, kiedy dochodził do wniosku, że ktoś się jednak mocno pomylił. Ainsworth w przeciwieństwie do Hemingway nie robił w swoim życiu niczego dobrego, a nawet jeśli uratował niewinnych przed więzieniem, to nie dlatego, że było mu ich żal. Robił to wszystko z egoistycznych pobudek i cóż, oto właśnie znajdował się w swoim małym piekle. — Łazienka? — zapytał krótko, wstając. Nie miał przy sobie swoich lekarstw, nie miał w zasadzie niczego i nawet nie pamiętał numeru Jaspera, by w razie czego do niego zadzwonić. Starał się udawać wciąż, że wszystko jest w porządku i w ogóle, ale żeby się tak stało, musiał pobyć przez chwilę sam. Uspokoić się, odsunąć panikę na bok i przede wszystkim, wyrzucić Michaela ze swojej głowy.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Jane natomiast żałowała, że zgodziła się być jego informatorem w tej sprawie. Miała wystarczająco wiele własnych problemów, a teraz musiała jeszcze martwić się o Dante, bo choć nie było po niej tego widać, to jego los ją obchodził. Westchnęła głośno na jego słowa i sama też usiadła, choć pewnie powinna już zdjąć mleko z gazu, ups. Dlaczego myślała, że uda jej się go oszukać? Znał się na tym wszystkim przecież lepiej od niej. - Nie wiem, ale mogę zapytać - powiedziała, choć wolałaby już się od tej sprawy uwolnić. Niestety, teraz już chyba było to niemożliwe, prawda? Mogła mu oczywiście skłamać, że wszystko jest w porządku, bo tak naprawdę niepotrzebnie go niepokoiła, skoro nic jeszcze nie było wiadome, ale... stwierdziła, że byłoby to nie w porządku. Miał prawo wiedzieć co się dzieje z mężczyzną, który kilka miesięcy temu omal go nie zabił.
Wiedziała, że Dante nie miał niczego złego na myśli, zadając jej to pytanie. Ale mimo wszystko ją nim zdenerwował, choć nie wiedziała do końca dlaczego. Nie było to dla niej łatwym tematem; nie znosiła dobrze śmierci ani bliskich osób, ani swoich współpracowników, tym bardziej, że za każdym razem była to śmierć niesprawiedliwa. To nie ich powinna przecież spotykać, a jak już tych, którzy stali po drugiej stronie, tych, przez których na świecie tak źle się działo. Uderzył w czuły punkt i choć trudno było wyprowadzić ją z równowagi, jemu się to udało wyśmienicie. Opamiętała się jednak po chwili, kiedy postanowił tematu nie drążyć i wyraźnie pokazał, że nie chciał jej zdenerwować. A kiedy zapytał się, gdzie jest łazienka, wiedziała, że nie jest dobrze. To znaczy, jasne, chodzenie do łazienki nie jest niczym nadzwyczajnym, ale widziała, jak pobladł i bała się, że zaraz zasłabnie i zemdleje. - Korytarzem prosto, drugie drzwi po lewej - odpowiedziała, trochę jednak wątpiąc w to, że trafi. - Mogę cię tam zaprowadzić, mogę też dać ci szklankę wody, jeśli nie czujesz się najlepiej albo zadzwonić po Jaspera albo Achillesa - dodała od razu, bo pewnie któryś z nich skuteczniej potrafiłby mu teraz pomóc.

dante ainsworth
ambitny krab
-
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Ainsworth zdawał sobie sprawę z tego, że nieco wykorzystuje swoje kalectwo, by po prostu dostawać to, czego chce, ale po prostu nie widział innego wyjścia. W pojedynkę sam by niewiele wskórał, tym bardziej, że po prostu jego możliwości były maksymalnie ograniczone. Nie do końca jednak tak egoistycznie pozwalał, by inni nad nim skakali — każdemu powtarzał, że zaakceptuje odmowę. Jane mogła więc śmiało zrezygnować w każdej chwili z tej formy pomocy, bo Dante i tak podejrzewał, że nie dość, że ją to męczy, to on sam niezwykle ją wkurza.
Pokręcił głową. — Nie musisz, to pewnie i tak nie ma znaczenia — westchnął, nie chcąc jej przysparzać większej ilości problemów. Nie chciał jej angażować bardziej w tę i tak niewygodną dla niej sprawę. To były jego problemy, jego zmartwienia, choć i on powinien odrzucić je na bok. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Kemper nie wyjdzie z więzienia. O ile pierwszych morderstw nie dało się mu udowodnić, tak te kolejne owszem. Głównie jednak chodziło o jego żonę, do której zabicia się przyznał. Jedynie do tego. Dante był pewien, że dość mocno zrzedła mu mina, gdy dowiedział się, że w swojej piwnicy nie miał dwóch, a jednego tylko trupa. Ainsworth miał w końcu również umrzeć i gdyby pomoc nadeszła kilka godzin później, zapewne to właśnie by się stało. I choć wydawać by się mogło, że są teraz swoimi największymi wrogami, Michael wyciągnął w jego kierunku rękę. Musiał wiedzieć, że jeśli powoła się na paragrafy dotyczące jego (nieobecnych, wymyślonych) zaburzeń psychicznych, Dante zostanie wezwany na świadka. Jeśli dzięki jego zeznaniom udałoby się potwierdzić, że mężczyzna był niepoczytalny w chwili popełnianej zbrodni, otrzymałby mniejszy wyrok. Może nawet wyszedłby na wolność za piętnaście, dwadzieścia lat. Może przenieśliby go na oddział psychiatryczny. Wystarczyło zeznanie Ainswortha. Czy Kemper uważał, że Dante naprawdę gotów byłby do tak wielkiego kłamstwa? I czy naprawdę sądził, że chciałby mu pomóc w uniknięciu kary?
Gdy Jane podzieliła się z nim instrukcjami na temat lokacji łazienki wstał i ruszył we wskazanym kierunku. Miał przy sobie laskę, więcej pomocy nie potrzebował — niezwykle go drażniło, gdy ktoś go musiał po swoim mieszkaniu oprowadzać, tak jakby nie tylko był ślepy, ale i dość upośledzony. — Nie ma ich w domu — skłamał tylko, krótko, ignorując prawie wszystko, co powiedziała. Nie zamierzał jej okłamywać, ale nie chciał, żeby poszła po Achillesa. Bo i po co? Trochę też zapomniał w tym momencie o tym, że Jane należy do osób, której skłamał, że między ich dwójką coś jest, więc pewnie te jego słowa zabrzmiały lekko dramatycznie. Co jednak miał jej powiedzieć? Że Achilles ma okres? No tak, właściwie to byłoby celne określenie tego, co się dzisiaj z jego przyjacielem działo. Nie dodał jednak nic więcej, nie poprosił o szklankę wody ani nawet nie przyznał, że ma lekki atak paniki. Gdy znalazł się już w łazience (szczęśliwie trafiając właśnie do niej, a nie do sypialni dziewczyny), odkręcił kran i wsłuchiwał się kilka minut w wydobywającą się z niego wodę. Potem usiadł na ziemi, bo to zimno, które biło od kafelek, było dla niego teraz zbawienie. Stracił w tym wszystkim rachubę czasu. Ile minęło, dziesięć, piętnaście minut? Raczej obawiając się, że Jane może spanikować, wyszedł więc w końcu, bo też co nieco sobie przemyślał. — Dobra, pojadę do Sydney — oznajmił jej, gdy dość nieporadnie wracał do salonu. Wciąż nie czuł się dobrze, ale przynajmniej przezwyciężył pierwszy atak, a to naprawdę było sporym sukcesem.
Potem Jane mu powiedziała, że to super pomysł i nagle paf, rozpłynęła się w powietrzu, zaginęła w czasoprzestrzeni i biedny Dante musiał wrócić do domu.

koniec
ODPOWIEDZ