neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Wiedziała, że tak naprawdę on lepiej zniesie utratę kariery niż ona. Gdyby to Enrica została naznaczona amnezją lub co gorsza, wizją straty pracy, która kochała, to już mogłaby pisać sobie epitafium. Nie dla niej były wizyty wnuków bądź robienie przetworów. Może i nauczyła się grzebać w ziemi i odnajdywała w tym nawet przyjemność, ale nadal podchodziła do tego zadaniowo i bardzo skrupulatnie. Tak naprawdę nawet w domu pozostawała chirurgiem i nie wyobrażała sobie, że przyjdzie taki czas, że zabraknie jej tego, że stanie się kimś tak pospolitym i nie będzie władała skalpelem. Może dla internisty wyglądało to trochę inaczej, ale dla Duke- Macnee to operacje były całym życiem i jeśli to ona uległaby poważnemu wypadkowi to tak naprawdę już przestałaby funkcjonować.
Czyżby więc to było to mityczne szczęście, które sprawiło, że mieli wyjść z tego bez szwanku. Nie wiedziała i nie zamierzała na pewno kierować takie myśli w stronę człowieka, który ledwo odzyskiwał strzępek wspomnień. Wolała skupić się na świętowaniu, choć przez ten paskudny wypadek na pewno nie miał szans na wino z jej strony. Mimo wszystko jednak uśmiechała się, choć (jak zawsze) za głośno formułował swoje myśli i praktycznie doprowadzał ją do migreny. Pragnęła wierzyć, że to lekkie wspomnienie to impuls w naprawdę dobrym kierunku, a nie wszystko na co było go stać.
Znała wszak swojego męża i była wręcz przekonana, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o pokazanie na co go stać. Nawet jeśli teraz widział ją w roli pielęgniarki, na co się malowniczo skrzywiła. Czasami jej oszczędność w wyrazie skutkowała tym, że bardziej znamienne były pospolite grymasy, tak częste u innych ludzi. Te u niej były rzadkie wprawdzie, ale jeśli już zaczynała je okazywać… Trzeba było prosić Wszechmocnego o zmiłowanie.
- Dopadnie cię, co tylko zechcę – poinformowała go zimno, co śmiesznie kontrastowało z faktem, że był tak blisko i patrzyła mu głęboko w oczy. W związku z czułymi słówkami zanudziłaby się pewnie po kilku latach, dzięki ich wzajemnym przekomarzankom wytrwała całe trzydzieści lat i nie zanosiło się na szybki rozwód, choć czasami miała go po dziurki w nosie.
- Ty uważaj sobie, bo może pozna mnie jakiś przystojny kardiolog i będziesz inaczej śpiewać. Na razie mogę ewentualnie cię zabrać na swój oddział i pokazać ci tomograf – zauważyła rozbawiona jego dalekosiężnymi planami. Z tym, że wcale nie chciała nigdzie jechać, nie, gdy jego dłonie zawędrowały na pośladki, a ona wierzyła, że teraz żaden telefon ze szpitala nie zakłóci ich spokoju. – To co masz w tym asortymencie poznania?

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak dalej nie miałoby wyglądać ich życie, teraz mieli chociaż małe światełko nadziei na pełny powrót do zdrowia. To w tym wszystkim tak naprawdę było najważniejsze. Tak długo jak wspomnienia powrócą i na nowo staną się rodziną to czy utrzyma swoją pracę, czy też nie nie będzie miało aż tak wielkiego znaczenia. Oczywiście, że wolałby nadal parać się chirurgią oraz wykonywać operacje. Nie wierzył, że ten przywilej nie powinien być mu już przyznany. Miał w sobie jeszcze przynajmniej kilka lat stabilnej dłoni, która mogłaby uratować życie dziesiątkom ludzi. Jeśli jednak zarząd szpitala podejmie krzywdzącą dla niego decyzję, jakoś się z tym upora. Wszyscy się uporają o ile wróci do pełni zdrowia oraz sprawności. Mieli jeszcze dużo oszczędności. Oboje mogliby spokojnie przejść na wcześniejszą emeryturę, jednak Irving zdawał sobie sprawę, że w przypadku jego małżonki to się nie stanie. Nie ma nawet mowy by odeszła od stołu operacyjnego. To wszystko jednak schodziło na dalszy plan w stosunku do jego wspomnień. Tego właśnie potrzebowali. Wszyscy.
Jeszcze będą mogli być szczęśliwi. Po stokroć tak bardzo jak teraz, kiedy niektóre rzeczy zaczynają do niego wracać. Szkoda, że potrzeba było do tego kolejnego, miejmy nadzieję, małego urazu czaszki, lecz najważniejsze, że cokolwiek zatrybiło. Szkot zdawał sobie sprawę, że jego żona pewnie formułuje teraz dziesiątki tez, które najchętniej by na nim przetestowała, gdyby tylko jej na to pozwolił. Niedoczekanie. Będzie musiała wystarczyć jej wiara w swojego dumnego męża oraz to, że w jakiś pokręcony sposób w końcu znajdzie klucz do odblokowania reszty wspomnień bez kolejnych przygód z jej molochowym SUVem. Irving zawsze w siebie wierzył. Tym bardziej teraz. Potrzebował tylko tej małej szansy, przebłysku. Wszystko będzie dobrze. Tak, wszystko będzie dobrze.
- Nie strasz, nie strasz, bo się wiesz... - odpowiedział jej z bezbłędnym uśmiechem patrząc w jej oczy bez cienia lęku.
Mogła mówić co chciała, pokazywać pazury, lecz on gdzieś w głębi duszy wiedział, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Nawet jeśli zaledwie kilkadziesiąt minut temu w teorii próbowała go zabić pozorując wypadek. Takie przekomarzania pewnie były tym, co na dobre cementowało ich małżeństwo. Chyba żadne z nich długo by nie wytrzymało gdyby jednymi słowami w ich repertuarze były wszystkie "kochanie, misiaczku" itd. Chociaż tych Irving często używał z sarkastycznym wydźwiękiem, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Ha! Przystojny kardiolog to jak biały kruk! Z resztą, oboje wiemy, że nikt nie może się równać z twoim przystojnym mężem. Ten jego uśmiech, oh... - westchnął teatralnie niczym nastolatka zaraz się do niej na nowo szczerząc - Ja? Już niewiele, zdążyłaś mnie zobaczyć w każdym wydaniu, ale ja... Traf chciał, że trochę mi się zapomniało, więc może chciałabyś mi przypomnieć, co lubisz..? - spojrzał na nią sugestywnie ściskając jej pośladki po czym zaczął całować jej szyję szukając tych wrażliwych punktów, które sprawią, że trochę zmięknie.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Wcześniejsza emerytura zapewne w jej przypadku skutkowałaby niczym innym jak mordem na jego osobie prędzej czy później. Uwielbiała go, umieli się dogadać, ale czasami (a nawet bardzo często) jej nieco aspergerowski umysł upominał się o samotność i o poczucie wyalienowania. Wówczas zbawieniem okazywała się sala operacyjna, która sprzyjała wyłączeniu emocji i skupieniu się na zadaniach, które niosły ze sobą poszczególne operacje. Potem swoich asystentów wysyłała, by porozmawiali z rodzinami, bo sama zwykle w trakcie takich pogadanek przedstawiała brutalną prawdę. Nie umiała pocieszać nikogo wymyślnymi frazami, że wszystko będzie dobrze. Zapewne nawet gdyby chodziło o Irvinga to nie wygłaszałaby dyrdymałów na temat tego, że się ułoży.
Nikt tego nie wiedział i nawet teraz pragnęła przede wszystkim dowiedzieć się więcej o jego nagłym rzucie wspomnień i to głównie zajmowało jej uwagę, nawet jeśli jej mąż już zachowywał się tak jak typowy Szkot (albo Irlandczyk?) i mało brakowało, a już wyciągnąłby butelkę i zacząłby oblewać swój niewątpliwy sukces.
- Nie lubię takich wulgaryzmów – odpowiedziała, daleko myślami gdzieś w krainie mózgowych synaps i skanów jego mózgu. Musiała poznać przyczynę, która sprawiła, że jego głowa zaczęła inaczej niż dotychczas pracować i to głównie zajmowało jej uwagę. Nie zaś jakiś przystojny kardiolog, chociaż uśmiechnęła się.
- Jona jest niczego sobie – poinformowała męża, nieświadoma nawet, że po pierwsze, pewnie już nie pamięta kim był ten człowiek i że był jego głównym przełożonym, a po drugie, że ich relacja była czysto koleżeńska, nawet jeśli Enrica nie była ślepa i umiała zauważyć jego niewątpliwe przymioty fizyczne, które właśnie określała mianem niczego sobie. Do Irvinga (mimo wieku) startu on nie miał, ale jako kardiolog był niezły. Zaś jej mąż był doskonały w rozpraszaniu jej uwagi i po chwili już zapominała (na chwilę) o badaniach i przymknęła oczy, wzdychając lekko. Otrzeźwienie przyszło zaś po kilku minutach.
- Czyś ty na głowę upadł?! Możesz mieć wstrząs mózgu i teraz ci się amorów zachciało? – jak dziecko, typowe dziecko, które potrzebowało podniety bądź nowej zabawki, choć powinno się skupić głównie na swoim zdrowiu, szwankującym na dodatek. Fakt, że była tego główną przyczyną postanowiła przemilczeć. – Jedziemy do mojego tomografu, muszę cię zbadać. Jeśli twój mózg… O ile go znajdziemy w głowie, a nie w spodniach jest cały to dokończymy, ale na razie masz bana na wszelkie aktywności! – tak, stara, dobra Enrica powracała.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dlatego właśnie ich związek tak dobrze działał. Tam, gdzie ona nie miała już cierpliwości ani ochoty by użerać się z ludzkimi problemami, tam wkraczał on, cały na biało. Nigdy nie można było mu odmówić zdolności interpersonalnych. Wszystkie umiejętności miękkie zdecydowanie były jego domeną. Nie zrobił takiej kariery wyłącznie na swojej stabilnej dłoni, lecz również wielu znajomościom, które nagromadził po drodze do celu. Uważał, że właściwie to nie sposób było go nie lubić. Nie spotkał się jeszcze z osobą, która by go spławiła czy nie wykazywała zainteresowania. W końcu udało mu się oczarować nawet tak niedostępną kobietę jak Enrica Duke, a był to nie lada wyczyn zważając na to, że teraz wszyscy znali jej bardziej "ucywilizowaną" wersję po dekadach małżeństwa. Wcześniej była jak ulotna śnieżna pantera, teraz przypominała bardziej majestatyczną panterę przyglądającą się wszystkim z góry. W tej analogi z niego byłby chyba Rafiki.
Oczywiście, że pragnął świętować! Był człowiekiem, który świętował nawet medal za partycypację swoich dzieci, gdyby kiedykolwiek takie dostały, aczkolwiek miał przeczucie, że przez pewną presję wywieraną przez nich jako rodziców, nigdy takich nie dostały. Chyba należała mu się chociaż szklaneczka whisky po takim przełomie? Choć teoretycznie była to zasługo jego małżonki, lecz nie był jeszcze gotów by to przyznać.
- Jona? Naprawdę? - pokręcił głową wywracając oczami - W Australii mógłby być solidną ósemką, lecz oboje wiemy, że w naszych stronach to co najwyżej szóstka, kiedy ja jestem solidną dziewiątką. Nadal. - ostatnie słowo dodał z tą swoją wrodzoną arogancją i rozbrajającym uśmiechem.
Jego wyobrażenie o dyrektorze mogło być trochę koślawe. W końcu nadal nie pamiętał wszystkich detali dotyczących swojej pracy oraz pracowników szpitala, a przynajmniej tych, które w jakiś sposób były związane z jego rodziną. Był jednak przekonany o swojej wyższości nad kimkolwiek w Lorne, przynajmniej w oczach swojej małżonki. Może to ta Szkocka pewność siebie, a może przemawiało przez niego doświadczenie, którego nie pamiętał, lecz gdzieś tam podświadomie czuł. Cokolwiek by to nie było nie czuł żadnego zagrożenia ze strony swojego przełożonego. Takie zagrywki na niego nie zadziałają, ani nie ostudzą zapału do innych czynności...
- Oczywiście, jeśli mam umrzeć od jakiegoś wylewu czy zakrzepu ponieważ moja żona mnie potrąciła wolałbym wydać ostatnie tchnienie w łóżku, a nie na chodniku. - spojrzał na nią całkowicie poważnie nie widząc w tym zupełnie niczego dziwnego - Bana? Jak młodzieżowo pani Macnee. - zaśmiał się cicho posłusznie odstępując na krok od kobiety z rozbawionym uśmiechem - Tylko tym razem wsiądę pierwszy. Lepiej nie kusić losu. - uśmiechnął się nieco złośliwie szukając swoich butów.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Potrzebowała go i przez ostatnie miesiące uświadomiła sobie jak bardzo. Wcześniej mogła naigrywać się z jego szkockiej obecności, która dla niej oznaczała bycie nie tylko obecnym, ale tak głośnym i zajmującym jak tylko się da; jednak teraz, po tych kilkunastu tygodniach, gdzie dom był pusty i cichy zrozumiała, że go potrzebuje. Nawet w tak pokracznej wersji i doprowadzającej ją do szału. Było coś w tym, że najczęściej doceniało się ludzi, których się straciło i mogła podpisać się pod tym dwiema rękami, bo wiedziała doskonale, ile już znaczy strata. Nie poradziłaby sobie bez niego po dekadach spędzonych z nim. Zarówno na kłótniach, wychowaniu dzieci, seksie, jak i na zwykłej codzienności, o której teraz najwyraźniej mogła zapomnieć.
Musiała jednak odnotować, że sama jest sobie winna, bo jakby go nie przejeżdżała samochodem to mieliby okazję na spokojny wieczór we dwoje… we troje nawet, jeśli by się szanowny Hudson zjawił. A tak to mieli zdecydowaną szansę jedynie na szpital i choć chętnie przystałaby na jego (nie)moralną propozycję, zwłaszcza gdy całował ją po szyi, a jego dłonie błądziły po jego pośladkach, miała zdecydowany plan, żeby utrzymać go przy życiu, a co do czego potrzebowała swojego tomografu.
Nie wybaczyłaby sobie, gdy okazało się, że po raz pierwszy wykazała się kompletnym brakiem rozsądku i właśnie przez to jej mąż uległ paraliżowi bądź śmierci. Mógł sobie debatować z tym ile chciał i ile miał w płucach powietrza, ale nie podlegało to dyskusji.
- Zwłaszcza, że go nie znasz, nie pamiętasz i nie wiesz jak on wygląda – wypunktowała go więc odnośnie Jonathana ze złośliwym uśmieszkiem. Mimo wszystko to był też etap radzenia sobie jej z jego amnezją. Powtarzanie w kółko, że Irving czegoś nie zarejestrował w mózgu, bo ten był dziurawy jak sitko. Może kiepska metoda, ale dla niej całkiem skuteczna.
- A co do twojej śmierci to wybacz, ale wybieram opcję bez – uświadomiła mu i tym razem już zdążyła zabrać marynarkę i zaczęła szukać kluczyków. – Co do mojego słownictwa to mam nastoletniego syna – zauważyła z rozbawieniem – a także pacjentów i grono młodszych przyjaciół. Gdy byłeś w śpiączce podejrzewałam, że znajdę też męża młodszego gdzieś o dwadzieścia lat – przyjrzała się mu i zupełnie straciła wątek z szukaniem kluczyków.
Może i nawet zaproponowałaby mu pozostanie w domu i obserwację z gatunku tych najbardziej bliskich, ale zamiast tego wygłosił frazę, która sprawiła, że miała ochotę uderzyć go butem.
- Jak tak dalej pójdzie to pobiegniesz za samochodem! – zagroziła i nawet to cielę bez jakiejkolwiek pamięci musiało wiedzieć, że Enrica jest gotowa spełnić tę groźbę.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnie tygodnie na pewno były dla niego łatwiejsze niż dla małżonki. Pomimo wszystkich problemów, z którymi borykał się osobiście ona miała dodatkowo na głowie pracę w szpitalu i chociaż tymczasowo utrzymywanie tej rodziny, chociaż znając ją ich konta są wyposażone w zaplecze finansowe przynajmniej na pół roku bez żadnego przychodu. On borykał się z faktem, że wielu rzeczy nie pamięta, dla niej było o wiele gorzej ponieważ ona pamiętała wszystko, jak to kobieta, a to on był problemem. Uważał, że ta druga opcja jest o wiele cięższa, więc potrafił przymknąć oko nawet na sam fakt, że potrąciła go autem. Przynajmniej na razie. Jeśli zdarzy się to ponownie zacznie poddawać w wątpliwość losowość takiego zdarzenia, a co za tym idzie zapewne zacznie się mieć bardziej na baczności. Żarty żartami, lecz nawet on nie był na tyle niespełna rozumu by nie doceniać swojej małżonki.
Wizja powrotu do szpitala nie była niczym przyjemnym. Z jego historią pewnie zatrzymają go chociaż na dwadzieścia cztery godziny żeby upewnić się, że nie ma żadnych skutków ubocznych kolejnego wypadku. Ten obraz trochę osładzał fakt, że Enrica będzie się jakoś musiała wytłumaczyć z całego zajścia, a on zapewne z szerokim uśmiechem będzie po prostu stał obok nasłuchując czy powie prawdę, czy wymyśli jakąś bajeczkę, którą on oczywiście potwierdzi. Nie pozwoliłby żeby jego kobieta tłumaczyła się z przemocy domowej tylko dlatego, że chce sobie z niej pożartować.
- Co nie zmienia faktu, że nadal jestem solidną dziewiątką, a gość niknie w tłumie. - wyszczerzył się nadal całkowicie pewny swego, lecz czy tak naprawdę można by spodziewać się po nim czegoś innego?
To między innymi dzięki tej pewności siebie oraz upartemu charakterowi zawojował serce tej chłodnej damy, a nawet skłonił ją do tego by okazała mu trochę ciepła przez te wszystkie dekady. Według niego to już zapewniało mu miejsce w randkowej hali sław, do której bezsprzecznie należał.
- Niech będzie... Z dwojga złego lepiej w tę stronę. - uśmiechnął się puszczając jej oczko - Oh... Odmładzamy się przed emeryturą? - zaśmiał się cicho, jednak mina szybko mu zrzedła, kiedy wspomniała o poszukiwaniach nowego amanta.
Zdawał sobie sprawę, że tylko żartowała, jednak nie przeszkadzało mu to w tym by porwać ją do namiętnego pocałunku w przypływie zazdrości pragnąc jej przypomnieć, że mimo wszystko nadal ma męża i to takiego, który nadal jest żywo zainteresowany, więc nie powinna szukać dalej.
- Tak, już wsiadam na rower. - mruknął zakładając buty i unosząc na nią wzrok z rozbrajającym uśmiechem - I tak wsiadam pierwszy. - pocałował ją jeszcze w policzek i szybko przemknął obok zanim zdążyła go zdzielić kierując się do auta.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Mimo wszystko i tak trafiło mu się nieźle, bo może i Enrica była kobietą (fakt niezaprzeczalny) to w dużej mierze jednak nie skupiała się na przeszłości (a to nowość) i potrafiła z wszystkiego wyciągnąć logiczne argumenty. Poza sceną zazdrości, która była raczej manifestacją utraty gruntu pod nogami i niewiele miała wspólnego z jej charakterem, pani doktor umiała wyciągać słuszne wnioski i rzadko unosiła się niesłusznym gniewem, pilnując się, by w ich małżeństwo nie wdarła się typowa dla przedstawicielek żeńskiego gatunku histeria.
Właściwie mocno gardziła osobami, które poddawały się podobnym historiom i bez końca wspominały przeszłość. Ta zaś potrafiła położyć się cieniem nawet na najlepszej relacji, więc dogrzewanie starych dramatów było niewskazane. Nie planowała więc go przejechać za spojrzenie przychylnym okiem na stażystkę dziesięć lat temu, choć za obecne uchybienia…
Tyle, że na pewno zorganizowałaby to z większą finezją i przede wszystkim potrącenie nie byłoby bolesne, więc odpadało. Oczywiście żartowała, podobnie jak ze wzdychaniem do młodszego dyrektora, który może i miał swoje zalety wizualne i prezentował się całkiem korzystnie, ale dla niej faktycznie był zaledwie piątką. Irving zaś może i doprowadzał ją do wściekłości i bywał nieznośny, nawet jeszcze przed szopką z amnezją, ale wciąż pozostawał dla niej najważniejszą osobą na świecie.
I najprzystojniejszą, choć już za czasów studiów miała tak, że prędzej by umarła niż przyznałaby się komukolwiek do takiej słabości. Enrice po prostu takie rzeczy nie wypadały. Nawet teraz po tylu latach małżeństwa i wierności (niejednokrotnie wystawionej na próbę, bo była piękną kobietą) nigdy głośno nie manifestowała uczuć w stosunku do męża. Nawet z jego śpiączki nauczyła się żartować, bo tak było łatwiej i niewiele osób znało ją na tyle, by wiedzieć w jak głęboką rozpacz wpadła, gdy musiała obserwować śpiącego Irvinga, zaraz po wypadku.
Obecnie zaś była podekscytowana nieziemsko faktem, że powraca do niej także umysłem, bo może i nie była fanką rozpamiętywania przeszłości, ale miłe wspomnienia mogły ją ubogacić.
- Jesteś zazdrosny – jak i nutka pikanterii, bo jego pocałunek absolutnie przypadł jej do gustu i właśnie zdecydowała, że jeśli tomografia pójdzie dobrze to z chęcią pokaże mu swój gabinet i wcale nie miała na myśli badań. – Lubię cię takiego – i to było naprawdę wszystko na co było stać Duke- Macnee, ale błysk w jej oczach zdradzał, że i on mógł w przeszłości też lubić jej temperament, choć na razie pozwoliła mu się wyprzedzić w drodze do samochodu.
Dama nie biega, zwłaszcza na takich szpilkach.
Zajęła miejsce za kierownicą.
- Może byśmy zaprosili na kolację dyrektora szpitala i może mógłbyś przynajmniej wykładać? – to była luźna propozycja, ale Olivia już jakiś czas temu sugerowała, by w ten sposób spróbować zaktywizować jego mózg.
Lepsze to niż nic, prawda?

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chyba na ich szczęście dobrali się na zasadzie przeciwieństw. Bóg jeden wie, co by było gdyby Szkot nie polegał tak bardzo na swoich przeczuciach oraz uczuciach. Z wylewnością uczuciową jego żony raczej nie byłby w stanie uwierzyć, że rzeczywiście są parą, a już na pewno nie udaną. Co najwyżej taką w separacji albo tuż przed podpisaniem papierów rozwodowych. Gdyby nie ta jego uparta natura rządzona tym, co czuł gdzieś tam głęboko w środku pewnie nie byliby nawet w stanie mieć tej cholernej kłótni o jakąś stażystkę, której podobno zrobił dziecko. Swoją drogą ten fakt ktoś będzie musiał zweryfikować i to raczej nie będzie on, jednak to schodziło w tym momencie na dalszy plan. Teraz musiał przypisać sobie trochę zasług, że w ogóle doszli do tego momentu i są w stanie nadal kontynuować te swoje brytyjskie przyjemności. Jak wiele rzeczy w ich charakterach nie było różnych tak najwyraźniej dzielili dumę pomiędzy sobą i nie zostało jej zbyt wiele na wyspach dla reszty plebsu. Do tej pory Enrica nawet nie przeprosiła za to, że go przejechała! Pewnie jeszcze każe sobie po wszystkim dziękować, że jej terapia szokowa zadziałała. Niedoczekanie. MacNee tak łatwo tego nie odpuści. To tylko przez jego brawurowy upadek mogli się teraz cieszyć częściowym powrotem pamięci i nie da sobie tego odebrać.
Przy okazji nie narzekał również na to, jak teraz małżonka na niego patrzyła po jednym pikantnym pocałunku i delikatnych pieszczotach. Irving zawsze był wylewny i nie ukrywał tego kiedy coś mu się nie podobało oraz podobało. Zazdrość uważa za coś całkiem zdrowego tak długo jak nie przejawia się śledzeniem swojej ukochanej oraz przeglądaniem jej wiadomości. Zazdrość świadczyła o tym, że komuś zależy, a jemu cholernie zależało na Enrice, nawet jeśli nie do końca wiedział dlaczego. Daleko jej było do obrazu idealnej żony, którą ma większość męskiej populacji, lecz on nie tego w swojej małżonce szukał. Chodziło o ten sznyt charakteru, którego miała czasami aż za dużo. To wszystko sprawiało jednak, że tak, był zazdrosny. Nawet jeśli tak naprawdę nie czuł się zagrożony, nie widział nic złego w tym by pokazać swojej kobiecie, że mu na niej zależy i nie ma zamiaru się dzielić.
- Jestem. - odpowiedział z nieukrywaną dumą - Oh? Może w takim razie powinnaś częściej wspominać o kolegach z pracy? - posłał jej ten swój zadziorny uśmiech i nie ukrywał tego, że jemu również podoba się jak na niego teraz patrzy.
W jego tęczówkach pojawiło się to samo, co w jej. Miał już kilka planów, jak mogą wykorzystać jej gabinet, a wcześniej ten wielki samochód, którym go potrąciła. Wreszcie przydałby się do czegoś innego niż wożenia powietrza. Nie mogąc się doczekać oczywiście ruszył przodem, jednak mina zdecydowanie mu zrzedła kiedy usłyszał jej kolejne słowa. Tylko małżonki potrafią tak ostudzić zapał swoich mężów.
- Czyli już przekreśliliście mój powrót do szpitala? - zapytał z pewnym wyrzutem wiedząc, że Enrica raczej nie rzuca luźnych pomysłów bądź tego o czym akurat pomyśli.
Jeśli to proponowała zapewne jest już po słowie z dyrektorem. Nie miał jej tego za złe. Powrót do pracy był czymś o czym myślał, jednakże zdawał sobie sprawę, że raczej się nie zdarzy. Nie zdążył się jeszcze z tym pogodzić, więc ta propozycja zadziałała jak kubeł zimnej wody.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Nie mogła nic poradzić na to, że rodowa duma to coś co Enrica wyssała z mlekiem matki. Oczywiście jedynie metaforycznie, bo lady Duke nigdy nie zniżałaby się do poziomu byle mamki, która karmi swoje dziecko. Trzeba było powiedzieć jednak jasno – mało było ludzi tak pewnych siebie i swojej reputacji jak pani neurolog. Nawet mimo braków we wzroście (które niektórzy śmiałkowie zwykli jej wypominać) nadrabiała ona właśnie poczuciem godności. Nie dość, że urodziła się w szanowanej i bardzo starożytnej rodzinie z wieloma tradycjami jak z Downton Abbey (swoją drogą uważała ten serial za paskudną telenowelę) to na dodatek potem zdobyła zawód, który przez lata był domeną mężczyzn i musiała sobie wściekle torować drogę aż na sam szczyt.
Obca zaś była jej perfidia i choć nawet chciała (a pokusy miała jak każdy człowiek) to nie potrafiła wykorzystywać swojego wdzięku do osiągnięcia celów, które sobie założyła. Mogła spełniać się w jakiejkolwiek dziedzinie, ale odkąd kroiła żaby to wiedziała, że skończy jako chirurg i nikt ani nic nie są w stanie odwieść ją od tych planów. Z tego też powodu miała być z czego dumna – nigdy nie zniżyła się do poziomu niektórych ani też sama nie zrezygnowała ze swoich ambicji. Z tego też powodu jeśli Irving liczył na jakiekolwiek przeprosiny to mógł się srogo rozczarować.
Nie szarżowała nimi, uważając, że powinny być przede wszystkim szczere, a z tego co ostatnio sprawdzała, głównym winowajcą jego wypadku było martwe pole, a ona (mimo że przez większość czasu uważała się niemal za Boga) nie kontrolowała tego obszaru i nie mogła nic na to poradzić. Jasne, troskliwa żona zastanowiłaby się nad ostrożnością następnym razem, ale nie mógł zdecydowanie tego od niej wymagać.
Przynajmniej tak sobie to wszystko poukładała w głowie i dla niej już nie było tematu, a przełom w jego odzyskiwaniu pamięci sprawił, że rzeczywiście mogła to uznać za cudowne zrządzenie losu, zwłaszcza że jej van nigdy by jej nie zawiódł, nawet w tak kluczowej kwestii jak umiejętne przejechanie męża.
Zdecydowanie powinna okazywać więcej empatii i czułości, ale wówczas nie byłaby Enricą i nie patrzyłaby na niego w taki sposób.
- Wspominałam, ale ty tego nie pamiętasz – odgryzła się rozbawiona i wróciła do kierowania samochodem, bo w przeciwieństwie do niego nie zamierzała zaliczać bliskiego spotkania z drzewem. Myślała, że właśnie skupią się na tym i na ewentualnych planach po wyjściu z tomografii, ale jak na złość sama się wkopała w rozmowę na temat jego pracy. Nie mogli jednak przecież ciągle się przegadywać, bo gdzieś blisko znajdowało się ich życie i codzienne wybory. Jeden z nich, związany z powrotem Szkota do pracy należało podjąć prędzej czy później i wcale jej to nie sprawiało radości, bo zdawała sobie sprawę, że będzie to dla niego traumatyczne.
Zaperzyła się jednak, gdy wspomniał o tym, że zapewne już rozmawiała o tym z dyrektorem. Nieważne którym – czy ze Stanley’em, który przecież był mężem jej serdecznej przyjaciółki czy też Joną, z którą ją łączyło coś na wzór koślawej przyjaźni.
- Z nikim nie rozmawiałam. Myślałam jedynie, żeby zaprosić Jonathana i jego partnerkę na kolację i zapytać jak on to widzi, ale nie wiem czy ktoś taki zniesie twój… wylewny charakter – bo wiedziała, że z tym można mieć problemy na pierwszy rzut oka. Nigdy nie wnikała jak układa się ich współpraca, ale wiedziała, że mężczyzna jest dość skryty i wyważony, więc mogłoby być różnie. – Serio? Myślałeś, że już wszystko ustaliłam za twoimi plecami? – to było słuszne oburzenie, choć nieprawdą było, że podobny scenariusz nie przyszedł jej już do głowy.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Irving miał pewne przesłanki ku temu by sądzić, że nigdy nie byli najbardziej dobranym małżeństwem i bardzo prawdopodobne, że to właśnie jego upór był ich najpotężniejszą spoiną. Im dłużej przebywał z Enricą, a nie można było powiedzieć by trwało to aż tak długo ponieważ, jak już ustaliliśmy, nadal spędzała więcej czasu w szpitalu niż w domu pomimo tego, że jej ukochany małżonek wyszedł z jego murów już kilka tygodni temu. Normalny mężczyzna pewnie zacząłby się już zastanawiać, czy ten wypadek to nie było jakieś zrządzenie losu, bądź dla bardziej wierzących, opatrzność boska, by wziąć pod lupę ten związek i może w końcu zmienić priorytety, jednak nie on. Nawet jeśli nie pamiętał, co dokładnie ich łączyło wierzył w to, co czuł w swojej klatce piersiowej. W przeciwieństwie do swojej małżonki oczywiście. Pomimo tych wszystkich upierdliwości, które czasami doprowadzały go do szewskiej pasji, bo powiedźmy sobie szczerze, nie był jakąś zakochaną Szekspirowską postacią. Potrafił odnaleźć wszystkie rzeczy, które w tej kobiecie go rozsierdzają, ale kochać ją mimo to. Dla niego miłość już chyba taka była. Nie kochał za coś, a pomimo czegoś. Za coś też. Trochę pogmatwany był z niego człowiek, lecz czy inny wytrzymałby z tą chłodną Walijką?
Wszystkie kwestie związane z domniemanym zamachem na jego życie postanowił na razie zbagatelizować. Nadal oczekiwał przeprosin, których pewnie w tym życiu nie usłyszy, aczkolwiek znajdzie jakiś sposób by to sobie odbić. Z tego, co wiedział zawsze był z niego żartowniś, więc na pewno wymyśli coś z udziałem tych swoich ukochanych kotków, co uderzy w odpowiednie struny pani MacNee dając jej do zrozumienia, że bez tych przeprosin jednak się nie obejdzie.
Czy wierzył, że załatwiłaby coś za jego plecami? Tak, oczywiście. Jego zdaniem jego małżonka była do tego całkowicie zdolna, aczkolwiek nie z tak prostych i prozaicznych powodów jak sterowanie jego życiem. Spodziewałby się, że zrobiłaby to z celów szlachetnych oraz dobrych. Mogłaby chcieć oszczędzić mu rozczarowania, porozmawiać już z tymi najbardziej zainteresowanymi by ta tranzycja była dla niego łatwiejsza. Nie myślał o niej samych najgorszych rzeczy, w końcu była jego żoną. Potrafiła być chłodna i mało emocjonalna, lecz nie podejrzewałby, że działa na jego niekorzyść. Gdyby rzeczywiście porozmawiała już z dyrektorem w ogóle by jej za to nie winił ponieważ na pewno zrobiła to z dobroci swojego serca, którego obecność wielu poddawało w wątpliwość.
- On, czy jego partnerka? - odpowiedział z lekko zadziornym uśmiechem, który świadczył, że nie popadł jeszcze w kompletną depresję, albo był to jego sposób na jej zapobieganie - Możesz mnie winić? - spojrzał na nią bez cienia wyrzutu, jedynie potwierdzając fakt, że raczej byłaby do tego zdolna - Może nie ustaliłaś, ale spodziewałbym się, że już wybadałaś chociaż grunt, ale tak, masz rację... Nie ma co kryć się przed tym, że moja kariera jest już skończona. - westchnął cicho przenosząc wzrok na mijany za szybą krajobraz - Nie wiem jednak jeszcze czy chcę wykładać, czy po prostu przejść na emeryturę. Coś czuję, że ze studentami szlag by mnie trafił. Na razie chyba wolałbym się skupić na odzyskaniu pamięci.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Nie mogła ukrywać, że działanie za jego plecami chodziło jej po głowie już w chwili, gdy się obudził. Miała do tego pełne prawo, skoro wyznaczył ją na swojego rzecznika i w momencie jego nieprzytomności to ona decydowała o stanie jego zdrowia. Poza tym znał ją jak własną kieszeń – Enrica od zawsze miała problem z przekazaniem komuś swojej władzy. Niezależnie od mądrych rad, jakimi karmiła ją własna mama (rób tak, by mąż był przekonany, że jest głową w związku, a ty jako szyja kręć na wszystkie strony), Duke- Macnee nigdy nie dorosła do etapu pięknej dyplomacji. Była zanadto szczera, by nie pokazać, że i tak wszystkie karty należą do niej. Może i przez to była kiepską pokerzystką, bo rzadko blefowała, ale przynajmniej rodzinę trzymała w ryzach.
Gdyby miała jakiekolwiek wyrzuty sumienia w kwestii podejmowania decyzji za męża to mogłaby przypomnieć sobie wszystkie lata (a było ich trzydzieści), w którym zarządzała ich domem i związkiem z korzyścią dla obojga. Nic więc dziwnego, że w starciu z jej przekonaniem Irving nie miałby żadnych szans.
Na szczęście (zapewne dla niego) od tego pomysłu odwiodła ją Olivia i sprawiła, ze postanowiła zaczekać na decyzję swojego męża. Nawet jeśli chciała przedyskutować kwestię jego ewentualnego powrotu z Jonathanem to i tak ich ostatnia kłótnia sprawiła, że obecnie byli wobec siebie zdystansowani. W wyniku tego wszystkiego decyzja karierze jej męża należała wyłącznie… do jej męża, co budziło w niej lekki dysonans poznawczy, ale musiała przyznać, że po tylu latach oddanie komuś władzy było nawet ożywczym doświadczeniem.
Wprawdzie przypuszczała, że jest to akt jedynie jednorazowy i miała nadzieję, że Irving się do tego nie przyzwyczai, ale tak, decyzja należała do niego.
- On, jego partnerka jest dość… spontaniczna – skrzywiła się. Wedle wszystkich oznak na niebie i ziemi Enrica powinna znienawidzić Mari za jej optymizm, chaos i bycie najbardziej upierdliwą pacjentką na oddziale kardiologii, ale tak się nie stało i miło wspominała dziewczynę swojego przełożonego, nawet jeśli była w wieku jej starszego syna. Nie zamierzała jednak skupiać się na Chambers, ale na karierze medycznej jej męża, która została zaprzepaszczona przez ten okrutny wypadek. Poklepała palcami o kierownicę do rytmu, a potem przyjrzała mu się uważnie, choć przelotnie, bo nadal musiała zważać na drogę, choć pokonywała ją tyle razy, że musiała stwierdzić, że dotarłaby do szpitala z zamkniętymi oczami.
Była jednak przekonana, że potrzebują przynajmniej jednego domownika z normalną głową (Hudson też miał swoje problemy), więc postanowiła nie ryzykować i musiał mu wystarczyć ten przelotny kontakt wzrokowy, który oznaczał głównie dezaprobatę.
- Naprawdę sądzisz, że odzyskasz pamięć, gdy będziesz siedzieć i katować Outlandera albo inne badziewie? – zabrzmiało ostro, ale nie zamierzała pozwolić mu rozłożyć się na ich wspólnej kanapie, zwłaszcza po tym wszystkim co przeszli. – Możesz nie wykładać, ale emerytura w wieku pięćdziesięciu lat brzmi jak ponury żart, Irving – zauważyła z przekąsem.
Czuła się absolutnie przytłoczona tym wszystkim, a na dodatek on jej nie pomagał.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
ODPOWIEDZ